Skocz do zawartości

Wyczynowy

Użytkownicy
  • Postów

    184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Wyczynowy

  1. Jaka znowu felga? Przecież jak masz torpedo, to całe tylne koło musisz wymienić - raz, żeby mieć piastę pod kasetę, a dwa, żeby mieć obręcz pod hamulce VB. Chcesz sobie szprychy zostawić? Kolejna sprawa, to czy w ogóle masz do czego te VB przykręcić? Bo jak jest stara rama Rometa, to może w ogóle otworów pod hamulce nie być i pozamiatane.

    Chodzi mi o to, że jeżeli chciałbym sobie zmienić nowe koła, szprychy błyszczące, obręcze błyszczące od nowości, to te koła, czyli felgi są ze wszystkim, z piastami, z tylną zębatką i torpedo.

    No chyba że są w sprzedaży też felgi bez piast i bez tylnej zębatki? Tego akurat nie wiem.

     

    Tylko to byłoby bez sensu, skoro felgi można kupić z kompletem.

     

    Oczywiście, do normalnego, ROMETOWSKIEGO roweru muszą być dopasowane felgi, żeby pasowały.

    Myślę, że z tym problemu by nie było.

     

    Teraz mnie zrozumiałaś, koleżanko?

  2. Czasem to nie czaję tych Twoich tematów. Zadajesz pytanie, a potem sam sobie zaczynasz udowadniać, czemu będziesz kombinował, jak koń pod górkę ;)

    Gdybyś kiedyś do kupy zliczył te wszystkie pieniądze wydane na kolejne korby, łożyska, zębatki, mechanika i tak dalej, mógłby się uzbierać całkiem przyzwoity rower. Kwestie czasu i przemyślności lepiej w ogóle pominąć.

    No wiesz, szukałem też jakiejś porady tutaj, w tej sprawie, ale i pojęcie jakieś mam.

    Dlatego, na razie nie będę zmieniał nowych kół do roweru, ale tak sobie o tym myślałem. Nie wiem, jakie by to były konkretnie koszty, bo to też zależałoby od tego, co zrobiłby mechanik.

    Mówił mi, że jedna felga nowa może kosztować coś, ok 50 zł. Dwie felgi, koła, to już sto złotych.

    Do lepszych rowerów, felgi mogą być droższe, ale nie sprawdzałem i nie wiem.

  3. Ja nigdy nie przerabiałem swojego roweru.

    Zgadzam się, że są ludzie, którzy, z pasji przerabiają rowery i one potem wyglądają, jak nowe, tylko trzeba w to włożyć trochę pracy, zajmuje to pewnie sporo czasu i nie mało kasy.

    Zależy, co i za ile się montuje w takich rowerach.

    Gdybym ja się zdecydował ostatecznie tylko na wymianę samych kół nowych, to i tak byłoby dobrze. Oczywiście, opony by zostały te same, bo są dobre, a najwyżej założyłbym sobie dętki z wentylami samochodowymi, gdyż mam te, tradycyjne wentyle, na normalną pompkę w kołach.

     

    Może z czasem zmienię sobie nowe koła, ale na razie stare koła są dobre.

    Może trzeba by też wymienić nową zębatkę w tylnym kole, ponieważ obecna zębatka jest trochę przekrzywiona, przez co łańcuch, podczas pedałowania, kręci się zygzakiem.

    Niby to nie przeszkadza, ale w ten sposób łańcuch może zahaczać o zęby tarczy w korbie i łańcuch może trochę przeskakiwać lub pykać.

     

    Nie wiem, co mi powie mechanik. Gość w budynku ma sporo, nowych części rowerowych, praktycznie wszystko w częściach, ponieważ składa nowe rowery, jak w halach firm, gdzie mechanicy dostają wszystko w częściach i tylko składają rowery.

    Teraz on na razie chyba nie serwisuje rowerów i nie składa, tylko normalnie naprawia ludziom popsute i uszkodzone rowery. Zresztą, na przeciwko jest ROWEROWY, w którym też mają usługi naprawy rowerów, tyle że nie mają tam zbyt dobrej opinii, bo jeden z nich, syn właściciela, nie zawsze dokładnie naprawia i wymienia części, a kasę za naprawy pobiera.

    Zresztą, w Internecie też, na stronie tego sklepu rowerowego, jest sporo negatywnych opinii, że części rowerowe są słabej jakości, chińszczyzna, ludziom montują te części, a potem to się wszystko sypie.

    No ale tak może być w każdym sklepie rowerowym, bo każdy taki sklep się zaopatruje w te same części do rowerów.

  4. Temat zakładam, by podyskutować o przerobieniu normalnego roweru, z ramą, z tylnym kołem i hamulcem torpedo na przerzutki.

    Gdybym np. chciał sobie swój, normalny rower miejski zmienić na taki z przerzutkami, to byłoby to opłacalne, czy lepiej kupić jakiś miejski lub turystyczny rower z przerzutkami i mieć to z głowy?

     

    Powiem tak, mechanik, do którego kilka dni temu dałem rower do naprawy, do sprawdzenia, przerobił sobie, ze starej ramy, która ma już ze 30 lat, rama ze zwykłego roweru miejskiego na taki z przerzutkami praktycznie wszystko w nim wymienił. Pokazywał mi ten rower, to podobny do górskiego, obręcze w kołach cienkie i opony dość cieniutkie, czyli musiał kupić i dopasować koła do tego roweru, zamontować przerzutki, wstawić nową korbę z co najmniej trzema tarczami do tych przerzutek, doprowadzić linki do przerzucania przerzutek.

    Podejrzewam, że przerobienie zwykłego roweru na rower turystyczny z przerzutkami, zajmuje sporo czasu i pewnie jest tez trochę kosztów?

    Wszystko, każda część musi być dopasowana, wymierzona, a to też nie jest takie proste.

    Tak się zastanawiam, czy swojego roweru nie przerobić na taki, TURYSTYCZNY? Na razie tylko dałem go do naprawy, żeby mechanik coś mi w nim poprawił, może wymienił nowy suport, wycentrował dobrze przednie koło.

    Chciałem zmienić nowe felgi, z nową zębatką tylną, z torpedą, ale jednak jeszcze stare koła z obręczami są dobre, tyle że trochę zabrudzone.

     

    Ogólnie, lepiej jest "przerabiać" rowery z jakichś, starych ram, czy jednak kupować nowe?

  5. Ja uważam, że jaka by nie była przerzutka i część rowerowa, jaki by nie był suport, to wszystko tu ma swoje wady i zalety w użytkowaniu.

    Nie jestem do końca przekonany, że części do roweru: suporty różnego rodzaju, piasty, przerzutki droższe i lepsze, będą bardziej jakościowe w użytkowaniu.

    To zależy od jakości.

    Czasami można jeździć rowerem tańszym, z tańszymi częściami, które wymieniłem latami i nic się nie popsuje. A jeżdżąc rowerem droższym, z droższymi częściami, one się mogą szybciej zużyć i padną.

     

    Mogą być jakieś  podrobione części, droższe, do lepszych rowerów, które długo nie wytrzymają, zapłaci się za nie więcej, a jakości nie będzie, np. przy wymianie tych części.

    Jeżeli części do roweru, czy to do tańszego, czy do droższego są wykonane z naprawdę dobrych materiałów, bo producent o to dba, to one nie mają prawa się szybciej zużywać i się popsuć podczas jazdy rowerem.

    One muszą posłużyć na kilka lat, jak nie więcej, ale to też zależy od tego, ile się jeździ na rowerze. Na to mają wpływ jakieś czynniki.

    Natomiast, co do samych przerzutek, to ja nigdy nie miałem roweru z przerzutkami, ale słyszałem opinię, że każda przerzutka, czasem się psuje i trzeba naprawiać, wyregulować.

     

    Nie wiem, czy firma SHIMANO ma najlepsze przerzutki na rynku, ale skoro to firma japońska, to oni mają same dobre rzeczy, od dziesiątek lat?

  6. Wypowiadając się w temacie, to ja powiem, że sam chciałem zmienić sobie w rowerze starym nowe felgi, ponieważ mam stare felgi, kupne razem z rowerem, które są trochę przerdzewiałe, ale nie wyglądają źle. Właśnie dałem wczoraj rower do mechanika, do innego mechanika, który jest też serwisantem i serwisuje nowe rowery i ma nawet wywieszony baner na budynku, który o tym informuje.

     

    Początkowo myślałem, żeby zmienić sobie nowe felgi, bo rama roweru jest naprawdę zadbana, prawie nie porysowana, ale po rozmowie z mechanikiem, on mi trochę to odradzał, jak obejrzał rower i stwierdził, że jeszcze mogą być stare koła.

    No ale i tak musi mi coś tam wymienić w suporcie, bo już koronka prawdopodobnie się pogięła i mogły kulki w koronce się zmiażdżyć, a tak działo się u mnie za każdym razem w ostatnim czasie.

    Może mi zamontuje lepszy, kasetowy suport, trochę droższy, ale żeby posłużył na długi czas.

    Ponadto, przednie koło musi jeszcze dobrze wycentrować i wkręcić nowy, jeden NIPEL, który był zjechany. Musi też zmienić nową linkę przedniego hamulca.

    Nie bardzo ma czas, ponieważ ma kilka innych rowerów do naprawy, ale mi jeszcze przyjął rower. Już zaczyna sezon rowerowy i sporo ludzi daje rowery do naprawy.

    Mówił mi mechanik, że koszt jednej felgi, nowej, 26 rozmiaru, to ok. 40 zł. Dwie felgi, to już 80 zł, a jeszcze koszt wymiany, założenia dętek i opon, to zapewne 30 zł. i ponad stówkę trzeba by za to wszystko zapłacić.

    Poza tym, dobranie odpowiednich felg do mojego roweru, też mogłoby nie być łatwe, a to normalny, MIEJSKI rower z ROMETA, który ma te, tradycyjne, metalowe felgi.

    Być może już takich samych nie ma, nowych, bo już takich nie robią, ale mogą być podobne. Przeważnie już teraz są tylko aluminiowe felgi rowerowe.

    Była też mowa o tym, by kupić obręcze, szprychy i zapleść, z piastami koła, ale to też nie małe koszty chyba?

    Moje obręcze są dobre, nie są pęknięte, tyle że trochę przerdzewiałe w niektórych miejscach, ale są jakieś płyny i można przeczyścić rdzę. Zresztą, mechanik może mi przeczyści te obręcze od rdzy.

    Będzie się ze mną kontaktował, ma mój numer komórkowy, jaki mi zamontuje suport, czy tylko koronki.

     

    Natomiast, koledze mógłbym poradzić zakup nowego koła, bo jest szybciej, wygodniej i nie trzeba się bawić w "zaplatanie" koła szprychami.

    Ja jeśli bym się zdecydował na wymianę kół nowych w rowerze, to wolałbym kupić gotowe, dobrane koła i je przykręcić.

     

    Ale jak, kto woli.

  7. Każdy skuter musi być zarejestrowany - tablica, OC, przegląd itd. Kolega już to opisał.

    Oczywiście, bo to jest pojazd mechaniczny, ma silnik spalinowy, rozwija sporą prędkość.

    Każdy pojazd mechaniczny, spalinowy, czy to skuter, QUAD, motor, czy samochody, muszą przechodzić regularne przeglądy techniczne, co jest obowiązkiem każdego właściciela tych pojazdów. A że niektórzy nie dokonują na czas i w terminie, jak i w ogóle takich przeglądów pojazdów, to inna sprawa i błąd użytkowników pojazdów.

    Za to grożą mandaty od policji drogowej, jak zatrzymają.

  8. Ja z racji bliskości polecam Puszczę Notecką. Całkiem spora, można się zgubić bo oznaczenia szlaków beznadziejne ale za to niesamowita frajda żeby wrócić do domu. A najlepiej jechać z sakwami i sprzętem biwakowym. Wtedy w razie czego można przenocować tam gdzie nas noc zastanie. :D

    Zgadzam się, Puszcza Notecka w większości Wielkopolski jest ogromna i nawet jest podzielona chyba na trzy części.

    Jedna część tej puszczy jest spora i są spore odległości, a czytałem w necie, że długość PUSZCZY, to ok. 100 kl. Czyli to tyle samo, ile z Radomia do Warszawy.

    Na takiej długości ciągnie się ta, piękna puszcza, a i szerokość puszczy to chyba coś ok. 20 kl.

    Bogactwo zwierząt, ptaków, terenów, wydm, wiele, setki tras rowerowych. Sam bym chciał sobie pojeździć, kilometrami trasy rowerowej po takiej puszczy, a lasy kocham, gdyż od młodych lat już pracowałem w lasach, przy drewnie, przy mierzeniu drzew, ale nie jestem leśniczym, tylko czasem pracownikiem.

    Kiedyś częściej w lasach pracowałem i znam dobrze lasy w tej okolicy, jak i w innych okolicach, w pobliżu.

    To jest taki sentyment do lasów i NATURY.

    Fajnie, jeżeli w lasach, szczególnie, takich jak: Puszcza Bukowa, Puszcza Notecka, Puszcza Białowieska są ciekawe trasy rowerowe, wygodne do bezpiecznej jazdy.

    Tylko różnie z tym bywa, bo są i drogi w gorszym stanie.

  9. Przyznam szczerze, że nie wiem, jakie są teraz przepisy, dotyczące posiadania większego noża, kupionego w sklepie z MILITARIAMI, bo ja nie mam takiego noża.

    W Polsce, PRZEPISY mogą się często zmieniać, dotyczące spraw społecznych i nie każdy wie o tym, bo tego nie śledzi.

     

    Co do tematu, to na skutery nie potrzeba żadnego prawa jazdy, ani już chyba nawet DOWODU OSOBISTEGO, tylko trzeba każdy SKUTER zapewne zarejestrować i ubezpieczyć, choć to chyba nie jest obowiązkowe?

    Podobnie zresztą rzecz się ma do QUADÓW, czterokołowych, które mają taki sam silnik, jak skutery i tez nie trzeba mieć na nie żadnego prawa jazdy, ale zarejestrować trzeba i nie wiem, czy nie powinny być tablice rejestracyjne?

    Niektórzy nie rejestrują tych pojazdów na czterech kołach i jeżdżą po łąkach, po leśnych drogach, ale jeśli wyjeżdża się na publiczne drogi, to już musi być zarejestrowany taki pojazd według przepisów.

    Nigdy na tym nie jeździłem, a ma dobre i dość mocne przyśpieszenie, zasuwa prawie tak jak motor.

  10. Nie masz racji. Są większe silniki o mocy 500, 750 czy 1000 Watt, dla których rozwijanie prędkości 50 km/h nie jest jakimś wielkim osiągnięciem. W Polsce wszystkie silniki elektryczne do rowerów są fabrycznie blokowane do mocy 250 Watt z ograniczeniem wspomagania do 25 km/h. Wynika to z naszych przepisów, dopuszczających moc silników rowerowych do 250 Watt. Powyżej tej mocy, pojazd taki traktowany jest jak skuter i wymaga rejestracji, przeglądów technicznych itd. Ważnym również aspektem są możliwości konstrukcyjne i bezpiecznościowe rowerów.

    No, może nie całkiem miałem rację, dlatego nie wiedziałem, czy są takie silniki do rowerów o większej mocy, dzięki którym można rozwijać większą prędkość.

    Są niestety takie przepisy w polskim prawie, że jak jedzie się na rowerze wolniej, bez silnika o większej mocy, to jest to normalny rower, a jak zamontuje się mocniejszy silnik elektryczny w rowerze i pojedzie się szybciej, to już jest to inaczej traktowane.

     

    To podobnie jak ktoś sobie kupi większy nóż w sklepie z militariami, wystarczy, że nóż taki będzie o kilka centymetrów dłuższy i trochę większy, już osoba taka musi i ma obowiązek zgłosić to policji, czy nawet zarejestrować taki nóż i uzasadnić: po co i w jakim celu komuś taki nóż.

    Jeśli nóż, czy to sprężynowy, czy składany lub normalny jest mały i mniejszy, nie trzeba tego zgłaszać nigdzie, a to jest taka sama broń z ostrzem, którym można wyrządzić krzywdę lub zabić kogoś dokładnie tak samo, jak i dużym nożem.

    Różnica jest tylko w centymetrach noża.

    Nie wiem dokładnie, jak to jest, bo nie znam się na tym za bardzo, ale jest "przepis", który o tym mówi.

     

    A co do tematu głównego, to tak jak już powiedziałeś, są ograniczenia i nawet jeżeli ktoś chciałby sobie zamontować mocniejszy, o większej mocy, elektryczny silnik w rowerze, żeby szybciej jeździć i mieć lepsze wspomaganie, to automatycznie musiałby też to zarejestrować i mieć na głowie sprawy przeglądów zwykłego roweru.

  11. Tak sobie myślę o różnych miejscach, ścieżkach, po których można jeździć rowerem.

    Ja mieszkam w małej mieścinie, w Pionkach i można jeździć tutaj wieloma, gminnymi drogami, można jeździć po leśnych drogach Puszczy Kozienickiej, ale jest też miejsce, również w lesie, po którym można jeździć, bo dróg tam jest sporo i jest to nieczynny, dawny ZAKŁAD PRONITU, w którym wytwarzano proch do amunicji.

     

    Jeżdżę czasami po tym terenie, jest bardzo zaniedbany, budynki zdewastowane, niektóre drogi popękane, pełno szkieł i innych rzeczy leży na niektórych drogach, ale miejsce jest ciekawe i dość duże. Długość tego zakładu, to kilka kilometrów, a i szerokość też jest spora.

    Właściwie to prawie cały teren ( dawniej PRONIT był największym zakładem produkcyjnym w Polsce lub jednym z największych i był dobrze ukryty w tych lasach puszczy ), pokryty jest lasami.

    Zawsze lubiłem jeździć rowerem po drogach leśnych, bo to przyjemne, szczególnie już wiosną, kiedy wszystko zakwita i robi się zielono.

  12. To nie tak jest Kolego. Rower ze wspomaganiem elektrycznym, to nie jest motorower. Wspomaganie, jak sama nazwa wskazuje, wspomaga, pomaga a nie zastępuje pedałowania. Inaczej, wspomaganie działa wtedy gdy pedałujesz. Gdy przestajesz pedałować, hamujesz lub przekraczasz określoną prędkość (25 km/h), wspomaganie wyłącza się. Tak więc cały czas musisz być aktywny fizycznie (musisz pedałować) aby korzystać ze wspomagania. Rowerem ze wspomaganiem jeździsz tak samo jak zwykłym rowerem. Zmieniasz przełożenia (przerzutki) w zależności od konfiguracji terenu, w ten sposób dawkujesz wspomaganie, oszczędzając zużycie energii. Reasumując, praca Twoich mięśni i praca silnika muszą ze sobą współgrać.

    I rozumiem to.

    Ale i tak jest to trochę lżejsze, niż samo pedałowanie. Wiem, że silniki elektryczne mają ograniczenia w rozwijaniu prędkości na rowerze i nie jest to jak SKUTER, gdzie w ogóle się nie pedałuje i szybko się jedzie.

    Nie twierdziłem, że "wspomaganie elektryczne" w rowerach jest jak w skuterach.

     

    Może niedokładnie to powiedziałem w poprzednim poście.

     

    Zresztą, patrząc na to realnie, to raczej żaden rower nie mógłby rozwijać takiej prędkości, jak skutery, nie mówiąc już o większych motorach i nie ma chyba takich silników do rowerów, które by mogły rozwinąć w rowerze taką prędkość.

     

    Rower, to rower i nic więcej.

  13. Nie powiem, napędy elektryczne mają zalety w rowerach.

    To jest też uzależnione od warunków pogodowych. Nie każda pogoda jest dobra na rower, a jeżeli jest wietrznie, wieje dość mocno i w takich warunkach wyjeżdża się w trasę - krótką, długą, gdzie trzeba pedałować "pod wiatr" i jest ciężko, nie komfortowo jechać, wtedy dobrze się sprawuje napęd elektryczny, ponieważ się go włącza i jedzie się lekko, z wiatrem, nie pedałując.

     

    Tak samo, jeśli jedzie się pod górę na drodze, wtedy też taki "napęd" się przydaje.

     

    Natomiast, na pedałowanie, swobodne jechanie, musi być prawie bez wietrzna pogoda, żeby lżej pedałować.

  14. Masz rację, tanio nie jest, ale w jakimś momencie stajesz przed dylematem: wspomaganie czy koniec z rowerem. Ja mam problemy z kolanami i byle podjazd był mordęgą, dochodziło do tego, że już na początku podjazdu miałem blokadę psychiczną i przestawałem kręcić. Dla mnie wybór był oczywisty, wspomaganie. Nie robiłem konwersji lecz kupiłem gotowego elektryka, to jeszcze drożej. Ale jestem zadowolony i jeżdżę.

    Ale wiesz, dla zdrowych i sprawnych ludzi, nie zawsze jest potrzebne "wspomaganie elektryczne" w rowerze.

    Ja np. mam sporo siły, jestem sprawny psychicznie i mogę kilometrami pedałować. Oczywiście, rower mam taki, jaki mam, nie ma on przerzutek, ani biegów, ale jeżdżę na nim.

    Kolarze, którzy "wyczynowo" wyjeżdżają w dalekie trasy, muszą pedałować i to też jest jakiś wysiłek.

    To raczej jest "sport i rekreacja" dla sprawnych i zdrowych ludzi.

    Mi by się też przydał w rowerze taki silnik elektryczny, ale nie jest on konieczny.

    Lubię pedałować.

  15. Też się nie zgadzam z tymi cenami. Ludzie mają w ogóle dziwną manierę stwierdzania: coś tam, co kosztuje dziś 1000zł kosztowało kiedyś 500zł. Tylko, że jakoś nikomu przez myśl nie przejdzie, że zarabialiśmy mniej. Jak byłam w szkole podstawowej mój tato zarabiał coś około 2000zł albo i mniej, i to była szałowa wypłata, która pozwalała mu utrzymać trzy osoby, jeździć codziennie samochodem, naprawiać go, zabierać nas na niedzielne wycieczki, podczas których stołowaliśmy się w restauracjach. Dziś byle pracownik Lidla zarabia więcej.

    No i druga rzecz to to, co za te pieniądze dostawaliśmy. Mój pierwszy rower górski w roku 1994 kosztował około 500zł. Co za to miałam? Napis Colorado High, koła 24", stalową ramę, Shimano SIS, wolnobieg 5s, plastikowe klamki, hamulce Cantilever. Dziś Kands Lorenzo za 650zł ma nadal stalową ramę, ale też amortyzator (jaki jest to jest, ale robi wrażenie ;)), 18 biegów, Toruney'a, hamulce VB. Czyli naprawdę aż taka to różnica w cenach?

     

    Tak na marginesie - ten obciachowy Colorado High jeszcze pięć lat temu jeździł. Co było wymieniane od początku? Uchwyt na bidon, bo mi kolega wjechał z boku i urwał. Drugi mój rower to 10-letni Kross. Aluminiowy, na najtańszym osprzęcie, kupiony w 2007 za mniej niż 700zł. Od początku zepsuło się... a kuku! Nic się nie zepsuło. Wymienione miał jedynie opony. Nadal jeździ, zmienia biegi, nie zardzewiał, nawet plastikowych pedałów nie zdołałam połamać. Tak że mam lepsze wyniki niż Wyczynowy ;)

    No, może i masz rację. Dawniej były niższe ceny produktów, były inne ceny, więc i pensje nie były wysokie, bo to się równoważyło.

    Dziś ceny usług i towarów są wyższe, więc i pensje muszą być większe, ale to też zależy, jak ludzie do tego podchodzą.

    Są tacy, którym jest zawsze mało i chcą więcej i więcej.

     

    No ale nie o tym temat.

     

    Co do cen rowerów w tamtych czasach, to może nie miałem całkiem racji, ale to zależało od roweru, bo rowery zawsze były i są w różnych cenach.

    Nie polecałbym kupowania rowerów w MARKETACH, bo może i są tańsze, ale to mogą być gorszej jakości rowery, a z tego co wiem, to w marketach rowery są niedokładnie skręcone, jak ktoś kupi tam jakiś rower, to sam będzie musiał go sprawdzić, bo nikt w marketach nie ma mechaników.

    Chyba że mają SERWISY ROWEROWE, ale tego nie wiem.

    Rowery miejskie potrafią teraz kosztować ponad 1000 zł. No a turystyczne, górskie rowery, to nawet do 4000 zł.

    Ale to można sobie popatrzeć na stronach rowerowych, jakie są ceny różnych rowerów.

  16. @Wyczynowy - chyba mnie nie zrozumiałeś. Obecne ceny są takie, że za 8 stów to możesz kupić taki marketowy, co to do sklepu po bułki się bardziej nadaje niż do regularnej jazdy. Ceny te paręnaście lat temu wcale nie były takie niskie jak Ci się wydaje.

    Chodziło mi bardziej o to, że aluminiowy rower z zewnętrznymi przerzutkami też może przejechać wiele kilometrów.

    Co się zużywa? A no napęd. Łańcuch i kaseta przede wszystkim. Poza tym linki, korba, łożyska w kołach i sterach. I to są rzeczy eksploatacyjne. Mógłbyś powiedzieć, że kupiłem złom bo ciągle coś wymieniam ale tak jak pisałem zależy to od intensywności użytkowania, a nie od tego czy rower nazywa sie Romet, ma 20 lat i jest ze stali.

    Rozumiem Ciebie , stary.

    Nie twierdzę, że inne firmy również zagraniczne rowerów są gorsze od ROMETA, ale myślę, że to zależy, jaki rower się wybiera, jakie jest jakości.

    Teraz ROMET już nawet nie jest całkiem polską firmą, jak to było kiedyś.

    Każdy rower, na którym się dużo jeździ, po wielu latach będzie wymagał jakiejś "renowacji", wymiany części, bo lepiej rower się sprawuje, lepiej jeździ, jak są w nim nowe, wymienione części.

    I to dotyczy: suportu, koronek z kulkami, korby, łańcucha, a czasami o nowych felg.

    Wszystkie te części są dostępne w każdym rowerowym sklepie i na targach z rowerami. Tylko oczywiście, każda część musi być odpowiednio dobrana do roweru, bo części są różne, do różnych rowerów.

     

    W moim rowerze był wymieniany łańcuch, gdyż stary się rozciągnął pod wpływem pedałowania, ale u mnie sytuacja była taka, że kiedyś, w rowerowym mi wymieniali zębatkę w kole z tyłu na nową, bo stara zębatka chyba była uszkodzona lub jakiś tam był problem.

    Tylko wstawili mi małą zębatkę, co spowodowało, że ciężej się pedałowało, a to z kolei, po jakimś czasie, rozciągało mi łańcuch, bo nacisk na pedałowanie był większy.

    No i podjeżdżanie pod górę, gdzie jest ciężej pedałować, też może skutkować rozciąganiem się łańcucha, a nawet jego zerwaniem.

    Jeśli nie jest to rower z przerzutkami, to raczej trzeba się starać unikać podjeżdżania pod górę, tylko lepiej zejść z roweru i go prowadzić.

    Łańcuch miałem tak rozciągnięty, że koło z tyłu obcierało mi o błotnik. Naciąganie łańcucha nic nie dało, bo koło już podchodziło pod tylni błotnik. Musiał być do wymiany.

    Z tym że mi nowy łańcuch wymieniał mechanik, prywatnie, w swojej piwnicy, w bloku. Jak również mi wymienił od razu nową i większą zębatkę w kole.

     

    Właśnie wróciłem nie dawno z krótkiej wyprawy rowerowej po moim mieście, bo POGODA już dopisuje na rower.

  17. Mój obecny kosztował ok. 2 tys., przejeździłem nim tysiące kilometrów i przez półtorej roku wymieniłem wiele rzeczy eksploatacyjnych. I uwaga - jest aluminiowy!

    Może dlatego nic nie wymieniałeś, bo jeździłeś rekreacyjnie, w sezonie letnim.

    No wiesz, w tamtych czasach, na początku lat 2000, rowery były trochę tańsze niż teraz.

    Ja swój kupiłem na targu, nowiutki i kosztował taniej chyba o jakieś 200 - 250 zł. Zawsze na targach rowery są trochę tańsze, bo nie ma na nie gwarancji i sprzedawcy nie płacą za sklep, nie opłacają energii elektrycznej, natomiast, w sklepach rowerowych, rowery kupi się drożej, bo tam sprzedawcy opłacają rachunki, i to pewnie wyższe, niż podatek targowy, jaki obowiązuje każdego sprzedawcę na targach, jeśli sprzedają oni legalnie rowery.

     

    Dziś, żeby kupić zwykły rower, bez przerzutek, taki normalny rower, to ok. 800 zł. kosztuje, a może i do 1000 zł.

    Przez Internet, w sklepach rowerowych, zamawiając rower, też można pewnie kupić taniej, ale to pewnie od strony sklepów rowerowych zależy.

    Nie wiem, jak jest z górskimi rowerami? Znajomy z innej miejscowości kupił kiedyś, też w tamtych czasach rower górski za ponad 400 zł. i trochę na nim pojeździł, a potem, co chwilę coś w nim wymieniał, jakieś części, chyba też felgi na nowe, bo zawsze coś tam się psuło.

    On mógł więcej wydać na części rowerowe, niż był wart w sklepie.

    Sztuką jest, żeby kupić taki rower, aby przez lata dobrze się sprawował, nie naprawiając go, nie wymieniając części, a jeżeli już, to raz, dwa razy coś wymienić i tyle.

    No ale wiadomo, jak dużo się jeździ, setki, tysiące kilometrów, to wszystko w rowerze jest w ciągłym ruchu i ma prawo się zatrzeć, popsuć. No ale wymieniać części, koronki z kulkami w korbie raz na 5 - 7 lat, to jest nic.

     

    Co ciekawe, w moim rowerze nigdy nie było potrzeby, przez kilkanaście lat jego użytkowania, wymiany felg i przedniej piasty.

    Fakt, z tyłu w kole była wymieniana tarcza z koronkami, bo tam się to wszystko też "zjechało", ale teraz chodzi dobrze.

    Częściej, najczęściej były wymieniane u mnie korby, było ich kilka, koronki, suporty i z tym zawsze miałem problemy, a poza tym, wszystko było w porządku.

  18. Można kupić normalnie rower elektryczny, z silnikiem elektrycznym, ale są w cenie, podobnie jak skutery.

     

    Koszy zamontowania takiego silnika u mechanika, w rowerze, też zapewne tanie by nie było. Jednak to jest bardzo fajna sprawa, lepsza niż przerzutki w rowerach, bo mając silnik elektryczny w rowerze, można jechać sobie pod górę na drodze, nie pedałując jest lżej.

    To takie "wspomaganie" w pedałowaniu.

    Nie wiem, w jakich cenach są takie silniki elektryczne do rowerów? No ale pewnie nie tanie, tym bardziej dobrych firm. A jeszcze do tego koszty zamontowania przez mechanika.

     

    Może i jest to coraz popularniejsze, te "elektryczne rowery", ale nie każdego stać na zakup lub zamontowanie sobie silnika do roweru.

  19. Też miałem Rometa. Stalowego. Szosę. W czasie mniej więcej trzeciej jazdy przy mocniejszym depnięciu w pedały urwała się tylna przerzutka. Rama nie miała wymiennego haka przerzutki a sama przerzutka była nie do kupienia. Nic nigdy w nim dobrze nie działało. Trzeba było wysłać do Bydgoszczy do naprawy. Więc dla mnie był to chłam a nie rower.

     

    Dziś można kupić przerzutki w każdym sklepie rowerowym. Nie mam też problemu kupić ramy stalowe, jeśli ktoś sobie życzy ale są oczywiście cięższe niż aluminiowe. Całe szczęście że nie ma już państwowych zakładów rowerowych i mam nadzieję że to se ne vrati.

     

    Firma Arkus and Romet Group posiadająca prawo do znaku towarowego Romet, jest prywatną spółką, w której większość udziałów posiada rodzina państwa Grzyb i chyba raczej nic nie produkuje, tylko posiada montownię składającą części przypływające z Chin w kontenerach.

     

    Nawet najtańsze przerzutki Shimano są znacznie lepsze niż najlepsze, które kiedykolwiek Romet wyprodukował. Twierdzenie że były to świetne rowery jest podobne do stwierdzenia że Syrenka, Warszawa i Polonez to były świetne samochody, lepsze od zachodnich.

     

    Polonez, przez prowadzących znany program motoryzacyjny, Top Gear, został wybrany najgorszym samochodem świata, jaki kiedykolwiek wyprodukowano.

    No wiesz, Twoje zdanie i nic do tego nie mam.

    Jeżeli ktoś dbał należycie o rower, nie rzucał nim, nie walił w niego, to nic się samo nie mogło popsuć. Są też przypadki, jak pękają aluminiowe kierownice w nowych rowerach, tak jak to się działo, w kilku przypadkach w "ROWERACH MIEJSKICH".

    Ja jakoś, jak kupiłem rower zwykły, za 400 zł. w tamtych czasach, na początku lat 2000, to przejeździłem na tym rowerze setki kilometrów i przez wiele lat nic nie było wymieniane w tym rowerze, bo "chodził jak igła".

     

    Trzeba sobie w końcu zdać z tego sprawę, że wiele, dzisiejszych rowerów, nie jest dobrych jakościowo, a potrafią sporo kosztować.

    To zależy, jaki rower się wybierze, bo są rowery i obecnie bardzo dobre, można też sobie zamówić w specjalnych firmach, tylko wtedy trzeba się liczyć z wysoką ceną.

    Nigdy nie preferowałem aluminiowych rowerów i nie kupiłbym nigdy takiego roweru.

  20. A ja powiem jeszcze tak, dawniejsze rowery były stalowe i były wytrzymałe. Głównie oczywiście były to rowery z PAŃSTWOWEGO ROMETA, tak jak mój, obecny rower.

    Zawsze będę to powtarzał, że tamte rowery były najlepsze pod względem jakościowym, bo wszystko w nich było stalowe, a stal jest najmocniejsza, najbardziej wytrzymała i o to dbał państwowy ROMET.

    Nigdy w moim rowerze nic nie pękło, poza jedyna, drobną rzeczą, czyli: szprychą z tyłu w kole.

    No ale to mi mechanik włożył nową szprychę i nacentrował felgę w warsztacie. Były znakomite kolarzówki z ROMETA, sam kiedyś, jeszcze w dzieciństwie miałem taką "kolarzówkę" od kolegi kupić - niebieską, zadbaną, a rower był, jakby prawie nie używany.

    To były lata 90 - te, kiedy takie rowery były "rarytasem" i nie kosztowały też tak mało. Natomiast, w tych "kolarskich rowerach", przerzutki były też metalowe, wytrzymałe i można było przejeździć na tych rowerach tysiące kilometrów, a wszystko wytrzymywało.

     

    Nawet znajomy ma z tamtych czasów taką KOLARZÓWKĘ, który mieszka w Radomiu i mieliśmy ją wyremontować, a trzyma ją w garażu.

     

    Obecne rowery z przerzutkami, czy to górskie, czy jakieś inne, mogą nie być już tak wytrzymałe, tym bardziej jeżeli są z aluminium.

    Nie powiem, być może są nowe rowery bardzo dobrej jakości na rynku, gdzie wszystko mają dobre, tylko nie zawsze jest łatwo poszukać takich rowerów. Najlepiej kontaktować się bezpośrednio z producentami rowerów, również w firmie ROMET, aby popytać u nich o dobrej jakości rowery.

    Mam nawet kontakty do ROMETA w DĘBICY, bo tam chyba się mieści główna siedziba tej spółki.

    Są też opinię, że w nowoczesnych rowerach, potrafią się psuć przerzutki, i to niedługo po zakupie. Naprawa takich przerzutek być może nie jest łatwa, a i nie też może mało nie kosztować.

    Chyba że ktoś sam się zna i potrafi naprawić.

    Wracając jeszcze do dawnych rowerów, to wiem, że dla FIRMY ROMET w Bydgoszczy, wszystkie części: łańcuchy, koronki, miski, korby wytwarzano w polskich zakładach, w Wałczu na Pomorzu Zachodnim i jeszcze w jakichś, mniejszych miastach.

     

    Dzisiaj, raczej części są sprowadzane z Azji, bo jest taniej dla producentów. Kiedyś, żeby wytworzyć dobrą część do rowerów, trzeba było się napracować i koszty nie były tego małe. Dziś się o to raczej nie dba, może za pewnymi wyjątkami.

    Obecny rower, jaki mam, wygląda, jakby był prawie nowy, bo o niego zawsze dbałem. Ale widzę często, jakimi rowerami ludzie jeżdżą po ulicy, jak są przerdzewiałe łańcuchy, felgi są całe w rdzy, a to wszystko skrzypi podczas jazdy.

  21. Takie "rowery elektryczne" to jest fajna sprawa. Prawie jak motor. Widziałem gościa, jak jechał takim rowerem po ulicy w moim mieście i nawet szybko zasuwał.

    Można chyba też zamontować elektryczny silnik do normalnego roweru, tylko to pewnie nie są małe koszty? Mnie by się, w moim rowerze starym coś takiego przydało, takie "wspomaganie" pedałowania, tym bardziej pod górę.

     

    To jest coraz bardziej popularne, chociażby na Zachodzie, gdzie tam dużo rowerzystów jeździ rowerami elektrycznymi.

  22. No, może i macie tutaj rację z tymi zapięciami do rowerów, ale to zależy od tego, jakie, kto posiada rowery.

    Jeżeli ktoś ma jakiś stary, zużyty rower, i nawet jeśli komuś by go ukradli spod sklepu, przecięliby zwykłe zapięcie, to jeszcze nie byłaby taka strata.

    Co innego, jeśli ktoś posiada drogi rower, warty 3000 zł. wtedy zgodziłbym się, że dobre zapięcia rowerowe są wtedy potrzebne.

     

    Natomiast, mogą być złodzieje profesjonalni, którzy potrafią kraść dobre rowery w celu ich sprzedaży i zysku.

    Natomiast, mogą nie być zainteresowani starymi rowerami, bez wartości, bo nikt nie kupiłby od nich rowerów starego typu. Chyba że są to "dziady", które ukradną nawet grata i oddadzą taki rower za flaszkę wódki, bo tacy też są.

    Także, zdecydowanie, większym kąskiem dla złodziei rowerów są dobre i drogie rowery, które można spieniężyć.

    Mi się jakoś nigdy nie zdarzyło, jeżdżąc rowerem od kilkunastu lat, żeby ktoś mi ukradł skądkolwiek rower. Oczywiście, zapinam zawsze rower, dla pewności.

  23. @Wyczynowy, aluminium to też metal :P Co do pedałów - choć kolega w sumie o to nie pytał - zależy od ciężaru właściciela i jego sposobu jazdy. Mnie plastikowe pedały w najtańszym Krossie wytrzymały 10 lat, potem oddałam rower siostrze i ona dała radę załatwić je w ciągu jednego sezonu.

    No tak, to też metal.

    Być może to zależy od ciężaru, jak powiedziałaś, ale ja miałem nie jedne, plastikowe pedały w rowerze i nie posłużyły długo.

    Pedały nie mogą być delikatne, bo wtedy za każdym razem by pękały, a najmocniejsze są tylko z metalu.

    Ale oczywiście, to też zależy, na jakich trasach się jeździ, jak długo, ile kilometrów.

    Dla "wyczynowych" rowerzystów, jak w moim przypadku, muszą być pedały metalowe, które muszą wytrzymać. Plastikowe pedały nie mają szans na długie trasy, bo prędzej, czy później padną.

    One mogą być dobre, gdy nie jeździ się często na rowerze, i nie daleko, gdzie nie ma takiego nacisku na pedały.

     

    Zresztą, dobre, metalowe pedały to i potrafią kosztować do 50 zł. a nawet drożej.

  24. Jeżeli chodzi o PEDAŁY rowerowe, to tylko metalowe lub aluminiowe.

    Ja kupiłem sobie w rowerowym metalowe za ponad 20 zł. i nie pękają. Również kupiłem drugie pedały metalowe, tyle na targu, na stoisku z częściami rowerowymi.

    Miałem wcześniej "tanie plastiki", to są jednorazówki, które posłużą na jakiś czas, a potem się rozlatują i pękają.

    Można kupić takie pedały za 10 zł. w każdym sklepie rowerowym, ale to jest "chińskie badziewie"!

     

    Ja tam też coś psikałem w SPAYU smarem i jest dobrze.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...