Dzwonienie na pieszych na chodniku to wstyd

Dziś na Facebooku pojawiła się dyskusja, o używaniu dzwonka przez rowerzystów. Autorka wpisu narzekała, że rowerzyści jeżdżąc po chodniku nie używają(!) dzwonków. Bardzo się zdziwiłem, ponieważ ja od zawsze traktowałem dzwonienie na pieszych na chodniku, jako brak kultury. W końcu pojawiamy się tam pół-legalnie (no dobrze, nielegalnie) i jesteśmy tam tylko gośćmi. A kultura osobista wymaga, będąc w gościach – nie uprzykrzać życia gospodarzowi, prawda?

Jak się okazało, chętnych do dyskusji było wiele osób. Z olbrzymim zdumieniem zauważyłem, że spora ich część bardzo popiera dzwonienie. Zaczął się festiwal dziwnych argumentów i absurdów pachnących Bareją. Bo jak inaczej można nazwać komentarze, mówiące o tym, że piesi chodzą po chodnikach bardzo niepewnie i nigdy nie wiadomo, kiedy nie wskoczą pod koła?

Piesi na chodniku dzwonek rowerzysty
fot. Sascha Kohlmann

Albo, że gdy jadę na rowerze to dzwonię, ludzie się usuwają z drogi i jest okej. Tylko powstaje pytanie, dla kogo jest okej? Przecież nie dla pieszego, który musi przemykać na lewo i prawo po chodniku, by ktoś go nie rozjechał. Przeszukując internet znalazłem bardzo ciekawy list, w którym pieszy opisuje to ze swojej perspektywy: Dlaczego muszę uciekać przed rowerami?

Każdy kulturalny rowerzysta jadąc chodnikiem, może używać dzwonka jedynie w przypadku wyższej konieczności. Dziecko wybiega z bocznej dróżki; albo ktoś biegnie na autobus, nie zauważy roweru i zderzenie z nim będzie kwestią sekund. Poza takimi przypadkami, piesi są dla nas święci na chodniku i kropka. Jeżeli jedziesz rowerem i chcesz wyminąć pieszego, podjedź i najmilszym głosem na jaki Cię stać, poproś o to by Cię przepuścił. Albo jeżeli duma Ci na to nie pozwala, po prostu wyczekaj moment, aż będziesz mógł to zrobić.

Nie martwcie się, nie zapomniałem o ludziach chodzących po drogach dla rowerów. Nie zapomniałem o samochodach parkujących na drogach rowerowych (i chodnikach też!). O mamuśkach chodzących w parach z wózkami po wąskim chodniku. O omijaniu samochodów przed przejściem dla pieszych. O jeździe po pijanemu.

Wszystko – zło i dobro, zaczyna się od drobnych rzeczy. Najpierw wymagasz od pieszych, by uciekali z chodnika przed Tobą. Potem wsiadając do samochodu, nie zatrzymasz się przed przejściem dla pieszych, albo nie wypuścisz samochodu z bocznej uliczki. Bo mi się należy. Bo to ja jestem najważniejszy. Bo to mi się spieszy. Bo to mnie mają się słuchać. Bo to mi jest tak wygodniej. Bo to ja tutaj rządzę. To nie tak powinno wyglądać.

Skomentuj Mirosław Seredyński Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

66 komentarzy

  • Uważam, że dzwonienie na pieszych gdy jedziemy rowerem po chodniku to przejaw buractwa. To tak jakbym poszedł w gości i kazał gospodarzom pomalować pokój na inny kolor bo mi się nie podoba.

    Co innego gdy jadę po drodze dla rowerów lub ciągu rowerowo-pieszym. Wtedy dzwonię, czasem też napominam słownie bardziej niereformowalnych pieszych, szczególnie tych którzy tak bardzo ulubili sobie przechodzenie na przejściu dla rowerów, które nie dość, że jest wąskie to jeszcze zawsze obstawione pieszymi, którzy „idą na skróty, bo im się spieszy”.

  • No nie do końca. Po pierwsze, czasem jedzie się po czymś co nazywa się ciągiem rowerowo-pieszym. Nie ma tu pierwszeństwa, ale jazda slalomem pomiędzy pieszymi to nie jest przyjemność dla nikogo. I uprzedzanie dzwonkiem jest wskazane, żeby pieszy nie skręcił nagle pod koła. Z drugiej strony to kwestia przyzwyczajenia i dobrego słuchu. Mieszkam w mieście o dość intensywnym ruchu rowerowym jak na polskie standardy i ludzie po prostu słyszą, że jadę. Odsuwają się sami na bok, bym nie musiała jechać po trawniku by ich wyprzedzić. Oczywiście w tym momencie oboje psioczymy na gminę, która postawiła zakazy jazdy po jezdni i przymusem wrzuciła rowery na wąski chodnik.
    Dzwonek jest dla bezpieczeństwa pieszego, to nie fanaberia rowerzystów.

    • ja Ci odpowiem
      Przepisy mówią wyraźnie. Podczas jazdy po chodniku rowerzysta musi utrzymywać prędkość zbliżoną do prędkości idącego pieszego. Zbyt szybka jazda jest zatem wykroczeniem. W takim przypadku rowerzysta dostanie mandat opiewający na kwotę 300 zł. I karę taką wypisać może nie tylko policja, ale również np. strażnik miejski czy gminny. Co ważne, nie tylko te wykroczenia zostały obwarowane 300-złotową grzywną. Taką samą karę dostanie:

      kierujący rowerem, korzystający z chodnika drogi dla pieszych lub drogi dla rowerów i pieszych, który nie dochowa obowiązku ustąpienia pierwszeństwa pieszemu,
      kierujący rowerem, korzystający z chodnika drogi dla pieszych lub drogi dla rowerów i pieszych, który nie dochowa obowiązku nieutrudnienia ruchu pieszemu.

  • W Polsce przyjęło się, że dzwonienie na kogoś, to forma ATAKU. Ogólnie Polacy są bardzo zakompleksieni i wszystko uważają za formę ataku.
    Przecież dzwonienie dzwonkiem oznacza tyle, co „uwaga, jestem tutaj” i ma za zadanie poprawienie bezpieczeństwa zarówno rowerzysty jak i pieszego.

    Wyprzedzając innego rowerzystę także używam dzwonka, żeby zasygnalizować, że jestem za nim. W innym przypadku zamyślony rowerzysta może mnie nie zauważyć i zajechać mi drogę, albo po prostu się przestraszyć i zrobić sobie krzywdę.

    • Jestem pieszą korzystającą z chodnika i mam alergię na dzwonek rowerowy tuż za plecami. To tak samo, jakby na drodze za jadącym autem Tir trąbił, ostrzegając ze jedzie. I co kierowca myśli w takiej sytuacji, a co pieszy?Kierowca ustępuje miejsca uciekając do rowu?A pieszy ma zeskoczyć z chodnika, czy unieść się w powietrze? Kiedyś każdy z nas będzie stąpał po ziemi i być może spotka za plecami sobie podobnego. Brak kultury, wyobraźni i wzajemnego szacunku.

  • 1. Jako osoba piesza na chodnikach mogę powiedzieć,że nie przeszkadza mi, kiedy ktoś na mnie dzwoni. Wolę to,niż kiedy rowerzysta nagle wyjeżdża tuż obok mnie, a spokojnie mogłabym mu zrobić miejsce.
    2. Kiedy jeżdżę autem,to niestety nie mogę znieść rowerzystów. Tak bardzo im brakuje wyobraźni!
    3. Jako rowerzystka rzadko używam dzwonka,ale też nie jeżdżę po uczęszczanych chodnikach.
    :)

  • @lavinka – ciąg rowerowo-pieszy to jest zupełnie inna sprawa. Jak sama nazwa wskazuje rowery są tam tak samo mile widziane, jak i piesi.

    @Tomek – nie można z góry zakładać, że każdy chce Ci drogę zajechać. Bo to prowadzi do paranoi.

    @Ewelina – kulturalny rowerzysta nie przemknie obok Ciebie na milimetry, tylko zrobi to dużo wolniej i na odpowiedni dystans. Albo podjedzie i grzecznie przeprosi.

    • Prawo o Ruchu Drogowym

      Art 33

      Kierujący rowerem jest obowiązany korzystać z drogi dla rowerów lub pasa ruchu dla rowerów, jeśli są one wyznaczone dla kierunku, w którym się porusza lub zamierza skręcić. Kierujący rowerem, korzystając z drogi dla rowerów i pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustępować miejsca pieszym.
      To znaczy nie wymuszać pierwszeństwa i jeździć slalomem, bo to zmniejsza bezpieczeństwo. Czyli trochę bez sensu, żeby rower jeździł po chodniku razem z pieszym.

      Jazda rowerem po chodniku
      Generalna zasada brzmi: rowerem po chodniku jeździć nie wolno (artykuł 26 Prawa o Ruchu Drogowym).
      Od tej zasady istnieją jednak trzy wyjątki. Rowerzysta może jechać po chodniku gdy:
      jedzie z dzieckiem do lat dziesięciu lub
      podczas złej pogody (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła) lub
      są spełnione jednocześnie trzy warunki:
      chodnik ma co najmniej dwa metry szerokości,
      ruch na jezdni jest dozwolony z prędkością ponad 50 km/h (w terenie zabudowanym),
      brakuje oddzielonej drogi dla rowerów oraz pasa ruchu dla nich przeznaczonego

  • Nie wywołujmy niepotrzebnie kolejnej wojny między pieszymi a rowerzystami. Choć jak czasami patrzę jak niektórzy jeżdżą to się sama pałka teleskopowa w kieszeni rozkłada.

  • Ja sam jeżdżąc rowerem w czasie studiów przez 4 lata może ze 3-4 razy odczułem zasadność użycia dzwonka, i to tylko wtedy, jeśli ktoś wtargnął mi pod koło. Jakoś nie potrafiłbym zdzwonić pieszych tylko dlatego żeby mi się usunęli z drogi. Sam nie lubię jak samochody na mnie trąbią bo zbyt wolno jadę, a one nie mają jak wyprzedzić, pieszemu może się nie podobać że rowerzysta na niego dzwoni, zamiast zwolnić i spokojnie ominąć. Rzeczywiście na ciągach pieszo-rowerowych jest problem, ja sam chciałbym, żeby prawo dopuszczało możliwość wyboru jazdy po ścieżce lub szosie, wtedy ci, co czują się pewnie na drodze mogliby jeździć w bardziej komfortowych dla siebie warunkach, a reszta jadących wolniej wraz z pieszymi na CPR. Ale teraz, gdy politycy zamierzają wrzucić do każdego samochodu alkomat (swoją drogą rowerzysta na rowerze zalicza się do pojazdów z tego co kojarzę?) można jedynie o tym pomarzyć.

  • A ja zawsze dzwonię na pieszych, korona im z głowy nie spadnie jak mi troche miejsca na chodniku zrobią. Czemu sie tak czepiacie dzwonków? Lepiej gdyby rowerzyści wcale ich nie mieli?

    • Lepiej gdyby rowerzyści wcale nie jeździli po chodnikach (kiedy jest to niedozwolone) :D

      Ps. Tak, wiem, że to sprzed roku, ale dzisiaj przypadkiem trafiłem na ten wpis ;)

  • Można dzwonić i dzwonić. Można robić to w sposób hmm nazwę to agresywny chcąc przegonić pieszego z „naszej” drogi. Można z też „dzyndznąć” raz zwolnić i powiedzieć przepraszam. Wszystko zależy od sposobu wykonania i naszej kultury.

  • @Łukasz: Nie mam paranoi i nie zakładam, że każdy chce mi wjechać pod koła, ale rowerzyści są różni (starsi, zamyśleni, zakochani itd.).
    Tak jak powiedziała Ala- korona nikomu z głowy nie spadnie jeśli szybko wyprzedzając dam znać jadącemu kilka razy wolniej rowerzyście, że ma uważać, bo jestem.

    Z pieszymi nie mam problemu, bo nie jeżdżę po chodnikach, ale też nie uważam, żeby komuś małe zadzwonienie miałoby zaszkodzić.
    Chyba każdy z nas spotkał się z sytuacją, gdy szerokim chodniku spacerowała rodzina i skutecznie go blokowała ustawiając się dokładnie na całej szerokości. Co wg autora mam zrobić w takiej sytuacji?
    Mogę się zatrzymać i powiedzieć „przepraszam, chciałbym przejechać”, ale to właśnie oznacza dzwonek, a jest szybszy i wygodniejszy.

    Trzeba pamiętać też o istnieniu całej masy „chodników” które w świetle prawa o ruchu drogowym chodnikami wcale nie są i piesi nie powinni czuć się na nich jak święte krowy. Mam tu na myśli np. „chodniki” w parkach, które wcale nie są chodnikami, ponieważ nie stanowią „części jezdni przeznaczonej dla ruchu pieszych”.

    Pozdrawiam
    Tomek

  • Dzwonienie ogólnie nie, ale przestawianie pieszych na chodniku, na którym jesteśmy gośćmi jest złe.

  • Heh… ogólnie przypomina to walkę z wiatrakami.

    Jestem już może trochę starawy ale kojarzę przepisy ruchu z lat 70-80 i jakby nie było, jazda na rowerze przynależała do pasa jezdni a nie chodnika. Zawsze.
    Teraz tylko jakiś … no nie napiszę kto, wymyślił jazdę po ulicy bez znajomości KRD (Karta Rowerowa), ścieżki rowerowe na chodnikach i tym podobne cuda.

    Ogólnie staram się, jadąc rowerem nie dzwonić na pieszego (w ciągach rowerowo-pieszych), tak samo jak nie życzyłbym tego sobie. No co, parkując samochodem też mogę sobie potrąbić na pieszych żeby żwawiej wiali.

    Może rowerzysta niech spróbuje podzwonić na samochody na ulicy? Co, nie da się? Za twardy?

    Właśnie…

    Konkluzja jest taka, w naszym kraju brak kultury i poszanowania drugiej osoby. Prawo cwaniaka z Górniaka, bo już nawet nie siły. I dopóki się to nie zmieni, można sobie…

  • Sytuacja z zeszłego roku: w Gdyni jadąc chodnikiem jechałem powoli za pieszym czekając aż dojadę do ścieżki, która zaczynała się nagle jakies 20 metrów dalej. Pieszy mnie zauważył i powiedział: „trzeba dzwonić”. Niby dlaczego?

    Nigdy nie dzwonie na pieszych: na chodniku, bo to chamstwo, a na ścieżkach rowerowych, bo łatwo ich przestraszyć i niespodziewanie wtedy zmieniają kierunek ruchu, wole powiedzieć „uwaga” bądź „przepraszam”. Niemal zawsze pomaga (choćby dziś; dziewczyna przeprosiła i problemu nie ma), chyba że trafię na jakiegoś buraka, ale wtedy dzwonek też nic nie pomoże. Jego używam na innych rowerzystów (np. gdy chcę ich wyprzedzić, a mogą mnie nie widzieć, jadąc środkiem ścieżki).

    Natomiast nie trawię tych, którzy dzwonią na pieszych na chodnikach, zawsze. Idąc wtedy specjalnie ignoruję ich. Jeden uparł się w tłumie ludzi koło przystanku wjechać na siłę, później leżał na ziemi, najlepsze miejsce dla chama. Przyznaję, że nie było to mało eleganckie, ale skuteczne.

  • Chciałbym zauważyć, że dzwonienie na pieszego na chodniku odnosi zwykle zgoła inny efekt niż byśmy chcieli. Jedziemy, dzwonimy i co robi pieszy? Nagle zatrzymuje się, odwraca i szuka nas oczami błądzącymi za rozumem i… robi krok akurat w tą stronę, w którą my chcieliśmy jechać.
    Osobiście zawsze zwalniam, wypinam spd i klikam o pedał dając im znak, że coś się dzieje. Nie reagują tak jak na dzwonek, bo to dla nich coś nowego. Dziwny szczęk metalu na chodniku to nic normalnego zwłaszcza kiedy jadę za nimi już kawałek i tak sobie klikam. Ja się spodziewam, że się odwrócą, oni się odwracają bo nie wiedzą co to. Ja jestem zadowolony, bo widząc powolnie jadący za sobą rower usuwają się z drogi słysząc serdeczne „dzięki” a oni są szczęśliwi, bo nikt na siłę w nich nie wjechał.
    Oczywiście staram się i tak omijać ich z daleka, jadąc fragment po chodniku, fragment po ulicy by znów wjechać na chodnik ale są takie sytuacje, gdy piesi idą całą szerokością chodnika a na ulicę ni bata nie ma jak zjechać. Jak są warunki to nie ostrzegam tylko śmigam bokiem jak najdalej od nich i zdaje to egzamin.

  • Mam podobną taktykę co Xau. Tylko że ja używam przerzutek, zrzucam na najmniejsze żeby móc jechać ich tempem i przy okazji liczę na to że się obejrzą, też dziękuję i jadę dalej.
    Ale mam też „dziadowską metodę” jak ktoś łazi po ścieżce rowerowej, rozpędzam się i jadę jak najbliżej się da (ale też bez przesady, nikogo nie rozjechałem).

  • „Ale mam też „dziadowską metodę” jak ktoś łazi po ścieżce rowerowej, rozpędzam się i jadę jak najbliżej się da (ale też bez przesady, nikogo nie rozjechałem).”

    Też czasem to praktykuję, gdy pieszy idzie po (wyraźnie oddzielonej i oznakowanej) ścieżce rowerowej, ale tylko gdy to nie jest starsza osoba, wtedy zwykłe „uwaga” wystarcza. I tylko w ciepłe miesiące; teraz w śniegu to zbyt ryzykowne.

    Inna sprawa, że dużo ścieżek jest tak oznakowana, że sam parę razy złapałem się na tym jak na nią nieświadomie wszedłem, więc bez winy nie jestem.

    I taki wniosek z wczoraj. Dużo ścieżek jest obok chodników. Zimą służby odśnieżając je nie robią to idealnie i często nie wiadomo, gdzie zaczyna się ścieżka, a gdzie chodnik (często odśnieżony pas jest węższy niż suma szerokości chodnika i ścieżki). Bądźmy tolerancyjni dla siebie nawzajem, pieszy ma wtedy gorzej i wpuśćmy go na ścieżkę, jeśli obok jest ślisko; i tak jesteśmy szybsi i go wyprzedzimy.

  • Nie mam problemu gdy ktoś na mnie zadzwoni. Moim zdaniem, jest to normalna rzecz, w ten sposób rowerzysta ostrzega pieszego że jest z tyłu. Nie używam dzwonka, ale jak czasami mam jechać po chodniku to mam dość. Mimo że jest scieżka wyznaczona dla rowerów, to piesi i tak idą całą szerokością. Doprowadza mnie to do szału.

  • Łukaszu, mam bardzo podobne odczucia w temacie dzwonków jak Ty. Wg mnie rowerzysta na chodniku niezależnie od swojego wieku, to gość (co już wyżej zostało zaznaczone). Powinien uszanować, że na chodniku gównie znajdują się piesi i po pierwsze zredukować prędkość do minimum, po drugie nie dzwonić na wszystkich dookoła i zachować się kulturalnie (przeprosić kiedy chce kogoś wyprzedzić a technicznie nie ma na to miejsca i podziękować jak ktoś ustąpi miejsca – przynajmniej ja tak robię jak tylko zdarza mi się wjechać na chodnik).

    Nie lubię jak rowerzysta dzwoni na pieszych lub nie daj boże jeszcze się wykłóca, że ma święte prawo przebywania na chodniku…

  • Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że rowerzysta jest na chodniku gościem, nawet nimi nie możemy się nazwać. Gospodarz od gościa (na tym polega gościnność) nie wymaga przecież znajomości zasad obowiązujących w jego otoczeniu, od nas tak. Prawda?

    Powinniśmy być świadomi tego, że to nie jest nasze miejsce i co najwyżej nasza obecność na nim może być ledwie tolerowana.

  • Osobiście uważam że po to ktoś wymyślił dzwonek by z niego korzystać ale nie na chodniku.. ponieważ to tak jakbym ja jadąc autem trąbił na pieszych wchodzących na pasy.

    Metafora jest prosta, jeśli gdzieś Cię warunkowo wpuszczają nie rozpychaj się jak cham :)

  • Ja również z zasady nie dzwonię gdy jestem na chodniku, lepiej słownie przeprosić.
    Nie zgodzę się natomiast co do nielegalności jazdy chodnikiem. Przepisy dokładnie określają kiedy możesz jechać chodnikiem. Ja w zasadzie jeżdżę po nich tylko przy złych warunkach pogodowych ewentualnie na jakiś szerokich chodnikach.
    Ale nie mam litości gdy piesi włażą mi na drogę rowerową.
    Co do chodników (jak już było wspomniane) – wyjątkiem są ciągi pieszo-rowerowe. Powiem tak, ktoś (władze miejscowości np. nieszczęsnego Konstantynowa Łódzkiego) zmuszają mnie bym po tym jechał (wolałbym jezdnią, ale to wbrew przepisom). Więc czemu mam w takim miejscu nie dzwonić?

  • „[…] Co do chodników (jak już było wspomniane) – wyjątkiem są ciągi pieszo-rowerowe. […] Więc czemu mam w takim miejscu nie dzwonić?”

    Bo na ciągach pieszo-rowerowych to pieszy ma pierwszeństwo (PoRD art 33 ust. 1)?

  • A ja zawsze dzwonię na pieszych, nie nachalnie, delikatnie i uczę tego również moje dzieci tak jak mnie nauczono za młodu, poza tym jako pieszy wolę jak ktoś zadzwoni za mną niż by miał jechać za mną wkurzać się a potem nagle wyskoczyć mi za pleców. Nigdy też nie uważałam że dzwonienie to buractwo czy to jako pieszy czy jako rowerzysta.

  • Dzwonka nie mam to i nie dzwonie ale jadąc chodnikiem co mi się nie często zdarza są takie sytuacje iż trzeba użyć dzwonka ( przeprosić lub krzyknąć jeśli ktoś dzwonka nie ma )dla bezpieczeństwa pieszego i swojego . Większość niebezpiecznych sytuacji na chodnikach z udziałem rowerzystów powodowana jest przez nasza nadmierną prędkość a skoro się nam śpieszy to jedźmy droga asfaltową .
    Tak jak wielu z komentujących nie uważam że dzwonienie na pieszych to buractwo .
    Buractwem jest raczej to gdy rowerzysta wpadnie na pieszego na chodniku lub pieszy idzie po ścieżce rowerowej

  • Gdy zadzwonisz z wyprzedzeniem dając czas na reakcje, pieszy nie usłyszy.
    Gdy zadzwonisz z bliska tak aby usłyszał, może się obróci tak, że wejdzie ci pod koło.
    Jeśli jedziesz wolno, nie potrzebujesz dzwonić, bo po co skoro zawsze możesz zahamować?

    Dzwonienie jest bez sensu, lepiej krzyknąć: uwaga, w razie faktycznego niebezpieczeństwa

  • Kiedy jadę rowerem i widzę np rodziców z dziećmi, biegającymi dookoła, to często zadzwonie delikatnie. Ale jest to dzwonienie typu „spier…lać!”, tylko raczej zwracam uwagę rodziców że z tyłu nadjeżdża rower, czy kilka rowerów, tak aby miały na oku dzieci, tak aby nie wpadły pod koła.
    Tyle.
    Sam często będąc z drugiej strony, choć nie ze swoimi dziećmi, doceniam takie zachowanie i nie uważam go za niekulturalne, wręcz przeciwnie.
    Przede wszystkim bezpieczeństwo, a pseudo argumenty o domniemanej kulturze później.

  • @Mr Big T

    „Kiedy jadę rowerem i widzę np rodziców z dziećmi, biegającymi dookoła, to często zadzwonie delikatnie. Ale jest to dzwonienie typu „spier…lać!”, tylko raczej zwracam uwagę rodziców że z tyłu nadjeżdża rower, czy kilka rowerów, tak aby miały na oku dzieci, tak aby nie wpadły pod koła.
    Tyle.”

    ale mówisz to w kontekście jazdy po chodniku czy obecności dzieci na DDR? Jeśli o tym drugim to:

    „Przede wszystkim bezpieczeństwo, a pseudo argumenty o domniemanej kulturze później.”

    Zgadza się, ale dzwonek chyba jest najmniej skutecznym ostrzeżeniem. Działa tylko na rowerzystów. Zauważyłem, że najbardziej skuteczny jest przeraźliwy pisk mokrych hamulców, wszyscy się obejrzą. ;-)

    BTW jeśli mam czas zadzwonić, to znaczy że jeszcze mam czas zwolnić/zmienić kierunek/itp. Czy krzyknąć „uwaga”. W krytycznej sytuacji nawet nie mam czasu myśleć o dzwonieniu. Najczęściej wtedy wyrywa mi się staropolskie i pełne treści „k…”.

    Też działa.

  • Bardzo rzadko decyduję się na jazdę po chodniku. I czasami zdarza mi się użyć mojego klaksonu. W większości przypadków nie po to, by ktoś mi się usunął z drogi, ale po to, by wiedzieli że jadę. Pieszy tak jak i każdy inny człowiek, potrafi być nieźle zakręcony. A jak ktoś mnie widzi i sam się usuwa na bok bym mogła przejechać, zawsze z uśmiechem mu dziekuję.

  • No i właśnie, to jest rozsądne podejście :) Dryndnąć można, jak najbardziej, ale tylko w ostateczności.

  • Zawsze gdy piesi „tarasują” cały chodnik to na nich dzwonię. Specjalnie kupiłem dzwonek o delikatnym, nieagresywnym dźwięku i staram się „dzwonić cicho”.

    Z moich doświadczeń:
    – wołanie na pieszych z tyłu często ginie w tłumie
    – wołanie na pieszych z tyłu powoduje ich zdziwienie i większe niezrozumienie niż użycie dzwonka
    – wołanie nie jest odbierane jako standardowy sygnał o prośbę zrobienia przejazdu, dzwonek tak
    – a propos dziwnego chodzenia pieszych… Wiele razy widziałem jak pieszy nagle przechodzi z prawej strony chodnika na lewą bo tak po prostu mu się zachciało (w końcu chodnik nie jest po to żeby iść po nim po prawej stronie tylko jak samochody na ulicy). Dużo razy też zdarzyło mi się skonfrontować z nagłym i niespodziewanym zatrzymaniem się pieszego który coś sobie nagle przypomniał i zrobił szybki stop żeby wyciągnąć telefon i zadzwonić.

    Dlatego zawsze delikatnie dzwonię mniej więcej z odległości 3-5m a przejeżdżając obok robiących miejsce zawsze mówię im „Dziękuję” (na co często słyszę zadowolone „Proszę :)”)

    P.S. gdybym nie jeździł po chodnikach tylko po ulicy to już dawno bym został potrącony. Wolę pieszych na ścieżkach rowerowych i siebie na chodnikach niż śmierć na ulicy gdzie samochody z/do pracy pędzą jak w amoku.

  • Abstrahując od kwestii kultury na drodze, to przypominam art. 29 PoRD. Proponuję wszystkim używającym dzwonka/sygnału dźwiękowego o zajrzenie do niego. Szczególnie w mieście.

    Ponadto stosując się do art. 33 punkt 6 sami stwierdzicie, że dzwonek rzadko kiedy jest potrzebny, a wręcz zbędny.

    Naprawdę radzę je przeczytać! Po lekturze możemy sobie podyskutować.

    W razie jakby coś się stało pieszemu nikt nie będzie wnikał jak dzwoniłeś, czy dzwoniłeś, jak ostrożnie jechałeś. „święta krowa” w postaci pieszego jest na chodniku w zasadzie ponad prawem. Ciesz się, że nie jesteś w Holandii, potrącenie dziecka na ulicy z automatu oznacza współwinę kierowcy(!).

    Z moich — z kolei doświadczeń:
    – gdy jest tłum: zsiadam,
    – gdy nie chcą (nie wnikam dlaczego) zrobić miejsca rowerzyście: zsiadam.
    – gdy jadę za pieszym, to wrzucam np. niższy bieg; dźwięk jest na tyle charakterystyczny, że piesi się obracają i robią miejsce, to dziękuję, jak nie, to wiadomo: zsiadam.

    Daje mi to bezproblemowe i bezstresowe poruszanie się po mieście. Nie tracę też znacząco na szybkości.

    ” a propos dziwnego chodzenia pieszych… Wiele razy widziałem jak pieszy nagle przechodzi z prawej strony chodnika na lewą bo tak po prostu mu się zachciało (w końcu chodnik nie jest po to żeby iść po nim po prawej stronie tylko jak samochody na ulicy). Dużo razy też zdarzyło mi się skonfrontować z nagłym i niespodziewanym zatrzymaniem się pieszego który coś sobie nagle przypomniał i zrobił szybki stop żeby wyciągnąć telefon i zadzwonić.”

    I ma do tego pełne prawo. Chodnik to bezwzględny, bezpieczny azyl dla pieszego, gdzie może robić co chce; łącznie z nawaleniem się i poruszaniem zygzakiem. Dopóki nie przeszkadza to innym pieszym to jest całkowicie zgodny z prawem. Nie ma czegoś takiego jak poruszanie się pod prąd na chodniku. Słyszałeś o jednokierunkowych chodnikach? :-)

    „P.S. gdybym nie jeździł po chodnikach tylko po ulicy to już dawno bym został potrącony.”

    Przyznaj się: kiedy ostatni raz jechałeś ulicą? :-)

    BTW dziś widziałem buraka rozganiającego (bo jak inaczej nazwać wjechanie w tłum ludzi) w Gdańsku pieszych koło przystanku na chodniku. To było żenujące i mi było głupio.

  • Jak piesi zastawiają totalnie przejazd na chodniku, to dzwonię i im dziękuję za ustąpienie. Tyle w temacie :)

  • Zdarza się, że lokalne warunki nie pozwalają na bezpieczna jazdę jezdnią. Wtedy jadę chodnikiem z należyta ostrożnością. Uważam, że dzwonienie na chodniku to informacja, że tam jesteśmy. Ma ono służyć tylko i wyłącznie bezpieczeństwu pieszych i rowerzysty. Ponieważ jesteśmy zakompleksionym narodem, wielokroć (również na tym forum) mamy takie zachowanie jako przejaw złego zachowania, buractwa itp. Natomiast człowiek światowy przyjmuje to tylko i wyłącznie jako informację: Zbliżam się, nie chcę wyrządzić krzywdy więc zachowaj ostrożność.

  • „Jeżeli jedziesz rowerem i chcesz wyminąć pieszego, podjedź i najmilszym głosem na jaki Cię stać, poproś o to by Cię przepuścił.” A dlaczego tym „najmilszym głosem” nie może być wg Ciebie delikatne dryndnięcie dzwonkiem? Nie demonizuj tak tego dzwonka, w końcu to typowy dźwięk roweru i zasygnalizowanie nim, że się zbliżasz nie musi być od razu przejawem chamstwa. Za to jest wyraźnym sygnałem, że ktoś jedzie na rowerze. Oczywiście, jak napisałem, wg mnie na chodniku, gdzie jadąc rowerem jesteśmy gośćmi, powinno to być delikatne i pojedyncze dryndnięcie. Jeżeli ktoś usilnie i natarczywie dzwoni na pieszych na chodniku to wtedy jest buractwo.

    • To jest tak, jakbyś wjechał samochodem na chodnik i tylko delikatnie trąbił na pieszych, bo to typowy dźwięk samochodu.

  • Odgrzebię stary temat, bo akurat aura mi o nim przypomniała.

    Ciekawe czy wszyscy, którzy nie widzą nic złego w dzwonieniu na pieszych, czy to na DDR, czy — o zgrozo — na chodniku robią to nadal, gdy mają do wyboru jechać śliską i ruchliwą ulicą, nieodśnieżonym DDR i odśnieżonym chodnikiem obok. O ile jeszcze jeżdżą w zimę, bo jakoś takich chojraków nie widzę ostatnio.

    Ja nie dzwonię na pieszych nawet będących na DDR, wiadomo jak są oznakowane i łatwo się często pomylić idąc pieszo. W Gdańsku na Grunwaldzkiej, pomiędzy Abrahama i Chopina chodnik był (i chyba nadal jest) wielkim lodowiskiem i piesi idą ścieżką. Gdzie indziej zmuszony jestem korzystać z chodnika i piesi absolutnie nie robią mi z tym problemu, za co im jestem wdzięczny. Ale nie podejrzewam o takie problemy cwaniaczków przeganiających pieszych.

  • Ja bardzo często jeżdżę po chodniu z powodu fatalnej infrastruktury w moim mieście (nie chcę przypłacić taką jazdą życiem), ale staram się nie dzwonić, tylko zwolnić i przeprosić. Choć zdarza się też zadzwonić – bywają sytuacje, że jest to lepszym wyjściem dla obu stron. Na szczęście coraz więcej pojawia się ścieżek rowerowych i nieco zmienił się kierunek ruchu na niektórych odcinkach. Są drogi, gdzie wybieram za każdym razem asfalt, mimo że obok mam pusty chodnik na 3 metry, bo nie tylko jest wygodniej z powodu brak dziur, ale też nie muszę strachać się o własne życie z powodu mijających mnie samochodów o mniej niż pół metra lub spychających mnie na krawężnik.

    Z punktu widzenia pieszego nie przeszkadzają mi rowery na chodniku, a widok rowerzysty jest normalką w centrum tam, gdzie mieszkam. Nie spotkałam się, by ktoś pędził na łeb na szyję, mogąc zrobić komuś krzywdę, a chodniki są zwykle na tyle szerokie, że zmieściłyby się tam dwa samochody obok siebie, już nie mówiąć o pieszym i rowerzyście. (I taka smutna konkluzja: a wystarczyłoby przeznaczyć kawałek chodnika na oznaczenie ścieżki rowerowej i wszyscy byliby zadowoleni :/). W ogóle byłabym za przepisem, by pozwolono rowerzyście jechać chodnikiem nie tylko przy niebezpiecznych warunkach pogodowych czy powyżej określonej prędkości, ale też gdy jest bardzo duży ruch drogowy. Jak widzę, co się dzieje w centrum, to aż włos się jeży na głowie. Chociażby na mojej ulicy rok rocznie jest kilka kraks samochodowhch z powodu dużego ruchu skonfrontowanej z nieostrożną jazdą.

    Irytuje mnie natomiast niepomiernie parkowanie na ścieżkach rowerowych i chodniku oraz chodzenie pieszych po ścieżkach, gdy obok mają do dyspozycji dwa razy szerszy chodnik. Jak już każdy ma miejsce dla siebie, to po co pchać się na cudze? Wtedy używam dzwonka, ile dusza zapragnie :D

  • Ja jak już jadę po chodniku to nie dzwonię na pieszych, tylko „włączam tryb pełzający” (jeśli mam do dyspozycji przerzutki to wrzucam najmniejszą zębatkę z przodu i największą z tyłu) i czekam na jakiś dogodny moment do wyprzedzenia, bodź zjechania na asfalt…

  • Lepiej zadzwonić niż mijać pieszego w odległości dziesięć centymetrów z dużą prędkością w dodatku na chodniku.

    • Wbrew pozorom dzwonienie na pieszego — pomijam kwestie kultury — na chodniku nie ma sensu. Przestraszony bądź nie potrafi nagle się zatrzymać, przyśpieszyć, czy zmienić kierunek poruszania się. Nie przewidzisz tego i spowodujesz wypadek, za który Ty będziesz odpowiadał. Ja nawet na DDR nie dzwonię na pieszego — z tego samego powodu.

      • Sorry, ale dziwaczny poglad – ja jako piesza miała wielokrotnie problem z rowerzystami którzy całkiem po chamsku potrącili mnie , moje psy i córke z dzieckiem na ręku…. A jak sie zadzwoni z odpowiedniej odległości to nie ma powodu do przestrachu i nie ma wypadku. Zresztą lepiej sie przestraszyć niz zarobić kontuzje na skutek potracenia rowerem. Albo zostać zbluzganym od ostatnich jak to szanowni rowerzyści często czynią. Proszę sie nie usprawiedliwiać w temacie „dzwonic – nie dzwonic” i to niezbyt inteligentnie – proszę dzwonić i uprzedzać ze pan jedzie.

    • Mijać pieszego? No to trzeba mieć szczescie…bo ja zazwyczaj byłam całkiem po prostu potrącana i jeszcze usłyszałam różne „miłe” epitety na swój temat jak zapytałam czemu szanowny rowerzysta nie raczył zadzwonić kilka metrów wcześniej.

  • Jeśli piesi są na ścieżce rowerowej lub idą ścieżką pieszo-rowerową całą szerokością to używam dzwonka, aby zwrócić uwagę i zaznaczyć swoją obecność na mojej drodze. W przypadku chodnika, zrzucam przerzutkę, więc sam ten dźwięk pozwala dość często na to, że piesi sami ustępują.

  • Jeśli już muszę jechać chodnikiem, a zdarza mi się to codziennie z powodu dojazdów do ścieżek rowerowych i braku DDR na pełnym odcinku do pracy (kwestia oszczędności czasu i zachowania płynności jazdy). Z reguły nie dzwonię na pieszych na chodniku – uważam, że jestem gościem i w pełni zgadzam się z autorem artykułu. Są jednak wyjątki – osoby wyprowadzające psy, rodzice z dziećmi, czy osoby przecinające drogę mojego roweru. Dzwonek służy mi wtedy do poinformowania, że zbliża się rower i zapobieganiu potencjalnemu wypadkowi – wolę użyć dzwonka niż się z kimś zderzyć.

    Inna sprawa to DDR, gdzie obok jest chodnik. Wtedy zawsze używam dzwonka, czasem zdarza mi się zwrócić uwagę. To jest miejsce dla rowerów, piesi mają swój chodnik obok. Sam idąc pieszo bardzo zwracam uwagę, żeby nie blokować ścieżki rowerowej i nie jest to takie trudne by poruszać się w odpowiednim do tego miejscu.

    Kolejną sprawą jest reakcja na usłyszenie dzwonka. Moim zdaniem piesi powodują duże zagrożenie nieprzewidzianymi reakcjami na dzwonek. W moim mieści porusza się dużo rowerów i siatka dróg rowerowych jest już naprawdę niezła. Mimo wszechobecnych rowerów ludzie nadal słysząc dzwonek reagują w przerażeniu, strachu, jakby nie wiadomo co miało się stać. A przecież w większości przypadków jest to informacja, zwłaszcza, że nie dzwonię tuż za ich plecami tylko odpowiednio wcześniej, żeby dać im czas na reakcję. Dziwi mnie bardzo konieczność obrócenia się i spojrzenia co się dzieje. Słyszę dzwonek, jestem na ścieżce to z niej schodzę. Prosta zasada. Co gorsza większość osób nie zna podstaw – wyprzedanie i omijanie powinno odbywać się z lewej strony kierunku ruchu, a część osób potrafi po usłyszeniu dzwonka schodzić (z niewiadomych przyczyn) na lewą stronę.

  • Rowerzysta powinien zadzwonić na pieszego.
    1 Z pewnej odległości nie przy pieszym bo może się wystraszyć
    2 Dzwonek powinien delikatnie zadzwonić nie jak syrena
    3 Wyprzedzamy z delikatną prędkością ( nie 40 km/godz )
    4 W trakcie minięcia można podziękować
    Idąc pieszo to ile razy za mną jedzie pomału rowerzysta i nie może mnie wyprzedzić. Wtedy mówię dlaczego nie zadzwonił to bym go usłyszał i przepuścił. On mi odpowiada że nie ma dzwonka, a ja mówię niech sprzeda rower i kupi dzwonek Ha Ha Ha
    Trochę małym humorem zajechałem.
    Jednym słowem od jednych i drugich wymagać powinno trochę KULTURY.
    Można przekazać sobie delikatny uśmiech. – będzie miło

    • To ja nadal podtrzymuję to co napisałem – kulturalniej jest podjechać i powiedzieć – przepraszam. To my jesteśmy gośćmi na chodniku, jeżeli już musimy nim jechać.

      • A jak jest dla rowerów i dopuszczone dla pieszych to co z dzwonkiem???? Mnie ten temat obchodzi. Wiem że jak jadę po chodniku pierwszeństwo ma pieszy…Jestem na chodniku jednym słowem intruzem…

        • Takie drogi rowerowe rzadko się zdarzają, częściej ciągi pieszo-rowerowe, ale wtedy to pieszy ma pierwszeństwo.

          Natomiast na drodze rowerowej po której może poruszać się pieszy (zazwyczaj jest tak w miejscach, gdzie nie dało się wyznaczyć chodnika, choć tak jak napisałem, to zdarza się raczej rzadko) – zawsze można z daleka ostrzegawczo dryndnąć.

  • Jak dobrze, że ten temat został w „poradach…” poruszony.

    Podzielam podejście do sprawy autora.

    Trudno mi nazwać uczucia, kiedy ktoś na rowerze, przejeżdża z dużą prędkością kilka centymetrów ( dosłownie! ) od jednego z moich dzieci. Lęk, złość, chęć dorwania gościa i wperd…nia oraz ulga, że na szczęście nic się nie stało. To jakaś wyższa forma braku myślenia, zadufania, głupoty?…

    Dbajmy, proszę, jeden o drugiego.

  • Używając dzwonka , tylko informuję że jadę aby ktoś się nie przestraszył lub przypilnował psa. Gdy już mnie ktoś przepuści zawsze podziękuję. Słowa ” Przepraszam i dziękuję nie bolą a przez takie drobne słowa jesteśmy inaczej postrzegani ” .

  • Zgodzę się ze ścieżką rowerową, to droga rowerowa i pieszy nie powinien tam się znajdować. Ale na chodniku czy ciągu pieszo – rowerowym to wygoda rowerzystów. I tu nie chodzi o bezpieczeństwo pieszych, bo 95% rowerzystów to bezmózgie jeti, które myślą, że jak już jadą to im wolno wszystko. Proponuję zapoznać się z przepisami, a dopiero potem być użytkownikiem dróg. Rowerzyści są bezkarni i łamią przepisy co rusz. Nie wiem czy nie znają przepisów czy mają je gdzieś. Nie podoba się, w mieście przy ograniczeniu do 50km/h można jeździć rowerem po ulicy, a chodnikiem to przeczytać przepisy. Zakałą są te bezmózgi

  • Widze, ze nic sie nie zmienilo od 2014. Czy istnieja jakies inicjatywy dazace do eliminacji rowerow z chodnikow? Chciałabym wesprzec.

  • Wąski chodnik obok ulicy która przypomina poligon czołgowy. Jeżeli ktoś chce ryzykować uszkodzenie obręczy to zapraszam na ulicę ale ja jadę chodnikiem. Dzwonka używam kiedy widzę że pieszy jest zbyt zajęty psem czy telefonem albo dzieckiem.

  • Rowerzysta absolutnie powinien uzywac dzwonka korzystając z chodnika!! wielokrotnie musiałam uciekać spod kół roweru i jeszcze byłam nieraz zbluzgana niewybrednym słownictwem. Wielokrotnie tez byłam swiadkiem przewrócenia pieszego przez rowerzystę, w kilku znajomych przypadkach skończyło sie to na szpitalu. A rowerzysta nawet sie nie obejrzał. Często spaceruje z psami i wydaje mi sie uzasadnione ze rowerzysta dzwoni na 3-4 metry przed minięciem pieszego aby go ostrzec. Dzwonienie NIE JEST żadnym buractwem jak napisane poniżej ale koniecznością. Buractwem jest NIE dzwonienie, potrącanie i jeszcze robienie awantury.

    • Hej, przecież nikt tu nie kwestionuje faktu, że potrącanie pieszych(!) czy szaleńcza jazda między nimi to chamstwo i buractwo.

      Ale jednocześnie nadal zgadzam się z tym, co sam napisałem w tym tekście prawie dziesięć lat temu. Chodnik to nie droga dla rowerów. Ba! To nie jest tak naprawdę droga dla żadnego pojazdu, a rowery mogą się tam pojawić jedynie w wyjątkowych okolicznościach. Dlatego trzeba jeździć tak, aby nie uprzykrzać życia pieszym.

      Nie sprowadzałbym tej dyskusji do „przecież lepiej, żeby dzwonił dzwonkiem, niż miałby mnie potrącić”. Może i lepiej, ale to „lepiej” brzmi jak z dowcipu:

      Stalin wita z trybuny pochód pierwszomajowy. Nagle podbiega do niego mała dziewczynka i prosi.

      – Wujku, wujku, daj proszę cukierka.

      – Wynocha mi stąd, ale szybko! – burknął spod wąsa Stalin.

      Komentarz narratora: „Porozmawiał z dzieckiem, udzielił rady. A przecież mógł zabić…”