Koła o średnicy 27,5 cala szturmem weszły na rowerowy rynek i w przeciągu kilku lat, prawie całkowicie wypchnęły ze sprzedaży rowery z kołami 26 cali. O zwycięstwie Nino Schurtera w Pucharze Świata, na prototypowym rowerze górskim z kołami 27,5 cala, pisałem raptem w 2012. Wcześniej w rowerach zadomowiły się koła 29 cali, które na marginesie korzystają z obręczy o średnicy 622 mm, czyli dokładnie takich samych jak koła 28″, po prostu różnią się szerokością i wysokością opony. Ale one do dziś są równolegle oferowane z mniejszym rozmiarem koła (choć w przypadku wielu modeli rowerów, producenci stawiają teraz tylko na koła 29 cali).
Może się w głowie zakręcić od takich liczb? To i tak nic, w porównaniu z tym, co przez wszystkie lata nazbierało się w średnicach obręczy. Samo oznaczenie 26 cali nie wystarczy, bo opona i obręcz tak oznaczona, może mieć aż 5 średnic (!), które nie są ze sobą kompatybilne. Większość z nich już wyszła z użycia, ale nadal możemy kupić opony pasujące na obręcz 559 mm (najczęściej spotykane w Polsce 26 cali), 584 mm (czyli tyle ile mają koła 27,5 cala) oraz 590 mm (czyli trochę więcej niż obecne 27,5 cala(!), używane np. w rowerach holenderskich producentów). Więcej na ten temat pisałem we wpisie – Jaka opona do obręczy.
Okej, drobny, techniczny wstęp mamy za sobą. O tym co dają większe koła w rowerze, napisał co nieco Michał z bloga 1Enduro. Ja tymczasem skupię się na innej sprawie – czy warto obecnie kupić rower z kołami 26 cali? W internecie można spotkać jeszcze trochę ofert nowych rowerów, które jeszcze kilka lat temu były topowymi modelami, ale pojawiły się w momencie, gdy do sklepów wchodziły już rowery z kołami 27,5 cala. Nie sprzedały się i do dziś czekają na (szczęśliwego?) nabywcę. Przeanalizuję kilka scenariuszy, myśląc o rowerach do różnych zastosowań – a także patrząc na nowe i używane modele.
Dostępność części do kół 26 cali
Problemem może być (ale nie musi) dostępność części. Chodzi o amortyzatory, sztywne widelce, koła (lub w przypadku składanych kół – obręcze) oraz opony. Nie będzie tak, że one wszystkie nagle znikną ze sklepów – ale trzeba założyć, że tak jak np. nie kupimy już topowych wolnobiegów czy kaset 7. czy 8. rzędowych, tak będzie i w tym wypadku. Powoli zaczną znikać najlepsze części, a w sklepach zostaną tylko modele z podstawowej półki. Kiedy? Na pewno jeszcze nie teraz, ale nie jest to odległa przyszłość.
Opony 26 cali
Np. Schwalbe pokazało nowe modele na 2019 i mamy tam dostępne ogumienie MTB o średnicy 26 cali w topowych modelach, takich jak chociażby Racing Ralph czy Hans Dampf. W tańszych oponach również, także jest w czym wybierać. I myślę, że taki stan rzeczy będziemy mieli jeszcze przez dość długi czas, przynajmniej dopóki będzie zapotrzebowanie na takie opony (czyli w bardziej ambitnym zastosowaniu – szybciej wyjdą ze sprzedaży, a w amatorskim – będą dostępne jeszcze przez długie, długie lata).
Koła systemowe 26 cali
Z dostępnością systemowych kół jest coraz słabiej. Na stronach wielu producentów jest ich albo bardzo mało, albo nie ma wcale. W sklepach jeszcze co nieco można dostać. Ale to nie znaczy, że takie koła znikną całkowicie – zawsze znajdą się producenci, którzy będą robili dobre koła pod taki rozmiar opon. Choć gwarancji nie ma.
Obręcze 26 cali
Mamy też możliwość złożenia koła według własnego upodobania. Piasty i szprychy (po dobraniu długości) nie mają znaczenia – one są uniwersalne. Natomiast obręczy 26 cali w sklepach mamy obecnie bogaty wybór. Oczywiście, za kilka lat może być problem z kupieniem topowych modeli, ale zawsze coś się poskłada. Do amatorskiego użytku, obręcze 26 cali będą dostępne jeszcze bardzo długo.
Amortyzatory pod koła 26 cali
Porządne amortyzatory dedykowane kołom 26 cali nadal są dostępne, pytanie jak długo będą. Z tańszymi, amatorskimi modelami, tak jak w poprzednich podpunktach – problemu z dostępnością nie będzie jeszcze bardzo długo. Można mieć w zapasie opcję założenia amortyzatora pod koło 27,5 cala i włożyć do niego koło 26 cali, ale geometria roweru może zmienić się w taki sposób, że jazda nim nie będzie tak dobra, jak na oryginalnie dobranym widelcu.
Sztywne widelce pod koła 26 cali
Znów się powtórzę – z tanich modeli będzie można jeszcze przez wiele lat coś wybrać. Droższe zapewne powoli będą znikać.
Zakupy w Chinach
Jak widzicie, o dostępność części obecnie nie ma się co martwić, aczkolwiek za kilka lat topowe części może być ciężko zdobyć. Zawsze jednak pozostanie alternatywa w postaci chińskich przyjaciół, którzy myślę, że porządne obręcze czy sztywne widelce, będą produkować dłużej, niż uznane marki.
To kupować te 26 cali czy nie?
Nowy rower
Jeżeli chodzi o rowery górskie do dwóch tysięcy złotych oraz (tu już bez limitu ceny) rowery dirtowe, fatbike’i, rowery elektryczne oraz miejskie – jeżeli masz świetną okazję do zakupu roweru z takimi kołami, albo jesteś osobą o niskim wzroście i po prostu pewniej się czujesz na mniejszych kołach – śmiało kup rower z kołami 26 cali. Z częściami nie będzie problemu jeszcze przez wiele lat.
Powyżej tej kwoty nie ma już zbyt dużo rowerów górskich na kołach 26″ – na samym Allegro naliczyłem ok. 50 ofert. Ale mogą one kusić, pokażę Wam to na dwóch ciekawych przykładach.
Full na kołach 26 cali za 2600 zł
Kelly’s Beast – na Allegro można znaleźć jedną sztukę tego roweru, jest on najprawdopodobniej z rocznika 2012 i kosztuje 2600 złotych (katalogowo kosztował 3800 złotych, dziś wyszłoby sporo więcej). Cóż, to bardzo atrakcyjna cena za rower od znanego producenta z pełnym zawieszeniem. Może to być ciekawa propozycja dla osób, które szukają nowego (tylko takiego sprzed 6 lat ;) roweru z tylną amortyzacją, a jednocześnie nie przeszkadzają im standardy sprzed lat. Mamy tu linki poprowadzone na zewnątrz, prostą rurę sterową amortyzatora, brak sztywnych osi, raczej skromny skok zawieszenia (100 mm z przodu i 80 mm z tyłu) oraz hamulce V-Brake, a nie tarczowe. Rekompensuje to całkiem zacne wyposażenie – powietrzny widelec RST First Air oraz powietrzny damper, napęd 3×9 z przerzutkami Shimano SLX oraz korbą Truvativ mocowaną na wielowypust Spline, do tego kierownica, mostek i sztyca przygotowane przez Ritchey’a.
Czy warto kupić taki rower?
To będzie ciekawa propozycja dla osób, które nie planują robić w takim rowerze dużych modyfikacji. Oczywiście z czasem wymiana napędu nie będzie stanowiła żadnego problemu, ale jeżeli za X lat trzeba będzie wymienić amortyzator, może się okazać, że nie ma już powietrznych modeli pod koła 26″, z mocowaniem do hamulców V-Brake (już teraz nie ma ich wiele, V-ki umierają). W takim układzie trzeba będzie albo założyć tańszy, sprężynowy widelec, albo zmienić hamulec z przodu na tarczowy. Widzę ten rower u kogoś, kto w pełnym zawieszeniu upatruje zwiększenia komfortu jazdy, a nie nastawia się na mega sportowe doznania i katowanie tego roweru do upadłego (w takim przypadku szukałbym czegoś na kołach 27,5 lub 29, gdzie nie będzie problemu z dostępem do części zamiennych).
Rower MTB XC na kołach 26 cali za 8000 zł
To nie było tak, że koła 26 cali zniknęły z rowerów jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przez jakiś czas były oferowane równolegle z rowerami na kołach 27,5 cala. Np. u Krossa w 2012 prawie wszystkie rowery górskie stały na kołach 26 cali (poza dwoma niedrogimi modelami z kołami 29″), w tym Kross A+, którym miałem przyjemność pojeździć. W 2013 pojawia się seria wyścigowych modeli z kołami 29 cali, natomiast 2014 to ciekawy (i jedyny) rok, w którym Kross oferował aż trzy topowe modele z różnymi kołami: A+ (26″), R+ (27,5″) i B+ (29″). I właśnie z tego roku pochodzi pokazany powyżej Kross A+ do MTB-XC, który kosztował wtedy 20.000 złotych, a dziś jest do kupienia za 8000 złotych.
Mamy tu karbonową ramę w topowej wersji SL, świetny amortyzator Rock Shox SID XX World Cup (co ciekawe, kiedyś kosztował 4500 zł, dziś da się go kupić na wyprzedaży za 1500 zł – to gratka dla posiadaczy rowerów z kołami 26 cali i taperowaną główką ramy), karbonowe koła SRAM Rise 60, bardzo dobry napęd SRAM XX 2×10 oraz kierownicę, mostek i sztycę od Eastona (także karbonowe). Całość o wadze ok. 8,5 kilograma.
Czy warto kupić taki rower?
Tu odpowiedź nie jest już taka prosta, jak w przypadku Kellysa za 2500 zł. Kross A+ to ostra maszynka do ścigania i nie będzie to dobry wybór dla kogoś, kto myśli o zakupie pod kątem rekreacyjnych wycieczek na topowym sprzęcie za 40% katalogowej ceny. Walczyć o pudło w poważniejszych zawodach też nie będziemy, bo na niektórych odcinkach objadą nas zawodnicy na kołach 29 cali. Jedyny pomysł, jaki mam na wykorzystanie tego typu roweru, to osoba, która chce się pościgać (amatorsko – w szerokim tego słowa znaczeniu) i jednocześnie chce mieć sprzęt, który jeszcze do niedawna był topowy. Przy okazji taka osoba musi liczyć się z tym, że za kilka lat może już nie dokupić do niego niektórych topowych części i trzeba będzie powoli przerabiać ten rower na przykład na „zimówkę”. Chyba, że Wy macie jakiś pomysł – w jakim przypadku taki rower by się sprawdził.
Jest takich rowerów jeszcze kilka – tańszych i droższych. Ich zakup będzie opłacalny głównie wtedy, gdy zależy Wam na bardzo dobrych komponentach i nie przeszkadza Wam myśl, że za kilka lat, taki rower trzeba będzie wyposażyć w trochę słabszej jakości części, aby mógł dalej jeździć. Albo sprzedacie go za ułamek ceny miłośnikowi taniej, sportowej jazdy.
Używany rower na kołach 26 cali
Takich rowerów w serwisach ogłoszeniowych jest od zatrzęsienia. Nie chciałbym wchodzić tu w dyskusję – rower nowy czy używany, bo to już każdy musi sam rozważyć. Ale w sumie mogę napisać to samo, co przy rowerach nowych. Do 2000-2500 złotych śmiało można poszukać używanego roweru z kołami 26 cali, bez martwienia się, że za jakiś czas mogą pojawić się problemy z dostępnością lepszych części. Powyżej tej kwoty, kupiłbym taki rower jedynie w przypadku, gdy mamy sprecyzowane wymagania i liczymy się z konsekwencjami (długoterminowymi) wybrania takiego, a nie innego rozmiaru kół.
A może włożyć koła 27,5 cala do roweru z 26 calami?
Jest to do zrobienia, natomiast warto pamiętać o tym, że takie koła mogą się po prostu nie zmieścić do ramy/widelca. Pisałem o tym, że można włożyć widelec pod koła 27,5 cala, ale to może zmienić geometrię roweru, co może (ale nie musi) odbić się na przyjemności z jazdy. W ramie zazwyczaj nie mamy nieskończonej ilości miejsca i większe koło może tam nie wejść, albo wejdzie na styk, co też nie jest dobre – błoto, patyki, praca opony – to wszystko może wpłynąć na złe działanie większych kół.
Dochodzi do tego jeszcze temat hamulców. Przy tarczowych nie ma żadnego problemu, natomiast w przypadku hamulców V-Brake, będzie trzeba je wyregulować. Zwykle da się trochę podnieść klocki i jeżeli hamulec pozwala na przesunięcie ich o ok. 12-13 mm w górę – to wszystko będzie okej. W przeciwnym wypadku, potrzebny będzie adapter (który nie tak łatwo znaleźć).
A Wy jak myślicie?
Jest sens kupować rower z kołami 26 cali (zwłaszcza powyżej pewnej kwoty) czy niekoniecznie? Dobre części będą dostępne do kół 26″ jeszcze przez lata czy lepiej kupować póki są? Dajcie znać w komentarzach, jakie jest Wasze zdanie na ten temat.
Mnie ta publikacja trochę dziwi, a wręcz wydaje się bez sensu.
To trochę jak wielogodzinne dyskusje o tym, czy warto kupić jakiś model procesora, „bo na „świętego nigdy” można będzie komputer ulepszyć” – a w praktyce postęp jest tak duży, że na tego „świętego nigdy” i tak kupuje się nowy sprzęt.
Mniej więcej tyle samo sensu ma, gdybanie o „dostępności topowych części” za 15 lat – bo tak naprawdę nie ma to wpływu na żadną z 3 głównych grup odbiorców – „ścigaczy”, „rekreacyjnych” i „szpanerów” i sprowadza się tylko .
„Ścigacz” kupuje rower na max 4-5 lat, bo z jednej strony w tym czasie zmiany technologiczne sprawią, że dobrze byłoby opchnąć sprzęt komuś innemu i kupić nowy.
Ergo, jego nie obchodzi dostępność topowych części w dłuższej perspektywie, on ma mieć maszynę do startu na 3-4 sezony.
„Rekreacyjny” i tak tego „SID-a” nigdy by nie kupił, bo on rower do serwisu oddaje raz na 5 lat, a części jak już wymieni, to na klasę konsumencką z której i tak będą zadowoleni.
Nie oszukujmy się, w wypadku większości rowerów na ulicach naszych miast osprzęt Alivio jest wysoko postawioną poprzeczką.
Więc oni nie będą mieć żadnych problemów z tym, że za 5 lat będą jeździć na 26″.
„Szpaner” też w sumie tego problemu nie ma – on i tak kupi najnowszy wypust, więc tu nie ma nad czym dyskutować – a potem będzie szukał okazji do wymiany na jeszcze nowszy.
No i na koniec zostaje nam jeszcze jedna grupa kupujących – ludzie czerpiący frajdę z jazdy na dobrym osprzęcie.
Z tym, że i w tym wypadku, zakup sprzętu z myśleniem na 20 lat do przodu jest bez sensu.
Nawet jeśli się dziś ścigamy się amatorski, lub pokonujemy tysiące km sezonowo, to nam też latka lecą.
Pojawia się rodzina, dzieciaki, zmieniają priorytety.
Za 10-15 lat, dzisiejsze „buty” będą wisiały na kołku i dla nas też ważniejszym od tego, czy kupimy osprzęt wysokiej klasy, będzie to, że jedziemy na wycieczkę z rodziną na naszym starym – obdarzonym sentymentem – rowerze (nawet z osprzętem klasy konsumenckiej).
I to piszę z własnej perspektywy – mam 2 swoje rowery z połowy pierwszej dekady XXI wieku, żonę, małą córkę i masę wspomnień.
Na żadne zawody już raczej się nie wybiorę, po mieście jeżdżę wysłużonym Basic’iem Authora, a u teściów w Beskidach parkuję Konę na jazdę po dolinach.
Myślę zatem, że powinniśmy do rowerów podchodzić jednak bardziej jak do komputerów – kupujemy je na teraz, nie na „za 20 lat”.
Cześć,
dzięki za merytoryczny komentarz. Dodam, że jest jeszcze kilka innych grup rowerzystów. Poza tym są też tacy, których nie da się tak łatwo „skategoryzować” :)
Nie każdy „odwiesza buty na kołku”. Są też osoby, które kupują rower na tańszym osprzęcie, z myślą późniejszych ulepszeń (czy ma to sens, czy nie, to już temat na inną dyskusję).
Inna sprawa, że ten wpis powstał sześć lat temu. Dziś faktycznie nie ma on większego sensu, po prostu kupuje się rower z kołami 29 cali, ewentualnie 27,5 cala. Koła 26″ zostały jedynie w rowerach z niskiej półki cenowej, gdzie konsumenci patrzą na cenę, a nie wielkość kół. No i w rowerach dla młodzieży oraz w rowerach do dirtu.
Masz rację, że nie da się kupić roweru, który będzie odporny na kilkanaście lat do przodu na nadchodzące zmiany. Niemniej pakowanie się w standard, który wychodzi powoli z użytku, to już jakieś „ryzyko”. I jednym to może pasować, innym nie :)
Ja kupiłem pod koniec 2022 w Krossie „Hexagona 1.0″, który był na posezonowej promocji 40% za 1150zł. Ogólnie poszedłem do sklepu z planem zakupu 29″, ale chciałem rower bez hamulców hydraulicznych, więc ostro zawęziłem sprzedawcy ofertę. Rower buduję pod turystykę i takie udogodnienia są mi zbędne, a nawet kłopotliwe na wyprawach. Rower ma hamulce V-brake, ale rama i widelec przewidują montaż tarcz. Tak więc, jak przyjdzie czas montażu przednich sakw, to zmienię koło na tarczę, dołożę mechaniczny zacisk i mi się zwolnią górne piwoty pod montaż przedniego bagażnika. Koło z oponą 26×2.25 ma prawie taki sam obwód jak 28×1.4″ w moim trzybiegowym trekkingu. Może troszkę większe opory toczenia, ale zdolność pokonywania terenu drastycznie większa.
Ludzie na serwisach rowerowych zapominają, że w Polsce MTB to praktycznie commuter bike i częsty wybór pod turystyki. W takich wypadkach koło 29″ nie jest kluczowe dla dobrej jazdy. A rower na kołach 26” jest zwrotniejszy i lepiej się zbiera, co się często przydaje przy jeździe pod górkę na żwirowisku.
Warto.
Oczywiście może (a nawet powinno) to zależeć od tego, co się z takim rowerem zamierza robić i kto (warunki fizyczne, w tym wzrost, a nawet płeć) to ma być.
To drugie jest dla mnie „niespełnialne” – mam 179cm i jestem facetem, a i tak kupiłem 26″, choć nie jest to jedyny mój rower. W takim razie… co i po co kupiłem?
Kupiłem stary rower na stalowej ramie marki Colorado, prawdopodobnie oryginalnie marketowy, ale odkupiłem go w 2004r. od kogoś, kto w ciągu kilku lat wymienił w nim wszystko, co tylko mógł, na markowy osprzęt. Nawet piasty, jak się okazało, były wymienione na shimanowskie. Napęd 3×6 Shimano, z przodu 44/32/22, z tyłu wolnobieg 14-28 TZ20, łańcuch HG40. Hamulce v-brake. Kierownica wielopozycyjna. Błotniki, bagażnik, oświetlenie, żadnej amortyzacji. Opony o szerokości 1,6 cala. Wzmocnione, nierdzewne szprychy.
Wymieniłem w nim widelec (długa historia, ale zwyczajnie pękł i to „wewnątrz”), opony na 1,95 z grubymi klockami bieżnika (wchodzą na styk), sztycę (amortyzacja), siodełko.
Efekt? Świetny rower na trudne warunki i niedługie trasy. Na piaski, na błoto, również na śnieg, a nawet na lód – niewielka wysokość ramy i stal powodują, że środek ciężkości jest niżej, dzięki temu w połączeniu z dobrze dobranymi oponami rower ten dał mi zarówno wiele radości w terenie, jak i satysfakcję z poruszania się po mieście.
Rower nie wygląda specjalnie mocno atrakcyjnie, stąd również nie jest w kręgu zainteresowania złodziei. Oczywiście, mam zabezpieczenie antykradzieżowe, ale – choć to ryzykowne, wiem – często zdarzało się, że zostawiałem rower pod marketem, wpadałem na zakupy, a po wyjściu ze sklepu on tam zawsze stał tak, jak go zostawiłem, bez „kłódkowania”. Części zamienne są tanie (kompletny napęd, czyli przód+tył+łańcuch z Shimano można mieć spokojnie za 200zł), wciąż stosunkowo łatwo dostępne, choć czasem trzeba się pogimnastykować, gdy trzeba poszukać wzmocnionej obręczy.
Kiedyś… był to mój jedyny rower. Obecnie jeżdżę również trekkingiem (Kross Trans) i crossem (Kellys Stylus). Ale w teren, w deszcz, w błoto i śnieg najchętniej, najśmielej i najbezpieczniej jeździ mi się właśnie na starym Colorado.
Kilkanaście dni temu kierowca samochodu jadącego z przeciwka na oblodzonej jezdni mocno przeholował w delikatnym łuku, utracił przyczepność i… dostrzegłem to w odpowiednim momencie i zjechałem w pole, rzucając się w śnieg. Gdybym tego nie zrobił, wprasowałby mnie z rowerem w drzewo, w które pół sekundy później przywalił, powodując m.in. obrażenia ciała swojej pasażerki i wysyłając VW Polo na złom. Mimo mojego manewru zdążył uderzyć w mój rower tuż za moją nogą, w tylny widelec. Przyczepiona w 6 punktach do bagażnika rowerowa torba oderwała się i w wyniku uderzenia została wybita 20 metrów w pole. Mnie zupełnie nic się nie stało, pewnie również dzięki warstwie śniegu, w którym wylądowałem, ale przypuszczam, że nie bez znaczenia jest fakt, że jechałem na rowerze ze stali. Niestety, już pobieżne oględziny (a potem te bardziej drobiazgowe) wykazały, że zdeformowanie widelca wyklucza możliwość naprawy, rama po prostu się do niej nie kwalifikuje. Po co o tym piszę? Bo – choć to może ekonomicznie mało sensowne – mam sentyment do tego roweru i… zamierzam poszukać identycznej, albo co najmniej zbliżonej ramy na wymianę i znów jeździć takim „dziadkiem” „wokół komina”.
PS. Tak wyglądało auto, które nie wprasowało mnie w drzewo, ale samo w nie uderzyło: https://grudziadz.naszemiasto.pl/samochod-uderzyl-w-drzewo-w-lisnowie-w-powiecie/ar/c16-8624711
Grunt, że Tobie nic się nie stało. Rower zawsze można kupić nowy, myślę, że spokojnie znajdzie to czego szukasz :)
I nic o rowerzyście.
Witam moim zdaniem rowery 26 powinny być tak samo dostępne co kiedyś… np dziecko z 24 cali przeskakuje hm…27,5 No raczej kiepski pomysł przeważnie było tak że na 26 prawda…niech każdy rodzic sam sobie odpowie jaki rower wolałby kupić dziecku…
To naprawdę zależy od rozmiaru ramy. Jeżeli będzie odpowiednio mała, to nie będzie miało znaczenia czy koła mają 26 czy 27,5 cala średnicy.
A rowery z kołami 26 cali są nadal dostępne. Nie w droższych modelach, ale cały czas są.
Hm.. mamy 2021 rok i ofert sprzętu na kołach 27.5 jest po kilka sztuk tego samego producenta na popularnych portalach aukcyjnych a 26 cali setki ofert…
Cześć,
nie bardzo łapię to porównanie, ale zerknąłem na Allegro, w tej chwili w dziale „rowery MTB” jest 2350 ofert nowych rowerów z kołami 26 cali, 1350 z kołami 27,5 cala oraz 2250 z kołami 29 cali.
Faktycznie, 26 jest więcej niż 27,5 ale mimo wszystko brałbym jeszcze pod uwagę obecność kół 29, które wspólnie z 27,5″ wypychają 26 z rynku.
Dodajmy jeszcze jeden parametr – cena od 1300 złotych, czyli odsiewamy te najtańsze, bardzo rekreacyjne rowery. Zostaje 750 ofert z kołami 26″, 1150 z kołami 27,5″ i 1650 z kołami 29″.
Wystarczy zmienić parametr cenowy na przyzwoite rowery od 2500 zł. Zostaje 50 ofert z kołami 26 cali (27,5″ – 470 ofert, 29″ – 1200 ofert).
Reasumując, nie za bardzo rozumiem Twój komentarz :)
Trochę odleciałeś w tym tekście. Moda przychodzi i moda odchodzi. Części do rowerów są i będą, topowych producentów rowniez. Tyle części ile oni wyprodukowali nie zużyje się nigdy. A teraz do sedna. Gdyby producenci co roku nie wymyślali nowinek to ludzie nie zmieniali by co chwilę części i nie napychali im kieszeni. Dobry sprzęt w rozmiarze 26″ da bardzo wiele satysfakcji z jazdy i śmiało może stawić czoła rowerom na kolach 27.5 oraz 29 cala.
Dlaczego? Prosty przykład. Mam Scotta scale 20 z 2012 w rozmiarze L. Rower waży 9.3kg. Poszukaj mi takiego z większymi kołami. Do tego dochodzi liczba przełożeń. Nie każdy rowerzysta to zawodnik, nie każdy co tydzień startuje w zawodach, nie każdy szaleje po lesie bo nie dlatego, że nie ma odpowiedniego sprzętu, ale dlatego, że nie ma kondycji. W najlepszych czasach jeździłem dziennie od 50 do 100 km. Po różnym terenie. Najwięcej satysfakcji jednak dawała mi jazda po lesie, a szczególnie podjazdy. Zapraszam każdego chętnego na super wypasionej 29tce do wspólnej jazdy. Wtedy okaże się, że 26 cali to wcale nie taki zły pomysł.
A tak poważnie to najważniejsze żeby jeździć i czerpać z tego frajdę bez względu na to czy masz dinozaura na 26 calach czy krowę na 29. Niestety ostatnimi czasy w kolarstwie mtb robi się moda na tego kto pokaże, że ma większego. Na szczęście jazda bardzo szybko weryfikuje takich PRO rowerzystów.
Cześć,
„Trochę odleciałeś w tym tekście.”
Hmmm… jakieś konkrety? :)
„Części do rowerów są i będą, topowych producentów również. Tyle części ile oni wyprodukowali nie zużyje się nigdy.”
Nie przesadzałbym, zwłaszcza chociażby z amortyzatorami. Znajdź mi amortyzator Rock Shox SID, czyli topowy model, pod koła 26″, z prostą rurą sterową (nowy, z gwarancją). Już nie mówię o wersji pod hamulce V-Brake :)
Tak jak pisałem w tekście – części będą dostępne, ale tych topowych będzie coraz mniej i mniej, te z niższej półki będą dostępne bez żadnego problemu.
„Zapraszam każdego chętnego na super wypasionej 29tce do wspólnej jazdy. Wtedy okaże się, że 26 cali to wcale nie taki zły pomysł.”
To nie jest dobry przykład. Można by np. zaprosić Maję Włoszczowską z rowerem na kołach 24 cale (a co!), żeby pokazała że są lepsze od 29 cali, bo będzie na takich jechał jakiś ogórek :) To tak swoją drogą ciekawa koncepcja ;)
„A tak poważnie to najważniejsze żeby jeździć i czerpać z tego frajdę bez względu na to czy masz dinozaura na 26 calach czy krowę na 29”
Jasna sprawa! Sprzętowe świry były zawsze, dywagujący o lepszości tego czy tamtego, ale na końcu wszystko sprowadza się do radochy z jazdy (no chyba, że ktoś czerpie radość jedynie z wybierania sprzętu, to już jego sprawa).
„Niestety ostatnimi czasy w kolarstwie mtb robi się moda na tego kto pokaże, że ma większego. Na szczęście jazda bardzo szybko weryfikuje takich PRO rowerzystów.”
To ja nie łapię tego typu przytyków :) Ktoś chce zmienić rower, bo tak chce, albo został zmanipulowany przez zgniłe, rowerowe korporacje, które UWAGA, UWAGA, produkują rowery, aby je SPRZEDAĆ ;) To przecież niech zmienia. Nic nam do tego. Sam w swoim życiu miałem kilka rowerów – czy mógłbym zmieniać je rzadziej? Pewnie tak. Czy żałuję, że zmieniałem je na inne? Absolutnie nie :)
PS Tak na marginesie, sam teraz kupiłem 10. letniego, prostego „górala” na kołach 26 cali: https://youtu.be/30Jqkx-vQ9Q
Witam! Czy kupno nowego, ale 15 letniego roweru (leżak magazynowy) ma sens? Ostatnio na all… znalazłem taką ofertę:
https://allegro.pl/oferta/powystawowy-aluminiowy-rower-mtb-26-27-biegow-9211468663
Cena jak za taniego chińczyka, a marka nie najgorsza (brand Winory), osprzęt też niczego sobie. Technika trąci myszką to fakt, ale to mi wcale nie przeszkadza. Pytanie czy po 15 latach stania rower do czegoś się nadaje? Użytek typowo rekreacyjny, miasto i sporo lasu, więc ani v brake ani wolnobieg nie jest problemem. Pozdrawiam :-)
Cześć,
sprzedający podał bardzo precyzyjnie specyfikację, nie ma co :)
Jeżeli chodzi o upływający czas, to przez 15 lat stania spodziewałbym się, że opony mogą być w kiepskim stanie. Ciekawe co z gumą od klocków hamulcowych. Jak wygląda amortyzator w środku (czy nic przypadkiem nie pordzewiało). W jakim stanie jest smar (i czy w ogóle jeszcze jest) w łożyskach piast, suportu, sterów, łożysk zawieszenia. W jakim stanie są linki i pancerze hamulców i przerzutek.
Nie wiem, luźno myślę co mogło się tam zestarzeć. Cena w sumie ciekawa, warto zrobić mu po ew. zakupie choć podstawowy przegląd newralgicznych elementów.
Na początek podkreślam, że komentarz jest pisany z perspektywy czasu.
Kilka punktów, które moim zdaniem mocno biją w wypowiedzi autora:
01. Słabą stroną publikacji jest ślepe nastawienie na „maratończyków”.
Realnie rzecz ujmując, świat to nie tylko „zajawka rowerowa” i szkoda, że traktujesz to zagadnienie po macoszemu. Mówiąc krótko, ankieta 2019 z MTBXCPL pokazuje, że dla blisko 75% respondentów cena stanowi główne kryterium.
Brakuje uwzględnienia tego faktu w publikacji. Skupiasz się na „amatorskich/profesjonalnych” zawodnikach, kompletnie ignorując, że są mniejszością rynku – to mocno przekłamuje sytuację.
Później dochodzi do sytuacji, gdy ktoś szuka rekreacyjnego ATB, a głowę wypycha się mu „must have”, „must buy”. No ale wiadomo, to jest przypadłość ludzi ogarniętych manią – to samo spotkałem we wspinaczce, tańcu czy pływaniu.
02. „Za kilka lat możesz nie znaleźć…”.
Moim zdaniem jest to bardzo częste i jednocześnie błędne nastawienie. Pusta spekulacja na temat tego, co zrobisz z rowerem.
Na przestrzeni kilku lat część obecnych „zajawkowiczów” zmieni hobby, część dozna poważnej kontuzji i wyleci z zawodów (nie życzę nikomu, ale takie rzeczy się zdarzają). Rower również może zostać zajeżdżony/skasowany, a wymienione podzespoły i tak wygenerują koszty stanowiące spory% ceny nowej maszyny. Pytanie zatem, na ile daleko należy wybiegać w przyszłość?
03. Ciągły postęp na scenie „pro”.
Moim zdaniem niedoceniany fakt. Kolarstwo, podobnie jak inne hobby i dziedziny sportu, podlega silnej presji na wyniki. Na najwyższym szczeblu rowery są dedykowane na 1-2 wyścigi, bez perspektywy „wieloletniego użytkowania”.
Podobnie na poziomie amatorskim/półprofesjonalnym. Jest ciśnienie koncernów na zarobki i na przymuszanie klientów do wymiany sprzętu co kilka lat. Jeżeli kupujesz rower przede wszystkim dla wyników, liczysz się z tym, że za 5 lat wejdą „nowe standardy”, nowe „rozwiązania” i prawdopodobnie zdecydujesz się nabyć kolejny rower, zamiast modyfikować, bawić się z adapterami itp.
Używki wyczynowych maszyn na alledrogro i olxach nie biorą się przecież z powietrza.
Cześć,
mam wrażenie, że nie przeczytałeś zbyt uważnie mojego tekstu.
01. „Skupiasz się na „amatorskich/profesjonalnych” zawodnikach, kompletnie ignorując, że są mniejszością rynku – to mocno przekłamuje sytuację.”
Tak jak napisałem w tekście – jeżeli chodzi o rowery do dwóch tysięcy złotych – jeżeli masz świetną okazję do zakupu roweru z kołami 26 cali – śmiało go kup. Z częściami nie będzie problemu jeszcze przez wiele lat.”
„Później dochodzi do sytuacji, gdy ktoś szuka rekreacyjnego ATB, a głowę wypycha się mu „must have”, „must buy”. No ale wiadomo, to jest przypadłość ludzi ogarniętych manią – to samo spotkałem we wspinaczce, tańcu czy pływaniu.”
Patrz wyżej.
02. „Za kilka lat możesz nie znaleźć…”. „Moim zdaniem jest to bardzo częste i jednocześnie błędne nastawienie. Pusta spekulacja na temat tego, co zrobisz z rowerem. (…) Pytanie zatem, na ile daleko należy wybiegać w przyszłość?”
Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Albo przynajmniej pospekulować.
Mam wrażenie, że próbujesz zawrócić kijem Wisłę. Wbrew temu co napisałeś, tekst nie jest ani dla „pro”, ani dla „zajawkowiczów”, którzy siedzą w temacie od lat. Oni sami wiedzą z czym wiąże się zakup roweru z kołami 26″. I albo im to pasuje – albo nie.
To, że pokazałem rower za 8 koła, pokazuje jedynie skalę przecen takich rowerów i stanowi ciekawy punkt wyjścia do rozważań o zakupie takiego roweru.
Tak jak pisałem – nowych rowerów górskich z kołami 26″ powyżej 2000 zł jest w sklepach już bardzo mało i to od dawna. Nie trzeba nikomu nic wpychać, po prostu nie ma innego wyboru, tak samo jak zginęły hamulce V-Brake.
Mój tekst był jedynie dla tych, którzy widząc bardzo fajną ofertę na rower z kołami 26″, chcieliby się dowiedzieć czy jest jeszcze sens go kupować. Dla jednych będzie to miało sens – dla innych nie.
Hej. Podlacze Sie pod temat. Sam uzywam treka seria 4.Kola 26 Na oponach spezialized Nimbus 26×1.5. Nawet nie zdawalem sobie sprawy ze to juz przezytek Do czasu Jak kolega gebels nie przyjechal nowym bullsem z 27.5. Moj rzeczywiscie wyglada ja zabawka. Ale porownujac to tego bullsa mtb. To bulls tragedia. Ciezko Jak czolg. Do tego jakies piasty przod Grube Jak u rower dziadkowego. Pwnid jekies nowoczesne Dynamo. I podsubowujac. Nie zamienilbym sie za nix na tego bullsa. Wole mojego 26. Najwyzej w przyszlosci dam synowi. A na marginesie na jaka roznice srednsiej predkosci mozna liczyc porownujac 29 lub 27.5*do 26..ja jezdzac Do pracy na rowerze raz w tyg. 16km pokojuje w 45min. Srsdnia okolo 24 23km h i 32 34 km h max. Ale jestem amator. JKby ise to mialo Do 27.5lub 29.duzo szybciej pojade? Dzieki i pozdowienia.
Czy warto kupić 26-kę hard taila na karbonowej ramie, hamulcach tarczowych model z 2011 roku za 2000PLN? Czy karbon może być umęczony? Czy rowerek posłuży jeszcze przez kilka nastęnych lat.
Jeźziłem kupę lat na 26-ce aluminiowej, dwa lata temu przesiadłem się na 27.5 też aluminiowe z początku była radość, ale jednak na 26-ce lepiej mi się jeździło, nawet miałem starty na maratonach szosowych po założeniu slicków, 100km w 3:30 w jeżdzie na solo :)
Jak uważasz?
Cześć,
nie jestem w stanie powiedzieć Ci w jakim stanie technicznym jest rower, którego nie widziałem na oczy :) Choć i samego stanu karbonu nie ocenisz tak łatwo, ale oczywiście sprawdziłbym ją pod kątem wszelkich pęknięć czy uszkodzeń.
2000 zł to nie jest dużo kasy za dobrze wyposażony, używany rower. A ramę zawsze można z czasem zmienić, jeżeli coś jej się stanie w czasie eksploatacji.
W życiu bym nie kupił 26″. Nawet ostatnio miałem propozycje zakupu MTB Merridy, osprzęt kompletny na starej grupie XTR. Pewnie 90% ludzi by to łyknęło. Ja jednak wybrałem rower, który odpowiada większości a o tym nie wiedzą… Giant Roam 1. Cyclocross z amorem. Lekki, szybkie 28″ kola na oponach gravelowych. Mega wygodna geometria ramy o sportowym wyglądzie. I pełny wachlarz przełożeń. Super jazda i w mieście, i w lesie poza miastem. Szczerze polecam. Kumpel się przejechał i teraz żałuje zakupu „górala” na szerokich kapciach, którym defacto 90% czasu jeździ w mieście.
Dołączam się do zachwytów nad Roamem (chodzi o Roam Disc 1?). Kupiony w maju zeszłego roku, w zasadzie bezobsługowy (nie liczę przerzutki połamanej przez gałąź na którą niefortunnie najechałem, bo to wyłącznie moja wina) i mimo, że nie nazwałbym go lekkim (jednak te 14-15kg w rozmiarze M to trochę jest) – śmiga pięknie.
Hej. Dlaczego nie 26″! Kupiłem Giant VT-2 z 2005 roku. Luzów do groma. Ale bez problemu kupiłem wszelkie łożyska oraz wkład suportu w systemie gxpII. Oraz hamulce nowe hydrauliczne . Koła pocentrowałem. Razem za części jakieś 500 pln a kupiłem go za 2000 . Zasuwa to jak szalone. Zmieści w małego kombi. Na amorku swinger z tylu i pike z przodu. 14 kg. Rama M, 19″. Ale… mam 170 cm wzrostu. I jest super!!! Taki byłem zachwycony, że sprowadziłem z Anglii jeszcze jeden na sprzedaż .
26 cali tak szybko nie zginie. Teraz jest dobry moment za zakup używanego roweru z takimi kołami, bo ludzie ogarnięci manią nowości, przesiadają się na 27,5 i 29 cali. I można dostać wypasiony rower w świetnej cenie, wyrychtować go i latać nim przez kolejne kilka lat. A że później nie będzie już dostępnych fajnych części? Trudno! Sprzeda się ten rower albo tak jak napisałeś, potraktuje jako zimówkę i tyle.
Dzięki za podlinkowanie do 1Enduro! Akurat w tym tygodniu przeglądałem ten artykuł pod kątem nowego boomu na 29″ i zastanawiałem się, czy jest jeszcze sens pisać o 26″… Na tę chwilę w enduro/DH ten rozmiar wydaje się pochodzić z dawno minionej epoki, mimo że to zaledwie kilka sezonów.
Ja osobiście zdecydowałbym się na 26″ tylko szukając roweru maksymalnie taniego, np. hardtaila na pumptrack czy zimówki. Rynek wtórny rowerów 27.5″/29″ rozwinął się już na tyle mocno, że mając do dyspozycji średni budżet, można już śmiało kupić coś nowoczesnego, co nie tylko będzie łatwiej upgrade’ować, ale przede wszystkim będzie lepiej jeździło. Bo przez te kilka sezonów nie tylko rozmiar koła się zmienił, czego najlepszym przykładem jest ten Kellys ;)
Też wychodzę z tego założenia, ale słusznie napisał Maciek w komentarzu poniżej – można kupić jeszcze taniej rower na kołach 26 cali i go po prostu dojeździć :)
Ale kupując na lata, zdecydowanie kierowałbym się już ku większym kołom.
Ty masz więcej wiedzy niż my na temat progresywnej geometrii i tego jak geometria się zmieniała w rowerach terenowych przez lata. Pytanie brzmi czy geometrycznie te rowery 26 cali mają ręce i nogi? W 29 jest tendencja do zejścia z kątem główki rury sterowej poniżej 70 stopni. A nie wiem jak to było w 26 cali parę lat temu i jak to wpływało na sterowność. W każdym razie na każdym rowerze terenowym 26 cali na którym jechałem, z tym że były to wszystko rowery XC, jeździło mi się fatalnie.
To właśnie miałem na myśli pisząc, że „przez te kilka sezonów nie tylko rozmiar koła się zmienił”. Zmiana rozmiaru koła chyba rozruszała projektantów w kwestii geometrii – skoro i tak wszystkie ramy musiały zostać przeprojektowane, a klienci zrobili się bardziej otwarci na nowości, to można było przy okazji zmienić to i owo… A nawet trzeba było, żeby podkreślić nowość idei. Sporo dobrego z tego wyszło i chyba najbardziej z tego powodu większość rowerów na kołach 26″ (zwłaszcza enduro) wydaje się dziś „retro”. No bo nie oszukujmy się, przejście 26″ -> 27,5″ to nie jest jakaś potężna różnica.
Pamiętam naszą dyskusję na FB o 1×11 :)
Podsumowując bardzo krótko. Kupiłem Treka na 29″, a za rok sobie zmienię w nim napęd na 1×11 :P
Ja już bym myślał o 1×12 :) SRAM oferuje kasetę 11-50 PG-1230 Eagle, która pasuje na bębenki MTB 8/9/10/11-rzędowe, a to dobrze, bo nie trzeba będzie zmieniać bębenka/piasty, tak jak w przypadku kasety 10-50.
Weź mi już nie mieszaj :P Podobno na mój bębenek wejdzie 10 i chyba też 11. Nie wiem jak jest z 12. Nie chcę już koła zmieniać :)
Tu masz:
https://www.sram.com/sram/mountain/products/pg-1230-eagle-cassette
„Compatible with 8-, 9- and 10-speed splined driver bodies.”
Oczywiście wszystko zależy od Twoich potrzeb, jeżeli wystarczy Ci 11. rzędowa kaseta 11-42, to spoko. Ale jeżeli będziesz myślał o 11-46, to ja chyba wolałbym dołożyć dwunasty bieg i założyć 11-50 :)
#problemypierwszegoswiata
Dorobię sobię watów do nogi zamiast dokładać pierścionek kasety :P
Tak luźno rzucam :) Grupa Shimano SLX kosztuje ok. 1000 złotych (korba, przerzutka, manetka, kaseta i łańcuch), a SRAM NX Eagle ok. 1300 zł, więc różnica nie jest duża. Ale oczywiście 1×11 też będzie super.
Mam dwie koleżanki, które jeżdżą na kołach 26 cali. Obie mają 160 wzrostu. Obie mają karbonowe rowery ważące ok. 10kg na dobrym osprzęcie. Jedna z nich kupiła go niedawno od innej naszej koleżanki, która się ściga i przechodziła na 29 cali. Zapłaciła ok. 3k za rower na karbonowej ramie Krossa z ok. 2014 roku, z RockShox Reba, z napędem 3x SRAM X0 i hamulcami Shimano XT. Taki rower ma ręce i nogi, szczególnie dla osób niższego wzrostu. Jazda na 26 cali prawie niczym nie różni się od 27,5 cala. A możemy za rozsądne pieniądze kupić rower na dobrej, lekkiej ramie, rozsądnie wyposażony. Sam też ze 2 lata temu kupiłem synowi Speca alu na Foxie i na Deore ważącego 11,5 kg. Natomiast kupno nowego roweru na kołach 26 cali czy dla kogoś od 175 wzrostu w górę uważam za bzdurę. Chyba że wyjątkowa okazja i bardzo dobrze wyposażony sprzęt.
Jasne, kto chce upolować coś w dobrej cenie, to z kołami 26″ ma na to największą szansę. I zwłaszcza przy używanym rowerze będzie to z korzyścią dla portfela, ponieważ nawet gdy za kilka lat będzie problem z ew. dokupieniem części, to nie będzie takiego bólu, jakbyśmy dali za taki rower 2-3 razy więcej.
z tym ewentualnym brakiem częsci do rowerów o kołach 26 cali to bym nie dramatyzował ja do mojego 25 letniego niezbyt popularnego auta moge po ponad 20 latach od zakończenia produkcji kupić bez problemu nowe częsci zamienne poza ASO a standard 26cali w przypadku rowerów obowiązywał przez lata.wiec nawet jezeli produceni zaprzestaną produkować cześci to w magazynach czy na pólkach sklepowych nadal powinny byc dostepne
Cały czas mówię o topowych komponentach, które nie są produkowane w ogromnych ilościach i z dostępnością za jakiś czas może być różnie.
Natomiast części z niższej półki oczywiście, że będą robione, rynek na to będzie duży jeszcze przez wiele lat.