Zmiany w przepisach dla kierowców i rowerzystów

Miesiąc temu, razem w Waldkiem Florkowskim z kanału Moto Doradca przygotowaliśmy materiał, w którym pokazaliśmy najczęstsze błędy kierowców i rowerzystów. Spotkał się on z dużym zainteresowaniem z Waszej strony. Padło naprawdę wiele pytań o obowiązujące przepisy, które dotyczą rowerzystów i kierowców – postanowiliśmy zatem pociągnąć dalej ten temat. Partnerem naszego projektu jest TESCO, które bardzo aktywnie włącza się w kampanię na rzecz poprawy bezpieczeństwa.

Nowości na drogach oraz zmiany w przepisach, które pokazujemy, zaszły na przestrzeni ostatnich kilku lat. Nie każdy jeszcze je przyswoił, tak więc warto odświeżyć sobie te informacje.

Wyprzedzanie z prawej strony, stojących lub wolno poruszających się pojazdów

Wyprzedzanie rowerem z prawej strony

Rowerzysta nie musi stać w korku. Może śmiało ominąć stojące samochody, i to nie tylko z lewej, ale także z prawej strony. Przy czym trzeba oczywiście zachować zasadę ograniczonego zaufania. Kierowcy nie zawsze patrzą w lusterka i potrafią wykonać nagły manewr. Zdarzy się też, że z samochodu wysiądzie pasażer, który nie spojrzał w lusterko. Pamiętajcie również o tym, że nie można wyprzedzać na przejściu dla pieszych, a także na skrzyżowaniu. Byłoby to zresztą nierozsądne. Kierowca może nagle zachcieć skręcić w prawo (albo skręcać bez włączonego kierunkowskazu) i nieszczęście gotowe.

Kontraruch i kontrapasy dla rowerzystów

Kontrapas i kontraruch rowerowy

O udogodnieniach, które czekają na rowerzystów w wielu miastach i miasteczkach, opowiadałem więcej u siebie na YouTube. Ale zawsze warto przypomnieć, jakie możliwości dają nam przepisy. W ostatnim czasie bardzo popularne stało się dopuszczanie jazdy rowerem pod prąd, na ulicach jednokierunkowych. Na drogach o małym natężeniu ruchu i dopuszczalnej prędkości ograniczonej do 30 km/h, wystarczy przy znaku zakaz wjazdu oraz znaku informującego o tym, że droga jest jednokierunkowa – dodać tabliczkę „Nie dotyczy rowerów”. W przypadku dróg o dopuszczalnej prędkości 50 km/h, maluje się dodatkowy kontrapas, który separuje jadących pod prąd rowerzystów od pojazdów jadących w „normalnym” kierunku.

Jazda środkiem pasa przez skrzyżowanie

Jazda środkiem pasa przez skrzyżowanie

Jeżeli tylko z pasa na którym stoimy, można pojechać w kilku kierunkach – możemy przejechać nim środkiem przez skrzyżowanie. Nie chodzi tu absolutnie o blokowanie skrzyżowania i utrudnianie ruchu. Taka możliwość jest dopuszczona po to, aby rowerzysta był dobrze widoczny na drodze. Często też skrzyżowania są wąskie, z naprzeciwka jadą pojazdy, tak więc samochody stojące za nami i tak by nas nie wyprzedziły. Rzadko korzystam z tej możliwości, a robię to na skrzyżowaniach, na których wiem, że jest ciasno, a kierowcy i tak próbowaliby mnie wyprzedzić. Oczywiście po przejechaniu skrzyżowania, wracamy do prawej krawędzi jezdni.

Sierżanty rowerowe

Sierżanty rowerowe

To niepozorne znaki, wymalowane na asfalcie. Przedstawiają rower z dwiema strzałkami nad nim. Są to znaki czysto informacyjne, zwracające uwagę kierowców, że na drodze mogą pojawić się rowerzyści. I że warto zostawić im trochę miejsca z prawej strony. Warto pamiętać, że kierowcy mogą po sierżantach jeździć, nie są to znaki, które wyznaczają strefę jazdy rowerem (tak jak robią to pasy rowerowe).

Jazda rowerem w kamizelce odblaskowej i kasku

Kamizelki rowerowe i kask

Po zmroku, poza terenem zabudowanym, piesi mają obowiązek poruszania się w kamizelkach odblaskowych. Przepis ten nie dotyczy rowerzystów, którzy muszą mieć włączone oświetlenie i posiadać odblask. Ale obowiązku jazdy rowerem w kamizelce odblaskowej nie ma. Natomiast ja polecam zakładanie kamizelki, gdy jedziemy przez nieoświetlone, ciemne tereny. W nagraniu, które znajdziecie u Moto Doradcy, pokazujemy różnicę w widoczności rowerzysty, który jedzie z samymi lampkami oraz z lampkami i kamizelką. Nagraliśmy to na asfaltowej, podmiejskiej drodze, która prowadzi przez las. Było tam koszmarnie ciemno i każdy dodatkowy odblask sprawia, że rowerzystę zauważy się szybciej i z większej odległości.

Co do jazdy w kamizelkach w dzień, a także po mieście. Cóż, tutaj nie jestem specjalnym zwolennikiem. Jest to stygmatyzowanie rowerzystów i przyzwyczajanie kierowców, że nie muszą skupiać się na jeździe, bo przecież rowery widać w każdej sytuacji (a przecież nie widać). Lepiej po prostu jeździć w odzieży bardziej kolorowej niż czarna :) I mieć przez cały dzień włączone oświetlenie.

Jeżeli chodzi o kask, to jazda w nim także nie jest obowiązkowa. I w sumie nie chciałbym, aby była. Spowoduje to drastyczny spadek liczby rowerzystów na drogach. Niemniej każdemu niezdecydowanemu polecam jazdę w kasku. O tym czy warto jeździć w kasku, mówiłem więcej na YouTube.

Pasy rowerowe

Pasy rowerowe

Pasy rowerowe to już dużo poważniejsza sprawa niż sierżanty. Ciągła linia zabrania wjeżdżanie na niego kierowcom – rowerzyści mają przestrzeń tylko dla siebie. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, które powinno moim zdaniem być wykorzystywane jak najczęściej, tam gdzie jest to możliwe. Drogi rowerowe są w porządku, ale oddzielają ruch rowerowy od samochodowego, co zwłaszcza na skrzyżowaniach tych dróg, rodzi kłopoty. Gdy rowerzysta jedzie po ulicy, kierowcy o wiele lepiej go widzą, a rower nie „wyskakuje” na przejazd rowerowy „nie wiadomo skąd”.

Jazda rowerem parami

Jazda rowerem obok siebie

Wprowadzenie tej możliwości, to tak naprawdę dostosowanie przepisów do tego, co rowerzyści i tak robili. W ustawie Prawo o Ruchu Drogowym czytamy: „Art. 33. 3a. Dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego.”

Przepis nie precyzuje dokładnie, w jakich sytuacjach można jechać obok siebie. I bardzo dobrze, wystarczy tutaj zdrowy rozsądek. Jak widzicie na zdjęciu powyżej, jedziemy z Moniką obok siebie. Ruch samochodowy jest minimalny, a obok dwa wolne pasy. W takiej sytuacji, śmiało można jechać obok siebie. Kierowcy mają dostatecznie dużo miejsca, aby nas wyprzedzić, nie ma więc powodu, aby przyklejać się do krawężnika. Natomiast gdybyśmy jechali w komunikacyjnym szczycie, gdzie samochodów jeździ dużo, a my zmuszalibyśmy samochody do hamowania – byłoby to już sprzeczne z przepisami.

Trzecia tablica rejestracyjna na bagażnik rowerowy

Trzecia tablica rejestracyjna

Od stycznia tego roku, nareszcie można zamówić trzecią tablicę rejestracyjną, którą zakłada się na bagażnik rowerowy na hak. Była to olbrzymia luka w prawie. Wiele osób po prostu odkręcało tylną tablicę i montowało na bagażniku. Niektórzy wyrabiali sobie nielegalizowaną tablicę na Allegro. W obu tych przypadkach groził mandat. Teraz za 53 złote wyrabiamy trzecią tablicę i jeździmy spokojnie.

 

Jak widzicie prawo nie stoi w miejscu i powoli, powoli dostosowuje się do realiów. Ale myślę, że nie wyczerpano jeszcze wszystkich możliwości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

205 komentarzy

  • Łukasz, jeśli samochód się zatrzymał, nie porusza się to mamy manewr omijania, a nie wyprzedzania, różnica jest duża :)

  • Ad.1. O ile dobrze zagłębiłem przepisy to nie wolno wyprzedzać samochodu z prawej strony jeżeli sygnalizuje zamiar skrętu w prawo, co jest dość logiczne. Co do kasków to miałem kiedyś okazję rozmawiać z osobą badającą bezpieczeństwo rowerzystów w Niemczech i krajach Beneluxu. Wyniki były zaskakujące otóż rowerzysta w kasku jest lepiej zabezpieczony ale bardziej narażony na kolizję ponieważ kierowcy mijają tych zabezpieczonych w mniejszej odległości. Sam zazwyczaj używam kasku ale dają te wyniki do myślenia.

    • Było takie badanie, jakiegoś brytyjskiego naukowca. Z badania wynikało, że kierowcy mijają rowerzystę w kasku o 8 cm bliżej, niż kogoś, kto jedzie bez kasku. Ale mnie to badanie nie przekonuje.

      Co ciekawe, wróciłem teraz z Londynu, a tam 90% rowerzystów w centrum jeździ w kasku. Po tym co tam zobaczyłem, co się tam dzieje na ulicach, wcale się nie dziwię. Będzie o tym zresztą niedługo wpis na blogu. Sam temat kasków jest bardzo gorący i zawsze gdy o tym napiszę, robi się niezła przepychanka w komentarzach, czasem bardziej merytoryczna, czasem mniej. Ja pozostaję na stanowisku, że kask warto mieć, ale nie jestem absolutnie za obowiązkiem jazdy w kasku.

  • Cześć Łukaszu,
    trochę niezręcznie mi pytać na blogu ale nie wiesz może kiedy Tesco wysyła nagrody dla zwycięzców konkursu?

  • Cześć Łukaszu!
    Trochę niezręcznie mi pisać na blogu ale nagrody od Tesco to kiedy tak orientacyjnie powinny dojść do odbiorców?
    Pozdrawiam.

    • Cześć,
      wysyłka nagród nie zależy ode mnie. Wiem, że miały pójść „w najbliższym czasie”. Gdyby nie dotarły w tym tygodniu, napisz do mnie jeszcze na maila, to dowiem się co i jak.

  • Zezwolenie na przełożenie tablicy rejestracyjnej z samochodu na bagażnik rowerowy – plusy to brak dodatkowych opłat za trzecią tablicę (szczególnie w przypadku posiadania dwóch aut) oraz możliwość okazjonalnego pożyczenia bagażnika koledze/sąsiadowi na weekend bez konieczności wizyty w Wydziale Komunikacji. Trzecia tablica byłaby opcjonalna – dla korzystających często z bagażnika, którym szkoda czasu na przekładanie.

  • Karta rowerowa.
    Czytając liczne komentarze odnoszę wrażenie, że dla wielu osób posiadanie kwalifikacji i posiadanie„papieru” to dwie odrębne sprawy. Sugerują to stwierdzenia w rodzaju „karta rowerowa nie uchroni przed wypadkiem”.
    Ja byłem dumny ze swojej karty rowerowej. Była ona urzędowym potwierdzenie kwalifikacji które posiadłem. Uważam że całe szkolenie, które przeszedłem było niezbędne. Poznałem podstawowe zasady na jakich opiera się ruch drogowy, poznałem znaczenie większości znaków drogowych. Instruktor uczył nas o zachowaniach kierowców i zagrożeniach jakie występują na ulicach.
    Nie wiem dlaczego kilka lat temu ktoś nagle uznał, że wszyscy Polacy znają Kodeks Drogowy, podczas gdy rzeczywistość wygląda tak, że mnóstwo osób nie wie nawet jak wygląda i do czego służy znak ”Ustąp Pierwszeństwa”.
    Myślę że pomysł z przywróceniem karty rowerowej jest dobry ponieważ mamy dziurę w systemie szkoleń, który zapewniałby rowerzystom poznanie obowiązujących przepisów. Być może w przyszłości pojawią się jakieś lepsze rozwiązania, ale póki co ich nie ma. A udział w ruchu drogowym bez jego znajomości to po prostu jakaś wolna amerykanka.

  • Zniesienie obowiązku zsiadania i przeprowadzania roweru przez przejście dla pieszych – ze względów bezpieczeństwa ograniczenie prędkości roweru na pasach do prędkości pieszego. Obecnie tylko 20% rowerzystów stosuje się do przepisu, a mandat za takie wykroczenie wynosi 100 zł
    http://www.rp.pl/Prawo-drogowe/307319912-Mandaty-dla-rowerzystow-na-przejsciach-dla-pieszych.html

  • Kolejna sprawa to oświetlenie roweru.
    Należało by w końcu doprecyzować ten temat.
    Po pierwsze uważam że każdy rower powinien być obowiązkowo wyposażony w oświetlenie pozycyjne zamontowane na stałe. Inne światła nich sobie każdy montuje według potrzeb, ale światła pozycyjne powinny być w każdym rowerze – tak jak to formalnie było kiedyś. Ileż to ja już razy nasłuchałem się od znajomych i nie znajomych, dlaczego to po zmierzchu jeżdżą rowerem bez świateł: A to że nie trzeba , a to że zapomniałem, a bo ja tylko raz na jakiś czas, a bo że ja tylko kawałek, a że ja mam odblaski – dziecinada. I tak tłumaczących się rowerzystów są setki. W zasadzie nie wiem czemu miał służyć zapis zwalniający rowery z obowiązku posiadania oświetlenia, bo argumentacja z którą się spotkałem nie do końca mnie przekonała.
    Po drugie – należy precyzyjnie określić parametry świateł rowerowych – między innymi moc świetlną, częstotliwość błysków, kształt strumienia świetlnego. Aktualne wytyczne są zbyt ogólne i nie nadążają za tym co oferuje współczesna technika oświetleniowa. A oferuje naprawdę dużo. Niektóre światła rowerowe dorównują wydajnością światłom samochodowym, a już na pewno motorowerowym i motocyklowym. A te jak wiadomo podlegają dodatkowym przepisom, badaniom i homologacji.
    Niemcy mają swoje StVZO i fajnie. Wszyscy wiedzą że lampka z takim oznaczenie spełnia określone parametry, i że używając jej w ruchu drogowym jesteśmy widoczni, mamy dobrze oświetloną drogę, a zarazem nikogo nie oślepiamy. I to powinno być najważniejsze.
    Światła z funkcją stroboskopu powinny być zakazane, ponieważ w rękach niepoważnych użytkowników stanowią problem a nawet zagrożenie. Zresztą oprócz drażnienia wzroku niczemu innemu nie służą. Właściwe miejsce na zastosowanie świateł stroboskopowych, to pojazd uprzywilejowany w akcji oraz pojazd wykonujący czynności na drodze.

  • Uważam że należy rozszerzyć zapis o możliwości poruszania się po chodnikach rowerami z dziećmi. Otóż mamy takie kuriozum, że rodzic z jadącym obok na rowerze ośmioletnim dzieckiem może legalnie poruszać się po chodniku, natomiast młoda mama z kilku miesięcznym maleństwem w foteliku, formalnie musi jechać ulicą. Rzeczywistość oczywiście wygląda tak, że większość rodziców nie pcha się z dziećmi między samochody i jeździ chodnikami. Niestety robią to nielegalnie.

    Cała ta sytuacja jest dość dziwna, bo przecież dzieciom dajemy wszystko co najlepsze – dbamy o nie jak możemy, w samochodach obowiązkowo instalujemy specjalne foteliki dla nich, dzieci szkolne przewozimy specjalnymi autobusami, których specjalne przeszkoleni kierowcy dla zapewnienia bezpieczeństwa mają nawet uprawnienia do kierowania ruchem, w miejscach gdzie dzieci przebywają w dużych grupach wprowadzamy różne obostrzenia – jednym słowem robimy wszystko dla dobra dzieci. Przecież nawet zapis, o którym mówię został również wprowadzony dla zwiększenia bezpieczeństwa małych rowerzystów. Sam ustawodawca przyznał, że chodnik jest dla nich miejscem odpowiednim i bezpiecznym. Tylko dlaczego ten sam ustawodawca część z tych dzieci – najmniejszych i najbardziej delikatnych (!!!) wysłał na ulice pomiędzy pędzące samochody ?
    Nikt przecież nie zaprzeczy że polskie ulice wciąż są i jeszcze długo będą dla rowerzystów niebezpiecznie. A jazda z przyczepką czy fotelikiem jest trudniejsza, wymaga większego skupienia, a konsekwencje ewentualnej wywrotki czy kolizji z samochodem mogą być naprawdę dramatyczne.
    Po osobistych doświadczeniach i obserwacjach innych rowerzystów, stwierdzam że rodzice przewożący rowerami dzieci jeżdżą wyjątkowo ostrożnie, i naprawdę bardzo uważają na wszelkie zagrożenia. Jeszcze nie widziałem żeby rodzic z dzieckiem w przyczepce czy foteliku lawirował rozpędzony pomiędzy pieszymi. Myślę że ta grupa rowerzystów nie stanowi zagrożenia dla pieszych na chodnikach.
    Dlatego też uważam, że dzieci powinny być objęte dodatkowymi przywilejami – między innymi w postaci możliwości legalnej jazdy po chodnikach. Częściowo już to obowiązuje, jednak przywilej ten powinien zostać ustawowo rozszerzony o dzieci najmłodsze, które same rowerami jeszcze nie jeżdżą, ale nimi podróżują.
    Nasze pociechy z pewnością na to zasługują.

  • Dość trudno jest mi wymyślić przepisy, które sprawią, że i kierowcom i rowerzystom będzie lepiej. Jest tak przede wszystkim dlatego, że najczęściej ułatwienie dla jednej ze stron barykady jest jednocześnie utrudnieniem dla tych drugich. Po dość długich przemyśleniach i jeszcze dłuższy obserwacjach z punktu widzenia rowerzysty jak i kierowcy mam następujące propozycje:
    – obowiązkowa karta rowerowa dla wszystkich (no chyba, że ktoś ma prawo jazdy). Pełnoletność nie idzie w parze ze znajomością przepisów.
    – obowiązkowe odblaskowe elementy ubioru przy jeździe po zmroku (w mieście również).
    – znak „A-7 – ustąp pierwszeństwa przejazdu” przed każdym przejazdem rowerowym (dla samochodów). Niech kierowcy wiedzą, że dojeżdżają do drogi z pierwszeństwem.
    – możliwość przejazdu przez przejścia dla pieszych dla rowerzystów, ale z prędkością pieszego: zbyt wiele dróg rowerowych kończy się przejściem dla pieszych, żeby za ulicą znów stać się drogą rowerową. Przykład: Łódź – Kopcińskiego / Nawrot i po drugiej: Kopcińskiego – Tuwima.

    Są to moje pomysły na zmiany w przepisach, bo jeśli ogólnie chodzi o komunikację między kierowcami, a rowerzystami to potrzebna jest przede wszystkim zmiana mentalności jak i edukacja, a tego żadne przepisy nie wprowadzą.

    • Ja jestem zdania, że utożsamianie znajomości przepisów typowo rowerowych z prawem jazdy jest bez sensu. Skoro kierowca, mający prawo jazdy – a więc znający przepisy, nie wie jak się zachować w przypadku rowerzysty, to zrównuje go z kimś, co tego dokumentu nie ma. Chyba, że do kursu i egzaminu zostaną dodane te elementy.
      Ze znakiem zgadzam się, co rusz jacyś wymuszają pierwszeństwo, a gdy im się tego uniemożliwi, to wylatują z pyskiem.

    • Jestem zdecydowanie przeciwny „kartom rowerowym”. Nie róbmy absurdów – i tak nieznajomość przepisów w żadnej dziedzinie nie zwalnia nikogo od ich stosowania. Dotyczy to także kodeksu drogowego. W ten sposób trzeba byłoby wprowadzić jeszcze kartę pieszego (bo niby skąd miałby wiedzieć, co mu wolno na drodze, a czego nie…), katrę narciarza, kartę hulajnogisty (ładny neologizm, prawda?) i tysiąc innych kart. Nie dajmy się zwariować. Osobiście jestem za tym, żeby nawet prawo jazdy było dokumentem stwierdzającym jedynie, że jego właściciel nie ma przeciwwskazań zdrowotnych do prowadzenia pojazdów mechanicznych, nie zabroniono mu tego (np. sąd) oraz że oświadczył(!), że zna przepisy i umie jeździć. A gdzie i jak się tego nauczył, to jego sprawa.
      Aha – zniósłbym OBOWIĄZEK jazdy DDR-em jeśli jego nawierzchnia jest wykonana z „kostki” lub zniszczona. Jeśli ktoś jeździ „szosówką”, wie o czym mówię!!!

  • Według mnie należy zlikwidować idiotyczny – dodany kilka lat temu – przepis uniemożliwiający traktowanie roweru elektrycznego z manetką jak roweru. O ile ograniczenie mocy do 250W i prędkości do 25 km/h ma sens, bo w przybliżeniu odpowiada parametrom roweru bez wspomagania, to konieczność kręcenia nogami nic nie zmienia w sensie ewentualnych skutków kolizji. Nie ma znaczenia, czy 25 km/h jest generowane przez elektryczny silnik o mocy 250W aktywowany pedałami czy manetką na kierownicy – prawa fizyki sprawiają że energia w obu przypadkach jest taka sama. Tymczasem rowerkoskuterki z manetką, które jeżdżą na tyle wolno że można dać dzieciakowi w wieku 13 lat, to najprostsza droga do popularyzacji elektrycznych pojazdów. Tesla czy inny Prius to drogie gadżety dla bogaczy, one nic nie zdziałają. Cichutki i wygodny pojazd za 1400 złotych, stokroć lepszy dla dzieciaka choćby z uwagi na brak możliwości odblokowania (w przypadku spalinowego skutera wystarczy zmyślny brat kolegi z kompletem kluczy żeby bachor bez wiedzy rodziców jeździł nawet 90 km/h). Poza tym 25 km/h jest akurat prędkością na mentalność 13-latka. Rzecz w tym, że żaden dzieciak nie będzie jeździł czymś pioruńsko ciężkim, co z reguły ma jeden bieg i trzeba machać nogami jak w rowerze żeby toto rozpędzić, i co jeszcze do tego z reguły wygląda jak brzydszy brat roweru typu Ural. Pojazdy na manetce z dołączanymi pedałami mają tymczasem nierzadko modny kształt skutera, dla takiego gimbusa byłby to całkiem fajny bajer.

  • Witam. Wydaje mi się ze powinno być obowiązkowe zakładanie kasku dziecia w fotelikach szczególnie tych montowanych z tyłu roweru. Pozdrawiam. :-)

  • Moja propozycja nr 1, pół-żartem, pół-serio: Legalizacja bardzo trudno ścieralnych nalepek o treści podobnej do tej: „Jestem gazeciarzem. Mijam rowerzystów na centymetry. A Ty, ilu już dzisiaj rozjechałeś?”, które każdy rowerzysta mógłby wozić przy sobie i wykorzystywać, jak na światłach dogoni się zasługujący na taką nalepkę samochód ;)

  • Witam, według mnie powinny zostać podwyższone mandaty za nie zachowanie odpowiedniej odległości przy wyprzedzaniu rowerzysty, ponieważ to jak kierowcy nas wyprzedzają to jest jakaś tragedia. Większość kierowców zapewne nawet nie wie jaką odległość powinni zachować i kiedy mogą a kiedy nie nas wyprzedzić. Powinno się budować więcej ścieżek bądź powinno być więcej sierżantów na drodze. O ile w większych miastach występują ścieżki i sierżanty to w mniejszych nie ma na co liczyć, u mnie w obrębie 20 km nie ma żadnej drogi dla rowerów. Dodatkowo rowerzyści po zmroku powinni móc jeździć po chodnikach. Pieszych jest wtedy bardzo mało a zawsze będziemy bezpieczniejsi niż na drodze. Pozdrawiam

  • Moim zdaniem dużym problemem dla rowerzystów są wciąż piesi, którzy nie przejmują się tym, że wchodzą na drogę dla rowerów tylko pakują się prosto pod koła nawet się nie rozglądając (a niektórzy nawet widzą rower i nic sobie z tego nie robią). Moim zdaniem należałoby w każdym takim newralgicznym miejscu na asfalcie malować znak „STOP” oraz obok ostrzegawczy trójkąt z symbolem roweru. Jest bardzo dużo takich miejsc w miastach, gdzie ludzie idą i się nie przejmują (zwłaszcza w okolicach przystanków gdzie jedni biegną bezmyślnie aby zdążyć, a inni z autobusu/tramwaju pakują się prosto pod koła. Oczywiście to powinien być wsparte jakąś kampanią informacyjną i kontrolami policji/straży miejskiej, ale z problemem trzeba zacząć walczyć.

  • Dzień dobry,
    przeanalizowałam obowiązuję przepisy i dochodzę do wniosku, że gdyby były powszechnie znane i stosowane, to byłoby całkiem nieźle. Po rozmowach z paroma osobami, które mają bardzo różny staż jako kierowcy samochodów, przekonałam się, że znajomość przepisów ruchu drogowego jest uaktualniana przez większość użytkowników wyrywkowo. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany jazdą rowerem po mieście, a prawo jazdy robił kilka lub kilkanaście lat temu (nie mówiąc kilkadziesiąt ;-) to jest zdziwiony, słysząc o pewnych obowiązujących przepisach. I aby mieć jasność: mówię o kierowcach, którzy są otwarci na zmiany, starający się zachowywać na drodze kulturalnie.
    Dlatego, wg mnie, ważniejszą sprawą od dalszych zmian w przepisach, jest uświadamianie, informowanie o tym, co już obowiązuje. Jeśli w niedalekim mieście ginie rowerzysta na przejeździe, gdzie ma pierwszeństwo, to poza brakiem ostrożności z obu stron, zabrakło niestety wiedzy kierowcy samochodu. Potrzebne są kampanie informujące przygotowane w bardzo przemyślany sposób. Bo, niestety, na naszych drogach, często można odnieść wrażenie, że toczy się nieustanna wojna pomiędzy różnymi użytkownikami. I np. Masa Krytyczna, która ma służyć, jak rozumiem, uwrażliwieniu na potrzeby rowerzystów, dla przeciętnego kierowcy – nie-rowerzysty, jest kolejnym utrudnieniem. W tym momencie rowerzysta staje się przeciwnikiem…
    Natomiast zmiany jakie przychodzą mi na myśl nie są związane raczej z przepisami. I tak:
    1. zdarzają się w miastach szeroki chodniki, które zwykle nie są zapełnione pieszymi; warto je przedzielić i stworzyć dla rowerzystów ścieżki (wiem, że jest to stosowane, jednak w niewystarczającym stopniu); jednak przy tej okazji trzeba na tych chodnikach co jakiś czas powtarzać poziomy znak: droga dla pieszych, droga dla rowerzystów; warto też pomyśleć przy takim rozwiązaniu o znaku dla rowerzystów, by poruszali się z zachowaniem większej ostrożności; no i nie jestem pewna, czy konieczne jest to 1,5 m dla pasa rowerowego w ruchu jednokierunkowym;
    2. na ścieżkach rowerowych przy zjeździe ze skrzyżowania (o ile ścieżka jest dwukierunkowa), warto strzałkami zaznaczyć kierunek prawostronny;
    3. na jezdni, przed skrzyżowaniem z drogą rowerową, na której rowerzyści mają pierwszeństwo, można by namalować znak poziomy informujący, że zbliżamy się do drogi; ogromna liczba znaków pionowych „odwrażliwia” kierowców i po prostu często nie zwracają nie nie uwagi;
    Nie wierzę, że ewentualne wprowadzenie obowiązku jazdy w kasku wpłynie na poprawę bezpieczeństwa. Sama jeżdżę w kasku – dla własnego bezpieczeństwa. Jednak patrząc na to, jak są respektowane w mojej okolicy inne przepisy, np. oświetlenie, to już widzę, jak mieszkańcy wsi i leśnych osad jeżdżą w kaskach :-D
    Na pewno bardzo ważne jest podkreślanie zasad bezpieczeństwa rowerzystów na kursach prawa jazdy oraz podczas zajęć dla dzieci. Jestem przekonana, że 10-cio latek, świeżo po kursie na kartę rowerową, będzie „uświadamiał” swoich rodziców i dziadków.
    Podsumowując: obowiązujące przepisy + wiedza + dobra wola + kultura :-)
    A poza tematem, mam pytanie, na które nie znalazłam odpowiedzi: jak może poruszać się po drodze rowerem osoba, która ukończyła 10 lat, nie ma karty rowerowej i nie jeszcze lat 18-tu???

  • Zakaz jechania rowerami obok siebie, ( wyjątkiem peletony => kluby itp , za okazaniem pozwolenia z miasta / policji etc )
    Zakaz jazdy rowerem bez uprawnień ( prawo jazdy )

    • Prawo jazdy + brak znajomości przepisów dotyczących rowerów = brak prawa jazdy + brak znajomości przepisów dotyczących rowerów.

  • – spójny system dróg rowerowych
    – poprawa stanu nawierzchni drogowych i wyznaczanie pasów dla rowerów wszędzie tam gdzie to możliwe
    – akcje dyscyplinujące kierowców w zakresie niebezpiecznych zachowań wobec
    rowerzysty (np. wymuszania pierwszeństwa na przejazdach, nie zatrzymywanie się na skrzyżowaniach przy zielonej strzałce).
    – skuteczna egzekucja stosowania ograniczeń prędkości przez kierowców, którzy są
    realnie sprawcami najgroźniejszych wypadków.

    – działania edukacyjne przygotowujące rowerzystę do jazdy (obecna karta rowerowa nie przewiduje jazdy w realnym ruchu rowerowym, tak jak kurs na prawo jazdy)
    – lampki, kamizelki, kaski..tak owszem powinno się o tym mówić głośno, ale jednak większość wypadków drogowych ma miejsce w dzień, przy dobrych warunkach pogodowych i nie sądzę aby trzeba było tego od ludzi wymagać, tym bardziej że w zderzeniu z samochodem nawet najlepszy kask niewiele nam pomoże
    – promocja jazdy na rowerze, a nie ciągłe piętnowanie rowerzystów. (obecnie rowerzysta musi ustępować na drodze miejsca wszędzie i każdemu co zniechęca do jazdy na rowerze)
    – wprowadzenie do kursu na prawo jazdy zagadnień o wspólnym korzystaniu z dróg i ulic kierowców i rowerzystów. Obecnie kierowcy nie mają wyrobionego odruchu obserwacji rowerzystów na drodze (poza tymi co jednocześnie są rowerzystami :-))

  • Wydaje mi się że powinien być taki system który informowałby obywateli o zmianach prawa co do rowerzystów czy też kierowców samochodu. Wtedy każdy wiedziałby co wolno a czego nie. Wynika to z tego, że na co dzień spotykam się z sytuacja gdzie kierowcy nie mają pojęcia o istnieniu danego prawa a nikt nie zobowiązuje się by z zmianami w przepisach docierać do kierowców. Przykładem jest jazda pod prąd na rowerze. Już wiem, że wielu kierowców nie będzie miało o tym pojęcia i będzie z tego powodu dużo nerwów. Apropo aplikacji na smartfona, która miałaby informować o zmianie w prawie – Osoba instaluje taką aplikacje, zaznacza jakim jest kierowcą – rower, samochód, ciężarówka itd. i następnie każdego razu jest informowany o zmianach lub najważniejszych zasadach ruchu przez notyfikacje. Myślę, że takie rozwiązanie pozwoli na zwiększenie wiedzy na temat prawa o ruchu drogowym każdego kierowcy. ;) Pozdrawiam

  • Czytam komentarze i nasunął mi się jeden ważny wniosek. Za dużo tego „obowiązkowego”.
    Po pierwsze OC. Nie wyobrażam sobie płacenia OC na rower przez osobę starszą, która jeździ raz dziennie do sklepu po bułki. Przykład – emerytka, lat 81. Spotykam ja prawie codziennie. Jak załatwisz OC na osobę dla tych co pojadą rowerem miejskim. Każesz wszystkim obywatelom zapłacić? Może kiedyś wsiądą na rower miejski, a może nie.
    Po drugie kask. Ja jeżdżę w kasku na co dzień ale jadąc do pobliskiego sklepu (500 m) po piwo nie zakładam kasku. Dodam też problem z rowerem miejskim, który po wprowadzeniu takiego przepisu musiałby przestać istnieć. ja nie założę „miejskiego” kasku, a nosić ze sobą też nie będę.
    Miejsce rowerów jest na jezdni. Im będzie nas więcej, tym bardziej kierowcy będą nas dostrzegać. Ale powinien być dopuszczony ruch rowerowy również na chodnikach. Kto czuje się pewnie w ruchu drogowym i jedzie szybko – śmiga po jezdni. Ci co się boją – jadą chodnikiem oczywiście ustępując pieszym. W razie kolizji na chodniku obowiązywała by zasada domniemanej winy rowerzysty. A teraz motywuję. Nie wyobrażam sobie chociażby starszej lub innej osoby używającej roweru od święta jadącej w pełnym ruchu np. ul. Głogowską, czy Grunwaldzką w Poznaniu. dwa pasy dla samochodów, średnia prędkość 60-70 km/h. Nie wyobrażam też sobie abym puścił tam jakieś dziecko lat dajmy na to 12-13. Wg przepisów nie wolno mu jechać chodnikiem ale spróbuj mnie zmusić abym pozwolił na jazdę wspomnianymi ulicami. Nie jestem idiotą i cenię ludzkie życie.
    Ruch obowiązkowy na DDR-ach. No tu jestem zwolennikiem jechania drogą rowerową ale nie ciągiem pieszo rowerowym. Nawet jeżeli jeżdżę szosówką co w mieście jest dość ciężkie, to i tak zjeżdżam na DDR. Dumy mi nie ubędzie. Problem pojawia się wtedy gdy DDR jest szutrowy! A takich widziałem już całkiem sporo. Dodatkowo zakaz ruchu rowerów na jezdni. No i wtedy mnie zatkało. Musiałem niestety ryzykować i mimo wszystko jechałem jezdnią, nie wyobrażam sobie prowadzenia roweru przez najbliższe kilka km, bo tyle miała ta „ścieżka”.
    Jazda obok siebie. Można, oczywiście ale na pokazanej pow. drodze z trzema pasami ruchu to chyba bym nie ryzykował. Na takiej drodze kierowcy poruszają się blisko „prędkości światła” więc nie jest bezpiecznie.
    Klakson na drodze – oczywiście. Jak z kilkuset metrów widzę dwóch, trzech rowerzystów jadących całą szerokością jezdni to z daleka krotko zatrąbię. Oni mają czas na zjechanie, a ja wiem, że mnie zauważyli.
    Obowiązkowe światła w dzień. No tu bym nie przesadzał. Sam używam świateł w dzień bo chcę, a nie bo muszę. Ale jeżeli kierowca nie widzi w biały słoneczny dzień rowerzysty to jest po prostu ślepy i powinien mieć natychmiast zabrane prawo jazdy. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że nie widział samochodu lub pieszego przed sobą bo nie miał włączonych świateł…
    No i coraz więcej mówi się o tzw. „potencjalnym zagrożeniu”. Uważaj bo…, nierób bo. Ostatnio w Poznaniu było kilka awantur w autobusach dot. przewożenia rowerów. Nie wolno, bo jak ten rower przy hamowaniu autobusu dostanie przyspieszenia to może krzywdę zrobi. No tak, przyspieszenie 10 G, prędkość dźwięku i zabija 20 osób. Czy ktoś słyszał o takim przypadku, że rower zranił pasażera w autobusie? Przecież rower waży 10-20 kg. To dużo mniej niż człowiek, który nie zdąży chwycić się poręczy i poleci do przodu uszkadzając po drodze parę innych osób. Ale to w końcu rower. Jest się do czego przyczepić.
    I tym optymistycznym akcentem pozdrawiam rowerzystów.

  • Ostatnio jeżdżę w zasadzie tylko rowerem szosowym i uważam, że przydałby się przepis, który zezwalałby jazdę kolarką po ulicy, nawet jeśli obok jest ścieżka rowerowa. Często zdarza się, że jezdnia jest pusta, czasami nawet obowiązuje na niej zakaz jazdy rowerem, a ścieżka obok wyglada jak zwykly chodnik albo jest rollecoasterem przez wjazdy do posesji. Jazda po takich ścieżkach szosówką to żadna przyjemność, a i rowerem można uszkodzić. Nie wspominając o prędkości, która na takim rowerze zwykle przekracza 25 km/h co uniemożliwia gwałtowne hamowanie, gdy np. pieszy wyskoczy zza rogu.
    Wydaje mi się, ze dobrym rozwiązaniem byłoby pozwolenie kolarzom i rowerzystom na szosach jazdę po ulicy nawet jeśli obok jest droga rowerowa, czy zakaz jazdy rowerem. Oczywiście z zachwowaniem zdrowego rozsądku, gdyby ruch na drodze był wyjątkowo duży, to żadna przyjemność pchać się między auta. Nie mówię też o drogach ekspresowych i autostradach, to oczywiste.
    Moim zdaniem taki przepis nie wprowadziłby zagrożenia dla kolarzy, są to zazwyczaj doświadczeni uczestnicy ruchu drogowego, jadą płynnie, dość szybko i nie wykonują gwałtownych manewrów. Większość z nich i tak nie używa ścieżek rowerowych, ale w tej chwili grozi to mandatem.

  • Jednym z najbardziej niebezpiecznych przepisów, jest bezwzględne pozwolenie na wyprzedzanie z prawej strony. Mimo sygnalizowania przez pojazd zamiaru skrętu w prawo rowerzysta ma prawo go wyprzedzić (i ma pierwszeństwo przy jeździe na wprost (PoRD Art. 27. 1a)). O ile kierowca samochodu osobowego jest w stanie zauważyć rowerzystę po prawej, to kierowca ciężarówki lub autobusu najczęściej ma takiego rowerzystę w MARTWEJ strefie. Podsumowując:
    -wyprzedzanie z prawej ok ale tylko jeśli kierowca nie sygnalizuje zamiaru skrętu w prawo;
    -pierwszeństwo przy jeździe na wprost tylko wydzielonym pasem lub drogą dla rowerów;

    • Mówię to jako rowerzysta: Wyprzedzanie samochodów na pasie do skrętu w prawo, lub sygnalizujących skręt w prawo, to ewidentne staranie się o nagrodę Darwina.

  • Poprawa rowerowej rzeczywistości wymaga szeregu, zintegrowanych, działań. Nie ma jednego sposobu na zmianę rzeczywistości.
    Podstawowe, w mojej ocenie, działania to:
    1. Obowiązkowa edukacja już od najmłodszych lat, nawet od przedszkola, dotycząca zasad bezpiecznego poruszania się na drogach i obowiązujących przepisów PoRD.
    2. Obowiązkowe szkolenia z zasad udzielania pierwszej pomocy przedlekarskiej.
    3. Bezpłatne kursy utrwalające/odnawiające wiedzę z zakresu PoRD dla chętnych.

    Zmiany w przepisach na niewiele się zdadzą bez zmiany mentalności ludzi. Nie można zmusić przepisami ludzi do wzajemnego szacunku, a to chyba jest największym problemem na polskich drogach.
    Żaden przepis nie sprawi, że nagle zaczniemy myśleć o konsekwencji naszych działań dla innych użytkowników drogi. Zresztą obecnie obowiązujące przepisy wymagają np.: wyprzedzania rowerzysty w odpowiedniej odległości, a większość kierowców się tym nie przejmuje. To samo z drugiej strony, czyli przejeżdżanie rowerem po pasach. Wszyscy wiedzą, że to nielegalne i niebezpieczne, ale i tak 80-90% rowerzystów przejeżdża.

  • Zmiany odnośnie znaku „B-9” gdzie osoba jadaca na rowerze jeste w stanie jechać z prędkością zbliżona do ruchu ulicznegoa natomiast przyległa ścieżka rowerowa uniemożliwia szybszej jazdy z uwagi na jadących wolniej rowerzystów / rodziny / dzieci a takze liczne wjazdy/wyjazdy (małe krawezniki) na teren osiedla, posesji itp. Które to często są zarośnięte przez co trzeba czasto zwalniać by też nie wyjechać w wyjezdzajacy za np. Zywoplotu pojazd.

  • Rocznie na jednym rowerze treningowo robię ok. 20000km, plus rower, którego używam do załatwiania codziennych spraw. Jeżdżę b.dużo od kilku lat i mam już wyrobione pewne zdanie i nawyki. Oczywiście też jestem kierowcą i bardzo lubię ten śtodek transportu tyle, że poza miastem, w mieście absolutnie tylko rower ma rację bytu. Głównym problemem na Naszych drogach jest po prostu znikoma wiedza i rowerzystów i kierowców dot. przepusów ruchu drogowego, dlatego wg. mnie, najlepszym rozwiązaniem jest edukacja. Chyba każdy kierowca wie, że teren zabudowany to 50km/h, banery z wielką pięćdziesiątką były wszędzie w całym kraju. Potrzebujemy po pierwsze dobrej kampani edukacyjnej dla obu środowisk, i potrzebujemy dużo w tym wszystkim mówić o agresji, o panowaniu nad emocjami, i po prostu o szacunku dla drugiej osoby, pomocy słabszym (rowerzystom-taka wiecie, opieka i popatrzenie jak na własne dziecko, gdy siedzisz za kierownicą auta-empatia). Wiem co mówię, widzę co się dzieje, a dobrze nie jest. Kary nie pomagają i nie pomgą, pomoże natomiast cierpliwa i dobra edukacja, a na pewno dobry program kształcenia kierowców, bo teraz on jest taki sobie i nie wymusza na prowadzących auta pełnej świadomości tego co znaczy kolizja rower i auto. Do tego nic nie ma w szkołach o szacunku na drodze, o pomocy w ruchu (ustąp, noga z gazu, itd). Problem jest bardzo duży i skomplikowany. Ale… Biorąc przykład z krajów Beneluxu, do opanowania. Poza tym zgadzam się z tą częścią w tym tekście mówiącą o ruchu publicznym aut z rowerami na jednej płaszczyźnie bez odseparowanych DDRów, gdzie sztucznie stworzono dwa świety i każdy teraz „walczy” o swoje. Kierowca w ruchu ulicznym widząc rowery jadące obok lusterka po swoim pasie, w jakiejś dajmy na to grupie, będzie jednak więcej widział i bardziej uważał. Na koniec. Liczę przede wszystkim na panowaniu nad zbędnymi emocjami, które są głównym problemem zaraz po braku znajomości przepisów K.D. Pozdrawiam
    Mój instagram @crashkievitsch