O słynnej El Caminito del Rey słyszałam już dawno, zanim jeszcze szlak został zamknięty. Gdy Łukasz wymyślił wyjazd do Malagi w hiszpańskiej Andaluzji, od razu przyszło mi do głowy, że trzeba zobaczyć to miejsce. Dojazd samochodem z Malagi do Ardales zajmuje około godziny.
Kilka praktycznych informacji o Drodze Króla
(Więcej szczegółów w teście).
– Wejście jest płatne i kosztuje 10 euro od osoby + ewentualny bus powrotny – 1,50 euro.
– Konieczna jest wcześniejsza rezerwacja i opłata za bilet. Rezerwacji dokonuje się na stronie internetowej. Polecam zrobić to od razu, jak tylko znany jest Wam termin wyjazdu. Jeżeli prześpicie temat, w najlepszym razie zostanie Wam wycieczka z przewodnikiem za 18 euro. Jest to bardzo popularna atrakcja regionu i bilety rozchodzą się bardzo szybko. (Uwaga: zdarzyło mi się, że strona pokazywała takie same ilości wykupionych biletów na różne dni – radzę zwrócić na to uwagę i odświeżać przeglądarkę).
– Szlak jest jednokierunkowy.
– Minimum wiekowe wejścia – 8 lat.
– W przypadku złej pogody możemy nie zostać wpuszczeni. Gdy prognozy pogody są fatalne, organizatorzy wysyłają smsa z informacją o zmianie terminu wejścia.
– Zabronione jest używanie parasoli; w przypadku deszczu pozostaje kurtka lub pelerynka.
Droga Króla powstała na początku XX wieku przy okazji budowy linii kolejowej, przechodzącej wzdłuż jednej ściany wąwozu. System betonowych platform był budowany przez więźniów w latach 1914 – 1921. Król Alfonso XIII osobiście nadzorował prace budowlane oraz dokonał „pierwszego przejścia” szlaku. Potraktowano to jako oficjalne otwarcie.
Oryginalna droga w większości nie posiadała barierek – była to forma via-ferraty, gdzie asekurację tworzą liny poręczowe przymocowane do skał. Ze względu na słabą jakość użytych materiałów, z czasem cała infrastruktura zaczęła się rozsypywać. Po wypadkach śmiertelnych, w 2010 roku Hiszpanie zdecydowali o zamknięciu szlaku. Teoretycznie wejście na niego było zabezpieczone, ale i tak wielu wspinaczy nadal tam wchodziło, pomimo ryzyka kar finansowych.
Remont trasy kosztował 7 milionów euro. Dla zwiedzających otwarto ją w marcu 2015 roku.
Poniżej widzicie schematyczną mapkę pokazującą charakterystyczne punkty całego szlaku. Całość ma 7,7 km długości i przejście zajmuje około 2 godzin.
1. Parking (N36.928964, W4.801265)
Dość późno przypomniałam sobie o rezerwacji biletów, ale na szczęście zostało jeszcze parę wolnych miejsc na 9:30. Jest to pierwsza tura, która wpuszczana jest na ścieżkę. Przypadkowo okazało się, że jest to godzina idealna – nie ma jeszcze tłoku. Wybraliśmy parking przy drodze, który jest bardzo dobrze widoczny ma mapach google. Rano był jeszcze pusty. Kosztował 2 euro za cały dzień więc rozboju nie ma. Gdy wyjeżdżaliśmy zrobił się tam kocioł.
Hiszpania, Hiszpanią, tu też bywa zimno – ostatecznie był koniec lutego. Co prawda zapowiadali ochłodzenie, ale takiej temperatury się nie spodziewaliśmy.
2. Tunel
Niedaleko parkingu znajduje się tunel, który prowadzi na szutrową ścieżkę do głównego wejścia. Jak widać jest on oznaczony, co jak na Hiszpanię jest nietypowe ;] Nie trzeba się go bać – jest dosyć krótki i wystarczająco szeroki. Można sobie spokojnie poświecić latarką w telefonie.
Uwaga do pań. Tunel to nie toaleta. Bezpłatny kibelek znajduje się 1,5 km dalej, przy głównym wejściu.
3. Główne wejście
Droga z parkingu do wejścia zajmuje jakieś 15 minut. Przed wejściem sprawdzane są bilety. Wystarczy mieć wydruk ze strony internetowej lub wygenerowany na telefonie kod QR. Kartka jest już biletem – nie trzeba jej wymieniać w kasie biletowej.
W tym miejscu zostajemy wyposażeni w białe kaski ochronne. Mus to mus. W zestawie jest też siateczka, która ma zabezpieczać kaski przed przepoceniem.
Przed wejściem zostaliśmy poinstruowani po angielsku, co można, a czego nie, i w drogę. Była też opcja hiszpańska.
Praktycznie zaraz po wejściu wchodzi się na kładkę zamocowaną do ścian wąwozów. Drewniane pomosty na stalowej konstrukcji są wystarczająco szerokie, solidne i estetyczne. Dodatkowo oczywiście jest barierka. Na całej trasie nie używa się żadnej asekuracji.
Widoki są świetne – wysokie ściany wąwozu robią wrażenie. Dodatkowo poruszamy się cały czas na wysokości i zaczyna nas ogrzewać słońce. W pełni sezonu musi być tu upalnie – nie zapomnijcie o dużej butelce czegoś do picia.
Odcinek między punktem 4 – 5 ucieka na chwilę ze ściany wąwozu. Poruszamy się teraz ścieżką wśród drzew. Co jakiś czas przygotowane są miejsca ze stolikami i ławkami, gdzie można posiedzieć i pogapić się w skały. Czas przebywania na ścieżce jest ograniczony jedynie godzinami otwarcia i zamknięcia.
W miejscu oznaczonym jako 5 wracamy na ścianę wąwozu. Według mnie jest to najciekawszy fragment wycieczki. Nowe podesty zostały nadbudowane nad starymi. Daje to pewne wyobrażenie o charakterze i trudności oryginalnej wersji.
6. Most
Na pierwszym planie widać stary most, a za nim liny od nowego. Pracownik pilnuje, aby jednocześnie nie przebywało na nim więcej niż 10 osób. Mostek troszkę się buja, ale ogólnie nic strasznego.
7. Koniec trasy
Tu formalnie kończy się wytyczony szklak. W tym miejscu oddaje się kaski; można skorzystać z bezpłatnej toalety.
My idziemy dalej, na stację kolejki w El Chorro. Tutaj podstawiany jest autobus, który odwiózł nas z powrotem na parking.
Ostatecznie uznaję wypad na Caminito del Rey za udany. Jednak żałuję, że nie pozostawiono chociaż w części pierwotnego charakteru trasy. W tym momencie, jest to bardzo przyjemny spacer, dosłownie dla każdego. Szlak jest bardzo łatwy, nie ma trudnym momentów, żadnych podejść. Problem mogą mieć jedynie osoby z silnym lękiem wysokości.
Nie oszukujmy się, jest to miejsce komercyjne, które ma na siebie zarobić. Biorąc pod uwagę popularność, inwestycja na pewno się zwróci, a z czasem wyjdzie na plus. Świetnie by było, gdyby ścieżka pozostała ferratą; bez barierek i z trochę węższymi kładkami. Tylko wtedy nie była by dostępna dla przeciętnego turysty…
Poniżej widzicie zdjęcia zrobione przez moich kolegów, jeszcze przed remontem trasy. Wtedy to musiała być przygoda – teraz, pomimo pięknych widoków, trochę tego brakuje.