Curling nie jest u nas popularną dyscypliną. Najczęściej można go pooglądać w telewizji przy okazji dużych imprez jak Igrzyska Olimpijskie. Przyznam, że zdarzało mi się parokrotnie widzieć finałowe rozgrywki. No ok, może nie całe bo mecz może trwać z 2 godziny. Z pozycji kanapy nie wzbudza wybitnego zainteresowania, a wręcz jest traktowany z przymrużeniem oka – jako sport zupełnie niepoważny. Zdanie można zmienić, gdy samemu chwyci się kamień.
Curling – sport czy może gra?
Skoro jest na Igrzyskach, to zakwalifikowany jest jako sport. Są trenerzy, zawodnicy i regularne treningi. Zasadami przypomina trochę gry w bule i może dlatego ciężko nam tę dyscyplinę zakwalifikować do sportu. Jest to rozgrywka techniczna, wymagająca koncentracji i precyzji, chociaż przy szczotkowaniu można się zmęczyć.
Ciekawe jest, że pierwsza wzmianka o kamieniach na lodzie pochodzi z początku XVI wieku, a słowo „curling” pojawiło się w poemacie z 1620 roku. Jak widzicie nie jest to wymysł współczesnego świata.
Na czym to polega?
W bardzo dużym skrócie chodzi o to, żeby umieścić swój kamień (lub kamienie) jak najbliżej środka domu – tych kolorowych okręgów na końcu toru. Mecz składa się z 10 partii (endów), chociaż może być ich mniej, ale musi być to wcześniej ustalone. Wygrywa ta drużyna, która na koniec ma więcej punktów.
Tradycyjne drużyny liczą po czterech zawodników lub zawodniczek. Każdy ma swoją funkcje i zadania. Jest też odmiana mieszana – drużyna składa się z dwóch osób – kobiety i mężczyzny. Pozwolicie, że nie będę opisywać szczegółowo kolejności zagrywania.
Na tafli o wymiarach 45,72 x 5,0 metrów, oprócz wymalowanego domu są wymalowane linie. Oznaczają one właściwe pole gry, granice zagrania spalonego itp.
Najważniejszymi elementami są kamienie, zwane też przez amatorów czajnikami. W jednym endzie każdy zespół ma do dyspozycji osiem kamieni. Zagrywane są one naprzemiennie przez każdą drużynę. Bardzo istotne, z punktu widzenia taktyki, jest to, kto będzie miał ostatni ruch w partii. Kamienie można wybijać, więc wyobrażacie sobie jak ostatnie, dobre zagranie może namieszać w wyniku.
Drugim charakterystycznym elementem jest szczotka. Umiejętne „czyszczenie” tafli, powoduje zmniejszenie tarcia pomiędzy lodem a kamieniem, co pozwala wydłużyć jego ślizg o kilka metrów. Profesjonaliści szczotkowaniem potrafią też korygować tor poruszania się kamienia. Co ciekawe, kamieni nie zagrywa się prosto, a nadaje początkową lekką rotację. Taki zabieg sprawia, że ślizg jest bardziej przewidywalny.
Po szczegółowe zasady i niuanse gry odsyłam do Wikipedii lub do stron klubów curlingowych ;]
Kto może grać w curling?
Gra na najwyższym poziomie wymaga ogólnej sprawności fizycznej, ale w przypadku amatorów nie jest to wymóg konieczny. Kamień waży około 20 kilogramów, tylko, że nikt nie każe go dźwigać. Granitowe „czajniki” gładko suną po lodzie bez wkładania dużej siły.
Wracają do pytania – zagrać może każdy. Doskonale w tym sporcie radzą sobie dzieci i osoby starsze. Przy ograniczeniach ruchowych można korzystać ze specjalnej „przedłużki” do wypuszczania kamienia – nie trzeba się nawet schylać. W krajach, gdzie ten sport jest bardziej popularny, rozgrywane są zawody curlingu na wózkach. Jak widzicie, nie ma specjalnych ograniczeń.
Wrażenia z pierwszej gry
Na hali Curling Łódź spotkaliśmy się w cztery osoby – mieliśmy spróbować gry mieszanej. Na początku instruktorka wyjaśniła nam na sucho zasady gry i opowiedziała do czego służą poszczególne sprzęty.
Były obawy, że zamiast grać, będziemy wywalać się na lodzie. Okazuje się, że lód na torze jest zupełnie inny niż ten na lodowiskach. Na powierzchnię nanoszone są dodatkowe kropelki wody. Taki zabieg nazywa się peblowaniem. Zmniejsza to tarcie kamień – lód, a jednocześnie zwiększa przyczepność butów z gumowymi podeszwami. Można było prawie normalnie chodzić po powierzchni. Dlatego też, do ślizgu używa się specjalnych nakładek – bez nich się nie pojedzie.
Na początku próbowaliśmy nauczyć się wyrzucania kamienia i poruszania się w ślizgu. Nie jest to łatwe i w czasie spotkania nie opanowaliśmy tej sztuki. Trudne jest też wyrzucie siły wyrzutu. W ostatnim endzie, żaden nasz kamień nie trafił do domu. Były albo za mocne albo „niedoloty” niedojeżdżające do pola gry.
Początkowo było nam chłodno – na hali panuje temperatura 7-10 stopni Celsjusza. Po paru rzutach i szczotkowaniach o marznięciu nie było już mowy.
Mimo braku umiejętności zabawa była fajna. W telewizji wszystko wygląda gładko i łatwo. Zderzenie z rzeczywistością było zaskakujące, ale mimo wszystko nie zniechęcające. Zaangażowanie w grę sprawia, że czas leci szybko; nawet nie wiem kiedy minęły 2 godziny.
Ciekawe były też efekty dźwiękowe. Sunący po lodzie kamień wydaje dosyć głośny, niski i mimo wszystko miły dźwięk. Nic dziwnego, że curling był kiedyś nazywany „ryczącą grą”.
Gdzie można spróbować curlingu?
W Polsce za symboliczny początek curlingu uznaje się rok 2002, kiedy zarejestrowano Polskie Stowarzyszenie Curlingu. Ciężko oczekiwać przy tak młodej dyscyplinie wysoko rozwiniętej infrastruktury. Miejscowości, gdzie działają kluby curlingowe znajdziecie na tej mapie.
Jasnym punktem na mapie jest wspomniana wcześniej hala Curling łódź. Łódzcy zawodnicy niedawno doczekali się profesjonalnej areny lodowej z czterema torami. Jest to obiekt stworzony tylko i wyłącznie dla tego sportu. Jest dostępny nie tylko dla klubów sportowych; przyjść może każdy, kto chciałby zapoznać się z tą dyscypliną. Można wynająć tor z instruktorem lub bez. Organizowane są też zajęcia dla początkujących oraz imprezy firmowe. Ciekawa alternatywa dla kręgli czy spotkań integracyjnych w dyskotekach.
Konkluzja jest taka. Nie warto krytykować i śmiać się z jakiejś dyscypliny zanim się jej nie wypróbuje ;] Jeżeli będziecie w okolicy, polecam zajrzeć na łódzką halę.