Gdy przygotowywałem się do pisania tego wpisu, targały mną spore wątpliwości. Jazda na rowerze kojarzyła mi się jedynie z wiatrem we włosach, wolnością i czasem potem spływającym po plecach. Bez żadnego wspomagania, bez dopingu, bez ułatwień. Na rowery z silnikiem elektrycznym czy spalinowym patrzyłem ze sporym dystansem. Cięższe, droższe, a tak w ogóle, to po co mi taki rower. No właśnie… mi. Okopałem się na swojej pozycji, w ogóle nie dostrzegając potrzeb innych ludzi. Miałem ostatnio przyjemność pojeździć trochę na rowerze z silnikiem elektrycznym (jego test pojawił się na blogu) i zmieniłem do nich swoje nastawienie. Nie przesiądę się co prawda na e-rower (przynajmniej nie teraz), ale momentalnie dostrzegłem ich olbrzymi potencjał i zweryfikowałem swoją opinię o rowerach elektrycznych.
Co oferuje rower elektryczny
Zacznę od tego, jakie możliwości daje nam rower elektryczny. Unia Europejska hamuje nas trochę w zapędach do korzystania w pełni z dobrodziejstw prądu, ale może to dobrze, w końcu ma to być nadal rower, a nie skuter. W każdym razie moc silnika w e-rowerze nie może przekraczać 250 Watów, a prąd jakim jest zasilany, może mieć maksymalnie napięcie 48V. Dodatkowo jazda może być wspomagana tylko w momencie, gdy pedałujemy oraz wyłączać się po przekroczeniu 25 km/h. W Polsce reguluje to m.in. Prawo o Ruchu Drogowym
Prawo o ruchu drogowym, artykuł 2, punkt 47
Rower – pojazd (…) poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem; rower może być wyposażony w uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny, zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V, o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa zmniejsza się stopniowo i spada do zera po przekroczeniu prędkości 25 km/h.
Jednym słowem taki rower NIE JEST skuterem elektrycznym i nie da się na nim (legalnie) jechać używając silnika elektrycznego bez pedałowania. Taki silnik ma jedynie nas wspomagać, a nie całkowicie wyręczać.
Przy okazji zapraszam do obejrzenia odcinka Rowerowych Porad, w których rozwiewam mity, dotyczące elektryków. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.
Dla kogo rower elektryczny
Do czego w takim razie może przydać się silnik elektryczny w rowerze? Do głowy w pierwszej kolejności przychodzą mi osoby starsze. Znam kilku emerytów, którzy kiedyś jeździli rowerami, ale teraz zdrowie niestety nie pozwala im na dalsze przejażdżki. Wystarczy jedna, nawet niewielka górka, by musieli zsiadać z roweru. Jadąc rowerem elektrycznym, często nawet nie trzeba używać siły do pedałowania, wystarczy po prostu wprawiać je w ruch. Taki rower świetnie sprawdzi się również w przypadku młodszych osób, którym zdrowie nie pozwala na jazdę tradycyjnym rowerem.
Druga grupa to rowerzyści górscy, którzy czerpią przyjemność ze zjeżdżania, ale z wjeżdżania już niekoniecznie. Nie ma się co oszukiwać, podjeżdżanie pod strome górki zabiera olbrzymią ilość energii i czasu. Co oczywiście wynagradza późniejszy zjazd, ale pojawia się pytanie – a co gdyby na górę można było wjechać tak jak narciarz albo downhillowcy? Niestety tras z wyciągami, przygotowanymi dla rowerzystów jest mało. I tu ciekawym rozwiązaniem jest właśnie dobry rower elektryczny (z silnikiem o dużym momencie obrotowym). Ułatwi on wjechanie na górę i pozwoli na więcej zjazdów.
Trzecia grupa to rowerzyści miejscy. Ruch to zdrowie, ale niestety może się skończyć przepoceniem ubrań. Bywa różnie, są osoby, z których leje się pot, nawet gdy jadą żółwim tempem i na to ciężko coś poradzić. I powiem Wam, że nie wierzyłem, że rower elektryczny może w takim przypadku wiele zmienić. Myślałem, że jeździ się po prostu szybciej, ale pedałując tak samo. Koszmarnie się pomyliłem. Podczas jeżdżenia rowerem z silnikiem elektrycznym, nie spociłem się wcale. Zero. Nic. I to jadąc praktycznie cały czas z prędkością 25 km/h, czyli w limicie wspomagania. Gdyby zależało mi na docieraniu do pracy w suchej koszuli, to przemyślałbym zakup takiego roweru.
Czwarta grupa to ambitni turyści, którym brakuje siły. Nie wiem jak lepiej nazwać tę grupę, ale mam nadzieję, że łapiesz o kogo mi chodzi. Są osoby, które chciałyby np. przejechać z Zakopanego na Hel, albo ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych. Ale zdają sobie sprawę, że nie dadzą fizycznie rady. Albo dadzą, ale zajmie im to dwa miesiące, a tyle czasu nie mają. Albo mamy sytuację, że facet uwielbia jeździć rowerem, chce pojechać gdzieś z żoną, która aż tak za rowerami nie przepada i szybko się zniechęca. I kończy się to tak, że on męczy się jadąc zbyt wolno, a ona męczy się ogólnie :) Na elektryku da się utrzymywać prędkość 23-25 km/h bez większego wysiłku, co daje już naprawdę dobrą, turystyczną prędkość. I potem podczas jazdy może się okazać, że on ledwo dyszy podjeżdżając pod górkę, a ona go w tym czasie wyprzedza :)
Jak widzicie, to nie jest tak, że rower elektryczny jest dla leni. Lenie nawet na elektrycznym rowerze nie będą jeździć. Poza tym jadąc na elektryku, można regulować stopień wspomagania (lub całkowicie je wyłączyć) i używać go jedynie gdy zajdzie taka potrzeba, np. na stromym podjeździe, jadąc pod wiatr czy w przypadku braku siły.
Co znajdziemy w rowerze elektrycznym?
Silnik
Może być on zamontowany w przedniej/tylnej piaście koła lub łączyć bezpośrednio z korbą. Ale moim zdaniem ostatecznie „wygra” montowanie silnika przy korbie.
Akumulator
Standardem staje się zasilanie litowo-jonowe, które pozbawione jest efektu pamięci, a także jest lżejsze i wydajniejsze od starszych konstrukcji żelowych. Ile wytrzymuje bateria w rowerze elektrycznym? Nowoczesne konstrukcje pozwalają na przejechanie od 40 do 150 kilometrów ze wspomaganiem elektrycznym, w zależności od pojemności akumulatora, mocy wspomagania oraz częstotliwości jego załączania. Akumulator jest montowany na bagażniku lub na ramie. Powinien być łatwo wyjmowalny do ładowania, choć są też takie, które można ładować bezpośrednio na rowerze.
Sterownik
Pod tym ogólnym hasłem kryje się elektronika, dzięki której możemy sterować mocą wspomagania, a rower „wie” w jakim stopniu ma włączać silnik. To nie jest tak, że zakręci się pedałami, a rower wyrwie jak rakieta, której nie da się opanować. Silnik wspomaga jazdę tym bardziej, im mocniej naciska się na pedały. Podczas pedałowania poczuć się można tak, jakby ktoś za nami biegł i naciskał na siodełko. Ja to nazwałem roboczo efektem „niewidzialnej ręki” i jest to bardzo przyjemne uczucie :) A im mocniej naciskamy na pedały, tym mocniej nas ta ręka pcha.
Jak przerobić rower na elektryczny
Aby jeździć rowerem elektrycznym, nie musimy od razu go kupować. Istnieje możliwość przerobienia w zasadzie dowolnego roweru na elektryczny. Wystarczy kupić koło z wbudowanym w piastę silnikiem (może to być przednie lub tylne koło – tylne zazwyczaj mają większy moment obrotowy), do tego akumulator, który zamontujemy na bagażniku lub w torbie na ramie oraz sterownik z czujnikami. Jest też kilka firm, które zajmują się profesjonalną konwersją rowerów na elektryczne, co niejednokrotnie może wyjść taniej, niż zakup nowego roweru.
Wady rowerów elektrycznych
Cena roweru ze wspomaganiem elektrycznym
Teraz kilka słów o tym, jakie są wady rowerów elektrycznych. Pierwszą z nich, której nie sposób nie zauważyć, jest nadal stosunkowo wysoka cena (choć ceny będą z roku na rok spadać). Co prawda na Allegro można kupić taki rower już za 1500 złotych, ale w tej cenie nabędziemy 40 kilogramowego (!) potwora, o małym zasięgu i bardzo kiepsko wykonanego. Markowe rowery elektryczne zaczynają się od 3000 złotych, a te nadające się do regularnej jazdy, od około 5-6 tysięcy zł.
Koszt wymiany akumulatora
Druga sprawa to amortyzacja akumulatora. Teoretycznie porządna bateria powinna przetrzymać około 500-600 cykli ładowania, co mniej więcej da nam 50.000 przejechanych kilometrów. Ale to zależy w dużej mierze od tego, jak będzie się o nią dbało. Nie można dopuścić do całkowitego rozładowania (np. zimą, gdy rower często stoi nieużywany), a także nie przegrzewać jej czy zbytnio chłodzić (np. zostawiając rower na cały dzień na słońcu lub mrozie). W każdym razie, trzeba liczyć się z tym, że po kilku latach akumulator może nadawać się do wymiany, co na razie jest dość kosztowne.
Waga roweru elektrycznego
Kolejna wada roweru elektrycznego to sporo wyższy ciężar, w porównaniu z tradycyjnym rowerem. W nowoczesnych konstrukcjach typu Shimano STEPS, Panasonic czy Bosch silnik waży około czterech kilogramów, a akumulator w zależności od jego pojemności od 2,5 do 4 kilogramów. Do tego rama i koła muszą być wzmocnione, by przyjąć na siebie większy ciężar. To daje nam od 7 do 9 kilogramów więcej, niż w przypadku tradycyjnego roweru. Podczas jazdy nie jest to dużą przeszkodą, silnik elektryczny pozwala zapomnieć o nadbagażu. Niestety dodatkowy ciężar jest bardzo odczuwalny przy wnoszeniu roweru po schodach. Dlatego o takim rowerze warto pomyśleć, w przypadku posiadania garażu/piwnicy/windy.
Podsumowanie
Na wszystkie te wady można przymknąć oko, zwłaszcza jeśli ktoś ma budżet i miejsce do trzymania roweru z silnikiem. Czy rowery elektryczne to przyszłość? Zapewne tak będzie. W całej Europie sprzedaje się już kilka milionów takich rowerów rocznie. Ceny na pewno będą spadać, a technologia będzie szła do przodu, by producenci mogli konstruować jeszcze lżejsze i jeszcze wydajniejsze podzespoły. A społeczeństwo się starzeje, jednocześnie szukając wygód, których nie mogli zaznać np. nasi dziadkowie. Ja z ciekawością będę się przyglądał temu segmentowi rynku.
Przy okazji zapraszam do lektury tekstu o tym jak dbać o rower elektryczny.
Łukasz mogę po sąsiedzku pozyczyć ci mój rower elektryczny który sam zmodyfikowałem.Koszt ok 2000 zł.
Te 2000 złotych to koszt całego roweru? Instalacji?
Na wiosnę chętnie zobaczę.
Witam Panie Łukaszu. Jako praktyk
rowerowy zapewne mogłby mi Pan doradzić również w sprawie roweru
elektrycznego.
Mam 176 cm wzrostu i ok.
90 kg
wagi. Planuję zakupić rower elektryczny ponieważ po zmianie pracy będę miał w
jedna stronę jazdę pod górkę. I tutaj pierwsze pytanie.
Czy taki rower naprawde wspiera
jazdę pod górę. Wiem ze silnik ma wspierac a nie zastępować jazdę. Silnik Moze
być max 250 W.
– Kolejne pytanie: Czy lżej ( nie
szybciej ) jezdzi się na rowerze z małymi czy dużymi kołami ( myślałem również o
składaku ). Dojazd do pracy to ok. 4 km i ten rower ma tylko do tego służyć
a nie na długie wycieczki rowerowe.
– Czy lepiej silnik z tyłu, w srodku
czy z przodu ?
– Bateria- z tyłu na bagażniku, w
środku roweru a może – jak w niektórych rowerach – schowana w ramie ( mniejsza
pojemnośc baterii ale bardziej estetycznie )
– widziałem również rower z wałkiem
napędowym , zamiast łańcucha . Czy testował Pan takie cudo ? Teoretycznie
bezobsługowy, czysty itp.
Jak znajdzie Pan chwilę czasu proszę
o podpowiedz lub ewentualnie o podesłanie mi linka do kogoś kto jeździ na takim
rowerze ( strony internetowej ) abym przed zakupem uzyskał konkretną ,
profesjonalną informację.
Z góry dziękuję i
Pozdrawiam
Adam
Witaj,
– Tak, silnik elektryczny naprawdę pomaga. Zresztą zajrzyj do testu roweru Kreidler, którym jeździłem: https://roweroweporady.pl/kreidler-vitality-test-roweru-elektrycznego/
Pod strome wzniesienia wjeżdża się bez trudu.
– Przy silniku elektrycznym wielkość kół nie ma specjalnie znaczenia. Mniejsze koła są bardziej zwrotne, natomiast większe lepiej sobie radzą na długich, asfaltowych trasach.
– Są różne teorie na temat lokalizacji silnika. Ale silnik umieszczony w tylnym kole to spora komplikacja + dokładanie ciężaru na tył roweru. Silnik umieszczony centralnie lub w przednim kole to lepsze rozwiązanie.
– Lokalizacja akumulatora – ciężko powiedzieć, które miejsce będzie lepsze i czy ma to aż takie znaczenie.
– Niestety nie miałem przyjemności testować roweru z wałkiem.
Osobiście dojeżdżam codziennie rowerem elektrycznym do pracy, podczas gorszej pogody wsiadam do samochodu, w obie strony wychodzi nieco ponad 50 km, teren zróżnicowany. Wcześniej jak jeszcze nie miałem elektryka sporadycznie jeździłem do pracy rowerem szosowym co zajmowało dobrą godzinę nie mówiąc że przyjeżdżałem spocony, na elektryku ten sam odcinek pokonuje w jakieś 45 minut(prędkość do 35km/h ) a samochodem przy dobrych warunkach 30-35 minut. Dodam że rower którym się poruszam jest przerobiony na elektryczny(mniejszy koszt i lepsze parametry) niż gdybym miał zakupić gotowy a frajda z jazdy bez porównania. Zasięg na jednym ładowaniu jakieś 80-90 km ale przy spokojnej jeździe wychodzi ponad 100 km
By oceniać, trzeba zacząć użytkować min. rok jakieś urządzenie. Wszelkie dyskusje ludzi, którzy oceniają szczególnie taki pojazd wykonując jedną jazdę lub poprzez lekturę specyfikacji technicznej są bezcelowe. Ja użytkuję e-bike od 8 miesięcy. jako 6letni, całoroczny rowerzysta. Rower elektryczny to przyszłość, a w ruchu miejskim, podmiejskim to jedyne słuszne rozwiązanie. Skuterem nie wjedziesz wszędzie, rowerem prawie wszędzie. Choć to chyba prawnie zabronione, to pomimo wszystko i tak nie widziałem wnoszącego do metra/pociągu skutera, a ja swój już tak. Jako transport kombinowany: 5 km-pociąg- 5km to najlepsze rozwiązanie. Do malkontentów NIE MA LEPSZEGO. A ponieważ, zmęczenie/pot jest tak powtarzalne (czyli jego brak na e-biku) to stało się to dla mnie narzędziem, codziennego dojazdu do pracy. Zasięg na jednym ładowaniu ? do 60 km.
Chętnie podzielę się z autorem spostrzeżeniami. Dziennie robię tylko 30 km e-bikiem, z czego z przyjemnością przebieram się w „kond…” i z pracy taranem, o podwyższonej wadze wracam o „własnych siłach”. Nigdy nie udało mi się dogonić RUNERA, Ale na 15 km. miał przewagę 3 min.
Czy na rowerze e-bike kiedykolwiek wszedłem spocony do pracy. NIE. Czy na skuterze w pełnym rynsztunku (nie mówię o spartanach w koszulach hawajskich) wchodzisz spocony w lato? Jak patrzę po jednośladowej braci, mało która/który wychodzi z tej walki „czarna skóra vs 30 stopni” zwycięsko:)
Czekam na e-bike z odzyskiem energii. Jeśli tak się stanie e-bike pójdzie w konkury z z komunikacją miejską każdej maści:)
Bardzo ciekawy wpis. Mieszkam za granicą i właśnie niedawno kupiłam sobie rower. Jako dziecko i nastolstka spedzałam mnóstwo czasu jeżdżąc na rowerze. Przez ostatnie 8 lat robiłam to jednak bardzo rzadko. Mój problem polega na tym, że obecnie mieszkam w miejscu gdzie jest bardzo dużo wzniesień i małych wzgórz. Jazda nadal sprawia mi ogromną przyjemność, ale częste podjazdy są bardzo uciążliwe. Przy kupnie roweru, w sklepie, zwrocilam uwagę na rowery elektryczne, i myślę, że kiedyś w przyszłości się w taki zaopatrzę. Szkoda by było w późniejszym wieku i z powodu ukształtowania terenu, miejsca w którym mieszkam, rezygnować z takiej frajdy.
nie da się na nim jechać używając silnika elektrycznego bez pedałowania. Taki silnik
to jakis nonsens……. wszedzie s awypozyczalnie rowerow elektrycznych anawet elektrycznych hulajnog i NIE trzeba pedalwoac !
WSlacza sie silnik i sie jedzie .Silnik sie NIE wylacza po osiagnieciu maksymnalnej predkosci,po prostu jedzie ile sie da.
Tak jest w moim w Hiszpanii i wszedzie gdzie patrzylem.W Polsce jest inaczej ???? NIE sadze;czesto widuje ludzi ktorzy jada BARDZO szybko,siedzac kompletnie neiruchomo.
„Tak jest w moim w Hiszpanii i wszedzie gdzie patrzylem.W Polsce jest inaczej ????”
Hmm. Jeszcze pół roku temu przepisy odnośnie „rowerów elektrycznych” były takie same jak u nas. Jak i z resztą w całej UE, jedynie coś Wielka Brytania coś kombinowała (ale nie wiem czy skutecznie).
„wszedzie s awypozyczalnie rowerow elektrycznych anawet elektrycznych hulajnog i NIE trzeba pedalwoac !”
Wypożyczyć to możesz samochód: nikt nie sprawdza Twoich uprawnień i co z nim robisz. Złe porównanie.
„NIE sadze;czesto widuje ludzi ktorzy jada BARDZO szybko,siedzac kompletnie neiruchomo.”
Bo u nasz janusze z krystynami muszą kombinować i cwaniakować. Naprawdę, tak zerowego szacunku dla w sumie podstawowych przepisów to chyba nigdzie nie ma (ok, pomijam naszych „przyjaciół” za wschodnią granicą).
Sprawdź stan kabli od strony silnika, szczególnie korozję na wtyczkach. Znajdują się na wysokości widelca, jak dobrze pamiętam.
Jeśli to seria ION, to także wtyczkę od akumulatora (tam gdzie wsuwasz akumulator) — to znany feler swojego czasu.
Batavus jest właścicielem Sparty, może w okolicy jest ASO Batavusa?
Witam,
Zakupiłem w ostatnich dniach używany rower elektryczny Sparta. Niestety nie działa, tzn nie che załączyć się napęd elektryczny. Na wyświetlaczu pokazuję się błąd E00005 lub E00002. Zwracam się zatem z zapytaniem gdzie na Mazowszu mogę taki rower serwisować lub może ma ktoś namiary na znawce który pomoże w rozwiązaniu problemu.
Z góry serdecznie dziękuję za pomoc Hubert
Sprawdź stan kabli od strony silnika, szczególnie korozję na wtyczkach. Znajdują się na wysokości widelca, jak dobrze pamiętam.
Jeśli to seria ION, to także wtyczkę od akumulatora (tam gdzie wsuwasz akumulator) — to znany feler swojego czasu, który niedawno został naprawiony.
Batavus jest właścicielem Sparty, może w okolicy jest ASO Batavusa?
Z góry serdecznie dziękuję za pomoc i rade, na pewno zerkne. Intryguja mnie te kody wyskakujące na wyświetlaczu. No co próbujemy zobaczymy. Dziękuję i pozdrawiam
Ambitni turyści… podobał mi się ten akapit i sam się zastanawiam czy do tej grupy nie należę… wybrałem się ostatnio na wycieczkę.. w planach było właśnie ambitne prawie 100km, ale co z tego, że plany jak kolana po 2/3 trasy wysiadły i ostatnie 20km musiałem wracać w bólu, tylko determinacja pomogła bo miałem już zamiar dzwonić po transport :/
Ale nad kupnem w/w nie myślałem i chyba jeszcze odpuszczę jakiś czas, powalczę ze swoimi ograniczeniami, ale jeśli się nie uda…. ten pierwszy trekking nie wygląda wcale źle…
Nie mogłem wymyślić innej nazwy :) Ale jeżeli kolana Ci siadają, to pierwsze co zrób, to sprawdź czy masz dobrze ustawione siodełko:
https://roweroweporady.pl/jak-ustawic-siodelko-w-rowerze/
A po drugie staraj się jeździć częściej, po mniej kilometrów, stopniowo zwiększając ich ilość :)
Nadszedł mój czas/77 lat/ i kupiłem rower hybrydowy Geobike Finistere .Chciałem zwiększyć zasięg swoich wyjazdów wczoraj dotarłem na górę 'Kamieńsk’ bez kłopotów.Używam też innych
rowerów/zwykłych/.Finistere jest cichy i jest ROWEREM co mnie odpowiada.Jest ciężki/25 kg/
ale przez to ma dużą bezwładność.Wspomaganie włączam tylko w potrzebie.Zastanawiam się
nad trwałością silnika i innych części .Może ktoś ma jakieś informacje o GEOBIKE? Pozdrawiam
O
tak :) Odkopując pomysł podróżowania z sakwami, moi rodzice spotkali
Holendra który na emeryturze jeździ przez całą Europe na rowerze.
Chwalił sobie e-rower jak mało kto. I się nie dziwie. W sierpni lecimy z
narzeczoną na podróż po Rumunii. My jak my ale nie wyobrażam sobie osób
starszych, którzy przerzucą się 3 razy przez tamtejsze Karpaty :)
E-rower to fajny pomysł :)
A ja od prawie 4 miesięcy jeżdżę na elektrycznym MTB. Jest to mój drugi rower ze wspomaganiem. Mieszkam w Gdyni gdzie górek i podjazdów nie brakuje. Chętnie odpowiem na nasuwające sie wątpliwości potencjalnych nabywców. Ja jestem bardzo zadowolony.
Ciekawi mnie, jak to jest z pojemnością baterii w terenie naprawdę górzystym. Teoretycznie mamy zasięg kilkadziesiąt km, a są też jakieś tabelki uwzględniające wpływ przewyższenia? Żeby nie było tak, że nagle komuś odcina prąd w połowie długiego podjazdu i zostaje z ciężarem.
Teoretycznie jeżeli zaczniesz podjeżdżać pod Gliczarów, to może się okazać, że w połowie prądu braknie :) Nikt takich tabelek nie przygotuje, bo wszystko zależy od tego jak szybko będziesz chciał jechać, jak długo, jak stromo, jak wiatr będzie wiał, ile ważysz itd. Tu jest zbyt wiele zmiennych by ktokolwiek porwał się na szykowanie tabelki.
z tym zasięgiem to uwaga – zależy on on tak wielu czynników, że żadna tabelka ci nie pomoże… Ale to działa inaczej – masz – znowu – w zdecydowanej większości sterowników – wyświetlacz pokazujący stan naładowania baterii. Niestety, tak jak w samochodzie musisz obserwować poziom paliwa, tak tutaj – poziom energii w baterii… Praktycznie – to ja osobiście oszczędzam energię jak się tylko da, żeby włąśnie nie zaskoczył mnie jej brak w najmniej odpowiednim momencie…
Korzystam z wielu środków lokomocji – jeżdżę samochodem (coraz mniej – koszty!), motocyklem-skuterem 125 ccm (4-suw), rowerem zwykłym i elektrycznym od ładnych paru lat… Szkoda, że większość wpisów pochodzi od osób „teoretycznie” znających temat… ;-)
Ale do rzeczy
1. odrobina zmysłu praktycznego i rower elektryczny o super parametrach można zrobić za sporo niższą kwotę. Ja kupiłem na Allegro rower z osprzętem kpl za 1000 zł – rower był dość zajeżdżony ale przełożyłem osprzęt elektro do swojego (SCUD-ATLANTIC) a to co zostało doprowadziłem do porządku i używam w innej lokalizacji…
2. Wspomaganie nie działa na zasadzie „nacisku na pedały” a szybkości kręcenia – najczęściej jest to tarczka z magnesikami mocowana na osi suportu – im szybciej kręcimy tym więcej mocy dostarcza wspomaganie (w zależności od ustawionego poziomu – najczęściej od 1 do 5)
3. Do domu mam parę kilometrów pod górkę (jeżeli ktoś zna Trójmiasto – całą ul. Wielkopolska pod górkę) – po wycieczce to nie był radosny powrót, gdy zmęczony musiałem podjechać (jakoś nie mogę się przekonać do korzystania z autobusów z rowerem…). w ten sposób skutecznie zwiększyłem promień rekreacyjnej jazdy do 80 km (bez wspomagania – połowa tego)
4. rzeczywiście, największy problem to energia – dlatego wspomaganie wykorzystuję głównie przy podjeździe oraz – z wygodnictwa – przy ruszaniu z miejsca np. pod górkę
5. Waga – no cóż, tu się zgodzę, że to może być problem. Na pocieszenie jednak dodam, że większość konstrukcji ma odłączaną baterię (z wyjątkiem kilku fabrycznych konstrukcji zachodnich gdzie ogniwa władowano w ramę…). Podobnie nie spotkałem jeszcze układu, w którym nie można by było naładować baterii w rowerze…
6. Konstrukcja większości rowerów trekking – ew góral spokojnie zniesie dodatkowe obciążenie osprzętem. Warto natomiast zainwestować w dobre opony – spotyka się już takie z dedykacją „e-bike” lub „e-bike ready”. Ja osobiście kupiłem Schwalbe z opcją anty-przebiciową i teraz jestem zadowolony… (przedtem niestety – ze względu na masę nieresorowaną zbyt często łapałem gumę….
Ponieważ muszę kończyć – jeżeli ktoś by był zainteresowany to chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami na priv
pzdr wszystkich
md
„2. Wspomaganie nie działa na zasadzie „nacisku na pedały” a szybkości kręcenia – najczęściej jest to tarczka z magnesikami mocowana na osi suportu – im szybciej kręcimy tym więcej mocy dostarcza wspomaganie (w zależności od ustawionego poziomu – najczęściej od 1 do 5)”
Sa takie sensory, z tym że tak naprawdę mierzą naciąg łańcucha (górnej części), który jest skorelowany z siłą jaką naciskasz na pedały. Dostępne w rozwiązaniach Gazelle i Batavusa (napędy Panasonica, Boscha, Impulse oraz Yamaha).
Są też dodatkowe sensory, wykrywające zmianę biegu, aby wyłączyć bądź zmniejszyć na ten moment siłę wspomagania.
Inna sprawa, że bym ich nie chciał; kolejna rzecz do psucia.
„3. Do domu mam parę kilometrów pod górkę ( jeżeli ktoś zna Trójmiasto – całą ul. Wielkopolska pod górkę)”
Znam znam, mieszkam w Śródmieściu, zaś znajomi na Dąbrowie. Niby tylko 12km, ale jakbym miał codziennie jeździć to już by dawno stał elektryk w mieszkaniu. :-) Samochodem w godzinach szczytu bym nie chciał. Za to powrót rewelacyjny.
„(jakoś nie mogę się przekonać do korzystania z autobusów z rowerem…)”
Zauważyłem, że kierowcy autobusów są mocno tolerancyjni dla rowerzystów, którzy nie dają rady.
1. Interesujące – ja się praktycznie z tym nie spotkałem, szczególnie, że nie bardzo wyobrażam sobie jak by to technicznie miało wyglądać (takie czujniki). Natomiast tarczki z magnesami to proste jak konstrukcja cepa – czujniczek Halla jest praktycznie niezniszczalny…
2. Ja właśnie mieszkam na Dąbrowie, stad moje zmęczenie na powrocie… ;-) A jazda samochodem to koszmar, szczególnie w godzinach szczytu (tu sprawdza się ew. skuterek ;-))
3. Moja córka dość często korzysta z rowerem z autobusu – z jej obserwacji wynika, że problem nie leży po stronie kierowców, a raczej współpasażerów – tu trudniej o zrozumienie, a szczególnym ewenementem są mamusie z wózkami, które potrafią zażądać usunięcia roweru nawet, jak jest dosyć miejsca w autobusie.
4. Zdecydowana większość sterowników do rowerów elektrycznych ma możliwość:
– zablokowania lub zdjęcia blokady 25 km/h,
– korzystania z manetki (jazda jak na skuterze)
5. Sterowniki – to w ogóle osobna bajka. Są bardzo różne, z różnymi funkcjami. Generalnie muszą być odpowiednie do zastosowanego silnika. Najwyższa półka – na co ja też się namierzam – to takie z odzyskiem energii przy hamowaniu. Niestety – jest to dość skomplikowane technicznie – dochodzi druga manetka regulująca siłę hamowania silnikiem…
No i na koniec – przepisy… Nasi kochani ustawodawcy usiłują wszystko poszufladkować, ograniczyć, itp. Niestety, jak zwykle – może akurat na szczęście – słabo im to wychodzi, przede wszystkim ze względu na trudno weryfikowalne parametry. No bo jak np. stwierdzić, czy jest to ograniczenie do 25 km/h ? i czy siłą wspomagania słabnie ? A tak w ogóle to po co?
Silniki w skuterkach 50 ccm (w zdecydowanej większości 2-suwy) są teoretycznie tzw. zablokowane… Praktycznie 99% z nich jest odblokowywane natychmiast po wyjściu ze sklepu. Podobnie z rowerami – szczególnie, że jest to zworka lub jej brak w sterowniku. Obecność manetki – to co, jak już jest manetka to przestaje być rower rowerem? Tyle, że takiej kategorii nie ma…. (NB kategorii „skuter” też nie ma w przepisach///;-)),, Moc 250W silniczka – to naprawdę mało …. Mój ma 500W i wcale to nie poraża…. A kto to sprawdzi i po co?
Acha, jeszcze jeden temat – silniki. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem są te jednak w piastach – mechanicznie jest to zdecydowanie prostsze, brak czegokolwiek co miałoby się psuć czy zużywać. Są rozwiązania z tyłem lub przodem – tylny jest lepszy mechanicznie, ale bardziej kłopotliwy. Ja mam w przedniej piaście – i sobie chwalę. Dodatkową zaletą jest błyskawiczna zmiana z roweru e na zwykły – wymieniam koło , wyjmuję baterie – reszta – przewody, sterownik, jest nieistotna…
silniki w piastach są też = zupełnie zgrubnie – dwóch typów: mniejsze, z przekładniami i bez czujników Halla – zalety: mniejsze, lżejsze, wady: przekładnia, która z czasem się zużyje…. i silniki większe, bezszczotkowe, z czujnikami Halla – zalety: praktycznie niezniszczalne, wysoka sprawność, wady: są większe i cięższe od poprzednich (mój jest typu Halla).
to na tyle
pozdrawiam i naprawdę polecam – to wielka frajda …
„1. Interesujące – ja się praktycznie z tym nie spotkałem, szczególnie, że nie bardzo wyobrażam sobie jak by to technicznie miało wyglądać (takie czujniki). ”
Nie mam nigdzie pod ręką jak wyglądają czujniki zmiany biegów, ale w bardzo uproszczony sposób pokazano czujnik nacisku tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=iF2p7QDsOFc
od 50 sekundy. Z tym że tutaj dali dużo uproszczeń (to nie film dla inżynierów). No i rozwiązanie sprzed kilku lat.
„No bo jak np. stwierdzić, czy jest to ograniczenie do 25 km/h ? i czy siłą wspomagania słabnie ?”
U nas się nie da (jak zwykle). W Holandii są obecne takie pseudo skuterki o maksymalnej prędkości 25km/h, którymi możesz jechać po DDR. Coraz więcej jest głosów za ich delegalizacją, ale to inny temat. W każdym razie Holendrzy też kombinują i z rowerami elektrycznymi jak i takimi skuterkami. Odpowiedzią policji jest taka przenośna hamownia, gdzie mogą prawdzić pojazd delikwenta, czy na pewno spełnia warunki techniczne. I ponoć robią to coraz częściej.
„Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem są te jednak w piastach […]”
Gdyby nie jedyna ich wada, to słabszy moment obrotowy, to byłyby najlepsze i o takim rozwiązaniu też myślę. Do zalet (w bezszczotkowych) należy cisza i bardzo małe opory toczenia.
„pozdrawiam i naprawdę polecam – to wielka frajda …”
Szczególnie w Gdyni. Niby nadmorskie miasto, a nawet tutaj rajdy górskie samochodów się urządza (mam na myśli te na Sopockiej-Malczewskiego. Trochę się zdziwiłem przeprowadzając się spod Łodzi (gdzie wszędzie płasko). No i ciągle wieje. Ale i tak to najfajniejsze miasto jakie znam. :-)
obejrzałem z uwagą – ale mówiąc szczerze, to jeszcze bardziej nie ejstem pzrekonany – jest pokazane coś w rodzaju czujnika napięcia łańcucha – ale „powrotnego” – poniżej zębatki, czyli jego napięcie tak naprawdę niewiele mówi… Ew. sensometr w osi tylnego koła?
O rany – jakież to by musiało być czułe – Może rzeczywiście dla Holendrów jeżdżących po swoich uliczjkach i serwisujących w specjalistycznych serwisach swoje sprzęty co miesiąc to jest możliwe, ale – powtórzę za Wieszczem „ja to między bajki włożę”
W mojej konstrukcji – opróćz sygnalizowanego zamiaru wymiany sterownika na taki z odzyskiem energii – to mam tylko problem ze sterowaniem hamulcami, a konkretnie – odcięciem napędu przy hamowaniu. Rzecz w tym, że naturalnym jest żeby w momencie naciśnięcia hamulca napęd błyskawicznie się odłączał – niby proste, ale… realizuje się to przez dodatkowe mikrowyłączniki w dźwigniach („klamkach”) hamulców…
Sa rozwiązania ze zwykłymi mikroprzełacznikami, sa też – nowsze – z czujnikami Halla (zaleta: hermetyczne, praktycznie neizniszczalne, problemik: konieczność zasilania czujnika, czyli doprowadzenie od sterownika napięcia (najlepiej żeby sterownik podawał trzy przewody – od razu pod Halla).
Wszsytko by było OK, tyle że mechanicznie to trzeba jakoś skorelowac. Sa do dostania takie podwójne dźwignie – ale tylko do hamulców linkowych (czyli V-brake czyw ostateczności tarcza – ale mechaniczna. A ja się uparłem na hydraulikę – no i tu pojawił się problem… Udało mi się co prawda dobrać taki mikroswitch i wkleić go na żywicę w klamkę hydraulika Shimano, ale sterownik protestuje jak połącze to z obu klamek (n arazie działa z jedną….)
pzdr
md
Wbrew pozorom Holendrzy aż tak się nie pchają do serwisów, ale fakt faktem, nawet w najbardziej obdrapanych i zardzewiałych rowerach nigdy nie słyszałem, żeby napęd (tradycyjny) był zaniedbany. U nas łatwo znaleźć idealnie umyty i wypucowany rower, ale ze skrzypiącym łańcuchem.
Z dużą ciekawością obserwuje rynek holenderski, bo tam rowery elektryczne sprzedają się w setkach tysięcy, a są używane przez cały rok. Lepszego poligonu testowego znaleźć nie można. Oczywiście, zawsze mogą się popsuć, ale chyba już poziom niezawodności osiągnęli taki, że można spać spokojnie.
a propos – ja mówię np. o czujniku takim jak tu:
https://allegro.pl/czujnik-pas-rower-elektryczny-i5096369170.html
Jestem w tej czwartej grupie i już trochę myślałem o przesiadce na rower elektryczny, choć jest kilka rzeczy, które mnie jeszcze powstrzymują, m.in.:
– cena – wiadomo :)
– wyższa cena = większy strach by gdzieś zostawić rower i iść na szlak,
– wyższa waga, co przy przewozie roweru wieloma pociągami i/lub samolotami byłoby mordęgą,
– większa złożoność sprzętu = większe problemy, jeśli na bezludziu coś nawali.
Tak więc jeszcze czekam na obniżki cen i udoskonalenie tego ustrojstwa, ale w przyszłości pewnie nabędę :)
Ja się zastanawiam nad problemem zasięgu: czy w turystyce można sobie pozwolić na moment gdy prądu zabraknie i pedałować na cięższym niż tradycyjny rowerze. Nie wszędzie jest dostęp do gniazdka. Nie mam doświadczenia w turystyce więc sobie teoretyzuję.
Można dokupić ładowarkę słoneczną i ładować w dziczy :) choć to nie wszędzie zadziała, np. na norweskich pustkowiach, gdzie większość dni jest pochmurnych.
Ładowanie roweru elektrycznego ładowarką słoneczną to raczej pieśń przyszłości :) Akumulator potrzebuje naprawdę stabilnego i mocnego prądu by go naładować.
Mobilne ładowarki słoneczne na razie naładują co najwyżej telefon i to też zajmie dość dużo czasu.
Ale to byłoby fajne, panele słoneczne zamontowane na rowerze, które ładują akumulator. Myślę, że za 20-30 lat tak będzie.
Nikt nie wspomniał o zabezpieczeniu przed kradzieżą. Elektryka wystarczy postawić przed marketem zapiąć łańcuchami i innymi zamkami. Po 30 min. rower wyparował i koniec radości.
Inne wyjście wchodzić do sklepu z rowerem na plecach. Więc kupno drogiego roweru to super
okazja dla złodziei… których nie sieją, sami się rodzą !!!
„Więc kupno drogiego roweru to super
okazja dla złodziei… których nie sieją, sami się rodzą !!!”
No to głupi ma szczęście, bo mam rower, który kosztował niewiele mniej od sensownego e-roweru i jakoś nikt nie chce mi go ukraść. Szukam pretekstu do kupienia właśnie roweru elektrycznego: obecny nawet się zepsuć nie chce, to może ktoś go ukradnie. ;-)
Nie zmienia to faktu, że bez certyfikowanych zapięć drogiego roweru (jakiegokolwiek) bym nie pozostawił.
Tak z ciekawości, jakiego zapięcia używałeś, względnie co z czym spiąłeś? Będzie wiadomo czego unikać, bo 30 minut to bardzo zły wynik.
Może tak być, że złodziej „zasadzi” się na Twój rower, ale nie chce mi się wierzyć, żeby ktoś chciał kraść rower spod sklepu. Prędzej zrobi to, jeżeli trzymasz rower np. w piwnicy.
A U-Lock np. z serii Fahgettaboudit powinien skutecznie dać opór przynajmniej po zostawieniu roweru pod sklepem :)
https://www.ceneo.pl/Sport_i_rekreacja;0112-0;szukaj-kryptonite+new+york+fahgettaboudit;0192.htm#crid=29096&pid=7269
Sa bez sensu wymiana akumulatora to majątek , jeśli już to ze spalinowym silnikiem są o wiele trwalsze .
Widzisz puz, sufit jednego jest podłogą drugiego. Ktoś kupi rower za 2k i powie, że to sporo, ktoś za 4k i powie, że to rozsądna cena.
@disqus_7CAgtcsZTa:disqus Łukasz, tak masz rację, chodziło mi o jedną zębatkę ;-).
Ja się zakochałem w elektryku, gdy stanie się to bardziej popularne i stanieje, to nawet się nie będę zastanawiał, bo do miasta i na trasę jest to rozwiązanie idealne. Nie jestem tylko przekonany co do elektryka w terenie górskim.
Marek nie chodzi mi tu o cenę tylko koszt użytkowania i trwałość. Można za bezcen kupić elektryczne rowery bez akumulatorów bo ich ceny są kosmiczne i elektronicznie są tak zabezpieczone ze nic nie podstawiasz za oryginał który kosztuje połowę nowego roweru . Dobry spalinowy jest naprawdę długotrwały jeśli ktoś musi korzystać ze wspomagania . Lub dokupić zestaw i przerobic sobie kazdy rower na elektryk .
Uważam podobnie ;)
Słysząc o takich rowerach byłem bardzo sceptycznie nastawiony. Miałem okazję testować takie rowery na tegorocznych targach rowerowych w Kielcach. Efekt? Wow!!! Super. Ktoś kto pisał że nie jedzie się na tym szybciej pisał kompletne głupoty. Nie wiem ile to dodaje procent mocy ale co najmniej 50. Trochę dajemy w pedały i momentem jedziemy ponad 30 km/h. Uczucie jest niesamowite. Z tym że mówimy o rowerze za jakieś 8-12 tys złotych. Cena oczywiście zaporowa a do tego dochodzi wysoki koszt wymiany baterii (obecnie koło 2 tys zł), która zapewne nie wytrzyma więcej niż 500 cykli ładowania. Ceny natomiast będą spadać bo jest to świetny pomysł. Jeżdżąc w niemieckiej Saksonii na szosówce miałem problemy żeby na szosie dogonić pod wiatr starą ciotkę która na takim jechała. A dla kogo? Świetne dla tych którzy chcą albo zwiększyć swój zasięg albo nie mają siły jeździć po górach siłami natury. Na chwilę obecną powiedziałbym że dla bogatych emerytów ale jak cena spadnie do 1000 Euro co niewątpliwie wkrótce nastąpi to będzie dostępny dla każdego średnio sytuowanego obywatela. Fakt że w ten biznes weszły duże koncerny a w Polsce niesamowicie zaangażowała się np. firma Sobiesława Zasady która zdominowała tymi rowerami targi w Kielcach, świadczy że przewiduje się również potencjał w naszym rynku.
Z żywotnością akumulatora to akurat niewielki problem. Jeśli wytrzyma w dobrej formie przez 500 cykli ładowania, to przejedziesz na nim przynajmniej 30.000 kilometrów, zakładając 60 km na jednym ładowaniu. Czyli dla przeciętnego rowerzysty starczy na lata.
Oczywiście kwestia czy akumulator nie zużyje się wcześniej :)
Pracuję w sklepie który sprzedaje rowery elektryczne.
Jak na razie uważam że to nadal rozwiązanie przyszłości, bo jest to sprzęt bardzo zawodny i zdecydowanie przystosowany tylko do jazdy w dobrych warunkach pogodowych.
A tak z ciekawości, jaki napęd, przerzutki i w jakich warunkach (pogoda, temperatura, nachylenie terenu)? Ciekawi mnie jakie i kiedy są usterki takich rozwiązań.
Dotychczas miałem do czynienia z rowerami holenderskimi, które z racji swojej konstrukcji są mało awaryjne (w pełni osłonięty napęd) i raczej używanie w nietrudnym terenie (miasto), choć niezależnie od pogody.
Dosyć sceptyczny jestem w przypadku rozwiązań innych niż miejskie, ale może się mylę.
Łukaszu, bardzo ciekawy temat, na czasie, aczkolwiek nie masz racji pisząc, że na rowerze elektrycznym nie da się jechać bez pedałowania. Otóż da się. Znajomy kupił ostatnio elektryka,z identycznym rozwiązaniem jak na zdjęciu w rowerze Kreidler, czyli silnik przy korbie, bateria w miejsce bidonu, a dodatkowo manetka na kierownicy. Manetka przełącza między kilkoma funkcjami:
-jazda ze wspomaganiem,czyli jazda z pedałowaniem, tu możemy osiągnąć prędkość około 55 km/h (sprawdzone osobiście przeze mnie na ścieżce rowerowej)
-jazda bez wspomagania-rower SAM JEDZIE, bez pedałowania, rozpędza się do ok 25-30 km/h-również sprawdziłem to osobiście :D
-wspomaganie wyłączone całkowicie, wtedy e-rower zamienia się nam w zwykły rower
Wagowo rower jest cięższy o około 10 kg (wariant za 3500zł), ale tej wagi się w ogóle nie czuje, jedynie droga hamowania jest trochę dłuższa, jeżeli ma się hamulce szczękowe.
Ogólnie jest kilka rozwiązań w elektryku i każde ma swoje wady i zalety. Np we wspomnianym rowerze z silnikiem koło korby, start jest łagodny, a masa rozłożona bardzo zacnie, ale można korzystać tylko z jednej zębatki z tyłu, zaś z silnikiem w tylnej piaście, jest szybsze przyspieszenie, ale także większy „zryw”, dodatkowo można korzystać z całej kasety. Chociaż zapewne jest kilka wariantów tych dwóch rozwiązań, które opisałem. Trzecie rozwiązanie to rozwiązanie w przedniej piaście-tego nie opiszę, bo nie testowałem.
Moim zdaniem rowery elektryczne to przyszłość, jednakże cena musi spaść…
Najtańsze rozwiązania zaczynają się od nawet ok. 1000 zł-1500zł, ale nie polecałbym tego, bo wagowo i jakościowo nie opłaca się zupełnie- naprawdę wygląda to strasznie biednie ;).
Dla porównania koszt dobrej baterii to ok 1100zł…
Dlatego też myślę, że jak mamy się bawić w ebajka, to zainwestujmy więcej.
„-jazda ze wspomaganiem,czyli jazda z pedałowaniem, tu możemy osiągnąć prędkość około 55 km/h (sprawdzone osobiście przeze mnie na ścieżce rowerowej)
-jazda bez wspomagania-rower SAM JEDZIE, bez pedałowania, rozpędza się do ok 25-30 km/h-również sprawdziłem to osobiście :D”
To takim rowerem nie możesz legalnie jeździć po ulicach (na DDR w ogóle) bez rejestracji, OC itp. Inna sprawa, że kto to sprawdzi. Ale nie chciałbym takich widzieć na ścieżkach rowerowych, równie dobrze można tam puścić skutery.
Co do wariantów umieszczenia silnika:
– w tylnej piaście, jak mam być szczery to najgorsze rozwiązanie, zmienia mocno środek ciężkości i niewygodne w serwisowaniu, niski moment obrotowy
– w przedniej: proste jak budowa cepa, bezszelestne i nie stawia oporów przy wyłączonym silniku, wada jedna: maksymalnie 45Nm w seryjnie produkowanym rowerze to maksimum jakie dotąd widziałem, a typowo to 30. Śmiesznie się ponoć prowadzi, bo masz napęd na dwa koła. Odciąża łańcuch tak jak poprzednie rozwiązanie. Dobrze wyważony przód-tył.
– w supporcie: największe momenty obrotowe (do 80Nm), niski środek ciężkości, głośniejszy (przekładnia), awaria mocno utrudnia dalszą jazdę (większe opory niż w przednim kole).
W średnio pagórkowatym Trójmieście wolałbym w przednim kole. W górzystym zapewne w supporcie. W przypadku przedniej piasty naprawdę trzeba się uważnie przyjrzeć, że to ma wspomaganie (z racji rozmiarów i braku jakiegokolwiek hałasu).
rece opadaja jak sie to czyta
Można takie rowery kupić, choć nie wiem czy w Polsce wiele osób się „bawi” w sprzedaż takich rowerów, bo jest to śliski temat. Tak jak napisał Maciej, trzeba byłoby rejestrować go jak motorower, a coś czuję, że urzędy nie są na to przygotowane.
Jeżeli chodzi o silnik przy korbie, to masz z tyłu normalne przełożenia, nie jedno. Chyba, że chodzi Ci o zębatkę przy korbie, to faktycznie montuje się jedną. Ale spokojnie wystarcza :)
Rozwiązanie z silnikiem w piaście przedniego kola jest chyba najrozsądniejsze zarówno pod względem ekonomicznym jak i technicznym . Można spokojnie takie kolo dokupić i prawie z każdego roweru zrobić elektryka . Można wtedy korzystać z podstawowego napędu jak i wspomagać się silnikiem elektrycznym gdy zajdzie potrzeba . Znalazłem nawet cały zestaw do przerobienia http://www.maxev.pl/p105,silnik-elektryczny-zestaw-magic-pie-3-na-przednie-kolo.html .
Nie wspomniałeś o jeszcze jednej kategorii, choć w sumie mnie to nie dziwi bo w Polsce to nadal egzotyka – rowery towarowe ze wspomaganiem. Sam używam czegoś takiego. Taki cargo bike załadowany do pełna (dwoje dzieci, zakupy) dzięki silnikowi elektrycznemu rusza i jeździ całkiem żwawo mimo swoich 25-35kg (plus bagaż). Ma to znaczenie szczególnie w bardziej górzystym terenie, kiedy wjechanie pod górkę o nachyleniu rzędu kilkunastu procent wymaga naprawdę ciężkiej pracy (a co dopiero z bagażem). Tu właśnie wspomaganie elektryczne jest naprawdę potrzebne.
Natomiast jestem przeciwny elektryce w rowerach enduro bo albo jeździmy po górach sportowo albo udajemy, że jeździmy sportowo.
Bardzo chętnie widziałbym więcej takich rowerów (ze wspomaganiem lub bez) w Polsce. Ale to jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie :)
Cena, cena, cena.
Mnie to nawet nie dziwi, bo za podobne pieniądze masz samochód, który nie jest aż taką fanaberią i w dodatku nie pada na głowę ;)
Więc mam opony Shwalbe aktualnie na kołach 26×2.1 (54-559). Na kole napisane jest ETRTO 559x19c. Z tego co z tabelki wyczytałem, to wejdą mi dużo węższe opony. i teraz czt opony: 26X1,75 tj. 47-559 wejda mi na te koła? Wydaje mi się ze 1.5 też powinny wejść.
Eee. A co to ma wspólnego z tematem? BTW na blogu jest forum.
przepraszam pomyliłem okienka.
Jeżeli obręcz faktycznie ma 19 mm szerokości wewnętrznej, to zmieści się tam nawet 28C, czyli 1,1″.
Rowerem elektrycznym nie jedzie się dużo szybciej. Wyjątek to sprawniejsze ruszanie spod świateł, pod wzniesienia oraz wiatr. Ale tylko do 25km/h. Czyli zysk jest zauważalny tylko w mieście.
Taki rower daje coś innego:
– mniej się spocisz, możesz jechać w przeciwdeszczowych ubraniach nawet kilka godzin i nie spłyniesz potem (o ile nie przegniesz) w porównaniu do zwykłego roweru
– wspomaganie w przedniej piaście poprawia trakcję roweru np. jadąc po śniegu, odciążając przy okazji łańcuch.
Obecnie mam zwykły rower, ale następny na 99% będzie elektrykiem: do pracy 24km w jedną stronę i tak przez cały rok, z sakwami, jedzeniem, a często z zakupami i laptopem.
Na zwykłym rowerze jednak to już często granica dla moich możliwości; jak mam do wyboru zwykły rower + ewentualna kolejka SKM, a tylko rower elektryczny, to wolałbym drugie rozwiązanie.
Jedyne wady w codziennej eksploatacji: waga (ale akceptowalna mimo że mieszkam na drugim piętrze w starym budownictwie) i cena (tu gorzej): model, który mnie interesuje kosztuje 1800 euro, ale przy większych dystansach byle czego kupić nie można (co jest też prawdą przy klasycznym napędzie).
„Czy rowery elektryczne to przyszłość?”
Nie wiem jak w innych zastosowaniach, ale w mieście na pewno. W Holandii sprzedaż bije rekordy i nie tylko wśród starszych osób.
U nas barierą będzie cena. Emerytów raczej stać nie będzie.
Nie lepiej skuter lub motor?
Bo taniej to na 100% skuter wychodzi.
Zastanawiałem się nad tym swojego czasu.
Skuterem nie zaparkuje w mieszkaniu, ani w budynku w pracy. Musiałbym go zostawiać na noc na ulicy lub wynająć garaż (lub cywilizowane miejsce parkingowe).
Skuterem nie wszędzie wjedziesz. DDRy, schody (jako skróty), czy przejścia podziemne są poza Twoim zasięgiem. Np. skuterem bym musiał pchać się w Gdańsku przez całe Podwale Przedmiejskie, a tak rowerkiem mogę sobie pojechać przez Stare Miasto — całkiem fajna sprawa rano: cisza, stare kamienice. A na trasie Gdańsk-Gdynia zawsze mogę zjechać i jechać wzdłuż plaży.
Za 1800 euro kupię przeciętnej jakości skuter, często dwusuwowy (mało przyszłościowy, bo jest coraz mniej lubiany w centrach dużych miast). W tej cenie mam już sprawdzone konstrukcje holenderskich rowerów z silnikami, sanyo, panasonic, yamaha, bądź boscha.Mówię o konfiguracjach, które w praktyce są całkowicie bezobsługowe bo tylko takie mnie interesują.
Kiedyś myślałem o skuterze, ale po rozważeniu wszystkich wad i zalet to na placu boju pozostaje samochód i rower i obydwu używam. Skuter jest czymś pośrednim, który zgrabnie łączy wady obydwu rozwiązań w mieście. Co innego gdybym dojeżdżał z przedmieść, albo miałbym jakieś bardzo specyficzne wymagania.
Masz jakieś dziwne info – gdzie 2 suwowe skutery ?
Litości :)
Za 4000-5000zł masz dobrego chińczyka, a one przestały się psuć już kilka lat temu, do tego 125 pojemności i 2.5 litra na setkę. Zostawiać można pod każdym blokiem – nikt tego nie kradnie przecież.
Za 7000-8000zł masz juz coś europejsko – japońskiego.
Nie wiem po co jeździć przejściami podziemnymi skoro masz ulice, a jak zgasisz, czy to skuter czy moto, masz prawa jak pieszy, więc możesz go pchać nawet pod prąd.
Nie trzeba ładować aku, nie trzeba zanosić do domu, a jak braknie wachy to jedziesz na dowolną stację.
Skuter nie jest dla każdego, tak samo jak elektryczny rower, ale denerwuje mnie gdy ktoś używa argumentacji, dość kłamliwej, by wytłumaczyć chyba najbardziej sobie, że się nie myli :)
PS Mam wrażenie że dokonujesz eksperymentu myślowego, albo nigdy nie miałeś okazji jeździć na skuterze, skoro twierdzisz że łączy on wady roweru i samochodu, bo wedle mnie jest wręcz przeciwnie. Choć sam już od dawna po mieście poruszam się na moto. Praktycznie o każdej porze dnia jest szybszy od samochodu, pali średnio 4-5 razy mniej (chyba że jeździsz tico), nie płacisz za parkowanie, parkujesz wszędzie, nie szukasz miejsc parkingowych. Do tego nie pocisz się i nie musisz przebierać się w pracy, chyba że w miejscu gdzie pracujesz nikt nie zwraca uwagę na obcisłe ciuchy i smród spod pach ;) Idealnie spisuje się na trasach miejskich, na podmiejskich, wbrew temu co sądzisz, gorzej. Dłuższe dystanse, większa zależność od pogody.
„dobrego chińczyka”
„Zostawiać można pod każdym blokiem – nikt tego nie kradnie przecież.”
:D
Nawet nie skomentuję tego
Własnie to skomentowałeś ;]
Kupiłem dziewczynie rometa retro 3 lata temu. Zero problemów przy niemal codziennej jeździe.
Leje benzynę i jeździ. Chyba jakaś żarówka się spaliła, ale to tyle.
Jak na 3 lata – nieźle. Eksploatacja byle roweru kosztuje więcej.
O, to to. Kupić SUzuki, nakleić „Romet”. Rometów nie kradną, w to jestem w stanie uwierzyć. Trochę mało prestiżowa marka.
Jeden z sąsiadów o 6 lat trzyma skuter na parkingu przykrywając go pokrowcem, jak wstawi pod daszek przy wejściu do klatki tez nikt nie robi problemów, tak więc od 6 lat nikt go nie ukradła.
Na zimę sprowadza do piwnicy, sam, bez niczyjej pomocy.
Można?
Zgadzam się jezdziłem dawno temu motorowerem teraz rower elektryczny
cisza i czyste raczki bezcenne.
Lepiej rower z silnikiem spalinowym jest o wiele trwalszy . Nie pierdzielić ze nieekologiczny bo ładować tez go trzeba a recycling akumulatora sporo kosztuje . Jestem przeciwnikiem elektrycznych rowerów ze względu na kiepska trwałość akumulatorów .
Z trwałością to pytanie co z czym porównujesz. Bo jak przy tej samej cenie to zwykle tak, ale do pewnego pułapu.
Przy 1500 masz kiepski rower elektryczny i równie zły skuter (o ile coś znajdziesz, co się nie rozsypie na drodze od sklepu do domu).
Przy 3000 masz skuter który „pierdzi i śmierdzi”, niestety u nas są tolerowane na ulicach.Od tej sumy zaczynają się sensowne rowery, ale o przeciętnej pojemności akumulatora lub o dużym zasięgu, ale przeciętnej jakości.
Powyżej 5000 masz rower na lata. Przy 8000 (1800 euro) płacisz za fanaberie (czujnik zmiany biegów, rozbudowana elektronika akumulatorów, czy już naprawdę zaawansowane komputery pokładowe). Znajdz mi skuter za 5000, którego nie serwisujesz przez kilka lat (poza oponami i hamulcami, które są droższe od rowerowych).
„Jestem przeciwnikiem elektrycznych rowerów ze względu na kiepska trwałość akumulatorów”
Pytanie czego używałeś. W polskich sklepach ciężko o coś dobrego i omijam je szerokim łukiem.
„bo ładować tez go trzeba a recycling akumulatora sporo kosztuje”
Swojego czasu (kilka miesięcy temu) był artykuł o zużyciu CO2 przez rowerzystę na rowerze zwykłym, elektrycznym w porównaniu do innych środków transportu. Wyszło ciekawie, bo więcej idzie CO2 podczas produkcji e-roweru i ładowanie jego akumulatora, ale dużo mniej go produkuje rowerzysta jadący takim rowerem.
„a recycling akumulatora sporo kosztuje”
Nooo….
Ja już kiedyś porównywałem (i w excelu i na papierze) e-rower do skutera i podziękuję temu ostatniemu.
Jedyną niewiadomą jest zakup akumulatora po kilku latach (dostępność), ale jak kupujesz coś holenderskiego producenta, który gwarantuje przez min. 10 lat dostępność oryginalnych części i już rzadko który ma blokadę na niefirmowe akumulatory, to chyba problemem nie jest. Ale takie rowery kosztują powyżej 5000 złotych. Zawsze ktoś może powiedzieć, że za tyle to kupi samochód, ale ja bym się trochę bał. :D
Za taka kasę mam zaj….. szose . Nic w ta pieprzona ekologie nie wierze to zwykły biznes i ściema . Wystarczy wziąć sprawę podręczników szkolnych jaka tu ekologia i dbanie o drzewostan skoro co roku dzieci kupują nowe poprawione wydania które niczym sie nie róznia od poprzedniego .
Tak samo ściemniają z emisja CO2 jedziesz na przegląd autem i sprawdzają ? Bardzo rzadko . Takie badania o emisji robią żeby straszyć ludzi na pewno tych co nie maja co do gara włożyć tym wystrasza .
Skoro elektryki sa tak super ” ekologiczniejsze” od zwykłego roweru dlaczego Unia nie dokłada czy zacheca do ich zakupu żeby zmniejszyć ilosc wydalanego CO2 ?
Czy jest dofinansowanie dokładnie związane z CO2, to nie wiem. Na pewno da się dostać (miasta, gminy, a także prywatne firmy) w ramach funduszów związanych z ochroną środowiska i usprawnienia transportu. Na razie stosunkowo mało kto chce z tego korzystać. Nie wiem czemu. Niewiedza, „niedasizm” (to nie tylko u nas), trudno powiedzieć.
Kilka pierwszych linków z google:
http://www.ebikeportal.com/news/european-union-promotes-use-ebikes
http://ec.europa.eu/
http://www.ecf.com/advocary/eu-funding-2/examples-of-cycling-projects-co-funded-by-the-eu/ (Esztergom)
http://www.transport-research.info/web/projects/project_details.cfm?id=47172
I po co te linki niby jesteśmy w Europie a nas nie ma . W innych krajach za dojazd rowerem masz dodatek a u nas się upomnij to powiedzą jest 10 osób na Pana miejsce . Co tu dywagować o ekologii syty głodnego nigdy nie zrozumie . Najpierw podstawowe potrzeby człowieka dopiero ekologia ….
„I po co te linki ”
sam pytałeś:
„Skoro elektryki sa tak super ” ekologiczniejsze” od zwykłego roweru
dlaczego Unia nie dokłada czy zacheca do ich zakupu żeby zmniejszyć
ilosc wydalanego CO2 ?”
Więc w czym problem? :-)
„Co tu dywagować o ekologii syty głodnego nigdy nie zrozumie . Najpierw podstawowe potrzeby człowieka dopiero ekologia ….
Trzeba było od tego zacząć, a nie wyjeżdżać o „Nic w ta pieprzona ekologie nie wierze to zwykły biznes i ściema .”
Bo to ściema tak jak napisałem ” Wystarczy wziąć sprawę podręczników szkolnych jaka tu ekologia i dbanie o drzewostan skoro co roku dzieci kupują nowe poprawione wydania które niczym sie nie różnią od poprzedniego .” Gdzie tu ekologia o której później uczą ? Zwykły biznes
„Gdzie tu ekologia o której później uczą ? Zwykły biznes”
A nie wiem, za moich czasów nawet nie pisano o ekologii w podręcznikach szkolnych. Choć patrząc z perspektywy czasu teraz więcej o tym się mówi i a nawet robi. No ale ustrój był wtedy bardziej dziwny.
Raczej obecnie więcej się mówi a robi na odwrót wmawiając ludziom ze to ekologiczne . To co ? Coroczna wymiana podręczników jest eco czy biznes ? Kiedyś z jednego podręcznika uczyło się kilka pokoleń i na głupców raczej nie wyrośli :)
Dodatek za dojazd rowerem ?
Niby czemu ?
Co pracodawcę obchodzi czym dojeżdża pracownik ? Aby był na czas i mógł pracować. Płacenie pracownikowi za to że do pracy jedzie rowerem to jakaś paranoja i patologia.
https://roweroweporady.pl/pieniadze-za-dojezdzanie-rowerem-do-pracy/
Myślenie zaściankowe typowego wyzyskiwacza!
W zdrowym ciele zdrowy duch! Są firmy, które płacą za rzucenie papierosów, są firmy które płacą za karty benefit/multisport, są takie, które płacą kilka pln za każdy kilometr przejechany do pracy rowerem.
Nie bądźmy zaściankiem Europy.
BlueMedia bodajże w Sopocie płaci.
Oczywiscie ze obchodzi.Choćby to o czym piszesz że aby był na czas i aby mógł pracować.Nie trzeba tu robić wielu analiz aby wyliczyć szkody spóźnień pracowników z powodu korków.Wystarczy policzyć straty związane z absencją chorobową i sprawdzić związek zdrowia z kondycją.Ruch to zdrowie a rowerzysta nie może się tłumaczyć korkami.Ot w moim mieście kolejna instytucja kopiła rowery służbowe pracownikom bo dzięki nim szybciej dokonują inspekcji w terenie (tereny zielone). Jeśli jakaś firma wynajmuje piętro w biurowcu np dla 50 pracowników to za garaż podziemny dla wszystkich zapłaciłaby 3 razy tyle co za biura bp auto zajmuje więcej miejsca niż biurko a parking ma jedno piętro gdy bura zajmują wiele pieter. Dochodzą tu inne elementy jak dotlenienie pracownika czyli jego duża wydolność myślowa.Brak rozespania czyli tracenia czasu na kawkę, Rowerzysci nie palą.Ruch generuje endorfiny chyli hormony szczęścia dzięki czemu zespól pracuje wydajniej a ludzie czują się szczęśliwi i identyfikują się z firmą.Wokół firmy jest więcej zieleni a mniej parkingów.Nazywasz patologią to że pracownicy którzy nieźle zarabiają są zadowoleni ze dostają 17-25 centów za kilometr? A jak pastwo oddaje pieniądze za utrzymania auta służbowych które często służą do dojazdów do pracy to nie patologia? Jeśli pracodawca , państwo i pracownik widzą sens to nie jest patologia.Patologia to jest jak ktoś z pozycji postkomuny nie rozumie że trzeba ludziom zapewnić drogi transport zbiorowy jak autobusy czy kolej co jest dotowane w ponad 90%. Jeśli właściciel pieniędzy chce je nać wydać na to co mu się opłaci to ten który się temu sprzeciwia to komuch i to z poprzedniej epoki.Łatwo policzyć ile tracą firmy z powodu korków np wydłużony czas dostaw.Tam się myśli perspektywicznie przy okazji robiąc ogromne oszczędności.Dotuje się nie tylko sam dojazd rowerem ale zakup rowerów i wymianę samochodów na nowsze.U nas dotuje się rezygnację z palenia
CO2, kolejna metoda na wydymanie człowieka z kasy, mamy interglacjał, bezie co raz cieplej aż się wsze lód stopi i ponownie zamarznie. Ale co tam, dla ekologów to nowość.
Otóż to. I 25 km/h to się jedzie z palcem w nosie. Albo i z dwoma palcami :) Myślę, że elektryki są doskonałe dla osób starszych i mających problemy zdrowotne. Wiem, że mnie też czeka elektryk na końcu mej drogi. I cieszę się, że kiedy już sił nie będzie, zdrowie będzie szwankować a ja będę starym, spróchniałym dziadem, to nadal będę mógł jeździć na rowerze. Co prawda, nie na szosie, trekingu z sakwami czy góralu, ale jednak na rowerze!
„Otóż to. I 25 km/h to się jedzie z palcem w nosie. Albo i z dwoma palcami :)”
Rozumiem że jesteś z tych którzy zawsze utrzymają taką prędkość: czy 20kg sakwy, śnieg na ulicy, deszcz czy śnieżyca i wzniesienia, na kilkudziesięciu kilometrach codziennie i zawsze? :-)
Pytam z ciekawości, bo dokładnie ten sam tekst usłyszałem niedawno od kogoś innego, ale okazało się, że roweru nie używa codziennie.
minęły 2 lata od twojej wypowiedzi, no i … dokłada.
Jeszcze sprawa praktycznego uzytkowania roweru elektryczne a spalinowego . Zdaje sie że łatwiej znaleźć stacje paliwowa i dolać litr benzynki niż doładować akumulator czekając nie wiem z godzinkę dwie ?
To nie jest tak, że prąd kończy się „znienacka”. Tak samo jak paliwo skuterze czy samochodzie. Nie znam wszystkich modeli, ale nawet podstawowy Innergy w Gazelle „płacze” 2h przed o niskim stanie naładowania. To jeszcze duży dystans.
Różnica jest inna: bez prądu rowerem pojedziesz. Lepsze akumulatory umożliwiają naładowanie ich (zwykle do 40%) w bardzo krótkim czasie (kilka minut). Niektóre do 80% w 30 minut. A to ponad 30km.
Czyli jak e-bike, to nie najtańszy.
„Czyli jak e-bike, to nie najtańszy.” Czyli nie dla przeciętnego europejczyka .
Raczej przeciętnego Polaka. Niestety, ale to przykre.
Ja widzę dwie grupy klientów: dojeżdżający do pracy i starsi ludzie.
W tej drugiej w Belgii, Holandii czy Niemczech są bardzo popularne (inna sprawa, że tam starsze osoby są bardziej aktywne fizycznie). Nie widzę szans, aby polskiego emeryta było na to stać, a szkoda, bo to byłby sposób na „wyciągnięcie” starszych osób z domu.
Pierwsza grupa tak naprawdę powstaje, w Polsce jeszcze długo nie: priorytetem jest samochód, co nawet rozumiem, a nie jakiś rower elektryczny.
U nas tez ta aktywność fizyczna emerytów rośnie jak i świadomość ze trzeba się ruszać również . Niestety u nas ZUS skutecznie ogranicza polskiego emeryta .Dobrze ze świadomość ruchu tez wzrasta i nie patrzą na kogoś kto jeździ rowerem ze go nie stać na auto tylko na osobę dbająca o kondycje na złość ZUSowi :)
Niestety powiem Ci przykrą rzecz – emeryt, nie ważne skąd, woli jak mu nie pada na głowę.
Elektryczny rower to trochę fanaberia i tyle, tak jak kajak z napędem czy rower wodny.
Czy polski emeryt jest mniej aktywny fizycznie ? To zależy od przyjętych kryteriów, choć mam wrażenie że większość osób porównujących pewne aspekty życia u nas do tak zwanych „zachodnich” ma średnie pojęcie zarówno o tych pierwszych jak i drugich i żyje chyba w świecie złudzeń w którym niemiecki emeryt kupuje nowego passata w dieslu, po 3 latach i 40 000 km przebiegu sprzedaje go Polakowi za 1/4 ceny i kupuje drugiego – przecież jest bogaty i go stać, więc może tracić ;) Niestety ludzie tak myślą nawet w kwestii rowerów. Trochę przykre.
Piszesz 3 lata temu a dziś wodze sporo emerytów na elektrykach.Jak stanieje to połowa będzie go używać. Emeryci nie chcą siedzieć w domach a od chodzenia bolą ich nogi
Emeryt kupuje auta za 5 000 z potem co roku płaci 1000 zl za ubezpieczenie plus koszty eksploatacyjne. Rower EV może kupić za mniej niż 2000 zl i jeździć nim na działki i po parkach.
e-bike to tylko najtańszy. Tylko idioci płacą że rowery EV po 13.000i są tacy co za auto płacą milion bo lepsze.
Rower musi mieć sztandarowe części aby roweru nie wyrzucać po 2-5 latach
Można mieć rower za niecałe dwa tysiące i nie wyrywać sobie włosów jak za 2 lata będzie akumulator do wymiany lub wytrą się części w silniku.Rower musi być modułowy z części standaryzowanych.Można kupić np używany rower EV za 800 zł i wymienić w nim akumulator np za 300 zł.Rowery będą tanieć bo w nich nie ma nic drogiego.Będą kosztować 1500-1800 zł.Zawsze pierwsi klienci przepłacają 5-13 tys a potem wyrzucają jak przestarzale smartfony
” Tylko idioci płacą że rowery EV po 13.000i są tacy co za auto płacą milion bo lepsze.”
Pomijam, że kto bogatemu zabroni, to co w tym złego? Niech kupują i niech sobie wyrzucają. Ich pieniądze, wygoda i potrzeby. Ja bym z chęcią zmieniał rower co roku i najlepiej na nowość.
PS. Nie ma jak wygrzebać wątek, który ma trzy lata.
W przyszłości kupisz sobie ogniwo paliwowe to będziesz mógł zatankować.Są baterie które ładuje się 10-15 minut. Łatwiej znaleźć gniazdko niż stację. Zwykle ma się dwa mniejsze akumulatory i gdy na jednym się jeździ drugi się ładuje.Ludzie mieszkają na wioskach i do stacji muszą jechać do miasteczka.Rower więcej stoi niż jedzie zatem wypinasz akumulator i ładujesz np w pracy.Przyszłość jest taka że wszędzie gdzie staniesz np pod wiata czy stojaku, możesz włączyć ładowanie choćby na 10 minut. Rowery będą się ładować np z paneli solarnych będącymi dachami wiat.Rozwinie się ładowanie indukcyjne to rower będzie się ładował podczas jazdy .W pociągach są już gniazdka. W barach są gniazdka do ładowania telefonów. Rowery będą malowane farbą solarna a przestrzenie kół będą wypełniać panele.Akumulatory są rozwijane.Dziś ak,1kWh pozwala przejechać 100 km.Modelarski akumulatorek LiIon mieszczący się w dłoni pozwala przejechać 10 km a możesz mieć kilka po kieszeniach.W ciągu doby znajdziesz sporo czasu aby naładować na kilka dni zapasu.Rozwijane są superkondensatory a te możesz naładować w kilka sekund.Jeśli nastąpi standaryzacja to w każdym kiosku wymienisz akumulator na naładowany tak jak wymieniasz opróżniona flaszkę po piwie (lub system pożyczek).Rowery EV mogą się pojawić w tempie w jakim się pojawiały żarówki.To tylko kwestia dystrybucji,. Pamiętaj że ropa się kończy i będzie drożeć.Wiele krajów chce do 2050 r całkowicie zrezygnować z paliw kopalnych.Koncerny od aut elektrycznych w związku z końcem ropy łożą ogromne kwoty na rozwój akumulatorów.Załóżmy że mieszkańcy będą mieli wiatę z ładowarkami.Bierzesz naładowany akumulator i jedziesz.Akumulator o zasięgu 100 km powinien ci wystarczyć nawet na wycieczkę ( a będą lepsze)
Opinii będzie tyle ile ludzi, na moje sensowny elektryk to kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy pln. Tyle że ja sens elektryka widzę w zjazdówce, która nie wymaga wyciągu aby dotrzeć na początek trasy.
Rower z silnikiem spalinowym jest niezgodny z przepisami, więc można sobie być przeciwnikiem, ale innego wyjścia nie ma.
Jakimi przepisami skoro jeżdżą ?
Ceny będą sukcesywnie spadać, już teraz można kupić relatywnie niedrogie rowery elektryczne, choć o bardzo wątpliwej jakości.
Odnośnie prędkości, to w przypadku sprawnej osoby masz rację. Sam podczas testów łapałem się na tym, że jechałem nieraz 30 km/h. Ale dla osoby, której średnia prędkość wynosi normalnie 17-18 km/h przyrost prędkości będzie zauważalny. Ale to szerzej opiszę w teście :)
Tanich rowerów, bazujących na tych chińskich silnikach sprzed paru lat nie polecam i nie radzę rozważać tego jako roweru elektrycznego. Szczególnie że większość używa do ich napędzania akumulatorów kwasowych, błędnie określanych jako żelowe (a to zwykłe AGMy, czyli kwas z włóknem szklanym), które przy odrobinie szczęścia potrafią się sypnąć już po sezonie. Po prostu nie są przeznaczone do głebokiego rozładowywania.
Generalnie żeby móc się wypowiedzieć w tej tematyce niezbędna jest już jakaś wiedza i do tego niestety doświadczenie w tej dziedzinie.
Nie o prędkość w rowerach elektrycznych chodzi, a o jej utrzymanie przy zadanym dystansie, i nie mówimy o wytrawnych rowerzystach, który jeżdżą od lat i utrzymanie 22km/h przy dojeździe do Pracy i wyprostowanej pozycji nie jest dla niego problemem. W Holandii gdzie w tej chwili 35% przychodów osiąga się ze sprzedaży rowerów elektrycznych ludzie znacznie wydłużyli sobie pokonywane dystanse ( ze średniej około 8km wzrosła aż do 15km) . Wiadomo, że Holendrzy pedałują od zawsze, wszędzie i w niemal każdych warunkach pogodowych- pomimo tego, że wielu z nich kocha pedałować przesiadają się na elektryki również osoby najmłodsze dla których stylowe rowerki dostępne są w wersji ebików: https://www.rowerystylowe.pl/p-6209/rower-elektryczny-batavus-diva-e-go/w-13144/soft-pink
O osobach starszych już nie piszę, to już w ogóle jest mega szał bo wiadomo, że w starszym wieku sprawność i wydolność spada każdemu.
Ale powiem Wam jeszcze coś bardzo ważnego co decyduje często o wyborze elektryka w NL nie każdemu tam się chce jeździć rowerem. Co ???? Holender nie lubi jeździć rowerem- no nie lubi tylko mu się nie chce szczególnie gdy jest zimno, jedzie pod wiatr ( a wieje tam zawsze w końcu to kraj wiatraków), no i pada bardzo często.
No więc dlaczego wybierają rower, dlaczego wybierają rowery elektryczne ?
Bo muszą :-) Infrastruktura jest tam tak przygotowana, że wręcz wymusza na Holendrach jazdę na rowerze. A i kwestia finansowa nie jest bez znaczenia. Naładowanie do pełna baterii to koszt około 30gr. Co oznacza, że 100km/h przejedziemy za około 50gr :-)
No i co ktoś przejechał w życiu taniej, ze wspomaganiem ?
Chyba tylko stopem …..
Skuter, auto, komunikacja wszystko przy tym się chowa ….
Szał na „elektryki” w Holandii (i Flandrii) potwierdzam. Też nie mogłem pojąć, po co (nie licząc rowerów cargo) im wspomaganie, skoro mają płasko. Ale wiatr i deszcz jest tam mocno dokuczliwy (w Polsce pod tym względem mamy o niebo lepiej).
Co prawda, pod koniec roku, znowu kupiłem klasycznego mieszczucha, ale elektryka nadal biorę pod uwagę w przyszłości. Do dojazdów do pracy świetna rzecz. Jedynie zastanawiam się nad zachowaniem napędu przy niskich temperaturach (poniżej -10 *C). Deszczu i soli się nie boję, bo w pogoda NL weryfikowała odporność dotychczasowych rozwiązań.
„Co oznacza, że 100km/h przejedziemy za około 50gr :-)”
Chyba chodziło Ci o 100km (bez „/h”).
„Nie o prędkość w rowerach elektrycznych chodzi, a o jej utrzymanie przy zadanym dystansie.”
Mogłem rozwinąć swoją myśl :) Chodzi mi o to, że jadąc na elektryku, w mig osiąga się 25 km/h bez żadnego wysiłku. I ktoś kto do tej pory jeździł bez wspomagania 18 km/h, coś czuję, że zacznie jeździć 25 :)
Oczywiście można zmniejszyć siłę wspomagania i jechać nadal 18 km/h, ale nadal diabełek, który we mnie siedzi, podpowiada mi, że ludzi będzie kusiło pojechać te ciut szybciej :)
„[…]a tak w ogóle, to po co mi taki rower. No właśnie… mi”. Jakbyś czytał „w moich myślach, Consuelo… „, eee, przepraszam, Łukaszu :) Też jestem jak na razie z tych co uważają za rower tylko rower bez wspomagania elektrycznego, ale też nie miałem jak dotąd okazji popróbować jeździć na takim sprzęcie. Chciałbym – póki co – z ciekawości; tylko i wyłącznie – zobaczyć jak „toto” się zachowuje. No, może jeszcze zajrzeć w silnik i elektronikę – ciekaw jestem technologii. No i argumenty o osobach z pewnymi schorzeniami, oraz o dojeżdżaniu do pracy w suchej koszuli – strzał w dziesiątkę :) Co do argumentu kiepskiej kondycji – powiem tak: jak ktoś „złapie bakcyla” do jazdy – to nawet nie zauważy, jak tej kondycji nabierze, i wtedy problem będzie tylko ze skutecznością hamulców. Nawet po pewnym czasie sakwę odczuwa się tylko przy noszeniu roweru (schody, itp). Pozdrawiam serdecznie!
Jako osoba z marną dość kondycją nie raz marzyłam o takim cacku, chociaż konieczność wnoszenia sprzętu na 3 piętro mocno studzi mój zapał :)
Taki rower to też super opcja dla mieszkańców dość mocno pagórkowatych miast. Mam sporo znajomych, którzy chętnie dojeżdżaliby np. do pracy, ale mieszkają na solidnej górce, a wiadomo że w godzinach szczytu nie zmieszczą się z rowerem do autobusu powrotnego.
Coraz więcej widzę takich rowerów w mieście, najczęściej właśnie u osób starszych. Miło widzieć że dzięki nim wciąż mogą być aktywni :)
Napiszę o tym przy okazji testu roweru elektrycznego, który będzie na blogu za jakiś czas, ale podjeżdżanie pod wzniesienia na elektryku to jest świetna sprawa.
Cześć,mam takie pytanie do Ciebie nie wiesz może czemu w rowerach ebike stosuje sie jakby zespawane ze soba bateryjki a nie normalne aku jak w skuterach są ???
Raz, żeby pewnie wymusić zakup całego pakietu w razie wymiany, a dwa, to w przypadku markowych rozwiązań w środku siedzi elektronika, która dynamicznie w czasie jazdy (i ładowania) przełącza pomiędzy poszczególnymi ogniwami, aby lepiej balansować ich stopniem naładowania (ich jest więcej niż wynika z napięcia wyjściowego baterii).
No i w skuterach masz zwykle ciężkie akumulatory ołowiowe lub żelowe. Dobre gdy potrzebujesz duży prąd, ale kiepskie do szybkiego ładowania.
Na tym polega bateria akumulatorowa litowo-jonowa. Jest złożona z wielu połączonych ze sobą ogniw 18650. Czy laptop czy samochód Tesla – koncepcja jest identyczna.