5 rowerowych akcesoriów na których nie warto oszczędzać

Stare powiedzenie mówi, że „nie stać nas, na kupowanie tanich rzeczy„. I jest w tych słowach bardzo dużo prawdy. Nie każdy myśli o tym, że zazwyczaj nie da się uzyskać wysokiej jakości, za relatywnie niskie pieniądze. Między fabryką a nami, są jeszcze do zapłacenia podatki, transport, pośrednicy, sprzedający. A każdy chce na tym choć trochę zarobić, co też jest oczywiste. Nadal są jednak osoby, które szukają „dobrego, nowego roweru” w cenie par butów. A potem jest wielkie zdziwienie, że taki rower dosłownie rozpada się w oczach. A składak, który ma się po dziadku, lepiej się trzyma niż taki chiński wynalazek. Możemy kupić sporo fajnych, niedrogich rzeczy, ale warto zdawać sobie sprawę, że gdzieś jest ta cienka linią, pomiędzy przyzwoitą ceną, a tragiczną jakością. I nie warto jej przekraczać.

Tanie akcesoria rowerowe
fot. Kevin Poulton

Wybrałem dla Was pięć akcesoriów rowerowych (w tym opony), na których moim zdaniem nie można iść po bandzie i kupować najtańszych w sklepie. Przy innych produktach jestem bardziej liberalny, sam miałem bardzo dawno temu licznik rowerowy z Allegro za 15 złotych – zepsuł się po pierwszym większym deszczu. Ale od tego czasu jestem wierny Sigmie (jeden wytrzymał 5 lat, drugi na razie mam 2 lata) i niejedno już te liczniki przeżyły. Wydaje mi się, że do pewnych wniosków trzeba dojść samemu. Że jeżeli taniutkie produkty bardzo szybko się psują, przy następnym zakupie warto zainwestować trochę więcej, by dłużej cieszyć się sprzętem. Ale na rzeczy wymienione poniżej nigdy nie warto skąpić.

Oświetlenie

Wiele osób zna moje podejście, że na rowerze warto jeździć z non stop zapalonymi światełkami. Ale dziś nie o tym. Gdy zbliża się wieczór i noc, oświetlenie roweru staje się obowiązkowe. Znam wiele osób, które kupują pierwsze z brzegu, najtańsze oświetlenie i potem bardzo się dziwią, że nie spełnia ono ich oczekiwań. Tanie lampki nie tylko dają kiepskie światło, co wymiernie wpływa na nasze bezpieczeństwo. Są również fatalnie wykonane, przez co nie trzymają się roweru, a w przypadku opadów deszczu, lepiej schować je do plecaka lub wyrzucić. Konkurencję cenową wygrał chyba zestaw z Allegro za 4,80 zł. Ja tańszych nie znalazłem. Na aukcji na której je znalazłem, zakupu dokonało 8 osób. Nie idźcie tą drogą.

tanie-oswietlenie-roweru
Na pierwszy rzut oka wygląda na dobrze wydane 4,80 zł – ale tak nie jest

Moim zdaniem na przyzwoity zestaw, który będzie jedynie sygnalizacyjny, trzeba wydać (w cenach internetowych) około 50 złotych. Do skromnego oświetlania drogi przed rowerem, myślę, że ta kwota wzrośnie do 80 złotych. Za takie pieniądze kupimy już nie najgorsze lampki, zasilane paluszkami AA i AAA. I przy okazji będą odporne na wodę, a zamontowane w nich diody dadzą tyle światła, że będzie nas naprawdę widać na drodze.

Błotniki

Pisałem kiedyś, przy okazji testu błotników o mojej „traumie” z dzieciństwa. Najtańsze rowerowe błotniki ledwo trzymają się roweru, telepią na każdej dziurze i bardzo ciężko je dobrze przymocować do roweru, chyba, że za pomocą mocnego kleju. Udało mi się znaleźć komplet błotników za 10 złotych. Kiedyś, gdy papierosy w sklepach były tańsze, by zobrazować żałośnie niską cenę jakiegoś produktu mówiłem „to tyle ile paczka papierosów”. Teraz, gdy akcyza na tytoń poszła w górę (i bardzo dobrze), mogę mówić „to mniej niż paczka papierosów”.

A co dobrego można kupić za taką kasę? Już lepiej przeznaczyć to na czekoladę :) Przyzwoite błotniki kupić można za około 30 złotych, choć to nadal nie będzie nic, co wytrzyma nam przez lata. Jeśli chcesz oszczędzić sobie zszarganych nerwów, wydaj na komplet błotników przynajmniej 50 złotych, będziesz mieć święty spokój na długi czas.

Opony

Od dawna przymierzam się do zrobienia testu porównawczego tanich opon za 10-15 złotych, z tymi przyzwoitymi za 40-50 złotych. Wydawać by się mogło, że guma to guma. I że droższe opony to fanaberia osób, które nie mają co robić z pieniędzmi. Ja zawsze w takich wypadkach pytam się osób, które są kierowcami, czy zainwestowałyby do samochodu w opony Kingstar, Starco czy Sailun. Zdecydowana większość powie, że nie i wybierze markowe Goodyear, Continental czy Dunlop. Ewentualnie wskażą na budżetowe Dębice, Klebery lub Barumy.

Wybiorą trochę droższe, ponieważ mają lepszą przyczepność, mniejsze opory toczenia oraz wolniej się zużywają. Także droga hamowania oraz zachowanie na mokrej nawierzchni są lepsze w przypadku droższych opon. Dokładnie taka sama zależność jest w przypadku opon rowerowych. I gdy opony takich marek jak Schwalbe, Continental czy Author można kupić już za 40 złotych za sztukę – kupowanie tańszych, dużo gorszych opon staje pod znakiem zapytania.

Zapięcia do roweru

O zabezpieczaniu rowerów przed kradzieżą pisałem już na blogu. W internecie krąży niezliczona ilość filmów, na których pokazane jest, w jak krótkim czasie można przeciąć dowolną linkę zabezpieczającą rower. Wystarczą do tego nożyce do cięcia i odrobina siły. Kupowanie linek, jakichkolwiek – czy z marketu za 5 złotych, czy super „grubych” z marketu sportowego za 50 złotych, nie ma większego sensu, jeśli tylko chcesz zostawić rower gdzieś na dłużej niż 5 minut.

Nieraz jestem pytany, jakie zabezpieczenie kupić. I niezmiennie odpowiadam – jeśli nie chcesz stracić roweru, niech to będzie U-Lock. I to też nie najtańszy z marketu, tylko jakiś markowy: Kryptonite lub Abus. Krąży po internecie mit, jakoby na zabezpieczenie roweru należy wydać 10% jego wartości. Jest to kompletna bzdura, a opisałem to szerzej tutaj. W każdym razie, jeśli chcesz relatywnie niedrogo zabezpieczyć rower, wydaj 65-70 złotych na U-Lock Kryptonite Keeper. Będzie dużo lepiej zabezpieczony niż przez jakąkolwiek linkę.

Narzędzia rowerowe

Największy szok przeżyłem przy szukaniu najtańszego zestawu narzędzi rowerowych. Przez chwilę myślałem, że 15 złotych to najniższa cena, za jaką można kupić podstawowy zestaw. Ale wystarczyło trochę głębiej poszukać i oto jest – profesjonalny klucz rowerowy (powinni wsadzać do więzienia za takie marketingowe ściemy).

zestaw-narzedzi-rowerowych

Cena? Jedyne 8,99 zł. Zastanawiam się, czy to jest zestaw jednorazowego użytku? Swego czasu pisałem o tanim multitoolu, który kupiłem. W sumie jak na sprzęt za dwadzieścia kilka złotych nie był taki zły, ale więcej takiego błędu nie popełnię. Przy zestawie narzędzi jest jeszcze gorzej, kiepski materiał bardzo szybko się wyrobi, jednocześnie psując główki od śrub. Dodatkowo mogę się założyć, że mocniej zapieczone śruby będą stanowić barierę nie do przejścia dla takiego „profesjonalnego zestawu”.

Nie życzę nikomu, by podczas awaryjnej sytuacji, w dzikiej głuszy – musieli użyć takiego zestawu. Na przyzwoity, podstawowy zestaw trzeba wydać około 35-40 złotych. Ale przynajmniej wydając te pieniądze, będziesz mieć świadomość, że nie pęknie Ci on w rękach.

Ja nauczyłem się, że na narzędzia nie warto skąpić pieniędzy, gdy kupiłem kiedyś mały zestaw kluczy z bitami w walizeczce za bodajże 40 złotych (na Allegro pewnie kosztowałby 15 złotych). Niestety, już przy drugiej zapieczonej śrubie – grzechotka rozsypała mi się w ręku. Po tym niemiłym doświadczeniu, kupiłem zestaw kluczy firmy Honiton i służy mi już ładnych kilka lat – bez śladów zużycia. Szkoda nerwów dla kiepskich kluczy.

A Ty? Masz swoje produkty, na których nigdy byś nie oszczędził? Ja wymieniłem moją podstawową piątkę, ale lista jest tak naprawdę dużo dłuższa :) Zapraszam także do lektury wpisu – 5 rzeczy, które warto mieć na rowerze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

61 komentarzy

  • Opony to akcesoria rowerowe? ;)
    Idąc tym tokiem myślenia – klocki hamulcowe – generalnie używałem tanich (ok 4zł) ale te ostatnie były naprawdę badziewne – póki nowe to działały elegancko ale szybko im przeszło, tandeta do lekkiego przyhamowywania a to moze być problem

  • Dlatego napisałem „Wybrałem dla Was pięć akcesoriów rowerowych (w tym opony)”. Bardzo chciałem te opony tutaj zamieścić :)

    Co do klocków to też prawda. Na Allegro widzę jakieś za 2,9 zł, ale uważam, że to i tak drogo. Myślałem, że tańsze się znajdą :) Ja kupując klocki wolę wydać 15-20 złotych za komplet i mieć spokój na dłuższy czas, plus pewność niezawodności.

  • Wg mnie oświetlenie rowerowe można zastosować jakie się tam uważa. Nie musi być z wysokiej półki. Ja stosuje takie rozwiązanie – przód i tył to lampki „dupokrytki” za jakieś 20-30 zł + dobra czołówka.

  • „Konkurencję cenową wygrał chyba zestaw z Allegro za 4,80 zł. ”

    Z bateriami? Być może dla baterii by się opłacało kupić? ;-)

    Oświetlenie, opony, to podstawa i nie ma w tym temacie dyskusji. W zimę, kiedy robi się już mocno ciemno, to nawet w mieście zakładam dodatkowe, dużo mocniejsze przednie światło, które nie tylko pozwala być widocznym, ale umożliwia uminięcie przeszkód, w szczególności szkło itp. Nie rozumiem wszystkich, którzy myślą, że w centrum miasta światło jest zbędne, bo jest uliczne oświetlenie. Guzik prawda. W centrum Gdyni, Sopotu i Gdańska mogę wskazać DDRy, gdzie jest ciemno i przepisowe 10 lux nie wystarcza.

    Nie wyobrażam sobie braku solidnych błotników jak się jeździ cały rok. Jak ktoś uważa, że nie są potrzebne, to niech wjedzie w psią kupkę i niech się potem czyści. Kolega tak miał i nie poleca. ;-)

    Co bym jeszcze dodał do listy? Związane z oświetleniem, ale ważne: dobrej jakości akumulatorki, szczególnie jak się jeździ w zimę bądź nieregularnie. Żeby nie było niespodzianki, że „się wzięły i wyładowały znienacka”.

    A związane z narzędziami: dobra pompka. Oby jak najmniej trzeba było używać w drodze, ale musi być dobra i niekoniecznie droga jak się dobrze poszuka.

    Ja jeszcze nie oszczędzałem na sakwie, ale to rzecz mocno opcjonalna i nie jest częścią roweru. Ta którą ja mam „przeżyła” już jeden rower.

    BTW. Wszystkim Warszawiakom i Łodzianinom gratuluję wysokich miejsc w zakończonej właśnie w rywalizacji ECC2014. Jestem pod wrażeniem :-)

  • cena nie oznacza jakości. No może poza oponami. Ja mam oświetlenie XLC (back 20zł/front 30zł) i działa wybitnie, a bateri nie zmieniłem od 2 lat i jeszcze jest wodoszczelne. Mocowania tez konkretne. Multitool kupiłem 4lata temu w Auchanie za pk. 15zł i tez działa do dzis chociaż zabrakło mi w nim skuwacza ale dokupiłem sobie osobno za 8,50zł i tez funkcjonuje do dzis.
    Zapiecia kupiłem 2 lata temu od b’twen w decathlonie za 20zł i wszystko gra, moze dla tego, ze jeszcze nikt mi go nie chciał zakosic.
    Opony kupuje tylko schwalbe. Na oponach pewne jest, ze oszczędzać sie nie opłaca.

  • @BikeR

    Z zależnością pomiędzy ceną i jakością to sprawa indywidualna. Wiadomo: im drożej to tym więcej płacimy jednocześnie za markę, szczegóły i przemyślane rozwiązania. Ja rozglądam się za dodatkową przednią lampką. Ta co mam (zintegrowana z rowerem) zapewnia doskonałą widoczność mojego roweru na drodze. Gorzej z oświetlaniem drogi. Z drugiej strony nie szukam super mocnej lampki, która w mieście będzie oślepiać kierowców. Trzeba znać swoje potrzeby i budżet bez przeginania w żadną stronę.

    A tanich rzeczy więcej nie kupię: mam kamerkę (pominę milczeniem producenta), której nawet nie zdejmuję z roweru, niestety, nikt nie chce jej ukraść…

  • Witam:)
    proszę o kilka rad dotyczących zakupu dobrych pompek do PRESTY – ja już byłem właścicielem
    4 pompek / w cenach od 20 – 45 zł/ i z wszystkimi miałem problem – kombinacja „alpejska” z pompowaniem.

  • LP,
    http://www.bikestacja.pl/pl/catalog/product/view/id/22807/s/pompka-topeak-mini-dual-g/
    (albo inna tego typu, topeak’a)
    Kupiłem ze względu na to, że pasuje do dwóch typów zaworów, szybko pompuje i jest dość mała. Z tym, że na prestę zawsze trzeba bardziej uważać, niż na inne typy wentyli, taka już jej natura ;-).
    Myślę, że nie warto oszczędzać na pedałach, nie zawsze te plastikowe muszą oznaczać rozwalające się już po pierwszej przejażdżce, ale gdy plastik nam pęknie na dłuższej wycieczce, to może zrobić się nieciekawie.

  • @Marcin – wysoka półka oczywiście niekoniecznie, ale mimo wszystko tak jak piszesz 20-30 złotych za sztukę, a nie 4,80 :)

    @MaciekR – oczywiście akumulatorki markowe, nie chińskie 8000 mAh :) To w sumie też jest temat na dobry wpis, bo ludzie kupują takie wynalazki, sam nie wiem po co :)

    A za ECC dziękuję, sam małą cegiełkę do wyniku dołożyłem :)

    @LP – jeśli chcesz pompować z przyjemnością, kup sobie do domu pompkę stacjonarną. Tylko nie żadną „profesjonalną” z Allegro, tylko coś porządniejszego, ja mam taką:
    https://allegro.pl/pompka-stacjonarna-sks-air-x-press-control-gratis-i4289891048.html

    A jeśli chodzi o ręczną, to mam taką:
    https://allegro.pl/sks-injex-lite-zoom-pompka-rowerowa-reczna-rt-i4264713890.html

    Też wcześniej rozwaliłem dwie, teraz tą mam już długo. I jest fajna (tak jak i ta stacjonarna), ponieważ ma głowicę z dwiema dziurkami. Nie trzeba przekładać nic tak jak w tej którą pokazał Marek.

    @Brtk – zgadzam się w 100%

  • @Łukasz

    „A za ECC dziękuję, sam małą cegiełkę do wyniku dołożyłem :)”

    A tym bardziej gratuluję. My — Gdynianie jednak nie daliśmy rady dużo większym miastom i mamy piąte miejsce. Ale zważywszy, że idea roweru miejskiego tak naprawdę dopiero kiełkuje u nas, to debiut mamy mocny. Z resztą jak wszystkie polskie miasta. :-)

    I niech teraz ktoś powie, że nie warto robić infrastruktury dla rowerzystów. Jak 250 tysięczne miasto, ponoć nieprzyjazne dla podróży rowerem (profil terenu i wiatr), „wyjeździło” 80 tysięcy kilometrów w miesiąc. To są twarde i konkretne dane. :-)

  • Zdecydowanie też zwróciłbym uwagę na kask – nie dość, że niskiej jakości kask jest często niewygodny, nie daje się dobrze dopasować do głowy – to jeszcze może zawieść w tym najważniejszym momencie. Zresztą – fajny przykład dla kasków motocyklowych: https://www.youtube.com/watch?v=9LfEFhBelTY

  • Mój znajomy miał lampki power beam z załączonego zdjęcia. Przednia świeci jak ta z decathlonu za 50 zł, ale jeśli rower upadnie, to mocowanie pęka i lampkę trzeba przyklejać taśmą. Natomiast tylna sygnalizuje obecność na drodze i działa bardzo dobrze jak na swoją cenę

  • Co do tych 10% wartości roweru… gdzieś czytałem, że wziąło się to stąd, że zachodnie firmy ubezpieczeniowe wymagały wydania tyle na zabezpieczenie roweru, aby możliwe było jego ubezpieczenie. Ktoś przeczytał, komuś powiedział, coś przy tym przekręcił i dalej poszło jak w „głuchym telefonie” ;)

  • Miałem lampki Power Beam wiele razy i złego słowa nie dam o nich powiedzieć. Z dobrymi bateriami świecą (zwłaszcza przednie) zaskakująco dobrze, jedyną ich wadą jest delikatna konstrukcja, ale przy tej cenie można to wybaczyć.

  • Ja stawiałbym na:

    1. ogumienie – wiem, że temat rzeka, można dywagować wiele (sam chętnie widziałbym artykuł „jakie opony na miasto”), ale zwrócę tylko uwagę na dwie rzeczy. Primo, oplot opony nie powinien być z żyłki nylonowej, a gros najtańszych i najpopularniejszych opon do holendrów jest właśnie taka. Taka opona to katastrofa – podatna na przebicia, niemożliwa do dopompowania do wyższych ciśnień, łatwo odkształcająca się i słabo trzymająca się felgi. Secundo, wentyle powinny być z przeciwnakrętkami i nie należy liczyć na to że samo ciśnienie będzie utrzymywać wentyl w miejscu. W przypadku opon większych od 24 cali nie będzie i to częste miejsce uszkodzeń.

    2. oświetlenie – znów temat rzeka. W przypadku holendra mam lampkę bateryjną renomowanej firmy na tyle bagażnika, w przypadku innych rowerów lampkę z tyłu kasku. Palą się praktycznie permanentnie, za zadanie mają sygnalizować „tu jestem”. Do tego dochodzi oświetlenie zasadnicze odpalane przy kiepskich warunkach oświetleniowych lub w deszczu. Zwłaszcza ta lampka w holendrze pokazuje jaka jest różnica pomiędzy kiepskimi lampkami a takimi porządnymi – lampka jest solidna, odporna na ulewny deszcz i wibracje (kiedyś tania lampka rozpadła mi się od wibracji od jazdy po kocich łbach na zjeździe na Rynku Jeżyckim w Poznaniu), pali mocno, w ciemnościach na blisko 500 metrów (sic!) zużywając mniej energii od no name’a, w dodatku sama się włącza (czujnik ruchu) i świeci też światłowodami na boki.

    3. coś co budzi moje przerażenie – foteliki dziecięce na bagażniku roweru z ramą typu męskiego, w wyniku jadący rowerem jest zdany na pomoc osób trzecich podczas wsiadania i o zgrozo zsiadania. Miałem też okazję widzieć wypadek rowerzystki na takim rowerze. Gdyby miała damkę czy rower z głębszym przekrokiem to nic by się nie stało (prędkość była niewielka), a tak cały rower z dzieckiem poleciał na bok. Dalszych szczegółów oszczędzę…

    4. pseudosportowe okulary rowerowe – miałem kiedyś okazję (niestety prezent i to dość drogi) męczyć się z takowymi, beznadziejnie zaparowywały, przy wyższych prędkościach tworzyły wiry powietrza w okolicach gałek ocznych. Pomarańczowe szybki powodowały zmulenie widoczności coś a la katarakta, a pozostałe dwie szybki potężne spłaszczenie perspektywy. W dodatku szybki te okazały się polaryzacyjne tylko z nazwy, bliki od asfaltu raziły tak czy owak.

    5. i znów coś „holenderskiego”, jednostronne sakwy i koszyki. Te pierwsze powinny być przytwierdzane za pomocą haków i blokady do bagażnika. Miałem już okazję widywać takie które na wybojach latały jak cocker-spanielom uszy na wietrze, co przy jeździe po ulicach z kierowcami samochodów mijającymi rowerzystów na grubość lakieru jest mało bezpieczne. W przypadku koszyków z przodu holendra brylują młode rowerzystki. Większość z tych koszyków to taniocha, która ogranicza możliwości skrętu, a czasem zasłania oświetlenie to jeszcze denko świetnie sprężynuje, więc na wybojach drobnica jak długopisy jest wystrzeliwana w twarz jadącej. W obu przypadkach za niewiele więcej można dostać coś porządnego.

  • @Przemek

    Ja — dla odmiany — zawsze mam włączoną przednią lampkę, aby kierowcy przecinający moją drogę w porę mnie widzieli. I chyba się sprawdza, z rok, jak tak jeżdżę, chyba nie miałem większego wymuszenia. Z tyłu też warto włączyć, jak się korzysta z ulicy. „Holendry” zwykle mają dobre oświetlenie, aczkolwiek na zasadzie bycia widocznym (moją widać wyraźnie z ponad 400 metrów, a jednocześnie nie oślepia, co w mieście jest podstawą), bo do oświetlenia drogi to już różnie. Od później jesieni do wiosny mam dodatkową, o większej mocy i inaczej rozprowadzającą światło.

    Temat-rzeka.

    Ad3. Też mnie to intryguje: jak to jest wygodne i jak szybko oraz bezpiecznie zejść z roweru z dzieckiem z tyłu?

    Ad5. koszyki z przodu nie są złe, sam kiedyś miałem, ale muszą być dobrej jakości (jak sakwy), inaczej latają i pogarszają sterowność roweru. Niefrasobliwość niektórych mnie przeraża. Ale 99% rowerzystów i rowerzystek z koszami z przodu jeździ raczej spokojnie. Reszcie i tak się niedługo urwą. ;-)

  • @MaciekR

    Co do oświetlenia z przodu to ja chętnie sprawiłbym sobie coś z silną pulsującą pojedynczą diodą, przymocowywane do kierownicy, „napędzane” pastylkami 2032, właśnie coś takiego co opisujesz, do jazdy dziennej. Warunkiem jest to aby można było kupić kilka mocowań i jedną lampkę, bo chciałbym przepinać oświetlenie do różnych rowerów. Wolę takie rozwiązanie niż kilka oddzielnych lampek bo to nie tylko aspekt ekonomiczny, ale też łatwiej zapanować kiedy wymieniać baterie. Niestety nie natrafiłem na coś takiego i nie chodzi mi „katalogowo”, ale „sklepowo”, aby zapięcia móc dokupić oddzielnie.

    Takie siedzonka na bagażnik dla dzieci są zabronione w szeregu krajów. Są też kraje w których czegoś takiego nie widziałem, ale nie jestem pewien prawodawstwa (na przykład Austria). Widziałem tam sporo dzieci wożonych przez rodziców, ale w przyczepkach, ma to też tę zaletę że dzieci są osłonięte od deszczu czy wiatru i zazwyczaj takie przyczepki są lepiej resorowane. O bezpieczeństwie nie wspomnę, bo rodzić może sam zsiąść i wsiąść na rower, doglądać dziecka, dziecko nie może też machać rączkami poza obrys roweru. Sąsiedzi kiedyś mieli coś takiego – procedura wsiadania i zsiadania mało że wymagała obecności osoby trzeciej to jeszcze wcale niemało zręczności. Nie ma to absolutnie nic wspólnego z bezpieczeństwem.

    To że owe kiepskie koszyki się szybko rozwalają to właściwie ich spory plus :-)

  • @Przemek

    „Co do oświetlenia z przodu to ja chętnie sprawiłbym sobie coś z silną pulsującą pojedynczą diodą, przymocowywane do kierownicy,”

    Akurat nie lubię migających. Ja myślałem o lampce, która ma dwa tryby mocy świecenia: 15 lux (czyli o 5 lux więcej niż wymagają standardy), do bycia widocznym i 30 aby oświetlić drogę, ale nie oślepiać.

    Zwykle samych zapięć do światełek musisz szukać bezpośrednio u producenta, pytająć o jego dystrybutorów.

    „Widziałem tam sporo dzieci wożonych przez rodziców, ale w przyczepkach, ma to też tę zaletę że dzieci są osłonięte od deszczu czy wiatru i zazwyczaj takie przyczepki są lepiej resorowane.”

    Ja widziałem jeszcze coś fajniejszego (przynajmniej mi się tak wydaje, bo dzieci nie mam): fotelik na kierownicy (a raczej ciut za nią), tak, że dziecko siedzi przodem do kierunku jazdy, za szybką ochronną — rodzic ma pełną kontrolę nad dzieckiem, a dziecko frajdę bo więcej widzi. Ale to pewnie tylko do pewnej wagi/wzrostu.

  • Do wątku oświetleniowego dodam zasilanie.. krew mnie zalewała przy kupowaniu blistrów kolejnych baterii, ale kolega mi polecił akumulatory – Eneloopy. Są super – trzymają dość długo, ale najważniejsze, że się same nie rozładowują i dobrze działają w niskich temperaturach. Wszystko na baterie już z nich zasilam (ku rozpaczy żony). Po całej zimie w piwnicy – w temperaturach około 0 po prostu zapaliłem lampke i pojechałem.

  • W ogóle ostatnio pojawiła się jakaś nowa seria Eneloopów z myślą o prądożernych urządzeniach. Nie używałem, ale jak ktoś ma coś bardziej wymagającego, to warto się rozejrzeć.

  • Tak, są dostępne Eneloop Pro o pojemności 2550 mAh. Ja korzystam z akumulatorków Varta. Mają 2600 mAh w rozmiarze AA i 1000 mAh w rozmiarze AAA. I też złego słowa o nich nie powiem.

    A co do uchwytów, to na pewno Cateye i Author sprzedają osobne uchwyty do swoich lampek. Mi po głowie chodzi Cateye TL-LD630-F Rapid 3, właśnie jako dość mocny, ale trzymający długo na baterii błyskacz na przód. Bo mój Mactronic świeci super, ale bardzo szybko pożera prąd.

    Nie polecam za to lampek na pastylki typu CR2032, o których wspominał Przemek. Raz, że to mało ekonomiczne, dwa – mało wygodne, lepiej już coś na paluszka AA lub AAA.

  • Przypomniała mi się jeszcze jedna kwestia co do oświetlenia – ukierunkowanie. Kupowanie potwornie jasnych/wydajnych lamp i ustawianie ich prosto do przodu. Sam jeżdżę z Sigmą Lightster i doceniam jej możliwości – jak jedzie z naprzeciwka samochód na światłach drogowych. Podnoszę trochę lampę – gasi, opuszczam – „chyba jednak rower” myśli i zapala, podnoszę jeszcze raz – „rower, ale jakiś dziwny” gasi i już tak zostaje. Ale jeżdżenie po miejskich ścieżkach z taką lampą wycelowaną ludziom w oczy to przegina… zarówno jak jeżdżenie na drogowych przez motocyklistów.

  • Myślę, że lampki na pastylki są jak najbardziej ekonomiczne,tylko nadają się jedynie jako światła pozycyjne. Kupiłem kiedyś lampki knog frog, w mieście spełniają swoją funkcję; można je szybko odczepić, opaska gumowa pozwala na dowolne umiejscowienie,a na świetle ciągłym pracują około 40godzin-ogólnie nie jest źle.
    Robi się gorzej, gdy wjeżdżamy w teren nieoświetlony;tu potrzeba już czegoś znacznie silniejszego,bo żabki już sobie nie radzą.
    Z innej beczki; czemu dzwonki rowerowe są tak duże(nawet te najmniejsze wyglądają topornie), nie można by wyprodukować czegoś 2 razy mniejszego,mniej widocznego na kierownicy ;-) ?

  • @qbq
    Niesamowicie mnie razi, dosłownie i w przenośni, gdy rowerzyści ustawiają mocne strobo wycelowane prosto w oczy nienadjeżdżających z przeciwka. Przecież to nie dyskoteka, wystarczyłoby delikatnie skierować lampkę do dołu, a tak nie ma to nic wspólnego z bezpieczeństwem, jeżeli zostawiamy u mijającego nas rowerzysty powidok i wypalone siatkówki.

  • @Qbq

    „Kupowanie potwornie jasnych/wydajnych lamp i ustawianie ich prosto do przodu.”

    Dlatego zainteresowałem się lampkami, które spełniają niemiecką normę StVZO. Wystarczy potem — zgodnie z zaleceniami — ustawić główny snop światła tak 10m przed rowerem, a resztę zapewni już konstrukcja zwierciadła/soczewek w lampce. Problem pojawia się jedynie jak się dojeżdża na wzniesieniach.

    Swoją drogą mam problem z ustawieniem światła w rowerze dziewczyny — mocowanie (nie na kierownicy, ale przy błotniku) przebiega blisko hamulca i albo się obciera, albo muszę je podnieść. Coś producent przekombinowował, chyba sam zrobię wyższy wspornik dla lampki.

    @Marek

    „Z innej beczki; czemu dzwonki rowerowe są tak duże(nawet te najmniejsze wyglądają topornie), nie można by wyprodukować czegoś 2 razy mniejszego,mniej widocznego na kierownicy ;-) ?”

    Są, najmniejsze jakie wdziałem to miało średnicę.. <1 cm. Ciekawe jaki dźwięk wydaje.

    Ja mam takie śmieszne rozwiązanie, bardzo podobne do tego:
    http://www.rowerystylowe.pl/p-46/obrotowy-dzwonek-gazelle-1999

    Już parę osób mnie podejrzewało, że w ogóle dzwonka nie mam.

  • widziałem kiedyś na nieoświetlonej ścieżce w lesie kolesia z 3-ma lampkami w tym z czołówką… a potem już nic nie widziałem :(

    No, ale nie ma co marudzić, tylko trzeba świecić przykładem :)

  • @Łukasz

    Dzięki za podpowiedź, popytam się w sklepach.

    OT, nauczyłem się czegoś po wypadku rowerowym (kobieta mnie staranowała na rondzie na Strzeszyńskiej w Poznaniu, niestety było 6 tygodni ortezy i będzie artroskopia kolana). Zakładałem dziś nowe siodełko, bo jeden z prętów podtrzymujących stare pękł jak padałem na asfalt. Geometria ramy jest OK. Zakładałem siodełko i kluczem dynamometrycznym ukręciłem w dwóch miejscach śrubę ściskającą sztycę (czy jak się ta śruba nazywa, w każdym razie tę podsiodłową – w każdym razie odpowiedniku zacisku podsiodłowego). Rower holenderski, śruba stalowa M8, więc solidna, przyłożona siła nawet niewielka i to przy odkręcaniu.

    A nauczyłem się, że po wypadku trzeba koniecznie sprawdzić elementy na węzłach które przenoszą siły a są spięte śrubami. Zazwyczaj myśli się o ramie i geometrii kół, a jak widać to za mało. W sumie może dobrze się stało, bo strach pomyśleć, jakby rower mi się „rozjechał” podczas jazdy. Szkoda tylko o tyle, że śruba i nakrętka były oldskulowe, z grawerunkiem, jak to się niegdyś robiło.

  • @Przemek

    Na szczęście nie miałem wypadku, ale w takiej sytuacji (o ile jest się w stanie), to musi być obecny niezależny rzeczoznawca, przedstawiciel towarzystwa ubezpieczeniowego sprawcy i protokół. I nie ma zlituj dla winnego; że to niewielka stłuczka, albo nie chciał. Potem jest spory problem z odzyskaniem należności. Koleżanka — na szczęście niegroźnie — testowała. Trzeba być formalistą aż do bólu. Ubezpieczyciel kombinował, ale pismo przedprocesowe szybko go uspokoiło.

  • Dobre okulary są jak dobry kask… Ja używam od niedawna akcentów, są ok. Ale najlepsze jakie miałem to okulary wędkarskie z polaryzacjąi rozjaśniającymi szkłami firmy konferencji, rewelacja. Niestety mój syn połamał je jakiś czas temu… Super sprawdzały się też w aucie. I miały sportowy wygląd. Polecam.

  • Okulary accent. Wędkarskie Konger. Przepraszam za błędy, pisze w telefonie i czasami wstawia swoją pisownię..

  • Wydaje mi się, że okulary chronią głównie przed owadami. ja mam bi’twina (czy jak to się pisze) i chwalę sobie – pełny zakres widzenia i brak załamań na „szkłach” w zakresie. Ale koszulka też się przydaje – ja swoją pierwszą kolarską koszulkę kupiłem po tym, jak złapałem pszczołę pod bawełnianego t-shirta.. w życiu nie zdjąłem tak szybko koszulki :)

  • 1. Zestaw Smart E-Line
    2. Przód SKS Shock Board, tył Zefal Swan
    3. Panaracer Fire XCPro (najlepsze opony do górala jakie miałem), niedługo na przód wskoczy Maxxis Advantage (wpadła w ręce „przy okazji” więc będę testował)
    4. Jakaś „no name” linka w pancerzu – z rowerem się bardzo rzadko rozstaję w miejscach publicznych więc nie przejmuję się zapięciami
    5. Nie jestem zwolennikiem multitooli – mam skrzynkę z narzędziami tylko do rowera :-). W trasę zabieram tylko dwa imbusy, plastikowe łyżki do opon, zestaw łatek i pompkę
    Ze wspomnianych tu jeszcze innych akcesorii to:
    – pompka przy rowerze Topeak Morph Mini (rewelacja), pompka w domu – jakaś warsztatówka firmy BBB
    – okulary Bloc Stealth W92
    Wszystko to jest dla Gianta Talon 1 wykorzystywanego głównie do jazdy w terenie plus dojazdy do pracy (nie stać mnie na drugi rower).
    Trochę się zawiodłem samym artykułem bo niewiele informacji można w nim znaleźć. Żadnych konkretnych przykładów co kupić a czego nie (chyba tylko zapięcia są wymienione), a tylko ogólnie opisane żeby nie kupować taniochy. natomiast komentarze to już kopalnia wiedzy. ale może takie jest założenie aby sprowokować do wymiany doświadczeń i spostrzerzeń.

  • „Trochę się zawiodłem samym artykułem bo niewiele informacji można w nim znaleźć. Żadnych konkretnych przykładów co kupić a czego nie (chyba tylko zapięcia są wymienione), a tylko ogólnie opisane żeby nie kupować taniochy. natomiast komentarze to już kopalnia wiedzy. ale może takie jest założenie aby sprowokować do wymiany doświadczeń i spostrzerzeń.”

    Trochę broniąc autora: każdy ma inne doświadczenia z rowerem, więc i każdy na co innego zwraca uwagę. Ja — z racji swoich perypetii — na opony i oświetlenie, Ty na coś jeszcze, Autor na jeszcze co innego. Wpis nie zamykał listy z rzeczami, na których nie warto oszczędzać.

    A komentarze faktycznie: czytam z przyjemnością. :-)

  • Nie mogę się zgodzić z tym, że tani multitool jest niczym. Używałem przez rok takiego z obrazka. Kosztował mniej niż najtańszy zestaw płasko-oczkowych z castoramy. Dziś używam multitoola od sigmy ze skuwaczem do łańcucha i łyżkami do opon i szczerze mówiąc ktoś w nim nie pomyślał. Moja sigma ma klucz 15 w formie oczkowej. Pokażcie mi, gdzie w rowerze gościa, który kupuje toola za 80 zł się to przyda? Bo ja mam tylko pedały wkręcone na 15, a tam oczko niestety jest do niczego.
    Miałem 2 razy taką sytuację, że osobom towarzyszącym lub z doskoku była mi potrzebna 15stka do zmiany pedałów i co? Klucz profexa czy jak mu tam był bardziej przydatny niż moja sigma.
    Fakt, takie toole są miękkie jak naleśnik ale nie jest szkoda ich użyć do rozkręcania szafy itp. W razie zauważenia ubytków można kupić następny i nie będzie go szkoda katować. Śruby nie są na tyle drogie, żeby było ich szkoda w razie zaokrąglenia przez klucz.
    No i kolejna sprawa – kto używający multitoola za 50 zł ma zapieczone śruby? Przyznać się :)

  • @Edek004 – zdecydowanie o to chodzi, by wywołać dyskusję. Ciężko mi we wpisie napisać dokładnie jakie produkty kupić, mogę się wypowiadać głównie o produktach, których miałem przyjemność używać.

    A rozmowy w komentarzach zdecydowanie pomagają, bo może wypowiedzieć się większa grupa osób w której każdy z czegoś korzysta i podzieli się doświadczeniami :)

  • Zgadzam się w 100% że na kluczach nie warto oszczędzać.Sam miałem taką sytuację, że złapałem gumę ok. 25-30 km od domu. Narzędzia miałem. Niestety, podczas próby odkręcania koła, zwyczajnie wygiął mi się płaski klucz 15, a śruba, a w zasadzie to nakrętka ani drgnęła. Całe szczęście pomógł mi jakiś inny rowerzysta, który użyczył mi swojego klucza – a był to klucz, że się tak wyrażę „starego typu” – coś tak jak by ktoś w blasze powycinał otwory robiąc tym samym klucz.

    Po powrocie do domu zakupiłem na All. taki sam klucz w cenie chyba 5zł. Nie jest on jakoś za specjalnie uniwersalny, bo są w nim „klucze” bodajże 8,10,13,14,15,17 i chyba to wszystko. Takim kluczem nie da się wprawdzie zrobić za wiele przy rowerze, ale wystarcza by będąc w trasie np. zdjąć koło czy wymienić uszkodzony klocek hamulcowy.

    Myślę,że w przypadku narzędzi nie powinno się patrzeć, a w zasadzie to nawet i kupować narzędzi ultra lekkich, bo to może okazać się zdradliwe… I co ważne – ja jak widzę rowerzystę będącego w potrzebie, to zwyczajnie pomagam, tak że moje narzędzia są zwyczajnie używane i nie mam obawy że w czasie udzielania pomocy zniszczy mi się narzędzie.

    Na oświetleniu w rowerze też nie warto oszczędzać. Sam używałem latarki za ok. 50 zł, które potrafiły zepsuć się w najgorszym możliwym miejscu – np.o zmierzchu w lesie. Teraz mam latarki conowy S2 oraz M1 i powiem, że świeci to mocniej niż nie jeden samochodowy reflektor :) Latarki przy 100% mocy wytrzymują ok. 4godz. a przy tej ilości światła to dobry wynik. Niestety wadą takiego rozwiązania był koszt ok. 300 zł .Mimo wszystko warto wydać ciut więcej na oświetlenie.

    Co do ogólnego tematu, to w rowerze jest więcej rzeczy na których nie powinno się oszczędzać :) Osobiście z doświadczenia polecam zapłacić więcej i mieć pewność, że to co kupiliśmy jest w miarę pewne. Tanich rzeczy nie polecam, bo daną rzecz kupimy raz, drugi, trzeci. W pewnym momencie dojdzie do sytuacji, że tańszym rozwiązaniem było by kupno od razu droższej części i spokój. Chyba ciut odszedłem od tematu, mam natomiast nadzieję, że inni rowerzyści dzięki temu zrozumieją, że „taniego mięsa nawet pies nie będzie jadł”.

    Spokojnej i bezpiecznej jazdy!

  • Jak to powiedział kiedyś Rockefeller, jeden z pierwszych miliarderów w USA – „jestem zbyt biedny by kupować tanio” :)
    Ale prawda jest taka, że nie sztuką jest kupić drogo tylko dobrze. Ja dziś bym się dłużej zastanowił nad multitoolem a nie kupił po prostu taki pierwszy z brzegu za 80 zł. Zły nie jest, ale oczkowa 15stka nie przydała mi się ani razu.

  • Napiszę tylko o moich doświadczeniach z oponami trekkingowymi – tanie chińskie w cenie ok 10zł nie dają się pompować do górnego zakresu podanego przez producenta bez widocznych oznak zniekształcenia, jedną udało mi się przebić i zniszczyć na sęku leżącej gałęzi :-)) , w innym rowerze mam michelin od ponad 10 lat – mało na nim jeżdżę – spokojnie wytrzymują ciśnienie powyżej podanego o 1 at, zero spękań, zero odkształceń, długo się ścierają, kosztowały ok 50 PLN/szt. opony nokia podobnie trwałe jak michelin, lecz odczuwalny jest większy opór toczenia na asfalcie (zapewne miękka mieszanka gumy), przyczepność doskonała, zdecydowanie lepsze w terenie.

    MTB Bontrager 29-2 na nie moim zdaniem szkoda kasy, co prawda toczą się rewelacyjnie szybko i bardzo dobrze zachowują w terenie, jednak jeżeli mamy choćby niewielkie asfaltowe odcinki do przejechania to przy intensywnej eksploatacji nie przejedziemy sezonu bez dokumentnego starcia szczytowych klocków. W tym sezonie będę testował kolejne dwie marki : kendę K-RAD 26-2,3″z zamkniętym profilem bieżnika: miasto i na piaszczystych szlakach, oraz schwalbe big ben 28-2″ – miasto – wrażeniami postaram się podzielić

  • Szukam dobrego multitoola, bo mam takiego z Lidla i mówiąc szczerze to do prostych poprawek się nadaje, ale w momencie kiedy trzeba odkręcić mocniej przykręconą śrubkę wysiada. Ma ktoś z Was coś sprawdzonego?

  • @Lewy – jeśli szukasz czegoś typowo rowerowego, to ja osobiście mogę polecić multitoole od Crank Brothers. Mają wyśmienitą jakość, mam MT od nich od czterech lat i działa jak nówka.

    Oczywiście, jeśli szukasz czegoś z dobrą dźwignią, do zapieczonych śrub, to nie multitool, ale porządna skrzynka z bitami i grzechotkami, np. marki Honiton, którą również bardzo polecam.

  • Dzięki za radę, zestaw od Crank Brothers już zamówiony:)
    Chodziło mi właśnie o coś typowo rowerowego, bo tym swoim nie dałem rady odkręcić niektórych śrubek przy nowo kupionym rowerze, więc podziękuję za to.

  • Nowy jestem ale ten zestaw narzędzi typu multitool bym wykreślił w ogóle, bo na trasie są raczej nieprzydatne. Przynajmniej tak z moich doświadczeń wynika, jak się coś zepsuje, to bez części nic nie zdziałasz. Chyba, że jakiś patent w obu przypadkach to i tak bez jakiegoś sklepu typu diy, metalowego czy rowerowego się nie obędzie, a tam można już kupić owo niezbędne narzędzie.

    Druga sprawa, ciężkich do odkręcenia śrub nie traktuj grzechotka, bez znaczenia czy tania czy droga, nie do tego służą.

  • Nie oszczędzałbym na oponach – używałem ostatnio dość stary i wyeksploatowany jednoślad – ot byleby jeździł i nie kosztował za wiele
    Ostatnie 4 opony tylne brałem tanie azjatyckie za 20zł (na obciążony tył, przód się trzymał)

    I na te 4 tylne opony: 1 starła się na zero w równo rok na ok 5 tys km – ujdzie za te pieniądze
    ale pozostałe 3 opony ulegały rozerwaniu: 1 raz podczas jazdy – rozerwało oponę, wyrwało dętkę balonem na zewnątrz i złapałem gumę
    oraz pozostałe 2 opony: postępujące rozrywanie wychwyciłem nieco wcześniej
    Tak czy inaczej opony za 20zł to koszmar.

    A przy okazji – pytałem kiedyś o sklejenie złamanej ramy: zrobiłem stalową obejmę na złamanie, owinąłem kawałkiem linki hamulca z zaciskami na sztywno i zrobiłem na niej dobre 400km :D i czuję że wytrwało by pewnei z tysiąc albo i dwa ;)
    Niejeden mieszkaniec krajów 3 świata byłby dumny z konstrukcji ;)
    ale że wspomniana wcześniej opona zaczęła się sypać – trzeba było się postarać o nowy rower, bo ile można łatać stary

  • @Anemik – cóż, taki zestaw zawsze się może przydać. A to szprychę dokręcić, a to sprawdzić czy jakaś śruba się nie poluzowała, a to klocki hamulcowe poprawić.

    Masz racę, toolem niczego się nie naprawi, ale nie jest tak, że nie bywa przydatny. I to nie tylko w rowerowych momentach :)

    @PG – co do takiego łatania ramy, to niezły z Ciebie kaskader. Mam nadzieję, że nie jeździłeś tak z górki z dużymi prędkościami :)

  • Obecnie 80% śrub w rowerach to imbusowe. Posiadam od kilku lat komplet kluczy imbusowych firmy Gedore. Normalnie klasa w klasie, szczerze polecam, nikt się nie zawiedzie!

  • Ja odnośnie świateł rowerowych.

    Podobnie jak QBQ posiadam Sigmę Lighster i jestem w pełni zadowolony. Silny szeroki strumień światła, ukierunkowany podobnie jak w samochodowych światłach mijania. Jak jadę to wiem że nikogo nie oślepiam, a sam widzę bardzo dużo. Jedyne czego jej ewentualnie brakuje to spokojny tryb pulsujący do jazdy w dzień.
    A co do przednich lamp pulsujących to i ja dorzucę swój kamyczek.

    Jeżdżę i rowerem i samochodem, chociaż ostatnio zdecydowanie więcej rowerem, i febry dostaję jak natrafiam po zmierzchu na przeciwnika na rowerze z silną lampą diodową, włączoną w trybie strobo lub szybkiego pulsu, i do tego zadartą do góry!

    Zdarzyła mi się taka sytuacja, że jadąc samochodem musiałem się prawie zatrzymać, bo z przeciwka nadjechało „coś”. Z początku za bardzo nie wiedziałem co, bo oprócz świdrującego blasku nie widziałem praktycznie nic. Nie zauważyłbym więc ani rowerzysty jadącego w tym samym kierunku co ja, ani pieszego przepisowo poruszającego się po drodze. Po prostu w hiperbalsku zniknęło wszystko. Nawet błyskanie długimi zdawało się nie przemawiać do „obiektu”, więc pomyślałem sobie „Ani chybi – kosmici”. I toczyłem się w tym przekonaniu powoli, aż do momentu kiedy minął mnie bardzo zadowolony z siebie rowerzysta.

    Proszę Państwa, takie lampy tylko do jazdy w jasny dzień! I do tego poprawnie ustawione. Dzisiejsza rowerowa technika oświetleniowa stoi na bardzo wysokim poziomie i zdarza się że rowery posiadają silniejsze światła od niektórych samochodów. Niestety w Polsce póki co nikt nie wprowadził jeszcze norm regulujących siłę i kształt strumienia świateł rowerów, poruszających się po drogach publicznych (w Niemczech jest StVZO – jak wspomniał MACIEKR).
    Wielu rowerzystów nie zdaje sobie sprawy jak oślepia współużytkowników dróg i chodników.

    Czy w pojazdach silnikowych będących w ruchu (wyłączając pojazdy uprzywilejowane) coś oprócz kierunkowskazów mryga? Zwłaszcza po zmierzchu? Ano nie mryga. A żeby zaznaczyć obecność roweru wystarczą dobre lampki ze światłem stałym.
    Przekazujcie tą wiedzę innym rowerzystom.

    P.S.
    Też jestem zwolennikiem jazdy rowerem ze stale włączonymi światłami.

  • Oświetlenie przód Adder RHL-11, tył RHL-10. Przednia może spokojnie służyć jako kieszonkowa latarka. Barwa światła biało-błekitna. Na rowerze trzeba ją dobrze ustawić, bo generuje potężny snop światła. Jako latarka świeci dobrze ponad 40m.

  • witam. chcę kupić torbę podsiodłową znalazłem taki model jak Ortlieb Saddle Bag, ale cena powala… zależy mi na wodoodpornej

  • @Parol – tu masz ciuteńkę taniej:
    http://extrawheelshop.com/torba-podsiodlowa-ortlieb-saddle-bag.html

    Cóż, Ortlieb się ceni. Czy ich produkty są warte tej ceny, czy nie – to jest kwestia dyskusyjna. Na pewno płacisz za dobre wykonanie i za wodooporność.

    Ale jeśli dobrze poszukasz, znajdziesz inne torebki, w niższej cenie. Choćby Topeak Pro Pack Micro.

  • Mam zestaw narzędzi taki jak na fotce, narzędzia mają już kilka lat i działają! Jedyne co musiałem zrobić, to je skręcić bo dostały luzów. Narzędzia te jednak używam jako awaryjnych poza domem, tak jak małej pompki. Do wszystkich prac naprawczych i serwisowych w domu używam zwykłych kluczy – są wygodniejsze i na pewno trwalsze. Jeśli miałbym ich używać stale, to pewnie bym się zgodził z Tobą, że szkoda kasy na nie wydać, a jeśli raz na jakiś czas trzeba coś w rowerze na trasie zrobić, to są wystarczające (awaryjnie!).

    Oczywiście z całego zestawu używam tylko kluczy nasadowych i imbusowych, płaskie są niewygodne, ale to jest przypadłość wszystkich narzędzi w „scyzoryku”, tych za 200 zł także. Dodatkowo jeśli chodzi o narzędzia, to wszystko zależy od intensywności ich użytkowania, dla amatora który w domu raz na jakiś czas wyreguluje hamulce czy dokręci dzwonek, to i taki „scyzoryk” wystarczy. Jeśli ktoś jednak zajmuje się profesjonalnie serwisem rowerów, to zestaw narzędzi na pewno przekroczy koszt markowego roweru. Tak jak z butami, do chodzenie po bułki wystarczą za 50 zł i będzie oki, ale na maraton to już będzie bida.

    PS: imbusy nadal mają zachowane krawędzie, co po takim czasie zasługuje na duży +

  • Co do oświetlenia – zgadam się – dobre to 50-100 zł. Sam mam Cateye’a za 90 zł’komplet. Ale jak się nie jeździ po nocy, to może byc cokolwiek, byle w zgodzie z kodeksem drogowym. Narzędzia – muszą być dobre. Opony – 80 zł/sztuka wydały mi się podejrzanie tanie. Obawiam się, że zamiast kevlaru mogły mieć drut. Moje kosztowały 120 zł/ sztuka. Czy 10 czy 40 zł to chyba jednak abstrakcja za tak ważną rzecz, jak opony.

    Błotniki – najlepsze to brak błotników. Choćby kosztowały 500 zł to dla mnie bedzie to zawsze tylko hałasujący balast I tyle. Zapięcie – mam Kryptonite – 9, ale nie używam, bo NIGDY nie oddalam się od roweru. Te lekkie zapięcia są nic nie warte, a te dobre muszą być ciężkie. A nie po to walczę o każde 100 g masy roweru, żeby wozić zbędne kilogramy :)

    Na czym jeszcze nie oszczędzać? Na gripach względnie owijce. To komfort, zdrowie i bezpieczeństwo. Ważne jeszcze – łańcuch oraz smar do niego. Tani (marny) spowoduje dużo szybsze zużycie, a nawet uzkodzenie zębatek. I dopiero będą koszty.

  • Łukasz a znasz przysłowie „kupisz tanio kupisz dwa razy”
    Łańcuch, zębatki, przerzutki, manetki, uchwyty, kask, pedały to akcesoria które warto kupować „na wyrost” by nie mieć „kuku” w tak zwanej ciemnej d… lub przy nieplanowanym spotkaniu z glebą lub inną „przeszkodą”.

    Chociaż miałem kiedyś wyjątkowe szczęście gdy pojechałem z Opolskiego do Krakowa a potem nad morze i z powrotem tą samą trasą a po drodze nawet kapcia nie złapałem :D a mówiąc szczerze nie miałem przy sobie nawet jednego klucza – wyjazd był na żywioł i nie miałem jeszcze takiego doświadczenia jak dziś.
    Niekiedy zastanawiam się jak to jest, że przejechałem pół Polski i nic mi nie nawaliło a kręcąc się po znanych okolicznych ścieżkach i „co chwila” coś muszę wyregulować lub naprawić :

  • Kaski kupuję raczej z tych droższych bo nie ma tanich o rozmiarze co najmniej 60cm. Pełne błotniki do FAT BIKE’a musiałem sam zrobić z dostępnych „chlapaczy” bo nie ma w sprzedaży „pełnych” błotników do „FAT’a”.

  • Ja nie oszczędzam na pompce, oświetleniu i multitool, kask wiadomo, opony też warto kupić lepsze, to co kupujemy jest na lata. więc lepiej odżałować i kupić coś lepszego.

  • Ja zawsze jeździłem z lampkami rowerowymi ze straganu i było git. Jedna już 8 lat świeci bez zarzutu. Ostatnio nabyłem nowy komplet lampek za 10 zł na straganie :D

  • Oprócz tego żeby mieć się jak postawić znowu na trasie to jednak biorę zawsze powerbanka. Czy to pod licznik, czy pod lampki, telefon. Sporo tej elektroniki mam na akumulatory a ładować trzeba. Szkoda tylko, że w licznikach czy bateriach rzadko jest szybkie ładowanie, bo w powerbanku z Lamaxa to mam i telefon ładuje się raz dwa, to co by było z takimi drobniejszymi urządzeniami. No chyba że któreś mają?