Oświetlenie roweru to bardzo istotna sprawa, wpływająca bezpośrednio na nasze bezpieczeństwo. Niestety nie każdy o tym pamięta i wieczorami czy w nocy(!) można na naszych ulicach czy drogach rowerowych spotkać sporo „batmanów„, który myślą, że jeżeli oni widzą, to ich też widać (#nieprawda). Brak oświetlenia to jeden z grzechów głównych rowerzystów. I ja nie rozumiem tłumaczeń, że ktoś zapomniał lampek, że baterie się wyładowały, że wyszedł z domu na chwilkę, ale się przeciągnęło, że lampki są drogie. Na marginesie – nie są drogie, przyzwoity komplet lampek kupi się już za 100 złotych, a sygnalizacyjne typu Kellys Twins za 15 zł za komplet! Trzeba dbać o oświetlenie roweru i już, nie tylko dlatego, że tak mówią przepisy rowerowe. Wokół oświetlenia roweru narosło również wiele mitów i niedomówień. Dlatego postaram się przedstawić najważniejsze przepisy dotyczące tego tematu.
Oświetlenie roweru według przepisów
Rozporządzenie Ministra Transportu z 6.06.2013 w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz ich niezbędnego wyposażenia, Dz. Ustaw 2013 poz. 951
Art. 53, ust. 1. Rower oraz wózek rowerowy powinny być wyposażone:
1. z przodu – co najmniej w jedno światło barwy białej lub żółtej selektywnej;
2. z tyłu – co najmniej w jedno światło odblaskowe barwy czerwonej o kształcie innym niż trójkąt oraz co najmniej w jedno światło pozycyjne barwy czerwonej.
Na marginesie – światło żółte selektywne to kolor, taki jak kiedyś w reflektorach samochodów.
Zapraszam do obejrzenia odcinka Rowerowych Porad o przepisach dotyczących oświetlenia roweru. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.
Czy muszę mieć włączone oświetlenie przez cały czas
Nie, nie musisz. Moment włączenia lampek reguluje Prawo o Ruchu Drogowym.
Prawo o Ruchu Drogowym z dnia 30 sierpnia 2012
Art. 51, ustęp 1.
Kierujący pojazdem jest obowiązany używać świateł mijania podczas jazdy w warunkach normalnej przejrzystości powietrza.
ALE:
Art. 51, ustęp 6.
Przepisów ust. 1 nie stosuje się do kierującego pojazdem, który nie jest wyposażony w światła mijania, drogowe lub światła do jazdy dziennej. Kierujący takim pojazdem w czasie od zmierzchu do świtu lub w tunelu jest obowiązany używać świateł stanowiących obowiązkowe wyposażenie pojazdu.
W rowerze nie mamy świateł mijania, drogowych czy do jazdy dziennej – zatem rowerowe oświetlenie należy mieć włączone w nocy oraz w podczas jazdy w tunelu. Do tego dochodzi kwestia złych warunków pogodowych. Reguluje to także Prawo o Ruchu Drogowym:
Art. 30. 1. Kierujący pojazdem jest obowiązany zachować szczególną ostrożność w czasie jazdy w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza, spowodowanej mgłą, opadami atmosferycznymi lub innymi przyczynami, a ponadto:
2) kierujący innym pojazdem niż pojazd, o którym mowa w pkt 1, jest obowiązany:
a) włączyć światła, w które pojazd jest wyposażony,
Tak więc jazda w dzień, ale we mgle czy silnych opadach deszczu, także wymaga włączonego oświetlenia. Ale myślę, że to nakazuje także zdrowy rozsądek, a nie tylko przepisy.
Czy muszę mieć lampki w piękny, słoneczny dzień
Nie, nie musisz. Lampki mogą zostać w domu, choć osobiście polecam mieć je zawsze zamontowane na rowerze (lub schowane do plecaka, jeżeli jeździsz w terenie czy skaczesz). Nigdy nie wiadomo czy nie zepsuje się pogoda lub wyjazd się przedłuży i zapadnie noc.
Prawo o Ruchu Drogowym:
Art. 53, ust. 5, p. 1a Dopuszcza się aby światła pozycyjne roweru były zdemontowane, jeżeli kierujący tym pojazdem nie jest zobowiązany do ich używania podczas jazdy.
Czy warto włączać oświetlenie roweru w dzień
Tak, warto, choć podkreślę – nie ma takiego obowiązku. Czasem wystarczy jechać w cieniu (np. drogą przez las), by stać się mniej widocznym. Oczywiście, możecie powiedzieć, że to kierowca ma obowiązek nas zobaczyć. Ale to się sprawdza jedynie w idealnym świecie. Obecnie ładowanie akumulatorków w lampkach jest śmiesznie tanie, dlatego w dzień też warto je włączać.
Czy lampki mogą migać
Tak, mogą. Reguluje to Rozporządzenie o warunkach technicznych pojazdów:
Art. 56, ust. 1, punkt 1. W przypadku roweru i wózka rowerowego dopuszcza się migające światła pozycyjne.
Tu dodam moje osobiste trzy grosze. Lampki migające – TAK – ale w dzień. W nocy ew. tylko tylna niech miga i to nie takim światłem, które mogłoby oślepiać. Przednią lampkę/lampki zawsze włączajcie w nocy na światło stałe. Miganie po pierwsze bardzo rozprasza innych (nie tylko kierowców), po drugie lepiej skupić się na oświetlaniu drogi przed sobą, a nie miganiu. Przepisy przepisami, ale po prostu nie utrudniajmy sobie nawzajem życia.
Czy mogę jeździć z ledwo świecącymi się lampkami
Wiem, że lepsze takie lampki niż nic, ale często pomogą jak umarłemu kadzidło.
Rozporządzenie o warunkach technicznych pojazdów
Art. 56, ust. 1, punkt 1 Światła pozycyjne oraz światła odblaskowe oświetlone światłem drogowym innego pojazdu powinny być widoczne w nocy przy dobrej przejrzystości powietrza z odległości co najmniej 150 m.
Czy rowerzysta musi zakładać kamizelkę odblaskową
Nie, nie musi. Niezależnie czy to teren zabudowany czy niezabudowany. Wystarczy przepisowe oświetlenie.
Czy rowerzyście wystarczy sama kamizelka odblaskowa
Nie, absolutnie nie wystarczy. Kamizelka to nie jest zastępstwo dla lampek!
Na nagraniu poniżej dobrze widać (albo nie widać), jak wygląda rowerzysta bez oświetlenia. W jednej ze scen założyłem także samą kamizelkę odblaskową. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.
Ze swojej strony mogę jedynie poradzić, że jeżeli planujesz jechać po takiej drodze, jaką widać na drugiej części nagrania (nieoświetlona ulica) – dobrze jednak taką kamizelkę założyć. Lampki sporo dają, ale w światłach nadjeżdżających z naprzeciwka pojazdów, mogą zginąć. Tym bardziej, że nie musi to być samochodowa kamizelka-fruwajka, można kupić jakąś sensowną, dobrze skrojoną i wyglądającą kamizelkę lub szelki odblaskowe (mam, używam). Warto tylko zwrócić uwagę na liczbę i wielkość odblasków, ponieważ niektórzy producenci na tym skąpią.
Czy mogę założyć czerwoną lampkę na przód albo białą na tył
Nie, nie możesz. To wprowadzi w błąd innych uczestników ruchu.
Rozporządzenie o warunkach technicznych pojazdów. Art. 56, ust. 5.
Światła czerwone nie mogą być widoczne z przodu, a światła białe (żółte selektywne) z tyłu.
Czy mogę oświetlać sobie drogę czołówką
Tak, możesz – jeżeli zamontujesz ją na kierownicy roweru.
Zakładanie czołówki na głowę i używanie w zastępstwie lampki rowerowej jest nie tylko niezgodne z przepisami, ale także nierozsądne. Oczywiście mówię tu o poruszaniu się po drogach publicznych, a nie w lesie.
Po pierwsze czołówka na głowie nie będzie stale skierowana do przodu. Wystarczy się obrócić, aby jadący z naprzeciwka przestali nas widzieć. Po drugie, źle ustawioną czołówką będziemy oślepiać innych.
Jeżeli chodzi o przepisy, to Rozporządzenie o warunkach technicznych pojazdów mówi:
Art. 56, ust. 1, punkt 1
Światła pojazdu powinny być umieszczone nie wyżej niż 1500 mm i nie niżej niż 250 mm od powierzchni jezdni;
Czołówka zazwyczaj wypadnie na większej wysokości. Po drugie w oświetlenie ma być wyposażony rower, a nie rowerzysta.
Świecące wentyle
Dość często pojawia się też pytanie, czy można stosować świecące nakrętki na wentyle (lub rozbudowane, świetlne instalacje tego typu). Według przepisów, takie nakrętki nie są do końca legalne, ponieważ można stosować jedynie to, co znajduje się w przepisach. Tutaj przyznam Wam szczerze, że jestem w kropce. Z jednej strony takie wentyle zwiększają widoczność roweru, z drugiej strony mogą działać myląco na kierowców. Być może przepisy kiedyś się zmienią, niemniej nie jestem specjalnie przekonany do tego typu dodatków.
Bezpieczeństwo ponad wszystko – Zwłaszcza w zimne, deszczowe dni – Dobra widoczność może uratować życie. Lampy montowane na rowerach oświetlają rowerzystę z przodu i tyłu, ale brakuje widoczności na bokach. Polecam do tego odpowiednią folie odblaskową – Najlepiej mikropryzmatyczną. Gwarantuje ona najlepszą widoczność – nawet w złych warunkach pogodowych.
https://www.eko-tech.biz/produkty/folie-odblaskowe-reflexite/oznakowanie-pojazdow/
Mogłeś poruszyć jeszcze problem używania na drogach publicznych mocnych lamp diodowych przeznaczonych do jazdy w terenie, poza drogami publicznymi.
Problem w tym, że rowerzyści są czasami bezmyślni – albo jeżdżą bez jakiegokolwiek oświetlenia (wielokrotnie ratuje im życie to, że nie zdemontowali odblasków w pedałach), albo idą po bandzie w drugą stronę – montują mocne lampy, które – zwłaszcza z przodu – potrafią skutecznie uprzykrzyć korzystanie z dróg publicznych innym użytkownikom.
Lampa emitująca 500 lumenów czy obecnie 2x (i więcej) mocniejsza jest obecnie coraz częściej zakładana i uruchamiana na pełnej mocy świetlnej. Problem w tym, że obojętnie przy jakim ustawieniu (a większość ustawia lampkę tak, aby świeciła te 100 i więcej m do przodu) to i tak będzie dość skutecznie oślepiać kierowców samochodów jadących z naprzeciwka (albo rowerzystów na DDR). A są jeszcze bezmyślni, którzy włączają taką lampę na strobo lub migaczu: 1000 lumenów na migaczu/strobo w nocy? Idiotyzm…
Rozwiązaniem zdawałoby się wprowadzenie regulacji prawnych jak w Niemczech czy Holandii i skuteczne ich egzekwowanie przez policję. Tak brak świateł jak też oświetlenie niezgodne z przepisami powinno być karane (choć na początku łagodnie, ale później z całą stanowczością), bo tylko w ten sposób można wymusić rozsądek… Choć odblaski dla pieszych poza terenem zabudowanym obowiązują już dłuższy czas, to i tak spotkanie pieszego z choć małym odblaskiem jest rzadkością.
Tymczasowym rozwiązaniem dla posiadaczy mocnych lampek byłoby dopasowanie odbłyśników/soczewek do ograniczenia świecenia ich do góry – czyli najprościej zakleić taśmą (najlepiej alu) albo połowy reflektora od dołu (w przypadku lamp z odbłyśnikami) albo od góry (lampy z soczewką – kolimatorem), tak aby w większej części odciąć emisję światła w górę, które i tak nie oświetla szosy.
Albo w przypadku latarek zastosować daszek odbijający światło od góry i kierujący je na szosę. Choć daszek musi mieć pewną długość, to jednak jest to dobre rozwiązanie.
Oczywiście najlepiej zastosować oświetlenie, które kieruje światło na szosę wzorem samochodowych/motocyklowych świateł mijania. Przy dobrze skonstruowanych reflektorach tych świateł, nawet przy nie najmocniejszych diodach uzyskujemy doskonałe oświetlenie, nie powodujących oślepiania kierowców.
Doskonałym przykładem jest niestety już nie produkowana lampa Philipsa SafeRide 80 – z moich kilkuletnich doświadczeń z różnym oświetleniem ta lampa jest na razie najlepszą lampą rowerową do zastosowań na drodze publicznej. Jest porównywalna ze światłami mijania samochodu, zwłaszcza starszych samochodów ze światłami halogenowymi (samochody oświetlają całą szerokość jezdni – 2 pasy ruchu, choć niesymetrycznie, a SafeRide jeden pas plus część pobocza), robiłem testy z dwoma lampami jednocześnie i wtedy żaden samochód nie miał lepszych świateł mijania (czytaj: nie oświetlał lepiej szosy na 50 m)! Porównując jedną SafeRide 80 i lampę 2 LED 2 soczewki o mocy nieco powyżej 1000 lumenów (realnie z wyliczeń mocy zastosowanych LED’ów) wybrałbym SR.
Niestety, Philips SR 80 nie jest bez wad.
Pierwsza: lampka nie jest już produkowana, czyli z dostępnością może być problem. Zwłaszcza lamp z końca produkcji oznaczonych „generacja 2” z poprawionym sterownikiem, umożliwiającym dłuższe świecenie na wyższej mocy (choć minimalnie słabiej niż poprzednia generacja – optymalizacja długości świecenia) i świecenie niemalże do pełnego wyczerpania akumulatorów, oraz cieplejszymi diodami LED.
Druga: wymiary i ciężar. Pi razy oko: mydelniczka. Duży reflektor też nie wszystkim się będzie podobać, ale za to jest widoczny, po mimo, że nie oślepia – i o to chodzi… Ciężar z akumulatorami ok. 330g (wykonana z blachy aluminiowej), trochę waży, ale…
Na tył mam również Philipsa, ale SafeRide LumiRing. Co prawda lampa dedykowana do mocowania na typowym bagażniku, ale bez problemu można zamocować np. na torebce podsiodłowej (ja tak mam) lub w dodatkowym uchwycie na sztycy. Ma co prawda spore wymiary, nie emituje bardzo mocnego światła, za to powierzchnia rekompensuje to z nawiązką. Na dodatkek w środku jest powierzchnia odblaskowa, coś o czym większość rowerzystów zapomina lub z czystą świadomością ignoruje…
Nie wiem gdzie zasięgałeś informacji ale białe światło z przodu nie może magać, musi świecić stałym światłem ale z tyłu już nie ma problemu może być pulsacyjne.
Ooo, brawo nasz dzielny wybawco, oczekiwalismy Ciebie z niecierpliwoscia, teraz juz wszystko jasne, na pewno nikt nie bedzie mial wiecej watpliwosci. :)
Masz w tekście wyraźnie podane:
Prawo o Ruchu Drogowym, Art. 56, ust. 1, punkt 1. W przypadku roweru i wózka rowerowego dopuszcza się migające światła pozycyjne.
Miałem dziś ciekawe spotkanie z policją w temacie oświetlenia roweru. Fabrycznie rower ma dynamo = przednią i tylną lampkę elektryczną, natomiast samodzielnie dołożyłem lampkę przednią 3w LED i tylną LED. No i z takim włączonym zestawem (akcesoryjna lampka LED mrugała) poruszałem się chodnikiem już grubo po zmierzchu, jezdnia średnio bezpieczna w tej części miasta. Zatrzymał mnie pieszy patrol policji i wywiązała się nast. dyskusja: (P – policjant, R – rowerzysta) P – a co pan ma z tą lampką? R – a co mam mieć, mruga P – a zna pan w ogóle przepisy kodeksu? R – no trochę znam [tu wymieniam konieczne oświetlenie] P – no właśnie, z tyłu światło barwy czerwonej… jest, no bardzo dobrze, to niech pan to przednie przełączy na ciągłe, da się [sięga dłonią do lampki, wyprzedziłem go]? R – no da się, proszę P – no, to do widzenia
WTF? ;)
Cóż, nie jest powiedziane, że każdy policjant dobrze zna wszelkie przepisy, choć oczywiście powinien. Od razu przypomina mi się rysunek Marka Raczkowskiego :)
jakiś czas temu nie można było mieć z przodu mrugałki, krawężnik był nie na czasie:)
Czy jak zamontuję sobie na przodzie lampkę co daje 14 tys. lumenów, to mam szansę na mandat za oślepianie?
Jeżeli będziesz oślepiał to tak. Nie moc się liczy, a jej wykorzystanie. To tak jak długie światła w samochodzie. Możesz ich używać, byle byś nikogo nimi nie oślepiał. Ale po mieście nie ma totalnie sensu jeździć z takim palnikiem, co innego w lesie.
Kwestia jeszcze czy myślisz o zakupie tych chińskich tandet (latarka lub czołówka) z Allegro za 30-kilka złotych. Jeśli tak, to tam z pewnością nie będzie tych 14 tysięcy lumenów. Zdziwiłbym się gdyby miały więcej niż 200 :)
jeżdżę głównie za miastem nawet w zimie, więc potrzebuję dobrego palnika, być może kupię coś na allegro ale na pewno nie za 30 zeta
Po prostu 14 tysięcy lumenów kojarzy mi się z czymś naprawdę mega z dodatkowym akumulatorem w plecaku albo na ramie. Albo z chińszczyzną, gdzie parametry po prostu kłamią.
przecież nie będę kupował luksometra, żeby sprawdzić rzeczywiste parametry lampy, tak samo jak nie sprawdzam zawartości cukru w cukrze
Mimo wszystko lepiej kupować świadomie. Zawsze to sobie powtarzam, gdy widzę akumulatorki AA o pojemności 5000 mAh w cenie 2 zł za sztukę ;)
tylko, że z tą świadomością jest zawsze tak samo, to znaczy, że zawsze jest wprost proporcjonalna do głębokości portfela przysłowiowego Kowalskiego
Stare przysłowie mówi, że nie stać nas na kupowanie tanich rzeczy. Ale tu chodzi jeszcze o coś innego. Jeśli najwięksi producenci akumulatorków, tacy jak Varta, Energizer, Sanyo wypuszczają akumulatorki AA o maksymalnej pojemności mniej więcej 2600 mAh, to jeśli widzisz potem na Allegro akusy o dwukrotnie większej pojemności, to powinna zaświecić lampka ostrzegawcza. A ludziom jednak się nie zapala…
A potem na forum elektrody ludzie się nabijają, że te cudowne akumulatorki nie mają 5000 mAh, tylko co najwyżej 500 :)
www.swiatelka.pl … tam masz wszystko co potrzebujesz. Dariusz70… convoy S2+. Przeczytaj, wybierz, zamów, używaj zgodnie z przepisami. Będziesz miał najlepsze oświetlenie na rower. Ja wydałem 250 pln z ogniwami , ładowarką , uchwytem i robie furorę wieczorami jak jedziemy w teren. W lesie nocą możesz zbierać grzyby… wiem co piszę :)
Poza tym, ze poszukiwal tego oswietlenia ponad pol roku temu, troszke przesadziles z tym 'najlepszym oswietleniem na rower’. Owszem, jest dosc dobre, mocne i na rower zdecydowanie wystarczajace, jednak nie jest to oswietlenie na rower najlepsze; pomijajac juz, ze zdarzy mu sie w tym lesie kilka grzybow przegapic. ? Zeby nie bylo, osobiscie korzystam z modyfikacji Greg’a, wiec temat rowniez Twojej latarki, jest mi tak jakby znany. ?
BTW Znacznie wieksza furore niz grzybobranie wieczorem w lesie, robi swiatlo dobrze widoczne w sloneczny dzien, jesli masz okazje za dnia jezdzic rowerem po miescie. Co nie zmienia faktu, ze proponowana przez Ciebie latarka jest godna uwagi i z pewnoscia znacznie lepiej niz tradycyjne swietliki, poradzi sobie rowniez w takich warunkach.
Obecnie jakiej latareczki używasz, z jakimi prędkościami max po zmroku jeździsz , jaki teren po za miastem pokonujesz? Czym zasilasz? Co masz za rowerek? Wiem że można mieć lepsze oświetlenie np 5x convoy s2+ ale po co ? No chyba ze chcesz wieczorami wspomagać oświetleniem ekipy na budowie. Najważniejsze aby dobrać barwę, kolimator optyke, najlepiej owalny daleko i szeroko. Moc zależy od zastosowanych ledow i prądu podanego z ogniwa. W mojej mam trzy ledy i pali krzaki w nocy. Osobiście potrzebowałem coś co spełni moje oczekiwania. Zjazdy nocne po lesie z prędkościami dochodzącymi do 35 km muszą być dobrze oświetlone, szeroko !!! Dariusz70 zrobił za 250pln jupiter. Czemu w nocy? A bo mamy taką zajawkę :)
Bardzo dobry artykuł. Mamy listopad i często widuję nieoświetlonych rowerzystów jadących po zmroku, nierzadko na „wypasionych” rowerach za kilka tys. zł.
Zresztą, większość dni jest szaroburych. W takie dni warto jeździć z ciągle włączonym oświetleniem, które pozwoli na lepszą widoczność rowerzysty na tle szarych ulic.
Warto zaopatrzyć się także w opaski odblaskowe wyposażone dodatkowo w diody. Dzięki temu po ciemku widać jest sygnalizację zamiaru zmiany kierunku jazdy. Dodatkowo rowerzysta ma też światło „obrysowe”. Opaski takie mają dwa tryby ciągły i mrugający. Ten drugi potrafi „zainteresować” psy, które zazwyczaj przechodzą obojętnie obok rowerzysty, więc lepiej używać go ostrożnie.
@Arni – błagam, nie pisz wielkimi literami, ponieważ w internecie jest to po pierwsze odbierane jako krzyk, a po drugie bardzo, ale to bardzo źle się to czyta.
1. Kask nie jest obowiązkowy i oby nigdy nie był.
2. Jeśli pas jest po przeciwnej stronie drogi, to jest on wyznaczony dla jadących w przeciwną stronę.
3. Nikt nie musi wozić ze sobą dowodu zakupu roweru, chyba żartujesz. Wszystko jedno czy to południe czy północ.
4. Musiałbyś wysłać zdjęcie tego miejsca, bo z tego co piszesz to nie bardzo łapię sytuację. W większości miejsc sprawa jest dość jasno wyjaśniona odpowiednimi znakami.
A WIEC TAK;
ŚWIATŁA OBOWIĄZKOWE Z PRZODU I Z TYŁU W 100%
KAMIZELKA ODBLASKOWA NIE KONIECZNIE
CZY POSIADANIE KASKU JEST OBOWIĄZKOWE PRAWNIE?
JAK JEST Z PRZEPISAMI JEŚLI PAS DLA ROWERÓW WYTYCZONY JEST POZA TERENEM ZABUDOWANYM PO PRZECIWNEJ STRONIE DROGI-JEDZIEMY DROGĄ CZY TRASĄ ROWEROWĄ TAK JAK BY POD PRĄD?
CZY KIERUJĄCY ROWEREM W PÓŹNYCH GODZ.NOCNYCH POWINIEN POSIADAC JAKIŚ DOWÓD JEGO ZAKUPU?BO POLICJA RÓŻNIE MOŻE TO ODEBRAC I PYTANIE OSTATNIE JEST TAKA SYTUACJA;
MAMY DROGĘ ROWEROWĄ KTÓRA JEST TAK JAK BY PRZERWANA MOSTEM ZWODZONYM NA KTÓRYM SZEROKOŚC PRZEJŚCIA DLA PIESZEGO JEST JAKIŚ 1 M.SZEROKOSCI,BO MIAŁEM TAKI PRZYKŁAD ŻE KIERUJĄCY ROWEREM WYZWAŁ MNIE ZE MU NIE CHCĘ USTĄPIC PIERSZEŃSTWA ŻE ON JEST NA ŚCIEŻCE ROWEROWEJ I ŻE JA Z WÓZKIEM I DZIECKIEM NIBY MIAŁEM WYCOFAC SIE 100M ŻEBY GO PRZEPUSCIC,CZY KIERUJĄCY ROWEREM NIE POWINIEN PRZEPRAWIC SIE PRZEZ MOST DROGA DLA SAMOCHODÓW?POZDRAWIAM WSZYSTKICH ZAPALONYCH KWIATKOWSKICH… ; -)
BTW nawiązując do tego co napisałem: ktoś poleca jakąś odblaskową folię samoprzylepną, która by się nadawała na rower?
„Dobrym rozwiązaniem są odblaski w pedałach, ”
Faktycznie, one rzucają się w oczy już ze sporej odległości, te przy tylnym światełku już wyraźnie mniej. Z tego powodu zawsze pilnuję, żeby pedały miały odblaski i to solidne. Alternatywą są odblaskowe opaski, ale łatwo o nich zapomieć.
” Zauważyłem że rowery przywożone gdzieś z Belgii czy Holandii mają z tyłu malowane błotniki na biało, podobno jest to obowiązkowe.”
Było; już nie jest. Ale niektóre modele „old dutch” nadal tak mają, ale to głównie kwestia trzymania się klasyki. Przypomniałeś mi w ogóle, że miałem poszukać jakieś dobrej taśmy odblaskowej, czerwonej, którą mógłbym nakleić na błotkik (w sumie wzorując się tej białej farbie).
„nną wadą kamizelek jest to że jeżeli ktoś jeździ z plecakiem to przysłania większą część tej kamizelki, pozostają widoczne fragmenty, co jest równie z używaniem innego rodzaju elementów odblaskowych.”
Podobny problem jest z mocowaniem tylnego świateka do sztycy siodełka. Dużo osób zapomina o nie zasłanianiu go podświetlając sobie cztery litery na czerwono.
W deszcz i w nocy warto mieć coś odblaskowego na rękawiczkach/dłoniach: sygnalizowanie manewrów jest lepiej widoczne. W zasadzie wystarczy lewa ręka, gdyż manewr skrętu w lewo jest bardziej niebezpieczny.
Jak już trafiłem na ten temat to chciałbym napisać swoje zdanie na temat kamizelek. Uważam że kamizelka spełnia swoje zadanie głównie w dzień i w gorszych warunkach widoczności. W nocy kamizelka traci całkowicie swój kolor luminescencyjny. Odblaski działają kiedy światło pada bezpośrednio na ten odblask, w nocy więc będziemy widoczni kiedy kierowca jedzie na światłach drogowych (tzw. długich) światła mijania ustawia się tak że mają być na wysokości chyba 40 cm, z odległości 10 m. więc kiedy kierowca włącza światła mijania a kamizelka jest na wysokości 1 m. to odblaski na kamizelce będą niewidoczne, dochodzi do tego jeszcze fakt że z przeciwka jadą samochody i oślepiają.
Podobnie jest z stosowaniem czerwonych świateł odblaskowych z tyłu, im one będą niżej tym lepiej, takie światła są w lampach na dole błotnika. Dobrym rozwiązaniem są odblaski w pedałach, jak również właśnie naklejki na widełki. Osobiście zakładam opaski odblaskowe na dole nogawek, które je jednocześnie obciskają. Zauważyłem że rowery przywożone gdzieś z Belgii czy Holandii mają z tyłu malowane błotniki na biało, podobno jest to obowiązkowe.
Inną wadą kamizelek jest to że jeżeli ktoś jeździ z plecakiem to przysłania większą część tej kamizelki, pozostają widoczne fragmenty, co jest równie z używaniem innego rodzaju elementów odblaskowych.
Ja osobiście zakładam na plecak szeroki pas pomarańczowy z odblaskami.
Niedawno w Lidlu były opaski świecące, do zakładania na buty i takie na ramię, świecą światłem czerwonym ciągłym lub migającym, ciekawe jak się ma do przepisów używanie takich rzeczy. Kupiłem sobie taką na ramię, zakładam nad lewym łokciem, coś w rodzaju obrysówki, żeby kierowca nie zaczepił mnie lusterkiem za łokieć wpychając się na trzeciego, według przepisów właściwie powinna być chyba pomarańczowa. Kiedyś chciałem kupić takie lampeczki montowane w końcach kierownicy, ale ciężko coś takiego znaleźć.
przekombinowane z wysokością odblasków -znaki drogowe są wyżej a odbijają światło:)
@Rowerzysta – tak jak napisał MaciekR, liczy się też zdrowy rozsądek. Światła do rowerów nie są homologowane i oby nigdy nie były. Ciężko mi sobie wyobrazić, by policjanci biegali teraz z przyrządami do mierzenia światła i oceniali czy rowerzysta oślepiał czy nie.
Wystarczy zdrowy rozsądek. Za jazdę z lampą 1000 lumenów po ulicach i skierowaną prosto przed siebie, też by się jakiś paragraf znalazł, gdyby dobrze poszukać.
W pozostałych, łagodniejszych przypadkach liczyłbym bardziej na rozsądek i ew. pouczenie przez policjanta.
Przepisy (przynajmniej w teorii) zajmują się poprawieniem bezpieczeństwa, szukaniem winnego i wyjaśnieniem spornych kwestii. Oprocz tego masz do dyspozycji zdrowy rozsądek, kulturę na drodze (jest też w przepisach) oraz instrukcję obsługi roweru czy światełka (tam miałem opisane co i jak). Korzystaj z nich i wszystkim nam będzie lepiej. Przepisy to za mało.
Spostrzegłem, że nigdzie nie ma mowy o tym, jak ustawiać przednie światło (chodzi mi oto, że część rowerzystów ma za wysoko skierowane latarki, przez co oślepiają innych, a sami niewiele widzą…). Nie widzę również żadnych ustaw, które by określały, gdzie i kiedy mogę mieć włączoną więcej niż jedną przednią latarkę. Rozumując tokiem Art. 53, ust. 1. wychodzi, że mogę mieć w rowerze np. 4 latarki ustawione na 100% mocy i mogę tak sobie jeździć po mieście?
Przepraszam Cię Łukaszu za to głupie pytanie, ale ja nie rozumiem tej ustawy – dla mnie (i chyba nie tylko), jest to zbyt mało precyzyjna ustawa.
@Rowerzysta – kierunkowskazy są wymagane jedynie w przypadku rowerów, których konstrukcja uniemożliwia dostrzeżenie wyciągniętych rąk rowerzysty.
W każdym razie na normalnym rowerze trzeba wyciągać ręce przy skręcie. I dla mnie to jest najlepsze rozwiązanie. Jeśli ktoś będzie miał wyczerpane baterie w kierunkowskazach, to inni uczestnicy ruchu mogą tego nie zauważyć.
A kierowców rozumiem, kierunkowskazów w rowerach nie używa prawie nikt, więc nikt też nie zwraca na to uwagi.
@Marek – w niektórych miejscach lepiej by powstawały drogi rowerowe, np. przy trzypasmowych trasach. Tam moim zdaniem wprowadzanie rowerów nie ma sensu, nawet w postaci pasów dla rowerów. Jazda wśród pędzących samochodów i TIR-ów nie jest przyjemna.
Ale bardzo popieram pomysł, który obecnie jest w Łodzi, by z budżetu obywatelskiego namalować kilkadziesiąt kilometrów pasów rowerowych. Jest wiele szerokich ulic, taki „na półtora samochodu”, gdzie spokojnie zmieści się pas dla rowerów, a przy okazji kierowcy będą się przyzwyczajać do rowerzystów na ulicach.
Wszystko powoli będzie się zmieniać i cywilizować, ale niestety na to potrzeba czasu. Dużo czasu.
Z tym papierem to jest tak, że jakoś prawo jazdy nie sprawia, że kierowca przestrzega przepisów. No może przez pierwszy miesiąc, a potem robi jak wszyscy. Brakuje nam przede wszystkim kultury, obojętnie od środka transportu.
Fajna dyskusja, przeczytałem całość, a blog oczywiście też przydatny :) Mimo że nie jestem jakimś zapalonym rowerzystą to moje Evado służy mi codziennie :)
Dodam swoje 3 grosze:
– Oświetlenie potrzebne i konieczne. Ludzi, którzy nie chcą zainwestować tych 20zł w swoje bezpieczenstwo – zwyczajnie nie rozumiem.
– Nie rozumiałem zakazu przejeżdżania przez przejście dla pieszych dopóki sam o mało nie wpadłem na kolesia, który bez zwalniania wpadł na przejście. Od tamtego zdarzenia zawsze zsiadam z roweru i przeprowadzam rower. Nie żebym był szczęśliwy z tego powodu.
Jestem za tym że każdy uczestnik ruchu w miastach i poza nimi powinien mieć równe prawa w ramach rozsądku. Bezpieczenstwo pieszych jest najważniejsze ale pamietajmy też że rower w starciu z samochodem jest również bez szans i nawet jeśli rowerzysta ma kask (rzadkość) to i tak grozi to śmiercią lub trwałymi urazami.
Kierowcy muszą przyjąć do wiadomości że nie są jedynymi uczestnikami ruchu, rowerzyści powinni robić papier do poruszania się na drogach (oprócz tych nieszczesnych babć 70+) a piesi powinni być widoczni dla całej reszty bo jak widzę kolesia idącego poboczem (lub blisko) w nocy poza miastem bez najmniejszego odblasku to normalnie śmierć w oczach.
A ja mam teraz ciut odmienne pytanie – jak wygląda sprawa związana z kierunkowskazami? Ja nie ukrywam, że nie mam już kierunkowskazów, bo dla mnie był to totalny bezsens – kierowcy zwyczajnie olewali to, że mam włączony kierunkowskaz.
Oświetlenie oczywiście należy posiadać bezwzględnie..
Sam takowe posiadam, Oświelenie na dymano w piaście, plus cos mocniejszego (w moim wypadku Conwoy s8 950 lmn) by „ripostować” pacanów w samochodach złośliwie przejeżdżaj1ących na długich światłach.
Do tego jarzeniowa przeciwdeszczówka od b’twina i czuje się naprawdę bezpiecznie.
Samochody omijają mnie przynajmniej o metr, a niektóre trąbią w ramach „dziękować” żeś jest pan widoczny.
Ostatnio ze względu na brak czasu w ciągu dnia, sporo jeżdżę w nocy i mając zestaw jaki wymieniłem, mam komforcik.
Niestety sam doświadczam sporej ilości „batmanów” głównie pieszych, którzy ze względu na ciepłe noce i mały ruch, chodzą sobie między wioskami przy drodze, albo chamsko jej środkiem. Jedna próba zwrócenia uwagi skończyła się tekstem: „odpie***ol się”
No cóż, tylko czekać, aż kogoś samochód pacnie i będzie dramat.
Świetny blog, pozdrawiam.
Na Młot Thora.. to więc jednak doczekałem czasów, że teraz to mamy za dużo ścieżek rowerowych… i też źle… zdecydujcie się w końcu ludzie…
No ale wracając do oświetlenia – również popieram głos, aby zabronić migania przednimi światłami. W niektórych krajach ten przepis funkcjonuje. Przecież to jakiegoś udaru mózgu można dostać jak ci jeden z drugim poziomo po oczach trzepie.
To prawda. Wjazd np. z Łomianek do Warszawy to jakaś tragedia. Trzeba się przedzierać przez las, albo szukać po malutkich uliczkach drogi na południe, bo do miasta prowadzi tylko szeroka dwupasmówka na sporej części bez chodnika nawet.
„Co innego jak wydziela się miejsce kosztem „silniejszego” (samochód), a nie gdy silniejszy (rower wobec pieszego) wymusza sobie przestrzeń na chodniku. BTW w większości przypadków sami sobie utrudniamy życie, wszystko kwestią „dogadania się” na drodze.”
Z tym bym dyskutował – pojazdy silnikowe są ciężkie i mają dużą energię kinetyczną, same w sobie stanowią zagrożenie – nawet stojący potrafi się stoczyć przygnieść.
Rower to tylko kilka do kilkunastu procent masy człowieka i właściwie poza szczególnymi sytuacjami nie osiąga większej prędkości niż biegnący człowiek, tyle, że na rowerze można biec długo bez zmęczenia.
Uważam, że pierwszeństwo w swobodzie poruszania powinien mieć człowiek o własnych siłach przed urządzeniami napędzanymi obcą energią. To naturalne i uzasadnione zdrowotnie oraz ekonomicznie.
Na czym to pierwszeństwo ma polegać? wszędzie musi być dostęp pieszo, na rowerze, wózku inwalidzkim. Pojazdami silnikowymi dopiero, jeżeli ten pierwszy jest zapewniony. Nie może być tak, że np. jedyna droga do miasta jest tylko dla zmotoryzowanych. Tak twierdzę nie tylko ze względów społecznych, również bezpieczeństwo państwa tego wymaga. Nie można nie brać pod uwagę możliwości kryzysu paliwowego.
Ktoś tu zauważył, że cudzoziemcy zwracają uwagę na bardziej rozwiniętą u nas infrastrukturę rowerową i mniejszą ilość rowerzystów. Ano właśnie! Już 10 lat temu na jakimś amerykańskim forum (z grona znajomych Sheldona Browna) głoszono, że dla rowerzystów i dla zmotoryzowanych lepiej jest, jak rower jest traktowany jako równorzędny pojazd na drogach a nie spychany do getta czy skansenu „ścieżek rowerowych”. W bogatej Polsce rower to rekreacyjna fanaberia burżuazji a w biednych krajach Europy i w USA oszczędni ludzie tym dojeżdżają do pracy.
No i właśnie – u nich „musi działać” a u nas „ma wyglądać”.
Zdefiniuj mi „bezpieczna odległość i prędkość” – prawodawca wielokrotnie stosuje te pojęcia, więc pewnie są w kodeksie lepiej zdefiniowane niż ja potrafię.
Oczywiście dodam, że prędkość i odległość pozostają w zależności (kwadratowej) a cel jest taki, żeby człowieka nie przestraszyć, a w razie gdyby wykonał niespodziewany ruch – zatrzymać się nie dotykając go. Tak się ma jechać po chodniku tam, gdzie ustawa pozwala.
A teraz jak nie używając niecenzuralnych słów opisać rzeczywistość?
Jadę DDR (jak to się fajnie kojarzy – jestem z 1956r.) – piękna różowa wstęga wzdłuż dwupasmówki rozdzielonej tramwajami. Wstęga się kończy, żadnych znaków – na wprost trawnik i dwa pasy płyt chodnikowych – przy krawężniku i pod murem kamienic. Pas do jazdy w moją stronę jest po drugiej stronie torowiska. Nie ma jak się tam dostać. Jadę po tym, po czym się koła toczą. Piesi tam raczej nie chodzą, chociaż są jakieś kamienice. Nie wiem, jakie są dozwolone prędkości na dwupasmówce. Nie widać.
Albo wąska droga zapełniona dwoma rzędami samochodów – jazda na rowerze musiała by spowodować na niej korek. Droga w szczerym polu. Z jednej strony pobocze lub chodnik (jak to odróżnić?) – jadę po tym czymś i na prawdę mi wisi jak to prawnie wygląda. Ale jak mi wlepią mandat, będę miał pretensje. Bo prawo i państwo są dla ludzi a nie odwrotnie.
@Marek
„Przecież to dokładnie tak samo dotyczy pieszych – pieszy może przepisowo wejść wolno albo nieprzepisowo wbiec – czy ma rower, czy go nie ma.
Mogę z rowerem na ramieniu „wtargnąć na przejście” równie dobrze jak bez roweru czy z rowerem pod sobą.”
Przeczytaj proszę jeszcze raz co w tym temacie napisałem. Jak nie rozróżniasz pieszego od rowerzysty na przejściu to ja odpadam.
„A problem jest istotny, bo jak mam przed każdą przecznicą zsiadać i wsiadać, to dziękuję za przywilej jazdy.”
Masz rację, rower najwyraźniej nie jest dla Ciebie (przynajmniej w mieście). Ja zsiadam i nic nie tracę z przyjemności dojeżdżania do/z pracy, zakupów itp.. Zsiąść i wsiąść to sekunda z zegarkiem w ręku, w zimę — z racji grubszych ubrań — ciut dłużej.
BTW konieczność zejścia przed przejściem zdarza się w dwóch przypadkach:
– niechlujnie poprowadzona DDR, albo CPR, ale czemu się nie zorganizować i wysłać grupowo petycję do odpowiedzialnych za bubel? To działa!
– jedziesz chodnikiem — poza paroma wyjątkami, jest to nielegalne, bo co tam robisz?
„Rowerzysta prowadzący rower zajmie o 1 m kw tej cennej przestrzeni więcej.
Jeżeli rowerzysta przemieszcza się obok pieszego w bezpiecznej odległości lub z bezpieczną prędkością, to nie ma dyskomfortu.”
Zdefiniuj mi „bezpieczna odległość i prędkość”. Zapamiętaj sobie jedno: pieszy jest najważniejszy, a nie Twoje czy moje widzi-mi-się. Dorabianie ideologii i potrzeb w tej sytuacji to totalna abstrakcja.
„Obligatoryjne zatrzymanie gwarantuje czas potrzebny na sprawdzenie – bo widoczność jest taka, że wymaga dokładnego oszacowania.”
Jest też inna zasada, którą wbijał mi instruktor na nauce: nie widzisz — nie jedziesz. STOP nie jest tutaj konieczny, ale bardzo przydatny. Na zwykłym trójkącie, gdy nic nie widzisz też pewnie się zatrzymasz, albo niemal do zera zwolnisz. Wątpie czy byś pojechał „w ciemno”.
„Tu chodzi wyraźnie tylko i wyłącznie o poniżenie człowieka, pokazanie kto tu rządzi, sprowadzenie każdego do poziomu winnego.”
Znowu robisz z siebie ofiarę losu i pokrzywdzonego. Nie czuję się gorszy faktem, że muszę zsiąść z roweru, albo się zatrzymać, nawet gdy pieszy mi „wlezie” na DDR. Gdzie tu masz poniżanie? Nie przesadzasz?!
„Zwróć uwagę, że mechanizm jest taki, że zwęża się jezdnie, żeby wygospodarować pas dla pieszych i rowerzystów, po czym tak wygospodarowane miejsce się tak organizuje, żeby jedni drugim utrudniali życie. Dziel i rządź.”
Co innego jak wydziela się miejsce kosztem „silniejszego” (samochód), a nie gdy silniejszy (rower wobec pieszego) wymusza sobie przestrzeń na chodniku. BTW w większości przypadków sami sobie utrudniamy życie, wszystko kwestią „dogadania się” na drodze.
Wyjdę na to, że mam obsesję: ale pieszy w mieście (i w zasadzie wszędzie poza ekspresówką i autostradą) to dla mnie „święta krowa”, którą trzeba uszanować i niepotrzebnie niepokoić (a jazda chodnikiem tego nie ułatwia), nawet jak niekoniecznie porusza się zgodnie z przepisami. Ot, taki dziwny jestem. Uważam też, że 99% kierowców jest bardzo w porządku wobec rowerzystów. 1% to zwykle frustraci, którym w zasadzie obojętne czy napotkają rower czy samochód — muszą po prostu leczyć kompleks małego.
A może po prostu zacznij jeździć rowerem jak bozia przykazała, nie utrudniając innym (i pieszym, i samochodom)? Dla samej przyjemności. Ja tak robię i jakoś się da współegzystować ze wszystkimi na tej samej drodze. Ba, nie jestem jedynym, który tak robi.
A że nie robię to tak idealnie jak powinienem to też moja wina. Pocieszam się tym, że jeszcze dwa lata temu irracjonalnie bałem się zjechać z chodnika. Co do wspomnianych 100 metrów chodnika: szukam objazdu (nie lubię jeździć po chodniku, kiedyś sobie uszkodziłem obręcz, a i komfort jest beznadziejny, o prędkości nie wspomnę), bo kolega mnie uświadomił, że jest fajna alternatywa, w zimę odśnieżana. Szybko zmieniłem pracę i nie miałem jeszcze okazji poznać trasy.
EOT, bo dyskusja dochodzi już do poziomu, przy którym moja głowa robi się już za ciasna.
@Lavinka,
Ilekroć wracam z delegacji/urlopu/itp. do Kraju, to powrót zawsze boli. Mogę porównać rowerzystów i u nas, i „tam”: anarchia i roszczeniowość (w szczególności) to chyba największe problemy naszych rodzimych rowerzystów.