Opony bezdętkowe w rowerze – plusy i minusy

Chyba każdy, kto trochę więcej jeździ, słyszał o oponach bezdętkowych do roweru. Ich temat potrafi rozgrzać do czerwoności każdą dyskusję, zwłaszcza u osób, które systemu tubeless nie używają :) W tym wpisie zebrałem dla was wady i zalety opon bezdętkowych, a także postaram się rozprawić z kilkoma mitami, które wyrosły wśród przeciwników bezdętek.
Choć sam używam opon bezdętkowych w swoich rowerach, nie zamierzam was do tego namawiać. Chciałbym tylko abyście dobrze poznali ten temat i wiedzieli jakie są blaski oraz cienie kół bezdętkowych w rowerze.

Jak działają opony bezdętkowe w rowerze

Na blogu pisałem już o przerabianiu kół na bezdętkowe i tam dobrze widać na czym to polega. W dużym skrócie – obręcz przystosowaną do systemu bezdętkowego owija się specjalną taśmą, wkłada wentyl przeznaczony do tubeless, zakłada oponę, która również jest zgodna z tym systemem, a na końcu wlewa się do środka mleczko uszczelniające. Coraz więcej obecnie sprzedawanych rowerów ma już koła oraz opony tubeless, nie jest to niespotykana ciekawostka.
Opony bezdętkowe w rowerze
W jakim celu robi się to wszystko i jakie są zalety oraz wady systemu bezdętkowego? O tym przeczytacie w kolejnych akapitach. Tymczasem zapraszam do obejrzenia nagrania, w którym opowiadam co nieco o oponach bezdętkowych. Będzie mi bardzo miło jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.

Zalety opon tubeless

Brak snejków

„Snejk” to charakterystyczne przebicie dętki, przypominające ślad po ugryzieniu węża. Można ją tak załatwić dobijając oponę do obręczy, jednocześnie przyszczypując dętkę. A skoro w systemie bezdętkowym nie ma dętki, to nie da się jej przebić :) Wniosek – system tubeless jest odporniejszy na dobicie opony do obręczy (nie całkowicie, ale dużo, dużo bardziej niż w systemie dętkowym).

Niższe ciśnienie w oponach

Brak dętki pozwala na obniżenie ciśnienia w oponach. Zwłaszcza w przypadku opon MTB jest to zbawienne, gdzie liczy się przyczepność opon do podłoża. Co ciekawe – opony bezdętkowe z niższym ciśnieniem mają podobne opory toczenia, co opony z dętkami butylowymi z wyższym ciśnieniem. W systemie tubeless znika tarcie pomiędzy dętką, a oponą, co redukuje opory toczenia. A co za tym idzie – obniżenie ciśnienia w oponach zwiększa komfort jazdy, nie zmniejszając wydajności.

Mleko uszczelnia (nieduże) przebicia

Mleczko wlane do opony uszczelnia jej styk z obręczą, zapobiegając szybkiemu uciekaniu powietrza. Jednocześnie w momencie niewielkiego przebicia opony, mleczko pod ciśnieniem przeciska się przez dziurkę, momentalnie zasychając i uszczelniając miejsce wycieku.
Oczywiście może się zdarzyć duże przebicie lub nawet rozcięcie opony. W takich przypadkach mleko może nie dać sobie rady. Ale umówmy się, przy porządnym uszkodzeniu opony dętka też nie wytrzyma.

Niższa waga

Dla większości z nas nie będzie to wiodący argument, ale pewien zysk wagowy będzie. Porównanie zrobię ze zwykłymi, butylowymi dętkami. Można oczywiście użyć dętek ultralight lub pójść jeszcze dalej i założyć coś typu Tubolito, ale nie wiem czy porównywanie tubeless z „dętką” za 120 złotych to dobry kierunek.
W rowerze górskim z oponą 29×2,25″ taśma, którą okleja się jedno koło będzie ważyć ok. 30 gramów mniej niż opaska. Standardowa dętka waży 220 gramów, a mleko 90 gramów – oszczędzamy 130 gramów. Do koła bezdętkowego trzeba dodać jeszcze 5 gramów na wentyl. Łączna różnica na dwóch kołach to 310 gramów. Co z wagą opon? Z racji popularności systemu bezdętkowego w rowerach górskich, producenci opon szybko wprowadzili podział – w zasadzie wszystkie topowe opony oraz wiele ze średniej półki jest przystosowanych do systemu bezdętkowego. Tanie opony z podstawową mieszanką zazwyczaj nie są zgodne z systemem bezdętkowym. Dlatego nawet jeżeli opony pod dętkę są odrobinę lżejsze, to i tak nie ma ich z czym porównać, ponieważ nie mają równego klasą odpowiednika bezdętkowego.
Trochę inaczej wygląda to w przypadku opon szosowych. Kolarze sceptycznie podchodzą do „nowinek”, choć koniec końców i tak akceptują dane rozwiązanie, jeżeli okazuje się lepsze od „tradycyjnego” (jak miało miejsce np. z hamulcami tarczowymi). Dlatego na razie wielu producentów wypuszcza dwie wersje każdej z szosowych opon (np. Goodyear) lub wersja tubeless jest dostępna jako opcja jedynie w topowych modelach (tak robi np. Schwalbe czy Continental). W oponach Schwalbe Pro One oraz Continental 5000 (obie o szerokości 25 mm) wersja bezdętkowa jest cięższa o 25-30 gramów. System bezdętkowy oszczędza nam ok. 75 gramów na kole, ale uwzględniając cięższą oponę zysk spada do 50 gramów czyli oszczędzamy 100 gramów na komplecie kół. Dużo? Mało? To już każdy musi ocenić sam.

Wady opon bezdętkowych

Nie ma róży bez kolców, a opony bezdętkowe do roweru posiadają kilka wad lub niedogodności. Część z nich nie jest specjalnie dokuczliwa, ale warto o nich wiedzieć.

Potrzebne są odpowiednie opony i obręcze

Co prawda da się przerobić zwykłe koła i opony na bezdętkowe (szukajcie w Google pod hasłem „ghetto tubeless„), ale nie ma gwarancji, że operacja się uda. Lepiej skorzystać z części przeznaczonych do tubeless, co niestety wiąże się z wymianą obręczy lub całych kół na bezdętkowe. Opony się zużywają, tak więc ten element prędzej czy później w naturalny sposób można wymienić na bezdętkowy.

Mleko nie zalepi wszystkich dziur

Trochę grubsze przebicie można próbować załatać specjalnym knotem (taką samą metodę stosuje się do awaryjnego załatania opony w samochodzie) lub naklejeniem łatki od środka. Ale jeżeli dziura w oponie będzie grubości palca albo rozetnie się bok opony – mleko raczej nie zalepi uszkodzenia. Niemniej przypomnę, że porządne rozcięcie opony z dętką też może zakończyć naszą jazdę.

I tak trzeba wozić ze sobą zapasową dętkę oraz pompkę

Niektórzy roztaczają wizje, że opony bezdętkowe w rowerze pozwalają na zostawienie pompki i dętki w domu. Cóż… i tak, i nie :) Faktycznie jest tak, że bardzo drobnego przebicia opony możemy nawet nie zauważyć. Mleczko szybko zrobi swoją robotę, a spadek ciśnienia będzie na tyle niewielki, że nie zwrócimy na to uwagi.
Niestety przy trochę większym przebiciu, nawet gdy mleczko zalepi dziurę, spadek ciśnienia może być już spory i przyda się pompka do jego uzupełnienia. Natomiast dętka może być potrzebna przy grubszym uszkodzeniu opony. Na pocieszenie dodam, że jeżdżę na bezdętkach w góralu od czterech lat, a w rowerze szosowe opony tubeless (Goodyear Vector 4Seasons) mam od roku. W żadnym z nich jak dotąd nie musiałem użyć awaryjnej dętki :)

Trzeba dolewać mleko do opon

To prawda – mleczko z czasem zasycha i przestaje spełniać swoje zadanie. Ale nie dzieje się to szybko – przeciętnie mleko w oponach wystarcza na rok (czasem trochę dłużej) – w zależności od tego jak dużo jeździmy. Jeżeli nie zależy Ci na wadze i nie zeskrobujesz zaschniętego mleka z opon, cała procedura uzupełnienia mleczka trwa kilka minut.
Wystarczy w tym celu użyć strzykawki (Stans Notubes robi bardzo wygodną z nakręcaną na wentyl końcówką), nie trzeba zdejmować opony z obręczy. A koszt mleczka jest niewielki – podaję go niżej w dziale z mitami tubeless.

Wysokie ciśnienie nie jest zalecane

W oponach MTB oraz turystycznych/gravelowych nie ma to znaczenia. I tak pompuje się je najniżej jak się da lub szuka się kompromisu, który raczej nie znajduje się w górnych rewirach manometru :)
Opony szosowe bezdętkowe
Co innego w przypadku opon szosowych. Jak pisałem już wyżej, dzięki brakowi dętki, opony tubeless mimo niższego ciśnienia (np. 5 barów) stawiają niższe opory toczenia niż opona z dętką przy tym samym ciśnieniu (więcej na ten temat przeczytacie tutaj). Dlaczego więc nie napompować opony bezdętkowej do np. 8 barów i otrzymać jeszcze mniejsze opory toczenia?
Na przeszkodzie mogą stanąć nowoczesne obręcze typu hookless (bez rantów), gdzie ze względów bezpieczeństwa nie pompuje się opon mocniej niż 5 barów. Ale nawet w przypadku standardowych obręczy bezdętkowych (jak to brzmi, prawda?) nie warto pompować więcej niż zaleca np. ten kalkulator ciśnienia. Dlaczego? W razie przebicia opony, zbyt wysokie ciśnienie może sprawić, że mleko zbyt szybko wydostanie się z opony i nie uszczelni dziurki.

Z opon bezdętkowych szybciej schodzi powietrze

To prawda, dobra dętka zazwyczaj dłużej będzie trzymać ciśnienie. Ale (!) przecież w oponach z dętką też regularnie sprawdzasz ciśnienie (sprawdzasz, prawda?). Dla mnie nie ma znaczenia czy mam koła bezdętkowe czy z dętkami – po prostu przed każdą jazdą sprawdzam w nich ciśnienie. Aha, jeżeli z opony tubeless powietrze schodzi ci podejrzanie szybko, np. przez noc, to znaczy, że koło nie zostało dobrze uszczelnione. Pisałem o tym we wpisie o przerabianiu kół na bezdętkowe.

Warto mieć kompresor lub zasobnik na powietrze, w ostateczności pompkę na CO2

W podlinkowanym akapit wyżej wpisie szerzej opisałem potrzebę posiadania czegoś, co zapewni „strzał” powietrza, które osadzi oponę bezdętkową na obręczy. Zwykła, stacjonarna pompka nie w każdym przypadku sobie poradzi. Są jeszcze domowe sposoby, ale najlepiej zaopatrzyć się z dodatkowy zasobnik na powietrze (jak na zdjęciu poniżej), pompkę z takim zasobnikiem lub jeżeli masz miejsce i taką potrzebę – kompresor ze zbiornikiem.
Do wstrzelenia opornej opony na obręcz można użyć także pompki na CO2 – niestety na dłuższą metę nie jest to ani tanie, ani ekologiczne rozwiązanie.

Mity związane z oponami bezdętkowymi w rowerach

Opony bezdętkowe to nowość i moda, która przeminie

Pierwsze, szerzej znane rowerowe opony bezdętkowe zaprezentowała firma Mavic przy współpracy z Michelinem oraz Hutchinsonem. Ich system UST (Universal Standard Tubeless) ujrzał światło dzienne w 1999 roku. Niemal 25 lat temu! Trzeba tu jasno dodać, że pierwotne rozwiązanie nie przyjęło się. Mavic postawił (w dużym uproszczeniu) na system podobny do tego z samochodów – opona idealnie przylegała do obręczy, utrzymując w środku powietrze. Niestety to rozwiązanie było dość ciężkie i wymagało dużej precyzji przy produkcji obręczy oraz opon, co podnosiło cenę. Z pomocą przyszło wykorzystanie mleczka, które uszczelnia połączenie opony z obręczą i to rozwiązanie jest obecnie powszechne (wykorzystuje je także Mavic). Czy przeminie? To już czas pokaże, a nie pohukiwania co poniektórych.

Wymiana opony bezdętkowej wiąże się z usyfieniem siebie i roweru

Nieraz w internecie spotykam dramatyczne relacje (najczęściej z drugiej ręki) o rowerzyście ubrudzonym od stóp do głów mleczkiem uszczelniającym. Mogę się zgodzić, że mleczko może narobić trochę ambarasu, gdy nie uda mu się zalepić dużej dziury w oponie, a my nadal będziemy jechać. Ale bez przesady – w oponie aż tak dużo mleczka nie ma, a całe nie trafi na nasze ciuchy, z których zresztą da się je sprać.
Natomiast sama wymiana opony faktycznie wymaga chwili skupienia, zwłaszcza jeżeli mleko w niej jeszcze nie zaschło. Można je odessać strzykawką, której używamy także podczas wlewania mleka do opony. Ale i bez niej da się wymienić oponę bez uronienia nawet jednej kropelki uszczelniacza :) Wyjątek może stanowić zakładanie awaryjnej dętki w środku nocy, gdzieś na pustkowiu, z komarami latającymi nad głową, bez latarki, bez łyżek do opon i tak dalej, i tak dalej ;)

Tubeless jest drogie

Jeżeli Twój rower nie ma obręczy przystosowanych do systemu bezdętkowego to faktycznie przeróbka może trochę kosztować. No chyba, że skorzysta się z domowych sposobów na opony bezdętkowe, niemniej ja do tego typu manewrów przekonany nie jestem. Nowe koła bezdętkowe to wydatek od 500-600 złotych w górę za komplet. Ewentualnie można wymienić samą obręcz (czasem będą do tego potrzebne nowe szprychy) – koszt dwóch obręczy tubeless to przynajmniej 200-300 złotych. Do obręczy trzeba doliczyć koszt taśmy uszczelniającej – od 30 złotych za dwa koła, a także wentyli tubeless – od 40 zł za komplet. Zakupu opon tubeless nie liczę – za przeróbkę kół można przecież zabrać się dopiero wtedy, gdy zajedziemy stare opony.
Natomiast każdy musi ponieść koszt mleczka uszczelniającego, nawet jeżeli w rowerze ma już koła i opony bezdętkowe (z włożoną dętką). Pół litra niezłego uszczelniacza Star Blubike T-200 kosztuje ok. 65 złotych. Do opony szosowej średnio wlewamy 40 ml mleczka, do opony trekkingowej 60 ml, a do opony górskiej 90 ml. Zatem w zależności od rodzaju opony, jedno jej zalanie mlekiem będzie kosztowało od 5 do 12 złotych. Można też kupić większą butlę, jeżeli ktoś ma więcej rowerów – wtedy wyjdzie trochę taniej. Przy założeniu jednej dolewki na rok – koszt mleczka na dwa koła wyjdzie znikomy i nie przekroczy kosztu zakupu jednej(!) dętki Schwalbe czy innego markowego producenta.

Do opon bezdętkowych muszę mieć pompkę na CO2

Możesz, ale nie musisz. Jak pisałem już wyżej, czasem podczas montażu opona bezdętkowa nie chce wskoczyć na obręcz. Trzeba jej wtedy pomóc „strzałem” powietrza z zasobnika, kompresora lub właśnie pompki na CO2. Niemniej ta ostatnia opcja nie wychodzi ani tanio, ani z troską o środowisko.
A czy na trasie pompka na CO2 nie jest niezbędna? Może się przydać głównie w sytuacji, gdy podczas ostrej jazdy w terenie przebijemy oponę, a ta zsunie się z obręczy. Zwykłą pompką możemy nie być wstanie osadzić jej z powrotem na obręcz. Pozostaje jeszcze kwestia czy mamy buteleczkę mleczka, które wlejemy do opony, zwłaszcza jeżeli przebicie nie zdążyło się zalepić :) Dlatego właśnie na takie ekstremalne przypadki warto mieć ze sobą dętkę i zwykłą pompkę, a ta na CO2 nie będzie niezbędna.

Podsumowanie

Czy polecam opony bezdętkowe?
Do MTB – bezapelacyjnie tak. Do gravela – też daję mocnego plusa. Niższe ciśnienie w oponach to lepsza przyczepność i wyższy komfort jazdy. Do tego brak dętki to brak możliwości jej przyszczypnięcia. Oczywiście pisząc o MTB mam na myśli jazdę po górach, bikeparkach, leśnych ścieżkach. W przypadku rekreacyjnych przejażdżek na „góralu” po parku spójrz na kolejny akapit.
Do rowerów turystycznych czy miejskich – nie mówię nie, ale specjalnie nie zachęcam. Zysk wagowy czy lepsza przyczepność nie są tu aż tak potrzebne. Najbardziej kusi większa odporność na przebicie, ale to można poprawić np. wlewając do dętki płyn uszczelniający (polecam lekturę wpisu – jak zabezpieczyć dętkę przed przebijaniem).
Do szosy – od roku jeżdżę na bezdętkowych oponach szosowych i mogę potwierdzić, że komfort jazdy dzięki niższemu ciśnieniu się poprawia, a opory toczenia nie rosną. Nie jest to dramatyczna różnica, ale zauważalna. Czy namawiam na przejście na bezdętkę? Jeżeli masz w tym celu wymieniać koła/obręcze to nie. Jeżeli w rowerze masz już obręcze bezdętkowe to zachęcam spróbować. Tym bardziej, że w każdej chwili można wrócić do dętki.
I wcale nie taki diabeł straszny, jak go (niektórzy) malują.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

12 komentarzy

  • Nie wspomniałeś o najważniejszej wadzie bezdętkowych – nie mają sensu jeśli często zmieniamy opony (na tych samych kołach). Bezdętkowe warto założyć jeśli będziemy na nich jeździć do ich całkowitego zużycia.
    To jest główna przyczyna dlaczego w moim rowerze „gospodarczym” mam ciągle dętki. W zimie często potrzebuję kolce i przy dętkach łatwiej się zmienia opony ze zwykłych na kolce.
    W gravelu za to rozwiązałem sprawę przez 2 komplety kół – oba na bezdętkowych. Jedne bardziej terenowe, drugie szosowe.

    • Zgadzam się, że przy częstej wymianie opon bezdętkowych byłoby to upierdliwe. Choć wymienianie opon z dętką też na dłuższą metę jest upierdliwe, jeżeli robi się to częściej niż raz na pół roku :D

      Dlatego właśnie tak jak Ty mam dwa komplety kół w każdym rowerze :)

    • Zmiana opon bezdętkowych w systemie tubeless zajmuje mi ok 20 na 2 koła w MTB. Myślę że wymiana opon z dętkami trwa podobnie. Więc gdzie problem ???

      • Czasem problem może być w „niedogadywaniu się” konkretnych opon i obręczy. I gdy w końcu je uszczelnimy, to niezbyt fajnym pomysłem jest ich zmienianie na inne.

        Ale to oczywiście zależy od konkretnego przypadku.

  • A ja już nigdy nie wrócę do dętki. Jazda po ścieżkach rowerowych w Łodzi to tylko bezdętka i trochę niższe ciśnienie :-). Dodatkowo alfine 11 i pasek. Aż przykro się robi bo od 7 miesięcy rower tylko używam. Brakuje mi trochę czyszczenia napędu i prowadzenia roweru na pieszo bo złapałem kapcia. Pozdr sol

  • Jeszcze podpowiem że jak ktoś nie ma kompresora i nie chce wydawać pieniędzy na zbiorniki ciśnieniowe do zrobienia strzału przy zakładaniu opon niech sobie zrobi zbiornik ciśnieniowy z duzych butelek pet po pepsi. Koszt ok 20-30 pln za dwie duże pepsi (które można wypić) i troche weżyka i 4 zawory takie jak do felg samochodowych. Mam, działa super – 6 atm wytrzymuje a mamy strzał ze zbiornika ok 5 litrowego. Jak to zrobić jest w googlach.
    Trzeba mieć pompkę stacjonarną bo jest trochę pompowania. Można też sobie ten akumulator cisnienia nabić na stacji benzynowej. Jak ktoś się uprze to samo może zrobić z koła zapasowego samochodowego.

  • A ja w „góralu” stosuję możliwie wysokie ciśnienie (w zakresie 90% max podawanego przez producenta opon) i „upuszczam” powietrze tylko wyjątkowo, na zjazdach po piasku lub błocie. A potem dobijam. Źle mi się jeździ na niższym ciśnieniu. W tej sytuacji na bezdętkowych muszę co chwila sprawdzać ciśnienie. I kolejna sprawa – zalepiony mleczkiem wentyl.
    Pozostanę wierny dętkom, choć mam obręcze i opony bezdętkowe.

    A tak na marginesie – co sądzisz Łukaszu o propozycji firmy Tannus – wkładki do opon redukujące o 90% ryzyko przebicia koła oraz opony (dostępne niestety tylko do „szosy”) całkiem bez pompowania? Są w 100% odporne na każde przebicie, a wrażenia z jazdy jak na „powietrzu”. Są droższe i nieco cięższe od tradycyjnych, ale odpada zapasowa dętka, łatki i pompka, więc się bilansuje.
    Owszem, wyższa masa obracająca się daje pewien minus, ale może to mieć jakiekolwiek znaczenie chyba tylko na zawodach.
    Pozdrawiam

    • Jeżeli chodzi o ciśnienie w oponach to już kwestia osobistych preferencji, a także samego rodzaju opon czy obręczy. Ważna jest też ekhm… nasza waga, im rowerzysta cięższy, tym wyższe ciśnienie :)

      Odnośnie wentyla to zgadzam się – po pewnym czasie może zacząć się zacinać od mleczka. Niemniej w zwykłej dętce wentyl Presta też nie ma bardzo długiej żywotności. Rozwiązanie? Zakup paczki wkładów wentyli :) 5 wkładów kosztuje 25 zł, a nie wymienia się tego AŻ tak często.

      A o litych oponach Tannusa słyszałem, nie miałem okazji jeździć, chyba się to szczególnie nie przyjęło i jest bardziej jako ciekawostka i coś dla szukających „czegoś innego”. I wątpię żeby chodziło o masę, ale nie testowałem, więc nie chcę wydawać jednoznacznej opinii.

      Wkładki antyprzebiciowe są dostępne do opon bezdętkowych, ale także do dętkowych kół. Tylko, że przykładowo dla rozmiaru 35/40-622 (28×1,6″) jedna taka wkładka kosztuje ok. 140 złotych i dodaje 260 gramów wagi. Do rekreacyjnej jazdy to może być niegłupie, ale cena trochę zabija. Taka wkładka kosztuje tyle co dobrze zabezpieczona przed przebijaniem opona Schwalbe Marathon Plus. Ale z drugiej strony, jeżeli ktoś chciałby ją jeszcze dodatkowo zabezpieczyć to jest to jakaś opcja.

  • Cześć chciałem się zapytać czy do kół przystosowanych do opon bezdętkowych można założyć zwykłą oponę drutową?

  • Czy mógłbyś coś napisać o oponach z wkładką przeciwprzebiciową? Plusy, minusy, rodzaje? Czy w sumie warto takie zakładać i ewentualnie jakie typy/marki są godne polecenia?

    • Hej,
      plusy: – teoretycznie są wytrzymalsze od takiej samej wersji opony, ale bez wkładki

      minusy: – są cięższe od takiej samej wersji opony, ale bez wkładki

      W kwestii antyprzebiciowości dobrze kojarzą mi się opony Schwalbe Marathon Plus, tzn. mają dobre opinie w internecie. Są niemożebnie ciężkie, opona 28×1,5 (40 mm) waży wg. producenta 960 gramów (przeciętna opona w tym rozmiarze waży połowę tego), ale wiem, że sprawdziły się na wielu wyjazdach rowerowych z dala od cywilizacji, albo do jazdy po mieście.