Godzina 7:30, dzwoni kurier z informacją, że ma dla mnie przesyłkę i czy na pewno będę na miejscu, aby ją odebrać. Paczka zajmowała mu sporo miejsca w aucie, więc wolał się upewnić czy będę na niego czekał :) A miało co zajmować, bo rower miał już założone oba koła i przykręconą kierownicę. Wystarczyło ją wyprostować, dokręcić pedały i gotowe!
Kross w swoich nowych, elektrycznych rowerach postawił na totalnie autorski pomysł. Rama została zbudowana w 100% od zera i powiem Wam, że dawno nie widziałem tak ładnego trekkinga. Wszystko jest bardzo dobrze spasowane, spawy wygładzone, a wewnętrzne prowadzenie linek jest naprawdę wewnętrzne (nawet ostatni fragment linki od przerzutki jest schowany w pancerzu).
W rowerze nie znajdziemy tradycyjnego, przykręcanego śrubami bagażnika. W Trans Hybrid 5.0 jest on integralną częścią ramy. Bez żadnego problemu można na nim zawiesić sakwy, a jego dopuszczalne obciążenie to 25 kilogramów.
Warto pamiętać o przedłużeniu gwarancji na ramę. Na cały rower jest ona udzielana na dwa lata, natomiast po zarejestrowaniu się na stronie internetowej Krossa, można wydłużyć gwarancję na ramę o dodatkowe trzy lata. Warunkiem jest wykonywanie przeglądów roweru.
Całość wykończono matowym, grafitowym lakierem, co nie ukrywam – jest moją ulubioną kolorystyką. Całość prezentuje się bardzo elegancko i nienachalnie. Rama w rozmiarze M, przy moich 175 cm wzrostu i przekroku 74 cm, była na mnie akurat.
Natomiast na kierownicy zamontowano duży panel sterowania, na którym wyświetlana może być m.in. informacja o prędkości, przejechanym dystansie, trybie wspomagania oraz o stanie naładowania akumulatora i dostępnym zasięgu. Po lewej stronie, przy chwycie kierownicy znajduje się manetka do zmiany trybów jazdy oraz przełączania się między wyświetlanymi informacjami.
Jak się jeździ na elektryku? Trzeba włączyć cały system przyciskiem na panelu sterowania (bądź na akumulatorze) i wybrać tryb wspomagania. I na tym kończą się potrzebne czynności – wystarczy wsiąść i jechać. Poradzi sobie z tym każdy, kto umie jeździć na rowerze. Moc wspomagania jest oddawana stopniowo, nie ma żadnego ryzyka, że rower sam „wyrwie” do przodu. To bardziej uczucie, jakby ktoś delikatnie pchał nas w plecy, ułatwiając jazdę. Moja mama, która wcześniej nie jeździła na rowerze z elektrycznym wspomaganiem, wsiadła, przejechała się i wróciła z uśmiechem na ustach :)
Dostępne mamy trzy tryby wspomagania (plus jeden dodatkowy): Eco (50% mocy wspomagania), Normal (70%) i High (100%). Po zatrzymaniu się można także włączyć tryb Walk, który wspomaga prowadzenie roweru do 6 km/h.
Tak jak pisałem, wspomaganie podczas jazdy włączane jest stopniowo, dzięki czujnikowi nacisku na pedały. Przy ruszaniu jest delikatne, a później w miarę rozpędzania się – ta siła wzrasta. Oczywiście, zgodnie z wymogami przepisów, gdy przestajemy pedałować, silnik wyłącza się.
Tryb Eco wspomaga bardzo delikatnie i przyznam się szczerze, korzystałem z niego bardzo mało podczas testów :) Najczęściej jeździłem w trybie Normal, który w zupełności wystarcza do jazdy po płaskim terenie. Natomiast najmocniejszego trybu High używałem na podjazdach i gdy jechałem pod wiatr.
No właśnie, w takich warunkach wspomaganie elektryczne najbardziej się przydaje. Tam gdzie normalnie wspinałbym się mozolnie z prędkością 12-15 km/h, na Krossie jechałem 25 km/h, o wiele mniej się męcząc. To nie jest tak, że silnik wykona za nas całą robotę, a rower ze wspomaganiem elektrycznym „sam jedzie”. Ale i tak, jedzie się zużywając może 20% energii, w porównaniu do tego co na tradycyjnym rowerze.
Bo właśnie do tego takie rowery zostały zaprojektowane. Aby wspomagać, a nie wyręczać. Dzięki silnikowi można dojechać rowerem do pracy, nie pocąc się. No i bez problemu da się podjechać pod górki, które wcześniej wyciskały z nas siódme poty, albo były wręcz nie do pokonania.
Oczywiście da się podczas jazdy, całkowicie wyłączyć wspomaganie i jechać jak na tradycyjnym rowerze. I powiem Wam, że tu się miło zaskoczyłem. Na płaskiej drodze, nie było aż tak bardzo czuć, że rower (w rozmiarze M) waży 23,5 kilograma. Nadal jechało się na nim całkiem lekko, więc nawet gdyby podczas jazdy wyczerpał się akumulator, udałoby się dojechać nim do domu :)
No i silnik Shimano Steps pracuje naprawdę cicho. Oczywiście w trybie High, jadąc pod strome wzniesienie, pod wiatr, silnik jest słyszalny, ale nadal nie jest to dokuczliwy dźwięk. W normalnych sytuacjach – gdzieś sobie cicho brzęczy, a większość postronnych osób nawet się nie zorientuje, że mamy silnik :)
A jeżeli mowa o wyczerpywaniu się akumulatora – jak wygląda sprawa zasięgu? Po całkowitym naładowaniu baterii, komputer pokładowy pokazuje: Eco – 110 km / Normal – 100 km / High – 80 km. Ale jest to oczywiście wynik szacowany oraz dotyczy jedynie fragmentów trasy, na których będzie działał silnik. Sam zasięg jest co jakiś czas przeliczany przez komputer. I np. podczas jazdy po płaskim terenie, z wiatrem w plecy, po jakimś czasie na wyświetlaczu zasięg w trybie Normal, potrafił mi wzrosnąć o dodatkowe 30 kilometrów. Gdy zmieniłem kierunek jazdy i zacząłem jechać pod wiatr – zasięgu zaczęło szybciej ubywać.
Mi w trybie mieszanym, czyli 50% płaskiego miasta bez wiatru (w trybie Normal) + 50% pozamiejskich dróg z podjazdami i czasami jazdą pod silny wiatr (w trybie High), udało się przejechać 130 kilometrów do wyczerpania się akumulatora. Ale trzeba pamiętać o tym, że do tego dystansu wliczają się zjazdy oraz momenty w których jechałem rozpędzony do 25 km/h z wiatrem w plecy – wtedy silnik albo nie pracował, albo robił to w minimalnym stopniu. A to wpływa na wydłużenie się całkowitego zasięgu. Tak więc nie da się jednoznacznie powiedzieć, ile kilometrów przejedziemy na jednym ładowaniu. Wszystko zależy od warunków (podjazdy, wiatr) oraz od siły jaką włożymy w pedałowanie.
Brakuje trochę możliwości pojechania szybciej ze wspomaganiem. Ale jest to ograniczone przepisami i silnik przy 26 km/h wyłącza się . Przydałoby się aby działał chociaż do 30 km/h ;) choć to oczywiście można nadrobić siłą własnych mięśni.
Z akumulatora zasilane są również lampki, które świecą naprawdę dobrze. Włącza się je osobnym przyciskiem na panelu sterowania. Jeżeli rower nie porusza się przez 10 minut, zasilanie jest automatycznie wyłączane, co zapobiegnie rozładowaniu się akumulatora.
Brakło mi niestety jednej rzeczy – gniazda USB, dzięki któremu można byłoby naładować chociażby telefon podczas jazdy. Shimano w systemie Steps nie daje takiej możliwości, ale można byłoby założyć lampkę z takim gniazdem.
Jeżeli chodzi o ładowanie akumulatora, to od 0 do 100% trwa ono trochę ponad 4 godziny. Można wysunąć akumulator z bagażnika (jest on zabezpieczony kluczykiem, aby nikt go nie ukradł) lub podłączyć ładowarkę do bocznego gniazda w baterii, jeżeli mamy dostępne gniazdko tam gdzie stoi rower. Akumulator podczas ładowania nie nagrzewa się prawie wcale, ładowarka robi się ciepła, ale tak, że bez problemu można wziąć ją w rękę.
A co z resztą osprzętu? Także stoi na bardzo dobrym poziomie. W zupełności, jeżeli nie z zapasem, wystarczającym do miejsko-turystycznej jazdy. Z tyłu założono przerzutkę z trekkingowej serii Shimano XT (prawie najwyższy model w ofercie tego japońskiego producenta). Reszta osprzętu jest klasy Shimano Deore i nie mam do jego działania żadnych zastrzeżeń. Przerzutka prowadzi łańcuch po 10. rzędowej kasecie z zakresem zębów 11-32, na tarczy od korby Shimano Steps znajdziemy 38 zębów… zaraz, zaraz – czy ta informacja w przypadku roweru elektrycznego jest komukolwiek potrzebna?
W rowerze z tradycyjnym napędem, dostępny zakres przełożeń, zwłaszcza w rowerze z jedną tarczą z przodu, jest bardzo istotną informacją. Na tej podstawie jesteśmy w stanie określić, jak szybko pojedziemy na najtwardszym przełożeniu, ale także czy najlżejsze przełożenie wystarczy do podjechania pod strome wzniesienia. W przypadku roweru ze wspomaganiem elektrycznym, praktycznie odpada potrzeba posiadania bardzo lekkich przełożeń. Sporą część pracy wykona za nas silnik i przełożenie 38-32, które w typowym rowerze trekkingowym mogłoby być trochę za twarde, tutaj w zupełności wystarcza (i to z zapasem). Natomiast na najtwardszym przełożeniu, bardziej wysportowane osoby, spokojnie są w stanie osiągnąć prędkość 40 km/h.
Jak już się rozpędzimy, to za hamowanie odpowiadają hydrauliczne hamulce tarczowe, klasy Shimano Deore. Z tyłu zastosowano typową tarczę o średnicy 160 mm, natomiast z przodu jest większa, 180. milimetrowa. Taki zestaw zatrzymuje rower bez najmniejszego problemu. I w sumie tyle mogę napisać o hamulcach, po prostu działają, a ich używanie jest bardzo przyjemne.
Bardzo zadowolony byłem również z amortyzatora. Rock Shox Paragon Gold to najwyższa trekkingowa półka. Medium ściskanym jest powietrze (amortyzator należy dostosować do wagi użytkownika pompką do amortyzatorów), a dostępny skok to 65 milimetrów. Mamy również możliwość zablokowania widelca, np. podczas jazdy po równej drodze. Jego praca jest czymś zupełnie innym, niż w sprężynowych modelach. Widelec wybiera nierówności o wiele płynniej, a jego praca jest mniej nerwowa. Duży plus za to.
Niestety w tej beczce miodu, znalazła się mała łyżka dziegciu. W modelu Trans Hybrid 5.0 znajdziemy siodełko Selle Royal Lookin. Ono samo w sobie jest dobre i nie mogę złego słowa powiedzieć, jeżeli chodzi o wygodę jazdy. Ale… takie siodełko Kross montuje także w rowerach za 2000 złotych. W elektryku klasy premium, chętnie zobaczyłbym coś skórzanego, np. z oferty Brooksa. Może to tylko moja fanaberia, ale po prostu tego mi tu brakło.
Jeżeli chodzi o koła, to zbudowano je na solidnych obręczach Mach 1 630 Disc z oczkowanymi otworami pod szprychy (32 sztuki na koło). Piasty są klasy Shimano Deore. Natomiast opony to Schwalbe Energizer Plus o szerokości 47 mm, wyposażone w dodatkową wkładkę antyprzebiciową. Na asfalcie toczą się bardzo dobrze, a ich szerokość pozwala na komfortową jazdę. Także na leśnych drogach – takich jak na zdjęciu poniżej – nie miałem problemu, aby się przemieszczać.
Podsumowując – Kross Trans Hybrid 5.0 to bardzo solidny, dobrze wykonany rower z elektrycznym wspomaganiem. W zasadzie poza tym nieszczęsnym siodełkiem, nie mogę się do niczego przyczepić. Silnik działa bardzo sprawnie, akumulator wystarcza na przejechanie niezłego dystansu, napęd i hamulce pracują bez zarzutu, a działanie amortyzatora to sama przyjemność.
Czy rower jest warty swojej ceny? Katalogowo Trans Hybrid 5.0 kosztuje 10.000 złotych i choć nie ukrywajmy, nie jest to mało, to jednak na tym rowerze po prostu czuć za co się płaci. Jest to świetny rower na dojazdy do pracy, bez martwienia się o przepocone ubranie; a także bardzo dobry towarzysz na wycieczki rowerowe dla osób, które obawiają się podjazdów czy jazdy pod wiatr.
Dziękuję firmie Kross za użyczenie roweru do testów.
Witam.
Gdzie to można kupić ????
Szukałem online (wpisując nazwę produktu) ale bez skutku…..
Jakieś sugestie poproszę ???
Cześć,
ten rower był oferowany pięć lat temu, zastąpiły go nowe modele. Wejdź na kross.eu i tam w zakładkę Rowery – Ebike – Ebike Trekking. Znajdziesz nowe modele z serii Trans Hybrid.
Cześć
Dziękuję za info !!!
no mój trans 2,0 po 2 miesiącach dojeżdżania do pracy ( normalnie jeżdżę MTB i szosa-tylko do pracy ebajkiem) wyświetlił E 10 i jest w siedzibie Krossa. serwisant nie poradził.Istotnie mrowerki ładne ale ja już zaufanie utraciłem.
Jak się zakończyła naprawa? Kupiłem taki właśnie model z rocznika 2019 na promocji. Oby nie było problemów.
mam pytanie odnoście fotelików dziecięcych , ktore można by zamontować na tym modelu roweru ? Chodzi mi o to by był zamontowany do ramy roweru. Dziecko o masie 18 kg
Cześć,
najlepiej byłoby się wybrać z rowerem do sklepu z fotelikami, żeby coś dobrać.
Dzień Dobry. A ja mam zarówno pytanie jak i propozycję. Dotyczy ona akurat Transa. Czy kiedykolwiek przeprowadzał Pan lub słyszał o testach elektryków z dodatkowym obciążeniem?? Chodzi mi o przyczepkę rowerową. Od dłuższego czasu niosę się z zamiarem dłuższej ( ok 3000 km) trasy na wakacje np. do Hiszpanii. Stąd moje pytanie i propozycja przeprowadzenia takiego testu ze standardowym w moim przekonaniu obciążeniem np. ok 35-40 kg na przyczepce. Z mojej strony najistotniejsze było by pytanie czy w ogóle jest taka możliwość?? Czy elektryk „pociągnie” taki zestaw? no i jak z zasięgiem w takiej sytuacji? Co Pan o tym myśli??
Cześć,
jeżeli będę miał kiedyś taką możliwość, chętnie sprawdzę.
Oczywiście elektryk poradzi sobie z ciągnięciem przyczepki, tak jak poradziłby sobie rower bez wspomagania elektrycznego. Tylko tu będzie łatwiej pedałować :) Zasięg wspomagania, co naturalne, spadnie. I stanie się to nie tylko ze względu na dodatkowe obciążenie, ale także większy opór toczenia, który postawi przyczepka. Plus jest taki, że na przyczepce będzie dużo miejsca na dodatkowe akumulatory, które można zabrać by zwiększyć zasięg.
Super. Czekam na taki test i życzę dalszych sukcesów. Strona super. :)
Kupiłem w 2018 roku żonie nowy rower LIV amiti E+ z baterią 500Wh ponieważ nie dawała rady na zwykłym rowerze (wzgl.zdrowotne), pomimo tego,że ja ciągałem dziecko w przyczepce.
Okazało się ,że na tym rowerze nabrała takiego speeda,że od tamtej pory to ona jeździ z tą przyczepką i pokochała ten rower od pierwszej przejażdżki, zrobiła w ten sposób ponad 1000 km łącznie i nie narzeka,że jest jej ciężko, ba jak wjeżdżamy pod strome wzniesienia to ona jedzie pierwsza i tylko widzę jak się powoli oddala.
Zasięg razem z przyczepką plus dziecko 16kg i bagaże to ok.100km zasięgu,oczywiście przy jakichś niekorzystnych warunkach może to być 80km,natomiast w sprzyjających 120 plus/minus,
bez przyczepki przejedzie do 130-150km na naszych dosyć płaskich pod Wrocławskich terenach,żona w tej chwili nie patrzy więc dopiszę że jej waga to ok.63 kg
Jedyna wada dla mnie takiego rozwiązania jest taka,że inni rowerzyści patrzą na mnie trochę jak na zbrodniarza ja chłop 190cm i 100kg sam na rowerku i moja żona trochę ponad 160cm z wielką przyczepą ,w tym roku na wakacjach na Bałtykiem na wycieczce jedzie za nami jakaś parka i gość w pewnym momencie mówi „ale ten pan to sobie nieźle wykombinował” myślę sobie,ale co? i dopiero jak nas wyprzedził to spojrzał na moją żonę z takim smutkiem i współczuciem mówi „ale dla Pani to wielki szacun”,żona odpowiada „Panie to elektryk” na to on „A to spoko”
Dodam jeszcze,że mam porównanie samych napędów LIV (Giant) jest na silniku Yamaha 80Nm,moja mama i siostra mają Romety na silnikach Shimano e6000 50Nm z bateriami bodaj że 418Wh (realny zasięg to ok.100 km przy wadze 65kg) i silnik Yamaha w tym wydaniu jest dużo mocniejszy i cichszy.
Warto dodać, że do Kross Trans Hybrid 5.0 czy też 3.0 i 2.0 nie założymy sakw Crosso, bo producent ramy nie dodał „kółeczka” przez, które zaciągniemy hak sakw – a akcesoryjnego nie ma do czego przykręcić. Zauważyłem to w momencie gdy chciałem do niego dobrać dobre sakwy – jak na rower trekkingowy duży strzał w kolano – pisałem również do Kross’a jakie sakwy poleca do tego bagażnika – minęło kilka miesięcy – brak odpowiedzi. Po pierwszym 1000 km na tym rowerze stwierdzam, że wolałbym kupić Unibike Energy gdzie w tej samej cenie mamy dodatkowo automatyczne przerzutki.
Słuszna uwaga. Ja tylko dodam, że Crosso już od dłuższego czasu oferuje sakwy z systemem Click, które montuje się szybko i wygodnie, tak jak w sakwach Ortlieb. Polecam to rozwiązanie (przynajmniej to z Ortlieba, Crosso jeszcze nie miałem okazji sprawdzić).
Panie Łukaszu przymierzam się do zakupu „elektryka” na sporadyczne eskapady trekkingowe dla żony i dla siebie.Czy uważa Pan po prawie dwóch latach od pozytywnej recenzji Trans Hybrid 5.0 , że nadal będzie to dobry wybór ? (liczę na Pana rozeznanie w rowerowym świecie )
Jasne, że tak, bardzo miło wspominam ten rower. I na pewno nic się w nim nie zestarzało, nadal to warty uwagi rower. Tym bardziej, że da się go kupić za ok. 8500 zł z zeszłego rocznika, a ja bym jeszcze próbował negocjować obniżkę ceny.
Im dłużej zajmuje się Pan pisaniem o rowerach, tym bardziej margaryna jak masło. Cienka linia już za Panem.
A tu Cię zaskoczę – nie używam ani masła, ani margaryny.
Super rowerek (mam Hybrid 3.0), idealny, by cieszyć się przyjemnością jazdy, bez nadmiernej katorgi. Świetnie sprawdza się przy dojazdach do pracy – dojeżdżam w jakieś 23 min., czyli tylko ok. 3 min później, niż samochodem (omijam korki, korzystam ze skrótów). W drodze do pracy można korzystać intensywniej ze wspomagania (żeby się nie spocić), a w powrotnej – np. w minimalnym stopniu. Świetnie sprawdza się w jeździe w pagórkowatym terenie (bazuję na doświadczeniach z Lublina). Posiada elektryczne wspomaganie przy wprowadzaniu po schodach (co eliminuje jego wadę w postaci ciężaru), poza tym można w jednej chwili zdemontować baterię, żeby ją doładować w domu. Rowerkiem jest zachwycony mój ponad 60-letni ojciec; kiedy może, to pożycza. Po 3 miesiącach użytkowania stwierdzam, że – oprócz ceny (w promocji kupiłem za 6,8 tys. zł) – jedyną wadą jest zbyt wąski strumień światła z reflektora przedniego (choć plusem jest jego niesamowita, jak na rower, intensywność).
kupiłem tego typu rower Kreidler tylko z silnikiem Boscha 350 W 45km/godz. Po negocjacjach w okresie świąt BOżego Narodzenia zapłaciłem 10500. Wyposażenie nieco lepsze :XT i hamulce magura . Ale całkowite obciążenie roweru to 130 lub 140kg / różne dane/ łącznie z wagą roweru ok 25 kg a ja ważę stówę.
Witam, jakiej firmy błotniki są zastosowany w tym rowerze ?
Cześć, któryś model błotników SKS Germany.
Jak można do takiego, jakby nie było miejskiego roweru, który będzie używany na co dzień nie dać pełnej osłony łańcucha, ba, tu w ogóle nie ma żadnej osłony! Skandal. Aż dziw bierze, że linki są w pełnych pancerzach i poprowadzone w ramie. To już ogromny skok jakościowy, aż wielkie woow :)
świetny rower!
Te 25 kg obciążenia bagażnika , to razem z akumulatorem ? Moje sakwy tylne na wyjazdach 3-4 dniowych ważą razem z namiotem od 20 do 26 kg.
Bez akumulatora, tzn. spokojnie możesz założyć 25 kg swojego bagażu na ten bagażnik.
ciekawe jak jest z jakością akcesoriów. Moje doswiadczenia z rowerami tej firmy na przestrzeni ostantich 10 lat były tkie, że np strzleały szprychy (w ówczesnym topowym modelu) czy np po roku używania odpadał bagażnik. Więc się trochę zraziłem.
W moim modelu Trans Solar są bardzo kiepskie śruby. Po rocznym, sporadycznym używaniu, właśnie przygotowuję go do dłuższej wyprawy, no i zauważyłem, że śruby podtrzymujące bagażnik i inne elementy są wyjątkowo tandetne i miękkie. Po ich wykręceniu, w otworach gwintowych zostają gwinty. Dlatego nie dziwię się, że Ci bagażnik odpadł.
To jest przykład braku dostatecznej kontroli jakości. Za nowe śruby zapłaciłem może 20 zł, więc to żadna oszczędność dla firmy. Raczej zabrakło tak kogoś, kto by przypilnował, żeby najtańszej tandety nie używać do rowerów, które mają wozić 25 kg bagażu.
Naprawdę świetny rower. Chyba pierwszy elektryczny który mi się naprawdę spodobał! Generalnie szybko przeleciałem ofertę innych producentów i ten Kross wypada w tej cenie chyba najlepiej. Osobiście bardzo mi się podoba kombinacja z baterią na bagażniku. Tylko ta cena…ehh – gdyby tak można jakieś dofinansowanie od ekologów … :-) Ale generalnie fajny test, dzięki. Rower mi się bardzo spodobał.
Bardzo żałuję, że rząd nie wprowadził jakichś dofinansowań do zakupu chociażby rowerów elektrycznych (czy rowerów w ogóle). Tak aby zachęcić do zostawiania samochodu w domu i przesiadki na rower.
Ja już od prawie 10-ciu lat mieszkam w Szkocji, i tutaj rzad UK już lata temu wprowadził program dofinansowujacy zakup nowego roweru do £1000(tzw.”Cycle to work”). Ma on na celu zachecic do dojazdow do pracy na rowerze.Oczywiscie rower po max 4latach pozostaje Twoj a sam zakup pomniejszony jest o kwote podatku, a czasem nawet do 32% wartosci roweru. To dobra opcja ale pracodawca musi partycypowac w tym programie(dodatkowa robota papierkowa dla ksiegowej). Niestety mój pracodawca nie bierze w tym udzialu i moje rowery(nowe)musialem sobie kupic sam ?
Nie bardzo rozumiem dlaczego ekolodzy mieliby finansować psedo ekologiczny rower, z baterią ładowaną prądem wytworzonym ze spalania węgla, abstrahując
jeżeli spojrzymy z pozycji „stosunek jakości do ceny” to oferta Krossa jest obecnie najlepsza na rynku. Wspomaganie w suporcie przebija zdecydowanie wspomaganie na koła.
Czyżby Kross nauczył się wreszcie spawać ramy? Spawy zawsze wyglądały jakby ktoś się posmarkał. . ;-)
Całość naprawdę prezentuje się dobrze (i to uwzględniając cenę), ale bagażnik trochę dyskwalifikuje go jako „elektryka”, którym często przewozi się znacznie więcej rzeczy niż na zwykłym, wyklucza montaż wielu (jak nie wszystkich) typów sakw podwójnych. Tutaj mógłby się nauczyć od innych producentów rowerów elektrycznych, którzy także stosują zintegrowane bagażniki. Dla mnie to większy zgrzyt niż siodełko, które można łatwo wymienić.
Tu spawy są po prostu szlifowane (tak przynajmniej myślę, że tak wygląda proces ich obróbki), a w ramach z niższych segmentów – wiadomo, budżet na to nie pozwala. Tak jak i nie ma wewnętrznego prowadzenia linek (choć to rozwiązanie pojawia się w coraz tańszych rowerach).
Co do montażu sakw podwójnych, to myślę, że jeżeli ktoś kupuje taki rower, nie ma problemu, aby kupić sobie nowe, a stare zostawić przy starym rowerze lub z nim sprzedać. Zresztą tak jak piszesz, część z nich pewnie będzie pasować.
W każdym razie ja zakładałem do niego sakwy Ortlieba i pasowały bez problemu :)
Właśnie trzeci dzień jeżdże na wersji 3.0 Trans Hybrida. Co do bagażnika to po powieszoniu na nim sakwy MSX chaczę pięta o nie. Bagażnik ma bardzo krótka belkę na zawieszenie sakwy i stąd mój problem.
Wyświetlacz też mógłby być lepszy, Zona ma Bosha i tam wyświetlacz to niebo i ziemia w porównaniu do mało czytelnego schimanowskiego. Reszta bez zarzutu. Rower śmiga i do pracy przyjeżdżam na sucho.
Janusz
A nie masz w tych sakwach możliwości regulacji ustawienia, tak aby przesunąć je na dole trochę do tyłu i odsunąć od pedałów? Większość sakw Ortlieb’a daje taką możliwość.
Niestety w MSX aż takiej regulacji nie ma. Haki są przesunięte na maksa. Muszę chyba na miasto innej sakwy poszukać.
Fajnie, że się pojawił u Ciebie test elektryka. Na pewno dla niektórych jest to ciekawa opcja, choć niewątpliwie nieco kosztowna w porównaniu do zwykłego roweru, w którym trzeba samemu pedałować. No i na pewno pojawią się rowerzyści, którzy nie uznają żadnego wspomagania prądem ;)
W zeszłym roku testowaliśmy elektryczne trajki od Dekersa i jazda nimi to była niezła frajda. Tylko, że tam oprócz wyboru trybu wspomagania była też manetka do jazdy w 100% na prądzie i wtedy można było poczuć wiatr we włosach :)
Ostatnio na blogu pisaliśmy o ciekawych opcjach jak można w dość prosty sposób przerobić zwykły rower na elektryczny, tzn. poprzez zamianę przedniego albo tylnego koła na takie z elektrycznym silnikiem. Szkoda tylko, że póki co takich rzeczy nie sprzedają bezpośrednio w Polsce tylko trzeba sprowadzać z USA.
Jeżeli chodzi o manetkę, to trzeba dać duże zastrzeżenie, że tak jeździć można tylko po drogach niepublicznych :)
Co do wątpliwości niektórych osób, to ostatnio nagrałem odcinek na ten temat: https://www.youtube.com/watch?v=4Xf1iV1iIaQ
Ja nikogo do elektryków przekonywać nie zamierzam, bo to nie są rowery dla wszystkich. Rower ze wspomaganiem elektrycznym kupi ktoś, kto po prostu takiego potrzebuje i tyle.
Jaki to jest mniej więcej koszt przerobienia roweru górskiego bez kosztów baterii?
Wychodzi mniej więcej 800-1000 dolarów + koszty przesyłki, ale w tym już jest zintegrowana bateria. Tutaj o tym piszemy http://www.green-projects.pl/2017/04/jak-przerobic-rower-na-elektryczny/ :)
https://uploads.disquscdn.com/images/20b668414e2802871a002a724f30dd80457ccf94219d681ee736707ec725d6c4.jpg
luknij na www.nexun.pl . to stronka gdzie mozesz zakupic wszystkie czesci potrzebne do przerobienia zwyklego mtb na mocarnego elektryka w cenie okolo 3000 (z bateriami). finalny efekt jak na fotce.