Zbliża się wiosna i jak co roku odżyje temat rowerzystów na chodnikach. Wróci też kilka innych bolących tematów, ale tym razem zajmę się tym. Jazdę po chodniku, razem z Waldkiem Moto Doradcą zaliczyliśmy do największych błędów rowerzystów. Nie oszukujmy się, zwłaszcza tam, gdzie ruch pieszy jest duży, rowerzyści na chodnikach nie są pożądanymi gośćmi. Ale czy wszędzie obowiązuje taki zakaz? Jakie są wyjątki i co ja bym jeszcze zmienił?
Jazda po chodniku
Prawo o Ruchu Drogowym w artykule 26 mówi jasno: „Kierującemu pojazdem zabrania się (…) jazdy wzdłuż po chodniku lub przejściu dla pieszych„.
A że rower to pojazd, to jeździć chodnikiem nie wolno, można go co najwyżej przeciąć. Jeżeli zostaniemy złapani na chodniku, grozi nam mandat za „naruszenie przez kierującego rowerem przepisów o korzystaniu z chodnika lub drogi dla pieszych” w wysokości 50 zł.
Kiedy można jechać po chodniku:
Ale w artykule 33 PoRD-u znajdziemy trzy wyjątki:
Korzystanie z chodnika lub drogi dla pieszych przez kierującego rowerem jest dozwolone wyjątkowo, gdy:
1) opiekuje się on osobą w wieku do lat 10 kierującą rowerem;
I nie chodzi tu o dziecko, które znajduje się w foteliku czy przyczepce. Musi ono jechać na swoim własnym rowerze. I może się nim opiekować jedna osoba, nie cała rodzina :)
2) szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m i brakuje wydzielonej drogi dla rowerów oraz pasa ruchu dla rowerów;
Wszystkie te warunki muszą być spełnione jednocześnie, czyli brak infrastruktury rowerowej, dopuszczalna prędkość większa niż 50 km/h i chodnik o szerokości min. 2 metrów – nie wybieramy sobie z tego co nam pasuje.
3) warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła).
Bardzo dobrze, że ten podpunkt jest w przepisach. Czasami pogoda potrafi się zmienić w przeciągu kilkunastu minut. Świeci piękne słońce, a chwilę później mamy małą nawałnicę. Ciężko wymagać od rowerzystów, aby mieli przy sobie w każdej sytuacji kurtki przeciwdeszczowe w jaskrawych kolorach i mocne oświetlenie, które zasygnalizuje ich obecność na drodze. Oczywiście, warto mieć takie akcesoria (zwłaszcza lampki), ale zwłaszcza latem, w środku dnia… no bez przesady.
Zapraszam do obejrzenia wideo, gdzie opowiadam kiedy można jeździć rowerem po chodniku. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.
Ustępuj pieszym
Korzystając z tych uprawnień, trzeba koniecznie pamiętać o jeszcze jednej zasadzie, która jest w przepisach, ale także wynika ze zdrowego rozsądku:
6. Kierujący rowerem, korzystając z chodnika lub drogi dla pieszych, jest obowiązany jechać powoli, zachować szczególną ostrożność i ustępować miejsca pieszym.
Inne sytuacje
Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja, gdy znaki dopuszczają jazdę rowerem po chodniku. Mamy ciągi pieszo-rowerowe (niebieski znak, podzielony poziomą linią, z pieszymi i rowerzystą), strefy zamieszkania i coś, o czym chciałbym napisać – chodniki z dopuszczonym ruchem rowerowym.
Jest to kombinacja znaków C-16 (droga dla pieszych) i tabliczki 'nie dotyczy rowerów jednośladowych’. Czym różni się od ciągu pieszo-rowerowego? Zasadnicza różnica tkwi w tym, że ciągiem pieszo-rowerowym trzeba się poruszać, jeżeli prowadzi w kierunku, w którym jedziemy. Natomiast chodnikiem z dopuszczonym ruchem rowerowym – już nie. Dzięki temu rowerzysta może wybrać – czy chce jechać chodnikiem, czy woli ulicą.
To bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ nie każdy chce i może tym chodnikiem jechać. Jeżeli ruch samochodów jest akurat niewielki, albo jedziemy na rowerze szosowym, albo chodnik jest zatłoczony, albo po prostu nie chcemy nim jechać – to nie jedziemy. Bardzo brakuje mi tego typu znaków w wielu, wielu miejscach.
Daleko nie muszę szukać. Na zdjęciu powyżej widzicie ulicę Łódzką w Konstantynowie Łódzkim. Jest to dość wąska droga, z krawężnikiem po obu stronach oraz opaskami z kostki przy brzegach. I jak widać, kierowcy niekoniecznie przepadają tam za przepisową jazdą. Jest tam naprawdę duży ruch, a w godzinach szczytu wręcz ogromny. No i jeżdżą tamtędy TIR-y, wyjeżdżające ze strefy ekonomicznej.
Obok tej drogi idzie chodnik, którym poruszają się tylko lokalni mieszkańcy – nie jest to ważna arteria piesza w centrum miasta. Jadący tam chodnikiem rowerzysta, zazwyczaj nie wadzi nikomu. Kierowcy są zadowoleni, bo nie muszą czekać (czasami dość długo), na moment kiedy go bezpiecznie wyprzedzą (niektórzy nie czekają). Rowerzysta jest zadowolony, bo nie musi zastanawiać się, czy tym razem, ktoś nie zawadzi go lusterkiem. Pieszym to nie przeszkadza – bo jest ich tam stosunkowo niewielu.
Dopuszczenie jazdy po chodniku w niektórych miejscach
Zazwyczaj nie jestem za mnożeniem znaków. W Polsce czasem można trafić, na „lasy” niepotrzebnie ustawionego oznakowania, co fajnie pokazują twórcy programu w TV „Absurdy drogowe”. Ale w tym przypadku – byłbym na tak! Ustawianych oczywiście z głową, nie przy każdej wydeptanej ścieżce, dochodzącej do chodnika :) Ale warto byłoby, aby każdy zarządca drogi, zastanowił się, w których miejscach warto dopuścić ruch rowerowy na chodniku. Nie wymusić – po prostu dopuścić. Bo wiele osób i tak jeździ chodnikami, bo się zwyczajnie boją. I choć w wielu miejscach, ja się temu strachowi bardzo dziwię, bo moim zdaniem miejsce rowerzystów jest na drogach, a nie chodnikach. To jednak są takie miejsca, jak to, które pokazałem na zdjęciu powyżej, że aż prosi się, aby rowerzystom umożliwić legalną jazdę po chodniku. Przynajmniej dopóki nie powstaną przy takich drogach asfaltowe pobocza lub odrębne drogi rowerowe.
Witam. Mam pytanie. Mieszkam przy średnio ruchliwej ulicy (największy ruch przed 8 i 16-17) , chodnik mamy tylko z jednej jej strony . Jeżdżę z dziećmi na rowerach, one po chodniku ja ulicą gdyż chodnik jest wąski i niebezpieczna jest jazda z nimi po chodniku ( 6 i 4 latek więc biorę tylko opcję jadąc obok nich nie za nimi ) . Problem pojawia się gdy musimy wrócić do domu. Oni wracają chodnikiem jeden za drugim , ja jadę ulicą „pod prąd” obok nich . CZY TO DOPUSZCZALNE ? Tak jak pisałam , nie mam możliwości jechać obok nich chodnikiem (jest wąski ,ikrzywy ) pozdrawiam
Cześć, zasadniczo nie możesz jechać w ten sposób obok chodnika. Jeżeli opiekujesz się dziećmi do 10. roku życia, to są oni traktowani jako piesi. Tak więc powinni poruszać się albo chodnikiem, albo poboczem (po lewej stronie drogi, tak jak piesi, co do mnie średnio przemawia, ale to zupełnie inny temat).
Jeżeli chcesz być zgodna z przepisami, a także zapewnić większe bezpieczeństwo, zastanów się nad modyfikacją trasy, tak aby dało się za każdym razem mieć chodnik po prawej stronie.
Niby tak. Ale jaki normalny policjant zatrzyma nas i wlepi nam mandat za jazdę rowerem po chodniku? Jeszcze się z niczym takim nie spotkałem.
O czym my tu dyskutujemy, mandaty i jeszcze raz mandaty dla rowerzystów! We Wrocławiu 90 procent rowerzystów jeździ bezprawnie po chodnikach przeznaczonych wyłącznie dla pieszych, taki sam procent nie przeprowadza rowerów przez pasy, a straż miejska śpi…
Jeżeli nie ma drogi rowerowej to pozostaje normalna jezdnia. Nie rozumiem jak można łączyć ruch pieszych z rowerowym…
Może to dziwne,ale jak ja jadę samochodem czy nawet ciężarówką i jest wąska,ruchliwa droga to wolę jak rowerzysta jedzie po chodniku.Wtedy nie ma problemu z wyprzedzeniem.Przepuszczam,że takowy rowerzysta również będzie czuł się bezpieczniej.Zwróćcie proszę uwagę,że ostatnio tak jak by przybywało rowerzystów jeżdżących po chodnikach-i moim zdaniem nie raz rowerzyści dobrze robią że jaką po chodniku.
Całkowicie się z tym zgadzam! Rowerzyści na jezdni bardzo często utrudniają kierowcom, czego skutkiem są wypadki drogowe. Zawsze gdy jadę samochodem, cieszę się, widząc rowerzystów na chodniku (oczywiście jeśli poruszają się z zachowaniem szczególnej ostrożności i poszanowaniem pierwszeństwa pieszych). Nie lubię wyprzedzać rowerzystów na wąskich ulicach, jednak jestem zmuszony robić to bardzo często, ze względu na konieczność zapewnienia płynności jazdy.
Kiedy sam jeżdżę na rowerze, używam wyłącznie dróg rowerowych i chodników (nawet jeśli to „nielegalne”) – dbam o swoje bezpieczeństwo, a także o spokój kierowców. Dodam, że chodnikiem poruszam się powoli i zawsze ustępuję pierwszeństwa pieszym. Jeszcze nigdy funkcjonariusze policji, ani straży miejskiej nie zwrócili mi uwagi.
„Rowerzyści na jezdni bardzo często utrudniają kierowcom, czego skutkiem są wypadki drogowe.”
Dla niektórych kierowców najlepiej by pewnie było, gdyby inni uczestnicy ruchu po prostu wyparowali. Inni kierowcy też, bo przecież tylko blokują przejazd i tworzą korki (inni, bo ja przecież nie).
„Nie lubię wyprzedzać rowerzystów na wąskich ulicach, jednak jestem zmuszony robić to bardzo często, ze względu na konieczność zapewnienia płynności jazdy.”
Ktoś Ci każe nie zdejmować nogi z gazu? Coś Ci się stanie jak dojedziesz do domu 3 minuty później?
Naprawdę jest dla kogo tworzyć takie poradniki dla kierowców: https://roweroweporady.pl/jak-zyc-w-zgodzie-z-rowerzystami-rady-dla-kierowcow/
Doszło do sporego nieporozumienia. Moją intencją nie było wywołanie Pana oburzenia. Ja nie jestem „za kierowcami”, czy „za rowerzystami”, tylko za tym, żeby na drogach było bezpiecznie.
Statystyki wypadków drogowych w Polsce są przerażające. Na naszych drogach rokrocznie ginie więcej osób niż w (znacznie większych) Niemczech. Niestety – winni są przede wszystkim kierowcy. Nie przestrzegają przepisów i jeżdżą znacznie za szybko – moim zdaniem kary są zbyt mało surowe (np. w Austrii fotoradary są ukryte i kierowcy jeżdżą tam wolniej i bezpieczniej, u nas przed każdym fotoradarem stoi tabliczka – kierowcy zwalniają, by chwilę później przyspieszyć).
Celem mojego poprzedniego komentarza, na który odpowiedział Pan bardzo emocjonalnie, było zwrócenie uwagi na fakt, że obecność rowerzysty na drodze JEST NIEBEZPIECZNA zarówno dla niego samego, jak dla i innych uczestników ruchu.
Z roweru i samochodu korzystam w stolicy oraz poza nią. W Warszawie jeżdżę rowerem tylko chodnikiem albo drogą dla rowerów – nigdy jezdnią, bo jako czynny użytkownik samochodu ZDAJĘ SOBIE SPRAWĘ Z NIEBEZPIECZEŃSTWA, jakie stwarzałbym dla kierowców. Zapewnianie płynności ruchu, którą Pan wyśmiewa, jest wbrew pozorom obowiązkiem każdego DOBREGO kierowcy (nakłada go nań ustawodawca). Natomiast gdy jadę rowerem drogami wojewódzkimi poza miastem (gdzie nie ma chodników), to po prostu sam boję się o swoje bezpieczeństwo.
Problematyka „przyjaźni” pomiędzy użytkownikami ruchu drogowego jest mi bardzo bliska i poradnik, do którego link Pan opublikował, serdecznie polecam wszystkim kierowcom.
Ale stosujesz klasyczny „victim blaming”, czyli piszesz, że to po części wina rowerzystów, że kierowcy powodują wypadki. Niestety to klasyczne „gdyby nie założyła krótkiej spódniczki, to…”.
Ja nie jestem ślepy i dobrze wiem, co dzieje się na naszych ulicach. I naprawdę nie mam problemu z tym, że ktoś pojedzie chodnikiem, bo boi się ulicą. Ba! Mi też zdarzy się przejechać jakiś odcinek chodnikiem, gdzie powinien być dopuszczony ruch rowerowy, bo na ulicy jest koszmarnie wąsko i ciągnie nią kawalkada TIR-ów.
Ja też nie widzę nic fajnego w tworzeniu korka na kilkanaście samochodów za sobą. Aut, które oczywiście jadą 30 cm od mojego tylnego koła.
Ale nie można generalizować – ja boję się jeździć po ulicach, więc wszyscy rowerzyści out na chodnik. Piszesz jeszcze, że jeżdżąc po ulicy, stwarzałbyś zagrożenie dla kierowców. Faktycznie, jeżeli miałbyś takie stwarzać, to lepiej żebyś jechał z dwojga złego chodnikiem.
Jeżeli chodzi o drogi wojewódzkie, to już wszystko zależy od jej charakteru. Można próbować wyznaczać trasy po jeszcze mniejszych drogach, ale czasami to właśnie trzycyfrówki są najlepszą opcją. Przydaje się mocna, migająca lampka z przodu i z tyłu, to zwraca uwagę z daleka i kierowcy częściej dostrzegają rower.
Przydaje się też małe lusterko po lewej stronie, żeby nie wykonać przypadkiem gwałtowniejszego manewru, gdy ktoś nas wyprzedza. Na drogi krajowe już się nie wypuszczam, chyba, że jest tam szerokie, asfaltowe pobocze, lub gdy naprawdę nie ma innego wyjścia, ale to tylko na kilka kilometrów.
Sam byłbym za tym, aby wzdłuż najbardziej ruchliwych tras szły albo asfaltowe trasy rowerowe, albo przynajmniej pobocza. Ale to jeszcze wiele lat przed nami.
Mnie denerwują rowerzyści którzy jadą zwykła ścieżka taka dla pieszych I to cala familia, drażni mnie to bo utrudniają spokojny spacer
Ano niestety, tak jak piesi mają swoje za uszami, jeżeli chodzi o spacery po drogach rowerowych, tak i rowerzyści nie są krystalicznie czyści…
Dla mnie podstawą, jest zdrowy rozsądek. Nie ma ruchu pieszych, jadę chodnikiem. Nie ma ruchu samochodowego, jest pieszy, jadę drogą. Mówię to jako kierowca zawodowy, który nienawidzi rowerzystów w koszulkach lidera na szosówkach którzy jadą sobie całym pasem z kolegą i gawędzą o tyłku Zośki z pracy. Sam również jeżdżę rowerem od niedawna, i wiem że zdrowego rozsądku, brakuje tym w samochodach, jak i tym na dwóch kółkach. Taki kraj.
W artykuje jest nieścisłość. Punkt 78 taryfikatora mandatów wyraźnie stanowi, że jazda wzdłuż po chodniku pojazdem innym niż silnikowy to 100 zł.
50 zł zapłacimy, gdy jest DDR a jedziemy pasem drogi przeznaczonym dla pieszych.
Opierałem się na tym rozporządzeniu z taryfikatorem mandatów.
Gdzie jest informacja o 50 złotych. Wyszło jakieś nowe rozporządzenie?
Tak sobie jeżdżę i myślę, że o ile by było prościej, gdyby wyjść rowerzystom na przeciw. Pracując w Niemczech sporo roweruję po tamtejszych drogach. Pominę rewelacyjnie rozbudowane ścieżki rowerowe, a skupię się na jeździe po mieście.
Otóż, rowerzysta ma tam pierwszeństwo prawie zawsze. Jeśli nie na ulicy, bo np. nie ma takiej możliwości, to wówczas na chodniku, ba nieraz na bardzo wąskim chodniku, jest wydzielony pas dla pieszych i osobno dla rowerów. Nie spotkałam się z sytuacją, a sporo jeżdżę, by pieszy szedł częścią przeznaczoną dla ruchu rowerowego i odwrotnie. Na ulicy, nie ma takiej opcji by autem ktoś najechał na pas przeznaczony dla rowerzystów. Pasy są malowane ciągłą linią, tak te na ulicach, jak i te na chodnikach. Myślę, że zmiana w kodeksie o ruchu drogowym i namalowanie takich pasów, to nie są koszty rujnujące gospodarkę kraju, a o ile byłoby nam, rowerzystom, nam pieszym, nam kierowcom łatwiej :]
Muszę dodać, że uwielbiam po Niemczech jeździć rowerem, z miasteczka do miasteczka, czasem wzdłuż dróg szybkiego ruchu, czasem nieco bokiem, biegną ścieżki rowerowe z własnymi kierunkowskazami, zjazdami, rewelacja i pewnie u nas jeszcze długo takich nie będzie, wiadomo koszty. Ale te o których pisałam wcześniej, marzenie i wiem, że na to znalazłby się środki.
Może powinniśmy zwrócić się do rządu z taką petycją, pomysłem?
Może warto się nad tym zastanowić?
Pozdrawiam twórcę tego blooga – gratuluję, jest super!??? i
Pozdrawiam też wszystkich czytających i komentatorów.
Dzięki za miłe słowa :)
Cóż, w wielu krajach jest dużo lepiej rozwinięta infrastruktura rowerowa. Po części na pewno chodzi o pieniądze, a po części o podejście. Może dlatego, że oni się już dorobili i przesycili samochodami wiele lat temu. I ta zmiana myślenia musiała nastąpić. U nas to jeszcze trwa…
To chyba jest jednak inny kraj…
Jestem z Bielska-Białej. U nas infrastruktura rowerowa istnieje tylko w górach. Żeby przejechać z osiedla do pracy przez miasto, muszę wybrać jedną z dwóch dostępnych tras. Każda biegnie częściowo jedną z głównych ulic (Cieszyńska, Piastowska), po której jedzie jedno auto za drugim, autobusy, tiry, najcięższy ruch w mieście. Drogi te są jednopasmowe. Auta omijają rowerzystę zawalidrogę „na styk” z prędkością grubo ponad 50. Wszędzie wysokie krawężniki. Jazda rowerem graniczy z samobójstwem. Dlatego jeżdżę ten odcinek TYLKO po chodniku. Mandatu nie przyjmę, skieruję sprawę do sądu w razie próby ukarania mnie przez Policję cz SM. Życie ważniejsze. Co robić w takim przypadku ? Pozdrawiam !!!
Hej, to są niestety dość częste dylematy. Zwłaszcza na bardzo wąskich drogach, bez pobocza, z tak jak piszesz, wysokimi krawężnikami od chodnika, gdzie po prostu nie ma technicznie możliwości uciekać w razie czego.
Niestety, jadąc z dwuletnim brzdącem w foteliku – często jadę po chodniku starając się nie przeszkadzać spacerowiczom. Ryzykuję mandatem ale to nic w porównaniu z tym co może się przytrafić na polskiej drodze. Wtedy 50 zł czy jej wielokrotność, wygląda baaaardzo blado.
Przykre jest jak widzę tzw rowerzystów śmigających po asfalcie drogi, gdy obok jest ścieżka rowerowa. Nie daj boże zwróć takiemu uwagę to cie zwymyśla. Mieszkam w Straszynie pod Gdańskiem. Przez całą miejscowość i dalej do Pruszcza Gdańskiego jest świetna ścieżka rowerowa (15 km), a panowie w obcisłych dają po asfalcie stwarzając zagrożenie – głównie dla siebie. A droga jest wąska i ominięcie takiego „pajaca” grozi czołówką. Wypadki już były i będą następne.
Czy ta polska skłonność do łamania przepisów kiedykolwiek się skończy? Czy na głupotę jest jakieś lekarstwo?
Pytania jak zawsze bez odpowiedzi.
Fajnie że ktoś mi to w końcu objaśnił :)
brytyjka – nie tylko dla Brytyjek :)
Łukaszu,
prośba o poradę (wiem że to nie temat dyskusji ale świeżego póki co nie ma) – jaki rower miejski/trekingowy (rama S, koła 26″) polecałbyś aktualnie w przedziale 1500 – 2000 PLN? Z góry dziękuję!!!
Myślę że najlepszym miejscem na pytanie będzie forum:
https://roweroweporady.pl/f/
Hej, zajrzyj do serii wpisów, w których polecam rowery do konkretnej kwoty: https://roweroweporady.pl/jaki-rower-kupic/
Tam gdzie są ścieżki to jadę ścieżką rowerowa a tam gdzie nie ma jadę powoli chodnikiem :)
Nie jest to powód do chwalenia :)
może i nie jest ale chociaż bezpieczniej…
Kiedy potrafi się jeździć, to na ulicy jest bezpiecznie.
Niewiem jak was,ale mnie osobiście drażnią „rowerowi idioci” i nie chodzi mi tutaj o rowerzystów,którzy jeżdżą rowerami po chodniku,chodzi mi o rowerzystów,którzy jeżdżą rowerami „pod prąd” .Dla mnie jest to totalną głupotą.Zwłasza o zmierzchu.Człowiek jedzie sobie autem czy tam rowerem a tu ktoś jedzie „na czołowe” w dodatku często oślepia innych kierowców swoją latarką,bo raczej nie lampką rowerową… .Nie ukrywam,takich rowerzystów w mojej okolicy przybywa.Tacy rowerzyści psują innym rowerzystą opinię.Myślę,że chodzi tutaj o tzw.kontakt wzrokowy,pytanie tylko,co jest ważniejsze,widzieć czy własne bezpieczeństwo.Przepraszam że piszę tak niezrozumiale,ale boli mnie głowa i ciężko mi się skupić.Szerokiej !.
Ja nigdy nie widziałem, by rowerzyści jeździli na czołowe zderzenie z samochodem ale biegaczy to widzę często z czołówkami którzy biegają pod prąd.
W przypadku lampek największe zło robią rowerzyści którzy montują je sobie do kasków a nie do kierownicy. Takim cyklistom nie zależy na oświetleniu drogi a tylko na oślepieniu innych bo powiedzmy sobie szczerze – cyklista nie patrzy zawsze na DDR..
W mojej okolicy,tj,Jastrzębie-zdrój,Rybnik czy Pszczyna niestety są rowerzyści jeżdżący 'pod prąd”. Pieszy owszem,jak byłem mały to nawet w szkole policjant uczył nas,że jak nie ma chodnika to należy iść przeciwnie do kierunku jazdy pojazdów.W dzień jest to dla mnie zrozumiałe,ale w nocy … .Co ciekawe,głupoty wyprawiają tylko rowerzyści amatorzy(wnioskuję po ich ubiorze) natomiast pasjonaci jeżdżą bezpiecznie i z głową.
To czas najwyższy zacząć jeździć z kamerką w samochodzie (no chyba, że ją już masz) i zgłaszać tego typu zdarzenia odpowiednim służbom. Ważne – to nie może być raz bo nikt się tym nie zajmie tylko za każdym razem jak widzisz takie niebezpieczne zdarzenie – zgłaszasz. Nie może być tak, że rowerzysta jeździ pod prąd na drodze publicznej.
Chciałem się odnieść do fragmentu Twojej wypowiedzi. Cytat: ”kombinacja znaków C-16 (droga dla pieszych) i T-22 (nie dotyczy rowerów jednośladowych). Czym różni się od ciągu pieszo-rowerowego? Zasadnicza różnica tkwi w tym, że ciągiem pieszo-rowerowym trzeba się poruszać, jeżeli prowadzi w kierunku, w którym jedziemy.” koniec cytatu.
Rowerzysta ma obowiązek poruszania się, ale po po drodze rowerowej oznaczonej znakiem C-13. Niestety, kompilacja znaków C-13 i C-16 nie zobowiązuje do poruszania się na tak oznaczonej drodze. Owszem zdażają się przypadki zatrzymań policji jeśli nie jedziemy drogą pieszo-rowerową tylko ulicą obok, ale wtedy możemy odmówić przyjęcia mandatu i skierować sprawę do sądu. Jak dotychczas wszystkie wyroki w tej sprawie były korzystne dla rowerzystów. Znak C-13 czyli droga dla rowerów, jest czymś innym niż droga pieszo-rowerowa czyli kompilacja znaków C13 i C16 jako odrębny znak, mimo że te znaki należą do jednej grupy znaków. Pan Marcin Hyła pisał o tym całe wywódy w swoim artykule, dlaczego te dwie drogi rowerowe nie mogą być ze sobą wzajemnie utożsamiane. Oczywiście mógłbym twierdzić, że Marcin Hyła sie myli, gdyby nie wszystkie wyroki sądów w tej sprawie.
Muszę jeszcze wspomnieć, że istnieją trzy rodzaje znaków jako kompilacja znaków C-13 i C-16. O jednej kompilacji tych znaków wspomniałeś. Istnieją jeszcze dwa inne niebieskie znaki z pieszymi i rowerzystą, ale przedzielone linią pionową. Te dwa znaki powinny wymuszać na pieszych i rowerzystach jeszcze inne zachowania na drodze.
W Warszawie jak się popatrzy na rowerzystów to mało kto interesuje się faktem, że rowerem można jeździć po chodniku tylko w określonych przypadkach.
Oliwy do ognia dolewa również fakt, że wiele stacji Veturilo (wypożyczalnia rowerów miejskich) ma lokalizacje przy chodnikach więc.. władze miast zachęcają rowerzystów do łamania przepisów. W załączeniu fotografia ze stolicy..
https://uploads.disquscdn.com/images/02e068a2b9f038bbeedc4cb3313f869e286392ca9b5b8e0a25ff100357b23981.jpg
Pewnie inaczej nie dało się jej ustawić (kwestie własności gruntu, dostępności itd.). W Łodzi też są stacje, które są troszeńkę oddalone od ulicy. Ale to nie jest problem, aby rower przeprowadzić te 20 metrów.
W wielu miejscach gdzie jest warszawskie Veturilo to w okolicy nie ma DDR-ów wcale a osoby korzystające z roweru miejskiego nie przeprowadzą roweru do najbliższego DDR-a tylko będą sunąć po chodniku.
Trzeba zauważyć, że jeśli takie stacje stoją przy chodnikach to potem nie ma, co się dziwić, że piesi narzekają, iż rowerzyści zasuwają po chodnikach. Dla pieszego użytkownik roweru miejskiego od zwykłego rowerzysty nie różni się niczym, więc przez takie decyzje obrywa całe rowerowe środowisko.
Na szczęście w stolicy nietrafione pozycje stacji Veturilo zmieniają się, ponieważ w sezonie 2017 operator Nextbike zaczął przenosić stacje z chodników na teren przy DDR-ach, więc nie chodzi tu o kwestie gruntu czy dostępności na postawienie danej stacji a raczej o fakt, że pieszych chciano zachęcić do roweru z chodnika tylko nie brano pod uwagę, że tacy piesi wsiadając na rower miejski będą łamać przepisy.
Osobiście uważam, że i tak Warszawa ma na tyle wielkie chodniki, że znalazłoby się miejsce tam dla jednych i dla drugich. W sensie dla rowerów i pieszych. Sam często wybieram chodnik, bo po prostu tak jest bezpieczniej. Na drogach nie czuję się bezpiecznie. Ba, nawet na DDRach nie zawsze się tak czuję. W zeszłym roku sytuacji typu – przejeżdżam przez światła dla rowerów a jakiś Janusz leci sobie, bo ma zieloną strzałeczkę radości która wcale nie jest warunkowa – miałem tyle, że na palcach nie policzę. I dlatego każdy taki przejazd biorę góra 10km/h. O wyprzedzaniu na gazetę już lepiej nie wspomnę. Czy byłoby coś złego w zasadzie – Jesteś pieszym na chodniku? Myśl i nie przeszkadzaj. Jesteś rowerzystą na chodniku? Myśl i nie przeszkadzaj.
” Czy byłoby coś złego w zasadzie – Jesteś pieszym na chodniku? Myśl i
nie przeszkadzaj. Jesteś rowerzystą na chodniku? Myśl i nie
przeszkadzaj.”
Chwila, a o czym ma myśleć pieszy na chodniku? To jego „teren” i ma prawo nawet iść zygzakiem
O tym właśnie mówię. Człowiek powinien przede wszystkim myśleć co robi.
To że chodnik jest „terenem” pieszego nie pozwala mu zachowywać się jak małpa i mieć w tyłku otoczenie i resztę społeczeństwa.
Naprawdę trudno o trochę kultury wobec innych? Dla każdego znajdzie się miejsce.
Dopóki pieszy nie przeszkadza na chodniku innym pieszym może robić wszystko (no, może w granicach prawa i przyzwoitości), dlatego też uważam, że pieszy nie musi myśleć o rowerzyście itd. Stąd moje zdziwienie Twoją wypowiedzią.
I taka ciekawostka z Holandii, bo już parokrotnie spotkałem się z taką informacją od samych Holendrów: gdyby rowerzyści przeganiali na chodnikach pieszych, czy wręcz wpychali się wśród nich, to szybko by się w okolicy pojawiły patrole policji.
Tak, w tej cudownej i kochającej rowery Holandii. Wbrew pozorom, to pieszy ma tam priorytet.
Podobnie w sytuacji, gdy pieszy idzie DDRem, bo obok nie ma chodnika. Nawet nie próbuj na niego dzwonić, gdy nie blokuje przejazdu. Szczególnie widoczne na terenach podmiejskich. Na to też jest przynajmniej pouczenie.
Jak napisałeś w innym miejscy: „Brakuje Polakom kultury wobec innych uczestników ruchu.”. A pieszy na drodze ma najgorzej. Trochę empatii.
W przypadku bezpieczeństwa na drogach publicznych (jezdnia) czy też na ścieżkach rowerowych (DDR-y) wielkie znaczenie ma (obowiązkowe) oświetlenie roweru, które niestety jest w większości wypadków jest kiepskie a nierzadko tego oświetlenia nie ma wcale.
Duża część rowerzystów nawet sobie nie wyobraża, że odległość minimum 150 metrów z jakiej mamy być widoczni dla innych uczestników dróg to spora odległość. Ja sam w zeszłym roku zrobiłem prosty test polegający na oddaleniu się od roweru o 150 metrów (patrz poniższe zdjęcie). Ta maleńka kropeczka obok mojego roweru to inny rowerzysta.
Kierowca samochodu jadąc swoim pojazdem widzi taką kropeczkę o wiele później niż ustawowe 150 metrów, ponieważ prędkość auta i warunki atmosferyczne robią swoje. A co w przypadku, gdy owy rowerzysta nie ma świateł wcale?..
Ja myślę, że spora ilość rowerzystów jeździ chodnikami bo uważają, że wtedy nie muszą mieć świateł a pieszy zawsze musi im ustępować miejsca.
W przypadku bezpieczeństwa na drogach publicznych (jezdnia) czy też na ścieżkach rowerowych (DDR-y) wielkie znaczenie ma (obowiązkowe) oświetlenie roweru, które niestety jest w większości wypadków jest kiepskie a nierzadko tego oświetlenia nie ma wcale.
Duża część rowerzystów nawet sobie nie wyobraża, że odległość minimum 150 metrów z jakiej mamy być widoczni dla innych uczestników dróg to spora odległość. Ja sam w zeszłym roku zrobiłem prosty test polegający na oddaleniu się od roweru o 150 metrów (patrz poniższe zdjęcie). Ta maleńka kropeczka obok mojego roweru od prawej strony pod wiaduktem to inny rowerzysta.
Kierowca samochodu jadąc swoim pojazdem widzi taką kropeczkę o wiele później niż ustawowe 150 metrów, ponieważ prędkość auta i warunki atmosferyczne robią swoje. A co w przypadku, gdy owy rowerzysta nie ma świateł wcale?..
Ja myślę, że spora ilość rowerzystów jeździ chodnikami bo uważają, że wtedy nie muszą mieć świateł a pieszy zawsze musi im ustępować miejsca.
https://uploads.disquscdn.com/images/0920a63bc5b7be49f13c3628e6e667d1de0e1d7e7e9ad5257052e65b7519a583.jpg
I właśnie to jest najgorszy problem. Jedni uważają, drudzy uważają, a w efekcie i tak jest jak jest. W czasach, gdy ludzie myślą nad obowiązkowymi kartami rowerowymi nikt nie pomyśl o nauce odpowiedniego zachowania. Jestem ciekaw jakby wyglądała sytuacja gdyby każdego roku każda klasa szkoły podstawowej i licealnej (w końcu wchodzi nowy system nauczania) przynajmniej przez godzinę omawiano by przepisy i sytuacje na drodze. Ale nie w ten nudny sposób, że przychodzi pan policjant i monotonnym głosem usypia uczniów. Wystarczyłoby im pokazywać o takie właśnie przykłady.
A co do sprawy świateł to oczywiście się zgadzam. Bywałem
zmuszony do jazdy z bardzo słabym oświetleniem, a nawet (o zgrozo) bez,
ale w takich momentach najmądrzejszym pomysłem było na widok
nadjeżdżającego samochodu stanąć na poboczu. I to bym też polecał każdemu kto jeździć musi ale niekoniecznie stać go w danym momencie na dobry zestaw oświetlenia.
Brakuje Polakom kultury wobec innych uczestników ruchu. Ścisłe zakazy i nakazy z jednej strony pomagają, ale z drugiej jeszcze bardziej komplikują, zagrzewają do kłótni na drogach.
Może jestem jakimś idealistą, ale myślę, że gdyby zadbać o odpowiednią edukację ludzi to sytuacja znacząco by się poprawiła. Na mentalność całego społeczeństwa już niestety ciężko jest wpłynąć.
Z doświadczenia wiem, że pieszy na chodniku nie musi myśleć o wielu sprawach – póki nie dojdzie do przejścia dla pieszych. Chodzenie nie jest czynnością, która wymaga wielkiego skupienia, poza tym, człowiek przewiduje, że po tym chodniku będą poruszać się tylko takie „obiekty”, które mają podobną prędkość: 5-6 km/h.
Nie doprowadzajmy do sytuacji, którą genialnie podsumował Marek Raczkowski. https://uploads.disquscdn.com/images/60369ca04eeef7c11aa20d8d848d52c0278184e25f73652440ea057bbb2d040a.jpg
Pieszy na chodniku ma prawo robić nawet fikołki. Od tego jest chodnik, żeby nie musieć się rozglądać, czy jakiś upojony prędkością rowerzysta nie rozjedzie ci za chwilę dziecka.
a to przepisów nie da się zmienić?
Ja się tym faktem interesuję, ale nie stosuję. Uważam jazdę po ulicach za samobójstwo, i choć jestem z natury odważna, do jazdy po ulicach Warszawy nikt mnie nie namówi i żaden mandat tego nie zmieni. Sama jestem kierowcą i uważam za szaleńców ludzi, którzy na własne życzenie pchają się na ulice Warszawy. Idealnym rozwiązaniem są oczywiście ścieżki, ale jak wiadomo te potrafią mieć swój koniec w najmniej odpowiednim momencie. Pozdrawiam.
Brakuje zimą przepisu, który mówi, że jak jest zaśnieżona ścieżka, a ulica czarna to można wtedy nie korzystać ze ścieżki dla rowerów.
A czy jak jest znak C13 + C16, gdzie pozioma kreska rozdziela pieszych (na górze znaku) i rowerzystów (na dole znaku) to wtedy oznacza, że jak piesi mają pierwszeństwo to rowerzysta może ulicą jechać? Czy musi z takiej ścieżki korzystać, ustępując pieszym?
Art 33
[…] korzystając z drogi
dla rowerów i pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i
ustępować miejsca pieszym.
Czasem spotyka się kombinację dla CPR (znak C13/C16), gdzie rower jest na górze. To jest radosna twórczość drogowców, ale nadal pieszy ma pierwszeństwo.
A co do obowiązku korzystania gdy jest taki znak:
http://polskanarowery.sport.pl/blogi/rowerowe_leszno/2014/01/ministerstwo_obowiazek_korzystania_ze_sciezki_pieszorowerowej/1?bo=1
Artykuł 33 ma połowiczne zastosowanie dla rowerzystów ponieważ nie dotyczy zaśnieżonej ścieżki a jezdni:
5. Korzystanie z chodnika lub drogi dla pieszych przez kierującego rowerem jest dozwolone wyjątkowo, gdy:
3) warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła), z zastrzeżeniem ust. 6.
6. Kierujący rowerem, korzystając z chodnika lub drogi dla pieszych, jest obowiązany jechać powoli, zachować szczególną ostrożność i ustępować miejsca pieszym.
A jeszcze mam pytanie, jak to jest z rowerami ze wspomaganiem elektrycznym i jazdą po chodniku? Czy to jest traktowane tak jak normalny rower, czy nie?
Chodzi mi o normalny rower górski, który ma wspomaganie do 25km/h, potem oczywiście można jechać jak da się pedałować (25km/h to nie tak dużo, więc na ogół się da, jak nie ma górek itd.).
Nie biorę pod uwagę rowerów ze zmodyfi8kowanym wspomaganiem do wyższych prędkości i takich, które jadą same bez pedałowania :)
Sprawa jest prosta i uregulowana zarówno w prawie krajowym i na poziomie unijnym:
https://roweroweporady.pl/rower-z-silnikiem-co-na-to-przepisy/
Rower z wspomaganiem do 25km/h (pedelec) jak najbardziej jest zwykłym rowerem.
Hej, sam napisałeś „chodzi mi o normalny rower górski, który ma wspomaganie”. I dokładnie tak jest traktowany w przepisach. Póki wspomaganie odcina się po przekroczeniu 25 km/h i aby jechać, musisz pedałować – to jest to normalny rower. W innych przypadkach – staje się w zasadzie motorowerem, a nimi nie można wjeżdżać na chodniki i drogi dla rowerów.
A takie pytanie, jest teraz zima i zdarzało mi się wyskoczyć na rowerze szosowym i sytuacja była taka, że wzdłuż drogi szła ścieżka rowerowa, z tym że droga była suchutka, a na ścieżce gruba warstwa piasku, miejscami śnieg a nawet lód. Ze względu na bezpieczeństwo jechałem jezdnią, bo dobrze wiemy że opona szosowa nie będzie się trzymać piasku/śniegu/lodu. Czy w takiej sytuacji Policja może mi wlepić mandat za nie stosowanie się do znaku nakazującego jazdy ścieżką rowerową?
Teoretycznie możesz dostać mandat, ale policjanci przymykają na to oko (poza pojedynczymi przypadkami, o których wtedy nawet media mówią/piszą).
Ja w przypadku chęci policjanta aby wlepić mandat bym odmówił jego przyjęcia i zrobił zdjęcia w jakim jest stanie DDR/chodnik/droga. W sądzie masz wtedy w zasadzie pewną wygraną.
Z drugiej strony inna sprawa: szosówką w śniegu/lodzie? Warto ryzykować? Rozumiem, że lubisz ten typ roweru, ale są do takich warunków lepsze rozwiązania. To jakbym narzekał, że mieszczuchem źle się jeździ w błocie.
Rozumiem, posiadam tylko szosę i jak jest śnieg, lód na drodze to nie jeżdżę, ale jak droga była suchutka i bezpieczna, a po wjeździe do miasta mam przed sobą ścieżkę. Są one dla naszego bezpieczeństwa, ale w tym wypadku to nw gdzie by było bezpieczeństwo na DDR.
Można, przypadek z Bydgoszczy. Obecny rok.
http://www.expressbydgoski.pl/bydgoszcz/komunikacja/a/lepiej-rowerem-brnac-w-sniegu-niz-jechac-odsniezona-jezdnia,11735750/
To już mam odp na moje pytanie… Ten „kraj” jest chory :/ Ale dzięki Kuba za podesłanie tego linku, przynajmniej wiem na czym stoję. Zapłaciłem już raz mandat za jazdę jezdnią, mimo że obok była pseudo DDR (kostka brukowa, w której pełno dziur, szczelin na szerokość 3-5cm) Po zadaniu pytania jak mam po tym czymś? Odp mi na Ty: Kup sobie taki rower, żebyś mógł jechać po „ścieżce” :D
Ja bym odpowiedział: „no może bym kupił, ale teraz przez ten mandat, to mnie nie stać”.
„1) opiekuje się on osobą w wieku do lat 10 kierującą rowerem;”
Tu jest problem gdy zbliża się dziecko z opiekunem do przejścia dla pieszych, gdzie dziecko na rowerze jest pieszym i może pojechać, a rodzic musi zejść. Wolałbym, aby rodzic mógł razem z dzieckiem wjechać na to przejście, najlepiej jako pierwszy, bo jest lepiej widoczny (i tak zwykle jadą powoli).
Teoretycznie dziecku można kazać zejść z roweru, tylko pamiętajmy, że dla kogoś poniżej dziesiątego roku życia nie jest łatwe ciągłe wsiadanie i zsiadanie z roweru.
„3) warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła).”
Taka uwaga: mżawka, czy małe opady śniegu to nie warunki pogodowe, które zagrażają rowerzyście. ;-)
Z ostatnim akapitem zgadzam się w 100%. Często też chciałbym skorzystać z chodnika, gdy np. wracam z pracy i absolutnie mi się nie śpieszy (zmęczenie, czy ogólnie mi się nie chce) — no i wtedy kierowcy muszą się wlec za rowerzystą jadącym np. 10 km/h, gdzie jest podwójna ciągła lub duży ruch.
Co do tego wleczenia, to nie ma w sumie znaczenia, czy jedziemy 10 km/h czy 30 km/h. Z perspektywy samochodu i ta tak się wleczemy :) A takiego co jedzie powoli, trochę łatwiej jest wyprzedzić.
Ja tego w tekście nie napisałem, bo jeszcze by ktoś to opacznie zinterpretował, ale ja w niektórych przypadkach po prostu zjeżdżam na chodnik, gdy jest koszmarnie wąsko i ciągnie kawalkada TIR-ów i samochodów z obydwu kierunków. A chodnik jest pusty na kilometr do przodu. Nie jestem z tego dumny, ale dumę można czasem schować do kieszeni, kiedy za mną robi się korek, a tuż za plecami sapie TIR.
W sprawie Łódzkiej w Konstantynowie pisałem do zarządcy drogi – niestety przyszła odpowiedź, że przepisy nie pozwalają na dopuszczenie rowerzysto na tak wąski chodnik. Przyjęli widać interpretację, że C16+T22 musi spełniać takie same wymogi, jak C16/C13.
Z kolei w Łodzi w zeszłym roku odrzucili mój wniosek do Budżetu Obywatelskiego o C16+T22 w wybranych miejscach uznając, że jest to kombinacja w ogóle nielegalna – i na nic zdało się tłumaczenie, że sami wcześniej stosowali – może opiniował kto inny.
Problem w tym, że przepis w tej sprawie jest nieprecyzyjny (nie wprost ma w wykazie znaków dozwolonych, tylko wynika to z innych zapisów) i w zależności od nastawienia opiniującego mogą być różne interpretacje.
Ale chwila… co to znaczy „Oczywiście, warto mieć takie akcesoria (zwłaszcza lampki), ale zwłaszcza latem, w środku dnia… no bez przesady.” Czy w przepisach nie ma informacji o tym, że rowerzysta ma mieć oświetlenie przy rowerze? Może się mylę, ale wydaje mi się, że gdzieś czytałem, że ma być lub przynajmniej odblask. Z drugiej strony to trochę nieodpowiedzialne jeździć na rowerze, nawet latem, bez oświetlenia, chyba że jest się jakimś takim „niedzielnym rowerzystą”, który jeździ raz na 100 lat i jedynie o rowerze nie zapomina.
Sam nie raz miałem takie przypadki, że wyjeżdżając rano o 7 z domu miałem w planach wrócić jeszcze za dnia, ale droga była zbyt piękna, aby już wracać i jechałem dalej dłuższą drogą i chcąc nie chcąc słońce zaszło i zrobiło się ciemno. Bez lampki przy rowerze nawet się nie ruszam. Mam je w obu rowerach, zawsze naładowane i gotowe na działanie gdyby były potrzebne, a to nawet się zdarza w słoneczne dni jeżdżąc po zalesionych drogach, kiedy kontrast między słońcem i cieniem jest bardzo duży i rowerzysta jest słabo widoczny.
I jeszcze co do legalnej jazdy po chodniku, jestem za, ale jak taki rowerzysta nie wariuje, bo może jechać po chodniku. Właściwie tacy, co wariują to nawet jak jest zakaz i tak by jechali, no ale co na to poradzić.
Rower musi być wyposażony w tylny odblask barwy czerwonej. Jeżeli chodzi o oświetlenie, to nie musisz mieć go na rowerze, gdy nie ma obowiązku korzystania z niego (po zmroku, w złych warunkach pogodowych itd): https://roweroweporady.pl/oswietlenie-roweru-przepisy/
I jak najbardziej jestem orędownikiem jazdy całą dobę z włączonym oświetleniem. Ale nie oszukujmy się, mało kto to robi. Co mnie trochę dziwi, bo ładowanie akumulatorków jest śmiesznie tanie.
Dzięki za wyjaśnienie z tym oświetleniem :)
A oświetlenie mam z czujnikiem światła to samo się włącza jak się robi ciemno, i po tym wiem, że bardzo często nawet za dnia lub podczas jazdy gdzieś między drzewami i w nawet lekkiej mgiełce, potrafi zrobić się dosyć ciemno (nawet przez chwilę), że się włącza. Pomijając już jak jadę w nocy, a tu mi z naprzeciwka pojawia się nagle jakiś rowerzysta… znikąd… i równie szybko znika z pola widzenia, bo nawet odblasku nie ma :(
Jestem za ja jeżdżę z właczonymi nie ważne jaka pogoda i pora dnia
Również jestem zwolennikiem jazdy na rowerze z włączonymi światłami przez całą dobę z prostej przyczyny – w dzień nasze ubrania zlewają się z otoczeniem, więc kierowcy samochodów ich nie widzą a w nocy bez włączonych świateł jesteśmy niewidoczni dla wszystkich bez wyjątku.
„Może się mylę, ale wydaje mi się…”
Może sprawdź, zyskasz pewność. :-D
Niejednokrotnie, gdy powraca idea kart rowerowych. Pojawiają się głosy, że mając prawo jazdy, zna się przepisy. Patrząc na to pod kątem rowerzysty i kierowcy. Wielu posiadaczy prawa jazdy, nie zna zasad przeznaczonych dla rowerów. Ile razy miałem sytuację, że jadę rowerem. Obok znajduje się lichy chodnik, nie więcej jak 1,5m oraz droga, z ograniczeniem do 70km/h. Wg przepisów mogę jechać asfaltem, ale znajdywali się kierowcy, którzy trąbili i wymownym gestem wskazywali na chodnik.
Dodatkowo irytujące jest, że rowerzystę można ukarać za „wchodzenie” na chodnik rowerem. Natomiast pieszy może łazić jak chce, po drodze rowerowej i nie spotkają go za to żadne kary.
Chodzi Ci o prowadzenie roweru po chodniku? Za to nie powinno być żadnego mandatu.
A pieszy jak najbardziej może dostać mandat za chodzenie po DDR-ce (jeżeli nie ma chodnika lub pobocza. Za to też można dostać 50 złotych mandatu.
Tylko żeby policja goniła pieszych z chodnika, ale oni uważają się za ważniejszych…. hmm… też czasami jestem pieszym, ale na drogę rowerową wchodzę tylko jak muszę wyminąć jakiegoś wolniejszego pieszego lub grupę, która zajmuje cały chodnik, no i oczywiście jak nic nie nadjeżdża.
Chyba, żeby policja goniła pieszych NA chodnik :)
Tak tak tak :) już nie czytam co pisze ;) masakra ;) zresztą jak zwykle ;)
Nie, chodziło mi, że rowerzysta nie może jeździć rowerem po chodniku (poza przypadkami wymienionymi w Twoim wpisie), bo wyłapie mandat. Natomiast niejednokrotnie widywałem pieszych na DDR, a obok policja i nic. Przy okazji, można by zrobić jakiś większy wpis dotyczący przepisów, gdzie policjant (najlepiej dość ogarnięty) lub prawnik, omawiałby zawiłości przepisów związanych z rowerami.
Kodeks drogowy precyzuje przypadki, w których pieszy może poruszać się po drodze dla rowerów.
Odnośnie tego wchodzenia pieszych na drogę rowerową to też mnie to denerwuje. Nie dosyć, że np. droga nie jest za szeroka, zresztą chodnik też, to jeszcze idzie CI taki z naprzeciwka, najgorzej jeszcze jak w drugie np. 2-3 osób i nic.. Ty jedziesz centralnie na niego, a ten nic… widzi Cię, ale mu się nie chce zejść z drogi rowerowej.
Inny przypadek to jak się jacyś spotkają i zaczynają gadać, połowa na chodniku, druga połowa na drodze rowerowej i wtedy to już całkiem nikogo nie widzą, czy stoją na drodze czy nie.
Dlatego na tych drugich mam zawsze dzwonek w rowerze :P a co… czasami trzeba go użyć i sprawdzić, czy dzwoni, bo może się zepsuł :P Tym pierwszym to dzwonek raczej nie pomoże :(
Sorry, ale to po części wina samych rowerzystów. Piesi by nie wchodzili na DDR, gdzie jest duży ruch rowerowy (tak jak nie wchodzą na ulicę, gdzie jeździ dużo aut). Jakoś w Flandrii, Holandii czy Danii piesi się pilnują.
Buduje się DDRy, bo środowiska rowerowe tego chcą. Potem jeździ tam rower raz na minutę (a w zimę w ogóle). Jak na razie widzę więcej pieszych na ścieżkach niż rowerzystów i zastanawiam się po co je budować.
Po prostu trzeba więcej rowerzystów. A nie że w zimę mogę ich naliczyć na palcach jednej ręki w rowerowej stolicy Polski (Gdańsk).
Dobre :) Gdańsk to rowerowa stolica Polski a w zimę można ich naliczyć na palcach jednej ręki :)
Zależy jak długo chcesz liczyć i w którym miejscu (bo południowo-wschodnia cześć Gdańska nie ma dróg rowerowych więc jeżdżą tam bardzo różnymi drogami).
Na głównym trakcie rowerowym (tym co idzie po wale wzdłuż kanału Raduni) 2 stycznia bieżącego roku między godziną 8 a 9 rano przejechało 20 rowerzystów. Gdybyś chciał liczyć przez 2 godziny to palców by już zabrakło (na 5 bitach można doliczyć max do 31).
Na początku stycznia (po weekendzie, kiedy było Trzech Króli), na trasie Gdańsk, okolice Akademii Muzycznej — Gdynia Świętojańska, naliczyłem dwóch (wliczając siebie). Coś około godziny 15-16:30. Wystarczą większe opady śniegu i w zasadzie większość DDRów ma się na wyłączność i to jest smutna prawda.
Rozumiem gołoledź, bo jej unikam, ale chodzi o zwykły śnieg — odzwyczailiśmy się od normalnej zimy czy jak?
Patrząc na wskazania liczydeł rowerowych w Łodzi, to tam w rekordowy dzień w sierpniu, potrafi przejechać tylu rowerzystów, ilu przez cały luty :)
Jeżeli chodzi o zimowe jazdy, to ja myślę, że potrzeba jeszcze trochę czasu. Z roku na rok jest coraz lepiej, kiedyś nawet w lato nie było aż tylu rowerzystów w mieście. Z czasem pojawią się i zimą.
Mam nadzieję, że coś się zmieni.
Akurat wróciłem z Trondheim (Norwegia). Ogólnie ścieżki są odśnieżane (chodniki różnie), na przedmieściach mniej. Problemem jest wszechobecny lód (w dzień na plusie, w nocy poniżej zera). Zatem warunki drogowe dla rowerzystów różne. Ale wiecie co? W 250 tysięczny mieście, jest więcej rowerzystów niż w całym Trójmieście. I co ciekawe, w pełnej rozpiętości wiekowej, od dzieciaków jadących do szkoły, po ludzi zdecydowanie w średnim wieku jadących do pracy. Także profil terenu nie sprzyja podróżom rowerem.
Podobnie jest Kopenhadze: mają gorszą pogodę niż my, ale nie rezygnują z jazdy rowerem. A i z odśnieżaniem także jest różnie: centrum ok, przedmieścia gorzej, więc nie można wszystkiego zwalić na pogodę, drogowców.
Jesteśmy leniwi i szukamy wymówek. Rozumiem jedynie np. osoby, które wożą laptopa i boją się go uszkodzić na wypadek potencjalnej wywrotki, względnie te, które z powodów zdrowotnych nie mogą ryzykować jakiegokolwiek urazu, bądź np. mają chore stawy, ale ile ich jest? 99%? Nie sądzę.
Dróg rowerowych niestety nikt nie odśnieża.
Trochę świeżego śniegu jeszcze nie przeszkadza. Ale gdy śnieg zostanie rozdeptany przez ludzi, potem lekko rozmarznie i zaraz zamarznie tworząc lodowe muldy to nie da się już po nim jechać.
Całe szczęście w tym roku nie trwało to długo, 3 tygodnie w styczniu i tydzień w lutym. Przez resztę zimy drogi rowerowe były przejezdne.
Tak przy okazji gdy tylko lekko poprószy śniegiem to ładnie widać ile drogą jeździ rowerów, na których drogach są pojedyncze ślady a na których dziesiątki.
W Warszawie DDR-y są odśnieżane :)
https://uploads.disquscdn.com/images/c806faa74384f308d0af550bc5c22fffecde79c0e1e2e1a3f9d149786ef59aba.jpg
Nie wszystkie. Zdecydowana większość (okolice bielan, Żoliborza) była zasypana nonstop. Jeżdżę regularnie czy to do pracy czy po prostu by jeździć.
Palec ma trzy stawy, spokojnie można liczyć w systemie czwórkowym do 1023, a jak pokombinować to w BCO (cos w guście BDC), aż do 32 tysięcy, choć wymaga to już naprawdę dużej gimnastyki :)
Bo to nie jest zimowa stolica Polski. Nie wiem, dlaczego utarło się, ze prawdziwy rowerzysta to twardziel, który najbardziej lubi błoto z dołu i deszcz ze śniegiem z boku i od przodu. Ja sam poniżej 5 stopni raczej roweru nie wyciągam, nie lubię też błocić łańcucha, ani wylewać wody z butów.
Nigdy (nie licząc jednego przypadku na początku jak zacząłem jeździć — kiedy źle się ubrałem), nie zmokłem, nie byłem brudny, a i rower jakoś daje sobie radę. Jeżdżę w zwykłych ubraniach (koszula, chinosy, skórzane buty), bo „w obcisłych” zdecydowanie nie jest mi do twarzy.
Jedynie w mrozy zakładam opaski rozgrzewające na kolana, bo lubią mi dokuczać (ale rower nie ma na to wpływu).
Fakt faktem, że po zimie muszę przesmarować zawsze stopkę i gwinty pedałów, bo pierwsze cięzko chodzi, a drugie trzeszczy. Czasem zimę nie przeżywają akumulatorki i tracą pojemność.
Ale należy pamiętać, ze w przypadku braku chodnika pieszy ma prawo iść po ddr, tyle, że musi ustępować rowerzystom. Taka sytuacja występuje np. w gdańsku na Spacerowej (do leśniczówki), czy na Nowatorów wzdłuż lotniska. Można sobie na nich dzwonić, muszą oni ustąpić rowerowi, ale nie wolno ich w tego ddr wyrzucać.
Co wy za bzdury piszecie? Może jeszcze zacząć karać rowerzystów, za to, że w lutym jeździ ich mniej niż w lipcu? I że podczas mrozów wola ciepły autobus, od jazdy rowerem? Odrobina rozsądku panowie. ……… …….. Maciej Rutecki, proponuję, niech w dni, kiedy jest mało rowerzystów, idzie pan po domach puka do okna i woła „Ej, Kaziu, wstawaj i wsiadaj na rower. Musimy pojeździć, bo dzisiaj mało rowerzystów na scieżkach”.
Czytanie z zrozumieniem się kłania. Jedyną osobą, która pisze ” karać rowerzystów, za to, że w lutym jeździ ich mniej niż w lipcu” jesteś Ty. :-)
„Maciej Rutecki, proponuję, niech w dni, kiedy jest mało rowerzystów,
idzie pan po domach puka do okna i woła „Ej, Kaziu, wstawaj i wsiadaj na
rower. Musimy pojeździć, bo dzisiaj mało rowerzystów na scieżkach”.”
Wystarczy że jeżdżę i pokazuję, iż to nie jest żaden wyczyn, nie wymaga specjalnych ubrań, roweru (no, może nie do końca, bo miejski rower wygrywa w zimę) oraz żadnej kondycji. Każdy wyciąga z tego wnioski jakie chce. Zawsze można mi powiedzieć że jestem leniwy, bo nie chce mi się w zimę odśnieżać i skrobać szyb (blisko morza) oraz czekać na autobus (przyjedzie czy może zamarzł?). :-)
Ja nie ukrywam, że się cieszę, że zimą mało osób jeździ rowerem, bo sama się miej denerwuję :P Nie lubię jeździć m.in. z dziewczynami, które nie są w stanie opanować swoich miejskich rowerów albo cwaniaczków, którzy tak chętnie latem zapieprzają na ścieżkach, wyprzedzają na siłę, gdy jedzie ktoś z naprzeciwka. Zimą widać tylko tych, co lubią jeździć, jeżdżą dla siebie a nie dla szpanu. A w Gdańsku (przynajmniej w mojej okolicy) ścieżki zimą są zawsze odśnieżone :D
Z tym odśnieżaniem to było różnie w Gdańsku zeszłej zimy. Ale fakt, jak widzę, co poniektórzy rowerzyści teraz odwalają, to tęsknię za zimą. W weekendy w ogóle roweru teraz nie ruszam, bo za duży wysyp niedzielnych rowerzystów i dziwne rzeczy dzieją się na DDR.
Ciulu, na drodze rowerowej dlatego nie ma rowerzystów, bo są tam piesi.
Dziękuję za rzeczowy komentarz. Mam nadzieję, że na drodze wykazujesz się wyższą kulturą.
Co ci z dzwonka skoro piesi/biegacze/rolkarze mają na uszach lub w uszach słuchawki z muzyką na maksa?..
Najlepszym wyjściem jest podjeżdżanie blisko intruza na DDR-ze a jak go miniesz to gwałtownie skręcasz za pieszym tak by wymusić na nim zatrzymanie się lub zbiegnięcie ze DDR-a. W taki sposób uświadamiasz pieszym, że mają poruszać się chodnikiem.
Oczywiście – czasem zdarzy się osoba która uważa, że skoro rolki mają kółka to można jeździć po DDR-ze, więc jak masz czas to dzwonisz na SM/P i dyskusja skończy się momentalnie.
Ja właśnie, dlatego od pewnego czasu mam na rowerze kamerkę Garmina by w razie problemu móc udowodnić służbiście, że pieszy poruszał się po DDR-ze świadomie mimo, że obok był chodnik.
Proponuje porządną syrenę rowerową. Najlepiej na sprężone powietrze :-)
Pieszy może korzystać zgodnie z prawem z drogi dla rowerów, gdy chodnik jest niedostępny, za wąski, zaśnieżony itp. Co prawda musi wtedy ustąpić rowerzyście, ale prawo do poruszania się po drodze dla rowerów ma, o czym rowerzyści nie wiedzą (karty rowerowe konieczne!).
U mnie w Lublinie przy Tarasach Zamkowych na rodzie gdzie jest Droga rowerowa grupka dziewczyn wszedła na nią widząc, że jade ze znajomym. Musiałem mocno zachamować, bo bym je poturbował. Jescze zachowały sie chamsko mówiąc „Jak jedziesz debilu”.