Jaki rower kupić – nowy czy używany?

W komentarzach na blogu doradzam Wam w wyborze rowerów. Pytacie o różne typy: górskie, miejskie, szosowe, trekkingowe itd. Pojawiają się pytania nie tylko o rowery nowe, ale także o używane. I tu często jest dylemat – czy zakup roweru z drugiej ręki nie będzie ryzykowny? Czy warto dopłacić do nowego roweru? W tym wpisie napiszę o moich przemyśleniach na ten temat, a niebawem przygotuję tekst o tym na co zwracać uwagę przy zakupie używanego roweru, tak by nie naciąć się na bubla. Od razu dodam, że dzisiejszy dylemat jest podobny do dyskusji o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocnymi. To temat rzeka i najlepszej odpowiedzi nie ma, a każdy może mieć swoje zdanie i po części będzie miał rację.

Lepszy rower nowy czy używany?
fot. Andrew Smith

Zacznę od wad i zalet każdego rozwiązania. Nowy rower daje nam pewność, że nie brał udział w spotkaniu z samochodem, czy nie był intensywnie użytkowany na zawodach. Dostajemy również gwarancję, w zależności od producenta na dwa, trzy, czasem sześć lat, choć te dłuższe najczęściej dotyczą jedynie ramy. Zdarzają się też wieczyste gwarancje na ramę.

Dla wielu osób plusem nowych rowerów jest ich stan wizualny. A także stan techniczny, który powinien być perfekcyjny, ewentualnie do podregulowania na przeglądzie zerowym.

Zaletą jest również większa dostępność rowerów w ofertach sklepowych. Oczywiście oferta rowerów używanych też jest duża, ale jeżeli masz upatrzony konkretny model, konkretnego producenta, to często łatwiej znajdziesz rower nowy. Dotyczy to zwłaszcza rowerów mniej popularnych u nas typu fitness czy elektrycznych.

Poniżej znajdziesz materiał wideo uzupełniający ten tekst w kwestii rowerów nowych i używanych. Zapraszam do subskrybowania!

Główną wadą rowerów prosto ze sklepu, jest wyższa cena niż używanych modeli. Aczkolwiek warto rozejrzeć się za promocjami (na przykład w kupon.pl) i wyprzedażami poprzednich roczników. Tutaj rabaty potrafią sięgać 30% ceny sklepowej. Plusem jest również możliwość zakupu na fakturę VAT, jeśli chcemy używać rower w firmie. Kupując rower z drugiej ręki nie tak łatwo o fakturę.

Natomiast jeżeli chodzi o używane rowery, to najważniejszą zaletą oprócz niższej ceny jest ich, jakby to nazwać… różnorodność. Kupując nowy rower, jesteśmy niejako „skazani” na to co w danym momencie oferuje rynek. A nie musi to nam odpowiadać. Na przykład teraz producenci mają tendencję do montowania wszędzie gdzie się da, hamulców tarczowych. W prawdziwych rowerach górskich jest to uzasadnione, w innych przypadkach nie każdemu potrzebne. Znalezienie wśród używanych rowerów modelu z hamulcami V-brake, zazwyczaj nie stanowi problemu.

Z drugiej strony, jeżeli jednak chcesz być na bieżąco z nowinkami technicznymi, może się okazać, że zakup 10-letniego roweru nie ma sensu, ponieważ wymiana części na zgodne z aktualnymi standardami, będzie albo kosztowna, albo wręcz niemożliwa.

Zaletą używanego roweru jest też spełnianie zasady „co się miało zepsuć, to się już zepsuło”, a przynajmniej myślę tu o wadach ukrytych. Jeżeli coś szwankowało, poprzedni właściciel to wymienił lub naprawił. Możesz również trafić na rower od pasjonata, który nie tylko dbał o rower, ale także wymieniał części na lepsze niż zamontował producent. Sporo osób lubi ulepszać swoje rowery i warto na takie sztuki zwracać uwagę.

Wadą dla wielu osób może być problem z oceną stanu technicznego roweru. Nie zawsze jest to proste, zwłaszcza gdy za rower „zabierze się” zawodowy handlarz, który potrafi przytuszować co nieco. Na blogu znajdziecie wpis o tym, jak sprawdzić używany rower przed zakupem.

Problematyczne (choć dla wielu osób to właśnie główna atrakcja) i czasochłonne jest również wyszukanie odpowiedniego roweru. W internetowych serwisach ogłoszeniowych czy na giełdzie jest cała masa używanych rowerów. Przebrnięcie przez wiele ofert potrafi zabrać niezliczoną ilość czasu, choć dla wielu osób poszukiwanie fajnego roweru w świetnej cenie może być przyjemnym hobby. Mnie niezmiennie bawią ogłoszenia w których widnieją dwie niewyraźne fotografie i opis „Osprzęt Shimano. Stan jak na zdjęciach”. I trzeba przez takie też przebrnąć w poszukiwaniu idealnego zakupu.

Ano właśnie, czas. Musimy się liczyć z tym, że czasem na zdjęciu i w opisie rower może wyglądać świetnie, w rzeczywistości jest kupką złomu, której ktoś umiejętnie zrobił zdjęcia. Jeżdżenie i oglądanie rowerów zajmuje sporo czasu i nie zawsze udaje się za pierwszym razem trafić na to czego szukamy.

Dodatkowo, jeżeli ktoś nie czuje się na siłach by ocenić stan roweru, powinien pomyśleć nad wizytą w dobrym serwisie rowerowym, by tam sprawdzili rower. Nie każdy sprzedający się na to zgodzi, zwłaszcza przy tańszych rowerach może być mu szkoda zachodu na jeżdżenie do serwisu. W każdym razie sprawdzanie roweru w serwisie to bardzo dobry pomysł, ale też zajmuje czas.

Pewnym minusem jest brak gwarancji. Ale można trafić na rowery młode, do których sprzedający dołącza fabryczną gwarancję. Takie rowery są najbardziej łakomym kąskiem na rynku wtórnym, na wartości już sporo straciły, a są jeszcze w dobrym stanie.

Rower nowy czy używany
fot. Transformer18

Poszukując roweru używanego ponosimy także ryzyko zakupu kradzionego sprzętu. Niestety nie ma ogólnopolskiej bazy skradzionych rowerów. Można pofatygować się na posterunek Policji, gdzie być może da się sprawdzić po numerze ramy, czy rower nie jest kradziony. Ale szczerze mówiąc nigdy tego nie robiłem i nie wiem czy to tak działa. Jeśli masz jakieś doświadczenia w temacie sprawdzania kradzionych rowerów – śmiało napisz o tym w komentarzu. Są osoby, które twierdzą, że kupując używany rower, należy wymagać od sprzedającego przekazania pierwotnego dowodu zakupu. Cóż, zawsze dobrze jest go otrzymać, ale nie oszukujmy się, nie każdy je gromadzi, a często rowery miały wcześniej już kilku właścicieli, gdzie dowód zakupu przepadł. Poza tym przy rowerach starszych niż pięcioletnie naprawdę ciężko już tego oczekiwać.

Zwolennicy rowerów używanych mówią, że nie ma sensu przepłacać za powiew nowości i mimo, że rowery prosto ze sklepu są fajne, to jednak używane są tańsze o 30-50%, a nawet więcej, w zależności od stanu i rocznika.

Zwolennicy rowerów nowych mówią, że nie ma sensu ryzykować zakupu roweru, który może być tykającą bombą, bo nigdy w 100% nie wiadomo w jakim jest stanie.

Jak widzisz, każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Nie chcę wyrokować co będzie lepsze. Moim zdaniem jeżeli nie znasz się na rowerach i nie znasz nikogo kto się zna – nowy rower będzie lepszym wyborem, przynajmniej będziesz mieć święty spokój po zakupie. Również jeżeli planujesz zakup roweru na wiele, wiele lat, nowy rower może być najlepszym rozwiązaniem. Będziesz mieć sprzęt używany tylko przez Ciebie i w znanych warunkach.

Rowery używane to niezły wybór dla osób, które lubią podłubać przy rowerze i zmierzyć się z ich serwisowaniem. Aczkolwiek odradzałbym zakup sprzętu w agonalnym stanie z myślą, że go zregenerujemy. Często koszt takiej operacji przewyższy wartość nowego roweru. Chyba, że myślisz o odnawianiu klasyka – to zupełnie inna historia i takim rowerom zdecydowanie warto przywracać dawny blask.

Dylemat nowy czy używany, uważam za nierozstrzygnięty :) Niebawem spodziewajcie się obszernego poradnika, na temat sprawdzania używanego roweru przed zakupem. Tymczasem jeżeli zastanawiasz się nad zakupem nowego roweru, na blogu znajdziesz moje zestawienie rowerów do danej kwoty, które polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

169 komentarzy

  • Rower używany, fajna sprawa, ale wcale nie łatwo znaleźć odpowiedni egzemplarz. To znaczy taki, aby cena była adekwatna do stanu technicznego i dający pewność legalnego pochodzenia. Często okazuje się że cena zakupu, plus koszty dopasowania roweru do swoich wymagań przewyższają cenę nowego roweru. Poza tym należy uwzględnić, że nic nie jest wieczne i choć zakupimy rower pełnosprawny, to wcześniej zaczniemy inwestować w zużywające się części.
    Owszem trafiają się okazje, ale rzadko. Niektóre elementy roweru dopasowują się do użytkownika i często wymieniamy je pomimo pozornej sprawności.

    Używany czy nowy, to temat na który nie ma jednoznacznej odpowiedzi… Osobom, które zaczynają przygodę z rowerem polecałbym raczej rower nowy, prosty… Zawsze da się go później dobrze sprzedać i kupić coś co będzie pasowało do naszych potrzeb. Nasze wymagania do roweru precyzują się w trakcie jego używania.

  • To chyba tak jak z samochodem – kupując używkę trzeba brać poprawkę na to, że trzeba będzie trochę dołożyć na start. Teraz jeżdżę na używanej Gazelle, która na dzień dobry zaliczyła serwis tylnej piasty (Nexus 7). W sumie kosztowało to mniej niż kupno nowego roweru, zwłaszcza tej firmy.

  • Przy używanych rowerach zawsze pozostaje jedna niewiadoma – przebieg. Ponieważ łatwo cofnąć licznik ;)
    Pozdrawiam – właściciel używanego evertona

  • Ehh,mi już skradziono 3 nowe rowery,tak że zwyczajnie szkoda mi kasy na nówkę sztukę.Teraz jeżdżę na używanym,który sobie delikatnie dostosowałem do swoich potrzeb.Nawet jeśli by mi skradli,to strata finansowa mniejsza niż przy nówce.Nie wiem jak inni,ale ja przy zakupie używki rozglądałem się za prywatnymi ofertami-kupno od handlarza to zbyt duże ryzyko.

    • Zainwestuj w przyzwoitego U-Locka. Jest mało wygodny, kosztuje 120-150 złotych, ale ryzyko kradzieży zdecydowanie maleje.

  • Jeśli chodzi o rowery kradzione to w internecie kiedyś natknąłem się na taką stronkę https://bazarowerow.org . Wpisujemy tutaj numer seryjny ramy do bazy bądź też jak kupujemy rower i właściciel poda nam numer seryjny to możemy go sprawdzić czy przypadkiem ktoś go nie buchnął :)

  • @disqus_7CAgtcsZTa:disqus to może jakiś kolejny wpis o tym gdzie szukać używanego roweru i jak go sprawdzić? Przechodzę właśnie przez proces szukania singla na krótkie miejskie odcinki. Oj, nie jest łątwo…

    • Wpis o tym na co patrzeć przy zakupie na pewno się pojawi. A szukać – najwygodniej w internecie :)

  • Jeśli chodzi o rowery kradzione, to pewnym zabezpieczeniem jest kupno na allegro – jakby co mamy dane sprzedającego. Inny dobry sposób na tani i dobry rower używany to znalezienie egzemplarza „przeleżanego” – ktoś kupił rower, ale mało na nim jeździł i po paru latach stania sprzedaje. Opony sparciałe, napęd do nasmarowania, ale oprócz tego rower prawie nowy.

  • Ja kupiłem 10 latka za kilkaset zł. Był w stanie super jak na swój wiek. Nie miałem pojęcia o przerzutkach, sterach, korbach czy piwotach. Potrzebowałem dojeżdżać do pracy, bo autobusem 45 min a rowerem 20. Od tego się zaczęło. Jeździłem do pracy i powoli zakochiwałem się w swoim 10 latku. Bo jeżdżę szybciej niż transportem publicznym. Bo mogę przejechać niemal wszędzie, przez las, przez park, przez boisko szkolne. Zacząłem jeździć już nie tylko do pracy, ale wszędzie. Do sklepu, na bazar, do znajomych, do lasu z aparatem foto i na coraz dalsze wypady. W końcu po jakimś roku intensywnej eksploatacji wyjechałem na wypad bez planu. Jak to się mówi „gdzie oczy poniosą”. Dotarłem do jakiegoś opuszczonego poligonu.
    Pokusiłem się o mocno stromy podjazd i… prawie na szczycie zerwałem łańcuch. Konsternacja. Nie miałem narzędzi. Nie miałem GPS i nie wiedziałem gdzie jestem. Zadzwoniłem do mojej bliskiej i podałem nazwę miejscowości w jakiej skręciłem do lasu. Po chwili oddzwoniła z instrukcją że mam iść mniej więcej prosto i słońce mam mieć za plecami wtedy dojdę do miejsca skod powinienem mieć autobus.
    Po tej przygodzie zacząłem się bardziej interesować czym jest rower i z czego się składa. Poświęciłem też trochę czasu i policzyłem szacunkowo przejechane kilometry. Wyszło na pewno powyżej 15000. Zacząłem czytać fora rowerowe i tak też trafiłem na ten blog. Wiem już więcej o rowerach i ich eksploatacji. Wiem też że w swej niewiedzy zajeździłem mojego kochanego już 11 latka. Aktualnie rower w szpitalu. Na razie jeżdżę pożyczonym, bo już nie umiem bez roweru. Morał z tej przydługiej opowiastki taki że ten 10 letni „zwykły” stalowy góral aż tyle wytrzymał, bo przecież nie dbałem o niego wychodząc z założenia – jak jeździ to wszystko OK. Tak czy inaczej, ten rower ma u mnie dożywocie. A po leczeniu na pewno mi jeszcze będzie długo służył.

  • Hmm, a ja swój rower znalazłem. Stał 2 tygodnie pod marketem i postanowiłem go przygarnąć. Wywiesiłem ogłoszenie i odczekałem 2 lata i nikt się nie zgłosił. Czy to jest forma kradzieży? Tym bardziej że w sakwie były klucze. Wszystko zgłoszone na policję.

  • Hej, fajny wpis. A ja dziś kupiłam rower – nowy ;-)
    No i już się nie mogę doczekać momentu, kiedy przywiezie mi go kurier. Na pewno się pochwalę :-)

  • Jeżeli wiesz czego chcesz, co potrzebujesz, a zwłaszcza gdy chcesz traktować rower „profesjonalnie”, to kup nowy rower.

    Jeśli chcesz zacząć przygodę z rowerem, to zacznij od używki. Pojeździj sobie na różnych typach, a potem jak już będziesz wiedział czego chcesz, to można rozejrzeć się za nowym.

    Jeśli rower ma być często zostawiany na dworze, lub nie ma możliwości dobrego zabezpieczenia, to też lepiej kupić rower który nie będzie kusił złodzieja. Zwykła linka, lub blokada koła stosowana w holendrach powinna pomóc przed zabraniem sprzętu przez przypadkowe osoby. Ja sam od kilku lat jeżdżę odrapanym ponad dwudziestoletnim Batavusem i nie mam problemu. Wstawiam dobre opony Marathony Plus na tył, zwykłe Marathony na przód i jest ok. Piasta nawet po serwisie jest poddawana „postarzaniu”, aby nie kusić złodziei. Na całkiem dobre i wygodne siodełko Selle Royal naciągam tani pokrowiec i mimo iż zostawiam go czasem nawet na 12h pod pracą to nawet nie było próby kradzieży. Paradoksalnie zginęło tam kilka rowerów które były w dużo gorszym stanie technicznym, lecz lepszym wizualnym.

    • To czego się chce, potrzebuje, również traktując rower profesjonalnie – w jaki sposób wiąże się z tym czy rower jest nowy czy używany?
      Kilka razy kupowałem używki będąc świadomym czego potrzebuję – świadomym np różnicy w cenie.

  • Istotna może być tu też kwestia moralna. W samych Niemczech w 2013r zgłoszono ponad 300 tysięcy kradzieży rowerów (w tym samym roku tylko około 18 tysięcy kradzieży samochodów). Patrząc na ogromną ilość bardzo korzystnych „niemek” na Allegro i dawnej Tablicy ciężko wierzyć jest w to, by zdecydowana większość nie była kradziona.

    Inna sprawa, że w takim przypadku raczej nie ma co obawiać się problemów z policją w Polsce, Swego czasu w niemieckiej telewizji był dokument o całym procederze eksportu ogromnych ilości kradzionych rowerów za granicę, nieliczne transporty, które „wpadły” miały całkiem nieźle przygotowane papiery.

    I piszę to osoba, która już raz kupowała używany rower na Allegro (oczywiście żadnego rachunku mimo prośby nie dostałem).

  • Ja bym się najpierw zastanowił do czego rower ma służyć.

    Podobny dylemat jak z telefonami i komputerami – nie zawsze zakup nowego jest konieczny i opłacalny.

    Inne potrzeby ma osoba jeżdżąca w słoneczku po 100 km rocznie i ma dwie lewe ręce, a inne 50-latek, który ma pełny warsztat i umie co nieco.

    Bo jest kilka kwestii:
    Czy tylko do pracy i krótkie wycieczki, czy do wielodniowych wypraw z sakwami.
    Czy tylko latem, czy całoroczny.
    Czy z dnia, czy też w nocy.
    Czy rekreacyjnie, czy do intensywnego orania, czy też do uprawiania wyczynowego sportu?
    Czy trzeba wnosić po schodach?
    Po jakich trasach zwykle będziemy jeździli – ścieżki i aksamitne asfalty, czy szutry, piaski, błoto i woda?

    Wszystkie odpowiedzi związane z wytrzymałością i odpornością na zużycie i bezawaryjnością przemawiają za zakupem nowego i to z jak najwyższej półki, co się opłaci w kosztach serwisu.

    Wszystkie pozostałe odpowiedzi dają podstawę do zakupu roweru używanego, albo nawet dwóch, ale dopasowanych do sposobu używania – np. przełaj na sztywnym zawieszeniu do szybkich przejazdów w różnym terenie, a tani ATB na dojazdy do pracy.

    Do tego trzeba dołożyć kwestie marketingu – czy lepiej zaufać miłemu facetowi w dresach, który wciśnie nam za duży rower, za to bardzo ładny i kosztowny, po zakupie którego możemy poczuć się wyjątkowo … zrobieni w balona.

    Czy też zaufamy starszemu panu, którego używane, stare, nierzadko zabytkowe rowery są dopieszczone do granic grubości lakieru, a kosztują grosze i kupując taki rower z pewnością zyskamy wiernego przyjaciela i wyjątkowy design.

    Osobiście do tej pory zawiodłem się właśnie na nowych rowerach. Teraz w cenie jednego nowego, o którego musiałbym ciągle się martwić, mam trzy używane/składane samodzielnie rowery – do różnych zastosowań: trekking, szosę i prostego singla do pracy.

  • Moim zdaniem-wszystko tak naprawdę, zależy od zasobności portfela. W listopadzie sam kupiłem używany rower za 1500 PLN. Do tej pory przejechałem ponad 1,5 tys. kilometrów i jedynie co w nim robiłem to drobne regulacje przerzutek, wymiana klocków i smarowanie łańcucha. Nie wiem – może miałem szczęście bo rower trafił do mnie w kapitalnym stanie. Jest jednak jedna wada używanego roweru- nigdy nie będę na 100% pewny czy nie został on komuś ukradziony. Sprawdzałem w necie po numerach seryjnych ale nic nie wyskakiwało. Jednak taka malutka skaza na psychice pozostaje. Cóż – muszę z tym żyć. Gdybym miał dużo wolnej gotówki to wolałbym kupić rower nowy. Ale mając mniej pieniędzy to lepszym rozwiązaniem jest rower używany ale na lepszym osprzęcie. Pozdrawiam.
    P.S. Gratulacje dla Łukasza za debiut w Przeglądzie sportowym :)

    • Dzięki :) To tylko drobny tekścik, bo redaktor, który się ze mną kontaktował miał bardzo mało miejsca do dyspozycji i potem i tak musiał ciąć mój tekst. Ale fajnie było skrobnąć nawet te parę zdań dla PS.

  • Też się zastanawiałam, i ostatecznie padło na nowy. Wygrała pewność, że rower będzie w pełni sprawny i od razu gotowy do jazdy. Mój drugi rower ma już 20 lat i choć regularnie jest w serwisie, wyraźnie czuję różnicę, zawsze znajdzie się coś do podreperowania, odnowienia, czy wymiany, koła coraz częściej trzeba centrować. Jak ktoś ma duszę majsterkowicza to może mu to odpowiada, dla mnie rower ma być możliwie mało absorbujący :)
    Za to uwielbiam oglądać używki na Allegro i potrafię tak wsiąknąć na cały wieczór :)

    • nie zawsze nowy znaczy lepszy a już na pewno trwalszy:)
      np: suport octalink i stary kwadrat czy tekst typu „stare dobre shimano”:)

      • Może i nie zawsze, ale też z dużym prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że nowy rower będzie jednak w dobrej kondycji. Żeby znaleźć zadbaną używkę potrzeba już trochę wiedzy i doświadczenia. Co na pewno byłoby trudne dla osoby, która tak jak ja nie ma pojęcia, o co chodzi w zwrocie „support octalink i stary kwadrat” :)

        • Masz rację że nowe jest nowe ale jeśli już masz używkę to zawyczaj taniej jest ją wyremontować/zmodernizować niż kupić nowy rower, ponadto stary rower jest często wyższej klasy niż nowy ale tani.
          Powyższe zależy od tego co masz, w jakim stanie i co chcesz kupić.
          Support to korba, a ja miałem na myśli łożyska korby, octalink jest nowszym standardem i teoretycznie lepszym ale jak się okazało mniej trwałym niż starszy typ „na kwadrat”.
          Niedawno na tym blogu był artykuł „zaletach” nowych standardów.
          Swoją drogą dziwne, że dziewczyna która jeździ nie ma kolegi „roweromaniaka” – ja bym chętnie taką przytulił:)

          • Zaraz, zaraz. Suport to nie korba :) Suport to właśnie łożyska w obudowie, które sprawiają, że ramiona korby mogą się kręcić.

          • To się nazywa sprawdzanie czujności moderatora – zdałeś:)
            Ale często spotyka się że mechanizm korbowy i wkład suportowy (kompaktowy czy rozbieralny) skrótowo są określane mianem suportu, potem człowiek na szybko i bezwiednie to powtarza i tak leci.

          • Jasne, że taniej. Ale tu wracamy do podstawowej kwestii – co się człowiek naszuka roweru w dobrym stanie, narobi przy szukaniu części/wożeniu po serwisach, to jego. Nie mówię, że to złe rozwiązanie, po prostu nie każdy chce się na to porywać. W końcu, kupując nowy, płacę nie tylko za rower, ale też za ten komfort, że przynajmniej na początku nic nie muszę przy nim robić.

            Mam używkę, nawet „bardzo używkę” (20 lat!) i obawiam się, że wyremontowanie jej do poziomu sprawności nowego roweru wiązałoby się z wymianą 80% części :)

  • Rower w stanie agonalnym znalazłem niedawno u babci w piwnicy. Wigry 2 z 1976 roku. Włożę 500zł i będzie w stanie jak z fabryki (oprócz lakieru

  • Też się kiedyś zastanawiałam, ale ostatecznie padło na nowy. Nie mam duszy majsterkowicza i zależało mi na sprzęcie, który od razu po zakupie będzie gotowy do jazdy.

  • Stare dobre, to wino i skrzypce. Pracuję, oszczędzam więc stać mnie na nowy. Widzę jak się picuje te stare rowery, tak jak samochody z zachodu. Ktoś mówi że dobry rower, przejedz rocznie 5000 km to wtedy można ocenić. Potem w serwisie płacz, że trzeba zapłacić 200 zł za naprawę.

    • ale większość ludzi nie potrafi oszczędzać, dlatego tak chętnie korzystają z rat (na moje szczęście) – płacą za wszystko o połowę więcej niż trzeba i tym bardziej nie mają kasy a więc kolejne raty i koło się zamyka:)

    • Ja kupiłem używkę od handlarza który przywozi rowery z Niemiec,rower roczny w stanie idealnym,poza jedną rysą na ramie i zapłaciłem około 800zł mniej niż ten model kosztuje jako nowy.Przejechałem nim już 7000km i zajechałem tylko opony (wożenie ciężkich sakw),po za tym wszystko dalej pięknie działa.
      I gdybym nawet miał w serwisie zostawić te 200zł to dalej jestem o 600zł do przodu względem nowego ;)

  • kupiłem nowy rower, w sklepie pomogli mi wybrać model i dopasowali go, jestem jak najbardziej zadowolony ;) plus mam gwarancje i moge podjechać jak bym czegoś nie wiedział albo coś by bylo nie tak. Dla ludzi którzy zaczynają poważniejszą przygodę z rowerem polecam nowy ;) Następny być może kupię używany ale to albo za kilka lat, albo MTB

  • Proste. Jak sie nie znasz na rowerach nie kupuj uzywki sam, wez kogos kto sie zna. Lub jeszcze prosciej, idz do sklepu rowerowego/warsztatu gdzie handluja uzywkami. Jest taki zawsze jeden przynajmniej nawet w najmniejszym miescie. Cena bedzie dobra i do tego z gwarancja no i plus bedziesz mial/a miejsce, zeby wrocic w razie awarii. Ogolnie odradzam kupowanie uzywek bo zajmuje to za duzo czasu. Juz bym wolal isc do skladalni rowerow i wybrac cos na miejscu. No chyba, ze masz czas i sie lubisz bawic. Over.

    • Ostatnio była afera, chyba w Krakowie, że sklep rowerowy okazał się dziuplą kradzionych rowerów :) Które notatebe też sprzedawali.

      Ale to prawda, można wybrać się do zaufanego serwisu na przegląd roweru jeśli ktoś nie jest pewny zakupu, dopisałem o tym dwa zdania w tekście.

  • Moim skromnym zdaniem lepiej kupić rower używany ponieważ w niskim budżecie np do 500 nie mamy marketowca tylko porządny rower np Kross Hexagon V6. Jedynym na co trzeba uważać to tak zwane druciarstwo!

  • Witam, w piątek kupiłem rower używany, szukałem 3 tygodnie aby znaleźć ramę dla siebie (200cm wzrostu)… Manufaktur T700 za 1600zł na pełnym osprzęcie XT i hamulcach V magura HS33 jest nie do przebicia… tylna opona Marathon Plus 32C w idealnym stanie, przednia Racer 32C do wymiany… ale wszystko inne wygląda jakby było używane jeden sezon maxymalnie! Mam jedynie problem z tylnym hamulcem bo nie mogę wyregulować aby klocek nie obcierał, obstawiam, że są zapowietrzone ale głowy nie dam… jak zestaw zakupię i odpowietrzę to będę wiedział..

    • Bardzo fajny rower :) I tak tylko dodam na marginesie. Na Twoje hamulce mówi się szczękowe hydrauliczne, a nie V :)

      • chciałem skrótowo napisać :) może umiesz odpowiedzieć mi na pytanie? Gdy reguluję tylni hamulec w klamce to oddala się tylko jeden klocek.. jak wyregulować drugi klocek? szukałem w internecie jakiegoś 'manuala’ ale nigdzie nic nie mogłem znaleźć. Czy problem tutaj leży tylko w odpowietrzeniu układu?

        co do roweru to rama Cr-Mo 62cm.. mam nadzieję, że nie rozpadnie się rower zanim wrócę na nim z obecnych 118kg do swojej wagi 105kg :)

        • Kurczę, nigdy nie miałem niestety do czynienia z takimi hamulcami. Może kiedyś będę miał okazję przyjrzeć się im uważniej.

          Ale napisz do mnie maila, bo mam coś co mogę Ci podesłać na ten temat :)

        • Prawdopodobnie się jeden tłoczek zatarł,albo tylko zablokował.Trzeba wypchać tłoczki i spuścić płyn w celu wyczyszczenia tego. I pamiętać że do MAGURY nie lejemy płynu DOT,lecz specjalny płyn (doczytać w necie jaki).
          Swoją drogą fajny rower i na sztywnym widelcu zamiast kiepskiego amora,gratuluję zakupu.

          • Research zrobiłem duży więc wiem o czym piszesz ;) zamówiłem Shimano mineralny tylko zestaw do odpowietrzania za tydzień ma być najwcześniej – cóż, poczekamy. Odnośnie tłoczka znalazłem informację, że tłoczki są 'jednorazowe’ i po wyjęciu już go nie wsadzę ponownie..

          • Nie wiem jak w magura,ja serwisowałem kilka różnych zacisków hamulców tarczowych i domniemam że zasada działania się wiele między nimi nie różni.
            Tamte tłoczki od tarczówek po wyjęciu spokojnie się nadawały do ponownego włożenia i użytkowania.
            Miałem przypadki zapieczonych tłoczków,objawiało się to tym że jeden tłoczek po odpuszczeniu klamki cofał się do końca,a drugi „przypieczony” do połowy,albo wcale.
            W każdym przypadku przyczyną była intensywna jazda w terenie i brak wymiany płynu w odpowiednim okresie,co się objawiało tym że płyn który spuszczałem z układu na ogół miał kolor czarny od zanieczyszczeń.No i gdy taka uszczelka tłoczka nałapie odpowiednią ilość brudu to zwiększa się siła tarcia pomiędzy nią a samym tłoczkiem i w efekcie dochodzi do jego unieruchomienia.
            Dlatego okresowe wymiany płynu które proponuje producent hamulców nie są głupie,szczególnie jeśli ktoś intensywnie używa roweru.

          • Jak zestaw dojdzie to postaram sie wyciagnac tloczek chyba ze nie bedzie chcial wyjsc to nie bede rwac na sile bo potem moze byc problem z kupnem nowego do tego kilkuletniego modelu :)

      • chciałem skrótowo napisać :) może umiesz odpowiedzieć mi na pytanie? Gdy reguluję tylni hamulec w klamce to oddala się tylko jeden klocek.. jak wyregulować drugi klocek? szukałem w internecie jakiegoś 'manuala’ ale nigdzie nic nie mogłem znaleźć. Czy problem tutaj leży tylko w odpowietrzeniu układu?

        co do roweru to rama Cr-Mo 62cm.. mam nadzieję, że nie rozpadnie się rower zanim wrócę na nim z obecnych 118kg do swojej wagi 105kg :)

  • Według mnie kupno używanego roweru to nie jest taki ryzykowny interes jak w przypadku np. samochodu. Stan wizualny najczęściej można ocenić całkiem łatwo – w końcu sporo ram ma różne symbole, naklejki itd, które można porównać ze zdjęciem nowego egzemplarza. Zużycie napędu też można łatwo ocenić (poza łańcuchem). Stan przerzutek powinien wyjść w czasie jazdy próbnej. Problemem może być dodatkowe wyposażenie – niektóre akcesoria mogły zostać „niefachowo” zamontowane, lub są zamontowane na stałe.

    Sporą wadą jest za to szukanie odpowiedniego egzemplarza. Osoby sprzedające rower często nie wiedzą dokładnie jaki sprzęt jest w rowerze, więc identyfikacja i ocena spoczywa w zdecydowanej większości na kupującym. Co do kupowania kradzionych rowerów – zawsze jest ryzyko, jednak najczęściej sprzedający może przedstawić jakiś dowód zakupu. Można się też zapytać o jakieś zdjęcia z wyjazdów rowerowych – jakieś zdjęcie roweru w albumie na pewno się znajdzie.

    No i koszta – kupując rower można się naciąć i może się okazać, że trzeba wymienić sporo części. Ryzyko jest jednak dużo mniejsze niż przy kupnie samochodu – nie ukrywajmy, naprawa roweru jest zdecydowanie tańsza niż np. regeneracja turbiny czy wymiana sprzęgła.

    • O widzisz, zdjęcie z wyjazdu rowerowego to bardzo fajne potwierdzenie :) A przynajmniej tego, że sprzedający jest czysty.

      Jeżeli chodzi o naprawy w rowerze, to przy tańszych rowerach, faktycznie tak jest. Ale wymiana np. ramy z górnej półki, jeśli chcemy mieć tej samej klasy, może zaboleć. Akurat w przypadku droższych rowerów, dość sceptycznie podchodzę do używanych modeli. A przynajmniej z dużo większą dozą ostrożności.

      • Wiadoma rzecz. Generalnie śmiało można przyjąć, że tańsze rowery są zdecydowanie mniej eksploatowane niż te z wyższej półki – przy nich wszystko trzeba sprawdzić 3 razy :P

  • „Jeśli masz jakieś doświadczenia w temacie sprawdzania kradzionych rowerów – śmiało napisz o tym w komentarzu.”

    Jakoś to musi działać, bo kumpel miał już dwukrotnie kontrolę. Zatrzymywali wszystkich po kolei na ścieżce rowerowej i sprawdzali numery ramy. Baza więc jakaś jest, pytanie tylko na ile bogata i aktualna.

    • Wszystkich? A domniemanie niewinności? Wiem że to nie na temat ale jak słyszę o „rutynowych” kontrolach aż mnie nosi bo co jest gorsze, jak stróż prawa kradnie Twoją wolność i pozbawia Cię praw czy jak złodziej kradnie Ci rower? Odpowiem, od kradzieży roweru jestem ubezpieczony …

      A co do tematu, co 3-4 lata kupuje nowy, używany odsprzedaję, paragon zawsze mam przypięty do instrukcji. Więc pochodzenie dla nowego użytkownika jest pewne a i ja odsprzedaję rower po ciut wyższej cenie. Zalety nowego? Cena jak dla mnie była wyższa tylko przy pierwszym zakupie teraz niweluje ją kwota jaką uzyskuje za używany. Wyposażenie nowo zakupionego roweru to żaden problem są sprzedawcy którzy się naprawdę starają. Na używany zdecydował bym się wtedy kiedy moje wyjazdy były by sporadyczne i niezbyt długo od sportu wymagam pewności. Dla mnie proszę nowy!

      • jeśli nie ma świadków, monitoringu a złodziej jest okazyjny i nie puści roweru na szerokim rynku, to jak inaczej chcesz go złapać? pozostaje albo wyrywkowa kontrola albo umorzenie śledztwa – co wolisz?

      • Nie za bardzo rozumiem o co masz pretensje do policji. Jak nie znajdują skradzionego roweru to wszyscy mają do nich pretensje o nieudolność i „nicnierobienie”, a jak już mają akcję i kontrolują przejeżdżających to z kolei nadużywają władzy, kradną wolność i pozbawiają praw. Ja akurat osobiście nigdy takiej kontroli nie miałem, ale nie miałbym nic przeciwko stracie tych 30 sekund jeśli dzięki takiej akcji odzyskają chociaż jeden skradziony rower.

        • Zawsze można pójść dalej i przeszukać całe miasto blok po bloku piwnica po piwnicy rower to nie igła w trzy minuty można mieszkanie przeszukać. XXI wiek są inne metody znakowanie chipowanie, ubezpieczenie a nie akcje dla poprawienia statystyk. A tak na marginesie, przy każdym zatrzymaniu policjant musi podać jego powód, niema w kodeksie czegoś takiego jak rutynowa kontrola. Jest za te w innym kodeksie bezpodstawne zatrzymanie.

          • Wybacz, ale przechodząc w takie skrajności stosujesz retorykę podobną do tych niszczących mury kretynów wypisujących gdzie popadnie te swoje idiotyczne CHWDP. Policja została powołana do ochrony praw obywateli tego kraju (w tym prawa własności) i na to oddaję co miesiąc część swojego dochodu w postaci podatków. I oczekuję, że będą to robić sprawnie i z zaangażowaniem. Także przeprowadzając rutynowe kontrole, bo dla zwykłego, nie mającego nic na sumieniu człowieka nie są one uciążliwe, a pozwalają ochronić jego życie, zdrowie i majątek.

            Rozumiem, że akcji „trzeźwość” przy okazji każdych świąt też nie powinni przeprowadzać? Fotoradary to zło. Imprez masowych, w szczególności meczów piłkarskich, też nie należy zabezpieczać. Nocnych patroli na ulicach też być nie powinno. Przecież to kraj mlekiem i miodem płynący, każdy jego obywatel to istny anioł i wszyscy aż się palą bliźniemu do pomocy i nawet przez myśl mu nie przejdzie, żeby złamać prawo. A jak mu szatan szepnie do ucha i jednak dopuści się tej kradzieży roweru to następnego dnia rano sam skruszony zgłosi się na policję.

            Aha, no i oczywiście jeszcze istnieje domniemanie niewinności – dopóki nic się nie dzieje to policja siedzieć na komendzie i czekać na wezwania, prawda?

            Powiem Ci jednak, że gdyby tych kontroli było więcej to naćpany dres w sportowym wozie nie doprowadziłby w ten weekend w moim mieście do wypadku, w którym poszkodowana została trójka rowerzystów, z których jedna zmarła następnego dnia w szpitalu.

          • Inaczej pojmujemy obowiązki policji Tobie podobają się metody Dzierżyńskiego, mi nie bardzo. Akcja trzeźwość to bzdura, co ona daje? 3000 pijanych w weekend i dziesiątki zabitych na drogach. a urządzenie odcinające zapłon podczas próby uruchomienia przez pijanego auta zatrzymało by 10 razy tyle amatorów jazdy na gazie. W Szwecji to standard. Trzeba zapobiegać a nie łapać. tylko że z zapobiegania nie ma statystyk … Widzisz zabezpieczenie meczu, koncertu itp to zapobieganie fotoradar to skarbonka Nocne patrole zapobieganie, rutynowe kontrole skarbonka.
            Sam widzisz na przykładzie minionego weekendu, kontrole są a ludzie giną, możesz ocenić ich skuteczność.

          • Załóżmy że wchodzi obowiązek zamontowania urządzenia o którym piszesz powyżej – tak bez żadnego sprzeciwu wydasz np. 200zl na montaż? ale przecież to Twój samochód – dlaczego ktoś ma decydować co w nim masz mieć, przecież to łamie święte prawo własności!
            Sam widzisz że podobna retoryka jest bez sensu – zawsze ktoś będzie na nie.
            Gdyby facet wpadł na kontroli to nikogo by nie przejechał.
            Z tego co wiem to alkomaty są w autach kierowców których już złapali a nie w każdym.

          • Wiele razy trzeba było coś dodawać w samochodach – np. pasy bezpieczeństwa, światło cofania. Teraz każdy nowy samochód musi mieć ABS – regularnie zwiększa się wymagane wyposażenie. Większość z nich jest dobra, ale na początku ludzie i tak psioczyli :P

          • Załóżmy że wszystkie auta alkomat mają – ile z nich będzie mieć „emulatory trzeźwości” tak jak teraz mają emulator sondy lambda czy filtra DPF? (też wymagane wyposażenie) – to jest Polska, tutaj na zaufaniu długo nie pojedziesz – sorry ale czy się to komuś podoba czy nie to „taki mamy klimat”

          • jeśli kontroli nie będzie to nie wpadnie na pewno – no chyba że na słup/przystanek/rower/tira/ludzika na przejściu albo na Ciebie – co wybierasz?

          • Jaką kontrolę na jutro wybierasz? czy segregujesz śmieci? czy płacisz abonament? czy podatki z przed pięciu lat? czy masz legalne oprogramowanie w komputerze? czy kochasz się z żoną po Bożemu? Przez dwa lata jeździłem po Niemczech robiłem 500 do 800 km dziennie ani razu nie miałem kontroli drogowej i pijanych jest mniej i wypadków … w tamtym roku pojechałem do Frankfurtu do znajomego, zapominałem się i przez pewien czas jechałem grubo ponad 200 wyprzedził mnie patrol i zatrzymał podszedł policjant i zapytał co ja robię odpowiedziałem mu że się zapomniałem pewnie ze względu na czasy kiedy można było praktycznie bez ograniczeń. Odpowiedział że jemu też szkoda tamtych czasów, kazał zdjąć nogę z gazu i życzył spokojnej drogi. Poskutkowało, można? A co do rowerów, jak nie upilnujesz, ukradną, a ukradną bo jedynym zabezpieczeniem Twojego roweru jest rutynowa kontrola To Ty zapłacisz za rutynową kontrolę jak kupisz używany okazyjny rower który okaże się kradziony, a kilku z tego forum powie Ci że to dla Twojego dobra. Dziwnie zakładasz że złodziej jest głupi i będzie jeździł Twoim rowerem. Złodziej go sprzeda, weźmie pieniądze i w d… ma kontrole. Jak wpadnie to idiota albo jednorazowy amator a najczęściej zwykły nabywca. Ot i ochrona własności.

          • 1. napisz petycję by zlikwidować policję – zaoszczędzimy na podatkach.
            2. nie szukajmy skradzionych samochodów/rowerów i innych rzeczy – przecież ktoś już to kupił i teraz będzie pokrzywdzony
            3. przecież napisałem „okazyjny” złodziej, czyli niezawodowy
            4. jeśli jesteś taki pokrzywdzony to zgłoś się do Strasburga, Helsinek czy Amnesty In.

            5. pijanych w RFN jest mniej bo nie ma kontroli?

          • Policją jest ok nic do niej nie mam , organizacja jej pracy jest do bani robią statystyki na ścieżkach i z alkomatem zamiast pracować gdyby ograniczyć kradzieże tylko do amatorów nikt by się nimi nie przejmował bo to znikomy% nie warto tego łapać.300 tysięcy rowerów w tamtym roku zginęło w Niemczech myślisz że to amatorzy w nocy na nich przez granicę przyjeżdżali? Czy jestem poszkodowany? Tak za pieniądze które płacę na podatki traktuje się mnie jak złodzieja i pijaka… No tak, jak mówił Bareja: każdy pijak to złodziej. A Ty uważasz że to uczciwe jak kupisz coś za pieniądze nie raz przez lata składane i musisz to
            Oddać bo ktoś sprzedał Ci trefny towar. Bo policja zamiast łapać złodzieja biega za amatorami po ścieżkach. Policją nie jest od tego aby gnębić obywateli kontrolami.

          • Mi też nie podoba się praca policji – pracują jak sprzedawcy, byle zrobić cyfrę:) Dla przykładu – dostalem mandat że przeszedłem na czerwonym, nieistotne było tłumaczenie że droga była pusta.
            W Londynie jest to normalne.
            Drogówka i prewencja jest właśnie od kontroli i patroli. Wolałbym by walka z pijaństwem to nie były tylko rutynowe kontrole ale np. obserwacja baru na wsi w sobotę wieczorem i wyłapywaniu chwiejnych kierowców – pewnie efekt byłby lepszy niż na szeroko rozreklamowanej rutynowej kontroli raz na tydzień w samo południe.
            Odkąd są alkomaty „zbliżeniowe” (nie wiem jak to się nazywa) taka kontrola to moment i nawet jeśli ktoś ma zranione uczucia, to jest to dla mnie mniejsze zło niż brak kontroli.
            Metodą operacyjną ciężko złapać budowlańca który po spożyciu wraca do domu czy smarkacza który komuś zwinął rower pod sklepem.
            Tak źle jest jeśli kupisz trefny towar i musisz oddać, ale czy dobrze jest jeśli towar się odnajdzie ale go nie odzyskasz, bo ktoś inny już go kupił w dobrej wierze?

          • Widzisz, cała zabawa polega na tym aby Policja zajęła się tym aby ten trefny rower nie trafił do rąk uczciwego nabywcy. Podobnie z alkomatem chodzi oto aby ten pijany nie wyjechał na drogę, a nie oto aby go na tej drodze łapać. Łapanie na ścieżce czy łapanie na drodze to już musztarda po obiedzie to już się stało. Dajmy na to że w serwisie aukcyjnym sprzedajemy rower sprzedaż jest możliwa tylko po wprowadzeniu nr ramy. a te Policja może sprawdzić wiem wiem można podać fałszywy ale odbierając rower możesz to sprawdzić a allegro ubezpiecza Twoje zakupy a złodziej od razu jest namierzany. Alkomat w aucie, komuś się wydaje że na świecie to tylko Polacy kombinują, tu muszę wszystkich zaskoczyć otóż nie, każda ingerencja w układ alkomatu odcina jazdę. Po drugie taki alkomat może pełnić dwie funkcje alkomatu kierowcy i spektrometru atmosfery w pojeździe i jeżeli pomimo tego że kierowca uruchomił auto a w atmosferze stwierdzono zawartość alkoholu alkomat informuje radiem o tym policje i wtedy mamy uzasadnione podejrzenie.wieziesz pijanych wiesz że mogą Cię zatrzymać ale nie korkują całego miasta! W związku z wykonywanym prze zemnie zawodem bardzo często zajmuje się audytem firm, firmy post państwowe posiadają bardzo mocno rozwinięty system kontroli jakości, firmy prywatne częściej stosują autokontrolę poziom utrzymania jakości jest o około 20% wyższy w firmach z autokontrolą, więc nie mówcie mi że w Polsce nie można! W toyocie nie znają pojęcia „kontrola jakości” – prywatnie jeżdżę toyotą…. i wiem że Polak potrafi być uczciwy.

          • Spotykamy się u Ciebie w domu na flaszkę, jedna to mało, trzeba do sklepu po drugą, sklep daleko – kto nas powstrzyma przed jazdą? patrolu przed domem nie ma:) (alkomatu w aucie też nie). Twoje marzenie jakkolwiek słuszne jest (przynajmniej na razie) nierealne.
            Numer seryjny – ile ludzi wie że coś takiego jest i gdzie to znaleźć?
            Jak to sprawdzić i w końcu ile ludzi pomyśli o tym by w ogóle sprawdzić?
            (z doświadczeń serwisowych wiem że większość właścicieli laptopów nie wie)
            Autokontrola – moje ostatnie miejsce pracy to sieć handlowa, gdzie liczą się wskaźniki sprzedaży, jeśli nie spełniają pewnego progu to sprzedawcy nie ma. Po drugie im wyższa cyfra tym wyższa kasa.
            Efekt? Sprzedawca sam dąży do maksymalizacji sprzedaży, ale nie dlatego, że chce być dobry czy ktoś nad nim stoi, ale że kara jest nieuchronna. To się nazywa autokontrola. Zauważyłem że u niektórych zanika po podpisaniu umowy na czas nieokreślony:)

            Podsumowując – każdy wie jak być powinno ale jest jak jest. Jeśli zdecydowana większość społeczeństwa (czyli np. 95% a nie 51%) będzie taka jak zakładasz, to Twoje metody oparte na zaufaniu się sprawdzą, a na razie pozostają nam te „totalitarne”.

          • patrol to nie rutynowa kontrola, jedziesz zachowujesz się podejrzanie na drodze łamiesz przepisy jak najbardziej, ale nie korkowanie miasta „bośmy dopiero 300 na gazie złapali a co miesiąc było 500”. Gdyby Twoim motywatorem była tylko kara, uwierz mi, nie pracował byś tam ani minuty.
            Tak podsumuje bo dyskusja brnie. Patrole, tak i to jak najwięcej, rutynowe kontrole nigdy.

          • po jednej flaszce na pół nie jeźdżę zygzakiem – patrol mnie nie złapie:)
            ale mój instykt samozachowawczy ma już dużo słabsze hamulce więc w każdej chwili mogę zrobić coś głupiego:)
            gestapowiec jako kiero sklepu podkręca wyniki, jeśli za każde przewinienie dostajesz -50zł to się pilnujesz, znam dużo smarkaczy którzy bez tego systemu nie nadają się do pracy, niestety. (bo sam spadek prowizji nie działa)
            To oczywiście nie znaczy że lubię Oświęcim w pracy, kilka razy za opór już wyleciałem:) i nie żąłuję hehe
            masz rację – kończmy dyskusję – Ty nie przekonałeś mnie ani ja Ciebie ale jedno jest fajne – nie było takich siakich i owakich:)

          • A kupującemu kradzione to nie tylko zabrac ale i karę dowalić nawet większą jak temu co ukradł.
            Zwłaszcza za „okazje” – u mnie w okolicy gość sprzedawał rowery – tAKIE ZWYKŁE ALE PRAWIE NOWE – „podwystawowe” po 10 zł i co, kupcy byli !!!
            Max 1 roczny (numery ramy ) Herkules na kompletnym deore xt – bez jednej rysy za 800 PLN od handlarza to też okazja „NIEMIEC PŁAKAŁ JAK SPRZEDAWAŁ”

          • Hello a pasy w samochodzie? Też musisz mieć zamontowane. Nikt się nie pyta czy chcesz mieć czy nie. Kupując samochód za pasy i tak płacisz.

          • Kontrole drogowe nazywasz metodami Dzierżyńskiego? Nie zapędziłeś się trochę? Nie wiem z jakiego powodu, ale najwyraźniej masz jakiś problem ze swoim podejściem do policji i sposobu pełnienia przez nich służby.

            Otóż 3000 złapanych pijanych kierowców to tyle samo mniej jeżdżących po drogach potencjalnych zabójców. Alkomat odcinający zapłon może się sprawdza w Szwecji, u nas tacie/mamie dmuchnęła by w niego córeczka. Nie wspominając już, że w chwilę po ich wprowadzeniu pojawiłyby się pewnie usługi ich „modyfikacji”. Ale najbardziej dziwi mnie, że jesteś zwolennikiem takiego zamachu na Twoją wolność. Ktoś ma Ci mówić co możesz robić ze swoim własnym samochodem? ;-)

            Fotoradar to skarbonka? Jasne, częściowo tak, podobnie jak mandat za brak świateł, czy inne wykroczenie, ale także jedyny straszak na idiotów za kółkiem. I jednocześnie rozwiązanie technologiczne, którą to jesteś wyraźnie zafascynowany. Problem w tym, że tę technologię, chwilowo przynajmniej, oprócz ich własnych ograniczeń wynikających głównie ze stacjonarności, mocno ogranicza samo prawo. Po ostatnich zmianach przepisów z mojego miasta zniknęły chyba wszystkie szare fotoradary, a żółte się nie pojawiły. I nie zgodzę się z Tobą, że nie mają na celu zapobiegania – jak najbardziej wszyscy zdejmują nogę z gazu na ich widok. Ja w każdym razie z niecierpliwością oczekuję uruchomienia u mnie w pełni systemu Tristar, który wprowadzi odcinkowy pomiar prędkości. Tu nie wystarczy na chwilę zwolnić, a potem jeszcze bardziej przyspieszyć, żeby odzyskać „stracony” czas. Mam nadzieję, że dzięki temu będę mógł spokojnie przejść/przejechać przez jezdnię nie oglądając się nerwowo po kilka razy w każdym kierunku.

          • Wzmożona kontrola podstawą zaufania.Nie mam problemu z Policją ale z jej pracą tak, uważasz że trzy kontrole w dwóch miejscowściach w ciągu godziny i pół godziny spóźnienia do pracy to dobry sposób na dyscyplinowanie kierowców? Alkomat to nie zamach na wolność robiąc prawo jazdy i kupując samochód zobowiązałem się nie wsiąść za kółko po spożyciu. Chcę tylko zaznaczyć że kontrole są nie skuteczne aby dały pożądany efekt należałoby kontrolować Wszystkich cały czas mimo wielu kontroli pani jeżdżą i zabijają, rowery są kradzione, proceder zamiast zanikać, narasta. System jest dziurawy i nikt nie chce tego zmienić mamy złudne poczucie bezpieczeństwa bo są kontrole a to że kontrole ujawniają mały procent problemu no cóż tak ma być.

          • Jeszcze się taki nie narodził, który rozwiązałby problem z nieprzestrzeganiem prawa przez ludzi. Jedyne co przez te kilka tysięcy lat istnienia cywilizacji wymyślono to kontrolowanie i wprowadzenie systemu kar. No cóż, dalsza dyskusja nie ma chyba jednak sensu, na razie krytykujesz tylko obecny system nie przedstawiając żadnych alternatyw.

          • Fakt nie ma, żyj sobie z złudnym poczuciu bezpieczeństwa wierząc że rutynowe kontrole uchronią Cię przed pijanym zabójcą.

          • Sceptyczni oponenci używają pojęcia „złudne bezpieczeństwo”, ale to że ograniczamy niebezpieczeństwo nie oznacza, że jesteśmy naiwniakami wierzącymi że już go nie ma.

          • „Otóż 3000 złapanych pijanych kierowców to tyle samo mniej jeżdżących po drogach potencjalnych zabójców”
            Bzdura, zrób kontrolę tydzień później w tym samym miejscu o tej samej godzinie i z tych 3000 złapiesz ponownie 2800 i ponownie będą pod wpływem.

          • Nie mogę się z Tobą zgodzić. Jako naród mamy we krwii anarchię. Fotoradary to skarbonka? A kto płaci – ten kto nie przestrzega przepisów.

            Kary są po prostu za niskie. Gdybyśmy mieli płacić tak jak np. w Szwajcarii kilka tysięcy Euro za przekroczenie prędkości, to zaraz uspokoiło by się na drogach. Dziś mówimy o Policji, lub innych służbach dbających o przestrzeganie przepisów w sposób pejoratywny. Są źli – policjanci (straż miejska) i my dobrzy którzy jeździmy szybko, ale bezpiecznie.

            Musimy zastanowić się co jest dla nas ważne, jako społeczeństwa. Ja uważam podobnie jak @mzl123, że chwilowa niedogodność związana ze sprawdzeniem legalności roweru jest ok. Jeśli jestem uczciwy, to nic mi nie grozi. Jeśli zaś mam coś na sumieniu, to nie mogę mieć pretensji do służb siłowych.

          • Krytykujesz nas jako społeczeństwo że jesteśmy anarchistami, jednak działania policji które są nie mają umocowania w prawie traktujesz jako „małą niedogodność”. Od kogo społeczeństwo ma się uczyć? To jak ksiądz który rutynowo chodzi na dziwki. Albo wszyscy przestrzegamy prawa albo robimy coś rutynowo… Społeczne przyzwolenie na nie zgodne z prawem działania policji jest jaj przyzwolenie na jazdę po pijaku i jedno i drugie nie powinno mieć miejsca.

          • zgodnie z prawem unijnym nie umocujemy ich pranie, zgodnie z konstytucją nie umocujemy ich prawnie. W zgodzie z Polskim prawem nie umocujemy ich prawnie ….

          • idźmy dalej – niech każdy rower ma gps:)
            jest dużo ludzi którzy kupią od pasera – znakowanie nieskuteczne w takim wypadku, no chyba że ktoś wpadnie przypadkiem na rutynowej kontroli:)
            załóżmy że nie ma policji i złodzieje są bezkarni – kto Ci ubezpieczy sprzęt? albo za ile?

          • Istnieje jakieś ubezpieczenie? Tyle co ubezpieczenie piwnicy, czyli 3% wartosci ubezpieczenia mieszkania, wiec aby dostac odszkodowanie za rowe wart 15.000 mieszkanie musiałbys ubezpieczyc od kradzieży na 500.000 – składka pewnikiem byłaby przyjemna – ale dla ubezpieczyciela.
            PZU w pakiecie bezpieczny rowerzysta wypłaca odszkodowanie tylko za kradzież z rozbojem i to do góra 5000 za które roczna składka wynosi 500.

          • To nie ja pisałem o ubezpieczeniach ale Robert – do niego to pytanie.
            A ja miałem ubezpieczenie samego roweru od kradzieży w Polonii kilkanaście lat temu – koszt 60-70zł za OC na 10k, nw na 5k i kradzież na 3000zł ale tylko z pomieszczeń zamkniętych. PZU wtedy też chciało 10% wartości roweru ale chcieli ode mnie dowodu odprawy celnej hehe.

          • wujek google pomaga w ubezpieczeniach, zawsze też warto zapytać swojego agenta w pakiecie taniej :)

          • Jako uczciwy obywatel nie powinieneś mieć możliwości nabycia trefnego towaru, widzisz gdyby był obowiązek jednorazowej rejestracji roweru i znakowania go i przeglądu dzisiejsza elektronika potrafi naprawdę dużonie było by takich okazji dzisiejsza elektronika potrafi naprawdę dużo

          • samochody tak mają i nie rozwiązuje to problemu do końca
            ile z Twoich znajmych wie o Cepiku?

          • Coś mi się słyszało o jakiś nadajnikach GSM czy GPS,dzięki którym można ustalić miejsce,w którym znajduje się rower.Niestety nie wiele mi wiadomo na ten temat…

          • Tak, są takie patenty, choć mam wrażenie, że jeszcze nikt tego nie dopracował na tyle (i nie obniżył ceny), by stało się bardzo popularne.

          • Tak naprawdę nikomu na tym nie zależy, kradzieże wbrew pozorom nakręcają koniunkturę więc nikt na takie badania nie łoży tym bardziej nie ma obowiązku …. a koszt dzisiaj każdy smartphone ma GPS, każdy nawet ten za 200 złotych a przecież to tylko jedna z jego części składowych, namierzenie nadajniko-odbiornika to kwestia rejestracji w darmo

          • Nadajników GPS na ziemi nie ma ;) To o czym piszesz to odbiornik gps + nadajnik gsm (moduł wysyłający sms z lokalizacją).

          • jest, nazywa się to „uzasadnione podejrzenie” – słowo wytrych umozliwiającą kontrole w kazdym momencie

          • zapewniam Cie że nie umożliwiają jeżeli jesteś pewien że wszystkie manewry wykonałeś ok to postaw się Panu policjantowi zobaczysz jak mięknie.

          • też czasem ustępowałem pretensjonalnym klientom – ale nie dlatego że mieli rację, ale mi się nie chciało i odpuszczałem jeśli mogłem by już sobie poszli:)

    • Aktualizowana chyba na bieżąco. Po zakupie roweru nie dalej jak 2 tyg. później miałem przyjemność sprawdzić jak to działa. W moim Krosie A3 sprawdzili trzy nr seryjne i sprawdzali czy nr zgadza się z kolorem lakieru :)

      • A skąd niby mają mieć informację jaki jest kolor lakieru(chyba że dostali z krossa klucz jak kodują w #seryjnym kolor roweru – o ile tak robią)
        Aż 3 sprawdzili? Jeden jest na ramie, drugi na amortyzatorze (w tych tańszych nie zawsze) a trzeci ?

    • Jest baza ale rowerów skradzionych. Mnie też taka kontrola spotkała. Zostałem zatrzymany na drodze pomiędzy wioskami, policjant odczytał nr z ramy i sprawdzanie czy rower nie jest kradziony zajęło 15 min. Przez radio podał jakiejś Krystynie nr a ta odpowiedziała mu po 15 min. że nie mają takiego roweru zgłoszonego. Policjant wytłumaczył mi, że mają teraz taką akcję i sprawdzają kogo wlezie. A śmiesznie się zrobiło jak zapytał mnie czy przypadkiem nie mam przy sobie faktury na ten rower bo tak by szybciej mnie sprawdził.

    • każdy rower który wyjechał ze sklepu jest używany:)
      z rowerem jest o tyle lepiej niż z samochodem, że wszystko jest na wierzchu i łatwiej sprawdzić co i jak.

      • Prawda, już kilka rowerów mam z Allegro i bez zastrzeżeń, ale ale… zawsze coś do pogrzebania było – na szczęście to były rowery nabyte tanio, więc inwestycja warta każdej złotówki, którą w nie wkładałem!! :)
        Autor tekstu napisał, że czasem w 10-latku kupno części takich jak były potrafi być wręcz niemożliwe, Powiem tak – rower to na szczęście nie auto, jak tutaj wyżej wspomniał inny komentujący, tutaj ta zasada znowu się sprawdza, gdyż ogrom części jest dostępnych na wyciągnięcie ręki i trzeba naprawdę mieć staruszka nietypowego, żeby coś do niego nie było.
        Ja zawsze staram się kupować niezłe, starsze rowery i jakościowo przyzwoite, gdzie praktycznie wszystko jest od nowości nie wymienione i w razie awarii wymieniam część lub części na takie jak były lub najbardziej zbliżone jak się tylko da. Lubie mieć rower na oryginalnych podzespołach, nawet jeśli to nie zabytek.

        • Oczywiście „rowery z Allegro” – mówiłem o rowerach używanych w dobrym stanie lub z niewielkimi usterkami. Kupowałem właściwie tylko szosówki Peugeot i nigdy nie byłem rozczarowany, co najwyżej jakieś wady ukryte (raz mialem przypadek zużytych stożkow piast, to udało sie ugadać z gościem i dostałem zwrot prawie 10% ceny roweru i przełożyłem części z innych kól, które miałem, a wcześniej jeden przypadek to luz na suporcie.

          • jest jedna rzecz której nie zastąpisz – dobre stery gwint 1′
            a już napewno jak nie chcesz kulek

            podobnie częściowe wymiany ósemkowego napędu – zostaje co najwyżej Alivio

          • Z ósemkowym napędem w zasadzie nie ma problemu – kasety Alivio są wystarczającej jakości, są też kasety Srama, można włożyć szosową Sorę (co też bardzo polecam!). Taki napęd jest dużo mniej kosztowny niż 9ka i bardzo trwały. Nieco więcej kłopotu nastręcza wybór manetek pod 8. Alivio daje radę ale lepiej zapolować na jakieś starsze STX albo szosową Tiagrę w wersji na 8. Ja przesiadłem się z 9ki znowu na 8 i przy takiej konfiguracji zostaję. W retro Specu mam szosową 7 Sory i też nie narzekam.

          • Napędy 9-rzędowe wcale nie są tak drogie, kupowałem teraz mojej dziewczynie kasetę 8-rzędową i różnica w cenie między 8-mką, a 9-tką wynosiła jakieś 15 złotych, więc nie ma tragedii. Porównywalne łańcuchy to różnica max. 20 złotych.

            A z manetkami to prawda, ale na 9-tkę znajdziesz za 70 złotych manetkę Deore, która jest już bardzo fajna.