W tym wpisie odpowiadam na pytanie Piotra, zadane na Facebooku o to jak nauczyć dziecko jeździć na rowerze. Dziękuję Piotrkowi za podesłanie pytania. Jeżeli Wy macie jakieś ciekawe tematy, o których chcielibyście przeczytać, śmiało piszcie (kontakt do mnie znajdziecie po prawej stronie lub można napisać przez Facebooka).
Nauka jazdy na rowerze
Czytelników Rowerowych Porad nie muszę chyba przekonywać, że jazda na rowerze to bardzo ważna i przydatna w życiu umiejętność. Rower wyrabia kondycję, poprawia zdrowie, pozwala szybko się przemieszczać, ale przede wszystkim jest olbrzymią przyjemnością. Dlatego warto od najmłodszych lat zaszczepić w dziecku miłość do rowerów. Jak się za to zabrać? Jak najłatwiej nauczyć dziecko jazdy na rowerze? I najlepiej w 15 minut? ;)
Oczywiście z 15 minutami to żart. Są w internecie osoby namawiające do tak szybkiej nauki, ja jednak jestem sceptycznie do nastawiony do takiego podejścia. Do każdego dziecka trzeba podejść indywidualnie i nikt nie zna malucha tak dobrze – jak jego rodzice. Niektóre dzieci z łatwością przełamują swoje obawy (naturalne obawy, trzeba dodać), a niektóre potrzebują na to czasu. Nic na siłę.
Bezpieczeństwo
Najważniejsza zasada podczas nauki jazdy (na którymkolwiek etapie nauki) to bezpieczeństwo. Wybierzmy miejsce płaskie, oddalone od ulicy, chodnika, drogi rowerowej (punkt 9 rowerowych złotych myśli!). Najlepiej by nawierzchnia była dostatecznie równa, ale jednocześnie nie był to asfalt. Dziecko warto wyposażyć w dobrze dopasowany kask, zwłaszcza gdy ma problemy z równowagą. Ale najważniejszą kwestią jest stała obecność przy dziecku. Nie tylko by je złapać, ale także dodać otuchy i pewności siebie. Dla dzieci to bardzo ważne.
Rowerek biegowy
Naukę jazdy najlepiej jest zacząć jak najwcześniej. Dziecko można wozić w foteliku rowerowym, dzięki czemu oswaja się z rowerem i przemieszczaniem szybszym niż w wózku. Już dwuletniemu dziecku można kupić rowerek biegowy (kilka słów o rowerkach biegowych), na którym będzie uczyło się jak utrzymać równowagę. Moim zdaniem, dobrze by było, gdyby taki rowerek miał tylko dwa kółka – trój- lub czterokołowiec jest oczywiście bezpieczniejszy, ale nie nauczy łapania równowagi. Ewentualnie może być biegowy z dołączonymi kółkami, które można zdjąć.
Rowerek z pedałami
Około piątego roku życia (lub wcześniej, jeśli uznamy, że to dobry moment) można zacząć próby z „dorosłym rowerkiem” (ceny rowerów możesz sprawdzić tutaj), to znaczy wyposażonym w pedały. Jest kilka metod ułatwiających naukę, ja zdecydowanie odrzucałbym podejście „jak się nie przewróci, to się nie nauczy”. Oczywiście – upadki będą nieuniknione, ale jeżeli widzimy, że dziecko ma trudności w samodzielnej jeździe na dwóch kołach – nie należy na siłę do tego dążyć.
Moim zdaniem, na początek dobrym rozwiązaniem będą dwa dodatkowe kółka, przymocowane do roweru. Dzięki nim dziecko można nauczyć pedałowania, hamowania (najlepiej by hamulec był w pedałach) i oczywiście skręcania. Gdy zobaczymy, że podczas takiej jazdy sobie radzi, można podnieść kółka o kilka centymetrów, by samo starało się łapać równowagę, ale w razie mocniejszego przechyłu – kółka podtrzymały rower.
Ustawienie siodełka
Należy przy tym pamiętać, by siodełko było ustawione na odpowiedniej wysokości. Z jednej strony nie za nisko, bo wtedy pedałowanie jest trudne; z drugiej nie za wysoko, by dziecko w każdej chwili mogło postawić obie nogi na ziemi.
Jest jeszcze metoda „na kija”. Polega ona na tym, że wkładamy drewniany kij od szczotki w tylne widełki, dzięki czemu możemy przytrzymywać rower. Gdy dziecko nabierze pewności – puszczamy na chwilę kijek, by jechało samo, oczywiście nadal będąc za nim by go złapać w razie potrzeby. Ta metoda ma moim zdaniem tylko jeden plus – nie trzeba kupować dodatkowych kółek :] Niestety (a może to i dobrze) trzeba się mocno za dzieckiem nabiegać, zwłaszcza gdy zapragnie nabierać prędkości.
Nauka jazdy – przyjemność, a nie przymus
Nie jestem blogerem rodzicielskim, ale na ten temat wypowiedzieć się mogę. Najważniejsza w nauce dziecka jest cierpliwość. Należy zrozumieć naturalne obawy dziecka i pomóc mu je przezwyciężyć. Przezwyciężyć zachęcając i dopingując, a nie krzycząc i irytując się. Dzieci są świetnymi obserwatorami i szybko łapią nowe rzeczy. Jednak musi im to sprawiać radość :]
A Wy macie swoje sposoby na naukę jazdy? Może pamiętacie jak sami uczyliście się jeździć?
rowerek biegowy – nie tędy droga…. siądzie na prawdziwy to nie będzie wiedział co z nogami robić…..
Dróg jest wiele, bo każdy człowiek jest inny. Jak nie znając dziecka możesz powiedzieć, że jego droga tędy nie wiedzie? Nonsens.
Nie nie i jeszcze raz nie. Sam byłem uczony na kiju i umiem jeźdźić ale nie o to…. Metodą najskuteczniejszą jest „ręcznik” / koc przepleciony pod pachami i z przodu dziecka a końcówki złapane na plecach z tyłu – polecam poczytać o tym w necie – dzięki temu dziecko czuje jak się przechyla i wie co z tym zrobić – skręcić odpowiednio kierownicę w stronę przechyłu – trzymając za kij dziecko uczy się że rower będzie się „sam trzymał” a tak to nie zadziała – w ten sposób nauczyłem i syna i jego koleżankę – jeździł bez kółek bocznych już w 1-szej grupie przedzkola. metoda sprawdzona i dobra. POLECAM!!!
Chyba mam najlepszą metodę – sprawdzona na 4 dzieci ( moje i siostry) nauka zajęła im w zależności od dziecka od 15 minut do ok 40.
1. Dziecko musi wcześniej jeździć z bocznymi kółkami żeby złapać umiejętność kręcenia pedałami
2. Sama nauka : potrzebna dość długa trasa z lekkim spadkiem ( to najważniejsze) , najlepiej równa, nie może być za stroma. Tłumaczymy dziecku że je popchniemy a ono ma patrzeć przed siebie ( ważne !) i ciągnąć nóżkami po ziemi i w tym czasie próbować jak najdłużej unosić je troszkę do góry żeby jak najdłużej jechać ze stopami kilka centymetrów nad ziemią, oczywiście potem musimy wtargać rowerek z powrotem na wzniesienie ale to lepsze niż bieganie z kijem tygodniami.
Po 20- 30 zjazdach dziecko powinno już opanować jak zachowywać równowagę na rowerku bez bocznych kółek. Po koniec powinno się starać zjechać z górki z nogami całkiem uniesionymi do tyłu bez podpierania się.
3. Znów zjeżdża z górki ale dokładamy element kręcenia pedałami
4. Po opanowaniu poprzednich elementów kładziemy 3 -4 pudełka, wiaderka plastikowe lub inne lekkie rzeczy w odległościach ok 8-10 metrów i dziecko robi slalom zjeżdżając z górki. Trzeba wytłumaczyć i pokazać samemu zjeżdżając że robimy to bardziej balansując ciałem niż skręcając kierownicą ( ważne! ) bo dzieci mają nawyk mocno skręcać kierownicą tak jak podczas jazdy z bocznymi kołkami a przy większej prędkości będą zaliczać gleby
5) Slalom ale dziecko zakręca na dole slalomu i powrót pod górkę
6) Dwa wiaderka z czasem coraz bliżej siebie i kręcenie ósemek
Sprawdzone i przetestowane na 4 dzieci. Tak jak pisałem, najbardziej oporne nauczyło się w ok 40 minut. Najlepsze w ok 15 min.
Polecam na początek również rowerek biegowy- moje dzieciaki od 2 roku życia. Syn w wieku 3,5 lat przesiadka na rometa buli 2 – 12″ – praktycznie tylko musiał załapać pedałowanie i tyle. Córka teraz 2 lata jeździ jakieś 3 miesiące na biegowym jak jedzie z górki to nogi do góry podnosi już próbuje podbierać bratu rower z pedałami. Myślę, że aby nauczyć dziecko jeździć trzeba mu dać możliwość jeżdżenia. Czyli musi mieć na czym jeździć i samo chcieć – mieć potrzebę, frajdę czy coś tam. To ma być przyjemność a nie udręka. Rowerek oczywiście musi być dostosowany to wzrostu itd. Jazda w kasku obowiązkowo.
A jak nauczyć jazdy na rowerze dorosłą kobietę?
Na pewno też z dużą dozą cierpliwości i spokoju. Najlepiej na jakiejś łączce z równą nawierzchnią.
Moja przygoda z rowerem zaczęła sie gdy miałem jakieś 7,5 roku (było to bardzo późno – inne dzieciaki juz dawno szalały na rowerach – ze względów zdrowotnych).
Przez kilka miesięcy miałem boczne kółka i kijek i za cholerę nie potrafiłem załapać o co chodzi by się nie przechylać na boki. Dlatego serdecznie odradzam wszelkie dodatkowe kółka czy patyki nie pomaga a wręcz utrudnia naukę jazdy.
Pewnego dnia starszy brat postanowił mnie nauczyć jazdy na dwóch kołach, minęło ponad 30 lat a ja ten dzień pamiętam do dziś jakby był wczoraj.
Nie wiem ile to trwało ale jak już raz załapałem o co chodzi z równowagą to po paru próbach
z asekuracja brata „szarpałem” jak szalony z uśmiechem od ucha do uch – zostało mi tak do dziś :D
Metoda jest banalna, pokazujesz i jednocześnie tłumaczysz dzieciakowi jak ma ustawić sobie pedały by było łatwiej wystartować, zachęcasz do pedałowania i delikatnie korygujesz kierowaniem by dzieciak „zapamietał”, w którym momencie kierownica jest ustawiona prosto.
Gdy dziecko już jedzie asekurujesz je biegnąc przy tylnym kole aby je „złapać” w razie gwałtownej wywrotki i podpowiadasz co ma robić.Oczywiście nauka odbywa sie na w miarę dużym placu aby dzieciak nie musiał od razu wykonywać mocnych skrętów.
Ja w ten sposób nauczyłem 4 latka jeździć w godzine a po dwóch to już śmigał miedzy alejkami i w kółko tak jak każdy rowerzysta.
Oczywiście kask i kamizelka odblaskowa to podstawa aby od początku uczyć dobrych nawyków, polecam też zakupić jakieś rękawiczki (zwłaszcza dla młodszych dzieciaków 2-3 lata ) by przy upadku nie obtarły sobie dłoni co może je mocno zniechęcić do dalszej jazdy.
Aż muszę napisać jak ja to robiłem. Co użyłem:
-rower Romet Pelikan (jeden z wielu Rometów w moim posiadaniu)
-kuzynka lat 9 (wujek długo próbował ją nauczyć, ale nic z tego nie wychodziło. Rower był za mały i, moim zdaniem, zła technika (ale ten wniosek mogę wysnuć tylko na podstawie opowiadań)
-laczki na nogach (jako, że nauka była niespodziewana. Ogromny błąd, którego lepiej nie powtarzać)
Nauka odbywała się na bardzo rzadko używanej części parkingu Biedronki. Nie było kijów ani nic. Kuzynka jeździła kiedyś z kółkami. Cały czas biegłem obok niej i ją pilnowałem. Jedna ręka za plecami zachodząca lekko na bok, druga z drugiego boku tak, żeby złapać rowerzystkę niezależnie od boku na który zamierza lądować. Nie trzymałem jej tylko asekurowałem i (WAŻNE!) robiłem to do chwili kiedy sama powiedziała, że już nie muszę (ale i tak przez następne kilka(naście) przejazdów biegłem obok niej, ale już bez asekuracji, chociaż ciągle gotowy na wszystko). Pierwsze próby były z delikatnej górki, żeby nauczyła się równowagi. Dopiero po tym przyszedł czas na pedałowanie, a jeszcze później na zatrzymywanie się i ruszanie. Godzinka-dwie i już jeździła (a ja prawie padłem ze zmęczenia. Nie dość, że bieganie to jeszcze te przeklęte moje ulubione laczki). Kilka tygodni później w ten sam sposób uczyłem jej młodszą o parę lat koleżankę, która załapała w 15 minut, ale nie wiem nic o jej rowerowej przeszłości. Nie, żebym się chwalił, ale ja po pewnym okresie jazdy na dodatkowych kółkach załapałem przy drugim zjeździe z górki, z czego pierwszy trochę bolał.
Najważniejszy jest spokój. Nie można na ucznia krzyczeć, ani denerwować się. Najlepsze jest podejście do tego na luzie. Inaczej dziecko może się zrazić do roweru. Sam rower też jest ważny. Uważam, że wszystkie pomniejszone górale nie mają sensu. Rower musi być wygodny i mieć z tyłu torpedo (hamowanie nogami jest wygodniejsze i bardziej intuicyjne od hamowana rękami). Przełożenie też musi być odpowiednie. Nie pamiętam ile Pelikan ma zębów z tyłu, ale z przodu są 44z. Koła 16″. Metoda Bernarda z hulajnogami też jest ciekawa. Miałem hulajnogę, ale nie pamiętam jej umieszczenia w czasie w stosunku do roweru.
A jako że to mój pierwszy komentarz to nie wypada nie pochwalić bloga. Jako, że na codzień jeżdżę 13 letnią damką (narazie torpedo, ale będą przerzutki w piaście), a do tego weekendu przez 3,5 roku jeździłem może nawet 30-to letnim Rometem Turingiem Luxus (szkoda mi się go zrobiło, będę go powolutku odnawiał) to głównie interesują mnie porady, ale inne wpisy też czasem czytam (od dwóch dni przez kilka godzin :) ). Świetny blog. Howgh!
Dzięki za ciekawą historię, myślę, że się przyda wielu osobom. Dziękuję również za miłe słowa :)
To i ja dodam nasze doświadczenia.
Hania 1 rok: dostała najmniejszy rowerek biegowy Puky. Bawiła sie z nim, oswajała, sadzała na nim miśki
18 miesięcy- zaczyna prowadzić go po domu i sama sie doń przymierzać
21 miesięcy- pierwsze tuptania na zewnątrz i mocna przyjaźń z tuptakiem (w końcu nasze spacery nabrały tempa ;)
3 latka- jazda na rowerku z pedałkami!
Kilka razy użyliśmy kija, dla nauki pedałowania i tak jak pisali niektórzy-nie używaliśmy kółek bocznych. Jak Hania traci równowagę, to podpiera sie nóżką, zupełnie jak na rowerku biegowym. Przełom nastąpił, jak zaczęła szybko pedałować – prędkość dawała jej równowagę….no ale nabiegać się trzeba :) :) Jedyny problem to ruszanie, ale myślę, że na wiosnę, jak wzmocni nóżki, to ruszy sama z kopyta ;-)
Trochę odgrzebię ten wątek :) Wszystko wiem z opowieści rodziców.
Ja nauczyłam się jeździć sama, jak miałam ledwo 4 latka skończone. Wcześniej jeździłam na trójkołowcu i bardzo krótko z doczepianymi kółkami. Sukces osiągnęłam w pół dnia. Oczywiście kolana i łokcie były pozdzierane do krwi, bo uczyłam się na krzywym chodniku przed domem, co dodatkowo utrudniało utrzymanie równowagi. Nie miałam żadnych ochraniaczy czy nawet kasku. Rodzice tylko co jakiś czas obserwowali jak idzie i rzucali czasem rady. Już wtedy znali mój charakter, że łatwo się nie poddaję i walczę do końca.
A bez roweru dzisiaj nie mogę żyć (a wkrótce 20 stuknie).
Ja proponuje taką metodę zupełnie bezstresową dla dziecka. Zero upadków w przypadku mojego syna, zero biegania za rowerkiem. Zaczynamy od małego rowerka (12″) z bocznymi kółkami ( 3 latka). Tak przejeździ jeden sezon i nauczy się kręcić pedałami i hamować. W następnym sezonie modyfikujemy rowerek (mój się dało): odkręcamy pedały i usuwamy korbę, łańcuch można zdjąć ( u mnie okręciłem wokół ramy i siodełka, zabezpieczamy wszystkie wystające elementy. Na takim biegowym rowerku wystarczy miesiąc czy dwa i mały uczy się łapać równowagi i skręcać (dużo jeżdżenia z górki). Potem składamy rowerek (pedały). Dziecko rusza na niewielkim spadzie i tu szok, samo jedzie !
Ja tak nauczylem swojego synka jezdzic. W opisie filmu jest dokladna instrukcja. Mozecie udostepnic ten film na swojej stronie:
https://www.youtube.com/watch?v=V0Gnb7rMfoI
Zauważmy, że kijek służy tylko do startu – świetny pomysł z górką :D
Ja jestem zwolennikiem tzw. rowerów biegowych lub kija. Nie lubię bocznych kółek, bo bo ich zdjęciu dziecko strasznie się cofa w jeżdżeniu.
Z prostego powodu, z bocznymi kółkami trzeba kręcić kierownicą tam, gdzie się chce skręcić, bez bocznych kółek nie dość, że często trzeba kręcić (bardzo delikatnie) w przeciwną stronę, to jeszcze pochylać rower. Wie o tym doskonale jakieś 80% motocyklistów i 50% rowerzystów.
Więc to jak przejście na zupełnie inny środek lokomocji, dziecko nie wykorzysta wiele z nauki jeżdżenia na 4 kółkach w późniejszej jeździe rowerem.
Ja ucząc dziecko powtarzam zawsze dwie ważne rzeczy:
1. patrz przed siebie, nie pod koło
2. pochyl się lekko, jeśli chcesz skręcić.
Mam 5 letnią córkę i właśnie przymierzam się do tego żeby nauczyć ją jeździć samodzielnie na rowerze. Żałuje, że nie kupiłem jej rowerka biegowego co jest moim zdaniem genialnym wynalazkiem. Na początku jeździła z bocznymi kółkami, potem zamieniliśmy je na dokręcany „kij” stalowy. Teraz jeździ z specjalnym uchwytem, za który trzymam będąc za nią, każe jej pedałować i uczy się trzymać równowagę, przy czym cały czas kontroluje żeby się całkowicie nie wywróciła. Spróbuje jednak metody z „kijem”, dorzucę też „marchewkę” z czekolady w ramach nagrody za wysiłki :)
Polecam Rowerek Biegowy. Moja córka zaczęła na nim ćwiczyć w wieku 2,5 lat. Na 4 urodziny dostała dorosły rower z kołami 16” oczywiście bez kółek dodatkowych. Nauka jazdy zajęła całe 5 minut. Serio.
Ja nauczyłem dzieci jeździć rowerem w nieco inny sposób. Pierwszym etapem było zakupienie im chińskich hulajnog (30 PLN). W ciągu 1 dnia nauczyły się na tym jeździć i doskonale łapać równowagę. Niestety chińszczyzna jak to chińszczyzna dość szybko uległa rozpadowi, Hulajnogi wytrzymały dokładnie 1 dzień . Ponieważ rowery były już zakupione wcześniej, kiedy Hulajnogi się rozleciały kazałem im jeździć na rowerach tak jak na hulajnogach . Dzięki temu czuły rower już w momencie pierwszego z nim kontaktu . Po mniej więcej godzinie jazdy bez pedałowania metodą znaną im z dnia poprzedniego , kazałem im zacząć używać pedałów . W 2 godziny świetnie już dawały sobie radę jeżdżąc po parku tuż obok swojego jakże dumnego ojca. Przy okazji, bardzo fajny blog.
JA się nauczyłem, gdy jedno z podtrzymujących kółek się zepsuło i odpadło. Akurat nie było nikogo do naprawy. Pojeździłem chwilkę na jednym, a że tylko przeszkadzało, to odgiąłem je nogą i poszło.
Stara szkoła ;)
Dzięki Tobie przypomniałam sobie to uczucie, gdy pierwszy raz przejechałam podwórko na rowerze bez bocznych kółek. Tego się nie zapomina :)
Co dziecko to inny świat. Ja się nauczyłem późno i pamiętam męki mojego taty (ze mną). Starsze dziecko nic a nic nie mogło się nauczyć, aż musiało jechać gdzieś z kolegami i cały weekend ostro ćwiczyliśmy na dorosłym rowerze. Młodszy jeździł z kijem (starałem się puszczać, kiedy tylko czułem, że łapie równowagę) i pojechał samodzielnie zanim skończył 3 lata. Myślałem, że to mistrzostwo świata, a tymczasem wnuk jeździł jeszcze wcześniej, a wnuczka mając 2,5 jedzie prosto, jeszcze zostało ruszanie i skręcanie. Z tym, że wnuki przechodziły przez okres chodzika, to najlepszy sposób, bo łapie się równowagą kiedy się chce mając zawsze 2 nogi przygotowane do podtrzymania.
Osobiście jestem przeciwnikiem kółek bocznych, bo przy zastosowaniu kijka rodzic lepiej reaguje na złapanie równowagi – wie kiedy puścić kijek, a kiedy złapać. Jak widzę te dzieci przechylone na bok, bo kółka są już dość wysoko, a one nadal nie umieją, to żałość bierze. Kijek wymaga więcej zaangażowania rodzica (ojca) i nieco kondycji biegowej, szczególnie gdy maluch ma zapał do pędu :)
Jaki banał ? Nauka jazdy na rowerze to chyba najpiękniejsza chwila dzieciństwa :D Fajny art.
W metode z kijem wierza chyba tylko stare baby. Ja wymyslilem jedna, prosta metode, dzieki ktorej nauczylem swoich dwoch synow jezdzic na rowerze w jeden dzien. Pol godziny max. Oto caly sekret: dziecko jak dostanie nowy rowerek to musi najpierw go wyczuc, wiec nieodzowne sa boczne koleczka na jakis czas, ale nie dlugo. Dziecko musi sie na rowerku czuc komfortowo, wiec kwestia przyzyczajenia do pedalow, wysokosci, sily i sposobu hamowania itd. Jak juz mlody rowerzysta zacznie czuc rower, odkrecamy kolka, zakladamy dziecku mocniejsza koszulke (nie byle szmatke co latwo porwac), jesli mamy to ochraniacze (moi obaj synowie dali rade bez) i zabieramy dziecko z rowerkiem w jakies ustronne miejsce gdzie mamy prosty asfalt i najlepiej leciutko z gorki. Lapiemy dziecko za koszulke na karku i biegniemy obok asekurujac, aby nie wyglebilo. Jednak nie trzymamy go w powietrzu. Dziecko musi poczuc rower i poczuc o co chodzi w lapaniu rownowagi. NIGDY nie ucz dziecka trzymajac za kij, bo wtedy trzymasz rower i dziecko nie czuje jak jego zachowanie dziala na rower, bo rower zawsze stoi pionowo trzymany przez rodzica. Tak tylko traci sie czas. Trzeba biec kolo dziecka i asekurowac. Pierwsze minuty to bardziej truchcik i stanie bo rower lata na wszystkie strony :), ale po kilku minutach zaczyna sie lepiej. Jak jest z gorki to jest fajnie bo dziecko jedzie bez pedalowania i moze sie skupic na samym lapaniu rownowagi a nie jeszcze na pedalowaniu. Jak zalapie to wtedy mozna probowac po rownym. Metode ta polecilem jeszcze trzem znajomym i ich dzieci zalapaly jazde takze podczas pierwszego razu. Pamietaj – trzymaj dziecko a nie rower. Pozwol dziecku aby mu sie rower na poczatku gibal – nie nies dziecka w reku (z reszta po kilku minutach juz chyba tylko Pudzian dalby rade). Jest chyba niemozliwe, aby dziecko nie nauczylo sie jezdzic w czasie do pol godziny lub mniej. Jesli moja porada komus pomogla, to super – piwo mile widziane ;)
To gdzie pijemy to piwko :) mi nie pomogła bo właśnie tak też uczyłem dzieciaka ale piwa się napije :D
Raczej Ty tej metody nie wymyśliłeś, bo znana jest od dawna. Sam nauczyłem syna w taki sposób jeździć na rowerze w ciągu max 15 minut i było to jakieś 4 lata temu więc trochę wcześniej niż ty do odkryłeś :) Metoda jak najbardziej godna polecenia.
Ja uważam, że ani kij od szczotki ani dodatkowe kółka nie są dobrą metodą. Uważam wręcz, że te dodatkowe kółka utrudniają tylko późniejszą naukę. Bo kluczem do nauczenia się przez dziecko jazdy na rowerze jest nauczenie się utrzymania równowagi. Pamiętam (może trochę jak przez mgłę) jak sam się uczyłem, ale też pamiętam dobrze jak męczyłem się z nauką syna. Niestety jeździł wcześniej na kółkach dokręcanych i potem cały czas chciał jechać lekko pochylony w bok – jak z tymi kółkami.
Rewelacyjnym wynalazkiem ostatnich lat natomiast jest ROWEREK BIEGOWY, na dwóch kółkach. Nawet malutkie dziecko się tego może nauczyć. Trzyma kierownicę i odpycha się nóżkami. Jak troszkę podrośnie kompletnie bezproblemowo przechodzi na rowerek z pedałami. Tak miała moja chrześniaczka, tak było z dzieckiem sąsiadów. Jeden warunek – nie wolno dokręcać dodatkowych kółek. A najlepiej też nigdy nie dawać dziecku rowerka z trzema kółkami czy czterema.
100% popieram zwłaszcza drugą część wpisu, ja nie wyliczyłem ani razu gleby przy nauce ale za to później nie raz wywaliłem orła :D i żyje.
Dokładnie. Byłam pewna, że nasz syn po rowerku biegowym nie będzie miał problemu z nauką jazdy na normalnym rowerze z pedałami. Porażką były doczepione boczne koła, które spowodowały, że synek po odkręceniu ich zwyczajnie gibał się na boki. Teraz latamy z kijem i uczymy go od nowa ? Nie polecam dodatkowych bocznych kół !
Mnie uczyła mama jeździć :) Boczne kółka były, kij od szczoty był. Jeździłem po pustym asfaltowym parkingu, pod szpitalem :P Sporo mi pomogło to że widziałem że młodszy ode mnie chłopak już na dwóch kółkach jeździ – i było tylko „mama odklęcaj!” no i jakoś się nauczyłem – wiadomo, łokcie, kolana poobdzierane, łzy w oczach, ale ta radość jak jechałem na dwóch kółkach – warta tego :)
Wg mnie metoda z kijem jest najlepsza. W jednym wypadku (5 latek) wystarczyły dwie sesje. W drugim (4 latek) jedna półgodzinna sesja. Obaj wcześniej bujali się na bocznych kółkach. Polecam boiska do kosza z gumowaną nawierzchnią ew. inne podobne miejsca.
Jeśli spodziewałeś się, że okryję Amerykę – to niestety, jak widzisz nie odkryłem :] Jeśli masz jakieś inne, ciekawe sposoby – podziel się z nami w komentarzu.
Tylko proszę, niech to nie będzie nic w stylu: „Zepchnij dziecko z wysokiej góry, najlepiej tyłem” ;)
Zbior banalow, widać, że ten wpis jest na siłę ;-)