Czy warto używać lusterka rowerowego?

Jakiś czas temu, na forum rowerowym, wywiązała się dyskusja o lusterkach rowerowych. Czy warto z nim (nimi) jeździć, czy może wystarczy zwykłe obrócenie głowy. Sam jedynie przyglądałem się tej dyskusji, ponieważ nie miałem żadnego doświadczenia w tym temacie. Jeżdżąc samochodem, czy kiedyś skuterem, oczywiście ich używałem, natomiast na rowerze nigdy. Gdy jeździłem z tatą tandemem, zwróciłem uwagę, że na tego typu rowerze lusterka są niemalże niezbędnym wyposażeniem. Odwracanie głowy, a co za tym idzie, także tułowia, sprawia, że tandemem potrafi bujnąć. Tak więc lusterka to nie tylko wygoda, ale także bezpieczeństwo. Wspomniałem wtedy, że muszę sobie kiedyś założyć jedno na próbę i temat ucichł. Do czasu, gdy na imieniny dostałem od rodziców… lusterko rowerowe :) Choć nadal nie byłem przekonany do jego montażu, pomyślałem, że potraktuję to jako eksperyment. I napiszę Wam do jakich wniosków doszedłem.

Lusterko rowerowe do 50 złotych

Nigdy nie chciałem mieć lusterka, bo przecież to psuje wygląd roweru. Tak jak bagażnik czy błotniki. Doceniam ich funkcjonalność, ale zakładam je jedynie wtedy, gdy są mi potrzebne. Nie jeżdżę z nimi cały czas. Po założeniu lusterka okazało się, że rower aż tak źle nie wygląda :) A jego funkcjonalność sprawia, że przestałem się przejmować „popsutym” wyglądem.

Moje lusterko to Zefal Cyclop. Lekkie i całkiem zgrabne. Na początku pomyślałem, że wolałbym takie, które wystaje bezpośrednio z kierownicy. Ale ten model ma dodatkowy, krótki pałąk, dzięki któremu można je złożyć, tak by nie wystawało poza obrys roweru. I to jest strzał w dziesiątkę, ponieważ czasem przydaje się je schować. Poza tym, w razie przewrócenia się roweru (co się czasem może zdarzyć z załadowanymi sakwami), z tego co mówił mi tata, jest szansa, że lusterko przeżyje spotkanie z ziemią.

Jakie lusterko rowerowe kupić
Lusterko złożone do środka

No dobrze, to jak się w takim razie sprawuje takie lusterko podczas jazdy? Kilka dni zajęło mi przyzwyczajenie się, że mam je na kierownicy. Odruchowo obracałem się, nie do końca wierząc w to co widzę, albo czego nie widzę w lusterku. Ale z czasem jazda z nim stała się bardziej naturalna. Oczywiście NIGDY nie można mu zaufać w 100%. Zawsze lepiej słyszeć co się za nami dzieje i czasem skontrolować sytuację, przynajmniej zerkając w bok. Tak jak w samochodzie, lusterko ma swoje martwe pole i może się tak zdarzyć, że czegoś nie zauważymy.

Być może jeżdżę z nim za krótko, żeby pomagało mi w każdej sytuacji. Na równym asfalcie, gdy nie wykonuję skomplikowanych manewrów w ruchu ulicznym – sprawdza się wyśmienicie. Przykładowo, widzę z daleka, że będę musiał ominąć dziurę. Zerkam w lusterko, nie ma nikogo, więc spokojnie szykuję się do minięcia przeszkody. Albo na wąskiej drodze wyprzedza mnie TIR. Zjeżdżam maksymalnie do krawędzi jezdni (jeżeli się da), bo chcę mu ułatwić ten manewr, a przy okazji odsunąć się od ciężarówki. Patrzę w lusterko, a za nim do wyprzedzania szykują się dwie kolejne ciężarówki. Tak więc wiem, że jeszcze minie chwila zanim będzie spokój.

Nieco inaczej jest, gdy jadę po nierównym asfalcie. Lusterko samo w sobie nie „lata”, ale oczywiście przenoszone są na nie drgania z kierownicy. Ciężko jest jednocześnie panować nad rowerem, omijać dziury i jeszcze patrzeć w trzęsące się lusterko. Tak samo dzieje się w gęstym ruchu ulicznym. Okej, w lusterku sporo widać, Cyclop ma naprawdę spory kąt widzenia. Ale nic nie zastąpi szybkiego obrócenia głowy, by rozeznać się w sytuacji. Korzystanie z niego, w dokładnie taki sam sposób jak robimy to w samochodzie, nie ma sensu, bo specyfika jazdy samochodem i rowerem, zwłaszcza w ruchu miejskim, jest zdecydowanie różna.

Ładne lusterko rowerowe

Podsumowując – czy warto mieć lusterko? Fajnie opisał to forumowicz wikrap1: „Każdy, kto ma lusterko, ten je doceni. A kto nie ma, ten powie, że jest zbędne, bo można się obrócić”. To zdanie idealnie opisuje to, co myślę na ten temat. Sam jeszcze nie wiem, czy lusterko zostanie ze mną na stałe, czy będę je zakładał jedynie na dalsze trasy (gdy obracanie się, w pewnym momencie staje się uciążliwe). I nie będzie tak, że od teraz będę wszystkim je polecał, jako niezbędne. 26 lat bez nich jeździłem i spokojnie dawałem sobie radę.

Ale… pojeżdżę z lusterkiem jeszcze trochę i zobaczę, czy jak je zdejmę, to zacznie mi czegoś brakować. Bo coś czuję w kościach, że do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja i potem już nie chce oddać. Tym bardziej, że lusterko nie jest drogim akcesorium i warto samemu sprawdzić jego przydatność.

Zapraszam do obejrzenia odcinka Rowerowych Porad, w którym opowiadam trochę więcej o lusterkach rowerowych:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

119 komentarzy

  • rowerem przebywam codziennie ok. 15 km po ulicach i trasach podmiejskich. Bezwypadkowo przeżyłem ok. 40 lat jazdy. Miałem przekonanie, że jestem doświadczonym , przezornym cyklistą do czasu. Przywołana sytuacja z wyprzedzającymi TIR -ami jest standardem zakodowanym podświadomości także z powrotem wyluzowania.
    Miałem sytuację poszerzającą w/w doświadczenie . Wyprzedzający mnie Jeep holował na haku przyczepę z motorówką . Wydawało się że zachowuję dystans bezpieczny gdy dodatkowo zwiększyłem skrętem w prawo okazało się że był to manewr ocalający,
    Skrajnia przyczepy a właściwie obrys motorówki śmignął prawie przy uchu. Od tego czasu bardziej od TIR-ów boję się przyczepek ciągnionych przez auta osobowe z hakami Oczywiście lusterko z lewej strony to „anioł stróż”

  • Jeżdże dużo na motocyklu i czesto po przesiadce na rower szukam go odruchowo po lewej stronie…
    Możliwe ze kiedyś takie lusterko nabęde

  • Ja posiadam te lusterka w rogach i naprawdę, kiedy przyszło mi jeździć bez nich czułem się jak bez ręki. Jedno zerknięcie i widzę czy coś jedzie za mną a jeżeli potrzeba lepszego rozeznania zawsze mogę odwrócić głowę. Dobre pole widzenia mimo tego, że są wąskie. Można w ciasnych przejazdach złożyć je w rogi. pełna regulacja.Takie dwa w jednym. Naprawdę polecam I dziękuje Łukaszu bo to z twojego bloga dowiedziałem się o nich. Jeżeli kogoś ciekawi ich pole widzenia, mogę kiedyś zrobić zdjęcie tego co odbijają.
    http://www.szumgum.com/media/products/topeak001/images/thumbnail/big_lusterka-do-roweru-w-roach-kierownicy-Barn-Mirror.jpg?lm=1446775194

  • Osobiście korzystam z lusterka zawsze ALE trzeba podchodzić do tego z rozsądkiem, nic nie zastąpi świadomego unikania tras z dużym ruchem samochodowym :P

  • Dopóki nie zamontowałem lusterka, dopóty obecność na asfalcie (drodze z samochodami) uznawałem za nieco ryzykowną. Każde obejrzenie się za siebie wpływa na tor jazdy i stabilność!

    Mając lusterko mogę po prostu w trybie ciągłym monitorować co się dzieje za mną. Przy zwykłej jeździe na wprost na to średnie znaczenie (ale ma!), a przy skrzyżowaniach, skręcaniu w lewo, itp. wręcz kluczowe znaczenie.

    Gdybym miał wybrać obowiązkowe wyposażenie roweru, to obecnego zestawu dołożyłbym właśnie lusterko.

    Aha, moje lusterko nie ma marki, kosztowało 19zł. Też się składa i jest odporne na upadki ;-)

  • Miałem kiedyś lusterko, ale to były odległe czasy luster płaskich, więc o bardzo ograniczonym polu widzenia. Potem zrezygnowałem. Pewnie w niektórych przypadkach by się przydało, ale da się żyć bez niego. Na pewno inaczej bym skręcał w lewo. Obecnie robię to tak:
    1. Wystawiam rękę
    2. Obracam się, patrzę czy nic nie jedzie, jeśli jedzie i będzie wyprzedzać, cofam rękę i puszczam
    3. jeśli nic nie ma, albo auto zwolniło (bo widziało rękę) to skręcam
    Z lusterkiem dokonywałbym wstępnego rozeznania, żeby komuś szybko jadącemu nie wystawić łapy – doszedłby punkt „0”, a reszta tak samo. Kolejność 1 i 2 jest zamierzona, bo obracanie się przed sygnalizacją w gruncie rzeczy jest niebezpieczne – wiem, wiem, czasem zmuszam kierowców do wyhamowania, bo nie wiedzą, czy się obejrzę.

    • Uwazam, ze wystawienie reki zanim sie rozpozna sytuacje (glownie z tylu) to wielkie niebezpieczenstwo. To tak jakbys do tego samego manewru samochodem wlaczyl najpierw kierunkowskaz a pozniej podejmowal decyzje o skrecie. A co jesli zauwazysz ze ktos wczesniej juz zaczal Ciebie wyprzedzac? Szybko schowasz reke? Jesli jeszcze bedzie cała…

      Cos chyba nie tak…

      • Wydaje mi się że troche zły przykład wziąłeś, decyzje o skręcie podejmujesz przed wystawieniem ręki, tak samo jak włączenie kierunkowskazu, po kiego miałbyś go przecież włączać? Dopiero wtedy upewniasz się czy manewr możesz wykonać bezpiecznie. Natomiast jak rozumiem chodziło ci o to by w przypadku roweru, najpierw sprawdzić czy nic nie wyprzedza, następnie wystawić łapę, tu dodałbym kolejne zerknięcie i jeśli możliwe to odwrócenie głowy, w przypadku braku zagrożeń wykonanie skrętu.

        Chyba że to mi się coś pokiełbasiło to przepraszam :)

          • No post był do was obu, po prostu zdanie „To tak jakbys do tego samego manewru samochodem wlaczyl najpierw kierunkowskaz a pozniej podejmowal decyzje o skrecie” wydawało mi się niefortunne :)

          • Czytaj uwaznie tosyu co napisalem:
            „Uwazam, ze wystawienie reki zanim sie rozpozna sytuacje (glownie z tylu) to wielkie niebezpieczenstwo. To tak jakbys do tego samego manewru samochodem wlaczyl najpierw kierunkowskaz a pozniej podejmowal decyzje o skrecie.”
            Klocisz sie teraz ze mna o to ze mam takie samo zdanie jak Ty. Czy to nie zabawne?

          • Ale ja się nie kłócę, napisałem tylko że zły przykład wziąłeś, chodziło mi o ten z samochodem, gdzie by włączyć kierunkowskaz i poinformować innych o zamiarze skrętu kompletnie nie muszę zaglądać w lusterko, obowiązek jest wtedy gdy rzeczywiście ten manewr zamierzam wykonać, a światełko obowiązkowo już pulsuje. Czyli w samochodze poprawnie, rowerem już niekoniecznie (ze względu na wystającą kończynę).

            I w zasadzie tyle ;-) dajmy spokój już

          • Dla mnie, czy jade samochodem czy rowerem, przepisy sa jednakowe.

            Zawsze uwazalem, ze zanim wlacze kierunkowskaz (wystawie reke) powinienem sie upewnic czy juz ktos wczesniej tego nie zrobil (za mną). Tak mnie uczyli w szkole jazdy. Ale moze przez te 30 lat to sie zmienilo …
            A Ty piszesz „by włączyć kierunkowskaz i poinformować innych o zamiarze skrętu kompletnie nie muszę zaglądać w lusterko, obowiązek jest wtedy gdy rzeczywiście ten manewr zamierzam wykonać, a światełko obowiązkowo już pulsuje.”
            Cos mi tu nie pasuje…

          • Mnie z kolei uczono, że włączam kierunkowskaz jak mam zamiar wykonać manewr, natomiast to czy go wykonuje w danym momencie czy nie zależy od tego czy mam taką możliwość. Błyskające światło traktuję jako informacje dla innych kierowców o moich zamiarach. Kierunkowskaz to nie przyzwolenie dla mnie na wykonanie manewru. I w zasadzie tyle ;) Co instruktor to inna szkoła. Z życia nauczyłem się również by włączyc wcześniej, niż później w ostatnim momencie. Dlatego też twierdzę że to spoglądanie w lusterko do samego włączenia kierunkowskazu nie jest wymagane.

          • No jest to ligiczne.
            Moje doswiadczenia z kolei podpowiadaja mi, ze jesli ktos wlacza przede mna kierunkowskaz to nie koniecznie sprawdzil czy za nim (czyli ja) juz ktos tego nie zrobil. Zaczyna wiec wyprzedzac i wjazdza mi w maske, bo ja juz wczesniej bylem na lewym pasie w trakcie manewru wyprzedzania (mowie tutaj o przypadku dwoch samochodow, nie rower – samochod).

            Typowy przypadek w ruchu. Autostrada, jade lewym pasem, prawym jedzie ciezarowy a do niego zbliza sie osobowy (tez na prawym pasie).
            Jestem przed nimi, jade duzo szybciej (dlatego lewym pasem).
            I teraz, jesli widze ze osobowy hamuje (swiatla stop ale bez kierunkowskazu) to raczej wiem ze gosc mnie widzi i dlatego hamuje zamiast wrzucac kierunkowskaz w lewo, bo on wie ze tym wprowadzilby troche „niepokoju w ruchu”. Ja ich mijam a on wtedy dopiero wlacza kierunkowskaz i wyprzedza ciezarowy (zmieniajac pas ruchu, jesli oczywiscie jest wolny).
            Jesli natomiast (jak twierdzisz) najpierw wrzucilby kierunkowskaz, to na bank wywola moje hamowanie bo nie jestem pewien czy mnie zobaczyl i chce zmienic pas (prosto na mnie).

          • No cóż, na szczęście nie miałem jeszcze tego typu problemów. Miałem za to ludzi którzy kompletnie w lusterka nie patrzą, przed czy po, włączając kierunkowskaz w chwili wykonywania manewru czy kompletnie bez sygnalizacji. Jak również w przypadkach kiedy zwlekałem z kierunkiem sytuacji gdzie nie mogłem nawet włączyć się do ruchu celem wyprzedzania miałem mnóstwo, wole wcześniej informować. Jeśli ktoś zwolni z tego względu to nie widzę problemu, nie jest to żadne wymuszenie pierwszeństwa. Nie przekonasz mnie tu :) i ja nie przekonam Ciebie, co zresztą nie jest moim celem :) Pozdro

          • Racja. Kazdy ma swoj sposob na jazde :)
            Ja preferuje taka, ktora minimalizuje wplyw mojego zachowania na drodze (niepotrzebnego) na ewentualne nieporozumienia z tym zwiazane.
            Pozdrawiam takze :)

      • A jednak tak robię od pewnego czasu. Samochody jadące blisko (oprócz autobusów) identyfikuje na słuch. Moja metoda, choć czasem denerwujaca kierowców, ogranicza obracanie się do jednego razu. bo to pierwsze obrócenie miałoby służyć tylko temu, czy mogę wystać rękę, czy ktoś mnie akurat teraz nie wyprzedza. Potem miałbym wystawić rękę i chwilę z tą ręką jechać (jednak trzeba wtedy spojrzeć do przodu). Dopiero niewiele przed samym skrętem musiałbym się obrócić drugi raz, żeby zobaczyć jak się sytuacja zmieniła i wtedy podjąć decyzję o prawdziwym skręcie.

        Martwisz się o to, czy ktoś mi urwie rękę? Raczej nie, samochody ciężarowe wyprzedzające na gazetę naprawdę słychać dużo wcześniej, na tyle, że mógłbym tę rękę cofnąć, a zakładając jakiegoś mordercę w tirze, to jak się obrócę, to mam głowę nieco na lewo, a rower prowadzi się nieco mniej pewnie, więc i tak by mi urwał głowę.
        W mojej metodzie sygnalizuję wszystkim, że skręcę i to jest bezpieczne, aczkolwiek niektórzy kierowcy mogą mieć wrażenie, że skręcę bez patrzenia. tylko raz spotkałem się z piskiem opon za sobą – schowałem rękę i przeczekałem.

        Oczywiście na pustej szosie obracam się dużo wcześniej i patrzę dużo dalej. Tu chodzi o drogi dojazdowe, gdzie jadę około 30, a samochody jadą 40-60. W każdym razie to się sprawdza i kiedy się obracam, często już widzę sytuację uspokojoną – kierowca zwolnił i jedzie za mną, nie próbuje wyprzedzać. Wtedy zjeżdżam na środek, blokuję zapędy nerwowych i skręcam (lub zmieniam pas) z wyciągniętą (lub nie) ręką. Mam taki zjazd, gdzie jadę około 50, a potem mam skręt w lewo. i tak samo – wyciągam rękę, zwalniam, obracam się i zwykle widzę, że samochód za mną już wie co się będzie działo. Ci, którzy zwalniają najpierw, obracają się (a auta jadą rządkiem 70), lądują na poboczu po prawej i muszą przeprowadzać swoje pojazdy. Ja sygnalizuję na tyle wcześnie i przy takiej prędkości, że każdy ma czas się dostosować. Oczywiście nie można blokować ruchu na 100 m przed skrzyżowaniem i trzeba przepuścić tych, co spokojnie zdążą wyprzedzić.
        Co do niebezpieczeństwa, na samochody czasem reaguję paranoicznie, bo 3 razy oberwałem na ddr, i choć na drogach jest łatwiej i bezpieczniej niż na ddr, to jednak bardzo uważam, żeby mnie nie rozjechali. Wyciągam rękę daleko, bardzo często za dnia mam zapalone tylne światełko smart RL321 (naprawdę działa uspokajająco na kierowców), tak jak lekkie obrócenie głowy do tyłu jest większą zachętą do wyprzedzania, niż machanie ręką „wyprzedzaj!”

        Sam jestem kierowcą i widzę jak to się ma z drugiej strony.

        • Hm… cos w tym jest. Ale w dalszym ciagu uwazam, ze wyciagniecie reki zanim sie podejmie decyzje czy rzeczywiscie mozna skrecac, to przede wszystkim wielkie niebezpieczenstwo dla mnie. Nie wyobrazam sobie inaczej, sorry.

          • No to się pochwalę. Może pod wpływem tego wpisu postanowiłem na próbę sobie sprawić lusterko. Jest bardzo dobrze i sobie chwalę, choć to tanie chińskie lusterko za $2.16 z dostawą :), odpowiednik zefala spin road. Jedyna jego wada, to taka, że nie wytrzymuje nawierzchni typu płyty meba. Ale na pojedynczych dziurach pozostaje niewzruszone na końcu baranka. Szczególnie przydatne, gdy pierwszy samochód cie wyprzedził i patrzysz co jest dalej, bo na słuch nie ma już tego jak brać. Także, gdy na szosie z boku są wyrwy i łaty, to posiłkuje się tym zjeżdżając i potem jadąc środkiem pasa. Oczywiście w takim małym lusterku widać z daleka tylko światła, ale je widać!
            Raczej mi się to spodobało, wiec rozważę na przyszły sezon może

            Sprintech dropbar mirror (ponad 20 $), albo italian road (chociaż wydanie ponad 30 usd na lusterko to wg mnie gruba przesada)

            Dzięki wszystkim za dyskusje, a Łukaszowi dziękuję za natchnienie :)

  • Lusterko? Dzisiaj się używa RADARU! :) Garmin Varia – tu fajnie pokazane jak to działa – https://www.youtube.com/watch?v=_7_NVSwax1Y
    Koszt? Paleta lusterek cateye ;)

    • Być może nie jestem w grupie docelowej takiego radaru, ale uważam to za kompletną bzdurę i typowy gadżet. Co nie znaczy, że nie przetestowałbym takiego radaru, żeby się przekonać jak się z nim jeździ :)

      • Nie mógłbym zaufać elektronice w tym wypadku, tak samo jak wolę lusterko wsteczne (a najlepiej obrót głowy) niż kamerkę wsteczną :) Rowerzystów też to łapie? Skuterzystów? Motocyklistów?

  • Lusterko przydaje się też kiedy jedzie się w kilka osób, a co najmniej dwie. Wtedy ten pierwszy nie musi odwracać się by kontrolować tempo grupy. Spore ułatwienie.

  • Witam. W temacie lusterka do roweru mogę powiedzieć, że jest przydatne, zwłaszcza gdy trzeba szybko „zerknąć” czy pas obok jest wolny (w ruchu miejskim). Nie zastępuje to na pewno obrócenia się za siebie, bo tak jak wspomniane jest w artykule „[…] lusterko ma swoje martwe pole[…]”.

    Moje lusterko do tego (nie wiem co to za model, ale dość dawno temu kupiony) ma tendencję do „przestawiania się” podczas jazdy, przez co trzeba je ciągle korygować. Jest to niebezpieczne , bo trzeba oderwać rękę od kierownicy i ustawić je ponownie.

    Przyzwyczajenie jednak robi swoje i wsiadając sporadycznie na rowery miejskie (wypożyczalnie samoobsługowe) mam ochotę zerknąć w lusterko, a tu jego nie ma.

    Widziałem też u kilku osób lusterka przypinane do kasku (mocowane fabrycznie?). Gdyby ktoś mógł powiedzieć, czy takie lusterko „na” kasku jest bezpieczne i czy się sprawdza to byłbym wdzięczny.

    Łukaszu, polecam pojeździć dłużej z lusterkiem, tak jak napisałeś we wpisie. Jestem ciekaw twojej opinii po dłuższym użytkowaniu.

    Pozdrawiam

    ps. Troszkę się rozpisałem, oby to było czytelne i zrozumiałe co napisałem.

  • Lusterko do barana? Hmmmm, raczej nie. No i zdecydowanie nie dla mnie. Lubię sobie czasami łapami pomachać podczas jazdy i obawiam się, że mógłbym je potłuc. :) A z drugiej strony dobra rzecz, gdy ma się na ogonie jakąś zmechanizowaną kobietkę, można dyskretnie poobserwować lub w porę się opamiętać by nie wyjść na wariata. :))))

    • Italian road bike mirror, albo Sprintech dropbar mirror – można łapami machać, a siarka z powodu posiadania lusterka znacznie mniejsza.

    • https://www.decathlon.pl/lusterko-wsteczne-do-roweru-3d–id_8158024.html
      Założone zamiast korka. Świetnie pasuje, w razie potrzeby można je złożyć tak, że nie wystaje poza kierownicę.

      • Ja mam ZEFAL Spy. Malutkie i „ustawne”. Mozna wogole nie zauwazyc ze jest wiec o „zlym komponowaniu z architektura roweru” nie ma mowy. Jedyny problem to material: chyba jakis plastik bo sie strasznie rysuje co przy tak malych gabarytach wplywa na pogorszenie obrazu.

  • Z lusterkiem jestem nieco sceptyczny, bo na rowerze miejskim głowę (oczy) mam na wysokości dachu SUVów, no i ciągłe zmiany kierunku ruchu jednak wymuszają rozglądanie się wokół i obserwowanie twarzy kierowców (czy mnie widzą). Możliwe, że przy pochylonej sylwetce zmieniłbym zdanie.

    Jest jedno zastosowanie, kiedy mi go brakowało: jak jedziesz z kimś i prowadzisz grupę: oglądanie się co chwilę czy wszyscy jadą równym tempem jest męczące.

    • Lustereczko mam malenkie, ale mam. Kilka ladnych lat. I chyba dobrze ze mam. Wygoda to jedno ale wazniejsze jest poczucie bezpieczenstwa ktore nam daje.

      Jednak z tym jest pewien klopot. Niektorzy kierowcy nie widza ze mam lusterko i komentuja pozniej „jak ci rowerzysci jezdza, nawet nie obejrza sie przy skrecie…” i inne takie tam. I znow fama idzie w swiat jak to rowerzysci jezdza…

      Inny z kolei motyw:
      Zaczynam uzywac lusterka do pewnych manewrow na ruchliwej trasie bez pobocza.
      Widze z daleka za mna samochod ktory zabiera sie do wyprzedzania (mnie). W ktoryms momencie jestem w stanie okreslic (wlasnie dzieki lusterku) jak blisko mnie przejedzie. Sa to juz pojedyncze sekundy ale, jesli stwerdze, ze jedzie za blisko, moge jeszcze zrobic manewr zjechania do prawej zeby powiekszyc ten dystans. Dlatego zawsze staram sie jechac nie samym skrajem jezdni lecz ok 1m od niej. I o ten jeden metr odskakuje, jakby co…
      Swoja droga, jestem ciekaw Waszej opinii co do jazdy po szosach. Przy krawedzi czy czy nie. A jesli nie to w jakiej odleglosci. Temat o tyle ciekawy ze wiaze sie to czasami z „przyblokowaniem ruchu” dla samochodow.

      • To jest w ogóle ciekawy temat. Ja staram się, jak ognia unikać jazdy po bardzo ruchliwych drogach bez pobocza. To masakra nie tylko dla mnie, ale także dla kierowców, którzy mnie wyprzedzają.

        • Dokladnie o tym pisze. „Masakra” nie tylko dla mnie (bezpieczenstwo na drodze bo w kazdej chwili moze sie pojawic jakis niecierpliwy kierowca i wyskoczyc do wyprzedzania) ale tez dla owych kierowcow (dyskomfort wleczenia sie za rowerem). W sumie to ja tez mam dyskomfort bo czuje ze jestem „problemem” na drodze, a nie chce byc dla nikogo.

          • No mam potwierdzenie tego co wczesniej napisalem.
            Dzisiaj w drodze powrotnej z pracy moge z pelna swiadomoscia powiedziec ze ZDARZYL SIE CUD!!!
            Zjezdzam z szosy w podporzadkowana (w lewo). Wiadomo, kierunek, zjezdzam do osi, i juz mam skrecac a tu moją lewą stroną (LEWĄ) przelatuje (bo nie moge tego nazwac inaczej, grzal ponad 100km/h) maly samochodzik typu Seicento. Przejechal tak blisko ze w palcach lewej reki ktora juz chowalem po zaznaczeniu manewru, prawie poczulem dotyk karoserii. Strach pomyslec co by bylo gdybym reki nie schowal.
            Ale nie to jest najgorsze. Ten „gosc”, nie dosc, ze bral mnie z lewej strony a nie z prawej, jak to nalezy robic, to jeszcze wogole nie hamowal (nawet nie zdjal nogi z gazu tylko smignal kolo mnie jak odrzutowiec, ponad setke mial napewno).
            Ten cud to wlasnie MOJE MALE LUSTERECZKO. o ktorym pisalem 4h wczesniej. Uratowalo mi zycie (mysle ze nie ma tu przesady) tylko dlatego, ze w ostatniej chwili, zanim zdecydowalem sie skrecic kierownica w lewo, zeby z osi zjechac na lewy pas i dalej w droge poprzeczna, spojrzalem w nie jeszcze raz zeby ocenic polozenie samochodu ktory slyszalem (a wczesniej widzialem) od jakiegos czasu za mna. Ten ulamek sekundy zawazyl na tym, ze moge teraz to wszystko Wam opisac.
            Wiec siedze teraz nad tym wpisem z kolejna szklaneczka czegos mocniejszego bo tylko to mnie trzyma w kupie.
            Zobaczcie.
            Godzina 15:30 czyli widno, pogoda ze lepszej nie trzeba, na plecaku pokrowiec 40x60cm z zolto-zielonego materialu jak kamizelka drogowa.
            Wydawalo by sie, czego chciec wiecej. A jednak nie zauwazyl mnie.
            Jedyne co mi przychodzi do glowy, to pijany kierowca. Ale moze sie myle…
            Wasze zdrowie!

          • Niestety prau debilów siada za kierownicami samochodów.
            Z drugiej strony mam wrażenie(nic ad personam), że jest też częśc ludzi, która przyciaga takie sytuacje jak magnes.
            Naprawdę, znam taką osobę, co jak wyszla na rolki to ją rowerzysta potrącił i twarz do szycia, na squash’u po niefortunnym kroku więzadło do rekonstrukcji…

          • Jezdze codziennie ta sama droga dwa razy (rano i wieczorem) od ponad pieciu lat. Wiec mysle, ze gdyby to byl „magnes” juz by mnie tu nie bylo…

          • Miałem podobną sytuację rok temu, mnie uratowało wolniejsze wykonanie manewru, jechałem prawą stroną, sprawdziłem lusterko, samochód był daleko, wystawiłem łape i zbieram się za przeniesienie do lewej krawędzi, a tu czmych, milietry od ręki. Jako że jestem oblebiony odblaskami (łącznie z rękami) to nie wierzę że gość/babka tego nie dostrzegli, może zwykłe roztargnienie, może „zdąże przecież”, cholera wie, ale jestem pewien że pare milisekund szybszy manwer to leżałbym w szpitalu

          • W sezonie 2015 na krajowej drodze w niedzielne popołudnie wyprzedzało mnie tico, czy micra na trzeciego, niby nic ale to było najpewniej jadące auto i w ogóle nie zwalniał przy wyprzedzaniu mnie, strasznie blisko mnie wykonywał manewr, wydaje mi się ze kierowcy takich małych aut myślą ze wszędzie się zmieszczą, Planuje właśnie zakup lusterka do mojej szosy, bo może ten gadżet ostrzeże mnie przed takimi sytuacjami.

          • Ja po pół roku używania lusterka, chyba już z niego nie zrezygnuję. Byłem zawsze sceptycznie nastawiony, ale okazało się, że ono tak poprawia wygodę jazdy (jednocześnie nie przeszkadzając w niczym), że pewnie zostanie ze mną na dłużej :)

      • To, jak daleko jechac od prawej krawędzi należy definiuje pord: możliwie blisko. Metr marginesu to nie jest możliwie blisko i kwalifikuje się pod mandat.
        Jak jadę na szosce, nawierzchnia jest ok, a skrajnia nie jest zarośnięta krzakulcami, to koło mam 30cm od krawędzi.

        • Rzecz w tym, ze jesli jade samą krawędzią szosy to wiecej jest takich cwaniakow ktorzy chca sie zmiescic na trzeciego (jesli cos z przeciwka jedzie) i chetniej wyprzedzaja bo maja prawie metr wiecej miejsca. Wyprzedzaja mnie na styk i sa zadowoleni ze „udalo im sie” zaoszczedzic troche czasu (pomijam moje wrazenia z takiego manewru).
          Zas jesli bede jechal 1m od krawedzi, wtedy takich cwaniakow jest mniej bo widza ze juz sie nie zmieszcza wiec nie wyprzedzaja.
          Takie jest moje rozumowanie i nie bardzo widze co tu „kwalifikuje sie pod mandat”…

          • Ja się nauczyłem, że (o ile nie ma DDR lub dobrego pobocza) jechać śladem kolein zrobionych przez auta (najgładsza część asfaltu). Czyli tak naprawdę jechać w tej samej odległości od pobocza co samochody, które też raczej powinny się trzymać prawej strony (choć PoRD nie podaje tego obowiązku wprost jak w przypadku roweru).

            Jeśli nie ma dziur to jadę najczystszym fragmentem jezdni, gdzie wszystkie szkla i kamienie są wymiecione przez koła samochodów. Bliżej pobocza zazwyczaj się już nie da, a kierowcy są zmuszeni choć trochę do bezpieczniejszego wyprzedzania bo i tak się nie zmieszczą na jednym pasie ze mną.

            Ale coś za coś: jak widzę sznur aut za sobą bądź autobus, to zjeżdżam bliżej krawędzi. Nigdy nikt wtedy mnie nie mijał na gazetę.

          • Ja zawsze jak jadę rowerem, zastanawiam się jakbym zachował się jadąc za sobą samochodem. I na odwrót, jakbym poczuł się jadąc przed sobą na rowerze – i chyba to jest jedna z lepszych metod, postaw się na miejscu tego drugiego człowieka. Wszechswiat jest chyba wystarczająco duży abyśmy sie wszyscy zmieścili (niestety trzeba brać tu 1% poprawki na kretynów)

          • ” Czyli tak naprawdę jechać w tej samej odległości od pobocza co samochody, które też raczej powinny się trzymać prawej strony (choć PoRD nie podaje tego obowiązku wprost jak w przypadku roweru).”
            Bardzo rozsądnie powiedziane.
            Nie oznacza to oczywiscie ze musze jechac twardo 1m od pobocza. Jesli widze miejsce do zjechania to jak najbardziej. Nie jestem zwolennikiem blokowania czy spowalniania ruchu (jesli to nie jest niebezpieczne). W skrajnych przypadkach zjezdzam wogole z drogi i czekam na rozladowanie ruchu.

          • Z obowiązku jechania możliwie blisko prawej krawędzi (czyli ruchu prawostronnego) zwolnione są jedynie pojazdy uprzywilejowane, oznaczone migającym światłem w barwie pomarańczowej – śmieciarki, zmywarki itp.

          • Czyli samochody tez nie sa zwolnione. A nie jezdza 30cm od krawedzi (koleiny sa na to dowodem, jak slusznie zauwazyl Maciej Rutecki).
            I to tez mialoby sie kwalifikowac pod mandat?

          • Właśnie to oznacza „możliwie blisko”, tylko jest też różnica w mozliwie blisko przy 30km/h a 30 m/s.
            Pod mandat kwalifikuje się metr od krawędzi jeśli nawierzchnia jest idealna, nawet z koleinami metr to przesada

          • Przesada czy nie, koleiny pokazuja ewidentnie gdzie kierowcy maja przepisy o ktorych wspominasz. Wiec jesli rowerzysta zasluguje na mandat jesli jedzie po koleinach (to wlasnie ok. 1m od krawedzi) to 90% innych pojazdow tez. Zgodzisz sie?

            Nie zrozumialem porownania 30km/h a 30m/s.

          • Koleina wskazuje którędy jedzie duży, czyli auto o masie 40t i wysokosci 3m, taki nie może jechac przy krawędzi, bo będzie drzewa rąbał: mozliwie blisko to okręslenie subiektywne.
            Niestety jak już jest koleina to dla wszech pchłów drogowych, mozliwie blisko oznacza jazdę koleiną.

          • Zatem nie byloby problemu gdyby drogi nie byly z plasteliny :(
            Wtedy moze ten przepis bylby czytelniejszy (i bardziej przestrzegany).

          • Jakie warunki? Pogodowe? Drogowe? Fizyczne (psychofizyczne) ?
            Trele morele :)
            Nic w tym nie widze czytelnego. Powiem wiecej, kazdy oceni (takie same warunki) na inny sposob i podejmie inna decyzje. Bo dla kazdego Twoje „mozliwie blisko” bedzie inaczej postrzegane.
            Zatem czytelnosc takiego przepisu jest znikoma.

          • Ja w tej chwilie jeżdżę prawie wyłącznie po mieście. Zazwyczaj trzymam się ok 50 cm od krawędzi. Jeśli jednak widzę, że jadą samochody z naprzeciwka, to oddalam się od krawędzi, abym nie był wyprzedzany na gazetę. Oczywiscie tyczy się to wąskich ulic miejskich. Na szerszych zjeżdząm bliżej krwędzi, aby zrobić miejsce.

            Nigdy nie zjeżdżam do zatoczki – gdyż uważam taki manewr za zbyt niebezpieczny. Kilkukrotnie miałem do czynienia z rowezrystą wyjeżdżającym nagle przed mój samochód. Sytuajca mało komfortowa dla prowadzącego pojazd, wiec przestałem stosować takie manewry. Wolę jechać wolniej za rowerzystą, niż zaliczyć wpadającego mi znienacka pod koła ;)

          • Dość logiczne, że włączając sie do ruchu (po wjechaniu do zatoczki) należy ustąpić pierwszeństwa.

    • Ja po mieście nie jeżdżę zbyt dużo i na razie wolę się tam rozglądać, bo jednak sytuacja zmienia się tam o wiele dynamiczniej niż na trasie. Ale jako dodatek, czemu nie. Także w mieście bywają sytuacje, że lusterko wystarczy. No i do kontrolowania czy ktoś za nami nie jedzie, też się przydaje.

  • Lusterka nie sprawdzają się, gdy podjeżdżasz do przejazdu dla rowerów. Zawsze należy obrócić się i sprawdzić, czy kierowcy Cię widzą.

    • Zgadza się, przejazdy rowerowe i tak wymagają rozejrzenia się w każdą stronę, najlepiej kilka razy :)

  • Życzę wszystkim szczęścia w czasie jazdy po drogach nieutwardzonych i ścieżkach lesistych. Murowana stłuczka szkła nawet złożonego( gałęzie itp). A po drugie bez sensu jest montaż i demontaż Owszem do jazdy w trasę po ścieżkach rowerowych utwardzonych i asfaltach ale nie do jazdy w terenie. Gdzie na przemian asfalt i szuter. Pozdrawiam z Ełku :-)

    • W terenie faktycznie lusterko średnio się przydaje. Ale mówimy oczywiście o ostrej jeździe. W przypadku turystycznej, nawet w lesie, nie widziałbym problemu z lusterkiem.

  • Lusterko drga na dziórach bo jeździsz bez amortyzatora, też miałem kilka razy okazje przejechać się na 'szosie’ z lusterkiem i troche nierówności i lusterko jest na nic, ale bez niego żle mi się jeździ.

    • Sam nie wiem czy amortyzator w 100% wyeliminowałby drgania. W pewnej mierze na pewno, ale wystarczą nawet delikatne wstrząsy, by popsuć widok.

      Ale na nierównościach i tak najbardziej skupiam się, żeby jechać prosto :)

  • Lusterko zawsze wydawało mi się przydatnym gadgetem (np. gdy jedziesz w grupie) i gdy w końcu trafiłem na takie, co dało się z sensem zamontować (konflikt z rogami), to wydawało się że będę happy. Nie byłem. Zdemontowałem go po ok. 2 tygodniach testów, bo kilkukrotnie wpakowałem się w ryzykowne sytuacje, gdy polegając na lusterku uznałem, że auta są jeszcze daleko. Konkretnie zdemontowałem go zaraz po powrocie do domu z przejazdu, gdzie zostałem ostro a słusznie obtrąbiony – sytuacja była naprawdę groźna. Może w końcu bym się nauczył prawidłowo interpretować widok w _bardzo_ sferycznym lusterku, ale uznałem że nie stać mnie na ryzyko, że rozjadą mnie zanim się nauczę.

    • Tak jak napisał już wyżej Michał, lusterka nie zastępują zdrowego rozsądku i jest to tylko dodatek do obracania się, a nie zamiennik.

      Bywają sytuacje, zwłaszcza bardzo dynamiczne, że na lusterku nie powinno się lub wręcz nie można polegać. Ale w naprawdę wielu momentach, daje duży komfort.

  • Kiedy aura pogodna i jest ciepło lusterko bardzo pomaga i tylko pomaga.

    Dla mnie niezbędne staje się późną jesienią i zimą. Jak jadę w kurtce z kapturem i w kominku to zerknięcie w tył jest praktycznie niemożliwe. Musiałbym przekręcić cały tułów, a i tak kaptur zasłania.

    • Tak, z tym się zgodzę, kaptur strasznie przeszkadza, praktycznie nie da się spojrzeć w tył, ale raczej lusterka nie kupię, jakoś mi to do roweru nie pasuje, a w kapturze już rzadko chodzę/jeżdżę :D

  • Z lusterkiem jeżdżę od zawsze. Tzn ok 40 lat i nie wyobrażam sobie jazdy bez niego. Ostatnio oddałem rower do serwisu i zdemontowałem lusterko na 1 dzień. Dramat !
    Lusterka, podobnie jak oświetlenie powinno być obowiązkowo na wyposażeniu każdego roweru dla bezpieczeństwa nie tylko rowerzysty.

    • czyli jak ktoś ma inne zdanie (na temat tego czy lubi lusterko czy woli się obracać), to najlepiej zmusić go prawnie żeby je zmienił? świetny pomysł.

      • Rozumnych nie trzeba zmuszać. Onegdaj samochody nie miały obowiązkowych pasów, a jeszcze wcześniej nawet nie miały kierunkowskazów. Ludzie byli przeciwni tym nowinkom. Mnie ciarki po plecach przechodzą jak widzę rowerzystę bez oświetlenia i oglądającego się za siebie przed zmianą kierunku jazdy. Zresztą najczęściej nie ogląda się, tylko skręca. Ma za to kul rower bez osprzętu.

        • Zdecydowanie odradzam Tobie wizyty w jakimś „rowerowym” kraju. Zejdziesz na zawał. Długo nie mogłem zrozumieć jak Holendrzy się wzajemnie nie porozjeżdżają. Po prostu są lepszymi rowerzystami niż my. ;-)

          • W ten sposób można uzasadnić też olewanie kodeksu drogowego. W końcu w Indiach jeżdżą jak chcą, większy ma zawsze pierwszeństwo, a podstawą komunikacji jest klakson. I jakoś jeżdżą. Ale nie wiem czy to rozwiązanie lepsze niż nasze „cywilizowane”.

            Oświetlenie roweru, sygnalizacja skrętu i sprawdzenie czy skręt jest możliwy bez spowodowania zagrożenia na drodze to w mojej opinii podstawa kultury wobec innych użytkowników drogi.

          • Mówimy teraz o obowiązku posiadania lusterka czy o kulturze oraz umiejętności jazdy rowerzystów? Bo to zdaje się dwie odmienne rzeczy.

            Tu się zgodzę z Maćkiem. Lusterka absolutnie nie są potrzebne, żeby bezpiecznie jeździć (zwłaszcza w mieście). To bardzo fajny dodatek, ale ile osób z nimi jeździ? 1%? 0,5%? I jednak wszyscy jakoś dają sobie (lepiej bądź gorzej) radę.

          • Mówiłem o kulturze i podstawowych obowiązkach (oświetlenie, sygnalizacja skrętu), a nie konkretnie o lusterku. Z wpisu Maćka zrozumiałem, że w Holandii są dobrzy rowerzyści, ale niekoniecznie się przejmują takimi sprawami. Jakoś sobie radzą, więc jest OK. I takie podejście mi się nie podoba.

            Osobiście uważam, że ogólna reguła powinna być taka: obowiązkowe powinny być rzeczy które pomagają i zwiększają bezpieczeństwo innych użytkowników drogi, a nieobowiązkowe te które pomagają i zwiększają bezpieczeństwo tylko prowadzącego.

            Do pierwszych zaliczam: odblaski, oświetlenie, sygnalizacja skrętu, nakaz poruszania ścieżką rowerową, itp.
            Do drugich: kask, lusterko, ochraniacze itp.

          • O ile obowiązek jazdy w kasku bym zrozumiał, o tyle w ochraniaczach już nie, podobnie jak obowiązek kamizelki odblaskowej, chociaż można to sobie wyobrazić, po prostu wszystkie koszulki kolarskie miałby odblaski i robiłyby za „obcisłe kamizelki”.

    • lusterko w szosówce :)
      Nie wyobrażam sobie przepisu, który by rozróżniał szosówki i im zezwalał na jazdę bez lusterka ( już widzę te baranki montowane do górali). Podobnie jest z oświetleniem – można nie mieć od świtu do zmierzchu, gdy jest odpowiednia widoczność. Jedyny nakaz, który szosówka nagminnie łamie, to obowiązek posiadania dzwonka. I wystarczy.

  • „Można się obrócić”, ale niestety w czasie tego obracania się nie widzimy co się dzieje w przodu, a jak wiadomo zawsze może coś wyskoczyć. Jestem zdania, że każdej rzeczy, która DZIAŁA i nam POMAGA warto używać, ale zawsze należy zachować ZDROWY ROZSĄDEK:)

        • Biały KANDS, mój ukochany (w moim przypadku w wersji damskiej)… Jestem z nim szczęśliwa od czerwca, liczę na długi związek ;-)
          Wypróbuję jazdę z lusterkiem, zdrowy rozsądek ważniejszy jest przecież niż wygląd – w pełni się zgadzam z właścicielem tego przystojniaka na zdjęciu.

        • Ooooooooo, widzę sakwy naszych czeskich braci. Chciałem je kupić ale cena lekko mnie osłabiła. 170 zł za sztukę to dla mnie lekka przesada, więc zastanawiam się nad Crosso. Jedynie Ortlieba wrzucam na kierę. Więc tak przyjaźnie puszczam oczko i podpytuję czy lepsze one od naszych / w czym? / to być może bym jeszcze sprawę zakupu przemyślał.

          • Prosze http://kolemsietoczy.pl/jakie-sakwy-rowerowe-torba-na-kierownice-kupic-porownanie-wodoodporne-modele/

        • Aż się morda sama śmieje na taki widok :) Najpiękniej skonfigurowany rower jak to tylko możliwe :D pozdrawiam serdecznie!!!

  • Nigdy nie chciałem mieć lusterka, bo przecież to psuje wygląd roweru. Tak jak bagażnik czy błotniki.

    A dla mnie to wszystko jest niezbędne. Poza wyglądem :-)

    • Wygląd jest jest ważny dla estety ale dla prawdziwego sakwiarza liczy się praktyczność,niezawodność, pewność bezawaryjność. Lusterka mam nawet dwa od ponad roku. Bardzo je sobie cenie. Cały czas obserwuje co się dzieje za mną i daje mi to poczucie bezpieczeństwa. Wszystkich zachęcam.

      • A ja wolż zyć w błogiej nieświadomości i otym, że najedzie mne tir dowiedzieć się dopiero w momencie najechania. Przynajmniej mniej zestresowany będę umierać ;)
        Taka jest prawda, poczucia bywaja złudne i usypiają czujnosć.

    • Jeśli jadę bez sakw i jest ładna pogoda, to bagażnik i błotnik nie jest mi do niczego potrzebny. I tylko to miałem na myśli.

  • Ja sobie nie wyobrażam jazdy bez lusterka. Jak jadę z dzieckiem w foteliku, to mam zupełnie inaczej rozłożoną wagę i nie mogę się mocno odwrócić, bo się boję wywrotki.

  • Ja powiem tak, lusterko owszem fajne ale da się bez niego żyć. Dwa lata z nim jeździłem i sporo mnie to nauczyło ale nie kryje że więcej przydatnych nawyków drogowych wyciągnąłem ze szkoły jazdy na motocyklu gdzie niedawno się zapisałem. Uważne rozglądanie się na boki a szczególnie przez ramie dają więcej niż wszelkie lusterka. Czy jest to niezbędne? Nie. Czy wygodne? Tak ale każde lusterko ma swoje martwe pola i nie do końca można na nich polegać. Swoją drogą plastiki „mad in china” nie wytrzymają żadnej wywrotki wiec często jest to zakup jednorazowy.

    • Miałem lusterko w rowerze jak miałem 13 lat. Teraz jeżdżę bez, bo na mojej kierownicy nie zmieści się już żaden gadżet, a bardzo chętnie zamontowałbym z obu stron :(

      Kiedyś przeczytałem w internecie takie zdanie: „Jeśli jedziesz
      samochodem i wystraszyłeś/aś się wyprzedzającego cię motocykla, o
      istnieniu którego nie miałeś/aś wcześniej pojęcia, to jest to tylko i
      wyłącznie twoja wina”. Lusterka mają za zadanie poinformować nas co się dzieje za nami. Jeżdżąc samochodem wyrobiłem sobie nawyk zerkania w lusterka co jakiś czas – cały czas wiem w 100% co się za mną dzieje, czy ktoś mnie ma zamiar wyprzedzić itd. I muszę przyznać, że zdecydowanie wpływa to na bezpieczeństwo i komfort jazdy. Na rowerze jest to ważniejsze, bo każda dziura w drodze może się dla nas źle skończyć, pęd każdego samochodu może nas zepchnąć na chodnik/pobocze.

      • To prawda.
        Na Twoją bolączkę z alokacją lusterka ja mam sposób. Montujesz je na końcu giętego rogu. Dzięki temu masz i lusterko i w pełni dostęp do rogu.

        • W przyszłym roku spróbuję takiego sposobu – obecnie mam proste rogi, w dodatku krótkie i dosyć zniszczone :( Nie mniej dziękuję za sugestię :)

        • Wszystko zależy od samochodu i sytuacji. Kiedy jeździ się w mieście słychać dookoła mnóstwo samochodów i często w ostatniej chwili słychać wyprzedzający nas samochód. W przypadku jazdy na mniej uczęszczanych drogach sporo zależy też od naszej prędkości. Przy jeździe z górki słychać przede wszystkim szum wiatru, więc lusterka prawdopodobnie sporo ułatwiają :)

        • Jak się jedzie nieco szybciej (np. 30h), albo pod wiatr, to słychać, ale… szum wiatru w uszach, a nie to co jedzie z tyłu. Lusterko przydatne, nawet w szosówce (też mam zefala choć węższy model, zakładany na koniec baranka)

      • Nie wiem jak ty jeździsz samochodem, ale nie sposób zobaczyć motocyklistę, który mknie z szybkością 3x obowiązująca prędkość czyli 150km/h i do tego uważasz, że to twoja wina?
        Motocykl może pojawić się z lewej, prawej, patrz też w lusterko wsteczne, bo może jest za tobą, tylko którym okiem będziesz patrzył przed siebie?
        Lewo, prawo, tył, przód, jak by jeździli zgodnie z przepisami, nikt nie musiałby ginąć, nikt nie musiałby się bać, że ktoś nagle znikąd jak grom z jasnego nieba pojawi się tuż obok ciebie strasząc swoją przeraźliwie wyjącą maszyną.

    • Odpowiedni sposób umocowania lusterka jest podstawą jego przetrwania. Niestety wszyscy montują je po za obrysem kierownicy więc tym samym na własne życzenie spisują je na straty.

  • Witam, od dłuższego czasu zastanawiam się nad kupnem roweru. Szukając informacji w Internecie trafiłem m. in. na Pana stronę. Czytając różne artykuły zauważyłem, że polecał Pan kiedyś Rometa Waganta w cenie do 1500 zł. Mam takie pytanie, czy 1200 zł, to dobra cena za Waganta 2.0 (osprzęt, itp.), czy może poczekać do listopada/grudnia z nadzieją, że cena może zejść do 1000 – 1050 zł?
    Z góry dziękuję za poradę i pozdrawiam.

    • w marcu kupiłem sobie nowy fabrycznie rower Romet Wagant 1.0 za kwotę około 900 PLN. Praktycznie różni się od wersji 2.0 tym że ma dynamo cierne (klasyczne). Przejechałem na nim około 1800 kilometrów – wyłącznie szosa, odległości wycieczek od 15 – 60 km. Nie mam z nim żadnych problemów a jeżdżę po terenie pofałdowanym jak to w świętokrzyskim…
      Nie jestem rowerowym wyjadaczem ale z mojego punktu widzenia i potrzeb polecam Romet Wagant.

    • Wpis o lusterkach rowerowych, to średnie miejsce do pytania o zakup roweru. Lepiej byłoby tutaj: https://roweroweporady.pl/jaki-rower-kupic-do-1500-zlotych/

      Czekanie na to czy cena spadnie to loteria. Może spadnie, a może nie spadnie. A może się okazać, że w listopadzie już tych rowerów nie będzie. Ja bym się spróbował potargować i uszczknąć jeszcze trochę z tej ceny w sklepie.

      • Kupiłem 3 dni temu Medano Countour 1.2 za cenę 1610zł z już wliczoną przesyłką.
        Myślę, że bije na łeb Spartacus/Lazaro/Kands