Za oknem piękne słońce, ani jednej chmurki na niebie, idealna pogoda na wyjście z domu. Czas przyszykować rower i wybrać się na wycieczkę. Wszystko idzie dobrze, do momentu gdy wrócisz do domu i stwierdzisz, że boli Cię tyłek. Co robić w takiej sytuacji? Jak się przed tym ustrzec? Czy to koniec przyjemności z jazdy na rowerze? ;) Oczywiście, że nie i zaraz się o tym przekonasz. Ból pewnych części ciała po jeździe, niekoniecznie jest złym znakiem i nie oznacza, że będziesz musiał rozstać się z rowerem na zawsze.
Przyzwyczajenie się do siodełka
Odpowiedz sobie szczerze: to była Twoja pierwsza lub druga jazda rowerem w tym roku, albo od dłuższego czasu? Jeżeli tak – zapewne znalazłeś przyczynę. Twoje cztery litery jeszcze nie przyzwyczaiły się do siodełka, ale wystarczy sumarycznie spędzić kilka godzin na rowerze, aby tyłek się przyzwyczaił i przestał boleć.
Na złagodzenie dolegliwości, zwłaszcza jeżeli pojawiły się otarcia – warto posmarować się Sudocremem albo inną łagodzącą maścią.
Ustawienie siodełka
Jeżeli jeździsz już od jakiegoś czasu i ból nie przechodzi, może masz źle ustawione siodełko? Jest to bardzo, ale to bardzo istotna sprawa. Warto poświęcić trochę czasu, by mieć siodełko w optymalnej pozycji. Pomoże Ci w tym mój wpis o regulowaniu siodełka.
Niestety sporo osób jeździ z siodełkiem ustawionym za nisko (bo łatwiej się wsiada) i za bardzo wysuniętym do przodu (bo kierownica bliżej). Choć siodełkiem można operować w pewnym, niewielki zakresie, to przesunięcie go za bardzo w każdej z płaszczyzn może powodować nie tylko ból tyłka, ale także problem z kolanami.
Niedopasowane siodełko
Być może masz nieodpowiednie siodełko? Jeżeli jest nowe, może tak być, że się po prostu nie dogaduje z Twoim siedzeniem. Być może siodełko jest za wąskie, albo za szerokie. To nie jest tak, że siodełka są produkowane w jednym, uniwersalnym rozmiarze. Różnią się od siebie zwłaszcza szerokością – czasami dość znacznie. Nie warto kupować nowego siodełka totalnie w ciemno, najlepiej pożyczyć od znajomego siodełko, najlepiej o innych wymiarach niż Twoje. Tą metodą na pewno uda się znaleźć coś dobrego.
Jeżeli masz nowy rower i po poprawnym ustawieniu siodełka i spędzeniu na nim kilkunastu godzin nadal jest ono niewygodne, trzeba pomyśleć o jego zmianie. Gdy nie masz opcji przetestowania innego siodełka, niektóre sklepy rowerowe oferują opcję jego wypożyczenia, tak aby sprawdzić czy nam pasuje.
Dodam jeszcze, że bardzo miękkie i bardzo szerokie siodełko niekoniecznie musi być gwarantem, że będzie wygodne, zwłaszcza na długich trasach. Tak naprawdę żelowe kanapy sprawdzają się na krótszych odcinkach. Długa wycieczka na mięciutkim siodełku może skutkować odparzeniem skóry. Ale! To wszystko najlepiej sprawdzić na sobie :) Ja trzymam się siodełek o szerokości ok. 150 mm co stanowi kompromis pomiędzy bardziej sportowymi modelami, a szerokimi kanapami.
Siodełko z otworem
Być może Twój ból nie bierze się do końca z tego miejsca, o którym myślisz. Wiem, że zazwyczaj ciężko pomylić te bóle ze sobą, ale zwłaszcza jeżeli jesteś facetem, warto pomyśleć o siodełku z otworem odciążającym wrażliwe męskie miejsca. Kobietom również zaleca się takie siodełka, oczywiście dopasowane do damskiej anatomii.
Stare, zużyte siodełko
Być może siodełko się zużyło? To znaczy, jeżeli kiedyś jeździło się na nim dobrze, a teraz zrobiło się twardsze, to zapewne zbiła się w środku wyściółka i nie jest już tak wygodna jak kiedyś. Rozwiązań jest kilka: można kupić żelowy pokrowiec na siodełko (choć tę opcję polecam w ostateczności i na pewno nie na trasy powyżej 2 godzin jazdy), można kupić spodenki z wkładką, można też po prostu wymienić siodełko na nowe.
Jeśli masz pewność, że to wina utwardzenia się siodełka, zwłaszcza gdy ma ono już kilka ładnych lat, to wymiana siodełka moim zdaniem jest najlepszym rozwiązaniem. Nie warto bawić się w półśrodki. Jakie siodełko kupić? Zerknij do wpisu, w którym blogerzy rowerowi polecają siodełka. Warto również rozeznać się w cenach siodełek – tutaj w łatwy sposób porównasz ceny.
Odparzenia
Być może problemem są odparzenia? Jeśli dość intensywnie się pocisz, a Twoje siodełko jest wykonane z nieoddychającego materiału, zastanów się nad spodenkami z wkładką. Oczywiście chyba nie muszę dodawać, że w takich spodenkach jeździ się bez bielizny. I od razu dodam, nie kupuj spodenek za 30-40 złotych, są zwykle zrobione z kiepskich materiałów i może się okazać, że po jakimś czasie wcale nie jeździ się z nimi lepiej. Zainwestuj przynajmniej 100-120 zł w przyzwoite spodenki – w końcu chodzi o Twoją…
Warto również zaopatrzyć się w krem łagodzący otarcia i odparzenia. Nie musi to być specjalistyczny środek, wystarczy zwykły Sudocrem, który potrafi bardzo złagodzić dolegliwości. Zawsze zabieram go ze sobą na długie trasy typu 400 km w 24 godziny i smaruję się także po drodze, na wszelki wypadek.
Spodenki rowerowe
Jeżeli jeździsz długie trasy, myślę, że masz już spodenki rowerowe z wkładką i problem bólu tyłka Cię aż tak nie dotyczy, bardziej chodzi o obtarcia i podrażnienia. Natomiast znam wiele osób, które jeżdżą na rowerze bardzo rekreacyjnie, stosunkowo rzadko i wyjście na rower za każdym razem kończy się narzekaniem na ból czterech liter. Zwiększenie częstotliwości jazdy nie wchodzi w grę, dlatego w takich przypadkach polecam inwestycję w spodenki z wkładką. Pozwalają odpocząć siedzeniu i sprawiają, że jeżdżąc nawet niewiele, udaje się uniknąć bólu tylnej części ciała.
Nie muszą to być obcisłe gacie, które widzicie na zdjęciu powyżej (choć i na takie z powodzeniem można założyć cienkie spodenki). W sklepach są także modele, które wyglądają jak zwykłe, cywilne spodenki z wyjmowaną wkładką, którą można osobno wyprać.
Tu podkreślę jedną rzecz, że nawet jeżeli jeździ się bardzo mało, warto zainwestować chociaż 80-100 złotych w spodenki. Będą lepiej wykonane niż tańsze modele i bardziej wygodne. A wystarczą na wiele lat, więc nie warto kupować najtańszych.
Bike-fitting
Jeżeli nie możesz sobie samodzielnie poradzić z bólem, być może warto udać się do firmy zajmującej się bike-fittingiem? Albo do sklepu, który posiada profesjonalny sprzęt do pomiaru rozstawu kości kulszowych. Może rower na którym jeździsz ma za dużą ramę, albo potrzebujesz siodełka w bardzo konkretnym rozmiarze.
Mam nadzieję, że jedna z tych rad pomogła Ci z tym nieprzyjemnym problemem. Warto szukać rozwiązania, w końcu jazda na rowerze ma być przyjemnością.
Cześć,
czy ktoś z Was stosuje kremy typu: Assos Chamois, Morgan Blue Soft Chamois, Endura Chamois czy Decathlonowska Aptonia Anti Friction? Czy rzeczywiście u Was rozwiązują one problem otarć i związanymi z długą jazdą różnego rodzaju bólami? Wkrótce biorę udział w moim pierwszym ultra i zastanawiam się czy profilaktycznie nie zastosować czegoś takiego jak wyżej wspomniane kremy. Do tej pory robiłem jazdy 12 – 13 godzinne (bez problemów) ale tym razem planuję jazdę 24 godziny (z krótkimi przerwami) i stąd taki pomysł. A może skoro nie było problemu to może lepiej nie stosować nic? Ciekaw jestem Waszej opinii.
Cześć,
w kwestii dedykowanych kremów nie pomogę, bo nie miałem okazji używać. Ale mi na trasie Pierścienia Tysiąca Jezior (625 km ze zmianą spodenek na świeże w połowie trasy) tyłek ratował zwykły Sudocrem, który wiozłem ze sobą i im bliżej mety, tym częściej go używałem :)
Ale w internecie możesz trafić na cały przekrój opinii – jednemu pomaga Sudocrem, innemu Assos, jeszcze innemu krem Nivea czy np. kremy dla dzieci. To kwestia indywidualna i warto potestować.
Witam, ja używam. Mam ogromny problem z otarciami na udach i to bardzo bolesnymi. Przez kilka opakowań przeszedłem i na tą chwilę moim faworytem jest krem z marki Surpass Zapobiegający Otarciom. Polecam sobie wypróbować, bo nie ma się co męczyć, jeżeli problem się powtarza.
Witam. Ból czterech liter po paru jazdach przechodzi, ale mam inny problem, ostatnio wybrałem się na małą wycieczkę (około 100 km) i pod koniec jazdy zaczął boleć mnie nabiał, jak pozbyć się zatem tego problemu, jakieś spodenki, węższe siodełko, czy może jakieś inne sposoby? Może nie jest to jakiś silny ból ale bardzo nieznośny i trochę obawa o klejnoty ;) Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedź.
Cześć,
a ustawiałeś siodełko: https://roweroweporady.pl/jak-ustawic-siodelko-w-rowerze/
Jeżeli jest dyskomfort w kroku, to może masz zadarty dziób siodełka do góry (użyj książki i poziomicy, aby to sprawdzić).
Kwestia też czy wcześniej na tym siodełku był taki problem. Jeżeli nie, a siodełko ma swoje lata, to może już się zbiło i zużyło. Jeżeli to nowe siodełko, to może nie pasuje do Twojej budowy ciała i trzeba szukać czegoś innego. Niemniej zacząłbym od kontroli ustawienia.
Nie mam tego problemu. Nigdy ,odpukać!, nie bolały mnie 4 litery. Nigdy nic mi w miejsca intymne nie ugniatało. Nigdy nie miałem problemu z potem na 4 literach w czasie jazdy.
Jeśli chodzi i ból to sadzę iż mam naturalna amortyzację.
Jeśli chodzi o pot to w upały noszę przewiewną bawełnę. No i nigdy nie siedzę cały czas w siodełku. Co jakiś czas unoszę się, zwykle by amortyzować nierówności. Pęd powietrza i temperatura momentalnie 4 litery suszy.
Jeśli chodzi o siodełka to oczywiście najlepsze jakie miałem to było SR. Zwykłe tanie, niesamowicie wygodne. Pękło mocowanie, jeden z prętów – skutek szaleństw rowerem bez amortyzacji w terenie. Ale nie tak by nie można było na siodełku wrócić do domu
A ciekaw jestem Twojej opinii o siodełkach Dr Wittkop. Ja je używam od ładnych kilku lat, wsadziłem je też na kilka rowerów swoich przyjaciół, wszyscy zadowoleni.
Jak dla mnie są ok, także pod względem ceny i dostępności (czasem nawet są w dyskontach na L).
Nic takiego jak „inne siodelko” nie istnieje. Jest albo BROOKS albo bol tylka. Kazda zlotowka wydana na wlosko-azjatyckie patenty jest marnowaniem pieniedzy. To mowie ja, bardzo stary sakwiarz I byly kolarz ktory siodelek przerzucil ponad dwadziescia.
To, że Tobie nie pasowało 20 siodełek i w końcu znalazłeś ukojenie w Brooksie, nie znaczy, że inne siodełka są złe. Po prostu nie były dopasowane do Twojej budowy ciała i tyle.
Doceniam Brooksa, mój tata ma zresztą ich siodełko, chyba B17 z dziurą i bardzo sobie chwali. Ale ja mam od długiego czasu siodełko od Włochów i nawet na dłuższych dystansach z moimi czterema literami jest wszystko dobrze.
Tak więc nie wypowiadałbym tak kategorycznych opinii, każdy szuka świętego Graala, ale dla każdego może być on trochę inny.
À propos budowy ciała. Jak co roku na wiosnę miałem problem z synchronizacją 4 liter z siodełkiem. Problemy z obolałą częścią ciała mijały po kilkunastu dniach.
Nadeszła jednak wiekopomna chwila. Kolejny wiosna. To same siodełko i ten sam tyłek :) Mijają pierwsze dni jazdy, a ja nic nie czuję, żadnych bóli. Co jest? Dopiero w połowie lata dotarło do mnie, że przecież ostatnią zimą przytyłem około 8 kilogramów.
Tajemnica rozwiązana. Matka natura wyposażyła mnie w naturalną ochronę przed wąskim i twardym siodełkiem.
Niezły makaron. Mam Siodełko z Ukrainy i wąskie siodełko Brooksa. Od Brooksa boli krocze. Brooks w wąskim modelu nie ma kanału na prącie i kończy się bólem.
Cześć,
który dokładnie model Brooksa? Masz je dobrze ustawione? Od dawna je masz? Z tego co wiem, na skórzanych Brooksach trzeba chwilę pojeździć, aby skóra siodełka się ułożyła do ciała i potem robi się bardzo wygodne.
Brooks dopasowuje się do budowy człowieka po ok. dwóch tysiącach kilometrów. Trzeba przecierpieć i tyle. Docenić to siodełko można po kilku dniach na wycieczce z pełnymi sakwami. Od Brooksa boli tyłek ale jechać można śmiało dalej, ale plastik wyeliminuje człowieka z dalszej jazdy. Wszystkie plastikowe patenty to siodełka JEDNODNIOWE. Brooksa używałem w klubie…. 50 lat temu, i używam do dziś. Były wtedy jeszcze włoskie badziewia „Unicator” ale kolarze raczej ich unikali mimo ze były lżejsze. Ostatnie plastikowe siodełko prawie w cenie Brooksa sprzedałem po trzech dniach prób, i nie planuję więcej zakupu niczego innego niż Brooks, a mam w domu rowerów pięć. Tłumaczył mi to kiedyś podczas treningu Janusz Kierzkowski i miał rację, a kto ma wiedzieć lepiej niż on?!
2 tysiące kilometrów to dla niektórych rowerzystów czasem cały sezon, albo dwa. Słaba rekomendacja… ;)
Witam,
przypuszczam,że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Jeżdżę Krossem R3 Espirit i ogólnie jestem z niego bardzo zadowolony. Oryginalne siodełko jest dość twarde nawet określiłbym sportowe ale nie nie jestem fachowcem). Z reguły jak przejeżdżam do 40 km to tyłek mnie nie boli. Ale jak robię 60-70 km (ok 3h ciągiem) to końcówka jest straszna dla moich 4 liter. Siadam trochę na prawym półdu…, troche na lewym.
Nie jestem przekonany, że zmiany ustawień coś pomogą. Próbowałem z dodatkową warstwą odzieży ale dość słaby rezultat. Czy jakieś inne rozwiązania popróbować?
Wymian siodełka tez wydaje mi się loterią. co jak wydam jakąś kase i nic z tego nie wyjdzie ?
pozdrawiam
Kris
Poprawne ustawienie siodełka jest kluczowe, nie tylko dla czterech liter, ale także kolan i wygody jazdy: https://roweroweporady.pl/jak-ustawic-siodelko-w-rowerze/
Jeżeli zaczyna Cię boleć na dłuższych trasach, polecam jakieś dobre spodenki z wkładką. Na pewno nie szedłbym w stronę nakładki żelowej na siodełko, bo to jest dobre rozwiązanie jedynie na króciutkie trasy, dla tych, którzy mało jeżdżą.
Nie wiem, czy ktoś to jeszcze przeczyta, ale co z odparzeniami w rejonach bardziej intymnych? Bo odparzenia na tylnych częściach, pachwinach itp. się zdarzały i nadal zdarzają, ale metodą prób i błędów zostały wyeliminowane do minimum. Jednak odparzenia, które utrudniają oddawanie moczu i/lub zabawy we dwoje przez dwa kolejne dni potrafią jeszcze bardziej obrzydzić rower, a nie mam już pomysłów, jak sobie radzić.
Jestem dziewczynką. Na dzień dzisiejszy nie jeżdżę więcej niż 50km.
Cześć, jeżeli po 50 km pojawiają się takie problemy, warto zastanowić się nad zmianą siodełka. Być może to ono jest przyczyną problemu. Może jest za miękkie i stąd biorą się takie objawy? Jesteś w stanie rozszyfrować jaki masz model siodełka?
A na tego typu problemy na pewno są jakieś żele łagodzące. Ale to działa doraźne. Warto byłoby zastanowić się nad przyczyną, bo taka jazda na rowerze to żadna przyjemność.
Ja muszę sobie zakupić takie z dziurką, bo zawsze narzekałam, że mnie uciska tam, gdzie najmniej trzeba :P Bardziej pochylona pozycja niestety wymusza nieco inne ułożenie pupy na siodle. Myślę o czymś od Selle, choć jak już miałabym się wykosztować, to wolałam przejść jakiś fitting, żeby było raz a porządnie. Niestety w moim mieście z bikefittingiem jest jak z meridami – ciemno wszędzie, głucho wszędzie, nic nie będzie, nic nie będzię :<
Ja niestety musiałem po kilku jazdach zrezygnowac ze spodenek z wkladka. Cenne miejsca mi dretwialy i po 10 km jechac sie nie dalo,zadne regulacje siodelka itp nie pomagaly. Za to w zwyklych ,bez wkladki ostatnio zrobilem 93 km i zero problemow ..
Ja bym dodał punkt o technice. 90% miejskich rowerzystów, których widzę nie podnosi nigdy tyłka z siodełka. Gdy wjeżdżają na krawężnik, czy przejeżdżają przez dziury, których u nas pełno, słychać tylko takie tępe uderzenia kół. Niszczy się wtedy obręcze, i tyłek dostaje. Siedzą jak manekiny i wszystkie drgania powstałe od nierówności przechodzą prosto w siodełko->tyłek->kręgosłup. Trzeba czasem podnosić tyłek, na brak techniki nie pomoże żadne, nawet najdroższe, siodełko.
Poza tym warto, szczególnie podczas długich wojaży, co jakiś zmieniać pozycję na siodełku, wystarczy o parę milimetrów się przesunąć czy powiercić, żeby napięcia powstawały w innym miejscu.
Amortyzowana sztyca to zabójstwo dla kręgosłupa i dla kolan. Przez nią nie ma się prawidłowej pozycji, bo się ciągle zmienia wysokość siodełka. Przekłada się to na dodatkowe obciążenia dla kręgosłupa i kolan.
Z tą amortyzacją sztycy to nie przesadzaj – zależy od sposobu amortyzacji. Od kilku dobrych lat mam problemy z kręgosłupem (jestem już 4 lata po operacji). Od prawie 4 lat uzywam thudbuster’a dzięki czemu mogę wciąż jeździć. Bez niego jazda to była mordęga (jeżdżę turystycznie, max do 100 km na dzień)
Spodenki z wkładką. Newralgiczne miejsca przed jazdą smaruję ALANTANEM PLUS. SUDOKREM jest dla bobasów, powoduje że skóra robi się delikatna. Siodełko trochę szersze jak normalnie i można przejechać 100km i co? OK.
Ja jeżdżę bez pampersa w normalnych pseudo trekingowych spodniach – dobrze odprowadzają pot i szybko schną w momencie gdy nas zaskoczy pogoda. Mam też swój sprawdzony sposób na obtarcia i odparzenia okolic czterech liter :P Zamiast ubierać bieliznę, która w większości przypadków jest wykonana z bawełny doskonałym rozwiązaniem są… bokserki na pływalnię. Nie obcierają, zabezpieczają newralgiczne miejsca i są na tyle elastyczne by nie krępować ruchów. Sprawdzone organoleptycznie :D
Mi pomogła sztyca amortyzowana firmy… ZOOM :D
Sporo internetowych sklepów jest właśnie w małych miejscowościach, pozostaje kwestia czy mają odbiór osobisty, bo nie zawsze tak jest.
„W mniejszych miejscowościach nie jest tak łatwo przymierzyć się do innych siodełek,czy przetestować kilka przed zakupem. ”
Pocieszę Ciebie. W Trójmieście też jeszcze nie spotkałem żadnego dobrego sklepu z akcesoriami rowerowymi. O możliwości wyboru siodełka zapomnij. Wczoraj szukałem dobrego u-locka dostępnego od ręki w sklepie. Zapomnij. A dziwne, bo — szczególnie w Gdańsku — jazda rowerem do pracy jest popularna.
Wszystko poza pompką i dętkami kupowałem przez Internet z różnych miejsc w Polsce. Ale może to wynika z faktu, że szukałem czegoś dedykowanego z myślą o rowerze czysto miejskim (a nie jakieś adaptacje z rowerów trekingowych itp.), ale na razie jest to zbyt mało popularne.
Mam 'fabrycznie’ Selle Royal FreeWay Gel i nawet do głowy mi nie przychodzi ,by narzekać na ból tyłka. Dziwi mnie to trochę bo nie wybierałem siodła -po prostu takie było. I jest wszystko OK. A wszyscy z ekipy jaką jeżdzimy mają jakieś problemy. U mnie nic problematycznego ,nawet na pierwszych jazdach po przerwie zimowej. Polecam .Tym bardziej ,że to nie jest duży wydatek.
Zazdroszczę wszystkim co mają dostęp do solidnego dużego sklepu . W mniejszych miejscowościach nie jest tak łatwo przymierzyć się do innych siodełek,czy przetestować kilka przed zakupem. O testach na sprzęcie do pomiaru nacisku kości kulszowych to do dziś nawet nie słyszałem…
Z zakupem dobrego wygodnego siodełka to w moim przypadku jest identycznie jak z butami, czyli zakładam przymierzam i sprawdzam czy czuję jakikolwiek dyskomfort który dyskwalifikuje zakup i tyle, mierzę następne, następne aż nie będę nic czuł i tyle.
Dopiero 4 siodełko nigdzie mnie nie uwierało i nie ocierało.
Acha, najważniejsze, jeżeli nie jeździłeś parę lat na siodełku to licz się z tym, że każde będzie niewygodne. Swoje trzeba czasami przecierpieć i tyle.
Pozdrawiam życzą komfortowych siedzeń :)
Fajne siodełko. Do mnie właśnie kurier wiezie Selle Italię, sam jestem ciekawy co to będzie i na pewno niebawem na blogu napiszę.
Prawda jest niestety taka, że każdemu pasuje co innego. I nie wiadomo, czy nie w sposób najbardziej dotkliwy ujawnia się to właśnie w przypadku siodełka rowerowego.
Z własnego doświadczenia. Stare siodełko plastikowe z jedną nakładką żelową dobre było na pierwsze kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Po przejechaniu 250 km w dwa dni jednak przestałem czuć pachwinę – i to był sygnał, żeby kupić drugą nakładkę, gdyż byliśmy w drodze, a „nie zmienia się koni w trakcie przeprawy”. Na jakiś czas prowizorka pomogła, choć przy każdym wsiadaniu trzeba było jedną nakładkę na drugą nasuwać, by się nie rozchodziły. Koszmar, ale bez odparzeń i dodatkowych atrakcji, więc można to było jakoś znieść.
A w końcu i stare siodełko się rozeszło. Niespecjalnie było wiadomo, co wybrać. Ale tutaj z pomocą przyszedł mój sklep rowerowy. Otóż okazało się, że mają skład cały siodełek sportowych, których klienci nie chcą brać, bo się ich boją i od razu z nowym rowerem montują zamiennik rekreacyjny. Już wiedziałem, że poducha rekreacyjna to murowane odparzenia, więc byłem gotów na sportowy eksperyment. A zasięg cen w okolicach 50-80 PLN, za nowe, markowe siodło, w dodatku z możliwością wymiany, gdyby jednak coś nie dopasowało się do podwozia. Krótko mówiąc, nic tylko próbować.
I tak od prawie roku jeżdżę z Selle Royal Seta, nabytym właśnie w takiej okazyjnej ofercie. Nie wiem, czy przekonałoby mnie do siodełka sportowego co innego niż własne doświadczenie z nim. Na pewno grubo ponad 5000 km już siodło ze mną zrobiło, w tym z kontaktem bezpośrednim powyżej 6 godzin dziennie przez tydzień. No to jest to. Nawet planuję na ten sam model zmienić poduchę w rowerze trekingowym, gdyż opisane doświadczenie dotyczyło górala. Wniosek: nie trzeba wcale być twardzielem, żeby dobrze się czuć na sportowym siodle. Tylko należy to sprawdzić zawczasu, najlepiej nie od razu w trakcie dłuższej wycieczki.
Na obcisłe spodenki można założyć jeszcze drugie, cienkie. I wtedy nie jest źle :)
Ja mam takie od Adidasa, że mają dwie rozdzielane warstwy i można ich używać razem lub osobno.
Dobre miękkie siodełko, niekoniecznie firmowe i spodnie z wkładką. To najlepszy sposób, aby tyłek nie bolał. Wiem, że w takich spodniach nie wygląda się atrakcyjnie, ale dla mnie liczy się komfort jazdy.
Jednym słowem – po to człowiek dostał pupe, żeby go bolała ;)
A poważniej – dobre siodełko sprężynowe chyba doskonale zastąpi amortyzowaną sztycę.
Podobają mi się takie na podwójnych sprężynach, z których jedne pracują na ściskanie, a drugie są rozciągane. I jeszcze sprężyna pod noskiem.
Ma ktoś takie?
tak, mam w ZIF-ie. :-) ale twarde jak podeszwa…
No właśnie ruszanie na boki i skrzypienie pamiętam ze starego roweru (ledwie po trzech latach). Ciekawe ile posłuży w nowym. Będę miał większą motywację, żeby przy okazji i siodełko zmienić. Obecne jednak mam wygodne i trochę mi jednak szkoda wydatku.
Podnoszenie się z siodełka średnio się sprawdza np. podróżując po płytach. Po ostatniej podróży po wałach przeciwpowodziowych na Żuławach długo miałem w rękach syndrom operatora młota pneumatycznego, a o tyłku lepiej nie gadać. Pierwszy raz miałem lekkie objawy choroby lokomocyjnej. Musiałbym chyba ciągle stać na pedałach. ;-)
Taaaak, ale nie chcesz po roku jeździć w akompaniamencie pisków, skrzypienia i ruszania się siodełka na boki.
A o naprawie takiej sztycy można zapomnieć. Raz w życiu miałem taką sztycę i jak się rozsypała od razu wymieniłem na zwykłą.
Podczas jazdy po równej nawierzchni i tak ona nic nie daje, jedynie powoduje, że „pompujesz” ją niepotrzebnie i tracisz energię.
Na nierównościach i tak lepiej podnieść się z siodełka.
No właśnie amortyzator w sztycy jest po to, żeby się o kant czterech liter roztłukł, im bardziej tym lepiej. ;-)