Jeżeli mówimy o rowerowym ogumieniu, najczęściej na myśl przychodzi nam opona oraz znajdująca się wewnątrz niej dętka. To zestaw stosowany w zdecydowanej większości rowerów. W rowerach górskich oraz coraz częściej szosowych/triathlonowych używane są też opony bezdętkowe (ang. tubeless), o których napisałem w podlinkowanym wpisie. Trzecim, popularnym rodzajem ogumienia są szytki (ang. tubular), czyli opona zszyta w jedną całość z dętką. Jest ona przyklejana (za pomocą kleju lub taśmy) do specjalnej obręczy. Szytki są używane najczęściej w zawodowym i pół-amatorskim sporcie. W rowerach szosowych i przełajowych jest to dominujący standard, ale oponodętki pojawiają się również w rowerach do XC.
Aby używać szytek potrzebna jest specjalna, przystosowana do nich obręcz. Różni się od typowych obręczy tym, że nie ma rantu do zaczepienia opony oraz jest bardziej płaska, nie ma dużego zagłębienia. Aby przymocować szytkę do obręczy używa się kleju lub specjalnej taśmy klejącej.
Przeglądając fora internetowe można znaleźć sporo dyskusji, czy warto używać szytek czy też nie. I takie rozmowy są zazwyczaj bardzo długie oraz burzliwe. Szytki mają sporo zalet:
– pozwalają na zmniejszenie masy zestawu obręcz-opona-dętka
– można je pompować do wyższego ciśnienia niż zwykłe opony (szytki szosowe nawet 15 barów)
– ze względu na swoją budowę oferują dużo lepsze trzymanie w zakrętach i lepiej „niosą”
– ponoć na przebitej szytce da się awaryjnie jechać
– lepiej od opon współpracują z obręczami karbonowymi, ciśnienie w szytce nie wywiera takiego nacisku na obręcz
Wśród najczęściej wymienianych wad szytek jest ich kłopotliwy montaż do obręczy, mniejsza dostępność (zwłaszcza w Polsce) oraz cena. Choć z ceną bywa różnie, bo szytkę (jedną sztukę) kupimy już za 80 złotych, ale także za 400 zł. Tym niemniej jest spora grupa osób dla których montaż szytek to czysta przyjemność i coś na kształt celebracji. Przeciwnicy tego rozwiązania piszą o zatrudnieniu mechanika oraz stracie czasu. Według mnie szytki to podstawa w zawodowym, szosowym sporcie oraz opcjonalnie kolejny stopień wtajemniczenia i przybliżenia do profesjonalnego sportu, przez amatorów.
Zerknijcie teraz jak montuje się szytki przy pomocy taśmy:
A tutaj film pokazujący montaż szytki za pomocą kleju:
Pewną ciekawostką, niezbyt popularną w rowerowych kręgach jest coś takiego jak opono-szytka (ang. tubular clincher). Jest to opona połączona z dętką, ale z możliwością założenia do zwykłej obręczy. Takie opony ma w swojej ofercie m.in. firma Tufo. Niektóre modele można pompować do 15 barów, tak jak tradycyjne szytki.
Reasumując – szytki to bardzo ciekawy rodzaj ogumienia. Czy warto rozważać zmianę opon na szytki? Wydaje mi się, że na początek najlepiej znaleźć kogoś kto używa szytek, da się na nich przejechać, pokaże co i jak. I jeżeli uznasz, że szytki są stworzone dla Ciebie, to nic nie stoi na przeszkodzie by na nich jeździć.
Na koniec cytat od Szymonbike odnośnie szytek (link do pełnego tekstu): „Szytki są fantastyczne. Też miałem co do nich obawy. Ale teraz już nie zamieniłbym ich na opony. Wszyscy boją się defektów, bardzo kłopotliwych w przypadku szytek. Tyle, że żeby złapać gumę na szytkach trzeba się solidnie postarać. Bo po pierwsze, odpada możliwość złapania „snake’a”, po drugie szytki można zalać płynem uszczelniającym. I to wystarczy. Jedyne co możemy zrobić to przeciąć szytkę, ale oponę przecięlibyśmy tak samo i też by poszła do uśpienia. Do tego szytki niosą o niebo lepiej, a w zakrętach trzymają jak szatan.”
Czekam na Wasze opinie i wrażenia dotyczące szytek. Warto czy nie warto na nich jeździć?
Pytanko! Jak już przebijasz szytkę, to na trasie można po prostu zadziałaś pianką uszczelniającą? (przez wentyl) tak jak w mtb? czy jakoś miejscowo strzykawką?
Cześć, można próbować pianką, przy małym przebiciu jest szansa, że da radę. Oczywiście trzeba to traktować jako rozwiązanie awaryjne, póki się nie dojedzie do domu.
szytki w zakrętach lepiej trzymają – ale bełkot amatora zaczadzonego snobizmem
Ciekawych kilka zdań na temat szytek: http://wilk.bikestats.pl/1214129,BBTour-2014.html
O szytkach zaczyna się po: Włocławek 424km
Wychodzi na to, że warto zainwestować się opono-szytkami skoro można je założyć do normalnych obręczy. Jakie polecacie opono-szytki pod szosę?
Jak masz zwykłe obręcze, to poszukaj w necie filmiku o tym, jak pewien młody Chińczyk, mając zwykłą oponę + dętkę o rozmiar mniejszą + mleczko uszczelniające, zrobił system tubeless.
Koszt: dętka (9-16 zł) + mleczko (do 30 zł).
Moje szytki Continentala (najtańsze) to było coś około stówy.
Przecież w zawodowym i nie tylko kolarstwie od dawna używa się opon bezdętkowych i to w każdym typie, szosowym, cx, xc. Popatrz sobie na jutubie na rowery zawodowców. Chyba wszystkie jakie widziałem jeździły na oponach i to zazwyczaj 5-6bar. Również przy wywiadach z mechanikami nikt nie wspominał o szytkach i pompowaniu do 15bar na wyścig.
5 dni wymiana opon :). Aż dziw, że nie ma jakiegoś kleju który by wiązał w 10 min a nie 24 h…
Z taśmą to chyba zajmuje 5 minut.
Fakt, z czego pierwsze 3 minuty oglądasz na YT jak się to robi
:-)
Jednak taśma też waży. Fascynatów niskiej wagi to nie przekona i wybiorą klej.
omg :) I do tego skarpety aero.
Lata temu używali kleju Skorolep – niezasychającej masy klejącej, którą bez większych problemów można było kilkukrotnie odrywać i kleić.
Teraz wystarczy klej Butaprem lub podobny, ale trzeba zagruntować zarówno napompowaną szytkę, jak i obręcz, a to trwa kilka dni.
Naprawy ekstremalne na trasie, to strzykawka z uszczelniaczem, który się wstrzykuje obok przebicia. Płyn uszczelnia obie dziury.
Tylko pompka musi być porządna, bo nabić w koło byle g*** sprzętem od 8 do 11 barów, to już wyczyn.
Ja jeżdżę na szytce juz od kilku lat, zupełnie amatorsko. Rower kupiłem i tak już używany. Stary, ale jary. Szytka przebiła mi się raz, a wymiana jej wcale nie była ciężka, jedyny problem to ten, że dobra wymiana zajmuje cały dzień, bo szytka powinna poleżeć spokojnie z klejem przez dobę, żeby się ulezala. Ale niekwestionowaną zaletą jest jej lekkość i trwałość. Jednak polecałbym ja tylko do szosowek, która sam posiadam. Szytkę kupiłem za 70 zł.
Nie mam szosy to nie przetestuję, ale w przyszłym roku jest plan zakupu takiego sprzętu, więc być może od razu skłonię się do zakupu tego typu ogumienia. Jak już pisałem wcześniej brzmią nieźle, cenowo nie odbiegają od zwykłych opon, szczególnie tych dętkowych (dobra opona + dętka to koszt ponad 100 – 150 PLN), a skoro jest teoretycznie wytrzymalsza to taka inwestycja szybko się zwróci.
No to masz chybe cenę x2, bo szytka to 200-300 pln.
Kupisz podstawowe szytki w niższej cenie. Takie Schwalbe Lugano kosztuje koło 120 złotych. Ale są jeszcze tańsze: Vittoria, Tufo, Continental.
Na forach internetowych przeważają głosy, że to bardzo kiepskie szytki, ale z drugiej strony to samo można powiedzieć o oponach szosowych za 50 złotych :) Więc każdy musi sam przetestować czy mu pasują czy niekoniecznie.
Posiadasz obszerną wiedzę. Kiedyś muszę Ciebie dorwać na jakiś spocie rowerowym czy innym blogowym i przepytać przy piwie. ;)
Jeśli chodzi o szytki, to akurat nie bardzo :) Piszę tutaj to co udało mi się wyszperać w internecie i zebrać w jedną, mam nadzieję przystępną całość :) Teraz najbliższa impreza na jakiej będę to Blogowigilia 20 grudnia :)
Nie mówię o szytkach tylko ogólnie o rowerach. Sporo tricków itp. A gdzie ta blogowigilia?
https://www.facebook.com/events/474381736035085/?fref=ts
jeździlem szosowym w latach 60-70 Używało się skorolepu i nie trzeba było nic czekać! Smarowało się felge i koniec, a teraz jakieś cuda…
Opona typowa dla szosowców, cenowo nie odbiega mocno od zwykłych opon, tylko jaka jest jej wytrzymałość i czy opłaca się zakupić do roweru który używamy na co dzień?
Z artykułu wnioskuję że trzeba wymienić do niej również koła, a to są dodatkowe koszty, chociaż wiadomo dla chorych na cyklozę pieniądz właściwie się nie liczy, ale czy jest to mimo wszystko opłacalna inwestycja?
Tak, trzeba wymienić obręcze. Z opinii jeżdżących na szytkach wynika, że jest to ogumienie dla zawodowców, pół-zawodowców i zapalonych amatorów.
Wkleiłem do wpisu fragment wypowiedzi Szymona z bloga szymon.bike o szytkach.
To raczej rozwiązania głównie na zawody. Ludzie trenują na dętka+opona, a na zawody już mają szytki, więc do „roweru, który używamy na codzień” chyba szkoda jednak kasy.
Zgadzam się, jednak jako osoba która podąża własnymi rowerowymi ścieżkami jeżeli chodzi o pewne rzeczy raczej zainwestuję w to rozwiązanie. Szczególnie że poza zakupem szosy mam w planach kilka ciekawych projektów na przyszły rok więc myślę że to rozwiązanie będzie dla mnie dobre, pomimo że nie jestem ani zawodowcem, ani nawet nie mam zamiaru startować w zawodach szosowych. Jeżeli się zawiodę cóż będę stratny trochę kasy i bogatszy o doświadczenie którego nikt mi nie odbierze ;-)
To fakt. Powodzenia. :)
Ja mimo że zamierzam startować, to na razie nie inwestuje. Najpierw muszę w ogóle szosówkę kupić. :P
A jak ze ściąganiem w razie jej przebicia np. na zawodach? Da się ją siłą rąk zerwać czy ta taśma jakoś mega mocno ją trzyma? Wiem, że na szybko można założyć szytkę bez kleju i taśmy tylko trzeba uważać wtedy na zakrętach. ;)
Jeżdżący na szytkach powiedzą Ci, że one się po prostu bardzo rzadko przebijają. Generalnie na trasie chyba nic nie zrobisz. Jeżeli dziurka jest niewielka, można użyć mleczka, które wpuszczasz do środka by zalepić ubytek.
Ze zdejmowaniem szytek na trasie, szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak to wygląda.
Na zawodach masz serwis i wymieniasz całe koło. Dlatego wymyślono zaciski, aby przyśpieszyć montaż i demontaż koła. Gdy już cię dopadnie serwis to trwa wymiana koła 20 sekund.
To prawda, w profesjonalnych grupach, gdzie jedzie za zawodnikami mechanik i ma na dachu koła, to tak :) Znam Marcina, który zadał pytanie i wiem, że zdał je z perspektywy „zwykłego” kolarza, który startuje w amatorskich imprezach, gdzie za zawodnikami nie przemiesza się sztab mechaników :)
Bracia Banach, których Łukasz wrzucił filmik to od wielu lat uznani zawodnicy w kręgach XC :)