Nie bądź batmanem na rowerze – włącz oświetlenie!

O jeździe na rowerze bez oświetlenia pisałem już nie raz (m.in. we wpisie o największych błędach rowerzystów). Ale temat jest ciągle aktualny. A po wczorajszej jeździe, około godziny 22 drogą rowerową na alei Włókniarzy w Łodzi, dochodzę do wniosku, że bardzo aktualny. Mniej więcej co piąty rowerzysta/rowerzystka jechał bez oświetlenia! Co piąty! Oczywiście domyślam się, jakie by były tłumaczenia tego faktu: baterie w lampce mi się wyładowały, lampka się zepsuła, zapomniałem lampki, nie stać mnie na lampkę, przecież jadę niedaleko, lampki są mi niepotrzebne, bo przecież jeżdżę powoli, inni też nie mają lampek, a co cię to obchodzi, że ich nie mam, to moja sprawa. I tak dalej i tak dalej.

Batman na rowerze
fot. Katrina Junkin

Wszystkie te argumenty są śmieszne. Naprawdę nie rozumiem, jak można oszczędzać na swoim i czyimś bezpieczeństwie? Jadąc bez lampek w oświetlonym miejscu – okej, jesteś widoczny. Ale wystarczy wjechać na ulicę czy drogę rowerową prowadzącą przez park, czy idącą za ekranami dźwiękowymi. Stajesz się dosłownie niewidzialny. I zaczynasz stwarzać zagrożenie nie tylko sobie, ale także innym, którzy mogą Cię nie zauważyć.

Są osoby, które przywołują statystyki, że najwięcej wypadków z udziałem rowerzystów zdarza się w dzień. Robi to m.in. Rowerowa Łódź, którą bardzo lubię i z tego miejsca pozdrawiam, ale wydaje mi się, że statystyki nie mają tu nic do rzeczy. Po pierwsze dlatego, że to chyba oczywiste, że w dzień jest więcej zdarzeń drogowych – w dzień na drogach jest po prostu dużo więcej rowerzystów i samochodów. W nocy ruch znacznie maleje – stąd i mniej wypadków. Statystyki nie podają również drobnych zdarzeń, w których nie była wzywana policja. A podejrzewam, że takich sytuacji też trochę ma miejsce.

Oczywiście – również nie jestem za stygmatyzowaniem rowerzystów i zakładaniem im obowiązkowych kamizelek odblaskowych, ale nadal uważam, że oświetlenie w nocy i wieczorem to podstawa. Tym bardziej, że niezłe oświetlenie przednie i tylne, można kupić za naprawdę sensowne pieniądze. Testowany niedawno przeze mnie zestaw Energizer Bike Light kosztuje niecałą stówkę, a śmiało można kupić jeszcze tańsze zestawy, które też będą wystarczające. Byle nie takie za 15 złotych na Allegro, choć i tak lepsze takie niż żadne. Warto również pamiętać, by wymieniać w lampkach baterie lub ładować akumulatorki, bo nawet najlepsza lampka przy niedoborze prądu świeci kiepsko lub wcale.

Jak wygląda, a raczej nie wygląda rowerzysta jadący bez oświetlenia, pokazałem na filmie poniżej. Warto pamiętać, że nawet jeżeli jedziemy oświetleni przez latarnie, to i tak nie daje to tak wiele.

Ufam, że czytelnicy Rowerowych Porad zawsze jeżdżą po zmroku z włączonym oświetleniem. Jednak warto edukować i upominać innych. Przekazujcie znajomym i rodzinie, że jazda z oświetleniem to nie jest obciach czy zbędny wydatek. Zabierzcie ich kiedyś na nieoświetloną ścieżkę do parku – niech się przekonają czy rzeczywiście „batmanów” widać nawet w nocy. Kilka słów o przepisach dotyczących oświetlenia roweru zamieściłem w tym wpisie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

36 komentarzy

  • Zgadzam się z Tobą Łukaszu. Sam wydałem ostatnio na oświetlenie w sumie ponad 200 zł. Dwie jasne lampki na przód z Kellys-a wraz z akumulatorkami oraz na tył z Autora. Dużo w pracy jeżdżę samochodem w nocy i wiem jaki to ułamek sekundy od wyłonienia się nieoświetlonego rowerzysty z ciemności do momentu minięcia się z Nim. Naprawdę nie warto oszczędzać a dla tych którzy uważają że to dużo niech zobaczą sobie model firmy cateye za ponad 2 000PLN

  • No dzisiaj miałem ochotę się zatrzymać i normalnie każdego z liścia walić bez lampek. Ludzie wali mnie to że wy widzicie albo i nie widzicie gdzie jechac/ co jest przed wami -wasza sprawa. Wy macie być widocznymi dla innych i nie pisze tego jako rowerzysta ale również kierowca.Komplet lampek kosztuje 10 zł. To nie jest nawet koszt paczki fajek czy 4ch piw!!