Endomondo, Strava, social media i Twoja głupota

Może nie głupi, ale bezmyślny. Zrozum, że ludzi nic nie obchodzi, że „Dzisiaj z Endomondo przejechałem/-am 50 kilometrów, ze średnią 22,2 kilometra na godzinę”. Dzielenie się osiągnięciami nigdy nie było tak proste. Pytanie tylko czy warto to robić? Moim zdaniem absolutnie nie! Zaraz przybliżę Ci dlaczego tak uważam. Zanim poruszę temat aplikacji, przygnijmy się relacjom międzyludzkim w sieci. Mówisz social media, myślisz Facebook. Ty go masz, ja go mam. Każdy go ma. Inaczej nie będzie, ot jak w reklamie gum rozpuszczalnych: „Wszyscy mają mambę, mam i ja!”.

Ustaliliśmy, że przyjaźń i relacje międzyludzkie w polskiej sieci krąży w 99% wokół Facebooka. Każdy z nas ma setki „przyjaciół”, którym na tablicy wyświetla się wszystko co wrzucimy. Żyjemy w totalnym natłoku informacji, w którym giną te naprawdę wartościowe. W zamian za to widzimy śmieszne zdjęcie kota, czterysta memów, a na wiosnę rusza sezon z wrzucaniem miliona informacji o przejechanej trasie z aplikacji rowerowej typu Strava czy Endomondo.

Ustalmy jasne reguły. Nie piję tu do aplikacji, tylko do użytkowników! Im głupsza treść, tym lepiej się rozchodzi. Właśnie w ten sposób odreagowujemy stresy w pracy. Zdjęcie kota, hehe, dobry mem, rotfl, filmik z żulem, który wypija flaszkę z gwinta i od razu mdleje. HAHAHAHAHHAHHA. Nie mówię, że odrobina rozrywki w życiu to coś złego, ale z reguły kończy się na dwóch zmarnowanych godzinach. Miałem kiedyś ten problem, ale sobie z nim poradziłem. Jeśli naprawdę chcesz coś zmienić, dasz sobie radę!

Negliż dwudziestego pierwszego wieku

Obnażamy się przed ludźmi całkowicie z własnej woli. Bo jest na to moda, bo nie potrafimy lub nie chcemy zarządzać prywatnością publikowanych przez nas danych. Szerujemy wszystko, wszystkim. Po co? Głównie aby im zaimponować. Dzięki tego typu zachowaniom nasza tablica jest ciągle zasypywana ogromną ilością postów. Chcesz zobaczyć fotkę dalszej rodziny? Najpierw przedrzyj się przez całą listę syfu. W końcu dotrzesz. Albo nie. Wyobraź sobie taki przykład. Od razu znajdujesz to co chcesz zobaczyć. Co czujesz? Pewnie jesteś szczęśliwy. W dodatku zaoszczędziłeś czas. Być może napiszesz nawet miły komentarz pod zdjęciem. Zagadasz, umówisz się na spotkanie. Może nawet na wspólną przejażdżkę, spacer itd.

Policz, zmierz, dotknij

Żyjemy natłoku informacji, ale to nie wszystko. Próbujemy wszystko policzyć i zmierzyć. Tym sposobem kupujemy liczniki, pulsometry, krokomierze, aplikacje, czujniki kadencji itd. Liczymy kadencję, kalorie, kroki, tętno i sen. Pod pretekstem zwiększenia samoświadomości tracimy cenny czas i kasę. Czy naprawdę jest to każdemu z nas potrzebne? Nie sądzę. Opowiem Ci przykład z mojego życia. Chciałem kiedyś kupić książkę (e-book), która kosztowała czterdzieści złotych. Zerknąłem ile ma stron. Sto czterdzieści sześć. Zamiast pomyśleć: „To fajnie, że autor zamiast lać wodę, podał je maksymalnie prosto. Nie stracę dużo czasu, aby dowiedzieć się ważnych dla mnie kwestii”, pomyślałem „To się nie opłaca, za te pieniądze powinienem dostać więcej kartek”!

Na szczęście już jestem mądrzejszy. Książkę kupiłem i była warta każdej złotówki. To jednak pokazuje jakie mamy namacalne, mierzalne i policzalne podejście do otaczających nas przedmiotów.

Endomondo, Strava, social media i rozsądek

Samo mierzenie swoich postępów jest fajne. Możesz zobaczyć jak zmienia się Twoja średnia prędkość (zwiększasz kondycję). Aplikacja zapisuje ślad GPS trasy, którą potem możesz polecić kumplowi itd. Ważne jest, abyś z tych funkcji korzystał z głową. Samotna przejażdżka jest samotna i właśnie taką powinna zostać. Jeśli jedziesz z kimś, to właśnie razem z nim żyj tą chwilą! Może zróbcie jakieś ładne zdjęcie? Ot na tapetę, aby zerkając na ekran przypominać sobie fajnie spędzony czas. Możesz od czasu do czasu wrzucić ją na Instagrama, Snapchata czy Facebooka by podzielić się z przyjaciółmi, zmotywować lub zwyczajnie, pazernie się pochwalić. Ale na Boga przestać wszystkich zamęczać nic nieznaczącymi cyferkami i trasami. Daj sobie spokój z nieistotnymi rzeczami, aby Tobie i nam żyło się przyjemniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

29 komentarzy

  • Tytuł artykułu nieadekwatny do treści.
    Tytuł powinien brzmieć: „jak głupi ludzie korzystają z Endomondo, strava, social media…”

  • Znam takich co są min.multimedjalni.Bez tv kom. z nokią 3320 ,To ich osobista sprawa ,ale i znam czlowieka z ktorym jezdzilem i czasami smigam ktory sledzil wpisy moje i innych z endo na fb .i połkną bakcyla na rower .Wiec są różne opinie (każda szanuje )

  • W ogóle śmieszna sprawa z endomondo jest taka że gdy udostępnia się absolutnie wszystko, w dodatku LIVE, to jest to proszenie się o kłopoty. Jeśli jesteśmy na rowerze x km od domu to mieszkanie zapewne stoi puste. Dwa, samo ogłaszanie światu dokładną pozycją GPS gdzie akurat jesteśmy jest jak w jakimś świecie Orwella, z własnej woli ludzie dają się 'zaczipować’ i rozgłaszają wszelakie informacje. Używam endo ale mam prawie wszystkie opcje prywatności zablokowane, chyba tylko znajomi mogą widzieć trasę, a nieznajomi nic. Używam sobie tylko do zapisywania treningów (progres, aktualna forma) i nigdy nikomu nic nie udostępniałem, no chyba że swojej dziewczynie by udowodnić że pracuję nad brzuszkiem ;)

  • Mimo, ze korzystam z internetu codziennie to jestem przeciwnikiem wszelkich portali społecznościowych, rozmów przez komórkę czy innych tego typu „aktywności” społecznych. Od dłuższego czasu nie korzystam z komórki ale ją mam gdyby ktoś chciał się ze mną pilnie skontaktować ja kontaktuje się ze znajomymi osobiście, a w internecie udzielam sie tylko i wyłącznie na 2-3 forach o tematyce rowerowej. Stwierdziłem pewnego dnia, że w tym zwariowanym świecie konieczny jest powrót do normalności czyli kontaktów międzyludzkich i np dziś poznałem dwóch rowerzystów :) jeżdżąc z kolegą po Anabergu, leprze 15 minut rozmowy oko w oko niż godziny „wiszenia” na telefonie.

    • Też jestem takim typem człowieka, który stawia kontakt w 4 oczy z drugą osobą dużo wyżej niż konwersację telefoniczną czy tekstową. Brakuje mi emocji, gestykulacji i tej „nici porozumienia” z rozmówcą:)

  • Mnie jeszcze zdjęcia dzieciaków i opisy typu :”WKURZONA:(” irytutują a pod nimi jeszcze z 10 komentarzy frendsów….

    • U mnie póki co, w bardzo ograniczonej ilości są dzieciaki w śpiochach z podpisem „Słodziak” :)

  • Z całym szacunkiem ale mam wrażenie, że głupi to jest autor. Teza, na której opiera sie text czyli, że każdy korzystający z takich aplikacji dzieli się wynikami w social mediach jest zwyczajnie błędna i zbyt ogólna. Ciekawi mnie też jak autor stwierdził ile stron ma e-book? Wystarczy zmienić wielkość czcionki i liczba tych „stron” czy raczej przewróceń się zmienia.

    • Tekst jest celowo przerysowany, a ilość stron eBook-a ustaliłem sprawdzając wersję papierową w formacie bodajże C5

  • Mam wrażenie, że we „współczesnym świecie” wszystko staje się coraz bardziej „sołszjal”… Nie mam konta na FB (z G+ korzystam naprawdę „skromnie”), Endomondo, Stravie, Instagramie czy gdzie tam jeszcze. Życia by mi nie starczyło żeby to wszystko ogarniać ;) Nadrabiam blogiem, heh. Wszystko jest oczywiście dla ludzi (i korzystanie z tych wszystkich serwisów ma też pozytywne strony), ale jak sam stwierdziłeś pod jednym z komentarzy – chodzi o umiar.

    Pozdrawiam!

    • Podczytuję i zazdroszczę robionych kilometrów. Sam ostatnimi czasy też sporo jeżdżę ale nie wiem ile bo odpiąłem licznik i rzuciłem go w kąt ;)

      • Dzięki za odwiedziny i gratuluję odważnego kroku :) Ja też nieco się ostatnio „zdecyfryzowałem” i zrezygnowałem z pomiaru pulsu i kadencji. Mimo wszystko, wciąż interesuje mnie ile przejechałem. Ale kto wie, może kiedyś potraktuję licznik podobnie jak Ty? :)

  • W jakims wywiadzie Muniek nazwal to zjawisko i tak zapadlo mi to w pamiec ze do dzis powtarzam – porno emocjonalne.

  • Endomondo itp. serwisy są dla mnie interesujące jako personalne dzienniki aktywności do użytku prywatnego. Z kilku powodów wolę używać oddzielnej aplikacji do nawigacji na tablecie, a do zapisywania śladu tras – loggera GPS. Żeby zapisać w jakimś serwisie taką trasę, trzeba zrobić to specjalnie – zgrać ślad z loggera, a potem wgrać do serwisu. Druga rzecz, to planowanie trasy, które wcale nie jest takie dobre i rozbudowane w wielu serwisach, nie mówiąc już, że opiera się jedynie o GMaps.

    Samo dzielenie się treścią z innymi mogłoby dla mnie w nich nie istnieć. Ale ja jestem antyspołeczny, bo nie używam fb itp. Swoją drogą jest to irytujące, że niektórzy zapomnieli, że mail można wysłać tak po prostu, jak się to robi od kilku dekad. Nie trzeba do tego mieć konta na fb, czyli kolejnego pośrednika, nikt mi nie wmówi, że to wygodniejsze, raczej kolejny zjadacz czasu wymyślony przez ludzkość.

    BTW, Maćku, nie chcę być grammar nazi, ale prowadzisz naprawdę ciekawy blog z całkiem niemałą liczbą czytelników i mam wrażenie, że starasz się poprawiać swój warsztat blogera, dlatego zapamiętaj: „naprawdę” pisze się razem, a strony i posty są z reguły policzalne, więc „liczba stron”. :)

    Pozdrawiam

    • Jak to mówią” You made my day”!

      Cieszę się, że rozumiesz myśl jaka stoi za tym wpisem, o to, że śmiecenie na tablicy to tylko efekt uboczny. Lubię pisać maile i często to robię, a jeszcze bardziej lubię kogoś odwiedzić. Życzę Ci wspaniałego sezonu i dziękuję za zwrócenie uwagi na błędy. Takie zachowanie bardzo cenię i traktuję jako pozytywną rzecz, a nie hejt (bo ja BLOGER wiem lepiej).

      Dzięki i życzę Ci wielu przyjemnych chwil na dwóch kołach!

      • No cóż, czasami strach zwrócić uwagę na błąd, bo nie wiadomo, czy ktoś się nie obrazi ;)

        Co do meritum, to wydaje mi się, że większość ludzi, którzy robią cokolwiek co ich jakoś rusza (pozytywnie lub negatywnie) ma wewnetrzną ochotę dzielić się tym z innymi. Dekadę temu zaczęła się wielka moda na blogowanie, prawie każdy próbował coś skrobać. Dzisiaj to samo jest z fb, twitterem, itp. tylko w nowszej wersji. To zjawisko jest trochę napędzane przez takich blogerów jak Ty ;) To dlatego, że ludki widzą, że piszesz o czymś ciekawym, ludzie Cię czytają i komentują, to oni też by tak chcieli. W końcu na tym polega całe to zjawisko social & share, że hoduje się w ludziach chęć bycia popularnym, interesującym i trendy. Czasami ślepe gonienie za cyferkami – jak to pisałeś notkę wcześniej. W ten sposób z byle wycieczki do bulwarami ludzie robią fotorelacje jakich tysiące, która nikogo, poza samymi uczestnikami, nie obchodzi.

        Co do Endomondo i pokrewnych, to kilka razy czytałem już w sieci wpisy na temat najlepszych serwisów dla aktywnych fizycznie, biegaczy lub rowerzystów w szczególności. Autorzy zwykle zwracają uwagę na styl mapy w apce mobilnej, samą apkę, na dodatkowe feature’y serwisu itd. Nie przypominam sobie, żebym czytał ranking najlepszych serwisów pod kątem stricte planowania trasy, z uwzględnieniem waypointów, różnych profili, podkładu mapowego i routingowego.

        Pozdrawiam i przede wszystkim bezwypadkowego i długiego sezonu życzę :)

  • Kiedyś czasami wrzuciłem coś takiego na walla. Sporo znajomych wrzucało. Przez to że wall wypełniał sie takimi wpisani, wiele osób zaczęło biegać czy uprawiać jakiś inny sport. Więc w 100% się nie zgadzam z autorem.

        • Podziwiam Cię stary. Ja największy problem mam wlasnie z notatkami. Uwielbiam nagrywać, uczę sie to robić tak aby nie montować prawie wcale, ale spisywanie to dramat. Jak bede miał kiedyś hajs to sie odezwę ws notatek;)

          • A może pomogłoby lepsze oskryptowanie odcinka? Wtedy lepiej by wychodził odcinek i notatki nie byłyby potrzebne… chociaż nie wiem w sumie jak to w praktyce wygląda, bo nie zwracałem na to uwagi nigdy.

            Ja odsłuchuje drugi raz specjalnie by spisać linki i notatki, także to zabiera dodatkowo sporo czasu. ;)

            Podobają mi się mega Twoi Goście w podcaście. Fajnie to wychodzi choć czuć twoję tremę i trzymanie się mocno zapisanych pytań. Ale mimo to jest fajna wartość w tych rozmowach.

          • Z podcastowaniem jest cieżko, tak samo jak z każdą nową czynnością na której się nie zna. Ot zdobywanie wiedzy oraz praktyka, a także wyjście poza strefę komfortu. Nic strasznego, a warto bo nagrywanie to najfajniejsza cześć tego przedsięwzięcia!

            Bardziej oskryptować się nie da, bo mam trochę inne podejście do spisywania, a poza tym u mnie więcej mówią goście. To oni polecają rożne inspirujące rzeczy, opowiadają o znajomych, filmach itd. Nie znają pytań aż do momentu gdy im je zadaje. Zresztą ósmy odcinek podcastu będzie zupełnie inny i najlepszy dotychczas.

          • Kwestie stricte techniczne będą dla mnie łatwe. Mam know how ;)

            Co do notatek – rozumiem :)
            No i czekam na kolejne KR.

          • Sam chciałbym zacząć nagrywać ale trochę mnie to przytłoczy i nie wiem jak z czasem… a z tremą to nie wiem jak bym sobie poradził. :)

  • Używam Endomondo od dawna, za każdym razem jak wsiadam na rower. Tak, nawet na krótkie dojazdy do pracy. Ale na Facebooku pojawiło się to może ze trzy razy, przy okazji większych sukcesów. Jestem głupia? Bezmyślna? Nie, po prostu wiem, że opcję „publikuj” można (i trzeba!) wyłączyć :)