Do napisania tego tekstu, zainspirował mnie wpis Konrada Kruczkowskiego z bloga Halo Ziema „Moi święci nieuznani”. Mam nadzieję, że Konrad nie będzie miał nic przeciwko, jeśli zacytuję fragment z jego tekstu, a Was przy okazji zaproszę do lektury całości na blogu Konrada – warto!
„Jarka zgubił rower. Jeździł jak opętany i wszyscy mówili, że kiedyś się zabije. Wykrakali. Parę lat temu, jak zjeżdżał z górki, która kończyła się skrzyżowaniem z trasą szybkiego ruchu, to hamulce odmówiły posłuszeństwa. Podobno sto metrów przeleciał za samochodem i wyglądało na to, że nie ma co zbierać. Pozbierali jednak i jeszcze miesiąc bił się ze śmiercią w szpitalu.”
Do napisania tego wpisu zbierałem się już od dawna. Co jakiś czas wrzucałem na Facebooka filmy, które znalazłem w internecie, pokazujące bezmyślność dorosłych w puszczaniu dzieci w miejsca, w których nie powinny się były znajdować. Pisałem o tym również w tekście „Matki na drogach rowerowych”. W tekście Konrada mój wzrok automatycznie przykuły trzy słowa: hamulce odmówiły posłuszeństwa. I przed oczami pojawił mi się ojciec chłopca, który mówi: no faktycznie coś gorzej hamuje, ale jedź synek, to tylko rower. Nie chcę tutaj pić do autentycznych rodziców bohatera tekstu, nie znam jego sytuacji rodzinnej, piszę ogólnie. To rodzice powinni zadbać o przyzwoity stan techniczny roweru. Umożliwiający bezpieczną zabawę. Oczywiście wypadki się zdarzają, ale nie powinny.
Pierwsze nagranie jaki chciałbym Wam pokazać, to bardzo duża niefrasobliwość opiekunów chłopca. Puścili go samego, by łaził po torze do jazdy rowerem górskim. Rowerzysta, który sfilmował całą sytuację, na szczęście zachował zimną krew i zmniejszył ryzyko zrobienia miazgi z dziecka. Tutaj nie było szans, by rowerzysta zauważył dzieciaka wcześniej.
Druga sytuacja jest równie nieprzyjemna. Facet jedzie sobie bardzo spokojnie przez kemping, gdy nagle wpada na niego dziecko na rowerze. Na Facebooku pojawiły się spekulacje, że to mogły być jakieś zawody dla dzieci. Dziewczynka ma kask typu full-face i numer startowy na rowerze. Jeżeli tak było, to największą winę ponoszą organizatorzy imprezy, którzy nie zabezpieczyli trasy wyścigu. Jeżeli było już po wyścigu – cała odpowiedzialność spada na rodziców, którzy jak widać nie przekazali wystarczającej wiedzy, jak bezpiecznie poruszać się po drogach, nawet tych lokalnych. Całe szczęście kierowca jechał na tyle wolno, że nie stało się nic gorszego.
Kolejne dwie sytuacje to takie, w których po raz kolejny nóż się w kieszeni otwiera. Pierwszy to rodzice z dzieckiem, przejeżdżający rowerami po przejściu dla pieszych, na czerwonym świetle. Szczerze? Nie widzę nic strasznego w tym co zrobili. Pusta droga w obie strony, pal sześć, można przeskoczyć na czerwonym. Ale nie z dzieckiem! Dzieci niestety mają tendencję do bezrefleksyjnego powielania naszych zachowań, nie mają doświadczenia i wyczucia. Gdy następnym razem dziewczynka będzie sama, może nie zauważyć samochodu, albo źle ocenić sytuację i nieszczęście gotowe.
Ostatni film jaki chcę Wam pokazać, to ojciec wiozący syna na bagażniku. Na początku wydawało mi się, że tatuś chce rozweselić dziecko i jedzie zygzakiem. Ale po chwili wyraźnie widać, że to ojczulek się sam rozweselił i po prostu jest pijany. Jechałby sam i wpadł do rowu albo pod TIR-a, stało się. Ale wioząc niewinne dziecko ze sobą, staje się przecież odpowiedzialny również za nie. Nawet bardziej niż za siebie.
Ten tekst nie jest skierowany do stałych czytelników Rowerowych Porad. Dobrze wiem, że jesteście rozsądni i macie głowy na karku. Ale możecie się nim podpierać w dyskusji na temat bezpieczeństwa dzieci. Nikt nie jest absolutnie święty i nie o to mi tutaj chodzi. Wiem również, że czasami dzieci ciężko upilnować. Ale potem człowiek włącza wiadomości, a tu informacja, że czternastolatek jechał pijany samochodem i jeszcze wiózł kilku kolegów. I dachowali. Szczęście, że nikogo nie rozjechał.
Wolę jednak czytać i słuchać o dzieciach, które zadzwoniły na pogotowie, gdy mama straciła przytomność. Albo o takich, które zainteresowały się błąkającym się dzieckiem i wezwały Straż Miejską. Lepiej uczyć dzieci takich zachowań.
Bo ja dochodzę do prostych wniosków. Jeździłeś z pijanym tatą na rowerze, to czemu sam tak nie spróbujesz. Rodzicie na drodze rowerowej uczyli Cię jeździć, to czemu tam nie pobiegasz między rowerami. Przejeżdżałeś z rodzicami rowerem na czerwonym świetle, to przecież nic się nie stanie jak wyprzedzisz jakiś samochód na przejściu dla pieszych.
Uważajcie na swoje dzieci. Nie trzymajcie ich pod kloszem, ale po prostu uczcie odpowiednich zachowań, uczciwości i zdrowego rozsądku.
Podczas tegorocznej Parady Rowerów w Jeleniej Górze, dzieci jeżdżące „samopas” bez żadnej kontroli, były naprawdę niebezpieczne (przynajmniej dla mnie). Skręcały nie wiadomo kiedy, wjeżdżały pod koła nie patrząc co dzieje się w koło nich. Ja rozumiem i wiem, że jest to impreza rekreacyjna dla wszystkich bez względu na wiek, sprzęt, formę itp. Uważam jednak, że dzieci nie powinny jechać same na takiej imprezie. Osobiście widziałem tylko jednego ojca z synem, który mówi młodemu jak ma jechać, na co ma zwracać uwagę. Cały czas był koło chłopca i go pilnował. Oby więcej takich odpowiedzialnych rodziców.
Normalka, dzieci dostają korby w większej grupie. Kiedyś byłem w Łodzi na Rolkomanii, bardzo fajnej imprezie na hali, gdzie jeździliśmy na rolkach (po mniej więcej okręgu). Ale zdarzało się, że dzieci zamiast płynnie zjechać na bok i odłączyć się „do mamusi”, to wyjeżdżało „na krechę” przebijając się przez jadących. A „mamusia” tylko brawo biła, że syneczek pięknie jeździ.
Ostatnio byłam świadkiem jak ojciec(?) jechał rowerem, a na jego barkach, na barana(!!!!!), siedział syn(?). Na dodatek syn ubrany w odblaskowa kamizelkę. Przyejechali koło mnie, chodnikiem. Oniemiałam tak bardzo, że nawet nie krzyknęłam mu co myślę o jego idiotycznym pomyśle.
Ostatnio jechałem po jednej z bocznych dróg we wsi gdzie samochód jeździ raz na ruski rok to było combo. Jechała sobie pani i rozmawiała przez telefon i zygzak od prawej do lewej. Ok 20 metrów dalej jakiś pan nie dość, że jadąc po lewej stronie i zmuszając mnie do wyprzedzania z prawej holował dziecko, w momencie gdy go wyprzedzałem powiedział do dziecka puść sznureczek. A wiadomo dziecko nie ma takiego panowania nad rowerem i od razu na prawo zjechało jechałbym trochę wolniej i byłoby spotkanie z asfaltem.
Nie przewidzimy nieszczęśliwych zbiegów okoliczności. To jasne. I dlatego MUSIMY ZROBIĆ WSZYSTKO co się da, by mieć świadomość, że nauczyliśmy dziecko odpowiednich zachowań i Ono samo z nieświadomości nie zrobi sobie krzywdy. Przez Nasze zaniedbanie.
Widzę bezrefleksyjność rowerzystów, mniej kierowców. Ten na „torze do jazdy rowerem górskim” jedzie po prostu z góry tam, gdzie „zawsze jeździ”. Niestety, nie uważał. Film zdradza, że dzieciaka widział wcześniej ale pewnie „no panie jatuzawszejezdze”…
Tak się utarło, że rowerzysta wiele rzeczy „nie musi” – rower wszak to „nie jest samochód”, więc i przepisy dla rowerzystów to bajka o żelaznym wilku. Widze to codziennie: jak jadę rowerem (codziennie) i samochodem (rzadziej ale za to spore odległości na raz).
Ty chyba żartujesz. Zza górki go widział? Jeździłeś kiedyś w takim miejscu rowerem? Przecież rower nie zatrzyma się w magiczny sposób w miejscu i nie zmieni kierunku jazdy w sekundę.
Nie żartuję. Na filmie widać dzieciaka dokładnie. A skoro „zza zakrętu wyjeżdżał” to trzeba uruchomić mózg (umiecie to? ;-) ) i pomyśleć. Ja wieeem: zabawa, „dajesz Malina”, „mojaracjamojsza” ale tak to się kończy. Jakby tego dzieciaka poważnie uszkodził, to już nie byłoby zabawnie. Trzeba myślec ZA dzieci i przewidywać. Tego ani autor filmu ani autor bloga nie potrafią albo … nie chcą robić. Cóż.
Proponuje nie odpowiadać tej osobie. To najzwyklejszy troll, wystarczy popatrzeć na jego (jej?) wypowiedzi w innych tematach.
Kolego, to jest w bikeparku, na około tej trasy jest pełno znaków ostrzegawczych (jedna z tablic wisi na drzewie 5m przed dzieciakiem). Duże szczęście, że gościu nie jechał na 100% mozliwości.
Po 1 sek filmu widać, że to nie ścieżka leśna ale tor zjazdowy dla rowerów. Rozumiem, że wg Ciebie potrącenie dziecka na torze saneczkowym czy lotnisku przez samolot to wynik braku uwagi ze strony osoby kierującej? :D
Mz odpowiedzialność faktyczną za życie dziecka ponoszą tylko rodzice!!!!
Sedno problemu. Każdy wie, że konfrontacja z 2 tonowa puszką skończy się tragicznie, a i tak jest wielu śmiałków, którzy nie patrzą gdzie łażą. Natomiast rodzice z reguły „nie dostrzegają” zagrożenia pozwalając się bawić dzieciom na DRODZE rowerowej. Dla wielu to chodnik po którym dodatkowo mogą poruszać się rowery, ale tylko wtedy jak nie ma pieszych. DDR to przecież idealny plac zabaw, miejsce gdzie można uczyć swoje 2 letnie pociechy biegania, 3 latki jazdy na rolkach, hulajnogach etc. Wystarczy zaproponować szerszy pas obok czyli jezdnię. Brak chętnych?
Ignorancja połączona z wrodzoną krótkowzrocznością.
Do refleksji z reguły dochodzi za późno.
Śmieszne jest też wymaganie ode mnie abym po drodze przeznaczonej wyłącznie do ruchu rowerem poruszał się tempem spacerującej babci, tylko dlatego, że jakiś pieszy czuje się na niej niebezpiecznie :D To, że ja jadę rowerem, a nie samochodem do biura powinno spotkać się z przychylnością, szczególnie matek młodych pociech. Ale w tym kraju jest na odwrót.
Oczywiście są wyjątki. Jeżdżę od 30 lat i wg mnie jest lepiej. Choć przyznam, że kiedyś na drogach publicznych czułem się bezpieczniej. Samochody były wolniejsze i było ich mniej. Ludzie tez się tak nie spieszyli.
PS. żeby było jasne, rowerzyści też podnoszą ciśnienie – wykwit braku edukacji. Ale nie rozwijam bo nie ten wątek.
Po pierwsze to nic tam „nie widać” ale niech, załóżmy. Czy to oznacza, że tam się nie pojawią ludzie? Acha, czyli wg was wszystkich „tor dla rowerów” jest dla .., rowerów. Ach, to nawet ma sens. Fakt – co tam robią ludzie!? Jak śmieli. Tam powinny być tylko rowery!
Ech… Przez takich jak wy kierowcy nas, normalnych rowerzystów nienawidzą…
Nie ośmieszaj się już ;-).
Kierowcy WRC, APEL Pana Larda Vadera:
Uważajcie na trasie na rowery i pieszych, przewidujcie!
I na torze Formuły 1 – też zawsze ktoś może zrobić sobie spacer z rodziną i akurat będą szli za zakrętem ;)
Pan prokurator wam to o 2 w nocy wyjaśni. ;-)
Człowieku, spuść z tonu. Po twoich wypowiedziach śmiem twierdzić, że roweru używasz albo wyłącznie na dojazdy do pracy albo jesteś tym, których ja jako kierowca nienawidzę – jeździsz po ulicy tempem spacerowym 10 km/h mając obok ścieżkę rowerową.
Wiele czasu spędziłem na trasach XC i jakiś czas temu na podjeździe spotkałem grupkę gówniarzy, który postanowili sobie z niej akurat zjechać. Szczęście w nieszczęściu, że słyszałem ich skrzeczące rowery i zwyczajnie sobie zjechałem w drzewo, bo zobaczyłem ich dopiero jak wyjeżdżali zza lekkiego zakrętu.
Przypominam, że większość tego typu tras to lasy, w których ani rowerzysta ani pieszy nie widzą się wzajemnie. Pieszy czy ktokolwiek inny znajdujący się na dole takiego zjazdu ma nieco większą odpowiedzialność, bo zwykle jak nawet rower nie trzeszczy to i tak słychać lądowania, hamowania, opony… ale gdybyś kiedykolwiek coś takiego widział to byś wiedział jak zareagować… a ty jesteś zwykłym bananem.
Dzięki Xau za ten komentarz. Myślę, że na nim zakończymy dyskusję w temacie chłopca błąkającego się po trasie do XC.
To jest akurat trasa DH :)
Obawiam się, że Lord Vader porusza się miejskimi alejkami albo po prostu nie przekracza dwudziestki, bo każdy rowerzysta chyba wie, że jazda ścieżką rowerową zlokalizowaną gdzieś w lesie i slalom pomiędzy pieszymi to żadna przyjemność.
Takie szlaki są przeznaczone dla wszystkich. Jeżdżę taką trasą bardzo często po pracy, zielony szlak pieszy połączony ze trasą rowerową. Masa ludzi. Większość potrafi się zachować. Biegacze, kijkarze i rowerzyści z reguły trzymają się swojej strony. Ale zdarzają się durnie na rowerach jadący obok siebie, nawet jak widzą rowerzystę pędzącego z naprzeciwka. Albo psiarze z pieskiem biegnącym samopas lub na lince przekraczającym jego długość dziesięciokrotnie.
Ale najgorsze są rodzinki z dziećmi. Jest ich np sześcioro: babcia, rodzice i trójka dzieci, każde idzie jak chce i robi co chce. Pewnie, można zwolnić do zera i ich ominąć, ale co będzie jak ktoś potrąci takiego dzieciaka i będzie tragedia. Nieważne, czyja to wina, ważne kto ucierpi bardziej…
Sam mam dwójkę dzieci i wiem co to znaczy. Od małego były uczone, że prawa strona jest dla Ciebie, jak przekraczasz ścieżkę rowerową, rozejrzyj się jak na ulicy, na rowerze nie jeździmy zygzakiem itd.
Więc apel do wszystkich: chcecie być szanowani to uszanujcie innych, nie jesteście sami. Pozdrawiam.
Nie wiem skąd wywnioskowałeś, że rowerzysta widział dziecko. Z filmu to nie wynika. Widać natomiast, że reakcję rowerzysta podejmuje ze sporym wyprzedzeniem- niestety akurat dziecko ucieka dokładnie w tym samym kierunku :(
Tekst mocno na czasie, niestety ale ludzie tak mają że najpierw nie patrzą co dzieci robią, a potem jak dziecko wskoczy pod koła samochodu, rowerzysty czy wpakuje się rowerem pod samochód przejeżdżając na czerwonym świetle (przecież z rodzicami tak nie raz robiło) mają potem pretensje do Bogu ducha winnego człowieka, a nie do siebie że nie dopilnowali i nie nauczyli dziecka prawidłowo się poruszać po drogach. Tak już niestety jest i ciężko to zmienić, bo pewne zachowania wynosi się z domu…
Jadąc ostatnio tj. 1 listopada (wiadomo, dzień świąteczny i wolny od pracy) wracam przez miasto z dłuższej podróży (100 km) a na chodniku i oczywiście ścieżce rowerowej bardzo dużo ludzi (starsi, młodsi). Nawet dwóch policjantów szło „pilnując” porządku. Omijam wolno ludzi raz z lewej, raz z prawej, dzwonię dzwonkiem aż tu tuż przede mną idzie wesoła rodzinka – ojciec i matka po chodniku a dwie młode córeczki po ścieżce – zacząłem hamować. Niestety z tyłu jakiś poślizg połączony już ze zmęczeniem i przeleciałem prze kierownicę (pierwsza wywrotka w tym sezonie). Kobieta chociaż podeszła i zapytała czy nic mi nie jest. Mówię, że OK ale niech uważa na swoje dzieci jak chodzą. A ona, że dziś jest dzień wyjątkowy. Ja oczy jak 5 zł. No, ok, dzień świąteczny ale to nikogo nie zwalnia z myślenia i z faktu, że nie chodzi się (za przeproszeniem jak bydło) całą szerokością chodnika i do tego jeszcze ścieżki rowerowej.
Druga sprawa to coraz częściej niecierpliwi kierowcy, którzy zapominają, że pieszy i rowerzysta ma pierwszeństwo na zielonym przed samochodem skręcającym. Ile razy mam ochotę w nich wjechać gdyby tylko nie szkoda by mi było roweru. Zawsze trzeba zachować czujność i ograniczone zaufanie bo moich wywrotek w tym sezonie było by znacznie więcej i to nie z mojej winy.
Miałem podobną sytuację 2 lata temu, dokładnie dzień wcześniej bo 31 października. Jadę ścieżką przy murze cmentarza. Ścieżka oddzielona jest od chodnika pasażem sklepików ze zniczami itp. Jadę sobie z narzeczoną i idzie prosto na nas cała rodzinka – dwoje starszych ludzi z jak mniemam swoimi dziećmi i wnukami. W sumie z 7 osób. Przejeżdżam obok nich trącając łokciem pierwszego, bo ścieżka naprawdę wąska a jeszcze gromadka pieszych na niej więc wiadomo – nie da się uniknąć kontaktu. Zwracam uwagę, że to jest ścieżka a chodnik jest obok. W odpowiedzi zostaliśmy zwyzywani od pedałów i dostaliśmy odpowiedź, że „dzisiaj można” i że „w gazetach pisali”. Śmiem wątpić, ale co ja, pedał wiem o ścieżkach i chodnikach?
Niestety, obawiam się, że mogli mieć rację. Nie co do tego „pedała”, ale faktu dotyczącego DDR. Widziałem identyczną sytuację-pyskówkę rowerzysty z pieszymi. Wezwali policjanta, których było tego dnia sporo w okolicy cmentarza. I okazało się, że było kilkukrotnie od paru dni w lokalnych mediach ogłaszane, iż na te 2 dni świąteczne jest zmiana organizacji ruchu i drogi rowerowe w tamtych terenach zostały również udostępnione pieszym.
Wydaje mi się, że przepisy przepisami, gazety gazetami, ale liczy się też zdrowy rozsądek. Jeżeli kilka osób szło obok siebie, tworząc szpaler, jak to zwykle grupki mają w zwyczaju, ale równie dobrze mogliby iść chodnikiem – to tutaj moim zdaniem żadne zmiany organizacji ruchu nie mają znaczenia. Jest jeszcze coś takiego jak kultura i dobre wychowanie.
Co innego, jeżeli dopuszczone zostało parkowanie na chodnikach, co np. w normalne dni jest zabronione i wtedy pieszym pozostają drogi rowerowe. Albo ludzi jest po prostu tak dużo, że się na chodniku nie mieszczą. Wtedy okej, niech idą rowerówką, lepsze to niż gdyby mieli iść ulicą.
Ale co mnie najbardziej smuci, takie sytuacje mają miejsce cały rok, nie tylko 1 listopada. I nie tylko na drogach rowerowych. Wystarczy przejechać się jakąś mniejszą ulicą, która prowadzi do lasu albo nad jezioro. Często mamy asfalt, a piesi nie dość, że idą całą szerokością drogi, to jeszcze nie schodzą widząc jadący z naprzeciwka rower. O tych, którzy nadjeżdżają z tyłu już nie mówię.
Zdarzają mi się takie sytuacje. To oczywiste. Podjeżdżam wtedy blisko, zwalniam niemalże do zera i bardzo stanowczym głosem informuję Pieszych, że poruszają się po drodze rowerowej, a chodnik to ten pasek z kostki, który jest obok! Jestem zdziwiony – obywa się bez spięć. A komentarzy już nie słyszę bo odjeżdżam :)
Ale Bogu dziękuję, że mieszkam w takim a nie innym mieście (60 tys. mieszkańców, dużo nowych ddr, bliskość lasów z nowymi przeciwpożarówkami/trasami rowerowymi i mało uczęszczanych dróg wiejskich w odległości 3-5 km od centrum). Raj dla rowerzystów można by powiedzieć.
W dużym stopniu nie dotyczą mnie problemy jakie nieraz opisujecie, które mają miejsce w większych miastach. Cieszę się z tego co mam i współczuję :)
Nikt nie ma obowiązku sledzić doniesień mediów. Jesli jest zmiana organizacji ruchu, to znaki DDR powinny zostać zasłonięte. Jakoś dla kierowców da się tymczasowo postawić zakaz wjazdu itp, a doniesienia w mediach pełnią tylko rolę pomocniczą.
Dokładnie. Zwykle ma to miejsce w samo święto, a dzień przed organizacja ruchu jest zazwyczaj normalna we wszystkich miastach i tylko nadzorowana przez patrole policji. Zauważyłem, że w tym roku znaki były zasłonięte ale też dopiero w samo święto. W piątek wszystko odbywało się po staremu – ścieżki były ścieżkami.
Ale tekst jak najbardziej na czasie !
Można sobie pisać i gadać. Mentalność i inteligencja wielu osób jest taka:
podjeżdżasz i na spokojnie tłumaczysz to Cię babsko zwyzywa, jak przypieprzy ktoś w dzieciaka baba która zlewa co robi mały na drodze obwinia Ciebie. Jak dochodzi do tragedii wszyscy są winni, ale nie rodzice. Tego się nie da zwalczyć, to brak wyobraźni.
Z „blondynkami” (niezależnie od płci) nie wygrasz. To jest selekcja naturalna. Wiem, że brzmi radykalnie, ale to działa od milionów lat. Wydawanie miliardów aby chronić bezwzględnie każdą jednostkę to chory socjalizm, mi nie po drodze.
„Babcię oszukasz, wujka oszukasz, ale natury nie oszukasz” ;)))
Jakby Coś miłego weekendu.
Ja codziennie widzę pośpiech, zagonienie, trochę roztrzepanie na naszych ulicach, w parkach, na chodnikach. Nie trzeba na dzieci chuchać i dmuchać ale jednak warto sobie wszystko przemyśleć i zastanowić czy dobrze robimy, że nie zerkamy na nasze pociechy.