Uphill Race Śnieżka 2021 – relacja

Autorem wpisu jest Piotr z teamu Hippo Cycling. Przygotował relację z zawodów Uphill Race Śnieżka, czyli jednej z dwóch imprez, które stanowią jedyną okazję, by legalnie wjechać rowerem na Śnieżkę. Zapraszam do lektury :)

Pod szczytem

22 sierpnia, godz. 9 rano. 300 śmiałków ustawionych na starcie w centrum Karpacza jest gotowych dać z siebie wszystko, by jak najszybciej dojechać na najwyższy szczyt Karkonoszy – Śnieżkę. By osiągnąć 1602 m n.p.m. trzeba pokonać 13 kilometrów krętą, górską drogą z wymagającą, kamienistą nawierzchnią. Ponad 1000 metrów przewyższenia sprawi, że na podjazdach tętno będzie szaleć, czterogłowy uda zapiecze nie raz, a łydki będą prosić o litość.

Łukasz Dreheld
Zwycięzca Uphill Race Śnieżka – Łukasz Derheld. Fot. fotomaraton.pl

Część śmiałków wie co czeka ich na szlaku. Nerwowo po raz setny sprawdzają czy wyzerowali garminy i zabrali bidony. Bardziej doświadczeni ładują się żelami i utrwalają taktykę wyścigu – choćby Łukasz Derheld, który jako pierwszy wjedzie na szczyt – Śnieżkę zdobywa już po raz n-ty. Dziś Królowa jest łaskawa. Chmury wiszą wysoko, jest sucho, a wiatr wieje umiarkowanie. Temperatura na dole około 17 st. C. Dobry dzień na ściganie.

Fot. fotomaraton.pl

Start

3, 2, 1 i poszli! Początkowe 4 km asfaltem większość kolarzy, w tym ja, jedzie zachowawczo, oszczędzając siły na później. Jezdnia zamknięta dla ruchu pozwala ścinać liczne zakręty. Dojeżdżam do zjazdu na szlak na Śnieżkę. Nawierzchnia zmienia się na kamienistą, kolarzy wita pierwszy srogi podjazd. Mijamy świątynię Wang. Kibice dodają otuchy, a pierwsi śmiałkowie opadają z sił i zsiadają z „górali” podprowadzając je.

Ja cisnę dalej. Noga ładnie podaje, jedzie się dobrze. Gęsty las i kamienista droga zapowiadają co czeka nas przez kolejnych 8 km. Ostrzejsze podjazdy pokonuję trawersem, to także dobry sposób, by unikać wjeżdżania kołem w szerokie szczeliny między kamieniami. Oddech mocno przyspieszył, pot zalew okulary. Powoli wyprzedzamy turystów komentujących nasz wysiłek. Wyprzedzam też wolniejszych kolarzy.

Przez cały czas szukam możliwie najrówniejszej nawierzchni. Gdy jest to możliwe, zjeżdżam na ubitą wzdłuż kostki ścieżkę, po której jedzie się lepiej i szybciej. Pnę się w górę. Las powoli się przerzedza, a nachylenie drogi wzrasta. To znak, że wkrótce dotrę do Strzechy Akademickiej. Dla mnie to najtrudniejszy odcinek. Nie korzystam z bufetu, który ustawiono przy schronisku. Cisnę dalej. W głowie kotłują się różne myśli. Czy narzuciłem dobre tempo, czy wystarczy pary na sam szczyt? A może jadę za wolno? Wychodzi brak doświadczenia w jeździe po górach.

Śnieżka
Fot. fotomaraton.pl

Zamieniam słowo ze znajomym kolarzem z Łodzi. Idzie mu ciężko, bo ma zbyt „nizinną kasetę”, widzę, że srogo walczy na ostrych podjazdach. Zerkam na zegarek, zbliża się 10:00, a więc najlepsi są już na szczycie. Zaczynam wyczekiwać wypłaszczenia i niewielkiego zjazdu, który pozwoli odetchnąć przed ostatecznym atakiem szczytowym. Jeszcze kilka zakrętów na stromej serpentynie i jest. Wyrównuję oddech, rozpędzam rower. Mknę dobrze ponad 30 km/h i docieram do Domu Śląskiego. Przede mną ostatni etap. Według wielu – najtrudniejszy.

Zaczynam mozolny podjazd wijącą się wokół stożka Śnieżki drogą. Pogoda jest dobra, skupienie rozpraszają widoki. Już wiem, że dojadę na szczyt. Sił nadal jest dużo. Jednak słabej jakości nawierzchnia wymaga uwagi, bo łatwo jest wjechać w szczelinę, która przy niskiej prędkości natychmiast zatrzyma rower, a wpinanie się w pedały i ruszanie przy takim nachyleniu do łatwych nie należy. No i szkoda czasu.

Jadę sam. Grupa, z którą wspinałem się na początku trasy mocno się rozciągnęła. Wypatruję, kiedy za zakrętem będzie widać już ostatni odcinek drogi. Wreszcie jest. Droga przed szczytem rozwidla się na łagodniejszy i ostrzejszy podjazd. Oczywiście organizator wybrał opcję trudniejszą. Na końcówce jest sporo ludzi. Kibicują, zachęcają do walki. Wciskam pedały co sił i ostatnich kilkadziesiąt metrów jadę na maksa. Wpadam na metę (choć pewnie z boku wyglądało to mniej spektakularnie). Otrzymuję medal, gratulacje i oklaski. Zatrzymuję się i łapię oddech. Jest, udało się! Zdobyłem Śnieżkę!

Uphill Race Śnieżka

Uphill Race Śnieżka to jedne z najpiękniejszych polskich zawodów. Zapewniają mnóstwo wrażeń związanych z wyścigiem i przepięknymi widokami Karkonoszy. Są poza tym świetnie przygotowane. Jeszcze na dole można nadać pakunek z ubraniami na przebranie, które organizator oddaje po ukończeniu trasy. W ciepłych ubraniach, z gorącą herbatą zawodnicy czekają przy Domu Śląskim na wszystkich uczestników imprezy. Wymieniają się doświadczeniami, podziwiają widoki.

Fot. fotomaraton.pl

Wspólny zjazd za autem organizatora zapewnia bezpieczeństwo kolarzom i turystom. Każdy jedzie spokojnie, bo już nie ma się po co spieszyć. Czuć jedynie swąd palonych klocków hamulcowych. Od wciskania klamek bolą dłonie, a kierownica na nierównej nawierzchni podskakuje. Zjazd jest wymagający, ale bardzo ciekawy, a emocje z ukończonego wyścigu wciąż buzują w głowie, powodując ogrom satysfakcji.

Sprzęt

Śnieżkę pomógł mi zdobyć mój Cube Reaction Pro. Hartdail XC na aluminiowej ramie z powietrznym amortyzatorem Rock Shox Recon. Gdy w przyszłości znów będę mierzył się z podobnym wyzwaniem, na pewno zmieniłbym kasetę na umożliwiającą wrzucenie lżejszych przełożeń. Z moją 11-42T spokojnie dałem radę, ale większa liczba zębów pozwoliłaby miejscami zaoszczędzić nieco sił, a jazda byłaby jeszcze płynniejsza.

Fot. fotomaraton.pl

Poza tym Cube, który seryjnie jest ciężkim rowerem – 13,3 kg, przed wyprawą zyskał nowe, znacznie lżejsze koła od Lemon Bike – obręcze DT Swiss XR 391 z piastami DT Swiss 370 i 350 Straightpull. Ciężkie jak cegły stockowe tarcze Shimano z systemem Center Lock zamieniłem na lżejsze w systemie mocowania na 6 śrub. Poza tym do opon wlałem mleko, przerabiając je na bezdętkowe. Fajnym odkryciem był dla mnie też smar/wosk do łańcucha Momum, który sprawdził się wyśmienicie podczas całego wyjazdu, gdzie kręciłem także po Paśmie Rowerowe Olbrzymy, okolicach Karpacza i Rudawach Janowickich. W leśno-błotnych warunkach doskonale dawał radę. Opony to Schwalbe w rozmiarze 29×2,25″, a ciśnienie około 1,8 bara.

Zakończeniem tego akapitu niech będzie podsumowanie, że wcale nie trzeba mieć topowego sprzętu, by spełniać swoje marzenia. Ważniejsze są przygotowanie i chęci ? Przy okazji Łukaszowi z Rowerowych Porad dziękuję za pomoc w przygotowaniu sprzętu!

Wyniki

W trakcie podjazdu spaliłem ponad 1400 kalorii, a maksymalne tętno to 191 uderzeń na minutę. 13,5 km pokonałem w godzinę, dwadzieścia minut i jedenaście sekund. Dało mi to 146. miejsce. Jak na człowieka z płaskopolski może być. Zwycięzca na szczyt dostał się w czasie 56:01. Impreza przyciąga nie tylko amatorów. W tym roku brał w nich udział między innymi Przemysław Niemiec, uczestnik wielu najważniejszych imprez kolarskich, w tym słynnych tourów oraz Igrzysk Olimpijskich. Co roku lista startowa od uruchomienia zawodów zapełnia się w kilkadziesiąt sekund, to znak, że amatorów chcących zmierzyć się z Królową jest jeszcze wielu.

Piotr Grabowski
Fot. fotomaraton.pl

Czy jeszcze kiedyś wezmę udział w zawodach? Na pewno tak! Ale nie za rok, bo na mojej excelowej liście kolarskich wyzwań jest jeszcze wiele pozycji do zrealizowania ?

Fot. fotomaraton.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

2 komentarze

  • Wychodzę z domu na taras, spoglądam w prawo – widzę Śnieżkę. Wjechałem na każdą górkę w Kotlinie Jeleniogórskiej, ale nie na najwyższą :( . Większym wyzwaniem jest znalezienie się na liście startowej niż osiągnięcie szczytu. Gratulacje!