Obchodzimy dziś Święto Anioła Stróża. Z tej okazji, Justyna z Bloga z Miasta, rozpoczęła akcję Świeć Przykładem. Bardzo słusznie zauważyła, że rowerzystów mamy na drogach coraz więcej, a niestety duża część z nich, w głębokim poważaniu ma bezpieczeństwo. Używanie lampek po zmroku, jest nie tylko wymagane przepisami, ale także zdrowym rozsądkiem. Dzięki nim mogą nas dostrzec kierowcy, a przede wszystkim piesi oraz inni rowerzyści. Setki razy mijałem nieoświetlonych Batmanów, którzy gdy zwracałem im kulturalnie uwagę, potrafili w odpowiedzi puścić soczystą wiązankę. Cóż, wiele osób myśli, że jeżeli oni widzą, to przecież ich też widać. Nic bardziej mylnego i zaraz pokażę to na przykładach.
Przygotowałem nagranie, na którym pokazałem z perspektywy kierowcy samochodu, jak widać rowerzystę, który nie używa lampek. Dla porównania zobaczysz także jazdę z włączonymi lampkami oraz dodatkowo założoną kamizelką odblaskową.
Jeszcze gorzej jest w miejscach nieoświetlonych. Jak widać na nagraniu, jadąc bez lampek, rowerzysta w zasadzie pokazał się w ostatniej chwili. Co ciekawe, samochód przez całe nagranie poruszał się maksymalnie 40 km/h (czasem wolniej). A wielu kierowców jeździ dużo, dużo szybciej. I niekoniecznie włączają długie światła.
Mam do Was serdeczną prośbę. Prześlijcie link do tego wpisu lub udostępnijcie go na Facebooku, zwłaszcza tym znajomym, którzy jeżdżą bez oświetlenia. Często patrząc z własnej perspektywy, nie dostrzegamy zagrożenia w tym co robimy. A wystarczy spojrzeć z boku, by przekonać się, że to wszystko nie wygląda tak kolorowo, jak się nam zdaje. Uważam, że wspólnie możemy przekonać tych, którzy lekceważą bezpieczeństwo (swoje oraz innych).
A teraz jeszcze kilka moich przemyśleń. Nie mam takiej lampki, by pokazać ją na filmie, ale przestrzegam przed jazdą z bardzo popularnymi w pewnych kręgach „pchełkami„. Sam zresztą takie lampki przez krótki czas miałem. To malutkie lampeczki, z jedną lichą diodką, do tego zasilane „pastylkami”. W ładną pogodę nawet je widać, ale wystarczy lekka mgła czy deszczyk i przestają rzucać się w oczy. Poza tym dość szybko zużywają się w nich baterie. Ja już od dawna jeżdżę z pięciodiodową lampką Cateye, o mało romantycznym oznaczeniu TL-LD150-R. Świeci przyzwoicie, pali się kilkadziesiąt godzin, nie oślepia nikogo i działa na dwa paluszki AAA. Niezła jest też lampka Krossa, którą testowałem na blogu, choć trzeba ją było odpowiednio ustawić, bo potrafiła już razić w oczy. Chodzi mi tylko o to, że choć pchełki ładnie wyglądają, to świecą tak sobie i warto jeździć z czymś co świeci lepiej.
Druga sprawa – kamizelki odblaskowe. Jak widać na nagraniu, dwa razy miałem na sobie specjalną, rowerową kamizelkę. Teoretycznie odblaskową, ale jak się szybko okazało, ten model miał jedynie mały znaczek na plecach i po bokach. Reszta kamizelki jest tylko w jaskrawym kolorze, co nie daje zbyt wiele. Dlatego dla porównania założyłem zwykłą samochodową „fruwajkę”, która posiada dwa poprzeczne odblaskowe pasy. I gołym okiem widać różnicę. Niestety, taka kamizelka nie do końca sprawdzi się podczas jazdy rowerem. Lepszym wyborem mimo wszystko będzie bardziej dopasowana, przewiewna i zapinana na ekspres kamizelka rowerowa. Ale proponuję przy jej zakupie, dokładnie sprawdzić, ile ma elementów odblaskowych. Sam jaskrawy kolor daje mniej, niż mogłoby się nam wydawać.
Jeżeli chodzi o sensowność używania kamizelki, to w mieście nie widzę takiej potrzeby. Wystarczy dobry komplet lampek. Ewentualnie można pokusić się o jazdę w ubraniach, w kolorze trochę innym niż czarny :) Natomiast sytuacja diametralnie się zmienia poza terenem zabudowanym. Kierowcy jeżdżą szybciej, a drogi są oświetlone gorzej (albo wcale). Dobre oświetlenie to podstawa, ale warto je wzmocnić porządną, odblaskową kamizelką. Dla kierowców, taka kamizelka podświadomie oznacza dwie rzeczy: roboty drogowe lub policję. Czyli dwie sytuacje, w których lepiej zdjąć nogę z gazu.
Wiem, że moich najwspanialszych czytelników nie muszę namawiać do włączania oświetlenia. Ale jeszcze raz poproszę – prześlij ten wpis swoim znajomym. Niech włączą lampki i też Świecą Przykładem. Niech Anioł Stróż nie ma z nami za dużo roboty :)
Oglądałem ten filmik kilka razy, zwracając szczególną uwagę na sam moment wyprzedzania,zwłaszcza nieoświetlonego rowerzysty.
Co tam widać? a właściwie czego nie widać?
Ano nie widać, żeby autor filmiku sygnalizował manewr wyprzedzania !
Doceniam idee filmiku i porad, bo nieoświetleni rowerzyści to zmora polskich dróg, ale nieużywanie migaczy przy wyprzedzaniu rowerzysty jest chyba jeszcze częstsze, niż jazda bez świateł.
Jeśli autor filmiku zauważył nieoświetlony rower kilka metrów przed maską, to kierowca jadący za takim autem nie ma prawie w ogóle szans na zobaczenie rowerzysty.
Mój drogi, obejrzyj sobie jeszcze raz i wsłuchaj się dokładnie. Monika, która kierowała samochodem, za KAŻDYM razem włączała kierunkowskaz. Mogę Ci wysłać oryginał nagrania, bez podłożonej muzyki, która trochę zagłusza to co się dzieje w tle.
Jeśli tak, to moje wielkie przeprosiny.
Zwykle nocą na nagraniu widać światła kierunkowskazów, czego tutaj nie dojrzałem, więc jeszcze raz przepraszam i życzę więcej takich pomysłów, bo bezpieczeństwo na drodze jest najważniejsze .
Tylną lampkę polecam włączać cały rok! Wyobraźmy sobie taką sytuację. Jedziemy szosą w pełnym słońcu i nagle wjeżdżamy tą szosą w las. Kierowca który jest jeszcze na fragmencie nasłonecznionym nas w cieniu nie zobaczy, natomiast migającą lampkę tak. Także mocna tylna lampka cały rok..
Przednią też warto, choćby z myślą o autach wyjeżdżających z bocznych posesji czy dróg. Tył ma znaczenie dla odmiany aby ktoś nam w bagażnik nie wjechał.
To w 100% prawda, ja jeżdżę z włączonym oświetleniem przez cały rok. Ale tego forsować na razie nie chcę. Niech ludzie najpierw zaczną jeździć z oświetleniem wieczorem i w nocy.
U mnie zawsze lampka z przodu i tyłu nawet jak jadę na szosie, i mam gdzieś, że to nie pasuje do rowera. Natomiast dwie plagi mnie dobijają: rowerzyści bez oświetlenia przelatujący na czerwonym na skrzyżowaniach (chodnikami, bez zwalniania), a druga to biegacze w parkach, na ścieżkach, gdzie jeżdżą rowery. Jedziesz, a tu nagle pod koła wpada ci maratończyk ubrany w czarny dresik, albo cała grupka biegnąca ławą na całej szerokości drogi. Nie wiem czemu to jest tak trudno pomyśleć, że to, że mam elementy świecące jest po to, aby mi zapewnić bezpieczeństwo, a nie po to, żeby zrobić łaskę innym uczestnikom ruchu. Kiedy ludzie zaczną myśleć :-(
Sam jeżdząc na rowerze zakładam odblaski na ręce. Chodzi o to aby sygnalizować przed wszystkim lewoskręt.
Fajnie, że coraz więcej osób jeździ z oświetleniem, Jednak wszystko trzeba robć z głową. Wczoraj wracałem po zmroku samochodem do domu. Przede mną DDrem jechał rowerzysta z 3 czerwonymi lampkami z tyłu. Oświetlenie było tak mocne jak w samochodowych przeciwmgielnych. Raziło mnie na tyle, że jazda była bardzo niekomfortowa. Ja stałem w korku przed światłami a obok na DDRze poruszał się taki delikwent.
Kilka kilometrów dalej zobaczyłem następnego „mądrego” do szprych miał przyczepione mogające światła koloru niebieskiego. Za coś takiego powinni być idioci karani równie surowo jak ci bez świateł.
„Kilka kilometrów dalej zobaczyłem następnego „mądrego” do szprych miał przyczepione mogające światła koloru niebieskiego.”
To jak niebieskie ledy pod autem. :D
Dobrze, że poruszyłeś jakość lampek. Wielu rowerzystów kupuje lampki oglądając je w sklepie i już uważa, że są dobre. Tymczasem najlepszy test dla tylnych lampek jest test drogowy w ciemności. Jadąc na rowerze ciężko jest ocenić jak lampka mocno świeci, ale wystarczy popatrzeć w tył na światło odbijane od znaków drogowych a wówczas będzie wiadomo z jakiej odległości mrugamy.
Podobny test wykonujemy dla przedniego oświetlenia.
I jeszcze kwestia odblasków. Same odblaski na rowerze są znikome a odblaski na kamizelce są zbyt wysoko dla świateł mijania. Polecam odblaski ponaszywać na dolną część nogawek spodni. Dzięki temu mamy odblaski ruszające się przez co jesteśmy szybciej dostrzegalni a po wtóre odblaski są z obydwu stron roweru przez co wydajemy się szersi.
Polecam.
Ten artykuł warto by opublikować w jakieś prasie albo nagłośnić w mediach.
O, byłoby świetnie. Nawet gdyby to dotarło do 5% jeżdżących bez oświetlenia, to byłoby super.
Głupio mi się przyznać,ale ja kilka dni temu zaliczyłem wpadkę z oświetleniem-nie celową a … .Otóż,wieczorem wybrałem się rowerkiem na wieczorne „papa” .Oczywiście zabrałem ze sobą latarki-S2 oraz M1.Przed wyjazdem ładowałem ogniwa,a że w ładowarce świeciła się zielona dioda to myślałem,że ogniwa są naładowane w 100% .Przed wyjazdem sprawdziłem,czy latarki działają-działały.Niestety było za widno i nie spostrzegłem,że latarki świecą słabo.O tym,że mam słabe ogniwa zorientowałem się dopiero o zmierzchu w lesie ok.20km od domu.Nie ukrywam,że byłem zdziwiony że tak słabo mi to świeci.Przez las(ok.7 km)przejechałem,niestety po wyjechaniu z lasu latarka już migała,czyli ogniwo było słabe.Na ile dałem radę,na tyle jechałem do domu z migającą latarką.Rzecz jasna nie miałem włączonych obu latarek na raz tylko na przemian jaz jedna raz druga.Niestety,ok.4km od domu ogniwa padły mi całkowicie.Przez jakieś 3km.prowadziłem rower po chodniku gdzie było oświetlenie,niestety,zapomniałem,że po drodze będę miał nie oświetlony fragment drogi-ok600m,który to dodatkowo znajduje się w takim jak by małym lesie.Pokonałem go w ciemności.Dalej oświetlenie już było.Nie ukrywam,nie był to zbyt przyjemny spacer.Po powrocie do domu od razu dałem ogniwa do ładowarki i …niespodzianka-świeciła mi się zielona lampka,czyli teoretycznie ogniwa powinny być naładowane ale nie były. Ładowarka wylądowała tam gdzie powinna-czyli do elektrośmieci.Kupiłem nową i dla świętego spokoju,kupiłem też dodatkowe ogniwo,które to mam zamiar wozić ze sobą jako zapas.Gdyby ta „usterka” przydarzyła mi się gdzieś dalej,to nie miał bym innego wyjścia,jak tylko zadzwonić do brata by po mnie przyjechał.I przy okazji pojawiło się u mnie pytanie-jak ludzie jeżdżą rowerami w ciemności ?przecież nic nie widać.Ja na nieoświetlonych drogach włączam obie latarki bo lubię mieć widno.A i w lesie jak mam przed sobą widno to czuję się bezpieczniej :)
Jak widzę tych „batmanów” to „jadę”po nich na ostro że mają kupić latarkę a tu proszę,sam zaliczyłem wpadkę-w prawdzie nie było to z mojej winy ale …trudno.
Dla wyjaśnienia-miałem ładowarkę za ok.50zł,tak że nie była to możliwie najtańsza półka cenowa.
Szkoda, że Ci idioci co jeżdzą bez lampek mają w d. takie blogi. Ja jak widzę bez lampek to zwracam uwagę hukiem.Ale i tak mi się kończy cierpliwość więc będę chyba woził na takich paralizator:)
Również nie wyobrażam sobie jazdy na rowerze bez oświetlenia i odblasków. Co do tego jakich używać to każdy ma swoje przekonania i potrzeby. Osobiście z przodu używam latarki na diodzie cree xml-t6 ze zmienną ogniskową i akumulatorach 18650. Rozwiązanie bardzo dobre, biorę takich 2 i wiem, że dojadę do domu z oświetleniem. Na tył mam właśnie jedną pchełkę i jedna na 5 diod. Obie kupione gdzieś u chińczyka za około 10zl. Dodatkowo odblaski na sakiewce, spodniach/spodenkach/koszulce/kasku, opaska na lewej nodze. O opasce na rękę nie pomyślałem, ale zacznę stosować.
Chciałbym zwrócić uwagę na kilka rzeczy:
1. Rowerzyści, nie jeździjcie z lampkami migającymi z przodu(S-t-r-o-b-o)- zwłaszcza z mocnymi lampkami. Przecież sami niewiele przy tym widzicie, a źle wyregulowana lampka potrafi tylko oślepić innych…Ciągłe światło naprawdę jest widoczne.
2. Lampka powinna być skierowana nieco w dół, a nie na wprost, ma ułatwiać też widzenie nawierzchni…
3. Nie rezygnowałbym z pchełek na pastylki, a raczej traktowałbym je jako lampki pomocnicze/zapasowe. Ważą tyle co nic, więc nawet się ich nie odczuwa.
Zawsze baterie, czy akumulator mogą się w głównej lampce wyczerpać, albo lampka może się zepsuć. Prawo Murphy’ego działa.
Oczywiście jedyna właściwa opcja to pchełka z dobrą diodą.
Sam mam pchełkę Knog Froga(ok 30-40zł), to bardzo mocna lampka sygnalizacyjna-drogi oczywiście nie oświetli, ale kierowca z pewnością mnie zauważy.
4. Opaski odblaskowe na kostkę są doskonałym wynalazkiem ;-).
A może coś takiego? https://www.youtube.com/watch?v=oaLP4iGszLQ
Ja mieszkam 3 km za miastem, dojazd 1,5 droga powiatową gdzie kończą się miejskie lampy, sam kiedyś uważałem, że te wszystkie światełka, kamizelki odblaski to bzdura, ja widziałem za soba swiatła to i samochów mnie widzi. Nic bardziej mylnego, raz tak się najadłem strachu, że teraz lampka, odblaski na kostki i jak ktoś nie chce kamizlki to pasek odblaskowy na plecaku i od razu jest bezpieczniej.
Lepiej widoczni?? Widocznie Lepsi :D
Jazda w nocy ma swoje uroki. Mniejsza dawka spalin samochodowych, cisza, czystsze powietrze i odgłosy natury – świerszcze, pohukiwania sowy; spotkanie z przebiegającym przez drogę lisem, sarną, dzikiem. :)
Oraz pewniejsze wpadki w nierówności na drodze.
Jeżdząc na rowerze do pracy o dość wczesnych godzinach porannych zawsze mam światło na dynamo w piaście, rower cross przerobiony na szose niestety jeżdzac w plecaku mam problem ponieważ nie moge założyć kamizelki, nie ma takiej dużej, a jestem dość sporych rozmiarów
Można założyć pokrowiec na plecak. Nie wiem czy są takie z odblaskami, ale jak się dobrze poszuka to na pewno da się taki kupić.
Są, są, choćby Intersport czy GoSport. Ale z jakością gorzej, bo lubią się odklejać. Niektórzy zakładają na duże plecaki kamizelkę, zamiast na siebie.
Nie trzeba zakładać pokrowca. Wystarczy do plecaka doszyć taśmy odblaskowe zakupione w pasmanterii. To o wiele lepszy sposób bo pokrowiec możesz zapomnieć oraz tracisz czas na zakładanie.
Pokrowiec jest o tyle fajny, że przydaje się w razie deszczu :) Tak więc nie skreślałbym go całkowicie.
W mieście kamizelka zupełnie niepotrzebna. Poza nim: nie wiem i nie wypowiadam się.
Niemniej warto zainwestować w porządne odblaski, niekoniecznie na sobie, ale na rowerze.
Oopony z paskami odblaskowymi wręcz dają po oczach w świetle reflektorów. Jak ktoś ma sakwy to warto zwrócić uwagę czy mają odblaski, niekoniecznie wielkie, ale solidne (niedawno kolejny raz zmieniłem sakwy, gdzie odblaski są teraz niby symboliczne, ale bardzo dobrze widoczne). Wiele rowerów miejskich ma oddzielnie mocowane na bagażniku czerwone odblaski, całkowicie niezależne od tradycyjnego oświetlenia. Czasem może się okazać to bardziej skuteczne od kamizelki, którą można zapomnieć wziąć.
A to prawda z tymi paskami. Na moim nagraniu, gdy jechałem w całkowitej ciemności i mijało mnie auto, wydaje się jakby to obręcze odbijały światło. A to nie obręcze, ale paski odblaskowe :)
Generalnie, im niżej odblaski, to lepiej są widoczne w świetle reflektorów aut, szczególnie we mgle i deszczu. Najlepszym przykładem są odblaski montowane w pedałach, nie dość, że widoczne z daleka, to jeszcze się ruszają.
Tylko niestety jak jest deszcz, to często w tym miejscu zbiera się błoto :-/ Osobiście lubię opaski odblaskowe na nogawkach, nakladane albo przyszywane (raczej te pierwsze, bo jeżdżę po mieście w stroju codziennym).
Ja mam jeszcze takie odblaskowe nakładki na szprychy. Bardzo dobra rzecz :-) Zapewniają widoczność przy lewoskręcie.
Co do kamizelek, widziałem film na którym dwoje ludków miało ubrane kamizelki,jedna za 7zł i drugą droższą. Szli poboczem w nocy ten w tańszej zniknął bardzo szybko,a drugi był widoczny jeszcze bardzo długo.Wniosek jakość też robi swoje
Bajka: „Dwoje ludków w kamizelkach odblaskowych wyjechało z ciemności sobie z naprzeciwka. Żaden z nich nie pofatygował się by mieć jakiekolwiek światełko bo te światło rozumu już dawno elektrownia odłączyła. I oboje ludkowie po bliższym spotkaniu spoczęli na oddziale ortopedycznym.”
Bajka 0: ” Ludek o imieniu D. / kolega z pracy / na rowerze o wątpliwym stanie technicznym, z latarką w ręku / o zgrozo / pomykał żwawo ścieżką rowerową w wiadomym sobie kierunku / czyt. pracy /. Niestety rączka ścierpła i zesztywniała nieco pod wpływem wiejącego zimnego wiatru, omsknęła się i koleżka wywinął pięknego orła z aureolą tylnego koła nad czerepem. Smutek. I pewnie dostanie odszkodowanie. Głęboki smutek.
Bajka 1: ” Odziany w świetlną zbroję dziarski ludek chyżo pomykał zaułkami miasta, gdy wtem nadjechał rumak stalowy bez sprawnych świateł z bocznej drogi” Mogę pisać dalej. Ale cóż, braku wyobraźni i rozumu nie zastąpi najlepszy „anioł struś”, bozia itp. itd.
Generalnie EDUKACJA przede wszystkim! Czego sobie i czytelnikom bloga życzę.
Swoją drogą, zwyła latarka z mocowaniem i led’em cree na li-ion można dostać na banggood z kosztem przesyłki za 30 złociszy. Jak na te cene snop światła niesamowity, kompletnie nie rozumiem jak można jeździć bez świateł.
Osobiście oprócz wyżej wymienionej latarki mam indukcyjne i statyczne, kamizelka z odblaskami, wole wyglądać jak choinka która jedzie niż niewidoczny trup na poboczu.
Jak można jeździć bez świateł? Prosta sprawa: bo mi baterie padły, bo jadę blisko, bo przecież jadę po chodniku, bo mi się nie chce, bo przecież mnie widać, bo przecież nie jeżdżę szybko.
I jeszcze milion takich bzdurnych tłumaczeń usłyszysz…
Ja wiem, moja własna mama (50+) kiedy mnie odwiedziła w zeszłym roku nie mogła uwierzyć że warunkiem pożyczenia roweru na wieczorne zakupy w pobliskim sklepie jest założenie kamizelki odblaskowej. Strasznego focha później doświadczyłem, ale uważam że zrobiłem dobrze :)
A jazda po chodniku po zmroku i bez światel stanowi zagrożenie dla pieszych :-( Zwłaszcza tych mniejszych, jak dzieci. Rozumiem, że ktoś chce być mądry i uniknąć śmierci pod kołami auta, ale dlaczego to musi sie wiązać z tym, że mnie przy okazji zabije? Albo mocno okaleczy. I później będzie: co prawda rowerzysta jechal niezgodnie z przepisami i bez świateł, ale rodzina, w którą wjechał, nie miala kamizelek odblaskowych…
Jeżdżą takie Batmany po moim osiedlu i wielokrotnie uskakiwałam w ostatniej chwili.
A wpis udostępniłam, zanim doczytałam do końca. Barklu – na szosie dobra jest też opaska na kostce – z daleka widać, że coś się kręci.
A mniej więcej w podobnym miejscu nie są odblaski na pedałach?
Nie we wszystkich pedałach są takowe odblaski. Ja akurat używam opaski jak jeżdzę po zmroku.
Od opaski o wiele lepsza jest przyszyta na stałe taśma odblaskowa. Dlaczego? Bo opaskę możesz zgubić lub możesz zapomnieć a spodni ani nie zgubisz ani bez nich nie wyjdziesz z domu…
Nareszcie! Może to trochę „oświeci” co niektórych rowerzystów. Patrzę na wygiby oświetleniowe z obu stron. Nawet na oświetlonej ścieżce rowerowej wieczorami szybko jadący rowerzysta jest niewidoczny. Spotkałam też już niejednego rowerzystę ciemną nocką na krętej, pełnej drzew drodze. A rowerzysta bez najmniejszego choćby odblasku. To, że chce popełnić samobójstwo, to w końcu jego rzecz, ale dlaczego ja mam za idiotę odpowiadać? Tu nie ma zmiłuj się. Pokazywałam też znajomej rowerzystce, jak z perspektywy kierowcy wygląda nieoświetlony rowerzysta o zmierzchu. Wcale nie musi być ciemno, żeby był niewidoczny.
Ale mam wrażenie, Łukaszu, że tego typu blogi czytają osoby „kumate”, a niestety, nie oszołomy, którym by się tę wiedzę powinno łopatą do głowy kłaść.
To prawda, ale mam nadzieję, że na Facebooku chociaż ten temat się trochę szerzej rozniesie. No i że my trochę bardziej będziemy na to zwracać uwagę, choćby w gronie znajomych.
Widac wyraznie, ze kamizelka raczej niewiele pomaga. Natomiast odblaski na kamizelce juz tak.
Z reguly w zimie gdy wczesnie robi sie ciemno mam na swoim rowerze 2 tylne lampki (1. stala, 2. migajaca). Do tego kawalki tasmy odblaskowej przyklejone do plecow kurtki. Nie musze nosic kamizelki.
To prawda, sam się zdziwiłem, że dostałem taką fatalną kamizelkę. Muszę się rozejrzeć za lepszą z odblaskami, ale nadal fajnie skrojoną, a nie „fruwajkę” samochodową.
Proponuję pomarańczową kamizelkę budowlańców, Solidny materiał, zapięcie na trzy porządne zatrzaski, dwa paski odblaskowe i pomarańczowy kolor, doskonały w czasie bezsłonecznej lub wręcz lekko mglistej pogody. Wadą w gorące dni jest ten materiał bo słabo przewiewny, ale z kolei w zimne dni chroni przed przewianiem, gdy zarzucę na siebie tylko polarek.
’Promocja kamizelek odblaskowych dla rowerzystów jest działaniem czysto fasadowym. Nie tylko nie zwiększa to bezpieczeństwa ruchu drogowego, ale nawet może je zmniejszyć’ 'Należy zaznaczyć, że nie samo noszenie kamizelek jest szkodliwe, ale ich promocja w obecnej formie’
Adam Łaczek, 'Dlaczego nie powinno się promować kamizelek odblaskowych’, I bike Kraków, 02.05.2011
Absolutnie się nie zgadzam. Wielokrotnie jadąc samochodem miałem szansę nie zabić rowerzysty tylko dlatego, że miał kamizelkę. Powinno sie promować kamizelki!!!! jest grupa ludzi, którzy nie zastosują innej formy „pokazania się” kierowcy.
1. Promocja kamizelek oparta jest o „kulturę strachu” (opisaną m.in. przez Mikaela Colville-Andersena). Kamizelka wiktymizuje rowerzystę, postronnej osobie wydaje się, że jazda na rowerze jest niebezpieczna, co negatywnie wpływa na wybór roweru jako jego środka transportu. „Kultura strachu” to nadmierne, niewspółmierne do danych pochodzących z badań (realnego zagrożenia) eksploatowanie kwestii braku bezpieczeństwa i zagrożeń towarzyszących jeździe na rowerze.
Paradoksalnie promocja kamizelek zwiększa zagrożenie na drogach, bo po prostu odstrasza potencjalnych rowerzystów przekazem „na rowerze jest bardzo niebezpiecznie, jesteś w śmiertelnym niebezpieczeństwie i tylko zakładając kamizelkę masz szansę przeżycia”, a zmniejszając liczbę rowerzystów zwiększa się prawdopodobieństwo wypadków z ich udziałem(za Rowerowe bezpieczeństwo, ECF Thomas Krag)!
2. Kamizelka odblaskowa często uniemożliwia prawidłową identyfikację przez kierowcę sygnalizacji skrętu w lewo przez rowerzystę, co stanowi jeden z najbardziej niebezpiecznych manewrów jakie wykonuje rowerzysta (8% wypadków z udziałem rowerzystów i 11% wypadków śmiertelnych). Kierowca np. w nocy nie jest w stanie zauważyć manewru skrętu w lewo sygnalizowanego przez rowerzystę ubranego w odblaskową kamizelkę, bo jego ręka „zniknie” w blasku dawanym przez kamizelkę. Rowerzysta miejski jest często zmuszony do lewoskrętów, stąd używanie kamizelki odblaskowej w mieście może paradoksalnie zmniejszyć, a nie zwiększyć jego bezpieczeństwo na drodze.
3. Promocja kamizelek odblaskowych odwraca uwagę od rzeczywistych przyczyn wypadków: wymuszanie pierwszeństwa na rowerzystach, w szczególności na przejazdach rowerowych, nieprzepisowa odległość przy wyprzedzaniu, zbyt duża prędkość w terenie zabudowanym, problemy przy skręcie w lewo, wjazd na “zielonej strzałce” bez zatrzymania, zatrzymanie na przejeździe rowerowym, parkowanie w odległości mniejszej niż 10m od skrzyżowania. Brak oświetlenia jest przyczyną zaledwie 1 % zdarzeń z udziałem rowerzystów.
4. Promocja kamizelek jest korupcjogenna. Do większości wypadków z udziałem rowerzystów dochodzi za dnia (86 proc.), na prostej drodze (55 proc.), przy dobrych warunkach atmosferycznych (77 proc.) i suchej nawierzchni (82 proc.) i kamizelka w takich sytuacjach w żaden sposób nie pomoże. Nawet jeśli wszyscy rowerzyści ubiorą kamizelki to liczba wypadków spadnie maksymalnie o 1 %, w tym samym czasie zyski producentów kamizelek wzrosłyby nawet o kilkaset tysięcy procent. Interes w promowaniu kamizelek odblaskowych mają więc ich producenci, a nie polskie społeczeństwo.
5. Największym problemem polskich rowerzystów jest to, że choć kierowcy są w stanie ich zauważyć, to po prostu najczęściej z premedytacją nie chcą ich widzieć i nie patrzą w ich kierunku ! Jest to szczególnie widoczne na przejazdach rowerowych, gdzie kierowca zjeżdżający z drogi głównej i przecinający przejazd powinien zwolnić i rozglądnąć się w obie strony by sprawdzić, czy nie nadjeżdża rowerzysta. Dramatem rowerzystów jest to, że kierowcy jednak w takich miejscach nie zwalniają i nie patrzą w kierunku z którego może nadjechać rowerzysta, stąd póki skręcający kierowca nie obróci głowy za własne ramię w Twoim kierunku to i tak Cię nie zauważy, bo na Ciebie nie popatrzy i całkowicie bez znaczenia jest to czy masz kamizelkę, czy nie. Warto zauważyć, że to właśnie takie zachowanie (nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu), jest główną przyczyną wypadków drogowych z udziałem rowerzystów, a im większy poziom segregacji ruchu rowerowego, tym bardziej się ten omówiony problem nasila. Najbardziej znamienny jest przypadek „Odblaskowego Anioła” ze Szczecina, który mimo że jeździ w kamizelce, rower oblepił odblaskami i świeci się jak choinka został kilkakrotnie potrącony przez „niewidzących go” kierowców.
6. Prosta analiza przyczyn wypadków (SEWiK) jednoznacznie pozwala stwierdzić, że promowanie kamizelek odblaskowych to działanie fasadowe, pozorowane „pod publikę”, łatwe alibi, wymówka i poprawa własnego samopoczucia, przy braku realnych działań na rzecz poprawy bezpieczeństwa rowerzystów. To tak naprawdę wyraz bezradności i zgoda na niskie bezpieczeństwo rowerzystów. Retoryka kamizelkowa to podświadome przyzwolenie na nieprzestrzeganie ograniczeń prędkości oraz Prawa o Ruchu Drogowym.
7. Nie istnieje kraj, który zwiększyłby bezpieczeństwo rowerzystów poprzez politykę propagującą kamizelki odblaskowe. Jest dokładnie odwrotnie: w najbardziej rowerowych krajach UE, gdzie rowerzysta jest najbardziej bezpieczny kamizelek nikt nie ubiera, ani nie promuje, co zdają się tuszować ich polscy zwolennicy.
8. Kamizelki odblaskowe nie są wbrew lansowanym teoriom tanie, bo chociaż można nabyć kamizelkę w niskiej cenie np. w supermarkecie albo na stacji benzynowej, to jednak jest to kamizelka w zasadzie jednorazowego użytku – po pierwszym zabrudzeniu i wypraniu czy jeździe w deszczu nadaje się tylko do wyrzucenia. Odblaski z takiej kamizelki po prostu się spierają i przestają spełniać swoją rolę! Porządne kamizelki z dobrej jakości odblaskami laminowanymi lub pryzmatycznymi, które pozwalają dłużej cieszyć się poprawa widoczności, kosztują dużo: od 35-40 zł (hurt) aż do ponad 100 zł (detal). Trudno uwierzyć, że taką kamizelkę zafundują sobie osoby, którym obecnie żal 8 zł na lampkę diodową.
9. Istnieją lepsze od kamizelek odblaski, które należy propagować. Są to m.in. zapinane na rzepy taśmy odblaskowe(którymi można spinać nogawki spodni czy umieszczać na przedramieniu), opony z odblaskowym paskiem, czy lizak rowerowy. Obecnie odblaski są umieszczane na większości ubrań: na kurtkach, butach, bluzach, koszulkach i wielu innych, zwłaszcza na ubraniach sportowych, rowerowych, oraz do biegania, czyli takich jakich używa wielu rowerzystów. Jaki jest sens zakładania kamizelek na takie ubrania ?
10. W wyniku dotychczasowych kampanii promocyjnych kamizelek odblaskowych kierowcy zaczęli oczekiwać, że każdy rowerzysta powinien ubierać kamizelkę odblaskową, a jej brak odbierają jako przejaw czegoś złego i negatywnego. W powszechnej świadomości społeczeństwa spycha to odpowiedzialność za wypadki na potencjalne ofiary, a usypia czujność potencjalnych sprawców wypadków. Przekaz skupiony na kwestii posiadania kamizelek trafia nie tylko do rowerzystów, ale i do użytkowników samochodów. U tych drugich wywołuje to negatywne myślenie w rodzaju „brak kamizelek = niewidoczni ‘pedalarze’ sami są sobie winni, kiedy zostaną rozjechani”. To jeszcze bardziej utwierdza zmotoryzowanych w poczuciu bezkarności w stosunku do tzw. niechronionych uczestników ruchu. Kreowanie wrogości do rowerzystów bez kamizelek przyczynia się do kolejnych wypadków: kierowcy czasami atakują rowerzystów, np. poprzez zajeżdżanie drogi, spychanie, trąbienie, wyprzedzanie z nieprzepisową odległością od rowerzysty. W ten sposób promocja kamizelek przyczynia się do wypadków podsyconych stereotypami (które sama tworzy) i szowinizmem transportowym. Co by nie mówić o negatywnym stosunku rowerzystów do kierowców, to jednak prawie nigdy nie przeradza się to w ataki na drugą, silniejszą stronę.
11. Kamizelki w przeciwieństwie do np. odblaskowych tasiemek, czy elementów odzieży nie są trendy, sexy i „cycle chic” (rowerowa elegancja). Promując coś co z góry kojarzy się z obciachem trzeba być niepoprawnym optymistą, by wierzyć, że przyniesie to jakiekolwiek wymierne efekty. Kamizelka to kwiatek do kożucha dla każdego szanującego się rowerzysty miejskiego i marketingowa porażka.
12. Kamizelki nie mają prawie żadnych zwolenników wśród organizacji rowerowych, stąd promując je trzeba się pogodzić z niewielkimi możliwościami współpracy w tym względzie z organizacjami rowerowymi, oraz z tym, że istnieje liczne grono osób, które będzie działania promotorów kamizelek krytykowało i naukowo dyskredytowało obniżając tym samym autorytet osób promujących i efekty ich działań.
13. Promocja kamizelek odblaskowych to „rozdawnictwo pasów w cnoty w zastępstwie działań przeciwko gwałcicielom”. Nie trudno zgadnąć, że jedynym efektem analogicznych działań wobec kobiet byłby brak poczucia bezpieczeństwa na ulicach i masowa absencja kobiet w knajpach i kawiarniach – „kultura strachu” ma zawsze takie same efekty. „Gwałtem” na niechronionych uczestnikach ruchu drogowego jest nieprzestrzeganie ograniczeń prędkości.
14. Promowanie kamizelek podświadomie nakłania media i Policję do krzywdzących komentarzy przerzucających winę za wypadek na niechronionych uczestników ruchu drogowego. Ileż to razy można usłyszeć post factum, że „co prawda wypadek miał miejsce w dzień, przy dobrej pogodzie i kierowca jechał za szybko … ale rowerzysta nie miał kamizelki odblaskowej”. Takie usprawiedliwianie sprawcy jest karygodne i przypomina historie o gwałcicielu, którego gwałt podświadomie usprawiedliwiamy, sugerując, że kobieta też nie jest bez winy, skoro była atrakcyjnie ubrana.
15. Promocja kamizelek odblaskowych odwraca uwagę od posiadania obowiązkowego oświetlenia przez rowerzystę. Czas zmarnowany na promocję kamizelek można wykorzystać do przekazania wiedzy jakie oświetlenie warto kupić, a jakiego unikać. Mówienie o kamizelce jako o obowiązkowym wyposażeniu rowerzysty to duże nadużycie, bo dobrze oświetlony rowerzysta jest świetnie widoczny i bez kamizelki.
16. Rowerzysta bez oświetlenia jest szczególnie niebezpieczny dla innego rowerzysty, który ma przepisowe oświetlenie i porusza się w obszarach bez oświetlenia ulicznego co ma miejsce często w parkach, bulwarach. W takim przypadku kamizelki odblaskowe są bezużyteczne, a nadmierna promocja kamizelek w zastępstwie oświetlenia to zwiększanie ryzyka czołowych zderzeń z innym rowerzystą. Jest to dowód na to, że promocja kamizelek nakierowana jest wyłącznie na interes kierowców, a nie na rowerzystów, czy pieszych, którzy też nie zauważą rowerzysty w kamizelce, ale bez oświetlenia.
17. W lecie jazda w kamizelce odblaskowej powoduje nadmierne pocenie się, a rowerzysta miejski chce wyglądać schludnie i świeżo.
18. Kilkuletnie kampanie promocyjne kamizelek odblaskowych nie przyniosły kompletnie żadnego rezultatu w postaci poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego. Czy nie umiemy uczyć się na błędach i wyciągać wnioski?
100 % racji. Sprawne lampki plus czołowa w terenie niezabudowanym to podstawa. Nie korzystam ze szmat tylko zakładam dodatkowo na rączkę i pęcinkę odblask i jest ok. Gorzej się czuję, gdy mija mnie kierowca pół metra ode mnie. Wtedy chętnie sięgnął bym go swoim łańcuszkiem…
Krótko – nie lubię skrajnych poglądów – argument o „kulturze strachu” jest bardzo zasadny i popieram ten tok rozumowania, że nie osiąga się pożądanych skutków poprzez straszenie ale reszta tych fanaberii to lekkie przegięcie.
Nie wiem skąd wyciągnąłeś owe wnioski ale one w większości są zgodne z moimi obserwacjami i poglądami. Gratuluję odwagi w ich upublicznieniu.
Wyżej linkowałem źródło:
Adam Łaczek, 'Dlaczego nie powinno się promować kamizelek odblaskowych’, I bike Kraków, 02.05.2011
Nie mam takiej wiedzy i doświadczenia, żeby tyle wniosków samodzielnie wyciągnąć, ale sam mam podobne obserwacje. Generalnie nie ubieram nigdy kamizelki, ale mam trochę extra elementów odblaskowych: na sakwie, na niektórych kurtkach, itd.
Amen.
A poza tym taka kamizelka od tyłu jest zupełnie zasłonięta przez oparcie fotela /kufer /sakwy na bagażniku a od przodu, przez kolana rowerzysty i kierownicę.
Tak jak napisałem, w mieście nie widzę większego uzasadnienia dla kamizelek. Zwłaszcza jak się ma dobre oświetlenie.
Ale poza terenem zabudowanym, im szybciej kierowca nas zobaczy, tym lepiej. Bo raz, że drogi są gorzej oświetlone (albo wcale), a dwa, samochody jadą szybciej.
Jako rowerzysta zdecydowanie miejski, wypowiadam się z takiej perspektywy. :-)
Kamizelka w mieście jest bardzo ważna. Cześć kierowców myśli, że to policja i zaczyna jeździć przepisowo.
Lepiej tak: :-)
A to już w 100 % niedozwolone!
Żart to był – oczywiście. :-)
Hm… A przepisy zabraniają posiadania takiego oświetlenia? Tak, wiem że wymagają białego lub żółtego, umieszczonego nie wyżej niż ileś tam i koniecznie stałego, a nie pulsującego. Ale pytanie czy wprost zabraniają mieć coś takiego jako dodatkowe? :)
Przepisy nie powiedzą Ci wszystkiego co zabronione. W poprzednim ustroju władza bardzo lubiła mówić co obywatelom nie wolno, bo wiedziała lepiej. W innych, bardziej cywilizowanych ustrojach to zakłada się, że człowiek umie myśleć i wyciągać wnioski.
No i zawsze można trafić na policjanta, który wystawi mandat za stwarzanie zagrożenia (np.: oślepiająca latarka taktyczna, czerwone światło z przodu, wszakże nic o nich nie mówią przepisy, o ile to dodatkowe oświetlenie).
Można też zarobić w główkę od bardziej nerwowego rowerzysty czy kierowcy samochodu. :-)
Akurat przepisy jednoznacznie zabraniaja posiadania takiego oświetlenia, ktore jest obowiązkowym wyposażeniem pojazdu uprzywilejowanego. art.66.1.4.3
Światła w rowerze mogą być migające:
https://roweroweporady.pl/oswietlenie-roweru-przepisy/
A jeżeli chodzi o niezabranianie, to dobrze napisał Maciej.
Radomska policja (drogówka) twierdzi, że co nie jest zabronione- jest dozwolone
Mrugają? :D
Nie wiadomo, w Internetach nie pisali. ;-)
Policja na rowerze? możliwe ale to w dalszym ciągu bardzo rzadki widok zwłaszcza w nocy i podczas zimy.
A czy promocja zapinania pasów w samochodzie również jest niewskazana? Wszak oparta o „kulturę strachu”.
Proszę pamiętać o sygnalizacji skrętu!
Odblaski na lewą rękę obowiązkowo! Jeśli zabraknie odblasku na ręce, to kamizelka dodatkowo pogorsza widoczność ręki (np. czarnego rękawu, wobec żółtej, dużej i odblaskowej kamizelki)
Nawet na DDR nie widać takiej osoby i możemy wjechać komuś w tył albo przód. Jeździłem trasą DDR do pobliskiej miejscowości (około 30km) i było kilka sytuacji gdzie albo mało w kogoś nie wjechałem albo było blisko zderzenia czołowego (prędkości momentami 40-50kph, gwałtowne manewry niewskazane). Co do pchełek – to zależy jakie – miałem przez krótką chwilę UltraFire (http://goo.gl/lSXgtM) i naprawdę fajna była, dużo mocniejsza od jakiejkolwiek żarówki 0,6W. IMO lepsze takie oświetlenie, niż żadne, albo niewłączone (zwłaszcza „weekendowi” rowerzyści) czy na słabych bateriach.
A to w 100% prawda, że lepsze takie niż żadne. A co do jazdy DDR-ami bez oświetlenia, to raz, że inni rowerzyści nas nie widzą, a dwa, to jest zonk, że jedziesz nawet na zielonym świetle, a kierowcy skręcający w prawo nie widzą.
Ba, w dzień niektórzy traktują zieloną strzałkę jak zielone światło i nie patrzą na nic. A co dopiero w nocy.
pchełki też swoje zastosowanie mają! :) W miejscach bardzo oświetlonych, bez samochodów – żeby policja się nie czepiała ;)
z przodu magicshine, z tyłu macrtonic walle – obie dość prądożerne. – w oświetlonych , bezsamochodowych miejscach po prostu szkoda baterii. jedna pchełka na sterówce, zaraz pod mostkiem, druga na sztycy i jest ok. no, ale na drogę, a tym bardziej nie oświetloną bym z czymś takim nie wyjechał. film przekazany komu trzeba
Mój Cateye na dwóch paluszka AAA w trybie migającym działa 50 godzin :) Mactronic Wall-E, czy jego klony też dłuuuugo działają. Więc to dla mnie żaden argument.
A pchełki są zasilane najczęściej dwiema pastylkami, które też wcale jakoś bardzo długo nie działają. A potem jest zonk, bo trzeba je gdzieś kupić. Ja AA czy AAA wkładam do ładowarki na noc i rano mogę dalej świecić :)
No i jak masz pchełki, to jest zonk jak raz od bicia dzwonu chcesz gdzieś pojechać. Ja raz się tak wrypałem, że jechałem z takimi lampkami przez głuchy las. I po tym je wyrzuciłem i kupiłem normalne oświetlenie, bo więcej się tak nadziać bym nie chciał :)
Też mam zestaw mj872 plus walle, generalnie efekt ufo, czyli wzbudzasz zainteresowanie jak latający spodek w pełnej iluminacji :)
Warto wozić ze sobą zapasowy komplet baterii. Ja muszę wozić do obu lampek osobno, bo do przedniej (Roxim RS3) wchodzi 2xAA, natomiast do tylnej (trzydiodowy Cateye TL-LD135-R) 2xAAA. Mam do tego pudełeczko z przegródkami i patent mnemotechniczny, żeby łatwo rozpoznać czy akumulatorki są naładowane czy nie: jeśli są naładowane, to wkładam do pudełeczka odwrócone polaryzacją względem siebie, czyli tak, jak będą wkładane do urządzenia; jeśli zaś właśnie wyjąłem je z lampki, to wkładam je polaryzacją w tę samą stronę, czyli tak, jak będą wkładane do ładowarki. Proste do zapamiętania i niezawodne – wystarczy rzut oka na pudełeczko, żeby zobaczyć czy coś muszę naładować :)
Warto też mieć ze sobą odblaskowe opaski na ręce (szczególnie na lewą) – i to niezależnie od lampek, kamizelki itp, a to ze względu na widoczność sygnalizowania manewrów. Tym bardziej jeśli masz kamizelkę na ciemnym ubraniu, to powoduje ona dodatkowy kontrast – kierowca widzi Twoje plecy, ale wyciągniętą rękę już niekoniecznie.
Jeśli chodzi o oświetlenie, to w mieście sporo też dają lampki zasilane przez dynamo, pod warunkiem nie są to zwykłe żarówki, a np. z przodu halogen/led, a z tyłu led z kilkuminutowym podtrzymaniem świecenia. I wcale nie potrzeba dynama w piaście, zwykłe też daje radę (oczywiście na deszcz lepiej mieć w zapasie lampki bateryjne, bo dynamo może się ślizgać).
Dynamo butelkowe robi opór, zużywa oponę i sama rolka też szybko się zużywa (przynajmniej w tanich). U mojej dziewczyny szybko się to posypało i poszło w odstawkę.
Jeśli masz opaski odblaskowe zdecydowanie lepiej zakładać je na nogi w okolicy kostek.
Im element odblaskowy jest niżej tym wcześniej zostanie oświetlony światłami i tym wcześniej kierowca samochodu będzie miał szansę go zauważyć.
Dodatkowo jadąc na rowerze poruszasz nogami co bardziej zwraca uwagę niż ręce które się praktycznie nie poruszają na kierownicy.
Pamiętaj, że światła czy to samochodu czy innego roweru zawsze są skierowane w dół i rzeczy które są powyżej nich nie oświetlają.
Na krótkich trasach po mieście ten opór tak nie przeszkadza. Co do zużycia rolki i opony, to wystarczy kupić gumową nakładkę na rolkę i nie ma problemu. Z opaskami na ręku chodzi mi o sygnalizowanie skrętu – i tutaj opaska na nodze nic nie pomoże.
Jeśli masz jedną odblaskową opaskę, to mimo wszystko polecam ją założyć jednak na lewy nadgarstek (zakładając, że za widoczność „pozycyjną” robią lampki). Założona na kostkę, owszem, będzie bardziej widoczna dla kierowcy, ale nie pozwoli mu zauważyć, że sygnalizujesz najbardziej niebezpieczny z manewrów, czyli skręt w lewo. Miałem już kiedyś nieprzyjemność zostać potrąconym przy takim manewrze właśnie ze względu na to, że kierowca nie zauważył sygnalizacji. Od tamtego czasu po zmroku zakładam odblask na lewą rękę.