ŠKODA eBike – test roweru elektrycznego

Škoda kojarzy nam się z samochodami, ale nie każdy wie, że ta firma zaczynała od produkcji rowerów. Więcej na ten temat przeczytacie w relacji z rowerowego wyjazdu do Czech. Dziś Škoda w swojej ofercie ma również rowery, a idąc z duchem czasu, niektóre z nich są wyposażone w silnik elektryczny. I taki właśnie trafił w moje ręce. Jak się nim jeździło? Czy rowery elektryczne mają sens? Na te i inne pytania, odpowiem Wam w poniższym teście.

Skoda rower elektryczny

Model eBike dostępny jest z męską i damską, aluminiową ramą. Mamy tutaj także sztywny widelec, niestety również aluminiowy. Szczerze mówiąc na tej półce cenowej, bardzo mile widziany byłby karbonowy. Ale sam fakt zastosowania sztywnego widelca bardzo mnie ucieszył. Nie powinna być to dla Was tajemnica, że wolę rowery bez amortyzacji, dzięki czemu są zwinniejsze i lżejsze. A w przypadku roweru elektrycznego, oszczędność masy zwiększa potencjalny zasięg :)

eBike z ramą 21.5″ waży 20,3 kilograma, co jak na elektryka stanowi naprawdę dobry wynik.

Wracając do ramy, bardzo cieszy mnie, że pojawiły się tu otwory do montażu bagażnika oraz błotników. Ale gdzie podziały się otwory, do założenia koszyczka na bidon na pionowej rurce ramy? To spore niedopatrzenie, które można załatwić samemu (jak zamontować bidon w ramie bez otworów na śruby), ale przydałoby się, aby w kolejnych rocznikach tego roweru, takie otwory pojawiły się w ramie.

Dalej jest już lepiej. Pozycja za kierownicą jest wygodna, a rower prowadzi się stabilnie, bez niepotrzebnej nerwowości. I o to w nim chodzi, to sprzęt do jazdy po mieście lub na wycieczki, a nie do ścigania się.

Za zbudowanie tego roweru odpowiada marka Superior, znany, czeski producent. Wszystko jest dobrze spasowane i widać dbałość o wiele detali.

Sercem roweru jest centralnie umieszczony silnik Shimano STePS o mocy 250 Watów. Zasila go akumulator o pojemności 11.6 Ah (418 Wh) umieszczony na głównej rurze ramy. Silnik wspomaga naszą jazdę tylko gdy pedałujemy, czyli zgodnie z obowiązującymi na drogach publicznych przepisami. Moc oddawana jest bardzo płynnie, a do wyboru mamy trzy tryby wspomagania (Eco, Normal i High). Nawet w najmocniejszym trybie rower nie wyrywa się z rąk i jeżeli nie zależy Wam na oszczędzaniu akumulatora, to mogę się założyć, że będziecie jeździli z włączonym „High” :)

Niestety zgodnie z przepisami, po przekroczeniu 25 km/h silnik przestaje wspomagać, ale nawet wtedy jedzie się dość lekko. 20 kilogramów potrafią ważyć rowery miejskie bez silnika, więc nie jest to waga, której nie da się napędzić w razie wyładowania się akumulatora.

Wygodną manetką na kierownicy zmienia się tryby, a także pokazuje przebieg czy możliwy do przejechania ze wspomaganiem zasięg. Jest tu dostępny także tryb WALK, który wspomaga prowadzenie roweru do prędkości 6 km/h.

Jak wygląda sprawa zasięgu? Wiele zależy od trybu w jakim jedziemy, profilu trasy (im bardziej stromo, tym zasięg krótszy) czy wiatru. W trybie mieszanym, czyli na płaskich odcinkach włączając tryb Normal, a pod górkę lub pod wiatr tryb High, udało mi się przejechać ok. 100 kilometrów bez ładowania. Ale musicie pamiętać, że ten dystans może się bardzo skrócić, gdy będzie dużo podjazdów i może się także wydłużyć, gdy będziemy jeździli po płaskich trasach z wiatrem cały czas w plecy :)

Reszta osprzętu to 9. rzędowa kaseta o zakresie 11-34, solidna tylna przerzutka Shimano Deore obsługiwana przez manetkę klasy Alivio oraz hamulce tarczowe hydrauliczne Shimano BR-M315 z tarczami o średnicy 160 mm. Do działania napędu nie mam zastrzeżeń, Alivio czy Deore od lat stanowią synonim solidności. Hamulce też bez większego problemu zatrzymują rower.

Opony to Schwalbe Marathon Supreme o średnicy 28 cali i szerokości 42 mm. To fajny kompromis pomiędzy wygodą, a szybkością. Bieżnik na jej powierzchni służy tylko odprowadzaniu wody, tak więc poza asfaltem nie poszalejecie. Ale spokojnym tempem da się pojeździć także po gruntowych czy leśnych ścieżkach. Za to na asfalcie toczą się bardzo lekko, jednocześnie dając sporo komfortu.

Siodełko to bardzo lubiany przez producentów rowerów elektrycznych Selle Royal Lookin. Nie mam do niego uwag, jest wygodne i optymalnie miękkie. Przydałby się tylko tunel lub otwór odciążający miejsca intymne, ale to już moje indywidualne przyzwyczajenie :)

Podsumowując, Škoda eBike to solidny, nieźle wyposażony rower elektryczny. Napęd Shimano STePS sprawdza się w nim znakomicie, a reszta osprzętu nie odbiega od niego poziomem. Bardzo spodobało mi się zastosowanie sztywnego widelca, niech tylko w następnym roczniku będzie karbonowy, a producent wywierci przy okazji otwory pod montaż koszyczka na bidon i w tym rowerze nie będzie się do czego doczepić :)

Skomentuj Mariusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

17 komentarzy

  • Podstawa jest super. Widać, że geometria jest sensowna, osprzęt dobrany sensownie (bez szału, ale na pewno chodzi to bez zastrzeżeń w normalnym użytkowaniu). Silnik w osi korby, bateria w ramie. Tylko z tymi detalami to pojechali rzeczywiście. Aż trudno to zrozumieć. Bo przecież to nie jest typowy mieszczuch ale raczej treking – cross. A ile to kosztuje? czy rowery Skody są równie sensownie wycenione jak ich auta?

  • To już drugi, elektryczny rower w testach, może jakieś wnioski ? Indiana E-Cross za c.a. 1000€ vs. Skoda eBike za c.a. 2300€

    • W tym roku trzeci :) Cóż, różnice między tymi dwoma rowerami są, w droższym rowerze jest kaseta 9. rzędowa, a nie wolnobieg 7. rzędowy, bardziej markowy silnik, bogatszy panel sterowania, hamulce tarczowe hydrauliczne. A wnioski są takie, że rower Skody jest bezapelacyjnie lepszym rowerem, tu innego wyniku być nie mogło. Ale Indiana też jest w porządku, zwłaszcza patrząc przez pryzmat ceny :)

      • 1300 euro za kasetę 9-rzędową, hydrauliczne hamulce tarczowe? I tak wygra Chińczyk niższą ceną, strzelam, że ustabilizuje się na poziomie maksymalnie 1200 euro za rower z karbonowym widelcem, zasięgiem – podobnie jak tutaj – do 100 km, wymienną baterią, co najmniej 9 -rzędową Sorą, mechanicznymi hamulcami tarczowymi. Więcej nie ma sensu wydawać na pojazd, który w deszczu – niestety – nie będzie używany… To jest na razie gadżet na poziomie Iphone lub Iphone 2: wszystkim się podoba idea, ale większości na niego nie stać, bo są inne, tańsze odpowiedniki.
        P.S. Interesuje mnie test przejazdu na tej samej trasie np mężczyzny ważącego 100 kg i kobiety ważącej ok 55 kg. Runda mogłaby wynieść 5-6 km i wtedy łatwiej by było sprawdzić zasięg i byłoby też widać, od czego zależy zasięg, bo moim zdaniem masa ciała ma znaczenie.

        • cena kosmos, przecież osprzęt deore nie kosztuje 1300ero. To juz lepiej kupic tani elektryczny, zmodyfikować według swojego upodobania wyjdzie taniej. Ja bym przerobił na Nexus/Alfine

  • Super sprawa, powstają nowe kategorie rowerów. Więcej osób się na nie przesiądzie w niedługim okresie czasu.

    • Przeznaczenie takie rowerka to też nie dla /szajbajków/ a raczej dla połamanego życiem starszego pana / pani – domniemam od wieku 65+
      na zakupy itp… stąd brak miejsca na bidon ( po co brać jak jadę we wiosce maks 5km po jajka i mleko ) …

      • Ej, teraz to przegiąłeś. Na jakiej podstawie uważasz, że taki rower jest dla osób 65+? Bo jesteś silny, zdrowy i młody? 20+? Bo to obciach?
        U nas te rowery nie robią kariery tylko dlatego, że są za drogie dla przeciętnego Kowalskiego. Jedź do Niemiec albo jeszcze lepiej, do Szwajcarii. Tam pewnie połowa rowerów to elektryki. I nie dlatego, że ludzie nie mogą na zwykłych tylko chcą i stać ich na to.
        I nie – jeszcze nie jestem w wieku 65+. I tak – jeszcze mogę i nakręcam 8-10 tys. rocznie.
        Ale gdybym miał na wolne 10 tys. to kto wie czy nie sprawił bym sobie takiego e-bika. Dla frajdy, dla przyjemności, dla wygody. Nie tylko , po jajka i mleko…

      • Ma ten model dokładnie, ale zaczipowany i myślę, że starszy pan mógłby wykorkować naśladując mój styl jazdy. Pikawa bywa, że zapitala u mnie szybciej niż na zwykłym rowerze 150- 160/min średnio, bo jak sie ciśnie na maksa to wysiłek ten sam, ale dochodzi jeszcze adrenalina z racji wyższej prędkości o 50 procent. Po bułki to zwykle samochodem jadę, rower zostawiam, bo nie zawsze mam ochotę na mocne doznania.

  • Łukaszu, czy pamiętasz może jaka jest odległość między korbami z tym silnikiem? Jak narazie to główna wada elektryków z centralnie umieszczonym silnikiem. Tej odległości nie można zmniejszyć i jeśli jest niekompatybilna z rowerzystą to po dłużej jeździe zaczynają się problemy z kolanami.

    • Niestety nie jestem tego w stanie sprawdzić, trzeba byłoby poszperać na stronie Shimano. Ja podczas jazdy w ogóle nie zwracałem na to uwagi, więc nie jest to jakaś dużo większa różnica niż w typowej korbie. Być może jakiemuś odsetkowi ludzi może nie pasować, ale nie wydaje mi się, aby to była duża liczba osób.

    • Odległość miedzy korbami jest taka jak w zwykłych rowerach. Kto nie wierzy niech podjedzie do sklepu z ebikami i sprawdzi. Dodam jeszcze, ze po dłuższej jeździe na tym rowerze zaczynam odczuwać drętwienie rąk, jest to spowodowane zbyt dużym ich obciążeniem podczas jazdy ze wspomaganiem. Rower ten jest zaprojektowany raczej dla osób, które bedą chciały sie troche zmęczyć niż tylko jeździć w celach komunikacyjnych. Troche też dziwi mało miejsca na bidon na rurze podsiodłowej.

      • Drętwienie rąk raczej nie bierze się z obecności silnika elektrycznego. Obstawiam złą pozycję za kierownicą, albo ucisk na nerwy przy nadgarstkach – na to może pomóc wymiana chwytów kierownicy na ergonomiczne (i odpowiednie ich ustawienie) i/lub jazda w rękawiczkach rowerowych z wkładką żelową, która również odciąży nerwy.

        Więcej na ten temat: https://roweroweporady.pl/wiecejruchu/dretwienie-rak-na-rowerze-jak-sobie-poradzic/

  • Hej, w tym budżecie można szukać rowerów na wyprzedażach, ale taki rower nie będzie wyposażony jak te z wyższej półki. Cenę robi silnik, akumulator, jednostka sterująca i ładowarka – co podnosi cenę roweru od 2,5 do 7 tysięcy w porównaniu z rowerem bez wspomagania.

    Tak więc kupując rower za 4 tysiące, to tak jakbyś kupiła mniej więcej taki za 1500 + prosty silnik ze sterowaniem. Czy warto? Jeżeli tylko jest normalna gwarancja, to myślę, że tak. Jeździłem w tym roku Indianą, którą da się kupić teraz poniżej 4000 zł i na tej półce cenowej to był spoko rower. Nie urywał niczego, ale da się nim jeździć bardzo przyjemnie: https://roweroweporady.pl/indiana-e-cross-rower-elektryczny-w-dobrej-cenie/