Każdy, kto trochę więcej jeździ dobrze wie, że w rowerze – poza ramą – najważniejsze jest… siodełko :) A zaraz za nim opony. Dzięki nim mamy styczność z podłożem, opony amortyzują sporą część nierówności, od ich odporności na przebicia w dużej mierze zależy nasze dobre samopoczucie. Na oponach nie ma co oszczędzać, od dawna zabieram się za przygotowanie testu porównawczego tanich opon za 15 złotych, z przyzwoitymi za 50-80 złotych. Ale dziś chciałbym napisać o czymś innym: o moich oponach Schwalbe Kojak. Mógłbym powiedzieć „umarł król, niech żyje król”. Po czterech latach żegnam się ze starymi oponami i witam nowe. Dokładnie takimi samymi. O Kojakach pisałem już nie raz i jeszcze raz powtórzę – zwycięskiego składu się nie zmienia. Ja tymi oponami jestem niezmiennie oczarowany i nie widziałem innej opcji, jak tylko znów je kupić.
Stare opony niestety dotarły do końca swojego gumowego życia. Miały już sporo drobnych nacięć, zarówno na froncie, jak i z boku. Gdy w tym roku złapałem dwa kapcie pod rząd, podjąłem decyzję – muszę je wymienić. Fakt – cztery lata to nie jest dużo. Są opony, dla których przebiegi robione przeze mnie nie zrobiłyby najmniejszego wrażenia. Ale jest jeden szkopuł – te opony ważą dużo więcej :) Gdy szukałem opon, miałem sprecyzowane wymagania: gładkie lub z delikatnymi nacięciami; szerokości 32-35 mm, czyli sporo szersze od szosowych oponek, ale węższe od typowych crossowych opon 38-40 mm. Liczyła się również waga, czyli na placu boju zostawały opony z kewlarową linką na rancie, zamiast stalowego drutu.
Wybór padł na Kojaki, spodobała mi się ich prosta budowa, jednocześnie spełniały wszystkie moje wymagania. Dopiero teraz dokładnie je zważyłem. Stare, zdjęte z roweru ważyły 336 gramów sztuka. Nowe, świeżutkie, prosto wyjęte z pudełka – 358 gramów. Do końca nie wiem na czym to polega, ale producent podaje, że ten rozmiar waży 330 gramów. Różnica oczywiście niewielka i wszyscy dobrze wiemy, że trzeba przymknąć oko na takie rzeczy, ale mimo wszystko zastanawia mnie dlaczego producent rozmija się z rzeczywistością. Czyżby proces produkcyjny był tak niedokładny? Stare są oczywiście lżejsze od nowych, ponieważ guma, co naturalne, się wytarła.
Ale mniejsza o różnice wagowe, 358 gramów to często połowa tego, ile ważą niektóre turystyczne opony w tym rozmiarze. Kojak jest po prostu genialnie lekki i to zdecydowanie czuć na rowerze. Jego waga jest odpowiedzialna za zużywanie się, po prostu warstwa wierzchnia jest dość cienka. Z drugiej strony – nigdy nie miałem większych problemów z przebijaniem się Kojaków. Oczywiście, kapcie się zdarzały, ale nie były to nagminne sytuacje. Powiedzmy, że jedną czy dwie sytuacje rocznie można przeżyć.
A opony nie miały ze mną lekko. Nie mam drugiego kompletu kół, więc możecie sobie wyobrazić, jak „chętnie” zmieniałem opony na semi-slicki (jako drugich używam Schwalbe CX Comp) w razie potrzeby. Cóż, może zdarza mi się to kilka razy w roku, jeżeli jadę gdzieś, gdzie będę dłużej jeździł poza asfaltem. Poza tym cały czas jeździłem na Kojakach. Największy wycisk dostawały w mieście. Non stop krawężniki, studzienki, dziury, nierówności. Oczywiście większość z tych przeszkód omijałem, przeskakiwałem, czy podnosiłem cztery litery z siodełka. Ale nie oszukujmy się – i tak nie miały lekko. Jeżdżąc nimi po samej szosie, pewnie wystarczyłyby mi na trochę dłużej.
Szybkość – nie da się wymyślić chyba szybszych opon w tym rozmiarze. Łysole przyspieszają fenomenalnie, bardzo dobrze klejąc się do nawierzchni. Mimo tego, że nie mają żadnego bieżnika – nie ma problemów przyczepnością. W jedyny większy poślizg (ale bez upadku) wpadłem na mieszaninie liści z błotem :) Poza tym opony po prostu nie przeszkadzają w jeździe i nie generują zbędnego oporu. Nawet w największej ulewie, nie sprawiały problemu. Oczywiście trzeba wtedy zwiększyć czujność i jechać rozważnie, ale nie było sytuacji, żeby Kojaki ślizgały się po mokrej nawierzchni.
Komfort… cóż, nie będę oszukiwał, że to nie są dwucalowe balony, na których dziury w drodze nie robią wrażenia. Musiałem trochę zmienić podejście do jazdy, omijać więcej przeszkód. W sumie pozytywnie odbija się to na stanie kół i mojego samopoczucia :) Natomiast każde zjechanie z asfaltu, kończy się spadkiem prędkości do 15-18 km/h. Kojaki nie zostały stworzone do jazdy terenowej. Ale jeśli jest do przejechania kawałeczek ubitą drogą, płytami betonowymi czy nawet kocimi łbami – to można to zrobić. Nie są aż tak delikatne i wrażliwe, jak cieniutkie oponki od szosowego roweru.
Podsumowując – za ok. 110 złotych za sztukę otrzymasz lekkie, zwijane opony. Z wystarczającą dozą komfortu, szybkie, lekkie, całkiem wytrzymałe i odporne na przebijanie. Jest to optymalny kompromis pomiędzy szosowym, calowym chudzielcem, a grubszym trekkingiem. Nie jest to wybór być może dla każdego, ale jeśli kusi Cię taki typ opon i śnią Ci się po nocach – to bierz je śmiało. Można również szukać wersji ze stalowym drutem, zamiast kevlarowej linki, będą cięższe ale przy okazji tańsze. Nie ma tych opon w oficjalnych katalogach Schwalbe, ale są przez nich produkowane i czasem można je znaleźć na Allegro czy w sklepach internetowych.
Nie znam tej opony ale większość opon rowerowych ma dopuszczalne obciążenie pow 90 kg co jak łatwo policzyć daje pow 180 kg dla dwóch kół roweru i rowerzysty. Tylko trzeba pilnować ciśnienia w oponach.
Witam. A co myślicie o Michelin City dla osoby ważącej 105 kg?
Xenith ma tę wadę, że jest dostępny jedynie w rozmiarze 26×1.5 :)
Tak więc dla Kojaków nie stanowi specjalnie alternatywy.
No, ale są pancerniejsze. Kojak w rozmiarze 26×1.35 waży 295 gramów, Xenith 1.5 425 gramów. To już Kojak 2.0 waży niewiele więcej – 460 gramów.
Wiadomo, że ilość gumy nie czyni opony od razu wytrzymalszą, ale jednak Kojak na pewno jest delikatniejszą oponą.
Reasumując, jest to jakaś alternatywa, ale jedynie dla rozmiaru 26×1.35
Mimo wszystko uważam, że największy rywal tych opon, czyli Maxxis Xenith jest nieco bardziej…pancerny. Xenithy 26 x 1.5 zajeżdżam w rowerze miejskim, który delikatnie mówiąc lekko nie ma – trzymany na balkonie i pod chmurką, a więc słońce deszcz i co tam jeszcze Matka Natura nie podziała. Opony regularnie pompowane do 4,5-5 atmosfer, tłuczone po krawężnikach, studzienkach – a na rower miejski przenoszę wszystkie nawyki z enduro i kolarstwa górskiego:) Po roku eksploatacji opony dalej sprawiają wrażenie, iż prędzej ukruszymy beton, niż przebijemy dętkę – fajna alternatywa dla Kojaków, zwłaszcza w najtańszej wersji!:)
Jak na zwijane dobry przebieg aczkolwiek bez szału, gdybym to ja pisał artykuł pewnie napisałbym ze klepły po pół roku dlategoż sam widzisz jak dwuznacznie może być pojmowana żywotność na podstawie nie przebiegu a okresu użytkowania.
To prawda, nie napisałem przebiegu. Ciężko mi powiedzieć dokładnie, ponieważ jeżdżę też na innych oponach. Ale szacuję, że te mogły wytrzymać góra 8-10 tysięcy kilometrów.
Z tym, że warto pamiętać, że ja na nich sporo jeździłem po mieście, gdzie dostają o wiele bardziej w tyłek niż na trasie.
Ale co konkretnie znaczy 4 lata? Myślę że powinien podany być konkretny przebieg bo taka informacja może wprowadzać w błąd,dla jednego 4 lata to 10 tysięcy przebiegu,a dla innego 50 tys przebiegu a 50 tysięcy km absolutnie żadna opona zwijana nie wytrzyma
No to moje gratulacje. Ja w terenie jednak pewniej się czuję na na moich drugich oponach, Schwalbe CX Comp :)
700×35, dwa km przebiegłem z rowerem bo nawet zawodowcy mieli problem z błotem ok 8 km jechałem driftem non stop :) ale srednia 25,5 km/h z maratonu wyszła
@Łukasz – niby tak, są odchyły, ale tak jak pisze Tytus – zawsze na „korzyść” producenta.
Ze spalaniem w aucie to już zupełnie inna kwestia, choć i tam jest bardzo dużo zaklinania rzeczywistości.
@Tytus – ale w chyba w szerokości 2 cale? Nie mów mi, że cisnąłeś w terenie z Kojakami 1,35″? :)
p.s. przejechałem na Kojakach Scandia Maraton – było śmiesznie bo
dzien wcześnie padało i zamiast twardych dróg zrobiło sie błoto…
Da sie :)
Dziwne ze zawsze te pomyłki sa na „korzyść” producentów :)
identycznie jak z reklamami spalania samochodów…
Z tą wagą, którą deklaruje producent, a która wychodzi w rzeczywistości…
Nie ganiłbym producenta rózgą za to. Podobnie jest z rakietami do tenisa. Teoretycznie rakieta powinna ważyć dokładnie 340 gramów, a odchyły niektórych firm podczas procesu produkcyjnego sięgają -/+ 15 gramów, a więc sporo. Tym bardziej, że nawet kilka gramów różnicy sprawia, że rakietą gra się zupełnie inaczej.
Podobnie jest pewnie z oponami. Nie da rady produkować każdej opony, która będzie miała idealnie 330 gramów. Zresztą, wszyscy wiemy jak działa marketing – im mniej się poda, tym więcej klientów się zgarnie. ;-) Bo przecież przeciętny odbiorca, klient nie będzie ważył, mierzył opony, żeby sprawdzić czy ona jest taka, jaką ją maluje wytwórca.
Pozdrawiam
@Grzegorz – pisałem o tym w tym wpisie: https://roweroweporady.pl/opona-drutowa-czy-zwijana/
Według mnie różnica polega jedynie na wadze oraz tym, że zwijaną oponę łatwiej przechowywać w razie potrzeby. Opory toczenia czy wytrzymałość powinny być te same.
Głównym zyskiem jest masa :)
Jaka jest różnica w wytrzymałości Kojaków drutowych a zwijanych? Zamierzam kupić te opony, tylko nie wiem który rodzaj, różnica w cenie to 30zł. Jeżdżę głównie po asfalcie, i od czasu do czasu po szutrze. Obecnie mam Smart Samy, czy będzie odczuwalna różnica w oporach toczenia ?
Hmmm… moje tak jak pisałem ważą 358 gramów. 390 to już spore przegięcie producenta, bo to już 18% więcej niż deklarował.
700×35 kevlar. Model różni się od moich starych z 2011 dużym odblaskowym napisem z logo.
W jakim rozmiarze kupiłeś i czy jest to opona zwijana czy drutowa?
Oponki dotarły po ponad tygodniu czekania ale uwaga !!! waga rzeczywista kazdej to 390 gr przy 330 gr na pudełku :)
Fajna oponka i waga też bardzo dobra. Co do zaklejania się błotem – cóż, na błoto przydają się zupełnie inne opony :)
Ja ostatnio przerzuciłam się w swoim crossie na opony dedykowane do przełajówek – niestety slicki nie dla mnie, bo za bardzo ciągnie mnie w las i na szutry. Obecnie mam zwijane Conti Cyclocross Speed 35c i zarówno na asfalcie jak i w terenie znakomicie dają radę. No, oprócz błota – bieżnik się zakleja jak zęby krówką :] Jak na razie na tych oponkach jeździ mi się najlepiej.
@Tomek te continental które wstawiles są bardzo dobre na późne lato i jesień gdy prędkość zmieniasz na bezpieczeństwo, są idealne gdy na ulicy są juz liście, deszcz i błoto.możesz tez śmigać na nich po lesie itp.są tez bardzo odporne i wytrzymałe, jednak latem mają duży opór toczenia, miałem ten model założony na jesień i wczesną jesień, jeśli chcesz już continentala na lato to zobacz na gp4000s2 i 4-season
W zeszlym sezonie ponad 8000 km – zajeździłem jakies Duro, Conti GP4000 w rowerze szosowym a w terenie do polowy Kenda Eight Block.
Kojaki dostałem z rowerem – trekingiem – na oko mogł mieć przejechane ze 2-3 kkm ja zrobilem w marcu ok 1000 i niebawem kres tych opon.
Niestety waże sporo i zjadam opony w tempie ekspresowym… :)
O jakich oponach piszesz? 4-6 tysięcy niektórzy przejeżdżają w rok i nie muszą wymieniać opon co roku :)
12 000 km na jednych oponach???
nie chcialbym być zle zrozumiany – ale to cuda jakieś…slick wytrzymuje u mnie 4-6 kkm jesli wczesnie go nie potne…