Rowerowa trasa Szczecin – Poznań

Lubię takie szybkie, niezobowiązujące wyjazdy. Dwa dni to już czas, który pozwala powiedzieć, że to był wyjazd :) A z drugiej strony, nie trzeba się specjalnie przygotowywać czy długo planować. Chciałem po raz trzeci wybrać się rowerem na Blog Conference Poznań, imprezę dla blogerów, gdzie w tym roku wziąłem udział w dwóch panelach dyskusyjnych. O samym celu wyjazdu nie będę się tradycyjnie rozpisywał, bo poza blogerami, nikogo by to nie zainteresowało :) W każdym razie, tym razem postanowiłem coś zmienić, ponieważ dwa poprzednie wyjazdy zaczynałem w Łodzi (tu znajdziesz opis trasy Łódź-Poznań).

Wymyśliłem, że przejadę się pociągiem do Szczecina i stamtąd ruszę do Poznania. Tym bardziej, że do miasta paprykarzy jest z Łodzi bezpośrednie połączenie. Jechałem Intercity, pociągiem Stadler Flirt – jeździ się nim wygodnie, ale jak widzicie na zdjęciu powyżej, po powieszeniu roweru, robi się dość ciasno. Ludzie, którzy przechodzili przez wagon, zahaczali o kierownicę. Wydaje mi się, że można było to jednak trochę lepiej rozwiązać, cofając wieszak trochę bardziej do okna, jednocześnie rezygnując z siedzonek o które opiera się tylne koło roweru. Gdy ja jechałem, nie było jakichś wielkich tłumów, ale w weekend, gdy powiesi się więcej rowerów, jest ciasno, co odczułem na zeszłorocznym wyjeździe na północny-wschód Polski.

Widok z pociągu

Szczecin nie tylko leży nad morzem… oczywiście żartuję, ze Szczecina do Bałtyku jest 100 kilometrów :) I nie tylko jest znany z paprykarza. Drugim kultowym daniem, kojarzonym z tym miastem jest pasztecik.

Pasztecik jest tak popularny, że nawet doczekał się artykułu na Wikipedii. To drożdżowe ciasto, nadziewane kilkoma rodzajami farszu: kapustą z grzybami, mięsnym, jajecznym i pieczarkowo-serowym. Ciasto w smaku przypomina trochę babcine pączki (oczywiście nie słodkie), a nadzienie bardzo fajnie się z nim komponuje. Całość jest bardzo syta i ja po dwóch takich pasztecikach nie byłem głodny przez następne kilkadziesiąt kilometrów :) Do pasztecików zamówiłem czerwony barszcz – prawdziwy, z buraków, a nie z torebki czy koncentratu. I nawet nie wiem, czy nie lepszy od samych pasztecików!

W lokalu, który ma swój ciekawy klimat, cały czas przewijali się ludzie. Na pewno warto tam zajrzeć, jeżeli będziecie w Szczecinie.

Chętnie zobaczyłbym trochę więcej Szczecina, ale niestety czas mnie trochę gonił. Do Strzelec Krajeńskich, gdzie zaplanowałem sobie nocleg, miałem ok. 110 kilometrów.

Nawet nie wyjechałem z miasta, a już poznałem miłość tego regionu – brukowane ulice. Jak się okazało, na całej mojej trasie spotykałem takie odcinki kilkukrotnie. Nie muszę dodawać, że gdy było to możliwe, zjeżdżałem na chodnik. Jazda po bruku na niezbyt szerokich oponach i z załadowaną sakwą szybko wybiłaby mi zęby, albo stawy w łokciach :(

Dla zainteresowanych trasą, którą przejechałem – w linkach poniżej znajdziecie mapkę oraz plik GPX z zarejestrowaną trasą przejazdu. Oczywiście musicie wziąć poprawkę na to, że czasami zjeżdżałem w bok, aby zrobić postój czy zrobić zdjęcie, a także by dojechać np. na stację benzynową.

Dzień 1: Szczecin – Strzelce Krajeńskie (115 km): https://www.naviki.org/pl/naviki/static/map/way/12529102/

Plik GPX z trasą: https://roweroweporady.pl/pobierz/szczecin-strzelce.gpx

 

A skąd te pliki z zapisem trasy? Jeszcze nie tak dawno, nie byłem do końca przekonany do jazdy z nawigacją. Nie chciałem kupować osobnego urządzenia, a do jazdy z telefonem nie mogłem się przekonać, ponieważ nie znałem żadnej sensownej aplikacji, która umożliwiałaby w wygodny sposób wyznaczenie trasy na komputerze i błyskawiczne przesłanie jej do telefonu. Korzystałem więc z mojego systemu kartkowego, gdzie trasę na każdy dzień rozpisywałem na papierze. Ale w tym roku, gdy przygotowywałem zestawienie najlepszych aplikacji rowerowych, odkryłem Naviki. Pozwala ona na łatwe wyznaczenie trasy na komputerze (także przeciągając trasę myszką) i szybkie przesłanie jej na telefon.

Telefon wrzuciłem do torby na ramę, ale nadal uważam, że przynajmniej w moim przypadku, nie jest to najlepsze rozwiązanie. Nawet wywiązała się na ten temat dyskusja na Instagramie, gdzie ktoś uważał, że jeżeli powiedziałem na YT w odcinku o mocowaniu telefonu do roweru, że wolę uchwyty na kierownicę, to powinienem tylko z takimi jeździć. Cóż, możecie ocenić sami :) A mi się taka torba nie sprawdza, ponieważ stając np. na światłach, gdy chcę zsunąć się z siodełka na ramę, zahaczam ciałem o tę torbę. No i żeby spojrzeć na wyświetlacz podczas jazdy, musiałem patrzeć prawie między nogi. Być może dla wyższej osoby, która jeździ na większej ramie nie miałoby to znaczenia. A mnie mimo wszystko to irytowało. Co nie zmienia faktu, że nie miałem nic sensowniejszego pod ręką, ale mocno zastanawiam się nad zakupem jakiegoś fajnego uchwytu na kierownicę (tylko czemu Quad Lock tyle kosztuje?!).

//Aktualizacja Kupiłem uchwyt Zefal Z Console, który pokazałem na Rowerowych Poradach w tym wideo.

W każdym razie pierwszy raz na rowerze prowadził mnie Krzysztof Hołowczyc i nie powiem, spodobało mi się. A dodatkowo aplikacja rejestrowała ślad trasy, którą przejechałem, więc jest dostępna dla chętnych do ściągnięcia.

Wracając do trasy, zaraz za Szczecinem zaczęła się piękna Puszcza Bukowa. Można przejechać przez nią asfaltową drogą, a na tej, którą widzicie powyżej, stanąłem tylko żeby zrobić zdjęcie.

Co tu dużo mówić, są tam rejony, gdzie jest cisza i spokój. W takich miejscach najchętniej rozkładałbym koc i leżał do wieczora :)

Po drodze trafiałem na różną infrastrukturę drogową, co zaraz Wam pokażę. Takie asfaltowe pobocze powinno być na KAŻDEJ! drodze z trochę większym ruchem samochodów. Jedzie się o wiele, wiele przyjemniej, a i kierowcom jest lepiej. Niestety nadal, nawet na tych największych drogach, w wielu miejscach nie ma nawet najmniejszego pobocza :(

Strzelce Krajeńskie to bardzo fajne miasteczko, które chętnie lepiej poznam, gdy będę tam następnym razem :) Rano starczyło mi tylko czasu na to, aby zobaczyć kościół Matki Boskiej Różańcowej, który powstał w XIII wieku. A zatrzymałem się w Hotelu Staropolskim, w samym centrum Strzelec.

No i zatrzymałem się na chwilę nad jeziorem Górnym, niestety tylko do zdjęcia, bo chciałem być w Poznaniu o sensownej godzinie.

 

Dzień 2: Strzelce Krajeńskie – Poznań (144 km): https://www.naviki.org/pl/naviki/static/map/way/12555676/

Plik GPX z trasą: https://roweroweporady.pl/pobierz/strzelce-poznan.gpx

 

Zaraz za Strzelcami, miałem okazję poznać cały przegląd dostępnych nawierzchni do jazdy. Najpierw wzdłuż drogi biegła rowerówka z kostki. Jak pewnie wszyscy wiemy, a urzędnicy nie – lepsza byłaby jednak asfaltowa trasa. Ta nie była taka zła, ale jednak po asfalcie jeździ się dużo, dużo lepiej. Poza tym ruch tam był na tyle nieduży, że najbardziej widziałbym tam po prostu asfaltowe pobocze.

Kilka kilometrów dalej, w Starym Kurowie znów trafiłem na brukowaną drogę. Cóż, sama przyjemność, a „najlepsze” było dopiero przede mną.

Na drogę wojewódzką 154 między Nowym Kurowem a Trzebiczem nie powinienem był w ogóle wjeżdżać. 7(!) kilometrów brukowanej drogi było ponad moje siły i możliwości roweru. Mój błąd polegał na tym, że sprawdzając trasę w domu, na Google Maps, sprawdziłem na zdjęciach Street View jedynie początek i koniec tego odcinka. A one… są asfaltowe. Dopiero za chwilę zaczyna się brukowana droga.

Na szczęście da się nią przejechać szerszym bądź węższym paskiem ziemi, ale gdybym wiedział, że tak będzie, pojechałbym przez Drezdenko. Cóż, mam nauczkę na przyszłość, aby trochę wnikliwiej badać stan nawierzchni na mapach Google :)

Później było już lepiej, a za Szamotułami trafiłem nawet na taki fragment asfaltowej trasy. Szkoda, że ona później po drobnych perturbacjach (trasa nagle się skończyła i musiałem szukać jej kontynuacji) zamieniła się w drogę z kostki, a potem na sporym odcinku całkowicie zniknęła. Piszę, że szkoda, bo ruch samochodów między Szamotułami, a Poznaniem jest duży i fajnie byłoby, gdyby na całym tym odcinku biegła rowerowa trasa.

A to kwiatek z tej trasy, niestety nie pamiętam w którym to miejscu, chyba bliżej Poznania. Rowerówka wiodła wzdłuż głównej drogi, nagle był skręt w prawo, szykana, którą widzicie na zdjęciu i przejazd na drugą stronę, tam znowu taka szykana i skręt, aby wrócić do pierwotnego kierunku jazdy. Tak więc nie dość, że się zwalnia skręcając, to jeszcze trzeba pokonać zasieki. Jeżeli były tam wypadki z udziałem rowerzystów, to może warto byłoby się zastanowić, jak poprawić widoczność na tym skrzyżowaniu i ograniczyć prędkość samochodów. Już sam fakt, że rowerem trzeba było wykonać dwa skręty po każdej stronie przejazdu, powinien wystarczyć do uspokojenia ruchu. A te barierki… masakra po prostu.

Poznania znowu nie miałem okazji pozwiedzać, bo wciągnęły mnie od razu tematy konferencji. Ale ja w sumie nie lubię zwiedzania ;) Wolę poczuć klimat danego miejsca, co uskutecznialiśmy wieczorami.

Morał z tego wyjazdu jest taki, że warto szukać nowych tras, bo ile razy można jeździć po tej samej :) A następnym razem, jeżeli zostanę zaproszony do Poznania, pewnie przejadę się z Wrocławia dla odmiany. Już niedługo kroi mi się kolejny wyjazd, tym razem w inną część Polski, ale jeszcze muszę ustalić szczegóły. Zapowiada się piękna trasa!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

25 komentarzy

  • Pasztecik _musi_ być. Jeszcze parę lat temu było 1-2 nadzienia a teraz, proszę.
    Zamiłowanie do kostki to skutki 2 WŚ a pobocza na DK to już Edward G i kolejni.
    Co do braku poboczy (np na DK11: latem, kiedy rowerami się jeździ częściej z racji pogody) to często efekt specyficznie pojmowanego BRD: otóż zdaniem „fachowców” na drodze bez poboczy kierowcy nie szarżują. A że niebezpieczna dla pieszych i rowerzystów? A kogo to? Jak ktoś ma problemy ze zrozumieniem logiki panów od BRD, niech wpada na forum SSC, tam taki np pmaciej wytłumaczy (np, że rowerem, to sobie po podwórku masz jechać, nie po drodze publicznej) a jak się nie zgodzisz, to zbanuje. ;-)

    • Ano tak, można w internecie spotkać takich osobników, którzy trzymają się hasła „rowy dla rowerzystów” :

  • Z planowaniem trasy to jest niestety jedna wielka partyzantka, zwłaszcza pod crossowe czy szosowe rowery. z MTB jest mniejszy ból, bo tym pojedziemy wszędzie – chociaz crossem też ;-).

    Generalnie planuje w ten sposob, ze patrzę najpierw na takie portale jak bikemap.net, gpsies.com czy strava – czy ktoś nie jechał podobną trasą bądż w poszczególnych odcinkach. następnie patrze co proponuje gMaps (czasem podpowiada sensowie, uwzględniając ścieżki rowerowe) i składam do kupy poprzez gpsies.com (export do gpx) albo do connect.garmin.com / strava.com (biorą pod uwage popularność tras – heatmaps – oraz segmenty).Ostatnio na tapecie do testów wziąłem: https://www.plotaroute.com/routeplanner i http://brouter.de/brouter-web/ by zaplanować całodzinnego tripa na szosie.

    Ja Szczecin zapamietałem jako miasto różnych standardów – wokół pkp nie było informacji jak sie wydostać z centrum ;-) a gdy już jechałem drogą publiczną, okazało sięze to droga szybkiego ruchu a obok skąd nikąd wyrosła ścieżka rowerowa :x ….

  • Coś wiem o tych drogach… Wiele razy nieźle mnie na bruku zachodniopomorskim wytrzęsło! W długie trasy zabieram… tradycyjną plastikową mapę a posiłkuję się google, choć Google maps potrafi bardzo ciekawie poprowadzić ?

    • Ano, dla mnie nawigowanie bezpośrednio na trasie jest mocno ryzykowne, chyba, że nigdzie się nam nie spieszy i mamy uniwersalne opony :)

  • Ta ścieżka rowerowa pokazuje, że w naszym kraju buduje je się tylko w dwóch celach: by wyrzucić rowerzystów z jezdni, i drugi cel by babcia mogła sobie do sklepu 2 km pojechać. A nikt z projektujących nie pomyśli że ktoś może chcieć jechać dłuższy dystans i takie coś to po prostu katorga. I nawet nie chodzi o rodzaj nawierzchni, bo może se być ta kostka, byleby co każde 2 km nie przechodziła z jednej strony jezdni na drugą i nie była wyprofilowana pod wyjazdy z posesji, z górami i dołami oraz krawężniczkami przy każdym wyjeździe. I najgorsze, że teraz przy każdym remoncie jakiejś drogi wojewódzkiej takie właśnie kwiatki wciskają w każdej wsi. Tzn. ciąg pieszo-rowerowy wyprofilowany pod wyjazdy z posesji. A kurczę nie można po prostu zamiast tego poszerzyć jezdnię i zrobić asfaltowe pobocze (na wzór niektórych dróg krajowych)?

  • Cześć, pozazdrościć takiej trasy, wydaje się ciekawą trasą do
    przejechania, poszukam alternatywy dla tego wypadu i wyznaczę coś lasami
    ;) jak się da oczywiście ;) A co do miejsca w pociągu to masz rację,
    jest go za mało ale można powiesić rower za tylne koło i ściągając
    przednie robi się więcej miejsca ;) Wieszam tak rower w domu :)
    sprawdzony sposób i działa.
    Pozdrawiam, Michał

    • Przez lasy na pewno fajne trasy można poprowadzić :)

      Co do ściągania przedniego koła i wieszania za tylne, to po pierwsze trzeba potem mieć co zrobić z kołem, żeby nie latało po przedziale. Po drugie, to upierdliwe. Po trzecie można się niepotrzebnie pobrudzić. Po czwarte, mam wrażenie, że potem rower będzie obijał się widelcem o wszystko, co też nie jest dobrą sprawą.

      Tak więc fajnie, że kombinujesz, ale w tym wypadku to taki sobie pomysł.

      • Hej, drogi Łukaszu troszeczkę więcej wiary ;) jeżeli chodzi około to wystarczy się do tego przygotować. Ale można też przypiąć koło do rowerka a co do widelca to nic się nie obija ;) ;)

  • A próbowałeś tworzyć trasę na google maps skonwertowac ja do gpx i odczytać np za pomoca apk osmand? Mapa jest offline. Jedziesz po zaplanowanej trasie jak po sznurku. Pokazuje tez ścieżki rowerowe

    • Google Maps ma tę niefortunną przypadłość, że nie da się utworzyć dużej liczby punktów. Tzn. gdy zaczynasz przestawiać trasę według własnych potrzeb, w pewnym momencie nie jest to już możliwe. No i dochodzi kombinowanie z jakimś konwerterem, przerzucaniem plików itd. W Naviki po prostu klikam na komputerze, żeby zapisał trasę i od razu mogę ją otworzyć na telefonie.

      • Hej! Odradzam nawigację rowerową google. No chyba że jeździmy góralem. Korzystałem, ale jak google zaczęło kilkakrotnie prowadzić na polną drogę która zmieniła się w ścieżkę a następnie w nieprzejezdny ślad wędrówek zwierząt to zrezygnowałem. Odkąd opisałeś Nawiki to na komputerze wyznaczam trasę dla kolarzowki i mam pewność że crossowym przejadę.

        • Ja generalnie żadnej aplikacji nie polecam do wyznaczania trasy „w locie” gdzieś na trasie. Bo zawsze może poprowadzić niezbyt dobrymi drogami, co może być problematyczne w przypadku roweru z węższymi oponami albo sakwami.

          Dlatego ja zawsze wyznaczam trasę przez wyjazdem, co mi się prawie zawsze sprawdza. W zeszłym roku władowałem się w fatalną drogę pod Pilcem, podmokłą rozjeżdżoną przez ciągniki trasę wśród pól. Udało się wtedy przejechać, ale nie zawróciłem tylko dlatego, że zaczynało się robić ciemno, a ja chciałem dotrzeć na nocleg.

          Pojechałem nią tylko dlatego, że musiałbym nadłożyć sporo drogi, żeby ją ominąć, a na zdjęciach satelitarnych nie szło ocenić, że to będzie aż taka masakra. Samochód Street View oczywiście tam nie wjechał :) Cóż, nawet wyznaczając trasę w domu, mogą zdarzyć się wpadki, nie wszystko się przewidzi.

          • Ostatnio zainteresowała mnie OpenStreetMap, według mnie całkiem sensownie prowadzi trasy tylko nie wiem jak mógłbym ją przerzucić np do OsmAnd. Może masz jakiś pomysł lub ktoś z piszących?

          • Stwórz sobie trasę w RWGPS- banalnie proste i darmowe.
            RWGPS jest genialne, bo nie prowadzi trasy po punktach tylko proponuje trasę między 2 punktami. Oczywiście można sobie tą propozycję dostosowywać. Dla porównania – w GPSies musisz zaznaczyć punktem przy wyznaczaniu trasy każdy zakręt.

            Następnie zapisujesz plik gpx na dysk. Otwierasz odpowiedni folder w Osmand i kopiujesz plik gpx. Na Osmand ustaw sobie zapisywanie map na karcie SD. Wtedy Twój folder z trasami będzie zlokalizowany w SD/Android/data/net.osmand.plus/files/tracks

            Plik przekopiowujesz po podpięciu telefonu do komputera – ctrl-c-> ctrl-v

            Z poziomu Osmand wybierasz skonfiguruj mapę i wybierasz ślad gpx (po kliknięciu przerzuca do folderu z trasami). Następnie klikasz nawiguj. Program zapyta się czy wykorzystać trasę gpx do nawigacji. Wybierasz „tak” i ruszasz :).
            Miłej jazdy.

            Przetestowałem wiele aplikacji ale RWGP + Osmand to niepobity duet. Osmand ma przewagę nad innymi programami np Locus, że bardzo łatwo ściąga się mapy różnych krajów (do 10 krajów w wersji darmowej). NP dla Polski nie muszę bawić się w ściągane fragmentów map. Mam całość zawsze pod ręką. Co do dokładności map to chyba nie trzeba nic mówić. Z Osmandem nawigowałem na trekingach w Nepalu czy w Afryce, gdzie każdy inny program dawno się poddawał.

            Co do samej jazdy: Quad lock np na mostek albo przed kierownicę, na velcro przyczepiony pod mostkiem powerbank (polecam xiaomi 10000 w gumowym futerale /do kupienia na Aliexpress/) i można spokojnie jechać kilkanaście godzin.
            Jeżeli ktoś wybiera się na naprawdę dłuższe trasy to pewnie będą potrzebne 2 powerbanki Xiaomi i najlepiej telefon wododporny (polecam Sony xperia Z3 compact – wielkość odpowiednia i bateria super długo trzyma).

            Mam nadzieję, że kogoś zainspirowałem do spróbowania co znaczy jazda z odpowiednio dobranym „zestawem” :).

          • Odrion dziękuję bardzo. W końcu udało się wrzucić trasę do Osmanda. Co prawda stworzyłem ją w Bikemap (sugerowałem się OSM), ale Ridewithgps też się pobawię. Jeszcze raz dzięki :)

          • Proszę bardzo :). Cieszę się, że pomogłem.
            Mi zajęło sporo czasu aby wypracować sobie najlepszy sposób na nawigowanie. Teraz:
            a) odkrywam nowe trasy koło miejsca zamieszkania wyznaczając sobie trasy na rower szosowy
            b) jeżeli gdzieś jadę dalej i biorę rower, to zawsze mam przygotowane trasy do zrobienia (szosa i treking)
            c) długie wycieczki na trekingu
            d) zwiedzanie miast na rowerze (szczerze polecam)

          • Kurczę, dzisiaj na Facebooku pytałem o jakąś alternatywę dla nietaniego Quad Locka (tego mocowanego do kierownicy), ale widzę, że jednak przed nim nie ucieknę :)

          • Polecam uchwyt Zefal Lite Console. Łatwo dopasować do smartfona dobrze trzymające podwójna blokada . Samo mocowanie bardzo solidne, nie ma mowy o przesuwaniu się czy zjeżdżaniu. W komplecie siliconowe etui które pozwala na jazdę w deszczy również z nieodpornym na wodę smartfonem.
            Filmik z różnymi wersjami: https://www.youtube.com/watch?v=MeXxIb4U290

          • O, i być może właśnie tego było mi trzeba! Z mocowaniem i etui do mojego telefonu kosztuje tyle co w Quad Locku samo etui. A Zefala znam, bo mam ich lusterko :)

            Używasz takiego mocowania? Możesz powiedzieć jak się sprawuje? Do mojego Samsunga jest wersja z mocowaniem na mostek.

          • https://www.google.pl/search?q=zefal+console+l&client=ms-opera-mini-android&site=webhp&prmd=isvn&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjI5fWKo-PUAhWDZiYKHQHBBYMQ_AUICSgB&biw=360&bih=470#imgrc=Ap4eL5-9ppUkmM:
            Mam dokładnie taki uchwyt jak w linku. Obejma mocowania jes dociągana na imbusa. Samo mocowanie jest bardzo sztywne i wogóle po odpowiednio mocnym podciągnieciu nie porusza się. Wytrzymało spokojnie wpadnięcie na kostkę brukową moją szosą i nawet nic się nie stało.

      • Dlatego ja nie używam smartfona do jazdy. Owszem mam ze sobą i jak nie wiem gdzie jestem sprawdzam pozycję na googlemaps. A tak – pełna fantazja i atlas turystyczny. Wiem, to nie jest propozycja dla szosowców ale jak się ma choć jedną sakwę to naprawdę fajna opcja. Ostatnio jechałem z okolic Poznania do Sierakowa ale zamiast 60 – 70 km wyszło ponad sto. Jechałem dziwnymi drogami, ścieżkami leśnymi, przedzierałem się przez gęste krzaki i mokradła. Zajefajnie. Osiem godzin frajdy bo o to właśnie chodziło. I nie potrzebowałem opcji „zaskocz mnie”. Cała trasa była zaskakująca. I dla takich waśnie atrakcji kupiłem MTB.