Choć sam nie jestem do końca przekonany do montowania silników spalinowych w rowerach, zdaję sobie sprawę, że jest wiele osób, którym taki dodatek bardzo ułatwia jazdę. Legalność silników spalinowych w rowerach to bardzo ciekawa sprawa, która prowokuje do gorących momentami dyskusji. Czy zgodnie z przepisami można zamontować taki silnik? Z elektrycznymi silnikami w rowerach sprawa jest jasna; zwłaszcza, że można bez problemu kupić fabryczny rower z napędem elektrycznym (zapraszam do lektury wpisu o przepisach dotyczących rowerów elektrycznych). Ze spalinowymi silnikami w rowerach nie wszystko jest do końca jasne.
Rower z dołączonym silnikiem spalinowym (czyli taki pół-motorower) nie jest wcale nowym pomysłem. W Polsce już w latach 50-tych i 60-tych sprzedawano silniki, które doczepiane były pod kierownicą roweru, a napęd był przekazywany za pomocą rolki bezpośrednio na oponę. Obecnie silniki spalinowe w rowerach nie cieszą się wielką popularnością (choć gorąca dyskusja w komentarzach zdaje się temu przeczyć). Są dość ciężkie, niewygodne w obsłudze i co najgorsze – głośne. Plusem jest malutkie spalanie i prosta budowa. Gotowe zestawy do samodzielnego montażu na rowerze można kupić już za 400-500 zł i taka niewygórowana cena to też plus, w porównaniu do droższych rowerów elektrycznych.
Silnik spalinowy montowany jest między rurkami ramy, bak zakłada się najczęściej na górnej rurze, a manetkę oczywiście na kierownicy. Cały zestaw waży około 10 kilogramów i potrafi rozpędzić rower do 45 km/h przy silniku 50cc, a nawet 60 km/h z silnikiem 80cc.
Jak wygląda taki silnik zamontowany już w rowerze, można zobaczyć np. na tym nagraniu:
Mimo kilku niezaprzeczalnych zalet, wydaje mi się jednak, że dalszy rozwój oraz spadek cen rowerów elektrycznych (podstawowy model kupi się już od 2500 złotych) sprawią, że silniki spalinowe przejdą na zasłużoną emeryturę. Ich największe wady czyli generowany hałas oraz dodatkowe czynności obsługowo-serwisowe, wydają się być cechą odstraszającą od zakupu i użytkowania. Choć oczywiście jest liczna grupa miłośników takich (moto)rowerów.
Rower z silnikiem spalinowym – przepisy
Komplikacje zaczynają się w trakcie określania, czy silnik spalinowy w rowerze jest legalny. W przepisach nie jest wprost napisane, że takie pojazdy są dopuszczone do ruchu. Mamy jedynie definicję motoroweru:
Prawo o ruchu drogowym, artykuł 2, punkt 46
Motorower – pojazd (…) zaopatrzony w silnik spalinowy o pojemności skokowej nieprzekraczającej 50 cm3 lub w silnik elektryczny o mocy nie większej niż 4 kW, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 45 km/h;
Można by powiedzieć, że w takim razie rower z silnikiem spalinowym do 50 cm3 to motorower. A co się z tym wiąże – konieczność rejestracji, jazda w kasku, płacenie OC, zakaz wjazdu na drogi rowerowe. Chociaż podejrzewam, że sprawa utknęłaby już na rejestracji – bo gdzie homologacja, gdzie numer nadwozia?
Wyrok Sądu Najwyższego w sprawie rowerów z silnikiem spalinowym
To się kupy nie trzyma i jeśli ustawodawca nie pomyślał o takich rowerach, to trzeba sobie jakoś radzić. Dużym wsparciem dla miłośników silników w rowerze jest Wyrok SN z dnia 25 października 2007 r., sygn. III KK 270/07 o następującej treści:
Obowiązująca ustawa karna, jak i ustawa z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2003 r., Nr 58, poz. 515) nie definiują określenia „pojazd mechaniczny”, jakkolwiek ta druga w art. 2 jednoznacznie odróżnia pojęcie: „pojazdu silnikowego” od „roweru”, stanowiąc, iż tym pierwszym jest „pojazd wyposażony w silnik, z wyjątkiem motoroweru i pojazdu szynowego”, zaś tym drugim „pojazd jednośladowy lub wielośladowy poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem”. Za pojazdy mechaniczne należy uznać pojazdy zaopatrzone w poruszający je silnik (pojazdy samochodowe, maszyny rolnicze, motocykle, lokomotywy kolejowe, samoloty, helikoptery, statki wodne i inne), jak również pojazdy szynowe zasilane z trakcji elektrycznej (tramwaje, trolejbusy). Jeżeli chodzi o inne – niemechaniczne – pojazdy, to będą nimi w szczególności zaprzęgi konne, rowery, a także statki żaglowe, szybowce. Ponadto nie są pojazdami mechanicznymi rowery zaopatrzone w silnik pomocniczy, o pojemności skokowej nieprzekraczającej 50 cm3, które zachowują wszystkie normalne cechy charakterystyczne budowy, umożliwiające ich zwykłą eksploatację jako rowerów. Link do wyroku.
Legalność silnika spalinowego w rowerze
Czyli innymi słowy, jeżeli rower jest wyposażony w silnik o pojemności do 50 centymetrów sześciennych, ale nadal zachowuje cechy roweru – czyli można na nim jeździć bez włączonego silnika i pedałując – jest to legalne. Pozostaje oczywiście kwestia ewentualnego sporu z policjantami zatrzymującymi do kontroli taki pojazd. Gdzieś w internecie znalazłem poradę, by wozić ze sobą zacytowany przeze mnie wyrok Sądu Najwyższego.
Przy okazji polecam sprawdzić, jak wyglądały jedne z pierwszych rowerów z silnikiem spalinowym. Przekonałem się w muzeum motoryzacji Skody w Mlada Boleslav. Zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć w podlinkowanym wpisie.
A jakie są Wasze doświadczenia po kontrolach policyjnych rowerów z silnikiem spalinowym i elektrycznym? Zdarzają się w ogóle takie kontrole?
Ciekawy patent, odciąża tylne koło i zapewne zwiększa nośność bagażnika. Ale ja bym się zastanawiał nad ewentualną wymianą akumulatora za kilka-kilkanaście lat.
Hmmm… a może Batavusowi o to chodzi. O autorskie rozwiązania, by potem zarabiać krocie na częściach zamiennych.
Nie a propos, ale Batavus chyba przebił wszystkich producentów pomysłem, gdzie schować akumulator: w osłonie łańcucha. :D
Umieszczenie silnika nie zależy od kraju, a nawet od producenta. W zasadzie nie wiem, które jest lepsze. To już kwestia konkretnego rozwiązania. Ostatnio zaczynają dominować rozwiązania z silnikiem w przedniej osi. Silnik swoje waży. Z resztą to ich główna wada. Jeśli mi ktoś powie, że to są rowery dla leniwych to polecam codzienne wnoszenie 25kg roweru w bloku, w starym budownictwie — można sobie wyrobić mięśnie. ;-)
To chyba nie ma związku z krajem, tylko ew. popularnością producenta w danym kraju. Również rowery sprzedawane w Polsce mają silniki zintegrowane z korbą.
Różnica jest na pewno w wyważeniu roweru, według mnie lepiej jest mieć silnik na środku, ewentualnie z przodu niż tyłu. Ponieważ to na tył idzie największy ciężar: duża część masy naszego ciała, przerzutki, bagażu.
Z tego co zauważyłem, to w Polsce rowery elektryczne mają przeważnie silnik zamontowany w przednim lub tylnym kole. W Szwajcarii silnik przeważnie umieszczony jest na wysokości osi supportu. Ktoś może wie skąd taka różnica i na co to wpływa?
Ano właśnie, przy elektrycznym rowerze często na pierwszy, szybki rzut oka można nawet nie zauważyć, że ma on silnik :)
Moim zdaniem nie tylko dla osób starszych. Co prawda młody nie jestem, ale 33 lata to nie wiek emerytalny ;-).
W Trójmieście, które ma wiele stromych podjazdów (szczególnie w Gdyni) mój „zasięg” wynosi 15km, żeby się nie spocić, a jednocześnie nie jechać powoli (może poza upałami — pocę się jak świnia). Rower elektryczny wydłużył zasięg do 25km. I mogę jechać ubraniu jakie używam w biurze.
Szkoda że musiałem go oddać.Cichy, nie zwraca na siebie uwagi (akumulator jest pod bagażnikiem), no i mina wyprzedzanych na wzniesieniach rowerzystów w sportowych ubraniach przez kolesia na miejskim rowerze bezcenna. ;-)
Kiedyś zapytałem policjanta z trójmiejskiej drogówki czy miał do czynienia z takimi rowerami, mówił że tak i problemów nie robią.
Gdyby nie ceny i jakość dróg, to rowery z elektrycznym wspomaganiem byłyby u nas chętnie używane przez osoby starsze, lub nie w pełni sprawne, które nie pojadą pod górkę i pod wiatr, a chętnie sobie „podpedałują”.
Całe życie nie będziemy w pełni sprawnymi byczkami, a technika może nas w tych trudniejszych momentach wspomóc.
Z drugiej strony lepiej gdy coś jest „dwuznaczne”, niż gdyby były całkowicie zakazane.
O ile ograniczenie mocy i prędkości uważam za sensowne i dość oczywiste, o tyle wyłączenie możliwości korzystania z manetki jest już FASZYSTOWSKIM wybrykiem jakiegoś niespełnionego urzędasa psychopaty. Niech ktoś mi wytłumaczy: ile szkody więcej wyrządzić można na rowerze jadącym 25 km/h rozpędzanym manetką i analogicznym rozpędzanym takim samym silnikiem – tyle że uruchamianym przez pedały? Ano różnicy nie ma żadnej, w jednym i drugim przypadku pojazd waży podobnie, energia ewentualnego uderzenia jest dokładnie taka sama, ergo: ewentualne szkody nie będą się niczym różnić. Niestety, nie o bezpieczeństwo tu chodzi ale o obsesję unijnych tępali, którzy muszą cały świat powkładać do szufladek według sobie tylko znanych kryteriów. W efekcie ślimak jest rybą lądową, marchewka owocem, a rower elektryczny różni się od nieroweru nieelektrycznego faktem posiadania manetki lub kontrolera pedałowania. A potem pełne usta frazesów o innowacyjności – niestety, jedyne co ci kretyni uczą to postawy tępego niewolnika…
Łukaszu natrudziłeś się, ale wszystko jasne.
Ja osobiście nie obawiam się kontroli, bo przepisy są niejasne a luki w interpretacjach można rozważać na obie strony.
Ja w razie kontroli nie przyjmuję żadnych mandatów, jeśli policjant kiedyś się uprze ( jeszcze mi się to nie zdarzyło) to ja zdecydowanie stoję przy swoim i bez wahania ich zawiadamię, że nie zapłacę i spotkamy się w sądzie.
W Lublinie policja jest w miarę rozsądna i oni też nie bardzo wiedzą jak do tego podejść, dlatego wolą nie
podejmować tematu.
Częściej jest tak że oglądają pytają ew. sprawdzą trzeźwość i jadę dalej.
Staram się nie jeździć z włączonym silnikiem w miejscach gdzie spacerują rodzice z dziećmi np. po parku i niepotrzebnie nie prowokuję panów w mundurach czyli nie wchodzimy sobie w drogę.
Pozdrawiam Andrzej Moraczewski Lublin
GG. 3000137
Nie zgadzam się, że ograniczenie do 250W/25kmph to mało. Kwestia zastosowania. Zauważ że 99% rowerów z wspomaganiem elektrycznym to rowery miejskie, a Ty porównujesz go z rowerem szosowym. Nie ten rodzaj roweru, nie to zastosowanie. Miałem kiedyś okazję jechać „elektryczną” gazelą po mocno górzystym Trójmieście. Przejechanie z Gdyni do Gdańska (centrum-centrum: ok 25km) w rozsądnym czasie i nie będąc spocony (ważne dla pracujących w biurach) można bez problemu osiągnąć. A lekki nie jestem i łatwo się pocę. :-)
Rozumiem rosnącą popularność tych rowerów w Holandii. No i możliwość legalnego jeżdżenia po ścieżkach. Gdyby nie ich cena…
A ograniczenie prędkości ma sens. Np. w Holandii popularne i legalne jest jeżdżenie takimi mini skuterami (zdaje się, że nazywają je 'snorfiets’ — poprawcie mnie jeśli się mylę), które właśnie mają także ograniczenie do 25km/h (nie jest to rower, ani motorower). Jednak coraz więcej osób narzeka na ich obecność, gdyż popularne jest odblokowywanie ogranicznika prędkości, co już bywa bardzo niebezpieczne. Uczmy się na doświadczeniu bardziej „rowerowych” krajów.
Jak coś jeździ więcej niż 25, to już rejestrujesz jako motorower, ale nie masz prawa korzystać z ścieżek rowerowych.
Prawda jest taka, że rowery ze wspomaganiem elektrycznym są robione z myślą o jeździe miejskiej, gdzie inni uczestnicy (na holendrach, albo urban bike — nie wiem jak to przetłumaczyć) jeżdżą średnio 10-15km/h. Charakterystyka czujnika obciążenia jest tak zrobiona, że najbardziej się przydaje podczas ruszania i stromych podjazdów oraz jazdy pod wiatr (szczególnie z dużym obciążeniem). W pozostałych przypadkach rozpędzasz się siłą własnych mięśni, a limitem jest Twoja kondycja i warunki pogodowe. Tam nie ma magicznego hamulca, który działa jak ogranicznik prędkości. Na takim rowerze, na płaskim da się rozpędzić do ok 30km/h, później opory powietrza (wyprostowana sylwetka) dają o sobie znać.
Piszę to z punktu widzenia nie rowerzysty, ale osoby wykorzystującej rower jako środek transportu.
PS. Ideologi i polityki bym tutaj nie mieszał, jakoś nie widzę związku. :-)
PS2. Człowiek może przez kilka godzin wytwarzać energię mechaniczną 0,2 KM, czyli jakieś 140W, więc i tak mniej niż taki silnik.
Żadne ograniczanie nie jest sensowne! Ty jako kierowca powinieneś doskonale wiedzieć z jaka prędkością możesz się poruszać w danej sytuacji na drodze jaka ma miejsce. Ale jeśli jesteś takim małym bydlątkiem, które nie jest w stanie samodzielnie myśleć i podejmować właściwych decyzji, to nie znaczy, że innych należy traktować na równi z tobą. Jesteś jakiś niedorozwinięty? I co, przez całe życie chcesz mieć nad sobą pana, który będzie się tobą opiekował i mówił tobie jak masz żyć, czy jakie skarpetki włożyć na daną okazję? To, że jesteś głupi, nie znaczy, że inni są.
Oze. Nie do końca rozumiesz. MaciekR woli żeby były ograniczenia. Nie dla niego, bo on ich nie dostrzeże jeżdżąc spokojnie. Dla innych debili którzy nie potrafią żyć w społeczeństwie i najchętniej takiego Maćka by rozjechali na DDR jadąc 50 km/h pojazdem wiążącym 50 kg.
Mam Ecobike 250 w i zawsze jestem spocony jazdą, nie wiem jak można się nie spocić na tak słabym wspomaganiu, mieszkam w mieście na południu kraju w górzystym terenie gdzie wzniesienie 10% jest lekkim wzniesieniem i chcąc zachować prędkość 25 km/h trzeba ostro pedałować nawet na odblokowanym rowerze.
250 w ma sens w miastach gdzie jest płasko i górki ja nie widziałem jak Trójmiasto, Poznań, Warszawa czy Warmia oczywiście stosując silnik jako wspomaganie chociaż ja na płaskim terenie bez wspomagania tak ciężkim rowerem jak Ecobike ważącym 25 kg jestem w stanie się rozpędzić do 42km/h, powtarzam bez wspomagania, wiec ograniczenie do 25 km/h nie ma sensu gdyż nogami jestem w stanie bez silnika jechać dużo szybciej.
Jeżeli rowerem elektrycznym chcesz jechać 25 km/h pod duże wzniesienie, to faktycznie można się ładnie spocić :)
podjeżdżałeś na Agrykoli w warszawie ? albo na podjeździe z belwederskiej do puławskiej na Mokotowie podjedź dolną to pogadamy?
Wg mnie rower elektryczny byłbym fajną alternatywą do zatłoczonych miast, ale unijni lewacy tak „zabezpieczyli” rowerzystów przed skutkiem szybkiej jazdy na rowerze, że rower elektryczny stracił rację bytu.
Po co komu te ograniczenia 250W i 25 km/h? Na zwykłym rowerze szosowym przeciętny rowerzysta bez problemu rozpędza się do 40km/h i jakoś nikt mu ogranicznika nie zakłada. Silnik 250W to kpina. Duży facet, który waży powiedzmy 140 kg pewnie nawet nie zauważy tego wspomagania podczas podjeżdżania pod większe wzniesienie.
Unijne patałachy, na których łożymy wielkie pieniądze z jednej strony zabijają silniki spalinowe wprowadzając coraz bardziej absurdalne normy czystości spalin, a z drugiej nie pozwalają na wprowadzenie silników elektrycznych. Może chcą nas przywiązać na powrót do ziemi i odnowić pańszczyznę?
W Szwajcarii często widuję rowery z większymi silnikami elektrycznymi. Taki rower ma wtedy małą tabliczkę rejestracyjną, ale rowerzyści i tak jeżdżą bez kasków. Pewnie są tu na to jakieś odrębne przepisy. W Polsce popyt na rowery rejestrowane na motorowery byłby pewnie mały, dlatego rowery te nie są powszechne w sprzedaży.
masz racje
Wpis już gotowy, zapraszam do lektury:
https://roweroweporady.pl/rower-z-silnikiem-co-na-to-przepisy/
Andrzej, dzięki za ten cytat. Planuję w najbliższym czasie dokładnie zgłębić ten temat i przygotować osobny wpis o tych przepisach.
Andrzej, nic dodać, nic ująć odnośnie Twoich ostatnich dwóch wpisów.
Tylko czekać jak Anonim znowu powie swoje :)
Spalinowe silniki rowerowe to fantastyczne hobby, na którym do tego można jeszcze gdzieś zajechać :)
Pozdrawiam!
Przekopałem jeszcze przepisy o dopuszczeniu do ruchu sprzętu z silnikiem.
Natknąłem się na innym forum na post ” Dziadka Wojtka „, który bardzo fachowo i dokładnie opisał temat, cytuję go bez porozumienia z nim lecz nie mam z nim żadnego kontaktu.
Cytat:
Wszelkie dywagacje są raczej zbędne: rower to pojazd poruszany siłą mięśni ludzkich, może być wyposażony w silnik elektryczny wspomagający, ale silnik ten musi być uruchamiany poprzez ruch pedałów i powinien być wyposażony w regulator redukujący jego moc w sposób nie pozwalający przekraczać prędkości 25 km/h.
Są również wymagania co do szerokości pojazdu, nie może ona przekraczać 0,9 m.
Przepisy dopuszczają również doczepne silniki spalinowe o pojemności do 50 cm, pod warunkiem, że cechy konstrukcyjne roweru, to znaczy możliwość jazdy poprzez pedałowanie – zostaną w pełni zachowane.
Pojazdy takie nie wymagają rejestracji i przeglądów, a uprawnienia kierującego takim pojazdem muszą spełniać wymogi identyczne jak dla każdego roweru.
Jeśli te wymogi techniczne nie są spełnione, to mamy do czynienia z motorowerem – niezależnie od rodzaju silnika (spalinowy lub elektryczny).
Powyższe wnioski są wynikiem dokładnego zapoznania się z obowiązującymi na chwilę obecną przepisami – nie zadawałem pytań, zdając się na pracę innych tylko dokładnie zapoznałem się z wszystkimi przepisami i ich wykładniami.
Zajęło mi to czterdzieści minut, ale przynajmniej wiem coś konkretnie – nie zdając się na czyjeś gdybanie i głupawe domysły.
Liczę że Dziadek Wojtek nie jest urażony że wykorzystałem jego artykuł ale nigdzie nie znalazłem bardziej zwięzłej i rzeczowej opinii a przytaczanie paragrafów zanudziło by forumowiczów i znów doprowadziło by do demagacji
Pozdrawiam Andrzej Moraczewski Lublin
GG. 3000137
Panowie z zaciekawieniem przeczytałem wszystkie opinie sam posiadałem różne silniki, na których używałem od 35 lat.
Mam wrażenie, że niektóre osoby piszące opinie nigdy nie posiadły takiego sprzętu i nie mają zielonego pojęcia o zasadach smarowania silników dwusuwowych, o przeniesieniu napędu i o wielu innych poruszanych sprawach.
Po pierwsze prędkość maksymalna często poruszana sprawa, prędkość popularnego roweru turystycznego powyżej 40 km/h to maksymalna nieodpowiedzialność piszę tu o typowych rowerach a nie o rowerach fabrycznie wyposażonych w silniki, bo te mają wzmocnioną konstrukcję, oraz dużo lepsze hamulce.
Następna sprawa to przeniesienie napędu z silnika na koła, często krytykowane przeniesienie napędu na oponę uważam za najlepsze i najprostsze rozwiązanie.
Przekładnia łańcuchowa stosowana w chińskich i radzieckich silnikach jest w porządku dopóty nic się nie wkręci w przekładnię lub nie ma awarii silnika, łańcuchy są teraz zakuwane i wymiana łańcucha na drodze jest kłopotliwe. (Pamiętajmy, że te silniki nie mają skrzyni biegów a tylko sprzęgło)
W rozwiązaniu napędu ( rolka opona) też są wady forumowicze piszą, że to prymityw, że zdziera oponę – to prawda, ale opona kosztuje od 20 zł. i wystarcza do intensywnej jazdy na cały sezon a ja po sezonie zdejmuję koło dokładnie centruję zmieniam oponę ( przy tym silniku musi być dobra opona szosowa) i sezon mam z głowy.
Następna sprawa często poruszana to dobór silnika:
Praktycznie silnik 80cm https://youtu.be/yOc-Cld6HfU to bezcelowy zakup to jest wyciśnięty silnik prawie 4 KM to moc zupełnie nie potrzebna do napędu lekkiego roweru.
Do osiągnięcia ok. 40 km/h potrzeba ok. 1KM przy czym należy też zwracać uwagę na pojemność skokową silnika, silnik 25 cm jest o wiele bardziej wyciśnięty niż silnik 50 cm.
Należy unikać silników spalinowych mocowanych nad przednim kołem z powodu efektu żyroskopowego które bardzo utrudnia kierowanie szczególnie na zakrętach.
Teraz napiszę o smarowaniu, bo to ważny temat:
Nie ma nic gorszego dla dwusuwu jak jazda z zamkniętą przepustnicą ( silnik nie dostaje prawie paliwa a przy tym oleju), co ma miejsce w czasie zjazdu z góry jak kierujący zamyka przepustnicę, w lato praktycznie wszystkie silniki rowerowe przegrzewają się a odcięcie silnikowi paliwa jest też odcięciem oleju w nim zawartego a dalsze skutki są wiadome.
Olej oczywiście dobrej firmy np. stihl, makita a nie Lux DW, bo ten nadaje się do smarowanie zawiasów w drzwiach
Przy takich zjazdach o wiele lepsze są silniki wyposażone w odprężnik wtedy wystarczy włączyć odprężnik i maksymalnie otworzyć przepustnicę ( silnik ma dobre smarowanie i szybko się schładza)
I jeszcze parę słów o docieraniu przy docieraniu nie chodzi o to żeby wykorzystywać 1/3 mocy jak to przeczytałem na forum.
Świeży silnie ma niespasowane części, które z czasem się docierają dopasowują do siebie, ale do tego czasu tarcie pomiędzy nimi jest większe( dlatego w tym okresie żeby to złagodzić potrzeba więcej oleju) a z tym się wiąże przegrzewanie silnika, co jest tragiczne w skutkach.
Ja rozpoczynałem przygodę z silnikiem Gnom z 1953 roku ( napędzającym przednie koło), potem było kilka radzieckich z przekładnią łańcuchową, następnie Sachs, Nowa Dęba 029, silnik od kosy.
Obecnie od 5 lat posiadam hongdu ie39f chińczyka, który jest strasznie krytykowany ( szczególnie przez tych doradców teoretyków) a ja ze swoim doświadczeniem z silnikami pewnie następny też taki kupię.
Założyłem pasjonatom ok. 50 różnych silników i mam z nimi kontakt i trochę rozeznania, nie wiem dlaczego niektórzy wypisuję takie brednie na forum, forum jest dla tych którzy mają konkretną wiedzę, praktykę lub dla tych co chcą się dowiedzieć.
I jeszcze jedno przez 35 lat nigdy nie miałem problemów z milicją ani z policją ani na ulicy ani na ścieżkach rowerowych choć zatrzymywali mnie wielokrotnie.
Kiedy straszą mnie mandatem za jazdę po ścieżkach rowerowych ja się śmieję i proszę o skierowanie sprawy do sądu rower jest dopuszczony do ruchu a silnik pomocniczy nie robi z niego innego pojazdu.
Jeśli ktoś potrzebuje jakiejś rady chętnie udzielę jej na GG.
Pozdrawiam Andrzej Moraczewski Lublin
GG. 3000137
A posiadasz moze jakies schematy tego silnika?
U mnie podkładki gumowe pod mocowania silnika do ramy załatwiły sprawę.
Jak wyeliminować wstrząsy pochodzące od silnika na rowerze?
Silnik identyczny, jak na tej aukcji: https://allegro.pl/rower-na-silnik-spalinowy-roczny-i4026617558.html
(Pojemność 48 cm3)
A dla zobrazowania mylnego rozumienia pojęcia „działanie prawa wstecz”:
kilkadziesiąt lat temu definicja motoroweru obejmowała pojazdy dwukołowe o pojemności silnika do 100 ccm. Niestety – dzisiaj pojazdy wyprodukowane w tamtym czasie nie mieszczą się w obowiązującej definicji motoroweru i do ich prowadzenia konieczne jest prawo jazdy kat A1.
I to jest dla wszystkich oczywiste.
A żeby rozwiać wszelkie wątpliwości o nielegalności posiadanych przez Was rowerów z silnikiem spalinowym: nawet poprzednie, nieobowiązujące już przepisy, dopuszczały montaż silników o poj. skokowej do 30 ccm A to oznacza że montaż silników 50 ccm nigdy nie był legalny. A co dopiero 80 ccm !!!!!
Radzę mieć powyższe na uwadze zanim zdecydujecie się wyjechać swoim parkotkiem na drogę publiczną (że o drodze dla rowerów nie wspomnę!!)
To ja muszę zmartwić ciebie. Kodeks drogowy zawiera dwie interesujące nas definicje: definicję roweru i definicję motoroweru. Obie są jednoznaczne i nie pozostawiają w tej materii żadnych wątpliwości. Zachęcam do lektury.
No i nie rozumiesz pojęcia „działanie przepisów wstecz”. Prawo się zmienia – i to co było kiedyś dozwolone, dzisiaj jest zabronione. A czasami na odwrót. Nie ma w tym nic skomplikowanego.
A myślenie życzeniowe – cóż, jest fajne. Ale nie zmienia, niestety, rzeczywistości ;)
Do Anonim: Na pewno masz rację… przepisy nawet działąją wstecz i nawet stare rowery z silnikiem spalinowym zostały zdelegalizowane :)
Jednak muszę Cię zmartwić, bo rower z silnikiem nie stanie się nigdy skuterem, bo silnik rowerowy jest jedynie silnikiem pomocniczym, a nie jedynym źródłem napędu jak to jest w przypadku skuterów.
Rower z silnikiem spalinowym staje się skuterem.
Należy go zarejestrować, zapłacić OC, jeździć w kasku itp.
Jedyny silnik dopuszczony do montażu w rowerze to silnik elektryczny o mocy do 250 Wat
A przekona się boleśnie o tym każdy posiadacz parkotka po kolizji lub wypadku, kiedy zajmie się nim policja lub prokurator.
ale opowiadasz bzdury a wogole takich akcji nie bedzie bo rowerow spalinowych jest bardzo malo O !
Dlaczego „po co”?
Kilka przykładów przewagi roweru nad skuterem:
1. Za skuter płacisz OC
2. Musisz poruszać się w kasku
3. Rower bez problemu wniesiesz do domu i przetrzymasz na balkonie
4. Niższe zużycie paliwa w rowerze
5. Jak zabraknie paliwa, to rowerem jedziesz dalej
6. Rowerem można poruszać się także po drogach dla rowerów
A po co do roweru montować rozrusznik od skutera?
Już lepiej do skutera założyć dzwonek od roweru ;)
A poważniej: ceny skuterów są już na tyle niskie że robienie skutera z roweru – to jak robienie z taczki wywrotki. Niby można, ale po co?