Do zeszłego roku, rękami i nogami trzymałem się zwykłego, tradycyjnego telefonu. Wiecie, takim z klawiszami i niedużym ekranem :) Pewnie jeszcze takie są w sprzedaży, w dziale dla seniorów. Przesiadka na Samsunga Galaxy S2, z jednej strony była olbrzymim skokiem jakościowym, z drugiej przyniosła frustrację – bardzo szybko wyczerpującą się baterię. Gdy telefonu (przepraszam, smartfona) używam jedynie do sporadycznego dzwonienia, jeszcze od biedy wytrzyma nawet dwa dni. Ale wystarczy, że włączę GPS, zacznę grzebać w internecie czy słuchać muzyki – mogę się spodziewać, że nie wytrzyma on dłużej niż kilka godzin. Gdy w zeszłym roku przejechałem jednego dnia 260 kilometrów, aby mieć włączoną Stravę do rejestrowania trasy, musiałem wyjąć z telefonu kartę SIM, by łączność komórkowa nie zużywała baterii.
Już wtedy myślałem co zrobić, by wydłużyć pracę telefonu. Kiedyś pisałem o sposobach na naładowanie telefonu podczas jazdy, a najbardziej spodobała mi się opcja power banku, czyli dodatkowej baterii, którą można zasilić urządzenia podłączane przez port USB. Czarę goryczy przelał mój niedawny wyjazd do Liberca, gdy pewnego dnia telefon nie wytrzymał do wieczora. Po powrocie zacząłem rozglądać się za porządnym akumulatorkiem.
Na starcie skreśliłem wszystkie dziwnie tanie powerbanki. Na Allegro nie brakuje urządzeń za 10 złotych, o rzekomej pojemności 2600 mAh. Jako że bateria w moim telefonie ma pojemność 1650 mAh, szukałem czegoś pojemniejszego. W oko wpadł mi PQI i-Power o pojemności 7800 mAh. Firmę znam, nie kojarzyła mi się nigdy z tandetą, więc postanowiłem go kupić (jak się później okazało, razem ze mną kupiło go ponad 60 osób, przypadek?).
Bateria ma bardzo fajny kształt, o przekroju zbliżonym do trójkąta. Dzięki temu łatwiej schować ją do małej kieszonki w plecaku, niż powerbanki w kształcie tabliczki czekolady. Boczki wykonane są z matowego plastiku, zaś front jest śliski. Być może wygląda to ładnie, jednak dość szybko pojawiają się tam ryski i oczywiście ślady palców. Z drugiej strony, jest to sprzęt typowo użytkowy, więc nie trzeba się tym specjalnie przejmować.
Sama obsługa jest banalnie prosta. Urządzenie z boku posiada dwa gniazda. Jedno (mikro-USB) służy do ładowania power banku. Możemy podłączyć go do komputera (jest dołączony kabelek USB) lub podpiąć ładowarkę 230V od np. naszego smartfona lub tabletu (o ile ma końcówkę mikro-USB). O stanie naładowania dowiedzieć się można dzięki czterem diodom, znajdującym się na przednim panelu. Podczas ładowania powerbanku palą się one cały czas, a gdy nie jest on podłączony, wystarczy wcisnąć przycisk na obudowie, by sprawdzić stan naładowania. Warto pamiętać, że podczas jego ładowania cztery palące się diody nie oznaczają, że naładował się on w pełni. To jest stan pomiędzy 75, a 100% i należy poczekać, aż wszystkie diody zgasną.
Akumulatorek ładuje się dość długo, co w sumie nie jest dziwne, zważywszy na jego pojemność. Czas ładowania zależy od tego, czy będziemy go ładować przez podpięcie do komputera czy do ładowarki sieciowej (i jakim prądem ona ładuje). Naładowanie od zera prądem 1A (ładowarka sieciowa) potrwa 8-9 godzin, ładowanie przez port USB 2.0 (0,5A) może potrwać powyżej 15 godzin.
Po naładowaniu akumulatorka, wreszcie możemy skorzystać z jego dobrodziejstwa. 7800 miliamperogodzin pozwala na naładowanie przeciętnego smartfona od dwóch do czterech razy. Jeśli chodzi o tablety, akumulatorek wystarczy na ich jedno ładowanie, lub w przypadku mniejszych tabletów na jedno z hakiem. Do ładowania używamy drugiego gniazda, znajdującego się z boku – czyli dużego USB. To zapewne w dzisiejszych czasach standard i żadna atrakcja, ale super jest to, że przy użyciu jednego kabelka, możemy naładować akumulator, a wkładając go odwrotnie do drugiego gniazda, możemy naładować telefon. Proste i wygodne.
Trochę już i-Powera poużywałem i w zasadzie nie mam do niego żadnych uwag. Robi dokładnie to, co ma robić, ni mniej, ni więcej. Nie jest przesadnie ciężki (195 gramów z kabelkiem), nie jest też przesadnie duży (10,8 cm x 4,4 cm x 4 cm) . W środku z tego co się dowiedziałem, znajdują się trzy ogniwa typu 18650. Ale powerbank jest szczelnie zaklejony, tak więc jeśli kiedyś przyszłaby potrzeba wymiany ogniw, trzeba by pokombinować z jego otwarciem. Generalnie jest warty swojej ceny, choć zawsze mógłby być tańszy :) Ja zapłaciłem za niego ok. 100 złotych z przesyłką. Ale można go znaleźć trochę taniej, jeśli się dobrze poszuka :)
Według mnie, powerbank to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto intensywnie korzysta ze smartfona w terenie. Oczywiście telefon można ładować przez np. dynamo ukryte w piaście czy panele słoneczne. Ale dynamo nie jest obecne w każdym rowerze, a przez panele słoneczne ładowanie trwa koszmarnie długo i jest to dobra opcja jedynie na bardzo długi wyjazd, z daleka od cywilizacji.
Aktualizacja po pół roku użytkowania: Zakup powerbanku to była bardzo dobra decyzja. Działa tak jak trzeba i robi to co ma robić :) Jedyny minus jaki wyszedł (choć w sumie wspominałem o nim w teście) to front urządzenia w kolorze „piano black”. Bardzo, ale to bardzo szybko się rysuje i przestaje tak elegancko wyglądać. No ale ciężko, żebym baterię wkładał do jakiegoś pokrowca, w końcu nie musi zdobić, a ma po prostu ładować. Poza tym nadal podtrzymuję swoją bardzo pozytywną opinię.
A co z innymi telefonami? BlackBerry ładuje, może masz jeszcze jakieś?
Na moje oko może to być np. kwestia jakiegoś błędu w telefonie. Tzn. może nie wyrabia jakiś moduł odpowiedzialny za ładowanie większym prądem.
Zawsze możesz oddać w ramach 10 dni. W każdym razie ja celowałbym, że jednak coś z telefonem jest nie tak, bo jeśli ładuje inne sprzęty, no to PB jest sprawny.
Inny pawerbank laduje soniaczka….
Jest naładowany na max. Cała noc ladowalem…i córka …wkurzona bo ona chciała to mieć…nie mam pojecia co sie dzieje.
A powerbank jest naładowany? To w sumie nie powinno mieć żadnego znaczenia, ale warto sprawdzić, zwłaszcza jeśli działa na resztkach energii.
Dziwne to, sprawdziłem u siebie wszystkie urządzenia ładowane przez micro-USB i działają wszystkie elegancko. A czemu się z tym Sonym gryzie…
Sprawdzałem na kablach od powerbanku i sony, laduje z komputera natychmiast.
Dzieki za rade zaraz sprawdze. Ładuje.
Jeśli ładuje inne urządzenia, to jest coś nie tak z telefonem w takim razie, a nie z samym powerbankiem.
Pierwsze co zobacz, to czy telefon ładuje się po podłączeniu go do komputera, najlepiej przez kabelek od PQI.
No i jest klopot, nie ładuje telefonu sony xperia u. Ładuje mój BlackBerry, Kindle a Sony nie !
Co jest grane ?
Dziś go otrzymałem pocztą i faktycznie jest bardzo ladnie wykonany.
Jak działa, sprawdzę podczas wycieczki rowerowej trzydniowej.
Pozdrawiam,Jacek
Wiem, że będę. Każdy Twój wpis jest porządnie napisany, widać, że zanim coś polecisz, to porządnie testujesz. Twój blog trzyma wysoki poziom.
Ja tylko opisuję swoje wrażenia i przy okazji staram się nie przekonywać czytelników, że byle g… to super rzecz :) Będziesz zadowolony, to mogę obiecać.
Witam, oj Łukasz masz zły wpływ na ludzi. Zakupiłem to cudo i zobaczymy jak się sprawdzi w terenie. Pozdrawiam, Jacek
O, fajny sprzęcik. Mógłby jeszcze mieć funkcję ładowania akumulatorków, które się do niego włoży :)
No i tylko pamiętaj o jego prądzie, który podaje. To „jedynie” 0,5A, czyli tyle ile w gnieździe USB 2.0 Nie jest źle, ale to nie jest jakiś oszałamiający prąd.
Na początku tego wątku pisałem o czymś takim noname, ale teraz znalazłem chyba odpowiedni moim zadniem jest porządny/a.
A no tak, nie czytałem poprzedniego postu i myślałem, że chodzi o PQI.
@ŁUKASZ PRZECHODZEŃ – tak też wypowiadają się ci, którzy kupili Sunena – działa dobrze, ale wykonanie co najmniej tandetne. Nie mogę znaleźć czegoś podobnego, a porządnego. Nie wiem, może źle szukam…
Klasyczny powerbank jak w teście powyżej jest świetny na weekendowe wypady – na coś dłuższego warto by mieć powerbank na AA + zapas np eneloopów.
BTW – strasznie irytujące to zaznaczanie tekstu bez koloru :)
@MCNICK – też widziałem tego Sunena – wygląda trochę jak zabawka dla dzieci, ja mam zawsze opór przed zakupem tak wyglądających produktów.
@AAZ – chyba nie o to koledze chodziło :)
@MCNICK Jeśli chcesz to wyszukać na allegro to wpisujesz pqi power bank 7800.
A poleci ktoś hmm… jak to nazwać… powerbank na AA? Na allegro dwa produkty tego typu znalazłem – jeden „noname” na 4xAA, drugi Sunen EC06.
Ja mam powerbank od Mediona. Tani był ok. 100zł i mojego samsunga galaxy mini ładuje 2-3 razy. Wiem ma on małą baterię, ale daje rade. Ja ogólnie polecam starego smartfona, jak mój galaxy mini 1, endomondo na nim działa choć potrafi się coś tam czasem zwiesić, no i mieć kilka baterii zapasowych na zmianę. Te nowsze modele smartfonów baterie mają przeważnie wbudowane i nie da rady zmienić w trasie.
Jak się kupi porządną baterię, zainstaluje specjalne aplikacje (polecam baterry doctor) to mi GPS działa nawet 12 godz. – sprawdzałem, chociaż w aucie. No i są też ładowarki na zwykłe paluszki, które można kupić po drodze, te starsze modele z takimi współpracują.
@AAZ – nie, nie ma ładowarki sieciowej. Albo podłączasz do kompa, albo do własnej ładowarki kablem USB, albo ładowarką do telefonu na mikro-USB.
Ładowarka sieciowa jest w zestawie, czy to trzeba kabel usb do własnej ładowarki podłączyć?
Właśnie zamówiłam taki akumulator, tylko biały bo ładniejszy ;)
Często wyjeżdżam z mężem na krótkie, 3-4 dniowe wypady pod namiot, bez dostępu do prądu. Człowiek powinien zostawić telefon w domu i oddać się przyjemności z jazdy i wypoczynku. Ale pocztę czy mapy też lubimy sprawdzić co jakiś czas. A telefony nadal nie dają wystarczającej mobilności, by nie brać ze sobą czegoś.
Wcześniej sobie jakoś radziliśmy ze starymi Nokiami, przy nowych technologiach się nie da bez wspomagania.
Ja do swojej Xperii kupiłem dwie zapasowe baterię po ~20 zł/sztuka. Problem z telefonem został rozwiązany, a ich waga jest minimalna.
W ogóle to problem braku energii w telefonie wiązał się z używaniem endomondo do nawigacji. A ten problem rozwiązałem jeszcze lepiej – garminem :) 20 kilka godzin na dwóch paluszkach AA. Wygoda i jakość nawigacji jest rewelacyjna.
Osobiście nie używam innych urządzeń, które zmusiłyby mnie do szukania powerbanka, ale gdy zajdzie taka potrzeba, to ten PQI jest faktycznie godny zainteresowania. Ma dobre opinie, a marka PQI jest mi znana z dobrych urządzeń za rozsądną cenę.
Widzę, że bazuje na OSM, więc mapy nie mogą być złe. Lista drogich zakupów niepokojąco mi się wydłuża: nowy GPS, telekonwerter nikona, być może awaryjne body/bezlusterkowiec… ;-)