Wczoraj na Facebooka wrzuciłem nagranie na którym człowiek na rowerze zmierzył się z pieszymi tłumnie spacerującymi po drodze dla rowerów. Wątek spotkał się z Waszym olbrzymim zainteresowaniem (tutaj link do dyskusji na Facebooku), postanowiłem więc napisać kilka słów własnego komentarza. Na nagraniu, które widzisz poniżej możemy spotkać się z Polską w całej swojej okazałości. Po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że tak naprawdę wszyscy i wszystko w tamtym miejscu poszło źle. Wasze głosy rozkładały się powiedzmy, że na trzy równe części. Że winni są ślepi i mało myślący piesi, że winny jest rowerzysta, bo czego on się spodziewał w niedzielę pod kościołem i że winne są osoby, które zaprojektowały tam infrastrukturę tak, a nie inaczej. Oberwało się też kierowcom samochodów.
Tak naprawdę wszyscy dali ciała. Zacznę od projektu drogi rowerowej w tamtym miejscu. Totalna nielogika – chodnik idzie tuż przy ulicy, a droga rowerowa jest od niej odsunięta. Kto przy zdrowych zmysłach będzie szedł chodnikiem z małym dzieckiem? Tuż przy przejeżdżających samochodach! Zdaję sobie sprawę, że to normalne, że chodniki zazwyczaj są tuż przy ulicy. Ale jeśli da się człowiekowi wybór – to odsunie się od samochodów.
Druga sprawa – przy jednym ze skrzyżowań projektanci stanęli na głowie, żeby było „dobrze”. Pieszy żeby przejść na drugą stronę zgodnie z prawem, musi przeciąć drogę rowerową przed przejściem dla pieszych i potem jeszcze raz przeciąć rowerówkę za przejściem. Paranoja. Kolejna sprawa – droga rowerowa nie ma wystarczającej ilości oznakowań poziomych. Wiem, że niewiele osób na to zwraca uwagę, ale oznakowania powinny znajdować się częściej, zwłaszcza w newralgicznych miejscach.
Kierowcy samochodów – cwaniaki stają nieprzepisowo pod samym kościołem. Tak żeby tylko nóżek nie przemęczyć idąc pieszo 20 metrów. Zajmują cały chodnik, zostawiając wolną jedynie drogę rowerową, więc to naturalne, że piesi szli rowerówką, gdy na chodniku nie było miejsca. Rowerzysta w tym miejscu zamiast trąbić na przechodniów powinien wyjąć z kieszeni naklejki z „Karnymi…” i obkleić wszystkie samochody, które w ten sposób zaparkowały. Poza tym kierowca busika, który chce wyjechać z bocznej uliczki też jest niczego sobie, zamiast zrobić więcej miejsca pieszym (i rowerzystom), zrobił wąskie gardło i to naturalne, że ludzie wolniej stamtąd pójdą. Strategia godna Napoleona.
Piesi oczywiście też nie są bez winy. Okej, to nie ich sprawa, że jakiś baranek puścił chodnik tak, a nie inaczej. Ale gdy się im uważniej przyjrzeć, zauważymy, że tam działa zasada „Alleluja i do przodu”. Nieważne, że rower jedzie (także z naprzeciwka), nieistotne co jest namalowane pod nogami, nieważne, że będziemy się tłoczyć, a tuż obok jest prawie pusty chodnik. Byle do przodu i nic mnie innego nie obchodzi.
Tak, wiem. Msza, dużo ludzi, jakoś tak wyszło. Ale to nagranie to tylko esencja tego, co się codziennie dzieje na polskich drogach dla rowerów. I to nie tylko z pieszymi, rowerzyści też potrafią wkurzyć tak, że brakuje słów. Kiedyś na rowerówce facet zaczął naprawiać rower, do tego pomagało mu w tym dwóch kolegów. Na grzeczne zwrócenie uwagi, że lepszym miejscem byłby chodnik, zostałem poczęstowany taką wiązanką, że w odpowiedzi mogłem mu jedynie życzyć miłego dnia. Chociaż nawet pisząc te słowa najchętniej wsadziłbym mu… nieistotne, szkoda nerwów.
Zakochane pary, matki z wózkami często idące w parach (o matkach na drogach rowerowych pisałem tutaj), rodzice z dziećmi, które jeszcze nie nauczyły się jeździć w linii prostej, „rodzinki” idące w kilkuosobowym szyku bojowym całą szerokością chodnika i drogi rowerowej. Inwazja pieszych trwa. Komukolwiek zwrócisz uwagę, w odpowiedzi dowiesz się do którego pokolenia wstecz Twoja rodzina wypasała świnie. Ja już się nauczyłem omijać wszelkie drogi rowerowe w weekendy i to ze względu zarówno na pieszych-baranków, jak i rowerzystów-baranków. Szkoda moich nerwów.
O podejściu pieszych do samochodów bardzo fajnie powiedział Waldek Florkowski z kanału Moto Doradca. Warto zobaczyć, bo on przełamuje stereotyp, że jeśli mówi się o samochodach, to tylko o koniach mechanicznych i o paleniu gumy pod marketem. Słuchając go można zamienić samochód na rower i też będzie się zgadzało. Z tym, że przy spotkaniu z pieszym, rowerzysta też może sobie zrobić ładne kuku.
Rowerzyści bez rozumu. Tych zostawiłem sobie na koniec, bo za nich najbardziej mi wstyd. Nawet nie wiecie jak nieparlamentarne słowa cisną mi się na usta, gdy widzę po zmroku kogoś bez oświetlenia. Ale opanowuję się i krzyczę „KUP LAMPKI, BO KOGOŚ ZABIJESZ„. Pisałem o tym na blogu nie raz i nawet tutaj znajdywały się oszołomy, które uważały, że brak oświetlenia to nie problem (zerknijcie na komentarze w tym wpisie). Autor tych złotych myśli mam nadzieję, że nigdy nie będzie miał przyjemności spotkać się z cichociemnym jeźdźcem, albo sam na kogoś nie wpadnie.
Kochani rowerzyści wyprzedzają nie sprawdzając czy przypadkiem to ich ktoś nie wyprzedza. Jeżdżą parami blokując cała drogę dla rowerów. Na skrzyżowaniach stają po lewej stronie, jeżeli po prawej jest większa kolejka, a potem ruszają jak muchy w smole. A ludzie z naprzeciwka muszą ustępować drogi. Albo nie muszą – bo ja twardo jadę po swoim pasie, niech się dzieje co się chce. Już nie mówię o tym, że zasada prawej wolnej dla większości osób nie istnieje. I tam gdzie krzyżują się drogi rowerowe dochodzi co wielu mało przyjemnych sytuacji.
No to wylałem swoje żale i smutki. Mam nadzieję, że z roku na rok będzie coraz lepiej jeżeli chodzi o kulturę i zachowanie wszystkich grup poruszających się po drogach i chodnikach. Was, stałych czytelników Rowerowych Porad edukować nie muszę. Dobrze wiem, że staracie się zwracać uwagę na to by nie wchodzić innym w drogę podczas jazdy. Ale warto zwracać też uwagę innym. Grzecznie, ale stanowczo. Wszyscy będziemy uczyć innych jak się powinno jeździć i chodzić, to może wreszcie wszyscy się nauczą jak się powinno to robić.
Jeszcze dziesięć lat temu wszyscy śmiali się ze sprzątania po psach. Teraz śmieją się co najwyżej baranki, które lubią umazać sobie buty kupą. Coś w nas się zmieniło, pojawiła się pewna społeczna presja i taka drobna sprawa sporo zmieniła. Mam nadzieję, że w rowerowych sprawach też tak będzie. Wierzę w to.
Drogi rowerowe… mój pogląd na ten temat jest dość radykalny ale uważam, że drogi rowerowe potęgują tylko patologie i powinno się z nich rezygnować na nie budować nowe. Zamiast milionów na często nieprzemyślaną infrastrukturę powinno uczyć się prawidłowego poruszania po jezdni oraz propagować szacunek dla rowerzystów oraz respektować prawo. Jeżdżę na rowerze szosowym więc skutecznie omijam każdą drogę rowerową.Żyje a nawet powiem, że często spotykam się z tolerancją i dobrymi manierami kierowców. Więc się da…
(Wkleję coś co wczoraj tutaj pisałem, ale gdzieś się zapodziało. Discuss ma czasem dziwne zajawki.)
(…)
Maćku, nic się nie zapodziało, komentarz sobie spokojnie leży :) Ale to fakt, czasem trzeba odświeżyć, żeby wszystko zagrało jak trzeba.
P.S. Może załóż sobie konto na Disqus’ie, będzie Ci wygodniej. No i na coraz większej ilości blogów się przydaje, a fajnie jak się potem wyświetlają powiadomienia, że ktoś Ci odpowiedział na komentarz.
Konto mam, ale czasem zapominam z którego gdzie piszę (G+, FB czy Discuss). :-)
No i zauważyłem dziś, że czasem warto kliknąć w „sortuj według…” i nagle „zaginiony” wpis się pojawia.
Myślę, że idealnym kompromisem byłaby zmiana przepisów mniej więcej postaci:
Precz z obowiązkowymi DDR’ami na ulicach o dopuszczalnej prędkości do 50km/h! (DDR może/powinien być, jako wybór dla „niedzielnych rowerzystów”)
Dzisiejsze skupianie się w mediach na DDRach, które dla mnie jako codziennego rowerzysty, który używa roweru do pracy, są wręcz najgorszym rozwiązaniem problemu. No właśnie – problemu?
najbardziej „lubię” pieszych idących prawą stroną i postanawiających opuścić ścieżkę (na lewo) bez spojrzenia czy nikt nie jedzie… Albo idących ścieżką, a dokładnie samym środkiem. Takich bym chętnie…
Jakby na mnie trafiło zamiast tego rowerzysty to ja bym tych wszystkich pieszych chyba powyzabijał:P
Ps: fajny horn ten koleś miał, gdzie takie coś kupić?:)
Z perspektywy osoby, która używa roweru tylko do celów komunikacyjnych. Mnie piesi na DDR nie przeszkadzają jakoś mocno. Z kilku powodów.
Pierwszy, to czasem nieczytelne oznakowanie. Przykładem jest Władysława IV w Gdyni, niedaleko mnie i mijam codziennie: co chwile DDR zamienia się miejscami z chodnikiem, w dodatku często jest dużo szerszy od niego i kolor kostki mało wyróżniający się. Łatwo się pomylić.
Drugi: sam korzystam z chodnika, często w zimę, gdzie DDRy są przeciętnie odśnieżone (pozdrawiam ZDiZ w Sopocie — mogliby Was zwolnić w zimę bo i tak nic nie robicie), albo pół na pół z chodnikiem (vide: okolice dworca Gdańsk Główny). Czyli jakoś trzeba współpracować — urok życia w społeczeństwie, wśród ludzi.
Trzeci problem: piesi na DDRach to głównie problem na wiosnę, jak robi się ciepło, bo dopiero wtedy rowerzyści przypominają sobie o rowerze, a piesi o rowerzystach.
I ostatnia rzecz, która mnie nauczyła szacunku do pieszych. Przyznam się, że jestem mocno zafascynowany kulturą rowerową w Holandii i Danii. DDRów „jak mrówków”, ale wiadomo: pieszy zawsze będzie sobie skracał drogę idąc i DDRem, co oczywiście nie jest zgodne z prawem (ba, ponoć nawet mandat — teoretycznie — można dostać). Co mnie zaskoczyło, a czego dowiedziałem się od kilku osób tam mieszkających (ja jedynie z obserwacji w Belgii): gdyby w danym miejscu rowerzyści zaczęli „przeganiać” pieszych z DDRów, to szybko by się pojawiła policja z zrobiła z tymi pierwszymi porządek. Tak, w tej cudownej, rowerowej Holandii, gdzie ponoć rowerzystom wszystko wolno. Jednak nie wszystko. To pieszy jest świętą krową.
Generalnie, odnoszę wrażenie, że niektórym rowerzystom się w d… poprzewracało i chcą mieć lepiej niż w bardziej zroweryzowanych krajach.
” Oberwało się też kierowcom samochodów.”
A to zawsze tak jest, zastanawiam się czy to jakiś kompleks czy coś. ;-)
Rowerów na drogach coraz więcej, ale poziom rowerzystów ciągle jest smutnie niski. Problemem jest to, że każdy może wsiąść na rower. Nie trzeba mieć jakiegokolwiek pojęcia o przepisach, czy bezpieczeństwie, żeby wsiąść na rower i zacząć siać zamęt, czy to na drogach dla rowerów, czy na ulicach. Tak, wiem, że są karty rowerowe, ale przecież to się zdawało w podstawówce i tak na prawdę wiele wspólnego z nauką przepisów nie miało. Mam nadzieję, że ta zmiana mentalności to tylko kwestia czasu, przecież nie możemy być tak zacofani całe życie. Żadna grupa nie jest bez winy na drogach: Ani piesi, ani rowerzyści, ani kierowcy
co do ŚWIATEŁ- prawda jest że nie ma obowiazku jazdy ze swiatłami (równiez zamontowanymi) w dzień ale jest taki obowiazek po zmroku – przednie swiatło o barwie białej lub podobnej zamontowane trwale na ramie czyli odpadaja wszelkiego rodzaju czołowe lampki itd..
ŚWIATŁO MUSI ŚWIECIĆ CIAGLE -(co jest zapisane w prawie) a nie jak ostatnio wiekszoć jezdzi mrugajac co jest kolejnym idiotyzmem gdyż praktycznie MINIMALIZUJE DO ZERA możliwośc oceny prędkosći oraz niekiedy kierunku jazdy rowerzysty kórego widzimy poprostu co 2 sekundy (np.w warunkach totalnej ciemnosci przy dojezdie do skrzyzowania)- TYLNE światło barwy czerwonej lub zbliżonej oraz uwaga ODBLASK barwy czerwonej lub pomaranczowej
i tu kolejna uwaga ZAMONTOWANY NA STAŁE- to jedyne światło którego obowiazek mamy używać cały czas reszte można poprostu montować przed nocnym LOTEM co czesto robia MTB którzy w celu zmniejszenia masy zdejmuja na jazde dzienna światła co jest dopuszczalne. AHA DO PANA XAU – TWOJE światła przedewszystkim sa dla innych uczestników ruchy a nie dla CIEBIE jak nie widzisz w nocy to możesz nawet latać na noktowizorze masz być widoczny DLA OTOCZENIA – a zkaskami to jak z pasami w aucie powinien zapinac lub zakładac kto chce ja mialem przykry wypadek na rowerze gdzie straciłbym zeby i jeśli już jakiś kask to tylko ze szczeką inne to zwykły bezsens gdyż z regóły przelatuje przez kierownice i lece na szczeke reszta kasków to rzeczej czapeczka niz jakakolwiek ochorona a nie kazdy założy pełny kas jadac do miasta bo i po co jak mówie to powinno pozostac dowolne
Jeszcze raz proszę, bez brzydkich słów i obrażania innych.
Światełka mogą być migające i tak jest zapisane w przepisach:
https://roweroweporady.pl/oswietlenie-roweru-przepisy/
Ale fakt, faktem, w nocy lepiej jechać na ciągłym, żeby cokolwiek widzieć pod kołami i przed sobą.
Jeżeli chodzi o pasy bezpieczeństwa w samochodzie, to jeżeli jedziesz sam – okej. Ale jadąc w kilka osób, zapinanie pasów to podstawa. Obejrzyj filmy na YT jak zachowuje się ciało człowieka podczas zderzenia i co potrafi zrobić współpasażerom.
Kompromitujesz się swoją niewiedzą i brakiem kultury na każdym kroku: w internetach, w życiu…
Może … „ićstont” (docenisz z pewnością użycie swojej odmiany polskiego)?
Mam pytanie czy jeśli obok drogi publicznej jest ścieżka rowerowa to muszę bezwzględnie jechać tą ścieżką rowerowa a drogą nie, gdzie nie ma znaku zakazu jazdy rowerami. Szczególnie to jest ważne zimą, kiedy oblodzone ścieżki rowerowe są niebezpieczne. Czy jadąc drogą narażam się na mandat.
Jeżeli jest droga rowerowa i prowadzi w kierunku w którym jedziesz, to tak, według przepisów musisz nią jechać. Ale… jeżeli rowerówka nie jest przygotowana do jazdy, to moim zdaniem nie musisz. Trzeba by pogrzebać w przepisach, ale znając życie nic tam nie ma na ten temat. Ale policjanci to też ludzie.
Nie da się ukryć, że takie kombosy jak tutaj zdarzają się często. Ja najczęściej spotykam się w moim mieście z idiotycznym przeprowadzeniem drogi dla rowerów. Tutaj jest świetny przykład: https://youtu.be/dEVg7o6akLI
Droga poprowadzona po zewnętrznej, na wąskich chodniku, tuż obok szkoły. W dodatku w miejscu najbliżej szkoły przechodzi w wewnętrzną. Kilkanaście metrów dalej jest następna szkoła, ale tam już ciąg pieszo-rowerowy (C13/C16 ustawione poziomo z pierwszeństwem dla pieszego). Czego można by się spodziewać…
A Moto Doradca? Jak najbardziej popieram.
Na wstępie chciałbym się przywitać to mój pierwszy post na tym blogu.
Naprawdę ciężko znaleźć złoty środek między milczeniem – zwróceniem uwagi pieszemu. Jeżdżąc na rowerze poszukuję relaksu, niestety jazda po mieście jest stresogenna. Polacy nie lubą być upominani i zazwyczaj reagują agresją. Z drugiej strony często na Drodze Rowerowej są sytuacje niebezpieczne z udziałem po prostu nieświadomych pieszych. I co tu robić narażać się czy nie ? :)
Co do oświetlenia :) Przykład z życia wzięty. Mieszkam we Wrocławiu i jest tu taka często uczęszczana Droga Rowerowa Ul. Powstańców Śląskich między SkyTower-em, a UL.Swobodną.I kilka lat temu na wysokości Hotelu Wrocław, jest tam chodnik o szerokości około 10m i wydzielona DR, znajomy bez oświetlenia „bo jak twierdził w mieście jest jasno” spotkał się czołowo z drugim rowerzystą. Centrum miasta, teoretycznie jasno, bardzo dużo miejsca, możliwość spotkania kogoś w miejscu zacienionym bliska wygrania w Lotto, a tu bach efekt złamane dwa zęby, ogólne potłuczenia i skrzywione koło. A u drugiego już pamiętam.
Sprawę załatwiłaby mała mrugająca lampeczka za 20zł – nie znasz dnia ani godziny.
Pozdrawiam
ZZR Popularny
Ja bym na jego miejscu poszedł zagrać w to lotto ;)
Acha, i jeszcze jedno – może na blogu poruszysz ten temat…
Zawsze byłem zwolennikiem separacji ruchu pieszych i rowerów od ruchu samochodów. Rowerów, bo pieszych a skoro pieszych od aut to i rowerów od aut i rowerów od pieszych. Tymczasem po zmianie przepisów (czy raczej ich uściśleniu), gdzie rowerzysta ma już częściej pierwszeństwo, jako rowerzysta (czasowo bardziej) i kierowca (odległościowo bardziej) wolę DDR w jezdni. Owszem, drożej, owszem, będą parkować, owszem zajadą, ale chyba wtedy jesteśmy jako rowerzyści bardziej widoczni i … brani pod uwagę.
Ja to już nie raz za zwrócenie pieszemu na ścieżce uwagi (gdzie robiłam to słowem „przepraszam”) zostałam zbesztana…
1. Piesi będą leźli DDR niezależnie od tego, gdzie jest chodnik a gdzie DDR: u mnie w mieście wybudowano nową drogę z asfaltową DDR przy jezdni a chodnik jest w zieleni, ciszy (przy jezdni ekrany, potem trawa, krzewy itp – kiedyś działki). Obśmierdli biegacze w spandexie, kijkarze, psiarze itp oczywiście sadzą DDR, bo … czerwona, a chodnik szary.
Czy są jakieś sposoby na wypędzenie wózkowych i ww tałatajstwa z DDR? Jakieś odpowiednio ułożone elementy prefabrykowane łatwe do na/objechania (= bezpieczne), ale zniechęcające pieszych? Choć wtedy zacznie się plaga #4
2. Plaga jeżdżących parami: po (wąskiej) jezdni w lesie (za nimi kolejka aut, a oni CELOWO – widząc co się dzieje – jadą obok siebie) komentując wściekłość kierowców wesoło.
Plaga jadących parami albo trójkami (z dzieckiem!) całą szerokością DDR. Komentarz: „na chodnik, bo mamy dziecko”. Ja swoje ważę, więc się po prostu rozpędzam i chudego hipsterka … wytrącam z równowagi. Bez obaw: dziecko omijam. ;-)
3. W ww działaniach celuje … lokalna masa kretyniczna, skutecznie swoimi głupimi zachowaniami antagonizująca kierowców i rowerzystów. Miasto 100k mieszkańców na środku Pomorza.
4. Plaga pedalarzy – wyścigowców – bez dzwonka (co najwyżej „przepraszam” wrzaśnięte PO minięciu), bez kultury, bez pojęcia. Jest asfaltowa DDR ale królewicz musi „merido” czy „cannondalę” zasuwać jezdnią. Czy to kółko w znaku za mało czerwone, czy znak za mało okrągły a może rower niezbyt czarny? Kto wie? Królewicz chyba nie wie.
Są i miłe akcenty: jadę wczoraj DDRiP (… trylinka, a jakże) i dojeżdżam do PDP (nie PDR!) a auta … czekają, aż przejadę. Ja też, bo to oni mają prawo tam jechać a ja powinienem zejść ale to koniec miasta a mi się nie chce*. W końcu się dogadujemy. ;-)
* tak, wiem, ale uwierzcie, w środku miasta zsiadam, co wręcz wkurza kierowców, bo muszą dłużej czekać, tak tak!
ZGadzam sie. Trzeba jednak zrozumiec, ze w PL jeszce ludzie sie nie przyzwyczaili do rowerzystow. Do ich praw. Ze obecnie to jest nowy standard komunikacji a nie tylko „skocze po piwo”. Nie ma jeszcze kultury w swiadomosci naszych obywateli (ale ze mnie komunista hehe). Na to trzeba czasu i cierpliwosc. Przyzwyczaja sie, naucza, bedzie lepiej. Fakt, ze te sciazki to sa tez takie post-komunistyczne babole a nie jakis standard. Sam chodze po sciezkach non stop bo nie wiem czy to prawdziwy chodnik czy fantazja pana Stasia na temat sciezki rowerowej.
Jednym slowem, cierpliwosci. Badzcie kulturalni i dawajcie przyklad,ze rowerzysci to fajni ludzie. Nie drzec mordy, nie obuzac sie tylko grzecznie ominac i jesli chcecie upomniec, ze to sciezka.
Pamietajcie, ze ludzie dopiero co chodniki dostali dla ludzi w wiekszosci miast a co dopiero dla rowerzystow :)
Peace
Widzę, że Łukasz ostatnio jakby trochę nerwowy – z resztą nie tylko on, bo ja również… Powiem to trochę niechętnie, ale jedyne co można by tutaj zrobić, to pogodzić się z faktem, że rowerzysta w naszym kraju najwyraźniej ma mieć trudno i koniec.
Ej, nie twórzcie jakichś historii nieprawdziwych :) Piszesz „ostatnio”. Ostatnio na blogu pisałem o rowerach do 2500 złotych, o tym jaki rower wybrać jeśli się nie wie jaki, o mijających standardach w częściach, czy jeździć samemu czy w grupie, o kołach systemowych, o ilości przełożeń, o rozmiarze ramy.
Ja tam byłem nerwowy? Weź mnie nie denerwuj ;) ;) ;)
Napisałem „ostatnio” bo widzę,że Ty też nie przepadasz za osobami,które które jeżdżą rowerami w nocy bez oświetlenia … .
Zgadzam się z tym wpisem – wszystkie grupy zawiniły. Rowerzysta jedzie agresywnie „bo mu się należy”. Problem leży jedynie w tym, że ludzie chcą widzieć problem wszędzie dookoła a nie w sobie. To dotyczy drogowców, kierowców, przechodniów i rowerzystów.
polish logic:
rower jedzie po chodniku- ŹLE (najczęściej rzeczywiście nie wolno)
rower jedzie po ulicy- ŹLE (że niby spowalnia ruch)
rower jedzie po specjalnej ścieżce dla rowerów- też ku*wa źle
tak btw. wolno jeździć po chodniku gdy brak ddr i:
1) jest śnieg lub inne złe warunki pogodowe
2) chodnik >2m + ograniczenie dla samochodów >50km/h
3) jedziemy z dzieciakiem <10lat
Czy po tej ulicy dopuszczony jest ruch z prędkością wyższą niż 50 km/h? Nie? To po co tam ten qaziDDR?
Czytam wasze komentarze i az sie dziwie. A czego wy sie spodziewacie?! Przeciez tam nie ma zadnych oznaczen! W ogole oznaczenia drog rowerowych w polsce to zenada. W Irlandii (gdzie bylem rowerzysta) wszystko jest proste jak drut. Biale pasy na krawedziach i znak roweru co jakis czas. Do tego jasno oznaczone trasy i nigdzie nie ma tras rowerowych od strony chodnika tylko zawsze od strony jezdni. To nie jest wina ludzi. Ludzie maja w d… rowerzystow i trzeba to zrozumiec. To jest wina braku oznaczen i standardow tych oznaczen. To ze ktos sobie wymyslil, ze da kostke jako sciezke to nie oznacza ze wszyscy o tym wiedza. W IE kazda sciezka rowerowa jest powleczona asfaltem (jak jest chodnik). Jak jest asfalt to sa pasy albo do tego jeszcze sciezki sa zrobione czerwonym asfaltem (jakas taka powloka). Zawsze z pasami po bokach i namalowanymi symbolami. Tutaj zamiast zrobic jakies wyznaczniki to jest samowolka i potem sa takie problemy. Ja sam czesto nie widze, ze ide po sciezce rowerowej bo nie ma pieprzonych oznaczen ani standardu jak ta sciezka wyglada. Rozumiem, ze Polska dopiero raczkuje ale mogli do cholery zobaczyc jak to jest rozwiazane gdzie indziej i jakos to usystematyzowac. http://www.cyclemanual.ie/wp-content/uploads/2011/04/5615_G_Advisory-2_Web.jpg
Ja bym jeszcze dodał że ludzie mają w dupie rowerzystów i… dobrze. Kurde, idę sobie chodnikiem i muszę uważać na rowery, samochody i co jeszcze? Pieszy z natury jest rozkojarzony (no przepraszam, może jestem jedyny ;) ). Jakoś tak zawsze staram się większość pieszych usprawiedliwić bo sam wiem jak to jest. Pozdrawiam :)
Ja zauważyłem pewien typ rowerzystów, którzy chyba do miasta prosto z lasu wyjechali i to chyba z lasu zza naszej wschodniej granicy. Łatwo ich poznać:
– latarka taktyczna na kierownicy i dawaj wszystkim po oczach (widać biedaka nie stać na normalne oświetlenie), względnie czarny strój kamikadze,
– zapomina o tym, że w mieście to pieszy jest najważniejszy (vide: kraje bardziej cywilizowane od nas, Benelux, Niemcy, Norwegia itd., gdzie nawet nie chodzi o wysokie kary za nie przepuszczenie/potrącenie pieszego, ale o to, że absolutnie nie jest to akceptowalne społecznie).
Tak więc jak ktoś pisze, że nie powinniśmy się porównywać do Holandii, Niemiec itp., to się nie zgodzę — musimy, od razu widać poziom buractwa w naszych miastach.
„Ja bym jeszcze dodał że ludzie mają w dupie rowerzystów i… dobrze. Kurde, idę sobie chodnikiem i muszę uważać na rowery, samochody i co jeszcze? ”
U nas się debatuje czy kierowca auta (i także rowerzysta) musi się zatrzymać, gdy pieszy sygnalizuje zamiar wejścia na przejście. W Norwegii (i nie tylko) nie musi niczego sygnalizować. Dla nas to abstrakcja. Zawsze jak wracam z urlopu bądź delegacji mam problem z powrotem do rzeczywistości.
I taka uwaga dla niepełnosprytnych rowerzystów chcących zawsze egzekwować swoje pierwszeństwo na pieszych. Na niewidomym czy słabowidzącym też będziecie? Wbrew pozorom sporo ich jest, może mi powiecie, że łatwo ich poznać. Powodzenia…
Mimo wszystko mi najbardziej chodziło o ludzi, którzy nie tyle przeszkadzają, co często wręcz uniemożliwiają normalne poruszanie się rowerem.
Dlatego nie jeżdżę po mieście DDR-ami w weekendy. Jedziesz, a z naprzeciwka idzie szpaler 5-6 osób obok siebie zastawiając drogę rowerową i chodnik jednocześnie. Dojeżdżasz powoli, mówisz „przepraszam”, a w odpowiedzi słyszysz „PANIE, GDZIE SIĘ PAN PCHASZ? TU DZIECI SĄ! MY TU Z RODZINKĄ NA SPACER WYSZLIŚMY!”
I zrób coś z takimi. Święci, świętymi, ale bez przesady :)
„Mimo wszystko mi najbardziej chodziło o ludzi, którzy nie tyle
przeszkadzają, co często wręcz uniemożliwiają normalne poruszanie się
rowerem.”
No to wyobraź sobie, że mam to codziennie (dwukrotnie): w okolicach dworca Gdańsk Główny, Starego Miasta i szkół/uczelni. No i są to tylko konkretne miejsca, gdzie ruch rowerzystów jest niewielki (inaczej piesi by się nie pchali na DDR) w stosunku do pieszych. Dlatego wspomniałem wcześniej, że to głównie problem na wiosnę.
Ja jakoś wielkich problemów z pieszymi nie mam, w zimę i śnieg „użyczają” mi często chodnik bez żadnych konfliktów, jeszcze mnie przepuszczając.
Wychodzi na to że ja i paru moich znajomych jakiegoś farta mamy. Mnie tylko dwukrotnie zdarzyła się kolizja z pieszym na DDR: jednemu najechałem na piętę (to nie było specjalnie, myślałem że się zmieszczę), a raz kobieta była tak czymś zaabsorbowana, że była czołówka (na szczęście już stałem — z resztą jedyny raz kiedy musiałem mocno zwolnić przez pieszego). Przy >30km dziennie myślę, że to dobra statystyka. Chyba częściej podnoszę ciśnienie kierowcom jak ja popełniam błędy.
Natomiast prawdą jest jedno: w weekendy nie jeżdżę, ale zauważyłem, że wtedy jest wysyp niedzielnych rowerzystów, kierowców i rodzin z dziećmi. To nie jest najszczęśliwsze połączenie, szczególnie w pobliżu miejsc turystycznych. Ale wtedy rowerem jeździ się albo rekreacyjnie (więc nikomu się nie śpieszy), albo dla sportu (ale to nie w mieście przecież). Do pracy zwykle jeździ się w najmniej kolizyjnych godzinach.
Byś może, Łukasz, zauważyłeś że twardo bronię pieszych w mieście. Z prostego powodu (patrz na zmiany w Nowym Jorku, Paryżu, Kopenhadze itp.) im więcej przyjaznej przestrzeni dla pieszych i mieszkańców, to także korzystają z tego rowerzyści (i to wyraźnie). Nie chciałbym mieszkać gdzieś, gdzie idąc nie czuję się bezpiecznie, a tego w polskich miastach brakuje.
To dotyczy nie tylko rowerzystów. Często nawet na szerokim chodnikiem jest mało miejsca bo ludzie chodzą całymi falangami i niechętnie ustępują innym. To chyba brak empatii. a Empatia jest podobno oznaka inteligencji, więc jednym słowem BYDŁO
Bardzo dobry tekst, który dokładnie pokazuje naszą chorą rzeczywistość. Jedynie końcówka z kupami psimi jest nietrafiona ale … to temat na całkiem inną dyskusję.
Nie mówię, że one zniknęły. Ale jest ich zdecydowanie mniej niż dekadę temu.
To nie jest wina pieszych, że im dorzucają na siłę rowerzystów. Rower powinien jechać jezdnią. A nie po chodniku ze znakiem roweru. Jeśli robimy trasę rowerową, to nie ze szkodą dla pieszego, któremu zabiera się przestrzeń do chodzenia. Robienie DDRki na miejscu starego chodnika, jeszcze po kostce, to czyste sq..two.
Dokładnie.
Dokładnie! Szczególnie na starszych osiedlach z płyty, gdzie ruch na jezdniach jest bardzo ograniczony, drogi szerokie, że i po 2 pasy w każdą stronę by się zmieściły ale namalujmy na popękanym chodniku rowerek i wszyscy będą wniebowzięci! Jeszcze policjant niech tam stoi i wlepia mandaty jadącym rozsądnie po jezdni. Kabaret.
Przykład z Żyrardowa. Wąska ulica z ograniczeniem do 40 km/h. Wyremontowali ją i zarazem postawili zakaz jazdy rowerem, a nakaz jazdy CPR po wąskich chodnikach po obu stronach. W niektórych miejscach na chodniku rosną drzewa i jest z metr przejścia. I slalom między znakami.Wózkiem z dzieckiem jest ciężko przejechać, a tu jeszcze mijanka z rowerzystami w obu kierunkach. Od wyremontowania średnio co miesiąc trafia się na tej ulicy kraksa, dachowanie i inne tego typu atrakcje. Bo oczywiście wszyscy mają w nosie ograniczenie do 40.
Szczerze mówiąc, w Poznaniu nie potrafiłbym wskazać ani jednej dobrej drogi rowerowej, która ma więcej niż 200m. Która ma dobrą nawierzchnię, nie jest przecinana zabójczymi prostopadłymi jedniami, z porządnym oświetleniem pozwalającym na jazdę „nie gorzej” niż samochodem. bez drzew, dziur, robót drogowych i posprzątaną (chociaż ze szkła raz w miesiącu). Piesi nie mają lepiej, na światłach, czekając można osiwieć. Ale dosyć o tem bo nie będę mógł zasnąć ;).
Ale to są skrajne przypadki .. Zauważcie że na tym filmiki, chodniki jak i DDR są szerokie , każdy ma dla siebie dużo miejsca . Widocznie dla pieszych najlepsze byłyby chodniki o szerokości pasów startowych .. U nas niestety dalej jest zacofanie, ciemnogród i każdy widzi tylko czubek własnego nosa .
Ni zauważyliście że społeczeństwo zachowuje się jakby miało rozdwojenie jaźni ?? idzie taki gość po DDR i uważa że to nic złego, jutro ten sam, facet jedzie na rowerze i przeklina pieszych na tej samej DDR a wieczorem jedzie autem i klnie pieszych, rowerzystów i innych kierowców .
Taki dziki kraj . Schizofrenia na całego
Zgadzam się z Tobą w 100%. Co ciekawe w sprzyjających okolicznościach wszyscy (ewentualnie większość z nas, Polaków) jesteśmy zgodzić się z sobą uznając, że Polska to dziwny kraj. Po czym wracamy do swoich zajęć i znów stajemy po różnych stronach barykady toczac swoje prywatne mniej lub bardziej wojenki.
Wracając do tematu. Problem z dzieleniem przestrzeni przez pieszych, rowerzystów i kierowców istnieje, warto o nim rozmawiać i starać się edukować nawzajem szukając kompromisu. Bardzo podobał mi się wpis choć niektóre wypowiedzi pod nim już mniej :) te jednak uważam za nieistotne bo zwyczajnie nie dotyczyły tematu.
Pozdrawiam, Radek.
Nie wiem, jak w tej chwili to wygląda, ale paręnaście lat temu w Kościerzynie wydzielono na jezdniach bardzo wyraźne, szerokie pasy dla rowerów. To było COŚ! Pierwszy raz wówczas w Polsce widziałam takie rozwiązanie. No, ale tych paręnaście lat w Kościerzynie nie byłam. .
Czas zajrzeć do Kościerzyny w takim razie. Przynajmniej na Google Street View :)
Wreszcie ktoś napisał z sensem i na temat. Brawo.
Trafiłaś w sedno!
U mnie w mieście,urzędników tak poniosło że porobili wiele ulic gdzie jest tylko jezdnia i… kostka chodnikowa zamieniona na rowerową drogę bez opcji dla pieszych,piesi muszą nauczyć się latać żeby to wszystko przefrunąć,bo tam dla nich miejsca zero.. W efekcie rowerzyści nie używają owych dróg ze względu na wielość pieszych po nich chodzących,a jeżdżą po jezdniach przeznaczonych dla ruchu samochodowego.. Szczęśliwie policja się nie przypieprza do nikogo,chwała im za to,widać rozumieją naszą podłą sytuację.
piesi jak to piesi, ale najgorszy jest pieszy z psem na automatycznej smycz bo on idzie przy jednym krawezniku a przy drugim lub na trawniku po przeciwnej stronie jest jego pies i przegradzaja droge 3-5 metrowa linka, ktorej pieszy w poplochu widzac rowezyste niepotrafi sciagnac. No i coz albo trzeba ominac parke szerokim lukiem ( jesli jest miejsce ) lub zatrzymac sie i czekac az szanowny pies zechce podejsc do pana i zwinac lineczke.
O tak, o psiarzach zupełnie zapomniałem. Pal sześć jeśli linkę od smyczy widać. Ale są takie cienkie jak żyłka, które nie zawsze widać. I działają lepiej niż ninja niestety.
Są na to sposoby. Przecinasz linkę nożem i jedziesz dalej.
Jeśli ją zauważysz :)
Oj prawda, prawda, ostatnio miałam nieprzyjemną przygodę na rowerze właśnie z powodu psa na długiej, rozwijanej smyczy automatycznej, oczywiście cienkiej i czarnej (fantastycznie się gubiła w cieniu drzew). Jadąc ścieżką-rowerową-chodnikiem (och, lubię takie cuda) widziałam panią z psem z daleka, zadzwoniłam dzwonkiem, pani nie odwracając się za siebie przyciągnęła lekko psa do siebie, na wszelki wypadek zwolniłam i co?
W ostatniej chwili pies przeleciał mi drogę, żeby mu nie wjechać w tyłek skręciłam gwałtownie w bok, zahaczyłam o smycz, która jakimś cudem zaplątała się o rower i wylądowałam w małym rowie przy ścieżce, pociągając psa za sobą. Psu nic się nie stało, mnie również (poza paroma zadrapaniami i siniakami), ale rozwalił się błotnik i koło do wycentrowania. Nawet nie usłyszałam od babki przepraszam, nie zapytała, czy coś mi się stało, kompletnie NIC, a na moje pytanie, czy zwariowała usłyszałam „ja tylko psa na spacer wyprowadzam!”. Ludzie nie mają rozumu, jakbym nie zwolniła to wjechałabym w psa i dopiero byłby raban.
Łukaszu
Wyglądasz na zmartwionego i targają Tobą silne emocje.
Głowa do góry – każda (r)ewolucja przechodzi etap eksplozji i ofiar, potem przychodzi refleksja i nawrócenie.
Zgadnij na jakim jesteśmy etapie w kwestii rowerów i całej kultury fizycznej?
P.S.
Jest piękna w prostocie zasada, działająca w wiekszości głupich i nienormalnych sytuacji, w konfrontacji z palantami wszelkiej maści.
„Zmierz i jedź”. Prawdziwa moc objawia się w milczeniu.
Silne emocje to są na ulicy, przed komputerem to jedynie ułamek :) Jestem z natury osobą bardzo spokojną, ale czasem zdarzają się takie sytuacje, że nie da się inaczej zareagować niż złością, oburzeniem, smutkiem.
Czy prawdziwa moc to milczenie? Nie wydaje mi się. Oczywiście, nie ma sensu kruszyć kopii o wszystko co tylko możliwe, ale pozostawać obojętnym na bezmyślność? Nigdy.
Nie rozumiem, jak można winić rowerzystę jadącego zgodnie z przepisami ?? Jedzie DDR bo ma do tego prawo a czasami i obowiązek więc o czym mowa ?? DDR rozdzielona pasem zieleni od chodnika więc jaki błąd w projekcie niby ??? Gdzie policja, która pozwala na takie parkowanie aut ??
Nie wiem, czy zauważyłeś ale autor ostatnio ma dziwne podejście do wszystkiego. Sorry, ale krzyczenie „kup lampki bo kogoś zabijesz” słabo do mnie trafia od osoby, która prowadzi bloga tworząc jakiś swój autorytet i zewsząd tworząc parcie na lampki a sama mało sama się nie zabija po jeździe bez kasku.
Co do samego tematu to fakt, wina leży po każdej ze stron. Oczywiście rowerzysta jechał zgodnie z przepisami po swojej drodze i jedyne za co moim zdaniem można go winić to to, że nie wyciągnął telefonu i nie zadzwonił na straż miejską czy policję bo oni sami nie są w stanie wszystkiego kontrolować.
Jeżeli mnie pamięć nie myli (a po uderzeniu w głowę czasem myli) to podczas jazdy nocą jest OBOWIĄZEK jazdy ze sprawnym oświetleniem. Obowiązku jazdy w kasku nie ma. Poza tym jadąc bez kasku i waląc w cokolwiek narażam jedynie siebie.
Tak więc twoja złośliwość jest nie na miejscu, bo to czy jeżdżę w kasku czy nie, to jest tylko i wyłącznie moja sprawa.
Oczywiście, ale na rzeczonym filmiku rzecz dzieje się w dzień więc uwaga na temat lampek jest równie nietrafiona.
W mojej całej uszczypliwości chodzi o to, że zewsząd zwracasz uwagę na oświetlenie – jakie to ono nie jest konieczne itp ale jako autor tego bloga, dający tytułowe „rowerowe porady” sam doskonale wiesz, ile nerwów mniej mogłeś oszczędzić jeżdżąc w kasku. Dochodzi do pewnego paradoksu, bo działasz wokół zbudowanego autorytetu namawiając do lampek a tym samym wbrew bezpieczeństwu – jeżdżąc bez kasku. Nie mówię, że nadal bez niego jeździsz, ale pomyśl jak to wygląda?
Gość prowadzący bloga i namawiający do lampek a jeżdżący bez kasku i ponoszący tego konsekwencje… a ile razy poniosłeś konsekwencje w wyniku spotkania kogoś bez oświetlenia? Bo dla mnie lampki są „dla mnie” – żebym ja widział to co chcę widzieć, moja widoczność to osobna sprawa ale na leśnych ścieżkach liczy się to żebym ja widział.
Ludzie z krajów o wyższej kulturze rowerowej trochę inaczej podchodzą do tematu. Podam tutaj przykład autora serwisu copenhagenize.com prowadzącego prezentację na TEDx odnośnie tematu kasków. Oddaję głos do studia:
https://www.youtube.com/watch?v=07o-TASvIxY
PS. Porównywanie braku kasku do braku oświetlenia jest logicznym nietaktem. Proszę zauważyć, że brak kasku wpływa na nasze bezpieczeństwo przy kolizji, natomiast posiadanie oświetlenia zapobiega powstaniu kolizji w ogóle.
„a ile razy poniosłeś konsekwencje w wyniku spotkania kogoś bez oświetlenia?” – Wystarczy, że potrącimy rowerzystę bez oświetlenia i mamy dużo nieprzyjemności, wliczając zapewne rozprawy sądowe w przypadku potrącenia śmiertelnego. Co z tego, że „mamy rację”, jeśli czyjaś lekkomyślność odbija się na nas rykoszetem.
Przetłumacz to osobom, które odniosły obrażenia głowy z czyjejś lub swojej winy :) Wcale nie twierdzę, że kask czyni nieśmiertelnym ale wpływa tak samo na bezpieczeństwo jak jazda oświetlonym rowerem czy samochodem w pasach.
Nie porównuj naszego kraju o zerowej kulturze do Danii, Holandii czy innych cywilizowanych krajów zachodu, bo nam kulturowo bliżej chyba do krajów północnej Afryki.
Prosze o tlumaczenie – napisy do filmiku – dziekuje.
1. Jeżeli dobrze się wczytasz w tekst, to odszedłem w nim od samego nagrania, pisząc o różnych przywarach rowerzystów. Na nagraniu nie widać również wyprzedzających się czy wpychających na skrzyżowaniach rowerzystów, o których pisałem.
2. Myślę, że mój pechowy wypadek dał wielu osobom do myślenia. Ba, mi też przyniósł sporo refleksji i zastanowienia. Ale nie prowadziłem i nie będę prowadził kasko-propagandy. Warto jeździć w kasku i zawsze to powtarzałem. Ale kask nie jest panaceum na wszystko co może spotkać rowerzystę.
3. Nie jestem i nie chciałbym być autorytetem. Autorytetem według mnie może być ktoś ważny, ktoś kto czegoś dokonał. Nie wiem, papież, prezydent, święty. A nie ktoś, kto jeździ rowerem jak miliony Polaków i sobie o tym pisze. A że pisze ponoć ciekawie i potrafi zaangażować czytelników, to już inna sprawa.
4. Mam czekać aż w kogoś wjadę kto jedzie bez lampek? Nie masz u siebie ekranów dźwiękochłonnych, za którymi jest ciemno jak w dupie?
5. Poza tym, jeżdżąc samochodem też spotykam takich rowerzystów. Nie chciałbym mieć kiedyś któregoś na sumieniu. Lampki nie są tylko dla ciebie.
Reasumując, jechałem bez kasku, miałem pecha, rozwaliłem sobie głowę, więc teraz powinienem zamknąć się w sobie i po prostu przymknąć oko na to, że ulicami przemykają czarne, nieoświetlone punkty. Logic level master.
https://youtu.be/jGziX15DZ5E?t=16s
Obejrzyj sobie ten film i dalej pisz, że lampki są tylko dla ciebie.
To przeczytaj jeszcze raz mój post, tak dokładnie jak każesz mi czytać swój. Podkreśliłem tam, że DLA MNIE źródło światła jest „dla mnie” oraz że ja go nie potrzebuję na leśnych ścieżkach. Mam w mieście [sic!] leśne ścieżki i mam ulice – ja te rzeczy rozróżniam. Poza tym jeżeli masz źródło światła to jakim cudem masz trafić na innego młodzieńca na rowerze? Skoro moja nieprzepisowo zamontowana czołówka daje mi tyle światła, że mogę ominąć korzeń czy dziurę to jakim cudem mam nie zauważyć innego rowerzysty? Nawet takiego nadjeżdżającego z boku? Poza lasem nadal nie potrzebuję [vide: JA] lampek do niczego innego poza oświetleniem sobie drogi bo jeżdżę nieprzepisowo po chodnikach, bo ulic się po prostu boję :) Mam jakoś większy respekt do nich niż do tras xc. Dostanę mandat to też będę sobie winny, ale równie dobrze mógłbym go dostać za czołówkę, za brak tylnej lampki oraz brak odblasków w odpowiednich kolorach – bo jedyne elementy odblaskowe jakie mam to elementy na koszulkach i pasek na torbie podsiodłowej.
Jadąc nocą po ciemnej DDR z własnym oświetleniem (porządny LED – plama 2 m) nagle „przeraziło” mnie poruszające się … na niebie światło, które pędziło na mnie, pochylonego nad kierownicą.
To bez trzymanki jechał ktoś twojego pokroju („moje światło dla mnie”, „chyba mnie widzisz”, „czołówka daje mi tyle światła” iitp), w którego bym zasadził centralnie (jechał oczywiście obok kolegi, ” bo jeżdżę nieprzepisowo „), bo w życiu nie pomyślałbym, że trzeba się patrzeć w górę.
Obok drogą jechały samochody na długich, więc na pewno widoczność była przez to ograniczona (sporo ostrych świateł, od których odwracasz wzrok, bo oślepiają) i na pewno nie pomagała dostrzec kogoś jadącego w cieniu, nocą, w czarnych ciuchach (tańsze?).
Urzekła mnie Twoja wypowiedź o tym, że światła są tylko dla Ciebie. Może lepiej ochłoń i przeczytaj jeszcze raz jutro co napisałeś. ;-)
Ja nie muszę ochłonąć, ale jak dokładnie przeczytasz moją wypowiedź to może sam ochłoniesz :) JA [powtórzę: JA] na leśnych ścieżkach używam światła po to, żebym widział czy czasem nie spotkam na swojej drodze leżącego konara. Absolutnie nie potrzebuję go po to, by widziały mnie sarny i zające albo inni mieszkańcy lasu. Z resztą… przecież skoro ja widzę to oni też mnie widzą, co nie? I zające, i sarny, ba – nawet ludzie przypadkowo błądzący w tym samym lesie.
Chyba masz słabszy dzień,jak jedziesz samochodem to oświetlenie masz jeszcze lepsze,a chopa na rowerku co to ma światla dla siebie nie widać,a w lesie jak będzie jechal ktoś kto ma swiatła też dla siebie a jedzie szybciej to wjedzie w chopa co to też ma światła dla siebie i będzie kraksa ,trochę dystansu,pozdrawiam.
Łukasz- nie tłumacz się barankowi:)
Zauwazylem tych baranow (nie obrazajac zwierzat) dopiero jak byli wymijani i to za drugim razem – zabojcy
Nie masz racji. Brak oświetlenia to nie „twoja sprawa” a pozostałych użytkowników drogi. Nie tak dawno, ciemną nocką w październiku, spotkałam poza terenem zabudowanym idiotkę na rowerze nie tylko bez jakiegokolwiek oświetlenia, to i bez odblasków, w czarnych ciuchach, jadącą środkiem drogi. Miotała się przy tym z boku na bok, bo biła rekord prędkości. Gdyby nie samochód z naprzeciwka, który na zakręcie na moment ją oświetlił, z kretynki zostałaby mokra plama. Nieoświetlony rowerzysta to to samo, co pijany rowerzysta. Jednych i drugich u nas nadal niestety w bród. Łukasz ma rację – oświetlenie jest obowiązkowe, kask nie. Lampka nawet w dzień, przy gorszej widoczności, jest zawsze na czasie. Rowerzysty nie widać. A kask Ci niewiele pomoże, jak na niewidocznego wpadnie motocyklista, albo kierowca samochodu.
Owszem, brak oświetlenia to moja sprawa. Wszyscy wyłapujecie z moich postów tylko to, co wam wygodne. JA [powtórzę: JA] nie potrzebuję oświetlenia na miejskich oświetlonych latarniami chodnikach. Zresztą… przecież używam nieprzepisowej czołówki [w trybie max świeci na blisko 60 metrów więc lepiej światła drogowe] więc czego macie takie parcie żebym zmienił ją na przepisowe [sic!] 1- czy 2-diodowe lampki sygnalizacyjne typu żaba?
Jeszcze jedno – dlaczego porównujesz nieoświetlonego rowerzystę do pijanego? To 2 różne rzeczy, nie tylko w świetle obowiązujących przepisów ale też praktycznie… a lampka „nawet w dzień, przy gorszej widoczności” nie jest wymagana – tak samo jak mój kask :)
Poza tym zacznijcie czytać – ja potrzebuję źródła światła dla siebie – głównie w lesie i czołówka mi je zapewnia aż nadto. W mieście nie używam bo i tak jeżdżę chodnikiem, ale gdybym nawet założył czołówkę do tego to uwierz, że nie sposób nie zauważyć takiego reflektora… a dobrze ustawiona wcale nie oślepia kierowców. Światła w samochodzie muszą być prawidłowo ustawione i to pierwszy krok do odebrania dowodu rejestracyjnego a i tak widuję sporo „skośnookich”.
Xau – jeśli uważasz, że Tobie światła w mieście niepotrzebne to pomyśl może o tych, którzy TWOJEGO światła potrzebują – zmrokiem lub nocą jadąc, szarym cieniem jesteś i mało kontrastową plamą – światło przednie daje szanse na zobaczenie Ciebie a tym samym reakcję. To że ty widzisz nie musi oznaczać, że w tym samym momencie zobaczą Ciebie – strusiowa polityka to objaw betonowych poglądów. Niezależnie od tego jakie masz poglądy na jazdę po zmroku W MIEŚCIE, prawo nawet w tej „prostawej” sytuacji jak posiadywanie świateł przednich winieneś respektować.
Nocą poruszam się dość szybko ale latarenkę kilkusetlumenową muszę mieć bo to znacznie przyspiesza reakcje jak MNIE widza ale jak i ja widzę innych. No chyba, że któregoś „zmroka” spotkasz podobnego do mnie ale cichociemnego, nisko nad chodnikiem sunącego z prędkością czasem grubo ponad 30 i nie zdążysz nawet zauważyć jak piła przednia harata ci rower wraz z resztką twojej świadomości … zupełnie przypadkiem rzecz jasna ;) bo Cie po prostu nie zauważy …
A ja podpowiem tym ktorych nie stac na oswietlenie (jakby nie bylo 50 zl trzeba wydac ) to kupta se chociaz kamizelki odblaskowe za 7 zeta – przynajmniej bedzie was barany widac.
Jazda po ulicy bez swiatel po zmroku i o zmierzchu to skrajny DEBILIM, na potwierdzenie opowiem krotka scenke jaka mi sie kiedys przydarzyla.
Jade rano do roboty rowerem jesien ok 5,20 (lekko z gorki a ja na „szosie” wiec licznik opiera sie o 45 – 50 km/h) a tu duch miedzy drzewami, malo w kolesia nie wjechalem – opiepsz taki dostal ze hej.
Konkluzja : jesli ja jadac rowerem nie widzialem kolesia (a przeciez oko latwiej wychwytuje obiekty gdy nie ma szyby a ucho slyszy otoczenie) to co ma powiedziec kierowca?
Potwierdzam w 100 %
Niestety, Łukasz, niszcząc sobie czaszkę zaczynasz kosztować służbę zdrowia grube pliki pieniędzy. Owszem, dokładałeś się do budżetu ale na ten przykład moja rutynowa operacja wycięcia (rzeźnickiego, nie chirurgicznego ;-) ) kosztowała 1,5 roczne składki. CAŁE składki, nie tylko zdrowotne.
Operacja neurochirurgiczna z rehabilitacją… toś chyba, z całym szacunkiem, na nią jeszcze nie zarobił. ;-)
Ale OK, w tym kontekście to „twoja sprawa”. Ani „partnerka”, ani rodzina nie będzie miała potem żadnych kłopotów. Pracodawca też sobie poradzi. OK. Jasne.
Oczywiście to była przenośnia. Ale idąc tym tokiem rozumowania, to nawet zachorować na grypę byłoby głupio. Pojęcia nie mam ile NFZ musiał na mnie wydać, ale biorąc pod uwagę, że od wielu lat co miesiąc puszczam 1000 złotych składki (całościowo) to większych wyrzutów sumienia nie mam.
Zresztą… na tym polega ubezpieczenie. Taka umowa z Państwem, że nie ma znaczenia czy płacisz dopiero pierwszy miesiąc, czy trzydzieści lat, możesz liczyć na pomoc.
Jeżeli chodzi o pracodawcę i rehabilitację, to na całe szczęście sam dla siebie jestem szefem. A intensywną rehabilitację przechodziłem sam, ogarniając firmowe sprawy i przy okazji nadrabiając zaległości w odpowiadaniu czytelnikom na komentarze i maile. Fakt, faktem, opornie mi to wtedy szło, bo nie mogłem się skupić przy monitorze na dłużej niż pół godziny, ale nie byłem ani jeden dzień na zwolnieniu lekarskim. Uroki posiadania własnej firmy, nie ma taryfy ulgowej.
I jeszcze raz napiszę. Nie traktuję mojego wypadku jak rzeczy błahej, czy takiej o której szybko zapomnę. Trochę mi się w głowie poukładało od tego czasu. Pisząc „moja sprawa” chodziło mi tylko o to, że w razie czego, fizyczną krzywdę zrobię tylko sobie, nie będę miał na sumieniu kogoś obcego.
Brak oświetlenia u niektórych bajkerów to jest b. poważny problem-piszę to jako kierowca i bajker. Ja na Twoim miejscu jakbym miał wyjechać bez lampek w nocy to bym założył na siebie kask i zbroje jakie mają dałnhilowcy bo nie wiele brakuje do tego żeby w Ciebie wjechał inny rowerzysta albo auto no ewentualnie Ty w jakąś dziurę….
Czytaj dokładniej, bo nie chce mi się powtarzać trzeci raz tego samego.
Nie dziękuje zbyt nerwowy jestem
Policja ma to w głębszym rowie, że się tak kulturalniej wyrażę. Nie rozumiem Łukaszu dlaczego niby DDR ma być bliżej jezdni? To tylko tworzy dodatkowe miejsca kolizji w miejscu przystanków, o czym kiedyś pisałem na swoim blogu. Dlaczego to niby ma być niebezpieczne? Jeśli jednak jest to niebezpieczne, to dla rowerzystów także.
Sama idea dróg rowerowych bywa u nas opacznie rozumiana, a za ich projektowanie biorą się osoby, które nie powinny. Może dałoby się tam rozwiązać to jeszcze inaczej – nie wiem, nie znam tego miejsca. Ale moim zdaniem można to było zaplanować zupełnie inaczej. Zobacz chociażby cyrki przy przejeździe przez ulicę, gdzie pieszy musi lawirować w lewo i w prawo.
Do Powsina leci najbardziej popularna i sensowna droga rowerowa. Jednak tak naprawdę to nie jest droga rowerowa lecz droga ruchu lokalnego. Dlatego zamiast projektować stwory ścieżkopodobne wystarczy zaprojektować zwykłą drogę o 2 razy mniejszym przekroju. Niestety ale projektanci nie jeżdżąc nigdy na rowerze tworzą infastrukture niezdatną do jazdy. Tylko na papierze ona fajnie wygląda.
W sumie, to my powinniśmy projektować te drogi, wspólnie z budowlańcami. Jeśli ścieżka jest zrobiona prawidłowo, to przy skrzyżowaniach powinno być jedno przejście dla pieszych przez ścieżkę dla rowerów.
ziomek nie kompromituj sie prosze bo to nie jest już śmieszne to poprostu załosne scieżke puszcza sie za przystankiem lub przystanek przenosi gdzie indziej szkoda ze nie mozna wrzucac fotek to bym Ci pokazał jak to działa i uwież mi obecna sytuacjia stwarza te problemy o których piszesz wyobraz sobie galerie taka 300 sklepów 10 -15 tysiecy ludzi dziennie i sciezke tuż przy jej scianie(co jest jak chyba rozumiesz naturalne w tym wypadku ze sciezka według ciebie biegnie po prawej od chodnika) i WYJSCIE z tegoż sklepu gdzie każdy wychodzi nie na chodnik a na scieżke rowerowa!!!!!!!!!! stret viev HOLANDIA popatrzeć :)
na skrzyżowaniach to dopiero jaja wychodza przejscie dla pieszych tuż przed przejazdem dla rowerów gdzie pieszy musi przeciac droge dla aut oraz rowerów niekiedy w dziwny sposób takie cuda TYLKO W POLSCE szkoda ze zdjeci asie tu ni emieszcza to bym pokazał co i jak
Postaw się na miejscu matki z małym dzieckiem, które lata jak kot z pęcherzem. Którędy byś poszedł, nawet trzymając dziecko za rękę?
Albo spójrz na to po prostu jak na owczy pęd, wychodzę za bramę i skręcam tam gdzie mi bliżej.
zioom nie kompromituj sie nawet zobacz jakie sa składowe czesci drogi oraz ich kolejnośc to co gadasz to efekt braku KARTY ROWEROWEJ w podstawówce bo takie rzeczy wiem od 4 klasy gdy taka karte wyrabiałem -poświece si edla oświecenie -wiec masz pas lub kilka pasów drogi samochodowej (oszczedze sobie wymiary) potem uwaga uwaga PAS LUB DROGA DLA ROWERÓW i potem jest chodnik a na końcu wisienka rów melioracyjny 4 czesci składowe drogi -tak sie robi drogi rowerowe na świecie np w holandii czesto droga dla rowerów jest poprostu czerwonym pasem asfaltu przy drodze odzielonym od jezdni samochodowej białą linią TYLE -jesteś zwykłą ofiara naszego systemu który wprowadza do władzy ludzi nie majacych pojecia o takich podstawowych sprawach którzy potem wprowadzaja w życie takie głupoty jak droga rowerowa po prawej stronie chodnika pomimo oczywistych wad (jak w centrum przeprowadzic taka scieżke ?
wyobraż sobie ze wychodzisz z kamienicyw której jest sklep i zaaferowany zakupami nie trafiasz na chodnik tylko na droge rowerowa-zdaje sie ze w krakowie tak debile zrobiły i już ktos połamany po sądach lata) pomijajac fakt tego ze nie da sie zrobic skrzyzowania z takim ruchem gdyż przecina on ruch pieszych którzy mysza przejsc przez dwa skrzyzowania zamiast jednego poprostu polaczki wymyśliły coś nowego tylko że to nie działa
pomijam fakt ze w NL buduja scieżki od 50 lat i już wszystko przerabiali a jakos robia nadal drogi rowerowe po lewej mańce chodnika właściwie to działa jak pas -pobocze przeznaczone dla rowerzystów popatrz n afotce to nowe skrzyzowanie powstało w zeszłym roku wejdz sonbie na google strret viev i obczai jak si elata po amstrze albo utrechcie to skumasz ocb
Proszę, tylko bez brzydkich słów :)
Widzę, że nie obejrzałeś filmu. Łukasz pisał to samo co Ty. Tylko w przypadku pokazanym na filmie było tak:
Asfalt dla samochodów
następnie chodnik
dopiero droga rowerowa.
Po porostu DDR był po lewej stronie drogi, więc Łukasz postulował w swoim wpisie, że DDR powinna być bliżej drogi dla samochodów niż chodnik.
Piszecie to samo, tylko nie czytacie dokładnie przedmówcy (vide Łukasz) i nie oglądacie filmu przed komentarzem (vide kielcewtylewielce) i potem używacie dziwnych słow sprzeczając się mimo iż chcecie tego samego :)
Tak jeszcze w temacie pieszych na drodze dla rowerów znalazłem rysunek Marka Raczkowskiego: