Kilka dni temu, światło dzienne ujrzał pomysł Macieja Mroczka (posła Ruchu Palikota) dotyczący obowiązkowego przeglądu technicznego każdego roweru. Poseł przekonuje, że w każdym rowerze powinien być, tak jak w samochodzie czy motocyklu, obowiązkowo badany stan oświetlenia, ogumienia czy hamulców. Pomysł jest bardzo „szlachetny”, ale jednocześnie absolutnie niewykonalny. Głównie z tego powodu, że rowerów nie rejestruje się w żadnej bazie danych. Sama wizja przeprowadzania corocznych przeglądów, w kilkunastu milionach rowerów, również wydaje się być bardzo, bardzo nierealna. Ten sam poseł chce dodatkowo dołożyć obowiązek jazdy w kasku i kamizelce odblaskowej. Sam pomysł obowiązkowych kasków nie jest nowy – z tego co pamiętam było o tym głośno już trzy lata temu. Osobiście nie podoba mi się w tych wszystkich propozycjach w zasadzie jedno słowo: „obowiązkowo„.
Przegląd roweru zawsze dobrze sobie zrobić (najlepiej samemu, bo raz że za darmo, a dwa – daje to większą satysfakcję), jazda w kasku jest na pewno bezpieczniejsza w razie wypadku (choć jest grupa osób, która uważa, że wręcz przeciwnie), a kamizelka odblaskowa na pewno poprawia naszą widoczność na drodze – co do tego nie ma wątpliwości.
Smucą mnie informacje, które co jakiś czas widzę w prasie, że kolejny rowerzysta zginął pod kołami samochodu – często jadąc w nocy czy we mgle – bez choćby prostego oświetlenia (zwłaszcza z tyłu). Ale nadal uważam, że każdy ma swój rozum i wprowadzanie obowiązku przyniesie więcej szkód niż korzyści. A Wy jak myślicie?
Dopisek 2013: Do rozszerzenia wpisu skłonił mnie mój własny tekst „Nie bądź batmanem na rowerze„. Oczywiście nie wycofuję się z twierdzenia, że robienie obowiązkowych przeglądów roweru jest bez sensu. Ale… pisałem, że „każdy ma swój rozum” i oczywiście zapomniałem o fakcie, że w nocy trzeba mieć oświetlenie na rowerze i nie wynika to jedynie z przepisów, ale także ze zdrowego rozsądku. Bo nie chodzi jedynie o to, byśmy to my coś widzieli podczas jazdy. Niektórzy mają super wzrok i po ciemku potrafią jeździć (choć nie zauważyć pieszego to prosta sprawa). Ale chodzi też o innych rowerzystów, czy pieszych. Którzy mogą NAS nie widzieć, jeżeli będziemy poruszać się bez choćby najprostszego oświetlenia. Warto o tym pamiętać. A przeglądy róbcie samemu :)
Oto przykład jak najgłupszy pomysł, rzucony przez i@@ę (bo tylko tacy mogą udzielać się w palikociarni), byle z politycznej trybuny, budzi wielkie emocje wśród narodu. Tyle komentarzy!
A przecież zupełnie nie ma nad czym się pochylać.
Nie, nie musi mieć. Możesz mieć lampki w plecaku, albo w przypadku złej widoczności lub tunelu, po prostu prowadzić rower.
Oczywiście, co całkiem sensowne, oświetlenia zazwyczaj nie zdejmuje się z roweru, no bo po co (chyba, że do ładowania, ale też nie każde trzeba zdejmować). Ale obowiązku jeżdżenia w dzień z lampkami nie ma.
Rower musi mieć oświetlenie nawet wtedy, gdy nie jeździmy w nocy. Istnieje obowiązek użuwania świateł w dzień w warunkach ograniczonej widoczności oraz w tunelach.
Wymyślają to tylko po to żeby wziąć kasę za rejestrację roweru która byłaby niezbędna do zrobienia przeglądu i zebrania za nią kolejnej opłaty. Stan oświetlenia? Jak nie jeżdżę w nocy to nie muszę mieć świateł więc jak sprawdzą jego stan? Elementy odblaskowe na koszulce kolarskiej mogę mieć ale wżyciu bym nie założył budowlanej kamizelki odblaskowej bo nie jest zaprojektowana z myślą o uprawianiu sportu i wygląda obciachowo. Ostatnio słyszałem coś o pomyśle zniesienia możliwości jazdy rowerem po ulicy na dowód i przywróceniu kart rowerowych. To też tylko po to żeby ściągnąć kasę od kilku milionów rowerzystów i jeszcze pewnie co kilka czy co max 10 lat będzie trzeba ją wymienić więc będzie kolejny haracz. Jeszcze niech wymyślą obowiązkowe ubezpieczenie roweru, coroczne badania lekarskie i podatek od jazdy na rowerze :D Jeżeli wprowadzą to wszystko za darmo to ok bo na pewno nie zapłacę tym złodziejom kilku stów.
Zacznijmy rejestrować wszystko! Robić obowiązkowe przeglądy każdego domowego urządzenia. Dzięki temu pojawią się nowe urzędy, a co za tym idzie miejsca pracy. Pojawią się stacje diagnostyczne na mikrofale, lodówki, itp. Powołajmy służbę kontrolną (kolejne miejsca pracy), która będzie mogła bez zapowiedzi wkroczyć do naszego domu, by sprawdzić czy wszystkie urządzenia mają aktualny przegląd. Wtedy nikogo już nie będzie dziwić coroczny przegląd roweru. Zmniejszy się bezrobocie, trochę wzrosną podatki, np. tak do 80% naszych zarobków (przecież urzędników trzeba z czegoś opłacać). Socjalistycznych rozwiązań nigdy za mało!
Człowiek to istota rozumna. Potrafi o siebie zadbać. Po co są jakiekolwiek przeglądy, jakiekolwiek rejestrowanie stanu posiadania? Pytam: Po co?
Pomysł sprawdzi się w miejscowości Oszołomowo, gminie Ignorancja, województwie Pokazówka.
Rowerów się nie rejestruje (na szczęście), więc nie ma do nich dokumentów, które by mogły mieć adnotację o dopuszczeniu do ruchu. Ci, którzy jeżdżą dużo i szybko dbają o stan techniczny. Starszemu panu na Wigry 3, który jeździ na działkę wystarczy to, ze się kręci. Może on mieć łyse opony i przerdzewiały łańcuch a i tak dojedzie ze swoją stałą przejazdową 7km/h. Kwestię hamulców, oświetlenia etc w jego rowerze i tak regulują przepisy, więc jak te elementy ma niesprawne, to naraża się na mandat.
Jazda w kasku i kamizelce powinna być kwestią indywidualnego wyboru i światopoglądu. W kaski rowerowe nie wierzę, ale jak ktoś pokłada w nich nadzieje, to nie ma przeszkód, aby z nich korzystał. Tutaj też bym mógł podać przykład działkowicza na Wigry, który jeździ w kasku za 100zł…
Kamizelka to dla mnie całkowita abstrakcja i próba pokazania rowerzystów, jako niepełnosprawnych użytkowników dróg. Równie dobrze można wprowadzić przepis, aby samochody były malowane tylko w jaskrawe kolory odblaskowymi lakierami. Kamizelki na rower nie założę. Mam pełne, przepisowe oświetlenie, oraz dodatkowe odblaski w pedałach i na szprychach. Wiem, że jestem ze wszystkich stron dobrze widoczny w świetle reflektorów samochodowych i nie muszę być dodatkowo „naznaczony” w jakiś kretyński sposób. Reszta jest kwestią rozsądku kierowców i odrobiny szczęścia – żadne dodatkowe świecidełka nic tu nie zmienią.
Odnośnie przeglądów się nie wypowiem, bo szkoda słów. Co się tyczy natomiast kasku czy kamizelki – jestem przeciwny tego typu pomysłom – nie jako obowiązek. Sam często jeżdżę w kasku, czy bardziej widocznej bluzie, koszulce, ale wtedy, kiedy jadę po prostu sobie pojeździć (wtedy jeżdżę szybciej). Jadąc do sklepu, na uczelnię, czy do dziewczyny, (często mając znaczny odcinek drogi rowerowej) nie chce się „uzbrajać”.
Niedlugo jak bedziemy chcieli biegac albo chodzic to bedzie trzeba zrobic przeglad obuwia.. to jest jakas porazka. co za idioci wymyslaja takie cuda. wszystko tylko dla kasy. materialisci.
Już widzę jak podjeżdżam na stację diagnostyczną na przegląd mojego roweru hahaha.
Ciekawe ile miałby kosztować taki przegląd i jak niby udowodniliby mi, że rower którym przyjechałem należy do mnie jak mój rower ma już ze 12 lat jak nie więcej.
Gdyby kazali płacić np 100zł za przegląd to bym ich wyśmiał bo za taką kasę to ja miałbym dobrą korbę do roweru albo nowe koła z dętkami.
Socjalizm pełną gębą. Sklepy rowerowe porazą sobie bez zmuszania klientów do płacenia za serwis. Niech wprowadzą jeszcze rejestrację rowerów i grono urzędników się powiększy. Tego chcemy? A wszystko w imię bezpieczeństwa. Rok 1984 Orwella się kłania.
Pomysł dobry, ale tak jak wspominasz – niewykonalny. Duża część rowerzystów to osoby, które raczej wsiadają na rower sporadycznie i to jeszcze w wakacje. W takim układzie przegląd stosują tylko jeżeli coś padnie w rowerze. Niemniej – tak jak wspomniałem – pomysł dobry.
Pozdrawiam
Już to widzę, jak każą w stacji diagnostycznej wjechać na kanał…….
Podsumować to można tylko i wyłącznie tak: http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35161,11498905,Rowerem_na_badania_techniczne__Posel_Mroczek_bylby.html ;)