Kilka dni temu Minister Infrastruktury ogłosił, że planuje wprowadzić obowiązkowe posiadanie karty rowerowej przez wszystkich dorosłych, którzy nie posiadają prawa jazdy. Przez media społecznościowe przetoczyła się fala krytyki i oburzenia – pomysł był torpedowany z każdej możliwej strony. Dodatkowo przeczytałem o planowanym wprowadzeniu obowiązku jazdy w kasku, przez osoby do 18 roku życia. Zresztą to wcale nie jest nowy pomysł, powracał on w dyskusjach już wielokrotnie na przestrzeni lat. Według mnie oba te pomysły są bardzo dobre i przydałoby się je jak najszybciej prowadzić w życie.
Poruszając się po mieście, zwłaszcza w ciepłe weekendy, możemy natrafić na tabuny rodzinek, mamusiek, grupek dzieciaków. Wszyscy jakby zerwani ze smyczy, często zawłaszczają całą szerokość drogi rowerowej, zahaczając przy okazji o chodnik. Zjeżdżają z drogi tylko wtedy, gdy z naprzeciwka nadjeżdża podobna grupa. O przejeżdżaniu przez przejścia dla pieszych (bez wcześniejszego sprawdzenia czy nie nadjeżdża samochód), przeganianiu pieszych z chodników przy pomocy dzwonka czy jeździe bez oświetlenia po zmroku nawet nie wspominam. Bo to standard.
Kaski na tyle zadomowiły się w naszej rzeczywistości, że choć jeździ z nimi mało kto, ale przynajmniej nie budzą sensacji na ulicach. Za to są w wielu przypadkach źle zakładane i to nie tylko dzieci lubują się w przekrzywianiu kasku, tak aby odsłonić czoło. Na marginesie zapraszam do lektury wpisu o tym, jak poprawnie zakładać kask rowerowy. Ludzie nie wiedzą też, że kupowanie kasku na Allegro za 7,5 złotego dla dziecka, czy za 25 złotych dla siebie – to nie jest najszczęśliwszy pomysł. Opowiadam o tym w jednym z odcinków Rowerowych Porad na YouTube:
Przy okazji będę wdzięczny za zasubskrybowanie kanału Rowerowe Porady :)
Do tego pojawia się w wielu przypadkach uprzykrzanie życia kierowcom. Brak sygnalizowania skrętu, niezwalnianie przed przejazdami dla rowerów, jazda zygzakiem, słuchanie muzyki w taki sposób, aby całkowicie odciąć się od świata. Lista przewinień jest długa, ale tym zajmę się przy innej okazji.
Jeszcze raz powtórzę – jestem jak najbardziej za obowiązkową kartą rowerową dla wszystkich bez prawa jazdy oraz za obowiązkiem jazdy w kasku przez osoby do 18 roku życia, a może nawet z rozwinięciem tego na wszystkich rowerzystów. Z jednym zastrzeżeniem…
Wykreśliłbym z ostatniego zdania słowo „obowiązek”. Wielu rowerzystom przydałoby się szkolenie z przepisów ruchu drogowego. Wielu osobom przydałby się także zakup kasku. Ale jeżeli ma to zostać wprowadzone w ramach nakazu, to zgadzam się tu z wieloma osobami – przyniesie to odwrotny skutek do zamierzonego. Popularność rowerów spadnie, a Policja będzie czyhać w krzakach na rowerzystów bez kasków czy karty rowerowej. Oczywiście żartuję – łapać będą co najwyżej pokazowo, w tej chwili, mimo obowiązku jazdy w włączonym oświetleniem po zmroku, a także przy złych warunkach atmosferycznych – i tak cała masa ludzi jeździ bez lampek. A Policja aż tak za to nie gania, bo musieliby chyba stać za każdym drzewem.
Tak więc, chociażby na przykładzie lampek widać, jak obowiązek motywuje. Nijak. To ludzie sami powinni dojść do wniosku, że jednak oświetlenie roweru nocą nie jest wcale takie głupie. Że założenie kasku, gdy chce się poszaleć po lesie, byłoby wskazane. Że wjeżdżanie z pełną prędkością na przejazd rowerowy nie jest fajne i może się źle skończyć.
A pomóc w tym mogą, jakkolwiek idealistycznie to nie zabrzmi – kampanie informacyjne, bezpłatne szkolenia przeprowadzane w całej Polsce oraz – poprawianie infrastruktury rowerowej. W tym momencie Minister chce przerzucić na rowerzystów odpowiedzialność za wypadki z ich udziałem. A jak pokazują statystyki policyjne – za 70% odpowiadają kierowcy. Czyli osoby, które mają prawo jazdy i przepisy o ruchu drogowym powinny znać. A jednak potrącają rowerzystów, jeżdżą pijani, wjeżdżają pod pociągi, parkują na drogach rowerowych, znacznie przekraczają prędkość. Prawo jazdy nie dało im wcale więcej rozumu w głowie.
Tego typu pomysły jedynie nakręcają spiralę niechęci. Z jednej i z drugiej strony. Zwróćcie uwagę jaka piana na ustach pojawia się w komentarzach wielu kierowców, gdy słyszą o przewinieniach rowerzystów. W drugą stronę dzieje się oczywiście tak samo. Mimo, że są to często marginalne przypadki – niechęć się szerzy.
Wielu aktywistów rowerowych zażarcie atakuje jazdę w kasku. Wyciągają jakieś poronione badania, z których wynika, że kierowcy przejeżdżają o kilka centymetrów bliżej rowerzysty, który jedzie w kasku. I że rowerzyści w kaskach czują się nieśmiertelni. I że większość urazów rowerzystów nie dotyczy głowy. Pisałem o tym trochę więcej w tekście – Czy warto jeździć w kasku. Przez takie działania tworzy się chory podział – albo kochasz kask i nie wyobrażasz sobie jazdy bez niego w każdych warunkach. Albo go zwalczasz wszelkimi metodami. Ja też się śmieję z mojej dziury w głowie wielkości pięciozłotówki – nic innego mi nie pozostało.
O kartach rowerowych, obowiązkowym OC oraz o rejestrowaniu rowerów, powiedziałem trochę więcej w tym odcinku Rowerowych Porad:
Podsumowując – nakładanie kolejnych obowiązków nic nie da. Albo ludzie się zniechęcą do jeżdżenia, albo będą nadal jeździć, jedynie ryzykując mandat. Wprowadzenie takich administracyjnych zmian doprowadzi jedynie do kolejnego rozbuchania biurokracji. Za te pieniądze lepiej poprawić infrastrukturę rowerową, zwłaszcza tam gdzie jest ona najbardziej potrzebna – tak by poprawić bezpieczeństwo i wygodę rowerzystów. Zwłaszcza, że im lepiej będzie się jeździło rowerzystom, tym będzie nas więcej. A im więcej nas będzie, tym bardziej kierowcy będą się z nami liczyć i będą bardziej na nas uważać (ba, sami zaczniemy bardziej uważać na siebie nawzajem). A im bardziej wszyscy będą na siebie uważać – tym będzie bezpieczniej.
Poza tym rowerzyści naprawdę nie stanowią ogromnego zagrożenia na drodze. To w dużej mierze media kreują ten wizerunek. Pisałem o tym zresztą w tekście: Dajcie spokój rowerzystom.
Wprowadzanie kolejnych nakazów i obowiązków NIC nie da. Tak więc karta rowerowa (a raczej szkolenie) – tak, ale dobrowolnie i w miłej atmosferze.
Zbyt często rowerzyści ignorują wszelkie zasady bezpiecznej jazdy.
Jeżdżę w kasku od lat, kask raz też mnie uratował, ale mimo zdrowego rozsądku, kryteriów bezpieczeństwa i przyzwyczajenia obawiam się polskich patologii ustawodawczych, prowadzących w majestacie prawa i w imię różnych certyfikatów do znacznych wydatków dla rowerzysty, większych niż byłoby to koniecznie, by zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Co do karty rowerowej, trudno powiedzieć. Taki niedzielny cyklista, okupujący z rodziną całą szerokość drogi rowerowej i jadący pod prąd, pewnie ma nawet prawo jazdy, a mimo to jego odpowiedź na sugestię, żeby zjechał w bok, jest taka, żebym to ja wjechał między pieszych, na pas dla nich przeznaczony. Inna kwestia to zasady prawej ręki, jak na skrzyżowaniu równorzędnym; posiadacze praw jazdy powinni ją znać, ilu jednak stosuje ją na drogach rowerowych, gdy droga główna i podrzędna jest tam jedynie kwestią umowną i domniemaną, niewynikająca ze znaków, których przecież na ddr nie ma. Tak że potwierdzona papierkiem znajomość przepisów i rozsądek to jedno, a ich stosowanie to drugie.
Zupełnie nie rozumiem przeciwników obowiązkowej karty rowerowej. Dlaczego niby, nie znający w ogole przepisów PoRD rowerzysta ma się poruszać po drogach publicznych? Kto to, Bóg?
Powiem więcej: Nawet ci rowerzysci, którzy mają jakiekolwiek uprawnienia do kierowania pojazdem też powinni posiadać kartę rowerową! Dlaczego? A no dlatego że: Rower to nie zabawka, a ścieżka rowerowa to nie plac zabaw, czy budka telefoniczna, czy cokolwiek innego. Sami rowerzyści nie potrafią się zachować w stosunku do innych rowerzystów (brak dzwonków – omijanie, wyprzedzanie bez żadnej sygnalizacji dźwiękowej, wzajemne oślepianie lampami rowerowymi, wykontwanie jakiś absurdalnych manewrów, mijania innego rowerzysty nie trzymając rąk na kierownicy, zajeżdżanie drogi, popisywanie się itd., itd. Może gdyby musieli się postarać o kartę rowerową to zachowywaliby się w stosunku do siebie i innych z szacunkiem i zgodnie z przepisami.
Na ścieżkach rowerowych też obowiązują przepisy, ale większość nie ms o tym zielonego pojęcia.
” W tym momencie Minister chce przerzucić na rowerzystów odpowiedzialność
za wypadki z ich udziałem. A jak pokazują statystyki policyjne – za 70%
odpowiadają kierowcy. Czyli osoby, które mają prawo jazdy i przepisy o
ruchu drogowym powinny znać. A jednak potrącają rowerzystów, jeżdżą
pijani, wjeżdżają pod pociągi, parkują na drogach rowerowych, znacznie
przekraczają prędkość. Prawo jazdy nie dało im wcale więcej rozumu w
głowie.”
Stan bezpieczeństwa ruchu drogowego za rok 2015
Ofiary śmiertelne wypadków drogowych spowodowanych przez kierujących rowerami.
2010 rok – 140
2011 rok – 143
2012 rok – 152
2013 rok – 153
2014 rok – 146
2015 rok – 133
W 2015 roku nietrzeźwi użytkownicy dróg uczestniczyli w 3 128 wypadkach drogowych,
z czego spowodowali 2 211 wypadków, w których zginęło 318 osób, a 2 535 osób
zostało rannych. Najliczniejszą grupę nietrzeźwych sprawców wypadków stanowili
kierujący pojazdami, którzy spowodowali 1 575 wypadków, w których zginęło 218 osób,
a ranne zostały 1 973 osoby. W odniesieniu do ogólnej liczby wypadków spowodowanych
przez kierujących pojazdami, nietrzeźwi stanowili 5,8%. W porównaniu do roku ubiegłego
zmniejszyła się liczba wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierujących o 263
(-14,3%), zginęło mniej osób o 38 (-14,8%) oraz zanotowano mniej rannych o 340 osób
(-14,7%).
Jak widać 94% wypadków powodują trzeźwi
Jeszcze niedawno myślałam nad zrobieniem prawa jazdy w celu jazdy rowerem po drodze :D Bo czasami nie jestem pewna, jak prawidłowo powinnam się poruszać. Generalnie elementarną wiedzę mam – sygnalizowanie, ustępowanie pierwszeństwa, niewjeżdżanie tu czy tam, ale czasami to za mało. Tak więc ja jestem jak najbardziej za taką kartą rowerową :)
Bardzo rozsadny artykuł ! Dziekujemy ! Ale jakby znowu powraca temat legalności jazdy rowerem z silnikiem spalinowym czy elektrycznym. Wielu zwolenników posiadania takiego „wehikułu” aby być w zgodzie z prawem dopytuje sie na ten temat w Starostwach lub Komendach Policji słysząc jednak , że jest „po staremu”. I bądz tu mądry !
A tutaj jest po staremu: rower (pedelec), który ma silnik elektryczny maks 250W (i chyba 48V) wspomagający (wymaga pedałowania) rowerzystę do 25km/h (stopniowo wspomaganie ma maleć) jest rowerem i ma prawo być na DDR.
Wszelkie odstępstwa od tego wykluczają go z grona rowerów oraz wymagają: OC, rejestracji i jeżdżenia tak jak samochody ( za wyjątkiem dróg ekspresowych, autostrad i dróg odpowiednio oznakowanych zakazami).
Kask ? ok jestem za, Karta rowerowa ? nie zastąpi kultury osobistej ani rozsadku . Kierowcy posiadają prawo jazdy i niestety ale bardzo często łamią przepisy niestety świadomie.
Hmm. Ale na jakich zasadach to ma być? Karta rowerowa (taka jakdawniej) w formacie legitymacji szkolnej? Pamiętam jak na nią zdawałem. To była fikcja.
Teraz co? Mój 70 kilku letni dziadek, będzie musiał udowadniać że potrafi jeździć rowerem?
Czy może jako jakaś kategoria dodatkowa w Prawie jazdy? To by miało jakiś sens wtedy.
I kto się tym zajmie? WORDy i OSK? Czy w urzędzie gminy/miasta każdy dostanie gratis?
To ja bym wprowadziła jeszcze obowiązkowe prawo jazdy dla kierowców, bo w ogóle nie znają przepisów i się do nich nie stosują. Oh wait.
Wszystko ok, tylko jak wiadomo kij ma dwie strony. Już oczyma wyobraźni widzę, jak gorliwie zdają na kartę rowerową matki z dziećmi a już zwłaszcza starsze osoby w takich miejscowościach jak moja. I choć dopiero w tym roku przemogłem się do jazdy w kasku to trudno mi ogarnąć całą czachą moją wszystkich poruszających się na rowerach w kaskach. A już taką pod 80 – tkę staruszkę jadącą w kasku, lajkrze i siatkami przerzuconymi przez kierę. Jak dobrze się postaram i zwizualizuję sobie sąsiada w dodatku z fają w dziobie to odruch wymiotny gwarantowany. :) Potem tych wszystkich biednych policjantów ukrytych w chaszczach, z suszarą, a co, za przekroczenie 40 km/h – mandat, łapiących starsze i młodsze osoby za brak tego lub owego. Generalnie jestem ZA! Ale za zdrowym rozsądkiem a już zwłaszcza za gruntowną edukacją chociażby medialną – czyli za nagłaśnianiem jak powinno się prawidłowo poruszać po wyznaczonych ścieżkach oraz kulturze osobistej.
Mnie prywatnie wisi czy pan Genek ma kask czy nie, ale gdy widzę matkę / ojca z dzieckiem w foteliku na rowerze i dziecina nie ma kasku na głowie a w dodatku tatuś / mamusia podczas jazdy luka w smartfonku zamiast skupić się na prowadzeniu wiełasipieda, to niech mnie pradawni bogowie powstrzymają, zsiądę z siodełka i fachowo mordę obiję za kompletny brak wyobraźni. I jeżeli miałbym coś zakazywać to właśnie takich zachowań również wśród kierowców. Stać było na furę a żałują na zestaw głośnomówiący. Niejednokrotnie spotkałem takich, którzy plamę na szosie ze mnie by zrobili przez ten cudowny wynalazek.
Mam takie marzenie – pas szybkiego ruchu dla szybko jeżdżących rowerzystów, reszta na ścieżki rowerowe. :)))))
Też jestem za tym pomysłem. ;)
„Mam takie marzenie – pas szybkiego ruchu dla szybko jeżdżących rowerzystów, reszta na ścieżki rowerowe. :)))))”
Ooo, widziałem coś takiego w Holandii. Piękna sprawa.
Przeciwko lajkrze protestuję: na mój widok też byś miał odruch wymiotny, ja z resztą też. To już wolę przymus zakładania kasku. ;-)
Ja również bym poprosił o poradę dot. jednego modelu Krossa – Kross Evado 5.0 Męski 2015. Zastanawiam się nad rozmiarem ramy. W opisach tabeli jest podział na S, M, L, XL czyli 17, 19, 21 i 22 cali. Myślałem nad L, ale nie wiem czy to dobry wybór. Mam 183 cm wzrostu. Długość wewnętrznej strony nogi wynosi 85-86 cm. Rower ma mi służyć do zwykłych przejażdżek, bez jakiś wypadów górskich i tak dalej. Z góry dzięki za pomoc!
Chyba Ci się teksty pomyliły. Tutaj rozmawiamy o kartach rowerowych.
Ale żeby nie tworzyć niepotrzebnego zamętu – najlepiej będzie jeżeli wybierzesz się do sklepu i przymierzysz się na spokojnie do dwóch sąsiadujących ze sobą rozmiarów ram. Od razu poczujesz na której czujesz się lepiej.
Kolejna bzdura prawna i glupota. Koniec i kropka.
Egzekwowanie przepisów*. Karta nie jest niepotrzebna ale raczej połączyłbym to z edukacją szkolną jako „sprawność”. Zresztą ja sam swoją kartę dostałem w podstawówce, przypadkiem wpadając na tłum dzieciaków, które akurat czekały na egzamin. Czekając na swoją kolej nauczyłem się przepisów i znaków (OK, trochę tam pamiętałem, bo kiedyś dzieci miały ambicję uczyć się takich rzeczy). Zdałem 100/100.
Nigdy jej nie używałem, ba, potem nawet nie pamiętałem przepisów. Na przepisy zacząłem zwracać baczną uwagę jako rowerzysta jak zostałem kierowcą i spojrzałem na swoją jazdę nie tylko pod kątem dobrego wychowania (szacunek) ale i prawnym i (co ważne, ale nie zrozumiane przez pedałujących) … ubezpieczeniowym.
Cwany papuga uzna rannego rowerzystę za winnego kolizji zawsze, jak tylko ten złamie przepis. Nie ważne, że kierowca mógł reagować.
A dobre wychowanie niestety to kolejny problem: dzwonienie na chodnikach, jazda na pełnej kicie zamiast reagować („jadem swoim pasę!!11”) na zdarzenia.
Ogólnie typowe zachowania (i to nie tylko u mamusiek, które często są przestraszone i uciekają mimo pierwszeństwa, a zwykle u spandeksiarzy) to jazda szerokością i nieustępowanie miejsca i pierwszeństwa (pierwszeństwo mają „zawsze”), jazda jezdnią mimo (asfaltowej) ścieżki (bo ędomądo) i niereagowanie na niezadowolenie kierowców (co przekłąda się na ich niechęć do wszystkich rowerzystów), jazda jak pijany wieprz po polu (bez ładu i przewidywalności).
Spandeksiarze lubią się też powoływać na Konwencję Wiedeńską, choć ta nie znajduje zastosowania w polskim porządku prawnym bezpośrednio. Ba, pozwala na surowszą legislację (co akurat u nas ma miejsce), stąt „niezgodności”. Ale znaki, przepisy, dobre wychowanie na drodze? Zapomnij.
*Jeśli rowerzysta odpowie za swoje błędy w razie kolizji i wypadku a sędzia uzna brak znajomości przepisów za okoliczność dodatkowo obciążającą winnego, to się sporo osób puknie w głowę.
Tak jak piszesz karta oczywiście TAK!!! nie zaszkodzi.Czy ktoś wyobraża sobie tych dziadków czy babcie w wieku 75 lat i wyżej ,którzy będą musieli pójść na kartę rowerową ? a jest to ich jedyny transport do kościoła czy sklepu w małych miejscowościach czy wioskach.Pan minister niech się weźmie za robienie ścieżek rowerowych i pasów bezpiecznych na ruchliwych drogach a nie za wydawanie kolejnych papierków które i tak nic nie zmienią w sprawie bezpieczeństwa na drogach.Do przejścia przez pasy chyba nie jest mi potrzebny papierek , bo idąc tą drogą co pan minister to i piesi powinni znać przepisy i powinni zdawać na kartę pieszego ? śmiech na sali :) Niech pan minister popatrzy jaka jest sytuacja w miastach czy wioskach gdzie niejednokrotnie ma chodnika dla pieszych a co tu dopiero mówić i ścieżkach rowerowych.Ale najlepiej wydać papierek i niech się inni martwią ,ja mam rączki tutaj :) wracamy do czasów z przed oświecenie kiedy papierki załatwiały wszystko.