Niezbędnik codziennego rowerzysty

Mówiąc o narzędziach zabieranych na rower, myślimy często o dalekich podróżach, skomplikowanych naprawach i zabezpieczeniu się na każdą możliwą ewentualność. Jakiś czas temu znajoma zapytała się mnie, czy nie boję się, że będę miał kiedyś awarię roweru i utknę gdzieś na odludziu. Pierwsza odpowiedź, jaka przyszła mi do głowy to: „Nie boję się, bo mam dobrze przygotowany rower. A w razie czego, mam ze sobą podstawowe narzędzia”. W głowie miałem jednak trasy poza miastem, gdzie utknięcie w lesie może oznaczać spory kłopot. Przygotowanie do jazdy po mieście, w zasadzie bagatelizowałem – wystarczy po prostu wyjść i cieszyć się jazdą. A w razie awarii, zawsze jakoś się wróci. Do innego spojrzenia na ten temat, zachęcił mnie stały czytelnik, Maciek. Przedstawił on swój punkt widzenia na wyposażenie rowerzysty miejskiego w niezbędne narzędzia i poprosił o moje zdanie.

Jakie narzędzia zabierać na rower
fot. Georgie Pauwels

Gdy chodzi o jazdę po okolicy, w grę wchodzą najczęściej dojazdy do pracy lub jazda rekreacyjna. W obu tych przypadkach priorytetem jest to, by się zbyt bardzo nie pobrudzić przy ewentualnej naprawie. Dodatkowo, gdy jedziemy do pracy – ważny jest, co zrozumiałe, czas. Maciek podsunął pomysł posiadania spisanych namiarów do sklepów rowerowych w okolicy oraz jakiegoś transportu bagażowego. Cóż, taka lista nigdy nie zaszkodzi, choć to dotyczy zazwyczaj centrów miast. Ale jeśli złapie nas awaria, a do takiego sklepu będzie blisko – to czemu nie, być może uda się naprawić rower od ręki, albo przynajmniej go tam zostawić.

No właśnie, zostawić. Nie takim najgorszym rozwiązaniem, gdy mamy dostęp do komunikacji miejskiej i mało czasu – jest po prostu zostawienie roweru, przypiętego w dobrym miejscu, porządnym zabezpieczeniem. A potem będzie można się pomartwić :)

Jeszcze jednym, nie wymagającym narzędzi rozwiązaniem, jest wykupienie rowerowego assistance. Nie każdy ma ochotę się brudzić przy rowerze, nie zawsze są też dobre warunki do naprawy (ulewa, zbliżająca się noc), nie wszystko da się też naprawić na miejscu. Dzięki takiemu ubezpieczeniu otrzymamy transport roweru (do domu lub serwisu), pokrycie kosztów naprawy roweru, ubezpieczenie OC, a nawet pomoc medyczną. Takie ubezpieczenie przyda się oczywiście nie tylko podczas codziennych jazd, ale także na dalszych wyprawach po Polsce.

Teraz kilka słów o moim pomyśle, na ograniczenie ilości narzędzi do niezbędnego minimum.

Na pierwszy ogień idzie pompka. Jest ona podstawowym elementem w wyposażeniu rowerzysty. Jeśli mamy ograniczoną przestrzeń bagażową, warto rozejrzeć się za niedużą pompką, mi udało się znaleźć taką o długości 20 centymetrów, ale pewnie są jeszcze mniejsze. Innym rozwiązaniem może być pompka na CO2, są one zwykle nieduże i bardzo wygodne, ponieważ całą robotę zrobi za nas sprężony gaz. Minusem jest cena oraz potrzeba wożenia nabojów uzupełniających.

Jeśli w dętce będzie mała dziura, być możne okaże się, że wystarczy ją dopompować i spokojnie uda się dojechać do celu. Gdy przebicie będzie większych rozmiarów – niestety zazwyczaj to nie wystarczy. Zawsze warto mieć ze sobą łatki – nie zajmują wiele miejsca, a te samoprzylepne można schować w dosłownie najmniejszym zakamarku. Niezłą opcją jest również zapasowa dętka – bez problemu zmieści się w niedużym plecaku czy torebce podsiodłowej.

Są jednak sytuacje, gdy nie chcemy lub nie możemy zabrać się za naprawę lub wymianę dętki. Nie ma co ukrywać, taka operacja zajmuje trochę czasu, można się przy tym porządnie ubrudzić (zwłaszcza zdejmując tylne koło), a w niektórych rowerach wymaga to dodatkowych kluczy lub jest bardzo trudne do zrobienia. Nie mówiąc już o przeciwnościach losu w postaci np. ulewnego deszczu. W takich przypadkach rozwiązaniem może być uszczelniacz do dętek. Jest to płyn lub mleczko, które przy pomocy aplikatora wlewamy do dętki. Następnie ją pompujemy, a uszczelniacz uciekając przez dziurę, zalepi ją, co uniemożliwi uchodzenie powietrza. Producenci podają, że takie specyfiki radzą sobie z dziurami do 3 milimetrów, tak więc całkiem sporymi.

Przebicie dętki to w zasadzie najczęstsza awaria, jaka może nas spotkać. Dlatego jeśli myślisz o pakiecie minimalnym, to na tym możesz skończyć.

Długo zastanawiałem się nad kolejnymi podpunktami. Przecież na krótkie wycieczki czy jazdę po mieście, nie zabiera się zapasowych szprych, linki do przerzutki czy klocków hamulcowych. Tak naprawdę warto mieć przy sobie telefon komórkowy (naładowany), ale w dzisiejszych czasach kto bez niego wychodzi z domu? ;) Warto mieć zestaw narzędzi w postaci rowerowego multitoola, w którym podstawą są śrubokręty, imbusy, ew. torx. Fajnie jeśli taki zestaw ma wbudowany skuwacz do łańcucha czy klucz do szprych – tak jak np. zestawy od Crank Brothers (Multi-17 i Multi-19).

Maciek podpowiadał również, że można mieć ze sobą rękawiczki jednorazowe, by się zbytnio nie pobrudzić oraz nawilżane chusteczki, by się w razie czego wyczyścić. Podpunkt z chusteczkami potwierdzam – bardzo dobrze wycierają smar i brud, choć mycie się nimi jest trochę dziwne :)

Myślę, że przed resztą awarii nie da się zabezpieczyć, nie zabierając ze sobą całego worka części i narzędzi. Dlatego najlepiej ograniczyć się do rzeczy podanych wyżej. A na poważniejsze awarie lepiej mieć assistance lub numer do korporacji taksówkarskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

66 komentarzy

  • A i za pomniałem napisać o spince do łańcucha i woreczku na telefon. Też must have. Mój multitool ma skuwacz do łańcucha. Odkąd kupiłem opony Schwalbe durano plus zapomniałem, co to w ogóle jest złapanie gumy, ale mimo wszystko nie chciałbym, żeby mnie to spotkało 40km od domu ;p A w mieście wszędzie blisko z buta, jeśliby coś się stało, więc wożę tylko u-locka.

  • Popieram, zwykle na pierwszy ogień idzie dętka.
    Potem może łańcuch ale jak nie zerwie zapięcia to i tak się nałoży.
    Reszta awarii to faktycznie trzeba ekstremum, bo i felgę nawet „na kopa” wyprostujesz o ile nie pęknie :P

  • Jedyne czego boję się na trasie to przebita dętka i deszcz typu oberwanie chmury. Na jednodniowe trasy biorę:

    -multitool z wbudowaną łyżką do opon
    -dętka
    -pompka
    -jeśli pogoda niepewna to peleryna przeciwdeszczowa
    -parę groszy na wszelki wypadek
    -telefon
    -jedzenie

    Jak coś załatwić na miasto to U-lock.

    Idzie to wszystko bezproblemowo spakować w torebkę podsiodłową i kieszenie na plecach bez problemu.

  • Hmm…
    Dla mnie od czasów szczenięcych podstawowy sprzęt był i będzie taki jak kiedyś dokładano do KAŻDEGO roweru (patrz Składak).
    W zasadzie na rowerku mam torebkę w ramie (trójkąt), podsiodłową (niby na zapinkę ale znając życie, jak trafi cię złodziej to i tak zapinka g… da, raczej na dętkę), oczywiście plecak na różności typu żarło, picie, koszulka (tu można pakować ile pomieści, nawet imadło :P )
    I rozmieszczamy…

    W torbę „ramową”:
    – klucze płaskie wieloczynnościowe (przykładowo: http://www.ppc.phg.pl/, a dlatego, że większość śrub odkręcą/dokręcą a zajmują mniej miejsca niż multitoole, płaskie po prostu a w dodatku świetnie nadają się jako łyżki do zdejmowania opon.
    – śrubokręt (na drodze ewolucji najlepiej taki z wymiennymi końcówkami chowanymi w rączkę, choć jednym też wszystko w zasadzie da radę dokręcić)
    – imbusy, komplet choć zwykle wystarczą bodajże 3 różne, nie ma aż tak dużej ilości śrub żeby mus wszystkie wozić.
    – klucz nasadowy, niekoniecznie ale jak pedał zluzuje może się przyda, )
    – łatki (lepiej kilka i co jakiś czas pilnować czy klej nie zasechł)
    – linka x 2 (najlepiej jak hamulec i przerzutka ma podobną, nadmiar się zawinie)
    – szmatki czy coś tam do wytarcia łapek

    Ponadto:
    – pompka to podstawa (wystarcza mała pompka umocowana na ramie, nie sprawia kłopotów, prawie jej nie widać)
    – zapasowa dętka też przyda się w plecaku albo w torebce pod siodełkiem, różnie bywa, nocą kiepsko szukać małej dziurki.
    – latarka, najlepiej czołówka (o ile nie mamy zdejmowanej)

    I to według mnie standard powinien być dla rowerzysty.
    Nie oszukujmy się, wagowo to nie przytłoczy, miejsca nie zajmuje wiele a różnie bywa.
    A najważniejsze to sprawne łapki, a nie liczenie na transport czy inne tego typu (bateria zdechnie, jest środek nocy i zadupie, ubezpieczenie akurat się skończyło :P ). Jak kto dupa to ma problem (powinien po parku albo dookoła domu siedzieć), a jak kilka razy rozkręcił/skręcił rower do ostatniej śrubki i kulki to nie ma problemu z dętką, dokręceniem szprychy etc.

  • @Lavinka Może faktycznie puszcza na wentylu. Do samochodowych wentyli jest taki kluczyk do odkręcania środka, służacy jednocześnie jako nakrętka na wentyl.
    Może tylko dokręcić trzeba.

    A pamiętacie jeszcze rometowskie klucze do rowerów. Może mało poręczne ale w jednym kluczu mamy 15 do kół, 13 do siodła, 10, 9,8. Nawet do kontrowania kół używam bo 16 jest.

    Jest kilka różnych modeli tych kluczy. Ja swoje u dziadka wyhaczyłem.

  • Ponieważ trochę się przyczyniłem do tego wpisu to parę słów ode mnie.

    – „namiarów do sklepów rowerowych”, sytuacja już całkowicie beznadziejna, sprawdziła mi się jak szlag trafił jedną ze szprych, zostawiłem rower, wróciłem kolejką, a rower odebrałem dzień później. Oczywiście wszystko fajnie, jak się jeździ ciągle tą samą trasą, a i serwisów jest dużo.

    – z dętki zrezygnowałem, bo w „holendrze” zdjęcie koła jest czasochłonne, a miejscowe łatanie nie zajmuje mi więcej niż 10 minut, pod warunkiem, że znajdę miejsce uszkodzenia,

    – uważać z łatkami w płynie, nie ma co oszczędzać i kupować jakieś gorszej jakości, szczególnie jak cena różni się o 20% — szkoda opon, A i przeczytać wcześniej instrukcję obsługi, ja oczywiście zrobiłem to gdy musiałem tego użyć :D

    Płyn nadaje się faktycznie do 3 mm dziur. Zwykle problemem są odłamki butelek, nawet jak wkładka antyprzebiciowa nie da rady, to mocno ogranicza rozmiar uszkodzenia. Łatkę w płynie doceniła moja dziewczyna; przy wymianie dętki przedstawicielki płci piękniejszej, i jednocześnie słabszej, zawsze startują z gorszej pozycji.

    – rękawiczki i chusteczki polecam tym, którzy jeżdżą w biurowych ciuchach, koszt doprania koszuli przekracza wspomniane rękawiczki. Plecam chusteczki z płynem antybakteryjnym, przydają się gdy przyjeżdzamy spoceni na miejsce, skutecznie likwidują niemiłe zapachy.

    I taka uwaga: ja pisze to w kontekście dojazdów do pracy, naprawa nie może zająć więcej niż 10 minut, niezależnie od pogody. W końcu po to brałem rower, żeby być szybciej.

    I druga uwaga: warto w domu przećwiczyć np. łatanie dętek; od razu się okaże czego brakuje z narzędzi.

    Nie wiedziałem, że Toyota ma taką usługę. Faktycznie, warto mieć dętki z wentylami samochodowymi, sam niedawno zmieniłem w ramach profilaktyki. Presta też są ok, ale polecam te, które można całkowicie wykręcić.

  • Ja chciałem zwrócić uwagę na jedno z praw Murphy’ego, które parafrazując mówi, że w danej sytuacji będziemy potrzebowali właśnie tego, co akurat dzisiaj zostało w domu.

    Podam przykłady:
    1) Do regulacji wysokości siodła potrzebujemy zwykle imbusa 5, 6 lub klucza płaskiego (np.13), a w niektórych przypadkach nawet dwóch sztuk.

    2) Linki przerzutek lub hamulców – na imbus 5 (nowsze) lub na płaską 8/9 (starsze).

    3) Osie rowerów wygodnie się zamyka samozamykaczami, ale te droższe warto przykręcać zwykłą nakrętką (np. koło z dynamem). Klucz do osi – płaska 15.

    Kto z Was pamięta, że zabierając drugi lub trzeci rower trzeba uzupełnić zestaw narzędzi? W tych przypadkach – płaską 8, 9, 13 lub 15?

    Mając kilka rowerów dla rodziny miałem z tym problem i rozwiązałem go wklejając mocną taśmą pod siodełkiem odpowiedni dla tego roweru klucz (najmniejszy i najlżejszy,) jako awaryjny.
    I staram się nie zapominać, aby po wszelkich regulacjach sprawdzić, czy dam radę nim odkręcić w warunkach awaryjnych.

    Resztę narzędzi pasujących w większości wypadków do wszystkich rowerów (w tym solidną płaską 15 – pasującą do osi kół, do pedałów, a także do niektórych konusów łożysk) mam w uniwersalnym niezbędniku, który zabieram zawsze ze sobą.

  • @Norbert: A niby czym okleiłam od środka starą oponę w wózku dziecka i felgę w co ostrzejszych kawałkach, żeby się więcej dętka byle czym nie dziurawiła? W poprzednim wózku dało radę to i tu się uda. W sumie bez srebrnej taśmy nie wyobrażam sobie rowerowego życia. W drastycznych momentach i przerzutkę da się tym jakoś naprawić, a może nawet i pękniętą ramę ;)

  • Jezeli komus szkoda miejsca i zachodu z trytykami
    to czesc ulubionej, szerokiej tamsy filmowej:
    http://www.eltrox.pl/zdjecia/kolki/tasma_samoprzylepna_tekstylna_szara_48mm_1.jpg
    mozna wokol pompki owinac ktore zwykle sie na ramie trzyma.

  • Do tego warto mieć:
    -przynajmniej jedną łyżkę do opony
    -trytytki
    -zapasową spinkę do łańcucha
    -paczkę zwykłych chusteczek higienicznych
    -podstawowa apteczka
    -torebka strunowa na telefon (w razie deszczu)

    Generalnie wszystko zmieści się w tego typu apteczce:
    http://taniaskladnica.pl/userdata/gfx/61de958d5e51e0fbb900537a73ca0251.jpg
    którą bardzo łatwo przytroczyć, albo względnie przymocować do uchwytu bidona, jeśli spodziewamy się ciężkiego terenu – można zapakować ją w foliową torebkę.

    • Preste można rozkręcić ale potrzebne są kombinerki szt 2 i doświadczenie, które można zdobyć ćwicząc rozkręcanie i skręcanie na starej dętce by nie urwać wentyla. Ja dzięki takiemu „manewrowi” odratowałem dobrą dętkę, w której przepuszczał zaworek, wymieniłem zaworek ze starej dętki i w ten sposób 12 zł zostało w kieszeni :)

  • @Maciek: Naaa, to jest samochodówka. Ale taka dziwna, wykręcona na bok. Tzn. cały wentyl jest przechylony. Kółka wózkowe są dziwne. Nie cierpię prest. Mam jedną w tylnym kole rowerowym, bo tylko takie zostały i mam nadzieję, że nieprędko mi się dętka przebije. Mam dobre opony, z tą niebieską powłoką czy czymś. Od zakupu dętka poszła mi tylko raz, a mam je już trzeci sezon.

  • @Maciek: I teraz się zastanawiam, czy dam radę nalać tam cokolwiek. Bo wentyl taki, że trzeba nacisnąć ten pipek w środku, żeby się rozszczelnił. Spróbuję, bo mi się nie chce kolejny raz wyciągać tej łajzy z opony. Małe koła wcale nie są łatwiejsze w obsłudze ;)

  • @Norbert, @Paweł – jeśli i to nie pomoże, to od biedy można do środka napchać trawy i jakoś się dotoczyć spokojnie te kilka kilometrów…

    @Lavinka – a jak ma capić skoro mleko w środku dętki cały czas będzie? Poza tym, lejesz do środka zaledwie kilka mililitrów…

  • @Norbert – ha, przypomniałeś mi, że o czymś takim pisałem już kiedyś :)
    https://roweroweporady.pl/przebicie-detki-awaryjny-powrot-do-domu/

    @Lavinka – tak jak napisał Norbert – można wozić przejściówkę na samochodowy. Choć tak jak piszesz, jeśli jest opcja, najlepiej po prostu mieć już samochodowy w standardzie :)

  • @Maciek: A nie zacznie capić po jakimś czasie? BTW to stara dętka, może wentyl przepuszczać.

  • @ Lavinka spróbuj najpierw nalać mleka :) Ot taka stara dziadkowa metoda uszczelniania…

    • A gdzie kupi to dziadkowe mleko ?
      Kiedyś mleko nie przechodziło przez pasteryzację wiec nie wytrącano z niego kazeiny, która jest naturalnym klejem, niestety dzisiejsze produkty mlekopodobne przechodzą przez pasteryzację więc ten sposób nic nie da oprócz straszliwego smrodu dętki.

  • Z chusteczek higienicznych mokrych polecam Cleanic Antiseptic. Bardzo łatwo domywa mi się nimi dłonie. Uszczelniacz do dętek po około roku/dwóch latach, zaczyna robić więcej złego niż dobrego (gęstnieje i często zatyka wętyl), ja ze swojej strony polecam opony z wkładką antyprzebiciową. Znacząco zmniejszają liczbę snejków, należy jednak pamiętać o częstym sprawdzaniu ciśnienia, bo ma ono również ogromny wpływ na bezawaryjną jazdę.

    Jeśli miałbym wymienić najbardziej komplementarne narzędzia i części to wybrałbym :
    imbus nr 5, mały śrubokręte philips, pompka, dętka, łyżki oraz adapter presta/schrader.

  • O, dzięki że mi przypomniałeś o tym uszczelniaczu. Walczę ostatnio z dętką w wózku Kluski i nie mogę znaleźć dziury mimo moczenia pod wodą. Za małe diablę. Powietrze schodzi po kilku dniach dopiero. Może jak psiknę tego uszczelniacza, to się zatka. To znaczy może diabeł nareszcie się przyda, zawsze zapominam, że go mam.

    A co do pompek, polecam jednak spore sakwiarzom. Wymianę dętki sprowadza to do naprawdę krótkiego czasu, bo duże pompki pompują szybciej.

    Warto też inwestować w wentyle samochodowe. W obszarach zurbanizowanych zawsze można podpompować koła na stacji benzynowej.

    My wozimy dętki i pompkę, ale jak się ma pecha na dłuższym wyjeździe, to i oponę trzeba kupować od lokalsa ;)

  • Dysponując jedynie pompką albo mając w pobliżu stację benzynowa(jesli mamy wentyl samochodowy lub wozimy malutka przejsciowke) to na dętce można zawiązać supeł. Taka doraźna naprawa pozwoli dojechac spokojnie do domu. Wbrew pozorom zawiązaną dętkę nadal da się założyć na obręcz i zmiescic pod oponą.