Najtańszy nowy rower w Polsce!

Jakiś czas temu przestrzegałem przed zakupem rowerów z hipermarketów. Ilustracją do tekstu była gazetka reklamowa z rowerem za 179 złotych. Myślałem, że w tym temacie niewiele da się już zrobić, ale jednak, jak bardzo się myliłem!

Pomysłowość hipermarketów nie zna granic i doczekaliśmy się roweru za…. Zresztą zobacz sam, jaka niespodzianka kryje się pomiędzy śledziami, a damskimi rajstopami (swoją drogą, czy jest coś takiego jak męskie rajstopy? Pewnie tak, ale ja się kompletnie na tym nie znam). Czy hipermarkety nigdy nie pójdą po rozum do głowy? Wiele osób zadaje sobie na pewno pytanie (mam nadzieję, że nie Ty) – czemu takie fajne rowery, nie są sprzedawane w sklepach sportowych i sklepach rowerowych. Za taką cenę, to przecież super okazja. Za 149 złotych nie wyżywisz się przez miesiąc, kupisz tylko dwie pary butów z rynku, kilka paczek papierosów. A za taką samą kwotę możesz mieć „prawdziwy” rower. Cuda panie, cuda.

Rower z hipermarketu

Przyjrzyjmy się trochę bliżej temu wynalazkowi:

Promocja na rower w hipermarkecie

Opis samego roweru jest oczywiście bardzo lakoniczny. W zasadzie większość informacji idzie wywnioskować z samego zdjęcia. Że to „rower górski” widać od razu. Szkoda, że nie ma amortyzatora, ale z drugiej strony możemy go potraktować jako rower „przełajowy”, prawda? 18 biegów – cud, że nie napisali, że ma 18 przerzutek :) Rama męska – ech, to kobiety już nie mogą na takim rowerze jeździć? Hamulec V-brake – mam nadzieję, że nie jeden. Bo na zdjęciu widzę dwa :) Można go nawet wziąć na raty! Patrząc na niego, zastanawiam się czy nie wolałbym dołożyć 20-30 zł i mieć dwa amortyzatory, albo chociaż jeden. Zawsze to większy szpan na osiedlu.

Ok, już się nie nabijam, nie kopmy leżącego. Jeżeli widzieliście gdzieś jeszcze tańsze, NOWE rowery – zapraszam do wpisywania się w komentarzach. A tymczasem, jeżeli szukacie niedrogiego roweru, zapraszam do mojego zestawienia rowerów do 1000 złotych.

Skomentuj Oneyear Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

29 komentarzy

  • Oj chyba będzie już ciężko przebić tą cenę..
    Nie chcę wnikać z jakich kosmicznych składników jest wykonany ten twór

  • a ja powiem tak – mam takiego popylacza którego kupiłem za 220 zł i mam meridę cross 100d za 10 razy więcej. Ten „marketowy” starszy o jakiś rok i powiem że jakościowo to po kilku poprawkach zaraz po zakupie ten popylacz za 2 setki trzyma się lepiej…

  • To nie chodzi od razu o rower za 2 tysiące. Tylko o cały, kompletny rower za 150 zł.
    To nie może się trzymać kupy…

  • Przejechałem na takim sprzęcie ok 3 tys kilometrów
    i gdyby jakiś bydlak mi go nie ukradł to jeździłbym dalej

  • W przypadku usterki naprawa pogwarancyjna przekroczy wartość roweru… Do tego dochodzi kwestia bezpieczeństwa na takim wynalazku. Lepiej już odkopać starego Rometa w piwnicy, choć pewnie nie będzie taki błyszczący.

  • W żadnym szanującym się warsztacie w Lublinie nie przyjmą tego do serwisu, bo jak naprawią hamulce, a w czasie jazdy odpadną koła to mechanik pójdzie siedzieć ;)

  • Bzdura !!!! Sam kupiłem córce takowy tylko z damską ramą na komunię. Dokładnie w Tesco za 149zł. Dziś córka ma 18 lat i nim jeździ bez żadnych problemów. Raz na rok przegląd i smarowanie i do przodu. Nawet łańcuch nie był wymieniany. Nie potrzebuję żadnych pseudo warsztatów żeby rower utrzymać w należytej kondycji. No to tyle odemnie. Pozdrawiam.

  • To jaki rower kupiłeś, że pasował i na 9-latkę i na 18-latkę? :)

    No chyba, że masz wysoką córkę, albo jak miała 9 lat ledwo na nim siedziała.

    A że serwisujesz sam – to bardzo dobrze. Jeżeli łańcuch nie był wymieniany od 9 lat – to nie świadczy o tym, że jest wytrzymały – tylko o tym, że córka jeździ po prostu bardzo, bardzo mało.

  • Łukaszu, rower kupiłem przezornie już wówczas większy na kołach 26″. Oczywiście maksymalnie siodełko do dołu i kierownica także. Po kilku latach wymieniłem siodełko na bardziej wygodne i dłuższej rurce. Czy córka jeździ mało, trudno powiedzieć. Na pewno nie jeździ na długi rowerowe wycieczki a jedynie rower traktuje jak środek transportu po mieście, do szkoły itd. Co ciekawe obręcze kół nie są stalowe a aluminiowe, co powinno skutkować większym zużyciem czy deformacją po tak długim czasie. Nic z tych rzeczy! Poza doposażeniem go w bagażnik, dynamo, lusterka itd nic tak naprawdę nie trzeba było w nim robić. Aha, raz wymieniany wentyl w którymś kole. To wszystko. Tak jak napisałem, czyszczenie, smarowanie i to wszystko. Pozdrawiam. Piotr

  • Tak sobie jeszcze pomyślałem. Kupowałeś ten rower 10 lat temu. A ceny niby rosną. Pewnie wtedy najtańsze rowery były po 70-80 zł.
    Więc 150 zł to nie była najniższa półka makrokesza ;)

  • No i epopeja zakończona :-( Dziś spod sklepu ktoś podprowadził rower córce. Zostawiła go tylko na chwilę obok kilku innych i nie zapięła kłódki. Papiery a wraz nimi nr fabryczny gdzieś zaginęły w trakcie remontu 3 lata temu. Kradzież zgłosiłem ale szanse na odnalezienie są zerowe :-( No cóż, trzeba szykować kasę na nowy rower. Eh..

  • patrząc na ten monolog anonimowego piotra, aż mi smutno się robi, że tacy
    manipulatorzy wogóle chodzą po ziemi. Ta historia „kupy” sie nie trzyma, wogóle sam nie wiem jak tu wszedłem ale żałuje że przeczytałem tą denną próbe wmówienia ludziom że rower za 150 zł to dobry rower, sam byś pojezdził to byś wiedział co córka przeżywa każdego dnia jadąc do szkoły. 10 letni makrokesz który nigdy częsci nie były wymieniane, jak po 20 km już są pierwsze częsci nie działające chyba że córka mieszka w szkole, to zwracam honor

  • No niestety…. kupiłem dla synalka za trzysta parę złotych tescowy rower – chłopak ma się oswoić z dwoma kółkami i spokojnie pojeździć, dlatego na początek nie chciałem inwestować coś normalnego…. ale powiem szczerze – żenada… nie da się po prostu spokojnie przygotować tego czegoś do jazdy – przerzutki brak, no w sumie jest coś co podobnie wygląda, ale to wyregulować, szok…. same plastiki… szkoda gadać… ogólnie dla chłopaka, który mając 8 lat zaczyna rowerować to może na sezon starczy… później idziemy kupić ROWER!

  • Z tanim rowerem jest jak z tanim winem.
    Tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie.
    Podobnie jak ten trunek, tak i makrokesze mają swoich koneserów.

  • Warto też wspomnieć o produkcyjnej stronie tego roweru – ktoś musiał wyprodukować komponenty, ktoś musiał go złożyć, ktoś musiał go przetransportować i każda z tych „osób” musiała otrzymać za to „jakieś” wynagrodzenie … ostatecznie kupujemy rower, za wyprodukowanie którego ktoś dostał pewnie łyżkę ryżu …

  • Kolega miał rower „marki” URATA,któregoś pięknego dnia jechał prostą drogą (szczęśliwie nie ruchliwą) i goleń amortyzatora sobie po prostu pękła,koło nagle skręciło..
    Szczęście że na tym rowerze nie da się szybko jechać (ze względu na duże opory toczenia ;) to upadek nie wyrządził mu żadnej krzywdy.

  • @Kuncu – będę bardzo wdzięczny za utrzymanie w komentarzach na moim blogu odrobinki kultury :)

    Lekko Cię wymoderowałem.

  • Jest wiele osób,których zwyczajnie nie stać na drogi zakup.Właśnie chcę kupić rower kuzynowi,któryś z najtańszych,najlepiej najlepszy z najtańszych(a nie najtańszy z najlepszych ;-) ),do300- 400 złotych góra.Będzie jeździć nim do szkoły i pewnie po okolicy.W odwiedzonych serwisach wogóle nie mają takich cen,nawet używane widzę od 600 złotych wzwyż.Sama nie jeżdżę,a rady sprzedawców i znajomych jeżdżących tylko na wypasionym sprzęcie są mało przydatne.

  • A nie zastanowiło Cię, czemu w sklepach rowerowych nie ma takich rowerów?

    To naprawdę nie jest tak, że ci wredni sprzedający chcą się nachapać i sprzedają tylko „drogie” rowery. Nie chcę iść w daleko idące szczegóły, zdaję sobie sprawę, że różnie bywa z finansami, ale może lepiej odłożyć zakup w czasie i trochę dozbierać?

    Na przyzwoity rower niestety trzeba wydać (w przecenie) minimum 800-900 złotych, by wytrzymał dłużej niż dwa sezony i nie powodował ciągłej irytacji. Polecam np. Krossa X1.

    I nie jest to rada „osoby jeżdżącej na wypasionym sprzęcie”, tylko osoby, która wie co mówi. Zresztą… kup w hipermarkecie rower za 300 złotych, a sama się przekonasz – być może to cały wszechświat się myli, a Ty masz rację.

  • Ciągnąłem ostatnio za nadobnym dziewczęciem pod lekką górkę. Młoda dama jechała na sprzęcie makrokeszowym. Pedałowała wytrwale, mało sobie zgrabnych nóżek nie ukręciła, wyraźnie czułem zapach świeżego damskiego potu, gdy tymczasem ja lekko pokręciłem dwa – trzy razy pedałami i przez chwilę musiałem jechać na luzie żeby jej nie wyprzedzić. Tak w koło Macieju. W końcu panienka skręciła w swoją stronę a ja mogłem pojechać nieco szybciej. Nie jestem sportowcem, ważę sporo powyżej 120 kg a wiekowo blisko mi do pięćdziesiątki. Na rower wsiadłem na poważnie zaledwie 3 miesiące temu, nie mam super kondycji. Rower też mam budżetowy, taki za 1700 zł ( choć już myślę o wymianie całego napędu i piast na coś z grupy Deore :) )
    Zatem o czym świadczy, moim zdaniem, cały powyższy wpis? Ano o tragicznej jakości makrokeszowego sprzętu.

  • Tak, może coś w tym być. Chociaż ja bardziej stawiałbym na:

    1) totalny brak formy
    2) zły dobór przełożeń i jeśli źle wybrała, to mogła tak wolno jechać.

    Chociaż jeśli piszesz, że wytrwale pedałowała, to obstawiam pierwszą opcję.

  • Hehe :) Z tego co zauważyłam z tyłu jechała na najmniejszym zębatce, więc pedałowała na ciężko, na małej kadencji. Poza tym z jej roweru dobywały się straszne dźwięki zardzewiałego żelaza, jakby łańcuch oliwy nie widział od nowości. Może w tym tkwił problem?

    W każdym razie moja szanowna małżonka ujeżdża całkiem nowego Gianta Cypressa w wydaniu miejsko – damskim i jak równo zjeżdżamy z górki, bez pedałowania, po chwili zaczynam ją wyprzedzać. Więc stawiam na mniejsze opory toczenia w moim rowerze, czyli albo piasty albo opony. Choć moje są przecież zupełnie podstawowe, jak to w niedrogim rowerze. Chyba że mam bardziej opływową sylwetkę, jak na tłuściocha przystało. :)

    Z góry uprzedzę sugestie userów, którym nie chciało się na lekcjach fizyki w liceum słuchać profesora – moje ponad dwa razy większa masa niż żony, nie ma tu nic do rzeczy. W polu grawitacyjnym wszystkie ciała przyśpieszają jednakowo. :)

  • Dodam coś od siebie. Odkupiłem rower „górski” od znajomego za przysłowiową stówę. Wymieniłem w nim kilka rzeczy wg twoich rad Łukaszu zawartych w tym poście https://roweroweporady.pl/jak-przerobic-rower-gorski-na-szosowy/ i fakt spełnia swoją role szybszego roweru górskiego. Ale to jest sprzęt 1 sezonowy. Luzy na pedałach/korbie, przerzutki, które reguluje już 3 raz, a o hamulcach nawet nie wspomnę. Czekam tylko na nowy sezon i kupuje coś dobrej marki.

  • Ja kupiłam rower na Allegro za 500zł firmy Olpran, która jak się dowiedziałam kiedyś była świetna, dziś minimalnie lepsza niż supermarketowe pojazdy. Niestety nie miałam pomocnej dłoni, która by mi powiedziała jaki rower kupić, co przeczytałam w internecie to przeczytałam i tyle z mojej wiedzy. Kupiłam, pojeździłam i się zaczęło. Rama roweru, w której bidon przykręca się na sam dół, dzięki czemu z przedniego błotnika idealnie błoto chlapie na butelkę.

    Nowe, metalowe pedały, bo plastik krótko wytrzymał. Opony też nowe, bo po wypadku na szynach tramwajowych (a tamte opony po miesiącu zupełnie straciły jakikolwiek bieżnik) strach było wsiąść ponownie. Amortyzator to prowizorka, hamulce co chwile trzeba regulować, o przerzutkach nie chce już wspominać. I wkurzam tylko współtowarzyszy wycieczek, bo głośny, stukający dźwięk średnio sprzyja kontemplowaniu leśnej ciszy.

    Wymyśliliśmy ze znajomymi wjazd na Skrzyczne. Trochę strachu, ale co tam. Ich rowery 3 razy droższe. O dziwo tylko stopka odpadła ;)

    Koniec końców…mimo tego narzekania ciesze się. Zaczęłam się interesować rowerami. Czytam, sprawdzam, porównuję. Stopniowo dokupuję części, mam w końcu jakieś pojęcie i nie muszę się prosić nikogo żeby mi pomógł. Mam zamiar w niego trochę włożyć i stopniowo robić z niego perełkę;). Owszem, koszt będzie porównywalny do w miarę dobrego roweru, ale będę w nim miała wszystko, czego tak naprawdę chcę, a i satysfakcja jest niemała ;)

  • Kolega gdy mieliśmy może po 16 lat, dostał LONGWAYA zakupionego w swego czasu najpopularniejszym sklepie rowerowym – AUCHAN za poważne pieniądze, bodajże 350 zł. I któregoś razu zepsuł nam wyjazd pod namiot, bo gdy jeździliśmy już po zmroku po lesie w poszukiwaniu miejsca żeby się rozbić na dziko, to mu tylna przerzutka odpadła :)