Tour de France 2018 trwa w najlepsze, a ja, jako kibic sprzed telewizora, zawsze czekam na górskie etapy. No bo wiecie, dla mnie (podkreślam – dla mnie!) takie zawody na płaskich odcinkach wyglądają tak, że kolarze jadą, jadą, jadą i jadą. Czasem stworzy się jakaś ucieczka (którą potem peleton i tak skasuje), czasem zdarzy się jakaś kraksa (nikomu tego nie życzę, ale w tym zawodzie pytanie brzmi nie czy, ale kiedy, weźmie się w niej udział), ale i tak głównie patrzymy na tasowanie się kolarzy, którzy w wielkim peletonie suną do mety. Emocjonujące staje się dopiero ostatnie kilka minut, gdy zbliża się finisz. Zaczyna się rozprowadzanie sprinterów, „czarowanie” i ostatnia prosta, na której wybrani zawodnicy walczą o to, który z nich przekroczy linię mety jako pierwszy.
Większe emocje zaczynają się dopiero wtedy, gdy kolarze wjadą w góry. W tym roku stało się to na 10. etapie, gdzie zawodnicy podjeżdżali m.in. pod przełęcz Col de la Colombière, gdzie podjazd liczy ponad 16 kilometrów, średnie nachylenie to 6,8% (maksymalnie 10-12%), a przewyższenie (różnica wysokości pomiędzy najniższym, a najwyższym punktem) to 1108 metrów.
A to dopiero początek, ponieważ podjazdów na swojej drodze kolarze spotkają jeszcze ponad dwadzieścia. W tym wpisie chciałbym pokazać Wam kilka najciekawszych i najtrudniejszych górskich etapów na Le Tour, z którymi przez lata mierzyli się (i będą się mierzyć) zawodnicy. To często na nich okazuje się, kto może liczyć się w walce o ostateczne zwycięstwo, a kto będzie musiał się z nim pożegnać. Słabość na tych odcinkach sprawia, że różnica czasowa może być już nie do odrobienia.
Saint-Lary-Soulan (szczyt Pla d’Adet): długość podjazdu – 10,73 km; średnie nachylenie – 8%, przewyższenie 861 metrów
To na tym szczycie w Pirenejach, po raz pierwszy Polak został zwycięzcą etapu w Tour de France. Był to Zenon Jaskuła, który w 1993 roku po zaciętej walce na ostatnich metrach, wygrał z Miguelem Indurainem (ostatecznym zwycięzcą TdF; Jaskuła był trzeci w generalce) i Tonym Romingerem (drugie miejsce na całej imprezie). 21 lat później, na tym samym szczycie zwycięzcą został Rafał Majka, który na swoim koncie oprócz trzech wygranych etapów, ma także dwukrotną wygraną w klasyfikacji górskiej na TdF (2014 i 2016).
Mont Ventoux: długość podjazdu – 21,4 km; średnie nachylenie 7,6% (maksymalne 12%), przewyższenie – 1582 metry
Pierwszy raz ten szczyt stanął na drodze kolarzy w 1951 roku. Od tego czasu wygrywały na nim takie gwiazdy jak Eddy Merckx czy Christopher Froome. Z górą wiąże się także nieszczęśliwe wydarzenie – w 1967 Tom Simpson, brytyjski zawodnik, zmarł z wycieńczenia podczas podjeżdżania (więcej na ten temat napisałem w ciekawostkach o Tour de France). Ostatnio Mont Ventoux pojawiła się na trasie TdF w 2016 roku, niestety z powodu huraganowego wiatru na szczycie, meta została przeniesiona niżej, do Chalet Reynard.
Col du Galibier: długość podjazdu – 34,9 km; średnie nachylenie 5,5% (maksymalne 12%), przewyższenie – 1841 metrów
Podjazd pod tę przełęcz jest najdłuższym i jednym z najtrudniejszych w historii Tour de France. Na podjeździe pod Col du Galibier znajduje się pomnik Henriego Desgrange’a, pomysłodawcy i pierwszego dyrektora TdF. Z tą przełęczą wiąże się także tragiczna historia Francisco Cepedy, hiszpańskiego kolarza, który w 1935 wyleciał z zakrętu podczas zjazdu i niestety zginął na miejscu.
L’Alpe d’Huez: długość podjazdu – 13,8 km; średnie nachylenie 7,9% (maksymalne 12%), przewyższenie – 1126 metrów
Podjazd ma 21 zakrętów, a każdy z nich jest nazwany imieniem jednego ze zwycięzców Tour’u z kolejnych lat. Gdy liczba takich kolarzy przekroczyła 21, niektóre zakręty mają po dwóch patronów. Jak dotąd dwukrotnie udawało się rozstrzygnąć losy całego wyścigu właśnie na tym podjeździe – w 1952 Fausto Coppi i w 2008 Carlos Sastre – wygrywali na L’Alpe d’Huez i do końca pozostawali liderami wyścigu. Jest to jeden z najpopularniejszych podjazdów wśród kolarzy amatorów – w sezonie z górą mierzy się nawet 1000 osób dziennie!
Col du Tourmalet: długość podjazdu – 19 km, średnie nachylenie – 7,4% (maksymalne 13%), przewyższenie – 1404 metry
Bardzo popularna przełęcz, często pojawiająca się na trasie TdF. Znajdują się tam dwa pomniki – kolarza na rowerze, upamiętniający pierwszy etap przebiegający przez Col du Tourmalet (w 1910) oraz Jacques’a Goddeta, który przez 51 lat (!) był dyrektorem zawodów. Co ciekawe, gdy ogłoszono pierwszy raz, że trasa TdF pobiegnie przez Pireneje, z udziału w wyścigu wycofało się 26 z 136 zgłoszonych kolarzy.
My z kolegą, jak co roku, wybraliśmy się na trasę 150+. Tym razem wybór padł na trasę Bydgoszcz-Złotów-Chojnice.
Ostatecznie zdecydowaliśmy się na rowery trekingowe (rozważaliśmy jeszcze szosowe), co okazało się dobrą decyzją :). Trasa była w większości asfaltowa, jednakże czasami asfalt był średniej jakości, czyli pod trekinga jak znalazł :). Krajobraz to w większości pola, od czasu do czasu pojawiał się jakiś lasek. Małą przeszkodą okazało się słońce, które tego dnia grzało piekielnie gorąco :).
https://uploads.disquscdn.com/images/db01d34f1f851af8f6fc93c4bff88d7eab971a754c3fd7b5b2ebdaf43ae5d8fb.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/440af1ffa113da76a2eadfefddda45f844a3820550802f896ec762e8c28b0c73.jpg
Pierwszym miejscem, które nas bardzo pozytywnie zaskoczyło, jest Łobżenica. Miejscowość, o której istnieniu wcześniej nie wiedzieliśmy, ale bardzo ładnie zagospodarowana. W samym centrum znajduje się jeziorko, a park na około niego idealnie nadaje się do niedzielnych spacerów. Zaraz obok znajduje się wzgórze, z bardzo ładnym widokiem. Oczywiście nie omieszkaliśmy się zatrzymać na lody :).
https://uploads.disquscdn.com/images/17aa8982b4ce1fd622b37dfe1a70cf0af5ea47a793dd975475622bc9c23939c5.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/270aca6db0e6596d8cfb44e4d538cbd458229e0fb18cea61fa1427ca803be8f3.jpg
Kolejne bardzo malownicze miejsce na naszej trasie to Złotów. Tutaj znowu mogliśmy ujrzeć piękne jeziorko, tym razem trochę większe. Okolica również bardzo ładna i bardzo zielona. Do tego całe jeziorko otoczone było bardzo gładką ścieżką rowerową. Miejsce idealne na romantyczny spacer (szkoda, że byłem akurat z kolegą :P).
https://uploads.disquscdn.com/images/fb492231578e9f63eaca2b3d2ebbe44ecaca88b2b921eed5113a3df2ac59d335.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/be9a3adae1c455c1a50e64be969b7612f210bdfedd3a04a1131d9039e0189db9.jpg
Niestety (jak co roku) znowu przeszacowaliśmy czas podróży, przez co na ostatnich kilometrach musieliśmy się spieszyć, aby zdążyć na ostatni pociąg z Chojnic do Bydgoszczy. Dlatego jedyne, co zdołaliśmy zwiedzić w tym mieście to dworzec kolejowy. Byliśmy też zjeść fast food’a, ale tym nie będziemy się chwalić, bo na ostatniej wyprawie usłyszeliśmy „tacy kolarze a Mac’a jedzą” ;).
https://uploads.disquscdn.com/images/7942ef69290f64c6db130ee800bb29cf25bb67412aa04432b6f8b202ab98e565.jpg
Następnym razem planujemy zwiedzić okolice Chojnic i parku narodowego Bory Tucholskie.
https://uploads.disquscdn.com/images/6c23a330872fd5ff160f0583904e69913c9a45afccc61f7bb69a6ca41e1379c0.jpg
A ja przedstawiam moją ulubioną trasę. Jest to trasa Wrocław-Sobótka-Wrocław. I jako, że sama trasa między tymi miejscowościami jest 'zwyczajną’ szosową trasą pokażę najciekawsze miejsca na początku i na końcu trasy.
https://uploads.disquscdn.com/images/99abcd2c89451ca87d213a2092be567ba8f49960a1d263a0b0257f51c048a95b.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/f39687dd3cf41133a5ce0ce19616d04178ecb30584bf518a50a78270fc85e086.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/b9fd12e068e78498aa9d722e0e8446f28af06e8726b563148ef1ef541bbb35e1.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/887159c13c54de877d9004d5243c408f8ffad0bec08e4947f70383dc3ac99fe6.jpg
Sobótki chyba nie trzeba przedstawiać nikomu, kto interesuje się kolarstwem :) to tutaj są wspaniałe trasy dla kolarzy, działa Huzar Bike Akademy , gdzie szkolą się przyszli mistrzowie. Największą atrakcją jest Aleja Sław Kolarstwa u podnóża góry Ślęża. Gratka dla fanów kolarstwa. Niedawno odsłoniono zasłużony kamień Bartosza Huzarskiego.
https://uploads.disquscdn.com/images/9a23c8422422aa1877d39f9131234a5b0d920acdf7847788525832c9a8d4e7f1.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/1904468dadb5f3f6e7c20524deaf9bc55d49c65a29e7ca251c28f1022d268916.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/8371d4bcd546c084ac9e39fd500366c03e2b10518830fc2243cd45804e5560ca.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/57eca18bdf5642f5e227ed610c191e4b84451a0b4d9f6bca8a61db1bd025e5ef.jpg
Bulwar Xawerego Dunikowskiego to moje ulubione miejsce we Wrocławiu i jest bardzo przyjazne miejskim rowerzystom. To szeroka promenada w pobliżu Hali Targowej, między mostem Pokoju a mostem Piaskowym. Z bulwaru Dunikowskiego rozciąga się kojący widok na Ostrów Tumski i promenadę Włostowica. No i oczywiście przepiękny Most Grunwaldzki! Najlepsze miejsce do oglądania zachodu słońca po dobrej wycieczce rowerowej! :D
Moja ulubiona trasa rowerowa to Pisarzowice- Żywiec. 35 kilometrów w jedną stronę, jednak nie jest to zwykłe 35 km. Dlaczego? Przepiękne widoki na na krajobraz górski i nie tylko, rzeka Soła, która niektórymi dniami bywa tak rwąca, że aż przyjemność popatrzeć z wysokości, ale strach podejść. Beskidy, jak inne góry każdego zachwycają swoim pięknem, a poza tym zachęcają do wspinaczki. Podczas trasy rowerowej kilka naprawdę trudnych podjazdów, na których podczas wyścigu kolarskiego spokojnie można byłoby umieścić premię górską, oprócz tego zjazdy, gdzie można osiągnąć bardzo dużą prędkość oraz kawałek płaskiego. Czyli w skrócie kolarska mieszanka. Kocham tę trasę, dlatego też jeżdżę przez nią we wszystkich porach roku (nawet zimą, o ile pogoda pozwoli na to), jednak mimo iż ta sama trasa, to zmienia się gama kolorów, która zawsze wygląda bardzo ładnie.
https://uploads.disquscdn.com/images/a29af8f3558a9b96778852db070bc19d6b53bab90fbaeb17edb7a0961bae09d3.jpg
Moja ulubiona trasa to Krapkowice – Góra Św Anny i z powrotem. Taka banalna, bo spod do domu na najbliższą górę. Taka zwykła, bo wielu ją zdobyło i nie trzeba być najlepszym z najlepszych, żeby jej podołać. A jednak niebanalna, bo podjazdy potrafią zrzucić z siodła. Nie taka zwykła, bo na niej rozpalała się moja pasja rowerowa, a przy okazji wciągnęła kilku przyjaciół i żonę. 18 km w jedną stronę, idealna na relaks po ciężkim dniu pracy. A do tego można na niej zaliczyć Bike Maraton! Widoki są
bardzo malownicze, a najlepsze, kiedy się już tam dojedzie. Z góry widać panoramę Opolszczyzny. Polecam
https://uploads.disquscdn.com/images/c99f8da678b416b2ea6dada9c48cdb4897c122647e52c69bf47e26dac1a9e7b1.jpg
Wielkie podjazdy wyciskają siódme poty i dają satysfakcje, natomiast wielkie zjazdy dają radość i poczucie wolności.
Moja trasa to prawdopodobnie największy i najdłuższy zjazd na świecie – Droga Śmierci w Boliwii. Już sama nazwa przysparza o dreszcze. Droga zawdzięcza swoją nazwę niechlubnej historii okupionej setkami wypadków.
Trasa zaczyna się na przedmieściach stolicy Boliwii – La Paz na przełęczy La Cumbre (4800 mnpm), a kończy się w miejscowości Coroico na wysokości 1100 mnpm! Całość gwarantuje nam 65 km zjazdu i pokonanie 3,700 m przewyższenia!!! Wartości absolutnie kosmiczne i nie do osiągnięcia nigdzie indziej na świecie. Co więcej zjazd rozpoczynamy przy 10 stopniach mrozu i przenikliwym zimnym górskim wietrze, a kończymy w tropikalnym klimacie i 32 kreskami na termometrze. Pierwsze 21 km odbywa się po asfalcie, po nowo oddanej drodze prowadzącej do stolicy. Z łatwością tu osiągamy prędkości rzędu 60-80 km/h i wyprzedzamy pełznące mozolnie w dół ciężarówki. Następnie odbijamy na prawdziwą drogę śmierci – wąską, szutrową drogę gdzie przez kolejne 44 km po lewej stronie będą nam towarzyszyć kilkusetmetrowe przepaście. Ten odcinek trasy jest już zamknięty dla ruchu ciężarówek, więc można spotkać na niej wyłącznie głodnych wrażeń rowerzystów. Droga przecina liczne strumyki, wodospady i osuwiska. Na szosie o szerokości 3,5 metra (kiedyś musiały się tu minąć ciężarówki!!!) leży mnóstwo kamieni i głazów, które spadają z góry, także należy jechać wyjątkowo czujnie, no i pełny kask obowiązkowy. Po drodze ciągle czujemy zmieniający się klimat i nierzadko pokonujemy zakręty o promieniu nawet 300 stopni (tak prawie pełne koło).
Zjazd dostarcza niesamowitych wrażeń i podnosi adrenalinę na długie dni. 65 kilometrowy zjazd to coś czego prawdziwi fani dwóch kółek nie mogą sobie odmówić.
Powrót do La Paz odbywa się już na 4 kołach i nową asfaltową szosą, podjazd na rowerze byłby karkołomnym wyczynem ze względu na rozrzedzone powietrze już na tej wysokości, ale dla chcącego… :-)
https://uploads.disquscdn.com/images/ae305c1d86d5b9ec5148bdcc5d04df9c55571cefe6599c3e85173f308aaba517.jpg
Każda trasa rowerowa jest dla mnie zawsze wyzwaniem i zaskoczeniem, zwłaszcza w Polsce.Uwielbiam zwiedzać Polskę na rowerze. Ale teraz ta nowa przygoda z rowerem w tle to Szwajcaria, Alpy i szczyty zdecydowanie przekraczające ponad 2000 m n.p.m..Łączna długość tras rowerowych w Szwajcarii to ok. 12 tys. kilometrów, dlatego każdy znajdzie coś dla siebie. Wybrałam trasę Visp–Zermatt ponieważ jedna z moich tras rowerowych na terenie Szwajcarii kończy się pod Matterhorn.Szwajcaria i Matterhorn są nierozłączni. Żeby tam dotrzeć mijam malownicze wioski, winnice, lasy i łąki, krowy, ośnieżone szczyty i wreszcie Matterhorn, góra, gór. Widoki zapierają dech w piersi, a dla tych co lubią adrenalinę dużo ostrych podjazdów i stromych zjazdów. Wybrałam to zdjęcie, bo jest na nim Matterhorn, ale więcej zdjęć powinnam pokazać, bo urok tkwi w szczegółach :) https://uploads.disquscdn.com/images/be5ab0da97b1e144166f8f81873d6c5c7a317d192cf521d8beaa41ed75a03cf1.jpg
Nasza rowerowa przygoda zaczęła się 5 lat temu,po tym jak wychowawca córki zorganizował swojej klasie wyjazd na rowerach z namiotami do ciekawych miejsc w naszej okolicy.Jej zachwyt formą zwiedzania nie miał końca i dał początek planom na nasze wakacje.Mieliśmy rowery,resztę sprzętu dokupiliśmy,pakowanie,pociągiem do Międzyzdroi a dalej już na rowerach do Krynicy Morskiej.W każdym roku odkrywamy co innego,gdzie indziej rozbijamy namiot i mimo wysiłku i zmęczenia jesteśmy szczęśliwi.Poznajemy nowe ,urokliwe miejsca,nowych ludzi i zawsze powtarzamy-jaka nasza Polska jest piękna,trzeba tylko to piękno odkryć.Mamy w planach również góry,oczywiście rowerowo oraz wyspę Borholm,oby zdrowie pozwoliło.Pozdrawiam
Białystok – Wasilków – Czarna Wieś Kościelna – Czarna Białostocka – (Supraśl) – Białystok
Gorąco polecam rowerową wycieczkę z Białegostoku do serca Puszczy Knyszyńskiej. Proponowana trasa obejmuje wiele wariantów, których wybór zależy tylko od chęci i sił uczestników wyjazdu. Przy powiększaniu mapy zalecam zmienić widok na satelitę :)
Zaczynamy na osiedlu Białostoczek (https://www.google.com/maps/@53.1513899,23.1466057,153m/data=!3m1!1e3), gdzie na końcu ulicy o tej samej nazwie wjeżdżamy na nasyp linii kolejowej Białystok – Sokółka (która dalej prowadzi do Kuźnicy/Grodna i do Suwałk). Obecnie linia jest jednotorowa, aczkolwiek nasyp pamięta czasy przedwojenne, gdy biegły tędy dwa tory, dzięki czemu da się bezpiecznie jechać rowerem wzdłuż istniejącego toru. Jedziemy tak do Wasilkowa, trasa jest bardzo malownicza, a po drodze czekają nas dwie przeprawy przez mosty kolejowe, z czego szczególnie warta polecenia jest druga, biegnąca nad rzeką Supraśl, która oferuje fantastyczne widoki szczególnie o zachodzie słońca (https://www.google.com/maps/@53.1868569,23.1621866,2439m/data=!3m1!1e3) (zdjęcie nr 1) https://uploads.disquscdn.com/images/639aae06d44727d11474a3c0e38d26c0d3a4fbf950ddf9f7e41dd84acfc3c02b.jpg. Podczas przejazdu przez mosty należy jednak zachować szczególną ostrożność, ponieważ są one wąskie i nie da się na nich minąć z pociągiem. Na szczęście widoczność linii kolejowej jest bardzo dobra w obu kierunkach i można wybrać optymalny moment przejazdu.
Po dojechaniu do Wasilkowa (docieramy do stacji i przejazdu kolejowego (https://www.google.com/maps/@53.1971353,23.1721645,1219m/data=!3m1!1e3) skręcamy w lewo i prawie natychmiast w prawo w ul. Przemysłową, kierując się na Sochonie. W Sochoniach są dwa sklepy spożywcze, w których możemy uzupełnić zapasy i warto z nich skorzystać, ponieważ przed wjazdem do lasu nie będziemy już mieli takiej możliwości. Trzymamy się głównej drogi i kierujemy się na
Woroszyły, przejeżdżając po drodze pod obwodnicą Wasilkowa (DK19). Skręcamy w prawo i wjeżdżamy do Woroszył (https://www.google.com/maps/@53.2205627,23.1652336,1219m/data=!3m1!1e3). Starajmy się nacieszyć dobrym asfaltem, póki możemy, ponieważ już wkrótce wjedziemy do lasu. Po drodze mijamy jeszcze dwie miejscowości – Wólkę Poduchowną i Wólkę Przedmieście. W tej drugiej wsi skręcamy na skrzyżowaniu w prawo https://www.google.com/maps/@53.2406386,23.1662207,1218m/data=!3m1!1e3). Kończy się asfalt i wkrótce zaraz zabudowania, a zaczyna się prawdziwa Puszcza Knyszyńska. Teraz mamy kilka możliwości.
Od razu po wjechaniu do lasu skręcamy w prawo (https://www.google.com/maps/@53.2422422,23.1713062,304m/data=!3m1!1e3)
i pnąc się lekko pod górę, docieramy do przystanku kolejowego Czarny Blok (https://www.google.com/maps/@53.2461858,23.2011216,2436m/data=!3m1!1e3). Możemy tam przekroczyć znajomą linię kolejową i trzymając się leśnej drogi wrócić do Wasilkowa, a następnie do Białegostoku „starą” DK 19 z wymagającym, około ośmiuset metrowym podjazdem albo w Wasilkowie możemy skierować się do torów i wracać tą samą drogą, ewentualnie jechać przez malowniczo położone Nowodworce. Można też pojechać w kierunku Jurowiec i wracać wzdłuż DK8, ale nie polecam tego wariantu. Jest bezpieczny, ale wrażenia psuje bliskość dwupasmowej drogi o ruchu przyśpieszonym i związany z tym hałas.
ALBO
Mijamy wspomniane rozwidlenie i jedziemy prosto, zagłębiając się stopniowo w las. Przed nami jeszcze kilka rozwidleń, ale staramy się wybierać drogi biegnące możliwie prosto. Po pewnym czasie powinniśmy zobaczyć
dość sporą polanę nad brzegiem rzeki Czarnej (https://www.google.com/maps/@53.2562189,23.1759947,1218m/data=!3m1!1e3).
Szczególnie pięknie to miejsce wygląda w sierpniu już po zachodzie słońca, gdy nad polaną rozpościera się mgła. Któregoś razu w tej mgle, jakieś 300 metrów przed sobą ujrzałem wyłaniające się z oparów żurawie (?), które przyjęły majestatyczne pozy w niemym tańcu (zdjęcie nr 2) https://uploads.disquscdn.com/images/e000be324baab5f0bf741320c5449913577ae15d1df76bb7a9d33758beb991e9.jpg . Wrażenie niesamowite! Jedziemy dalej (droga
będzie teraz piąć się pod górę i skręcać) i docieramy do nowo wybudowanej bardzo szerokiej drogi leśnej, która służy zwózce drewna (mamy ją po swojej prawej – https://www.google.com/maps/@53.262178,23.1939655,609m/data=!3m1!1e3). Wygląda jak pas startowy w środku lasu, a wrażenie pogłębiają szerokie place składowe na jej końcach. Możemy pojechać tą drogą, a na jej końcu skręcić w lewo, by dojechać do skrzyżowania. Można jednak nie skręcać w tą drogę i jechać dalej. Docieramy do osady o nazwie Podratowiec, gdzie muśmy przejechać przez środek gospodarstwa (!), które jest położone po obu stronach publicznej drogi.
Po chwili docieramy do skrzyżowania, o którym mowa wyżej (https://www.google.com/maps/@53.2659513,23.2124834,609m/data=!3m1!1e3). Na tym skrzyżowaniu skręcamy w lewo (jeśli pojechaliśmy wcześniej nową „drogą
drwali”, jedziemy teraz prosto) i po chwili dojeżdżamy do miejscowości Ratowiec.Tam mijamy po lewej stary drewniany młyn wodny na rzeczce Czarnej (https://www.google.com/maps/@53.2701285,23.215466,609m/data=!3m1!1e3). Drogowskaz w prawo wskazuje na Wólkę Ratowiecką, jednak my jedziemy dalej prosto i kierujemy się na Czarną Wieś Kościelną. Jest to urokliwa miejscowość
na szlaku rękodzieła ludowego, gdzie znajdziemy wiele pracowni, np. garncarskich i mocno artystycznego kowala. W Czarnej Wsi punktem orientacyjnym jest wysoki kościół, obok którego musimy przejechać (https://www.google.com/maps/@53.2981489,23.2261412,1216m/data=!3m1!1e3). Po minięciu kościoła skręcamy w lewo i wyjeżdżamy z miejscowości. Na samym końcu wsi, przed ścianą lasu znajdziemy wspomnianego wcześniej kowala (https://www.google.com/maps/@53.3009574,23.2285874,1216m/data=!3m1!1e3). Po kilkuset metrach docieramy do skrzyżowania (https://www.google.com/maps/@53.3115508,23.237183,2432m/data=!3m1!1e3). Skręcając w lewo dojedziemy do dawnej „Agromy”. Dziś jest to park
przemysłowy, a w PRLu były tam zakłady, które produkowały sprzęt AGD (jak lodówki, czy odkurzacze), ale również elementy uzbrojenia (np. torpedy dla okrętów podwodnych!). Na Google Maps możemy zobaczyć jeszcze ślady bocznic
prowadzących do ukrytych leśnych magazynów.
Na tym skrzyżowaniu skręcamy jednak w prawo i po kilkuset metrach po lewej zastaniemy zalew Czapielówka (https://www.google.com/maps/@53.3074995,23.2481264,2432m/data=!3m1!1e3). Warto tam zajechać i odpocząć. Jest tam mały amfiteatr, pomosty i plaża. Czasem zajedzie jakiś foodtruck. Warto objechać lub obejść ten zalew, po drodze pokonując trzy kładki i podziwiając malownicze widoki. https://uploads.disquscdn.com/images/218ebe144648f555516669f2748163e97d8c917ee558be295ad660d9bca55478.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/d69bd9e72f9b10531681111dd4dec57e113de5b792c9818f13654d2cceed7b5f.jpg
Po odwiedzeniu zalewu kierujemy się do Czarnej Białostockiej i tam mamy kilka
możliwości:
– Docieramy do dworca kolejowego i wracamy do Białegostoku pociągiem, jeśli jesteśmy zmęczeni https://www.google.com/maps/@53.3082944,23.2695412,2432m/data=!3m1!1e3).
– Wracamy do Białegostoku, pokonując trasę w przeciwnym kierunku.
– Jedziemy do Białegostoku DK19, ale stanowczo odradzam ten wariant, ponieważ trasa jest obciążona dużym ruchem,
(jeździ tam baaardzo dużo TIRów), a pobocze jest wąskie i nieprzyjazne rowerzystom.
– Wyjeżdżamy z Czarnej Białostockiej ulicą Fabryczną i Sienkiewicza, następnie przekraczamy DK19 w pobliżu „Zajazdu Leśnego” (https://www.google.com/maps/@53.2991904,23.2791113,2433m/data=!3m1!1e3) i przed nami bardzo długa prosta w samym
środku Puszczy Knyszyńskiej. Możemy jechać do samego końca prostej i skręcić w prawo w Budzisku (https://www.google.com/maps/@53.2761268,23.3636975,2434m/data=!3m1!1e3), a potem skierować się na Zacisze (https://www.google.com/maps/@53.2470166,23.3483338,2436m/data=!3m1!1e3) i Jałówkę (https://www.google.com/maps/@53.2428307,23.3431839,2436m/data=!3m1!1e3) , by wylądować w Supraślu – bardzo malowniczej i wręcz „kultowej” miejscowości, słynącej chociażby ze znanego w całym kraju wspaniałego prawosławnego monasteru, muzeum ikon, swojskiego jedzenia i widoków sportretowanych w filmach Jacka Bromskiego z serii „U Pana Boga…”. Tam jednak Supraśl występuje obok Sokółki i Tykocina, i te trzy lokacje razem przedstawione są jako Królowy Most. Także w tym miasteczku kręcona jest „Blondynka”, aczkolwiek serialowa miejscowość nazywa się Majaki.
Z Supraśla wracamy do Białegostoku ścieżką rowerową, która w chwili obecnej jest rozkopana z powodu trwającej przebudowy drogi. W drodze powrotnej polecam w Ogrodniczkach skręcić w lewo i jechać przez Karkule i Sowlany (https://www.google.com/maps/@53.1439741,23.2426574,305m/data=!3m1!1e3). Zaraz za nimi przy drodze zauważymy wysoką i częściowo zarośniętą górę usypaną z popiołów pochodzących z białostockiej elektrociepłowni. Górka oferuje fantastyczny punkt widokowy na Białystok i okoliczne miejscowości. Panorama jest szczególnie atrakcyjna wieczorem.https://uploads.disquscdn.com/images/d91a373705222d82f48c93c94d950c433fda1d4c79dc2eee2f2241287fc78ce6.jpg
W zależności od wybranego wariantu mamy możliwość aktywnego spędzania czasu przez trzy, sześć, a nawet osiem i więcej godzin, jeśli zatrzymamy się na dłużej przy różnych atrakcjach. Ilość przejechanych kilometrów zależy tylko od naszych sił i chęci (wychodzi od około 30 do ok. 80 km), ale nie chodzi przecież o bicie rekordów tylko o dobrą zabawę :) Ponieważ trasy prowadzą na sporym odcinku przez lasy, a drogi momentami mogą być mocno piaszczyste, wskazane jest wybrać na wycieczkę rower górski lub trekingowy na bardziej „terenowych” oponach. Amortyzator wedle uznania, ale ja byłbym na tak ;)
Oświadczam, że całość opisu oraz wszystkie wstawione zdjęcia są mojego autorstwa.
Noga podała samotnie w pojedynkę na nową protezę dla małej Hani do Rzymu 2500km przez przełęcz Stelvio 2760 npm
https://www.youtube.com/watch?v=EYnYYrsHDJE&t=1733s
https://uploads.disquscdn.com/images/3b1498ca540acf40e216ee3b310f46208a559e4e96ed77c1aa0dd8409385a819.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/b6babd80f94950ca5f93f1501d8e29f3c1f979965c61a07f0ba3a507c7e74c1c.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/a57d8d813c7b0bdc66b12d26997d69d1770169c8ee80eb150956a574eaff1bb7.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/8989d60c13bec90b32d846d11a7142d50bee92d7e1cb5706c68b55799b10cc61.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/7d669753d7c388db601a511b45a4b4db53384ffe3eb61603053b25a4b669bc27.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/ef775e9dd45191fda3656e09c7f2476ee59b495f0a30f6c7d98d2c6e81d60a95.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/519ed3c6c269365b45fa718c8e820f13c7131ecef2f3b1a9f4bd36a430715628.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/f47a5004da9c68945a7d0a91a374bf78c7bdde67f23e20c0d4986fce88a18fab.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/79fc094a9ca3bfa93be86e51684946ffcfb842fc31b38d100f5569f46d2f192d.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/02bdfd08478dfed7e6af99115a04bc8375412dcb552525c9fbb1b10e06b4b3d1.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/5d497a86cf4b3076ec3908c2c4761847624fb3451a3f6e0719982e33e280af53.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/8437d95c8f7dbef8a25608fefbb05214907a084b944599b7c9ec0e47b67c5c50.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/e7a0be57fede053bc6afdff6be8d47a581ba1c9bdfb404c22d5e3aabd148f653.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/7efad6d9105753bf7dd333aff6c4d61c4f891b8ef13ec3bf2b2efbb546a917f9.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/110d6c4d7fd0c5de4bbd2eca7f2239861f41018160fa89d0d2beaab514729eae.jpg
Zagłębie Ruhry, kojarzy się z kopalniami, autostradami i piłką niemiecką. Ale to też wiele tras rowerowych, miejskich, malowniczych wzdłuż rzeki, ale też mordercze podjazdy i szybkie zjazdy. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Czasem noca można spotkać też rowerzystów widmo. https://uploads.disquscdn.com/images/994b06e8d44e625803cc1b143d822cf89d40164552dce51f4eadb8376609bc5a.jpg
Sudety i Jakuszyce. Zaczynamy zawsze bardzo długim podjazdem do starej kopalni. Szybkie zjazdy i zawsze odwiedzić trzeba Harachow. Wyśmienity zjaz, ale i wymagający podjazd. Ach te góry. Kocham je https://uploads.disquscdn.com/images/e3d0c53a8ca6914acf2412a1c81d643cbd2872b921d915e978e9a987416750ee.jpg
Moja wyprawa może kilometrowo nie była wielka, ale pełna przygód i bardzo malownicza. Rajd jednoosobowy :) dookoła jeziora Miedwie niedaleko Stargardu. Było to około 66 km, moje takie drobne marzenie to wystartować w Rajdzie oficjalnym, ale jeszcze za wolne mam tempo. Podczas tego rajdu jechałem na ślepo i trochę pobłądziłem, aż wjechałem w takie miejsce, że ani w tył ani w przód :) Przepięknie się jechało mimo wszelkich niedogodności. Samotnie ale wszelkie widoki, czy natura było fantastycznie – jest to obszar chroniony – kilka jelonków i lis. Wracam tam często
Polecam gorąco
https://uploads.disquscdn.com/images/618b66fa35589505b25b2dd0c46229d8ac457ab7157296323f037fa5025323ed.jpg
Przedstawiam moją ulubioną trasę w województwie dolnośląskim. Trasę opisaną jako „Szlak bocianich gniazd”, ale trochę ją udoskonaliłam i wydłużyłam. Jeżdżę nią od lat i to między innymi dzięki tej trasie zakochałam się w rowerze na dobre :) Pokażę trochę zabytków, leśne ścieżki i urokliwą polską wieś – a to wszystko w towarzystwie Wzgórz Twardogórskich.
https://uploads.disquscdn.com/images/379b77f364ecf6ba1a6bf48b428f12cafa20032070e52ddb154fbdcf9c26b494.jpg
Naszą trasę zaczynamy w Twardogórze – dokładnie pod jednym z trzech historycznych kościołów mieszczących się w tej miejscowości. To neogotycki Kościół Ewangelicki Trójcy Świętej tzw. ‘dolny’,wybudowany w latach 1877-1879. https://uploads.disquscdn.com/images/cc2c2c2c732291ebcf7c2ba80a590f682b98ccaea73f6929bacc7092213c41cb.jpg
Bardzo urokliwa część trasy wiodąca przez las.
https://uploads.disquscdn.com/images/70061e577046fb8d7ffcdddc509202082a55a2b798ab287dd17882ea23749400.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/d1f1beb4913968b9cba16acf287a3b1061f1f0d4562a213e86278baa66a46bc8.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/2ed139db1a427e50e267ecd6616a41a7bae47c9b616698ee950333531556ed01.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/70161f98dc1e915f8a1eb9d1b80d7a2cd94b5b2b7b7c98c882bab0da5605a87f.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/3cdf0fb885d45d6d32d9dcd9c396e9d80b281b758bfe87a47e47bc7361071d1a.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/43fd39607b26ecd7a68a08b4023370cea86abe4bd4cfa0700d5157dd35e7ce36.jpg
Największy okoliczny zabytek. I chociaż dzisiaj zalicza się do zabytków II klasy, kiedyś w latach świetności był jedynym na Śląsku zespołem pałacowo – dworskim utrzymanym w stylu rokokowym. Był siedzibą właścicieli dóbr twardogórskich i goszczańskich – rodziny von Reichenbach, do której należał aż do stycznia 1945 r. Po drugiej stronie ulicy znajduje się ukryta droga wiodąca do ruin Mauzoleum rodziny von Reichenbach. Mauzoleum jest schowane w lasku, co dodatkowo dodaje klimatu.
https://uploads.disquscdn.com/images/7bc42ba0f6485b57737718c1194c8aa0c7f0e1c8be81416e25ce434281141d3c.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/3c6e4121ed5116b0de39aecdef364f319acc74ce8dcb9c9041c3f9fcdcbf4b1b.jpg
Dalsza część prowadzi przez przepiękne wsie : Zakrzów, Droździęcin, Będzin i Poręby. Będziemy otoczeni urokliwymi widokami – wiejskie domy, lasy, stawy i stadniny koni. Możemy jeszcze wydłużyć tą trasę i dotrzeć do serca Doliny Baryczy – stawów milickich. Serdecznie zachęcam do sprawdzenia na własnym rowerze mojej trasy :)
Zaczynam dopiero przygode z szosą mam 16 latwczoraj wybralem sie na 55 km i na trsie miałem pierwszy raz mnóstwo pojazdów jeden byl nawet 7% na zdjęciu wodzimy ją w oddali pozdrawiam!
https://uploads.disquscdn.com/images/1bb9628d61733db13e86f60c2a3d5500d157f32fdd46628679b3c98ad5553e1a.png
Jedną z ciekawszych, o ile nie najciekawszą trasę, którą mogę Wam polecić jest zdecydowanie ta obejmująca dwa najwyższe wzniesienia Wielkopolski – Bełczynę – 278 m n.p.m. i przede wszystkim, najwyższy diament Korony Wielkopolski – Kobylą Górę – 284 m n.p.m. Wczorajsza wycieczka, kolejna już tą trasą: Kobyla
Góra-Bełczyna-Rogaszyce-Parzynów-Góra Kobyla Góra- Zalew Blewązka-Dom ~25 km.
Na koniec chwila wytchnienia nad Zalewem Blewązka w Kobylej Górze, gdzie podziwiasz odbijające
się w lustrze wody, zachodzące słońce. Trasa pełna podjazdów, zwłaszcza na Górę Krzyża (kto by pomyślał, przecież jesteśmy w Wielkopolsce) Ale „każda góra się kiedyś kończy” i później szybkie zjazdy :)
1) Na Bełczynie rozciągają się przepiękne widoki.
Przy sprzyjających warunkach pogodowych i z odpowiednim sprzętem widać punkty
oddalone o 100 km. Dla chcących poczytać
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ba%C5%82czyna_(Wzg%C3%B3rza_Ostrzeszowskie)#cite_note-:8-20
2) Góra Kobyla Góra – tutaj aktualnie nie można podziwiać widoków, gdyż stan zalesienia na to nie pozwala, ale
największą atrakcją są: „Krzyż Wielkopolski” -pomnik postawiony z okazji Jubileuszu AD 2000 oraz „Dzwon Jan Pawła II”
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kobyla_G%C3%B3ra_(Wzg%C3%B3rza_Ostrzeszowskie)
3) Zalew Blewązka Wybudowany został w latach 1978-1983 na strumyku Mereszenica. Zajmuje
powierzchnię 18 ha, będący jedną z głównych atrakcji turystycznych Kobylej Góry
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/30928,kobyla-gora-zalew-blewazka.html
Otwórzcie linki, warto poczytać, może ktoś się skusi na wakacje, albo chociaż weekend w Kobylej Górze!!! Pozdrawiam!
https://uploads.disquscdn.com/images/55173c9921e33b3b8a8afea462e67246cf029fd9ce562a81a32e11d043aa1d60.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/ba73416b0e494b9348732a1e0dbe19669de41e44f1889400019ff3d66cdd8570.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/3313ddae8f1787043e2bb5c1710e3856d880fcce4f9906a5b5908d6bd8fd3a52.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/2bede871c2d89f74021ef16dc4d581049d2e872de2a98fd84c25c9c05baa6b88.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/782f654942405b41d2df08387ecf7eafdad791f95573ffe5b6b4987431442108.jpg
Radków !!! Trasa jak dla mnie bardzo wymagająca. Dużo długich wymagających podjazdów ale i oczywiście znalazły się też zjazdy pozwalające trochę odpocząć. Trasa bardzo przyjemna. A po wysiłku można podjechać na czeskie …..Lentilki :D https://uploads.disquscdn.com/images/598abd50cb783681c4100ee5fd43065b378562e2cbb32b5749f137b2aea1c639.jpg
Przełęcz Przysłup „Bieszczadzka serpentyna” – kilkanaście wściekłych 180 stopniowych zakrętów i malownicze krajobrazy Gór Słonnych, fragment drogi krajowej 28 łączący Załuż z Tyrawą Wołoską, długość trasy 12 km. Po drodze warto zatrzymać się przy dobrze przygotowanym punkcie widokowym na Góry Słonne. Dzięki zamieszczonej tam mapie, w pogodny dzień, można zidentyfikować tam większość bieszczadzkich szczytów
https://uploads.disquscdn.com/images/dd25b37a599c17bad2f9c59f4796a281a57714a000ca13a924fd3989cf74873a.jpg
Gaiole in Chianti – Siena – Gaiole in Chianti. Niby tylko 32km w jedną stronę, ale za to najbardziej morderczych podjazdów w życiu. Śladami słynnego wyścigu L’Eroica połykaliśmy w deszczu kolejne mordercze przewyższenia. Najpiękniejsza rowerowa przygoda jak do tej pory! <3
https://uploads.disquscdn.com/images/2c67fccc2256ff9543c514b94a84a3da44637d44d4b5ab2c2ce9f6b28adc38b2.jpg
Witam serdecznie, wydaje mi się, że Col du Tourmalet jest najbardziej charakterystycznym podjazdem, a przynajmniej ja zawsze pamiętałem go najmocniej z oglądania relacji TdF.
Z mojej strony mogę polecić serdecznie szlak rowerowy wzdłuż Nysy i Odry, niestety po stronie niemieckiej, nie mniej jednak jest on naprawdę malowniczy, widoki zapierają dech w piersiach, a infrastruktura rowerowa i życzliwość ludzi jest czymś niesamowitym. Naprawdę polecam ten mierzący około 500 km szlak. https://uploads.disquscdn.com/images/3e33a146bd005ba38228578b95ae38afc9df93e368259703d4c10e6f1b5e2adf.jpg
Jestem rowerowym miłośnikiem i rocznie pokonuje wiele kilometrów. Każda trasa, to możliwość poznania nowych miejsc, nowych znajomych, to zwiedzenie różnych zakątków Polski, Europy i Świata. Jest jednak 1 wyjazd rowerowy, który zapamiętam do końca życia. Było w nim dużo potu i bólu z domieszką dużej ilości humoru i głupkowatych pomysłów. Miało to miejsce w zeszłym roku, w piękny majowy dzień. Z moim serdecznym kolegą, jeszcze bardziej zaprawionym w boju zaczęliśmy w sobotę rozmawiać, że fajnie by było wyjechać w niedzielę na rowerek, bo jest fenomenalna pogoda (Było rzeczywiście upalnie – temperatura sięgała 30 stopni w cieniu). Zaczęliśmy „licytować” kto da więcej kilometrów, aż w końcu stwierdziliśmy, że trasa w okół komina nie ma sensu i jedziemy nad morze. Nikt jednak z nas nie przypuszczał, że nazajutrz tak się dzień potoczy. Pobudka o 5 rano i za oknem mokro i deszcz … Jednak taki stan rzeczy utrzymywał się krótko i o 6 rano mogliśmy ruszać. Miejscami były potężne kałuże, a w butach mieliśmy po prostu basen. Jednak z każdym kilometrem i z każdą kolejną minutą pogoda stawała się coraz piękniejsza. Jednak jak każdy rowerzysta wie, w mokrych butach rowerowych stopy się mocno parzą, a słońce grzało coraz mocniej. Kiedy dojechaliśmy do Gdańska, byliśmy już naprawdę mocno zmęczeni, to przez tempo jakie narzuciliśmy – na odcinku 200KM średnia prędkość 30,2 Km/h. Od tego momentu zwolniliśmy tempo i na spokojnie już ruszyliśmy na Wejcherowo, a następnie … no właśnie, następnie już nie było ponieważ totalnie się pogubiliśmy i stwierdziliśmy, że nie ma co dalej jechać tylko wracamy do Gdańska, skąd mieliśmy już wykupione bilety na pociąg. Będąc już w Gdańsku dowiedzieliśmy się, że może nie być już miejsca nie tyle dla nas, co dla Rowerów, ponieważ pociąg rusza z Gdyni. Musieliśmy szybko podjąć decyzję, czy ryzykujemy idąc coś zjeść i czekając na pociąg w Gdańsku, czy wsiadamy szybko na rower i śmigamy spowrotem do Gdyni. Kolejnego pociągu … nie było … a raczej był, ale następnego dnia o poranku, tak więc ryzyko nie wchodziło w grę i ruszyliśmy spowrotem na Gdynię. Udało się, dojechaliśmy i … odkryliśmy, że mamy 274KM i już niewiele brakuje do bariery 300KM, a do pociągu mamy dokładnie 1h i 12 minut. Byliśmy spaleni od słońca, odwodnieni, niedożywieni, potwornie zmęczeniu nie mówiąc o bólu, jaki generował się z butów. Jednak to nas nie zniechęciło i blisko dworca odkryliśmy zamknięty teren, na którym zaczęliśmy dokręcać ostatnie 26KM :) To był chyba nasz najdziwniejszy pomysł, jednak jak widać na załączonym zdjęciu udał się w 100%. Zdążyliśmy na pociąg na styk, zaopatrując się w zwycięskie 2 piwa. Świętowanie skończyło się na 1 piwie, które uderzyło we mnie z taką mocą, że podróż pociągiem została przespana. Kiedy się obudziłem, byliśmy ok 20 min od Bydgoszczy i wtedy zdałem sobie sprawę, że od dworca, trzeba jeszcze parę kilometrów przepedałować do domu :) Dla mnie to był o tyle wyczyn, że byłem świeżo po kontuzji i bez żadnego przygotowania. Cieszyłem się jak małe dziecko, że udało mi się tego dokonać. Podczas tej przygody poznaliśmy fantastycznych ludzi, zarówno turystów jak i rowerzystów, których mijaliśmy na drodze. To nie była pierwsza wyprawa i z pewnością nie ostatnia!
https://uploads.disquscdn.com/images/b38e3bdce0d298cdf464ddb360e552c30d56c12037cee266313702ff4c46e644.jpg
Przecudowna i niezastąpiona dolina Noteci. Łąki nadnoteckie zauroczą każdego, a ścieżek i szlaków jest mnóstwo. Można wracać tam kilkanaście razy i za każdym razem odkrywać coś nowego ;) Urocze wioski, lub takie nazwane Twoim imieniem :) Rozległe łąki, śluzy, cieki wodne, młyny. Cisza, spokój. https://uploads.disquscdn.com/images/428c79ff5c6f77b6eed6b130828a0b03f263b228b9b70f42453627cd2b976b90.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/1b2c52176dedd818c6419489576f07ab4547435123ce0ddb6fe1d1edb84c5fa7.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/187b96e15dd2c4a533a0192b4f02e016677faf9aff086acf70a0d610cf2d5e4d.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/6e924cfd1ecb8b867703ee5e0d2cc28079353435422235a06b32888518011301.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/b6e250127b6115142390a4cb219f64a0262ad9a0288b4640aec11021e4730e7b.jpg
Jako dziecko jeździłem na wakacje z dziadkami w Pieniny – miejscowość Sromowce Niże. Tak było rokrocznie ale zupełnie mi to nie przeszkadzało bo doskonale się odnajdywałem w tamtejszej przyrodzie i w zasadzie czułem że to jest moje małe miejsce na Ziemi :-) po latach wróciłem w te okolice szczęśliwy że za wiele od tamtego czasu się tu nie zmieniło. Jedyne co zaingerowało w krajobraz tej miejscowości to kładka pieszo-rowerowa na Słowację, która daje nam teraz możliwość bezpośredniego podjazdu pod Czerwony Klasztor, a nie jak kiedyś przez granicę w Niedzicy. Serdecznie polecam wszystkim te okolice https://uploads.disquscdn.com/images/9fa3bfc9ea27e16fcf5e02614e344bb546c3e0f2a40f53637d257b0e263a9b62.jpg
Pętla dookoła Gór Świętokrzyskich
Bodzentyn – Święta Katarzyna – Górno – Bieliny – Nowa Słupia – Chybice – Bodzentyn
Długość około 60 KM
Zalety trasy:
– Bardzo dobra jakość asfaltów (nie trzeba obawiać się o obręcze przy szosówkach)
– Dużo podazdów z którymi trzeba powalczyć, dzięki czemu to idealne miejsce do cięższych treningów
– Skoro podjazdy to oczywiście na trasie mamy także zjazdy na których można złapać trochę powietrza i delektować się jazdą
– Piękne i niesamowite widoki najstarszych gór w Europie (widok na najwyższy szczyt Łysicę 612 m.n.p.m, Święty Krzyż)
– Dla zainteresowanych – można tez wjechać na Święty Krzyż od strony Huty Szklanej asfaltową drogą – mega podjazd, ale cały wysiłek wynagrodzi nam widok z Gołoborza
lub wieży widokowej Bazyliki
– Małe natężenie ruchu – dlatego też trasa całkiem bezpieczna
– Po drodzę szereg wiat, punków gastronomicznych gdzie można się posilić i odpocząć
– https://uploads.disquscdn.com/images/22f351cf8686ebc5adc6a5d44e90a3e4ea2c2d3d0979c83ffd63e4538fc31707.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/10e0d5458d7979d4c071a38721c075880d4c0d5eb22c4f52c2f990afe557fc1b.jpg Dla tych którzy mają trochę więcej czasu i nie są w Górach Świętokrzyskich w celach treningowych jest tu dużo zabytków, miejsc pamięci i atrakcji które warto zobaczyć
Myślę że każdy znajdzie coś dla siebie w Górach Świętokrzyskich, które serdecznie polecam każdemu.
W Opolu, miejscu, gdzie żyję zaczyna się jedna z moich ulubionych tras w kierunku oddalonego ok. 20 km na północny wschód Jeziora Turawskiego. Objeżdżając jezioro można zrobić ok. 60 km. Każdy znajdzie coś dla siebie – szoasa i drogi gruntowe – kombinacji trasy jest wiele. Szczególnie w dni letnie można podziwiać piękne zachody słońca nad jeziorem. https://uploads.disquscdn.com/images/aad33ad35feec236d3ddff211ef13107294b4c5033905249bc586f944a8d8bfb.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/e9b04e921c5b1610ed0d448e037254dc0bcf09e8110c6ddf1be1956be1d7b813.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/e61e0ce2fdd0dc4df0c648c945cdf768df7f60409ecf150e24e22cc5b8007919.jpg
https://uploads.disquscdn.com/images/5f828dde6385e101cfd6879a6c2fe4ad6f755e93e9f29350c86cd50cacd9147f.jpg
JAZDA W ZIMĘ<CZY MOŻE BYĆ COŚ PIĘKNIEJSZEGO?
Jechałem z Katowic do Bielska, tmp -14… momentami ciężko, momentami bolało, ale się dało. Były emocje, zwątpienie, ale było też wyzwanie… niby trasy znane, ale kompletnie inne.
Naprawdę warto jeździć także zimą! Wiadomo inne ubrania, zasady, inne warunki, krótki dzień i przede wszystkim to co lubię – mróz
polecam, Bogdan
bsadecki@o2.pl