Cudze chwalicie, swego nie znacie, chciałoby się powiedzieć. Mimo, że w Łodzi mieszkam od urodzenia, jeszcze nie wszędzie byłem, nie wszystko widziałem. A ciekawych miejsc jest tu tyle, że można się czasem bardzo pozytywnie zdziwić. W cyklu wpisów wyjazdowych, próbuję również trochę odczarować jej wizerunek. Łódź kojarzy się wielu osobom jako szara, smutna, robotnicza. Że w Łodzi nic nie ma, nic się nie dzieje, a ten kto stąd jeszcze nie uciekł ma nierówno pod sufitem. A to zdecydowanie nie jest prawda. Wystarczy trochę poszukać, zanurzyć się w boczne uliczki, minąć głośne i komercyjne miejsca, by odnaleźć miejsca prawdziwie wzruszające i magiczne.
Pierwszym miejscem, do którego chciałbym Was zabrać jest Park Ocalałych. Znajduje się przy ulicy Wojska Polskiego (kliknij aby zobaczyć mapę) i bardzo wygodnie można do niego dojechać drogą rowerową od strony ulicy Strykowskiej. Park znajduje się ok. 1,5 kilometra od Manufaktury, więc będąc w tym centrum handlowym, warto chwilę odsapnąć i przejść się/przejechać do Parku Ocalałych.
Park powstał, by upamiętnić osoby, które przeszły przez Litzmannstadt Getto, a było ich około 200 tysięcy. Na powierzchni kilku hektarów oprócz parku, znajduje się również Pomnik Polaków Ratujących Żydów (na zdjęciu powyżej w oddali), Kopiec Pamięci z ławeczką Jana Karskiego oraz Centrum Dialogu im. Marka Edelmana.
Nie jest to może miejsce, by „spędzić czas” na kocyku z piwem. To zdecydowanie miejsce zadumy i refleksji. Ale zdecydowanie warto tam zajrzeć. Park leży na skraju terenu getta (plan Getta z dzisiejszymi ulicami), w okolicach jest bardzo dużo kamienic i budynków, które doskonale pamiętają te czasy. Niemcy nie zniszczyli zabudowy getta, więc można poczuć klimat starej Łodzi. Łódzkie kamienice są powoli remontowane w ramach programu Mia100 Kamienic, ale jest ich na tyle dużo, że potrwa to wiele lat, zanim wszystkie zostaną odnowione i zniknie klimat Łodzi z czasów wojny. Dla wyglądu miasta to dobrze, dla miłośników podróży w czasie – niekoniecznie.
Drugie miejsce, w które chciałbym Was tym razem zabrać, to przepiękny Księży Młyn. A dokładnie do znajdującego się przy ulicy Księży Młyn 11, sklepu Pociąg do Łodzi. Otwarte przez dwóch pasjonatów miejsce, w którym kupić można bardzo wiele nietypowych pamiątek związanych z Łodzią. Ale w sumie nie tylko pamiątek, bo po prostu rzeczy, których można używać na co dzień, identyfikując się z miastem.
Łódzkie murale to rzecz, którą pokazywałem Wam z mojej perspektywy na blogu we wpisie o… telefonie :) Zresztą zerknijcie tutaj, jakie cuda powstają na ścianach kamienic. W sklepie można kupić koszulkę, którą pokazywałem na Instagramie, z reprodukcją muralu z ulicy Uniwersyteckiej, ale są też inne.
Genialne są dziecięce ciuszki, jest świetny wybór kubków, przypinek, toreb na zakupy. Wszystko zrobione ze smakiem i pomysłem, nie trącą nudnawym projektem i pamiątkami od nielubianej ciotki ;) Rozpływam się nad tym miejscem, ale po prostu fajnie było tam zajrzeć, poczuć klimat Księżego Młyna (o okolicy napomknąłem trochę w tym wpisie) i kupić co nieco. Tym bardziej, że sporo produktów nawiązuje do bardzo lokalnych miejsc, dzielnic, pojedynczych ulic.
Produkty dostępne w sklepie Pociąg do Łodzi, możecie obejrzeć na miejscu oraz w ich sklepie internetowym. Mam wrażenie, że na miejscu było więcej produktów, niż on-line, ale może to przez fakt, że sklepik jest malutki i produkty otulają kupujących z każdej strony :)
Na Księży Młyn muszę jeszcze zajrzeć, z tego miejsca można przygotować kilkanaście wpisów, pokazujących świetne miejsca pofabrycznej Łodzi. Tym bardziej, że stare, ceglane budynki zaczynają właśnie przechodzić tam renowację i zrobi się tam jedno z piękniejszych miejsc w Łodzi.
@MaciekR – jak będę kiedyś w okolicach Tuwima, to zajrzę i zobaczę :)
Cztery lata temu były jakieś próby odnowienia:
http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/odnowiono-elewacje-dawnego-kina-gdynia-przy-tuwima,487714,t,id.html
@Marcin – widziałem, widziałem, nawet tam kiedyś skomentowałem :)
Urodziłem się pod Łaskiem. Mieszkam w Warszawie. Siłą rzeczy, nie omijam Łodzi. Tu mieszka sporo kuzynów. Moim odkryciem, była m.in. Manufaktura. A ryksze, są źle skonstruowane. Nieboraczek sporo namęczył się, wożąc nas po Piotrkowskiej. Ważymy razem z wujem, ponad dwieście kilogramów.
Proponowałbym budowniczym ryksz, o zrezygnowanie ze ,,starożytnej konstrukcji”. A raczej wziąć wzór, z np.: Indyjskiej odmiany. Szkoda rąk, na kierowanie takim ciężarem!
Polecam wpisy na naszym blogu: pierwsza – dojazd do Łodzi pociągiem i zwiedzanie na rowerze http://wycieczki-rowerowe.blogspot.com/2011/08/miasto-odz-tak-blisko-warszawy.html, druga – kiedy na własnych kołach jechaliśmy na Masę Krytyczną do Łodzi http://wycieczki-rowerowe.blogspot.com/2013/04/dwa-koka-do-odzi.html.
Nie mieszkałem w Łodzi, ale przez 14 lat byłem z nią mocno związany: szkoła, studia i pierwsza praca.
Miasto bardzo niedoceniane, gdzie jest masa parków, piękne secesyjne budynki no i jedyny w swoim rodzaju Księży Młyn.
Kiedy przyjeżdżam z Gdyni niemal zawsze staram się zawitać do Łodzi, jest gdzie pochodzić.
BTW dobrze słyszałem, że fasadę kina Gdynia (z sową) na Tuwima wyremontowano?