Hammerhead – prosta nawigacja rowerowa

Gdy pierwszy raz zobaczyłem ten projekt pomyślałem, że to jedna z dziwniejszych rzeczy, jakie w życiu widziałem. Niby pomysł wydawał się dobry, ale czegoś mu brakowało. Ale im dłużej o tym myślę – tym ciekawszy mi się wydaje. Chodzi o widoczną na zdjęciu poniżej, nawigację rowerową o wdzięcznej nazwie Hammerhead. Nazywa się tak, ponieważ kształtem przypomina obuch/główkę młotka. Urządzenie łączy się z aplikacją na smartfonie, a rowerzyście pokazuje za pomocą kolorowych diod LED kierunek w jakim ma jechać. Producent podaje, że urządzenie wytrzymuje bez ładowania 20 godzin i jest w 100% odporne na warunki atmosferyczne.
Panowie, którzy wymyślili tą nawigację, postanowili zebrać pieniądze na jej budowę poprzez serwis Croudfundingowy i udało im się zebrać 190 tysięcy dolarów, czyli o 30% więcej niż zakładali. Teraz można je zamawiać bezpośrednio przez stronę producenta.

prosta nawigacja rowerowa
Producent deklaruje, że dzięki jego urządzeniu oszczędzimy baterię w telefonie. To prawda, korzystając z wyświetlacza w smartfonie, bateria rozładowuje się w niesamowicie szybkim tempie. Dodatkowym plusem jest niewrażliwość na deszcz, czyli telefon może bezpiecznie spoczywać w plecaku, a my nadal możemy śledzić wskazówki nawigacyjne. Cała filozofia sprowadza się do ściągnięcia aplikacji na telefon, ustalenia trasy przejazdu i połączenia się z Hammerheadem poprzez Bluetooth. Jeszcze jedną funkcją HH jest przednia lampka o mocy 15 lumenów. W zasadzie niewiele, ale jako pozycyjna lampka na pewno się sprawdzi.

Pisałem Wam kiedyś, jak wyznaczam moje trasy rowerowe. System z karteczką, którą wożę w kieszeni sprawdza się całkiem nieźle. Ale myślę, że taka nawigacja, jeśli tylko dobrze się ją zaprogramuje – również spełni swoje zadanie. Ciekawe czy aplikacja w razie złego manewru sygnalizuje poprzez urządzenie, by zawrócić :)

Hammerheada można zamówić w przedsprzedaży za 85 dolarów (ok. 260 złotych) bezpośrednio u producenta, a wysyłka urządzeń planowana jest na wrzesień. W zestawie oprócz samej nawigacji otrzymamy uchwyt na kierownicę oraz dostęp do bezpłatnej aplikacji. Producent podaje, że normalna, sklepowa cena tego urządzenia będzie wynosić 110 dolarów.

Czy to się opłaca i czy zawracać sobie głowę świecącym pudełkiem za 260 złotych? Jest to na pewno niezła alternatywa dla dedykowanych nawigacji rowerowych. Cena 260 złotych to nie tak mało, ale pamiętajmy, że to nie jest masowa produkcja. Z drugiej strony, gadżety swoje kosztują. A przyznam szczerze, że widząc coś takiego na kierownicy, uśmiech miałbym od ucha do ucha.

Jedyne co mnie zastanawia, to jak taka nawigacja sprawdza się w praktyce. Jeśli działa tak, jak pokazuje producent, to będzie to świetne urządzenie. Ktoś ma i się z nami podzieli wrażeniami? :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

23 komentarze

  • Bardzo podoba mi sie koncepcja tego urzadzenia, ale pre order z dostawa na pazdziernik/listopad do Polski to ja prawde mowiac mam gleboko gdzies :D

    Zasadniczo jestem „podroznikiem” i uwielbiam trasy w nieznane, czesto sam sobie komplikuje trase po prostu zeby jechac jak najwiecej i poznac nowe odcinki co czesto skutkuje dodatkowa i przydatna na przyszlosc znajomoscia topografii terenu.

    Czesto jezdze ze smartphonem w kieszeni czy plecaku ze sluchawkami w uszach :) bo kto nie lubi sluchac muzyki, w tle glos z googla raz na jakis czas podpowiada mi gdzie jechac :)

    PS. Nie ukrywam, ze jako fajny gadzet przyjalbym na poklad mojego kola to urzadzenie, ale imho, nie jest to MUST HAVE :D

  • Świetne, nie widziałem nigdy takiego :)

    P.S. Musiałem podmienić Twoje zdjęcie na inne, ponieważ tamto się nie otwierało.

  • Kształtem przypomina „Kukułkę” Volvo – kierunkowskazy z lat 50.
    http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/6a/Volvo_takg%C3%B6k_2012.jpg

  • @Piotr – dużo też zależy od sposobu podróżowania rowerem. Ja swój sprawdzony sposób na nawigowanie opisałem tutaj: https://roweroweporady.pl/wyznaczanie-trasy-rowerowej/

    Po prostu całą trasę opisuję na kartce, pomagając sobie Google Maps i Street View. Potem tylko wyciągam kartkę z kieszeni co jakiś czas.

    Nie miałbym cierpliwości do wyciągania co chwilę mapy (a nawet telefonu z plecaka), by sprawdzać na każdym rozjeździe gdzie jechać. Jeśli ma się prostą trasę, to spoko, można jechać na pamięć.

    Ale przy dłuższych, wolę moją karteczkę i w ostateczności Google Maps w telefonie w spornych sytuacjach.

  • Nie używam nawigacji jeżdżąc rowerem. Samochodem tak, ale głównie dlatego, że mogę uzyskać informacje o korkach i wybrać alternatywną trasę. Znajomość topografii na drodze to dla mnie za mało.

    Co innego wycieczki pieszo z aparatem, które uwielbiam. Fajnie jak można opierać się na mapach papierowych, które zawierają informacje o obecności linii energetycznych czy wręcz pojedynczych drzew. Ale coraz trudniej o nie. Łatwiej kupić przedwojenną WIŁ.

    W zamian mam prosty jak cep GPS trekkingowy (staruszek eTrex, bez możliwości wgrania map) , gdzie wpisuję współrzędne geograficzne interesujących punktów i który wskaże mi awaryjnie drogę powrotu jak totalnie dam d… i się zgubię. A w lesie o to łatwo (mam na myśli większy las: Bory Tucholskie itp.). Nie wyobrażam sobie posiadać (dodatkowo) map z OpenStreetMaps w telefonie, który zawsze mam z sobą. Tak na wszelki wypadek, jak mam wątpliwości: zawierają często szczegóły topograficzne, o których wspominasz, nawet nie włączam GPS, ale mam go awaryjnie pod ręką. Dla swojego bezpieczeństwa. Mapy na Androida są bezpłatne, a pełna wersja aplikacji to zaledwie jednorazowo 16 złotych na konto (dowolna liczba urządzeń) i działają w 100% bez dostępu do Internetu. Więcej wydaję na niepotrzebne głupoty.

    W dobie darmowych map elektronicznych i stosunkowo łatwo dostępnych nawigacji nie wyobrażam sobie ich nie posiadać. Z drugiej strony nie raz mijałem ludzi wpatrzonych w nawigację zamiast podziwiać piękne okoliczności przyrody.

    Ale w jednym zgadzam się w 100%. Pchać się w nieznany teren i nie znać drogi (punktu) powrotu to szacunek. Potem takich szuka policja i ratownicy.

    Stare mapy lubię; informacje z nich mówią mi gdzie powinienem iść aby zobaczyć coś ciekawego. :-)

  • Czy aby nie przesadzamy z tą elektroniką. Wydaje mi się że wybierając się na wycieczkę rowerową powinniśmy odpocząć od tych wszystkich nawigacji, iphonów, tv, itp.
    Za kilka lat to pewno większość ludzi zapomni jak wygląda zwykła papierowa mapa. Oczywiście przecież jest google maps w każdym telefonie. Tylko co się stanie jak siądą baterie, ups – gdzie ja jestem, trasy powrotnej nie pamiętam bo prowadziła mnie nawigacja, więc nie zwracałem uwagi na szczegóły morfologi, krajobrazu, ogólnie rzecz ujmując topografii. Co to jest skala i jak ją przeliczać? Mamo pomocy! Nie wiem gdzie jestem! Nie mogę podać współrzędnych! Umieram!

    Z wykształcenia jestem geofizykiem, i przez wiele lat mojej pracy terenowej przy nawigacji używałem zwykłych papierowych map. Na mapach jest tyle szczegółów, np linie energetyczne, transformatory, punkty czerpania wody, kapliczki polne, pojedyncze drzewa (tak to prawda), sady, granice miedz, powiatów, województw itp. Nawet na starszych mapach topograficznych (np układ 1964) można znaleźć granice drzewostanów. Gdy już nie ma domu w terenie, ale jest on na mapie, łatwo takie miejsce zlokalizować. Wystarczy szukać np starego sadu. Zawsze coś po nas zostaje. Tego nie ma w GPS. GPS em możemy markować punkty terenowe, i do tego się on w miarę nadaje (przypominam że taki zwykły GPS ma najwyższą dokładność na otwartym terenie rzędu 0.1 sekundy czyli około trzech metrów – w lesie lub mieście ta dokładność spada poniżej 20m). Jak więc chcecie znaleźć drogę leśną przy dokładności poniżej 20m ( jeśli złapiecie sygnał)?

    Na koniec. Proszę wyznaczcie sobie jakieś miejsce gdzie chcecie dojechać, ale nie znacie drogi (np jakaś ulica w mieście), potem nastawcie nawigację i tam pojedźcie śledząc ją. Kiedy będziecie na miejscu to ją wyłączcie i spróbujcie wrócić bez niej. Powodzenia! Myślę że każdy z was to przeżył podczas prowadzenia samochodu. Po prostu wtedy nie myślimy.
    Jetem skłonny postawić tezę że nawigacja w terenie więcej przeszkadza niż pomaga.
    Zachęcam do dyskusji.

  • Nie mam bladego pojęcia ile biorą za przesyłkę do Polski, trzeba by do nich napisać :)

  • Genialne ! Prostota i elegancja tego urządzenia zachwyca :)
    Ciekaw jestem jak sprawa się ma w przypadku zmiany zaplanowanej trasy ( nie punktu docelowego ) czy przelicza nową? Ciekawe jak z dokładnością map w programie :)

    P.S. Wiadomo coś na temat kosztów przesyłki do Polski ?

  • Moim zdaniem to idealna sprawa dla kogoś, kto jedzie między dwoma punktami i ma z góry ustaloną trasę.

  • Rozumiem i nie rozumiem tego urządzenia.
    Przede wszystkim – dla kogo?
    Dla osoby jeżdżącej po własnym mieście? Takim, które się w miarę dobrze zna? Nie. Chyba, że dla „szpanu”.
    Dla turysty? Bynajmniej – brak możliwości analizowania drogi na podkładzie mapowym – podstawa działania. Garmin i mapnik.amen
    Może dla kogoś kto przyjeżdża z Poznania do Gdańska z rowerem i chce trafić do kumpla, sklepu itd. Ale czy wtedy warto wydawać 260 zł na to urządzonko? No to już kwestia gustu, portfela i „widzimisię”.
    Ale wystarczyło „ładnie” to zaprojektować, dobrze sprzedać i jak widać po po zbiórce kasy – chętnych cała masa :D

  • szczerze mogę polecić powerbank na akumulatory 18650 który jest też ładowarką do nich, zrobione przez twórcę bocialarki z allegro

  • Koniecznie daj znać jak się będzie sprawowało. Jestem bardzo ciekawy.
    A co do baterii w telefonie, to chyba niedługo kupię sobie wreszcie jakiś porządny Power Bank, tak żeby mi non stop ładował telefon podczas jazdy. To nie są mega drogie rzeczy, a już kilka razy by mi się przydało.

  • Hej, po ostatnich przebojach rowerowych na naszych kochanych, polskich drogach zdecydowałam się na ten oto cudny wynalazek ;-)
    Coś na zasadzie prezentu…
    Nie wiem, czy się sprawdzi ale co mi szkodzi?
    Stanie na poboczu z mapą w ręce albo korzystanie z nawigacji, która akurat nie może nas znaleźć, też nie jest fajną perspektywą . Baterie do telefonu muszę mieć dwie, bo przy włączonej jakiejkolwiek aplikacji po prostu wszystko rozładowuje się w szybkim tempe.
    Łukaszu, dzięki za info, to z Twojego bloga dowiedziałam się o tej kosmicznej nowince, teraz zobaczę jak to działa w praktyce.
    Aha – z tym ” teraz” to spokojnie, przesyłka z dość daleka.

  • Odpowie użytkownik „wypasionych” ścieżek w Trójmieście. W piątek jechałem na Jaśkową Dolinę w Gdańsku. Ścieżka jest, na oko nowa. Ale hmm, jest nieco niekompletna i trzeba się pilnować, gdzie skręca, bo można się zgubić jadąc od strony Gdyni. Tak więc nawigacja by się przydała.

    Nie wiem jak w Berlinie, ale w Amsterdamie oznakowanie ścieżek jest takie, że nawigacja Ci nie jest potrzebna. :-)

  • Ale co mają do tego drogi rowerowe? Przecież można też po normalnych ulicach i drogach jeździć z tą nawigacją.

  • Nie rozumiem idei hammerhead’a i chyba nie zrozumiem, zwłaszcza w polskiej rzeczywistości, gdzie nie ma rozbudowanych sieci rowerowych – przynajmniej nie na takim poziomie jak w Gdańsku czy w W-wie ;)

    W Amsterdamie czy w Berlinie? Owszem to ma rację bytu.

  • @Ryszard – cena pada trzy razy w tekście i jest to 260 złotych.
    I potrzebny jest smartfon. Iphone, coś na Androidzie albo Windows Phone.

  • Drogo trochę – w tej cenie można Garmin używanego, wodoodpornego na kierownicę znaleźć.
    Ale pomysł fajny.

  • Podoba mi się to rozwiązanie. Mocowanie telefonu do kierownicy mnie gryzie (obawa przed spadnieciem, względnie uszkodzeniem), mogę włączyć TTS, żeby mi gadał, ale zabawnie to wygląda na rowerze.

    „Dodatkowym plusem jest niewrażliwość na deszcz, czyli telefon może bezpiecznie spoczywać w plecaku, a my nadal możemy śledzić wskazówki nawigacyjne”

    to jest rozsądne. Z chęcią bym połączył zaletę wytrzymałości GPS trekkingowych z mapą (openstreetmaps.org), którą mam w telefonie.

    Jak dla mnie wygląd za bardzo zwraca uwagę. :)