Wpis próbujący odpowiedzieć na tytułowe pytanie, powstał pięć lat temu. Postanowiłem trochę go odświeżyć i rozbudować o własnoręczną kalkulację, która rozświetli temat opłacalności składania od strony finansowej. W internecie podawane są różne kwoty, od których opłaca się samemu składać rower: 4000, 5000, 6000. Ale są to jedynie szacunki i najlepiej samemu usiąść z kalkulatorem i na chłodno policzyć. Jeżeli mówimy o rowerach nowych, to producenci zwykle mają części w bardzo dobrych cenach i zwłaszcza jeżeli kupujesz rower na wyprzedaży – nie złożysz go samemu z tych samych części taniej. Przy okazji odsyłam do cyklu wpisów „Jaki rower kupić„, w którym pokazuję najciekawsze rowery w danym przedziale cenowym.
Zalety kupna gotowego roweru:
– nie tracisz czasu na szukanie części i składanie roweru
– nie wydajesz dodatkowych pieniędzy na klucze i ew. pomoc mechanika przy składaniu roweru
– masz sporą pewność, że części wybrane przez producenta, będą ze sobą współgrać bez żadnych problemów
– masz gwarancję na cały rower, dawaną przez producenta
Zalety samodzielnego składania roweru:
– składasz rower z dokładnie takich elementów, jakie chcesz mieć
– uczysz się budowy roweru
– jeżeli składałeś rower samodzielnie, zostają Ci klucze, z których większość kiedyś się przyda
– masz olbrzymią satysfakcję z samodzielnego złożenia roweru
– są mniejsze szanse, że będzie Cię korcić, by wymieniać części na lepsze, chyba, że podczas składania nie przemyślałeś tego zbyt dobrze
Czy opłaca się składać rower
Patrząc na podpunkty z poprzedniego akapitu, nie da się jednoznacznie stwierdzić, co się bardziej „opłaca”. Finanse to nie wszystko, dochodzi jeszcze pasja, chęć wyróżnienia się, możliwość złożenia roweru w 100% pod siebie i tak dalej. Składać można także z używanych komponentów albo z części, które mamy zachomikowane w domu, co ostatecznie obniży koszty. Można także miesiącami czekać na wyprzedaże części, kupując je na promocjach i jeżeli mamy aktualnie na czym jeździć, to też może być jakieś wyjście.
Postanowiłem zrobić mały sprawdzian – wybrałem dwa rowery – szosowy i górski, z różnych półek cenowych i postanowiłem je „złożyć” z dostępnych w sklepach (nowych) części. I zrobiłem porównanie, co wyszło taniej. Do części powinno się doliczyć jeszcze koszty wysyłki oraz ewentualne wydatki, które poniesiemy u mechanika – przyjmijmy, że będzie to łącznie 150 złotych.
Koszt złożenia roweru szosowego
Na pierwszy ogień pójdzie rower szosowy Cube Attain GTC. W wersji wyposażenia SL z 2018 roku kosztował katalogowo 7000 złotych. Teraz jest do kupienia za 5800 zł. No to lecimy:
- Rama GTC Monocoque – 2200 zł (na Allegro)
- Widelec CUBE CSL Race – 450 zł
- Stery FSA I-t, Top Integrated – 180 zł
- Mostek CUBE Performance – 160 zł
- Kierownica CUBE Wing Race Bar – 220 zł
- Przerzutka tył Shimano Ultegra RD-R8000 – 270 zł
- Przerzutka przód Shimano Ultegra FD-R8000 – 150 zł
- Hamulce Shimano BR-R561 – 185 zł (na wyprzedaży w PlanetX z wysyłką)
- Korba Shimano Ultegra FC-R8000 – 700 zł
- Łańcuch Shimano CN-HG600-11 – 80 zł
- Owijka CUBE Grip Control – 80 zł
- Klamkomanetki Shimano Ultegra ST-R8000 – 1000 zł
- Kaseta Shimano 105 CS-5800 – 160 zł
- Koła Fulcrum Racing 77 – za 700 zł można było kupić FR 7, za tyle kupi się też podobnej klasy Mavic Aksium
- Opony Continental Grand Sport Race SL, 28-622 – 180 zł
- Siodełko CUBE RP 1.0 – 70 zł
- Sztyca CUBE Performance Post – 110 zł
- Zacisk sztycy CUBE Screwlock – 20 zł
Do tego jeszcze suport (85 zł), zestaw linek i pancerzy Shimano (60 zł), dętki (32 zł). Razem – 7092 zł
Czyli ostatecznie wyjdzie troszkę drożej niż w katalogu. I ponad 1400 złotych drożej, niż w przypadku ceny wyprzedażowej.
Koszt złożenia roweru górskiego
Drugi rower, który razem „złożymy” to Accent Peak 29 w wersji ze sztywnymi osiami TA i napędem Shimano SLX. Katalogowo na 2019 kosztuje 5400 zł. Da się go kupić za ok. 4500 zł z rocznika 2018, ale jest to wersja bez sztywnych osi.
- RAMA ACCENT PEAK 29 TA – 820 zł
- WIDELEC MANITOU MACHETE COMP 29 – 1750 zł
- STERY ACCENT HSI-AIR – 100 zł
- KORBA SHIMANO SLX FC-M7000 – 375 zł
- PRZERZUTKA PRZEDNIA SHIMANO SLX FD-M7000 – 100 zł
- PRZERZUTKA TYLNA SHIMANO DEORE XT RD-M8000 – 275 zł
- MANETKI SHIMANO SLX SL-M7000 – 220 zł
- KASETA SHIMANO SLX CS-M7000 11-42 – 200 zł
- ŁAŃCUCH SHIMANO SLX CN-HG601-11 – 80 zł
- KOŁA ACCENT RACE PRO – 1040 zł
- HAMULCE SHIMANO SLX BL-M7000 – 560 zł + 120 zł tarcze
- OPONY VITTORIA MEZCAL 29”x2.25”, zwijane – 240 zł
- KIEROWNICA ACCENT EXECUTE – 110 zł
- CHWYTY KIEROWNICY ACCENT ORION – 20 zł
- WSPORNIK KIEROWNICY ACCENT SEVENTEEN – 75 zł
- WSPORNIK SIODEŁKA ACCENT SP-428 – 60 zł
- SIODEŁKO ACCENT EXECUTE PRO – 140 zł
Do tego jeszcze suport (80 zł), linki i pancerze przerzutek Shimano (25 zł), dętki (35 zł). Razem – 6425 zł.
Czyli wyszło ponad 1000 złotych więcej niż w katalogu. Poświęcając obecność sztywnych osi, można kupić model 2018 ponad 2000 złotych taniej.
Wnioski
Warto samemu zrobić taką kalkulację, jeżeli chcecie sami, od zera, składać rower, wzorując się na gotowej specyfikacji. Bo może się okazać, że nawet jeżeli nie pasują Wam wybrane komponenty (np. amortyzator, koła czy opony), to i tak będzie się bardziej opłacało kupić gotowy rower i po prostu wymienić w nim niektóre części.
Natomiast jeżeli chcecie złożyć coś niepowtarzalnego i wyjątkowego, albo dysponujecie sporym zapasem części, które chcecie wykorzystać – wtedy składanie roweru jak najbardziej będzie się opłacało :)
Modyfikacja tańszego roweru
Przy zakupie gotowego roweru, pojawia się jeszcze jedna kwestia. Zwykle producenci oferują kilka modeli rowerów, opartych na tej samej ramie, ale z różnym osprzętem. Niektórzy sugerują, że jeżeli nie ma się wystarczającej ilości pieniędzy na zakup upatrzonego modelu, warto kupić tańszą wersję i z czasem wymieniać części na lepsze. Moim zdaniem jest to pomysł kompletnie nietrafiony. Bardzo dobrze opisał to Darek, w komentarzu do wpisu o tanim odchudzaniu roweru. Warto przeczytać, bo to pouczająca historia. Mimo, że dotyczy odchudzania roweru – dokładnie o to samo chodzi w jego ulepszaniu. Chyba, że naprawdę będziemy wymieniać jedynie elementy, które zużyły się z czasem.
Jeżeli docelowo mierzy się w rower lepszej klasy, a budżet na to nie pozwala, to lepiej albo popatrzeć na coś używanego, albo odczekać trochę czasu, odłożyć pieniądze i dopiero wtedy go kupić. Ewentualnie kupić na raty 0%, bo i takie promocje się zdarzają. W przeciwnym wypadku, będziemy tak jak Darek – non stop zastanawiać się – co by tu wymienić w rowerze i czy zrobi to jakąś różnicę (poza tą w portfelu).
Podsumowując
Rower to świetny sposób na spędzenie wolnego czasu. Ale jeżeli chcesz złożyć swój własny, traktując to jako sposób na oszczędzenie pieniędzy, lepiej dwa razy policz, czy na pewno wyjdzie to taniej :)
Cześć! Mam pytanie czy rower firmy KTM trento warto kupić? jest na osprzęcie stx stan bdb zadnych rys,luzów i jak można się dowiedzieć z którego jest roku? Cena za jaką go mogę kupić od znajomego to 600zł. Oczywiscie to rower męski! Pozdrawiam Krzysiek.
Niby producent ma części w lepszych cenach, jednak niekoniecznie musi to znaczyć, iż zechce na tym mniej zarobić. Składanie roweru możemy rozłożyć w czasie, obecnie tak robię – mając jeden rower powoli zaczynam składać drugi i nie śpieszy mi się. Niekiedy można trafić na naprawdę dobre ceny w sklepach rowerowych lub na allegro. Jako pierwszy rower powinniśmy raczej kupić ten gotowy – i tak dla początkującego wszystkie te oznaczenia i półki sprzętowe niewiele mówią. Wraz z nabieraniem doświadczenia wiemy co tak na prawdę potrzebujemy.
Właśnie na trwałość współczesnych rowerów też nie narzekam. Dlatego właśnie uważam, że — po uwzględnieniu większego stopnia skomplikowania budowy — obecnie produkowane rowery są bardziej trwałe. I jednocześnie bardziej komfortowe (czy też bardziej dostosowane do potrzeb).
Ano, więcej stali – mniej aluminium. Chociaż teraz jak się kupi w miarę porządny sprzęt, klasy Alivio/Deore to też wystarczy. Ja tak jeżdżę i moja Monika i specjalnie żadne awarie się nie dzieją :)
No i dodaj do tego, że kiedyś rowery nie zawsze miały lekkie ramy, były zazwyczaj ciężkie, toporne i siłą rzeczy bardziej wytrzymałe mechanicznie. Podobnie z resztą osprzętu, która zaawansowaniem nie grzeszyła.
Podobnie jest zachodnimi rowerami. Używane holenderskie są trwałe, ale są to jednocześnie proste konstrukcje. Jeżdżę stosunkowo nowym modelem i wiem, że trwałością nie dorówna staremu, ale czy bym chciał powrócić do codziennej jazdy starym? Raczej już nie, wygoda jest silniejsza.*
* no chyba że mówimy np. o czymś takim: http://lovelybike.blogspot.com/2014/03/double-fork-blades-double-fun-trying.html ale na co dzień to pewnie by mi było szkoda.
No to przychodzi mi jeszcze jeden argument do głowy. Kiedyś byliśmy lżejsi, to w kwestii przebitych opon. I teraz mamy większą moc w nogach – to w kwestii szybciej zużywającego się osprzętu :)
Właśnie jezdzilo sie codziennie – moze nie bylo wypraw jak teraz ze codziennie jedzie sie z Pucka do Helu ale zwyczajnie nie pamietam bym nagle mial jakas przebita opone. Tylko sie dopompowalo i na przod :-)
Takie torby to mial moj ojciec pod siodelkiem albo na „ukrainie” pod ramą :-P ale tam zawsze było pusto hehe. Najważniejszy był „dynx” do regulowania wysokości siodełka :-)
„A nie pamiętasz, że pod siodełkiem składaka było takie czarne pudełeczko zakręcane plastykową nakrętką? W środku był płaski śrubokręt z grubego drutu i 2 płaskie klucze rowerowe z blachy.”
Czyli nie jestem aż taki stary, że tylko ja to pamiętam. :D
Jeszcze ta pękająca śruba w składaku, czy urwany tylni widelec w jakimś romecie… awarie też były i nawet bardziej bolesne, bo jakoś częściej dotykały ramy. Uważam, że teraz jednak rowery są mniej awaryjne, szczególnie jak się uwzględni ich stopień skomplikowania.
A łyse opony pamiętam; ciężko było dostać nowe, wiem że kiedyś specjalnie z ojcem jechaliśmy jakieś 20km do podłódzkich Rokicin, bo słyszeliśmy, że można było jakieś tam kupić (nikt nie patrzył jakiej marki, byleby były).
@Marcin
„Za dziecka miało się ze sobą tylko klucz do domu na szyi, składak i prawie łyse opony. Teraz ciągle coś należy wymieniać i ze sobą wozić.”
A nie pamiętasz, że pod siodełkiem składaka było takie czarne pudełeczko zakręcane plastykową nakrętką? W środku był płaski śrubokręt z grubego drutu i 2 płaskie klucze rowerowe z blachy. Pamiętam, że miałem kłopot z upchnięciem do środka legitymacji szkolnej, żeby nie dzwoniło … ehhh, …. To se ne vrati.
Po prostu kiedyś się mniej jeździło. No o wielu awariach już nie pamiętasz ;)
Tak to niestety jest z rowerami, że jadąc gdzieś trzeba zawsze mieć zestawy naprawcze i inne cuda. Za dziecka miało się ze sobą tylko klucz do domu na szyi, składak i prawie łyse opony. Teraz ciągle coś należy wymieniać i ze sobą wozić. Dziwny jest ten świat :-)
@MaciekR
„czasem zakup taniego roweru na początek już z myślą, że nie ma długo posłużyć, nie jest złem. ”
Prawda. To bardzo dobry i rozsądny wybór – pod jednym warunkiem: że kupujemy porządny rower, używany, a nie chłam z gazetki w „kolorze metalic”.
Dodatkowo zostaną nam po nim porządne części do składania kolejnego – np. resztkowego.
Jak ktoś jak ja nie zna się na rowerach i siłą rzeczy jest często zmuszony do kupna nowego i ma jakiś upatrzony, to polecam cierpliwość, odkładanie pieniędzy i czekanie. Ja na swój polowałem rok i opłaciło się: zamiast katalogowego 4200 PLN (wszyscy sprzedawcy trzymali taką samą cenę) kupiłem za 2400. Po obniżce nadal drogo jak na polską kieszeń, ale mam dokładnie to co chciałem i za cenę roweru z niższej półki.
PS. Choć nie do końca prawda, że się nie znałem. Po zakupie wcześniejszego roweru, przeciętnej jakości (nie złom, ale też nie wiadomo co), wiedziałem co mi przeszkadza, a co wręcz przeciwnie i do czego będę go używał (przy pierwszym zakupie cel był inny). Jak się nie zna na rowerach i nie ma kogo poradzić, to czasem zakup taniego roweru na początek już z myślą, że nie ma długo posłużyć, nie jest złem. W podobny sposób dobierałem sprzęt foto — kolejny zakup (co prawda dłuuugo na niego zbierałem) był idealnie trafiony.
Nie ma sprawy :) Mi co jakiś czas do głowy przychodzą szatańskie myśli. A może wymienić koła, a może lepszą korbę (choć i tak mam całkiem fajną i w zupełności wystarczającą), a może jeszcze coś.
Ale za każdym razem dochodzę do wniosku, że z finansowego punktu widzenia, to nie ma kompletnie żadnego sensu, a różnica będzie niezauważalna :)
Pamiętam jak trzy lata temu, na moim starym blogu odradzałeś mi odchudzanie roweru (bo wtedy do tego dążyłem). Dałem sobie wtedy spokój i części wymieniałem tylko wtedy, gdy coś się zepsuło lub zużyło…
Dzięki za wtedy!
@bik4done – dobra historia i 100% prawdy. Rower nie musi być bajerancki i drogi, ale mimo wszystko musi być porządny. Ale ostatnio jak przeglądałem Allegro, to naprawdę można znaleźć świetne używane rowery w super cenie.
Zresztą daleko szukać, moja dziewczyna sprzedała dwa lata temu swój rower za połowę ceny sklepowej, to był 8-letni Kellys. Ale w stanie lepszym, niż wszystkie makrokesze razem wzięte :)
Z rowerem, jak z komputerem. Sprzedawca „składaków” chce się pozbyć starzejącej się płyty i ładuje nowszą kartę grafiki w piękną obudowę. Użytkownik kupuje takie obietnice i buli ciężką kasę za sprzęt, który za 2 lata szlag trafi – bo tak jest zrobiony.
Co zrobić?
Zwykle wystarczy kupić solidną markę do celów biurowych (typowy dla firm) – sprzęt może mało wyczynowy, ale za to niedrogi, złożony komponentów z tej samej półki cenowej i użytkowej. kupić używany – poleasingowy. Wydatek? 10-20% ceny nowego „składaka”.
To taka dygresja.
Teraz historia, której z perspektywy czasu się nieco wstydzę, ale była dla mnie bardzo pouczająca. Otóż … naście lat temu kupiłem przez Internet dzieciom rowery marki „Makrokesz”.
Tak, zrobiłem to :-(
Po niedługim czasie obaj synowie zaczęli jakoś unikać jazdy rowerami, jakoś stracili zapał do jazdy. Cóż – znudziło im się – myślałem.
Dopiero po paru latach, gdy sam zacząłem intensywnie jeździć … i samemu naprawiać, zerknąłem do jednego i drugiego roweru.
Odkrycie było straszne.
Oba rowery nadawały się praktycznie na złom. Z obu pięknie pomalowanych superbików, jedynie drobny osprzęt, opony, klamki i błotniki nadawały się do czegokolwiek, najważniejsza reszta – kierownica, mostek, pedały, korby, felgi, a zwłaszcza rama – uginały się pod niewielkim naporem. Gięły się jak masło. Jakakolwiek regulacja hamulców, czy centrowanie kół kończyło się po pierwszej jeździe. Porażka.
Strapiony godzinami spędzonymi na daremnych regulacjach, kupiłem starszemu używany rower bardzo dobrej marki i poza klockami i linką przerzutki nie wymieniałem w nim nic.
Młodszemu synowi z oldskulowych staroci, które trafiły w moje ręce złożyłem pięknego klasycznego singla, na oryginalnej – rzadko spotykanej ramie.
Tą historią chciałem potwierdzić, że dobry rower kupiony jako nowy lub używany w dobrym stanie zaoszczędzi nam masę czasu, pieniędzy i goryczy, zaś rower własnoręcznie złożony w wolnym czasie nie musi być drogi, a satysfakcja i oryginalność – gwarantowane. Trzeba tylko cierpliwości w wyszukiwaniu pasujących elementów, bo tu pomysłowość producentów jest porównywalna z rynkiem komputerów.
@lavinka – ano, jeśli wkładasz własne części, to można i za pół-darmo złożyć :) A jeśli kupować nowy rower w sklepie to tylko na wyprzedaży. Niektóre marki, jak np. Kellys w ogóle się nie opłaca kupować w normalnej cenie, bo mają potem ogromne przeceny.
@Krzysztof – oczywiście, że można złożyć rower tanio, kwestia porównania klasy części z nowym rowerem. Oprócz klucza do kasety/wolnobiegu i suportu, przydałby się jeszcze obcinacz do linek i pancerzy, zaciskacz do końcówek linki, klucz do szprych… niby można sobie bez nich poradzić, chociaż z drugiej strony dużo nie kosztują.
Nie zgodzę się z tym, że samodzielne składanie roweru jest droższe od zakupu całego roweru.
Sam złożyłem sobie dwa rowery na potrzeby jazdy po mieście, z czego pierwszy z nich kupując wszystko, bo z górala nie było czego przełożyć. Koszt zamknął się gdzieś w kilkuset złotych. Części kupowałem takie jakie chciałem i tam gdzie wychodziło najtaniej, łącznie z ewentualną przesyłką. Mitem jest też gigantyczna ilość kluczy jakie są potrzebne do składania roweru. Jedynie wkład supportu i wolnobieg wymaga specjalnych kluczy. Resztę można załatwić z pomocą bardzo podstawowego zestawu, jaki potrzebny jest do prac przy samochodzie lub przy wymianie baterii w kuchni.
Zgadzam się, dzisiaj zsumowałem wszystkie części ze strony producenta roweru Kross R10 za 9999zł. Zaznaczę, że nie szukałem za każdym razem najniższych cen, a wyszło 8500…
Tak, tyle, że teraz kupisz R10-tkę bez problemu za 7200 zł: https://www.ceneo.pl/32494211;0280-0.htm#crid=34029&pid=7269 :)
„samodzielne składanie roweru jest droższe i trudniejsze od kupna gotowego modelu” – mit. Jeśli samemu kupuje się części i tylko daje je do złożenia, to może się okazać, że wcale nie wychodzi drożej. A jeśli ma się stare części typu siodełko, kierownica, sztyca, hamulce po poprzednim rowerze i dokupuje tylko ramę, osprzęt i koła – może się okazać, że sprzęt składany jest nawet o 1/3 tańszy niż taki sam w sklepie, z takimi samymi częściami. Sklepy nakładają sporą marżę na gotowe rowery (chyba że kupujemy w przecenie po sezonie). :)
Fajny artykuł. Dokładnie opisuje plusy i minusy obu rozwiązań. Jeśli ktoś jest zapaleńcem i lubi sobie „podłubać” przy rowerze, to składanie go samemu daje dużo frajdy, samo szukanie części jest fajne i sprawia bardzo dużo radości. Złożyłem swój rower sam, potem rower dziewczyny (oba z części używanych i nowych). Cenowo wyszło podobnie jak nowy ze sklepu, ale przynajmniej miałem świadomość, że wszystko jest w nim tak jak chciałem:)
Złożyłem 2 rowery a z 3 pozostała tylko rama i widelec. Nigdy nie kupimy w sklepie roweru, który ma lekkie wszystkie części i wysokiej klasy. Niezależnie od ceny zawsze są jakieś „ale”. Dlatego uważam, że składanie ma duży sens, a kupno taniego i wymiana części na lepsze ma dużo mniej sensu. Tak samo kupimy drogi rower, w którym oprócz 105,czy Ultegry mamy ciężką kierownicę, ciężką sztycę, czy mostek. Koła w 90% też będą ciężkie i do wymiany. Składać można powoli i jest to lepsze niż branie sprzętu na raty. Nawet jak kupimy na raty to i tak nawet w firmowym rowerze będą jakieś ciężkie graty do wymiany. Wolę zapłacić 1000 zł więcej, ale mieć dokładnie taki rower jaki chcę. Bo takich części jakie chcemy na 1000% nie znajdziemy w żadnym składanym „hurtowo” rowerze. Niezależnie ile byśmy nie wydali.
Jednym słowem WARTO składać rower, jeśli nie chcemy żeby za nas myśleli producenci i wciskali nam jedyne poprawne politycznie części. Wiem, większość ludzi będzie z nich zadowolona. Takie zachowanie stadne, które występuje u 90% klientów (a tacy nie są zbyt wymagający) jest jak najbardziej opłacalne dla producentów rowerów. I takie myślenie pojawia się w 90% artykułów o opłacalności składania rowerów. WARTO SKŁADAĆ, WARTO MYŚLEĆ SAODZIELNIE.
@Piotrek – żeby było zabawnie, to mi kiedyś, w zamierzchłych czasach, właśnie na takiej rundce z Łodzi do Zgierza rozsypała się tylna przerzutka :)
Nie wiem co koledzy maja do drogi z Lodzi do zgierza mi przez 16 lat jazdy roznymi drogami wlasnie ,zLodzi do zgierza nic jeszcze nie nawalilo w rowerach,no moze dlatego ze do lodzi to jezdze bardziej pancernym rowerem
Z pierwszego roweru (po powrocie na rowerowe łono) została mi rama. Niewiele prawda? To co zamieniałem trafiało w większości do roweru mojej Kalinki, która nauczyła się jeździć na swoje 40 – te urodziny. Powstała dziwna hybryda do szybkiego przemieszczania się w różnym terenie z sakwami, które dźwigały kiedyś 43,5 kilograma.
Z szosówki zostało więcej. Rama, napęd hamulce i kierownica. Dziwny trzęsący się mostek i siodełko poszły na allegro. Dostał w ciągu sześciu lat: nowe koła, mostek, siodełko, pedały. Niewiele się zmarnowało. Koła zostawiłem do…
Trzeci rower, przełaj czyli idealny sprzęt do długich wypraw nie wymagał (i nie wymaga) przeróbek. Dostał jedynie drugi zestaw kół (właśnie od szosówki). Jak wiem, że będę miał szutry zostawiam oryginalne, jeżeli tylko asfalt – mocne 25 mm oponki pięknie śpiewają z sakwami i przy dużej prędkości.
Budowanie roweru od podstaw? Myślę, że tak. Ale sam tego nie zrobię, nie cierpię mechaniki. Po prostu wszystkie trzy mają przeglądy częściej niż samochód, ja cieszę się jazdą ale… zawsze mam zestaw naprawczy. Kiedyś kolega mechanik powiedział: Piotrek, weź bacik, klucz do kasety, szprychy. Pamiętaj nie jedziesz z Łodzi do Zgierza!
W 100% racja – zwłaszcza z tym tanim :) Bo bogatemu to kto zabroni :D
Rower to hobby ale jakie to hobby byłoby nudne gdyby wszystko się udawało było tanie, skuteczne, efektywne, efektowne
Jak w życiu – jak się nie wywrócisz to się nie nauczysz choćby wszyscy ostrzegali ;)