Towarzysz Opublikowano 22 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2016 Od dawna marzyłem o Ukrainie. Uważałem ją kiedyś za rower idealny – prosty, niezniszczalny, o uniwersalnym zastosowaniu a co równie ważne, po prostu piękny. Podobała mi się starodawna geometria ramy, z mocno pochyloną rurą podsiodłową i sterową, z dłużym rozstawem kół. Smaku dodają takie detale jak skórzane siodło na sprężynach, wysoka kierownica, narzędziówka itd. Zapragnąłem więc mieć Ukrainę. Mój pierwszy nabytek okazał się Uralem. Już po pierwszej przejażdżce upewniłem się, że znalazłem to, czego szukałem. Moje doświadczenia z rowerami są bardzo bogate, ale w tym przypadku komfort jazdy jest wprost niesamowity. Rower po prostu płynie, prowadzi się znakomicie, dostojnie, a na siodle siedzi się jak na kanapie. Niestety, mój egzemplarz nie był w najlepszym stanie. Jego odrestaurowanie zajęło mi kilka miesięcy. Dawny blask Urala został pieczołowicie przywrócony. Jedną z cech mojego charakateru jest perfekcjonizm. A rower nie był perfekcyjny pod względem technicznym. Chociaż może i był, ale tylko jeśli brać pod uwagę jego wiek, przebieg i jakość wykonania. Chciałem czegoś więcej. Wybór padł również na Urala, lecz o kilka lat młodszego i zupełnie nowego, nigdy nie używanego. Długie godziny zajęło jego przygotowanie do jazdy. Należało całość rozebrać i złożyć ponownie, ale bardziej starannie, z użyciem świeżego smaru. Poza tym, rower wymagał wyczyszczenia z 30-letniej warstwy tłustego kurzu. Po wszystkich tych zabiegach wyglądał niesamowicie, jak gdyby przed chwilą opuścił fabrykę. To było jak podróż w czasie. Sprzęt rozczarowywał jednak pod względem technicznym. Wykonany był gorzej niż starsze modele. Jeśli chodzi o wrażenia z jazdy, to był również mniej wygodny. Rower sprawiał problemy – torpedo szybko łapało luzy, a podczas dokręcania tylnego koła pękła nakrętka. Decyzję o rozstaniu z Uralem podjąłem gdy po raz kolejny musiałem „przypchać” go do domu, po tym jak podczas jazdy odpadła korba, mocowana na nieszczęsny klin. Byłem chyba dość naiwny licząc, że zwykły rower dla ludu, z poprzedniej epoki, okaże się dziełem sztuki i cudem techniki. Nie zraziłem się jednak do Urala i Ukrainy. Miałem później do czynienia jeszcze z kilkoma egzemplarzami, zarówno nowymi jak i używanymi. Nadal bardzo szanuję te rowery za ich styl, wrażenia z jazdy, prostotę i wytrzymałość. Dla rowerowego pasjonata to jednak niewystarczające. Doszedłem do wniosku, że skoro idealny, radziecki rower nie istnieje, to muszę stworzyć go sam. Oto rezultat. Baza Za bazę posłużył Union Tally. Typowy holender: z pełnymi osłonami, chyba stuletni, o milionowym przebiegu. Wybór padł na ten rower ze względu na jego ramę, która kształtem zbliżona jest do rowerów z CCCP, jednak zacznie bardziej elegancka. Wyróżnia się odkręcanymi widełkami siodłowymi o zaokrąglonym kształcie. Ważna jest również obecność gwintu w mufie suportowej. Główka widelca posiada ozdobną nakładkę. Poszczególne części ramy łączone są ze sobą wzorzystymi mufami. Tak dobra stalowa rama to skarb. Rama została starannie przygotowana i polakierowana na czarny, błyszczący kolor. Błotniki, przez całe swoje długie życie, stawały się ogromnym ośrodkiem rdzy. Na szczęście głębokie wżery nie przeszły na wylot i w pewnym stopniu udało się je zamaskować. Jeden z błotników był na końcu uszkodzony (ugryziony?) i z tego powodu musiał zostać skrócony o kilka centymetrów. Koła Rower zastałem na kołach w rozmiarze 635, z obręczami Van Schothorst oraz torpedem Sachs. Niestety koła nie były wystarczająco ładne. Obręcze i piasty pokryła rdza, a szprychy dziwny nalot. W związku z tym rower posiada komplet nowych kół w rozmiarze 622. Koła są nieco mniejsze niż oryginalne, aby zachować zgodność z Ukrainą oraz w celu uzyskania większego prześwitu między oponą a błotnikiem, lecz przy jednoczesnym uzyskaniu solidnego i „grubego” wyglądu całych kół. Na koła składają się obręcze Van Schothorst, piasta przednia Maillard z szerokim kołnierzem i piasta tylna trzybiegowa Sachs Torpedo Dreigang. Manetka zmiany biegów zamontowana została na tylnym widelcu. Prowadzenie linki przez cały rower, montaż rolek oraz przykręcenie manetki na kierownicy byłoby świętokradztwem i niewybaczalnym oszpeceniem projektu. Manetka na widelcu to znakomite rozwiązanie. Zamontowana jest na wysokości umożliwiającej jej dosięgniecie podczas jazdy. Nie obyło się jednak bez modyfikacji obejmy manetki, przeznaczonej do założenia na kierownicę, o większej średnicy niż widelec. Element łączący linkę z łańcuszkiem wymieniony został na nowocześniejszy, występujący przy piastach Sram T3. Opony to Kenda K-127 w rozmiarze 47-622 (28 x 1,75). Wybór uzasadniam klasycznym bieżnikiem, brakiem odblaskowego paska oraz rozmiarem nawiązującym do opon w Ukrainie. Szerokość opon została ograniczona przez rozstaw widełek. Na etapie projektowania nie wykluczałem zastosowania opon jeszcze szerszych, lecz te które założyłem to maksimum. Opona mieści się na styk. Obręcze posiadają profil bardzo zbliżony do radzieckiego. Koła jako całość prezentują się świetnie a błyszczą tak, że podczas jazdy rzucają świetliste refleksy na pobocze. Suport Zainstalowano kompaktowy wkład suportu. Zapewnia on bezobsługowość i trwałość. Wybrany został wkład z błyszczącymi obudowami. Korba Zamontowano korbę firmy Merkloos o 46 zębach. Jest proporcjonalna do całego roweru, nie za duża i nie za mała. Zapewnia nieco twardsze przełożenie niż fabryczna, ale we współpracy z trzybiegową piastą sprawdza się bardzo dobrze. Kierownica Typowa jaskółka, stalowa, chromowana, skrócona o 5 cm z każdej strony aby nie była zbyt szeroka. Założeniem było, aby kierownica pozostała pusta. Chwyty Wybór padł na kremowe chwyty Widek, które przypominają nieco chwyty w Uralu, nie są jednak wykonane z twardego i śliskiego plastiku, a z mięciutkiej, antypoślizgowej gumy. Bardzo wygodne. Ich jedyną wadą jest to, że szybko się brudzą. Przed każdą jazdą należy umyć ręce. Pedały Union. Kręcą się szybko jak śmigła samolotu, nawet po delikatnym dotknięciu wykonują kilka obrotów. Siodło Brooks B66S – jeden z najpopularniejszych i najbardziej udanych modeli tego producenta. Klasyczne, chromowane sprężyny, podwójny stelaż. Kolor obowiązkowo brązowy, jak w pierwowzorze. Oświetlenie. Tradycyjna instalacja elektryczna, z buczącym dynamem, żarówkami i pajęczyną kabli została zastąpiona oświetleniem LED. Przednia lampa firmy IKZI została umieszczona na oryginalnym uchwycie. Daje bardzo mocne światło, wystarczające do jazdy nocą. Połowę klosza stanowi odblask. Lampa tylna firmy Cateye, ukryta między sprężynami siodła, nieco powyżej jarzma. Dla osoby stojącej z boku roweru jest niewidoczna. Dotychczasowa lampa tylna, o fantastycznym kształcie kropli, umiejscowiona na błotniku, służy teraz jako odblask i ozdoba. Z zamiaru zbudowania nowoczesnej wersji Ukrainy – uniwersalnego pojazdu do codziennego użytkowania, projekt ewoluował w stworzenie indywidualnego roweru, w jak największym stopniu dostosowanego do własnych potrzeb. Mieszają się w nim różne inspiracje, tworząc jedyny w swoim rodzaju styl. Rower inspirowany Ukrainą, nie jest jednak jej odtworzeniem, a bierze z niej co najlepsze. Rower zbudowany na bazie holendra, nie jest jednak rowerem typowo holenderskim, a czerpie z jego zalet. Celem nie była odbudowa zabytku. Celem było połączenie tradycji z nowoczesnością. Natchnieniem stały się również moje doświadczenia z minimalistycznymi rowerami typu ostre koło, single speed, a także tymi bardziej ekstrawaganckimi, jak np. konstrukcje firmy Pashley. Podczas budowy roweru nie dopuszczałem do najmniejszych przejawów dziadostwa. Na żadnym z etapów nie poszedłem na łatwiznę i jeżeli tylko należało coś wykonać – zrobiłem to. Nawet tam, gdzie tego nie widać. Ostatnią czynnością po złożeniu roweru było jego polerowanie, a także usunięcie śladów smaru i odcisków paluchów. Gdzie tylko było to możliwe, zastosowano kryte nakrętki. Mechanizmy pracują na smarach teflonowych i ceramicznych. Elementy takie jak łańcuch, obejma hamulca, stopka i mostek są nowe. Efekt przewyższył oczekiwania. Rower użytkowany jest okazjonalnie do jazdy miejskiej. Budzi zainteresowanie a często wręcz podziw. Stanowi wizytówkę mojego warsztatu. Odnośnik do komentarza
Towarzysz Opublikowano 22 Września 2016 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Września 2016 Odnośnik do komentarza
Towarzysz Opublikowano 22 Września 2016 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Września 2016 Odnośnik do komentarza
MaciejRutecki Opublikowano 22 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2016 "Rower zastałem na kołach w rozmiarze 635,"Być może wśród holenderskich producentów byś znalazł coś klasycznego i w tym rozmiarze. Bardzo dużo holenderskich rowerów ma ten rozmiar kół.Piękna robota i świetnie wyglądający rower. Taki robi na mnie większe wrażenie na równi z współczesną "szosą". :-) Odnośnik do komentarza
Pablito Opublikowano 22 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2016 Piękny rower. "Stare" rowery mają w sobie to coś. Odnośnik do komentarza
NoOnesThere Opublikowano 23 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 23 Września 2016 Wzbudza respekt niczym "Czarna Wołga"! Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się