
wino
Użytkownicy-
Postów
126 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
Osiągnięcia wino

Forumowicz (2/4)
-
Pierwsza szosa do 10000 zł na treningi i zawody
wino odpowiedział(a) na wino temat w Jaki rower kupić do X złotych?
W tej cenie niżej chyba nie da się zejść. Dla amatora różnica może być mało odczuwalna. Jeśli chodzi o wyścigi szosowe, w jakich bym brał udział, to jazda w górę, jazda w dół, a więc waga ma znaczenie, a czy dużo, to trudno powiedzieć. Czasami przez pierwsze kilometry jest płasko, czasami od razu jedzie się pod górę (Bukowina) lub w dół (Arłamów). Czołówki nie dogonię, ale powalczyć w środku stawki można. A co ma znaczenie, to wszyscy mówią, że koła. Czy te, co są w M35 / M35i są lepsze niż bym kupił jakieś polskie? Jeśli już zapłaciłem za Orcę, to nie chcę się kompromitować, ale zapytam, czy jest opcja ściągnięcia wyższego modelu. Po prostu za długo temat trwał. A do Domane rozm. 54 (bo chyba tylko ten jest) i tak się przymierzę i dam znać. -
Pierwsza szosa do 10000 zł na treningi i zawody
wino odpowiedział(a) na wino temat w Jaki rower kupić do X złotych?
Teraz zdecydowanie postawiłbym na Domane. Muszę się przymierzyć do rozmiaru 54. Giant Defy na zamówienie. Niepotrzebnie pospieszyłem się z Orcą M30, bo tylko ten model mieli na stanie. Sprawdzę, co da się z tym zrobić. Nie wykluczam przesiadki w ciągu sezonu lub po sezonie. Waga: Domane - producent podaje 8.26 kg dla rozmiaru 56. Czy to dużo? Nie wiem. Orca M30 - ponad 9 kg (w sieci błędnie piszą, że 7.6 kg) Orca M35i - ktoś pisze, że 8.3 kg z pedałami Giant Defy - 8.67kg wg producenta W tych rowerach pozycję można regulować podkładkami. Czy długość rury sterowej ma znaczenie i czy producenci w tym samym modelu mogą montować rury różnej długości? Widuję te same modele z kilkoma podkładkami i bez podkładek. Mocno wyścigowe rowery typu Van Rysel / Romet Jaguar odpadły, bo wyścigów będzie mało, choć w niższej cenie dostajemy dobre koła i osprzęt na elektronicznej ultegrze z pomiarem mocy. Sezon pokaże, czego tak naprawdę potrzebuję. Co widzimy na wyścigach - rowery topowych marek na Ultegrze i porządnych kołach - to sprzęt po zawodowcach lub mocne okazje. Temat przerabiany już w MTB. W Polsce mało kogo stać wywalić 50k na zabawki. Sponsorzy, jeśli są, to raczej też nie płacą. Zaciekawił mnie ten temat. Jaki to konkretnie model? M20i Team? Dlaczego niektóre komponenty wymagały wymiany? Kwestia preferencji / waga? -
Pierwsza szosa do 10000 zł na treningi i zawody
wino odpowiedział(a) na wino temat w Jaki rower kupić do X złotych?
Zamykamy temat na tych propozycjach: Orbea Orca M30/M35(i) Trek Domane Giant Defy Wyścigów będzie mało, bo wiele koliduje z MTB. Pewnie wybiorę się na TDPA (szosą lub MTB/cross). Może na Skała Race i lokalne klasyki. To głównie jazda pod górę i w dół. Większość to będą treningi po lokalnych górkach i długodystansowe jazdy po płaskich terenach. Na zgrupowanie chyba nie pojadę. Przez 2 tygodnie będę zajeżdżać się po 2000 m w górę, a potem i tak trzeba trenować niezależnie od warunków. Nie obejdzie się bez trenażera lub wychodzenia na trening wieczorami. Po weekendzie ma się już ocieplić. Trochę się pospieszyłem i zapłaciłem już za Orbea Orca M30. Ale nie oszukujmy się, chcę elektronikę i już. Jest opcja dopłacić do M30i lub M35i na zamówienie. Na necie są promki na wersję LTD (edycja z lżejszą ramą). Ale pozostając przy wyborze M30i/M35i, czy warto dopłacać do M35i? Z tego, co widzę, to różnią się tylko koła. Może lokalnie da się ogarnąć lepsze. W ogóle to mnie zniechęcali do jakichkolwiek zmian, bo nie chce im się grzebać. Na CR pojawiło się kilka tych rowerów w przecenie: https://www.centrumrowerowe.pl/rowery/szosowe/.orbea/?grupa[257]=rival-axs,105-di2&rozmiar-ramy[341]=55-cm&typ[899]=race Dzisiaj zajrzałem jeszcze do Treka i strasznie mi się podobają. Raczej postawiłbym na Domane. W sklepie tłumaczyli, że Madone zastąpiły Emondy, ale nie mogę tego potwierdzić w sieci. Oba mają szerokie widełki. Z elektroniką w przystępnej cenie SL7 gen 4, rozmiar 54, który może być za mały. https://bikeshop24.pl/38-rowery-szosowe Trzeci z rozważanych to Giant Defy. Lokalnie nie wiem, kto tym handluje. Na necie można znaleźć inne malowania niż na stronie producenta. Nie jest to typowy endurance, a bardziej pośrednie geo. Trzeba by upolować jakąś okazję z Di2/AXS/etc. na dobrych kołach. Podsumowując: Możecie spojrzeć na specyfikacje i co się najbardziej opłaca (z myślą o dalszym upgrade lub pozostawieniu jak jest)? Elektronika by się przydała, ale to waga, koła i wrażenia z jazdy są decydujące. Możecie mi jeszcze doradzić koła (jeśli trzeba zmienić) i opony (przyczepne do podłoża). -
Nie mogę edytować, ale wrzucę jeszcze, co mi ChatGPT podpowiedział. Pod kątem MTB / gravel polecana jest jeszcze Katalonia, np. Girona, ale bywa stromo i technicznie. Na miejscu pełno szkółek MTB i tras z przewodnikami. Od złej strony podchodzę do tego. Sprawdźmy pogodę: https://pogoda.interia.pl/prognoza-dlugoterminowa-calp,cId,48155 https://pogoda.interia.pl/prognoza-dlugoterminowa-malaga,cId,63167 https://pogoda.interia.pl/prognoza-dlugoterminowa-rzeszow,cId,30389 Zaplanowane na marzec obozy mogą się nie udać. Wniosek? Albo jechać w lutym (samemu, bo na grupowy już się nie załapię), albo odpuścić. Prognozy mogą się jeszcze zmienić. Wkurza mnie pogoda w PL, bo poza pojedynczymi dniami nie da się trenować na zewnątrz, za to w marcu często jest smog. Średnio widzę sens jechać w kwietniu, kiedy w PL już są warunki, choć też różnie bywa. Tylko w ogóle nie jestem przygotowany do wyjazdu, by jutro iść na lotnisko i wsiąść w pierwszy lepszy samolot do Alicante. 🙂 Chyba najlepiej odpuścić w tym roku i za rok uciec przed zimą (i przed trenażerem). Z drugiej strony - marzec i kwiecień będą kluczowe w kwestii przygotowań do startu sezonu w maju - wyjazd do ciepłych krajów w tym okresie też może być dobrym pomysłem, choć różnie z pogodą bywa, nie jest ona optymistyczna dla marca dla Hiszpanii. W zimie i wczesną wiosną zawsze miałem ten problem, że w dzień, kiedy jest ciepło, nie ma smogu i są odpowiednie warunki do jazdy (10:00-15:00), jest praca, a wieczorem nie ma warunków (ciemno, smog, mróz i palce odmarzają). Kończyło się na tym, że wykonywałem krótkie treningi w drodze do pracy. Ale nie oszukujmy się, w ten sposób formę można jedynie podtrzymać, a nie przygotować się do sezonu. Mocniej pocisnę i dojeżdżam spocony. Dobrą formę udało mi się zrobić m.in. w 2018 i 2020, jeżdżąc systematycznie i katując wieczorami lokalne górki. W PL ten problem rozwiązuje trenażer. Skonsultuję to jeszcze z trenerami. Nie wiem, co się stało, że wciąż nie mam planu ani trenera. Czekałem na kalendarz maratonów. Właśnie oglądam zdjęcia na Stravie z jakiegoś zgrupowania, 11.02, 13.02, cieplutko, wszyscy w krótkich rękawkach. 1️⃣ Costa Blanca (Calpe, Alicante, Benidorm) – dobre dla gravel i lekkiego MTB 🚴🌄 ✅ Dużo szutrowych dróg w górach i na wybrzeżu, idealnych dla gravela. ✅ Łatwe i średnie trasy MTB – technicznie niezbyt wymagające, ale z pięknymi widokami. ✅ Suche i twarde podłoże – świetne warunki przez większość roku. ✅ Bliskość szosowych tras – można mieszać treningi gravel, MTB i szosowe. 🚫 Mniej technicznych tras MTB – jeśli szukasz trudnych singli, to nie jest najlepszy wybór. 🔹 Dla kogo? Idealne miejsce, jeśli chcesz trenować gravel, długie dystanse i lekki MTB z pięknymi widokami. 2️⃣ Andaluzja (Malaga, Ronda, Sierra Nevada) – najlepsza różnorodność 🌵🏔 ✅ Ogromna ilość tras gravel i MTB – zarówno łatwe, jak i bardziej techniczne. ✅ Sierra de las Nieves i okolice Rondy – świetne gravelowe szutry w górach. ✅ Więcej technicznych odcinków MTB niż w Costa Blanca, ale nadal nie ekstremalne. ✅ Sierra Nevada – gravel i MTB w wysokich górach, epickie krajobrazy. 🚫 Więcej przewyższeń – treningi wymagające fizycznie. 🚫 Upały latem – Andaluzja potrafi być bardzo gorąca w miesiącach letnich. 🔹 Dla kogo? Jeśli chcesz dużo opcji i lubisz miksować gravel, MTB i szosę w pięknych górach – Andaluzja to strzał w dziesiątkę. 3️⃣ Inne topowe miejscówki ✅ Katalonia (Girona, Pireneje) – gravelowa stolica Europy, świetne szutry i singletracki. ✅ Wyspy Kanaryjskie (Tenerife, Gran Canaria, Lanzarote) – wulkaniczne trasy, świetne do gravel i technicznego MTB. ✅ Majorka – dobra na gravel, ale mniej tras MTB niż w Andaluzji czy Katalonii. Podsumowanie – co wybrać? 🏆 Najlepsze na gravel i łatwe MTB: Andaluzja (Ronda, Malaga, Sierra Nevada) – najlepsza różnorodność i epickie trasy. 🥈 Najlepsze pod kątem klimatu i dostępności: Costa Blanca – idealne, jeśli chcesz łączyć gravel z szosą i unikać technicznych tras MTB. 🥉 Alternatywa dla wymagających: Katalonia (Girona, Pireneje) – najlepsza jakość tras gravel, ale więcej przewyższeń. Gdybym miał polecać jedno miejsce do trenowania gravela i MTB, postawiłbym na Andaluzję (Ronda i Sierra Nevada). 🚴🔥
-
Decyzja zapadła, że jadę, tylko jeszcze nie wiem, kiedy, gdzie i na ile. Na Teneryfie ciepło przez cały rok. W Calpe w marcu może być jeszcze chłodno. Z drugiej strony w Polsce w marcu ma się ocieplić, a w kwietniu zazwyczaj jest odpowiednia pogoda do treningów po godzinach (choć różnie z tym bywa). Kto nie lubi chomikować na trenażerze, to do Hiszpanii lepiej uciec przed zimą, czyli styczeń, luty, może marzec. Do Teneryfy mam duży sentyment i kiedyś na pewno wrócę. Czy koniecznie w tym roku, to nie wiem. Mniej więcej kalendarz wygląda tak: początek marca - Andaluzja (Malaga) połowa marca - Calpe (na 2 tygodnie) końcówka marca - Calpe (ma być grupa dla początkujących) przełom marca/kwietnia - Teneryfa (raczej kameralna grupa) początek kwietnia - Chorwacja (Dalmacja) połowa kwietnia - Toskania (gravel) Nie chcę reklamować konkretnych biur podróży, ale są wśród nich trenerzy, sklepy rowerowe i grupy przyjaciół. Większość to kameralne wyjazdy do 8 osób, ale są też masówki po 20-25 osób, gdzie jest większa szansa, że będą początkujący szosowcy i może ktoś chętny pośmigać także MTB. Decyzję muszę podjąć sam. Może ktoś jeszcze był na takim obozie, to przyda się więcej info. Nie do końca się zgodzę, że każdy trening musi być realizowany samotnie. Może będzie okazja pogadać o tym na zgrupowaniu. W MTB najszybciej się uczysz, jeżdżąc z doświadczonymi osobami. Na szosie zawodowe ekipy na zgrupowaniach raczej jeżdżą wspólnie, choć każdy ma inaczej rozpisany plan. Raczej na tym się skończy. Jest już połowa lutego i dopiero zabieram się za plan. Lepiej późno niż wcale. To też. Obecnie trenując w PL nie trzaskam fot. Słabo to wygląda na Stravagramie, ale cóż, albo trening, albo zatrzymywanie się co 5 minut na fotkę i rolki. Natomiast na takim wyjeździe ciężko będzie nie robić zdjęć w punktach widokowych. Tak jak pokonać całą trasę bez przerw. 🙂 Aspekt treningowy jest najważniejszy, ale po treningu jest czas wolny i nie jeździ się codziennie, choć zależy to od konkretnego obozu. Codziennie katując góry zamiast zwiększyć formę można wypalić zapałki i nabawić się kontuzji. Stąd też moje obawy. W planie treningowym, którego wciąż nie mam, a muszę w końcu ułożyć, na pewno nie byłoby jeżdżenia 120 km i 2000 m wzwyż, bo na wyścigach takich tras nie będzie, a żeby pokonać taką trasę, trzeba dobrze rozłożyć siły. Taki trening poza zmęczeniem mięśni raczej nic nie wniesie do budowy formy. Ale to do konsultacji z trenerem. Widziałem, że bierze hulajnogi, a jeśli rowery też, to ok, tylko z wypożyczanymi czy to bezpieczne? W Calpe trasy trudne technicznie. Początkiem roku odbywa się wyścig etapowy wymagający mega techniki. Na Teneryfie w miejscach, gdzie wolno jeździć, to bajka, choć oprócz odcinka koło wulkanu trasy w lesie sosnowym są monotonne.
-
Odświeżam temat. Być może w tym roku pojadę gdzieś na tydzień lub dwa. Jedna z opcji to Teneryfa. Inne opcje to GC, Calpe, Andaluzja, Sycylia i Toskania. Gdybym nie zawalił poprzednich wyjazdów, to w sumie po co tam kolejny raz jechać. Jest wysyp obozów kolarskich przez organizatorów z licencją biura podróży. Z moich wstępnych ustaleń są to kluby i grupki kolarzy, co dodatkowo odpłatnie zabierają ze sobą chętnych na wspólne wyjazdy. Jak widać, da się zarabiać, po prostu jeżdżąc na rowerze. Moje wątpliwości: Słabo przetrenowałem zimę, zarówno na rowerze i ogólnie (basen, bieganie, siłownia), ale do wyjazdu zostały 1-2 miesiące. Dopiero zaczynam przygodę z szosą. Mam pewne obawy. Ostatecznie mogę pojechać i sam jeździć, ewentualnie jeździć z początkującymi, jeśli wytworzy się taka grupa. Większość wyjazdów jest kameralna (max 8 osób), ale są też masówki po 20-25 osób. Podobno na tych ostatnich ludzie dzielą się na małe grupki, niektórzy jeżdżą sami lub w ogóle robią co innego. Nawet są takie wyjazdy, gdzie zalecają też zabrać gravela lub MTB. U jednych jeździ się codziennie, u innych 2-3 dni pod rząd i 1 dzień przerwy, ale chyba nikt nie zmusza jeździć codziennie. U niektórych organizatorów jest podział początkujący (wolniej i krócej) / zaawansowany. Średnio 120 km i 2000 m pod górę dziennie to dla mnie za dużo. Może dam radę, ale czy nie wypalę zapałek? Mnie przekonuje bardziej MTB zamiast szosy, ponieważ oprócz kondycji poprawię technikę. Niestety mało jest wyjazdów MTB na wiosnę albo nie umiem znaleźć. W lecie są czysto rekreacyjne wypady MTB do różnych krajów (niektóre wymagają dobrej techniki zjazdu). Rower własny lub wypożyczany (preferowana opcja). Chcę też pofocić, w miarę możliwości wozić gdzieś (np. w torbie na kierownicy) duży aparat (o ile to bezpieczne). Z tych miejscówek to tak: Teneryfa - w programie podjazd pod Teide, do Masca i w górach Anaga (koło stolicy Santa Cruz). Gdybym jechał sam, pokusiłbym się jeszcze o Teno oraz jakieś trasy MTB (choć innych niż już jechałem to tam nie ma, a podobno da się też legalnie pod Teide lasem dojechać - do weryfikacji). Tylko jest problem że gdybym chciał przejechać trasę przez Vilaflor pod Teide, a zjechać do Puerto de la Cruz lub do Santa Cruz, to ktoś musiałby mnie zawieźć z powrotem. Nie wiem, czy tam ktoś oferuje takie usługi. Podobnie z Masca jak chcesz dojechać dalej do Punta Teno i się nie wracać tą samą drogą. Na MTB też da się dojechać z Santiago del Teide do Santa Cruz, tylko dystans jest za długi, by wracać z powrotem. Tamtejsi przewodnicy też nie oferują takich wycieczek w jedną stronę, tylko zwykle robi się pętlę. Pociągi tam nie jeżdżą, by wrócić pociągiem. Calpe - wg mnie przereklamowane, widoki takie sobie, a czy jest co tam zwiedzać? GC - podobno trudniejsza od Teneryfy Toskania - chcę pojechać, ale może bardziej na szutry bliżej lata? Andaluzja - nie znam, nie wypowiem się Malaga - nie znam, nie wypowiem się Nie samym rowerem żyję, więc wybierając kierunek, biorę pod uwagę: aspekty historyczne - co tam jest do zwiedzania widokowe miejsca inne atrakcje czy jest gdzie wyjść na miasto Czy ktoś był na zorganizowanym wyjeździe? Jak to wszystko wygląda?
-
Tak informacyjnie - TDPA wraca do Bukowiny Tatrzańskiej. Oby jedna pętla ok. 60 km jak dawniej.
-
Pomyślę o zegarku, ale ważniejszy dla mnie jest plan treningowy i przygotowanie sprzętu. Styczeń niestety poszedł słabo. Teraz widzę, że albo gotowy plan, albo trener, bo brakuje dyscypliny i coś musi pilnować postępów. Jak będzie dyscyplina, to i czas na trening się znajdzie. Na kalendarze trzeba jeszcze poczekać. Póki co tylko MTB Cross opublikował pełny harmonogram. Już teraz terminy pokrywają się. Na przykład w ten sam dzień są Arłamów i Chęciny, a później Lubenia i Klasyk Ropczycki. Chyba skupię się w 100% na MTB jak w zeszłych latach. Chcę uporządkować sprzęt przed sezonem. Pierwsza kwestia, jeśli mam fulla, to czy potrzebny jest hardtail? Niech się wypowiedzą osoby, które mają oba i czy to ma sens, że fulla biorę w góry i trudniejszy teren, gdzie pełna amortyzacja się przydaje, a hardtaila na lekkie, szybkie, piaszczyste maratony. Jeśli mam zostawić HT, to opcje są dwie. Jedna to upgrade (minimum to koła i opony, ale to mi niewiele da). Druga to sprzedaż Scale 930 i zakup nowego HT, może Scalpel. Narzekałem na opony WTB Ranger 2.2". W sumie to nie są takie złe. Dość dobrze trzymają na piachu. Kwestia odpowiedniego ciśnienia, a w tych oponach nie można zejść za nisko (bo cię spowolni i stracisz stabilność) ani wbić max (bo się ślizgają). Zawsze dobijam na czuja. Jeśli zmienię koła, to włożę 2x Vittoria Barzo. Według ChatGPT są szybsze i lżejsze, a mają podobną przyczepność. Jeśli ma być jeszcze szybciej, można włożyć zestaw Mezcal+Barzo, ale tu mam obawy, że polegnę w głębszym piachu / błocie, bo moja technika wciąż jest za słaba. Przeszkadza mi jeszcze jedna rzecz - ciężko się tym rowerem skręca. Może to wina złej pozycji na rowerze, a może taka geometria. Mam dylemat, w którą stronę iść.
-
Pierwsza szosa do 10000 zł na treningi i zawody
wino odpowiedział(a) na wino temat w Jaki rower kupić do X złotych?
Bernard to tylko sprzedaż wysyłkowa czy mają stacjonarne sklepy? Obczaiłem dzisiaj Romet Jaguar 2, ale zostały skrajne rozmiary (50, 53, 57). Wygląda spoko, górny chwyt na kierownicy jest pewny, siodełko do zmiany, a co do geometrii, to się nie znam. Bardziej mi się spodobały rowery Ridley. Nie przejechałem się żadnym, bo już zamykali. Van Rysel na elektronice w Decathlonie też dostępny. Nie przejechałem się, bo tłok dzisiaj. Jeszcze Trek ma teraz przeceny, a już nie zdążyłem. np. Domane SL 7 Gen 4 (2024) przeceniony z 34k na 25k. Musiałbym się każdym przejechać tak z godzinkę, to bym wiedział, czego potrzebuję. 🙂 Co do Superiora, może marka nie ma uznania w środowisku i dlatego słabo się sprzedają. A więc tak: Może to ostatni dzwonek, aby tanio kupić szosę z wyższej półki w dobrej cenie. Trudno przewidzieć, jaka będzie sytuacja bliżej wiosny. Może pojawią się lepsze, szybsze, ciekawsze modele, a może będzie to samo, tylko ceny wzrosną. Jeśli obecna pogoda utrzyma się do marca, to pozostanie trenażer lub jazda na zewnątrz. Drogiego roweru do trenażera szkoda, bo nawet w direct-drive zużywa się napęd. A na zewnątrz piach i sól drogowa, większe ryzyko upadków. Rozsądny byłby zakup tymczasowo jakiejś używki lub jakiejś taniej szosy, którą będzie się dało potem łatwo sprzedać. A jeśli miałbym jeździć na zewnątrz, to w okolicach dużo górek i nie może to być napęd z najniższej półki. Co do zgrupowań, to zazwyczaj trzeba mieć własny rower, choć niektóre biura podróży wypożyczają na miejscu. Calpe jest od stycznia do marca, potem inne miejscówki, a gdzie i kiedy pojadę, zależy od wielu czynników. Biorąc własny rower, to dobrze do tego czasu mieć docelowy. A na pewno trzeba już umieć jeździć na szosie. Szkoda, że nie wykorzystałem jesieni. Zamierzam się ścigać, tylko wybór imprez szosowych mniejszy niż przed 2020. Zobaczymy, co wymyśli w tym roku Lang Team. Wylądować na pierwszy raz w rowie w Arłamowie kilka minut po starcie? Może w końcu będą prawdziwe maratony szosowe, a nie jazda 8 pętli w kółko. A jeśli o wyścigach mowa, to potrzebuję rower pod wyścigi. Na płaskie sprinterskie trasy to wiadomo, pozycja race i stożki. A na górzyste trasy z długimi podjazdami i szybkimi stromymi zjazdami? Czy pozycja endurance (np. Trek Domane) lub pośrednia (na moje oko Bianchi z linku wyżej) w ogóle nadaje się na takie wyścigi, aby nie tracić prędkości i nie wyglądać jak zupełny amator lub dziadek, co jedzie do sklepu po bułki? Turystyka rowerowa, długie trasy i treningi, gdzie tempo nie jest najważniejsze, a bardziej ewentualne dolegliwości. Raczej pozycja endurance. Dlatego tak trudno mi pogodzić wątek turystyki z wyścigami i wyjazdami. Obecnie do turystyki i do treningów wykorzystuję crossa i cenię sobie to, że mogę jechać po asfalcie, ale mogę zjechać do lasu lub w lekki teren. Dużo jest fajnych szutrów, jeśli zna się trasy. Gdybym miał kupować gravela, to wybór byłby prosty, Kross Esker. Czasami nie umiem odróżnić, czy to szosa, czy gravel, bo różnią się tylko oponami. Czy jest więcej różnic? Teoretycznie większy prześwit i wyżej kierownica. Ostatnio dużo jest zawodów gravelowych i coraz więcej rowerzystów kupuje gravele, jednak z mojego doświadczenia jazd po lasach i szutrach, jeśli zablokujesz amortyzator i wbijesz max powietrza w opony, to strasznie trzęsie i nie da się jechać szybko. Tarcze muszą być (w docelowej szosie). Schowane kable muszą być (w docelowej szosie). Elektroniki nie musi być, jeśli ograniczy wybór dobrego sprzętu - mechaniczna 105 / Ultegra na górkach powinna niezawodnie działać. W czym tak naprawdę pomaga elektronika? Pytanie do osób, co mają porównanie. Nie ma siły, jak się rozpogodzi, to jazdy na zewnątrz i oswajanie się z szosą. Jeśli będzie okazja, to jazdy grupowe. No nic, muszę przemyśleć temat, może wypożyczyć jakieś rowery na testy i podjąć ostateczną decyzję. -
Pierwsza szosa do 10000 zł na treningi i zawody
wino odpowiedział(a) na wino temat w Jaki rower kupić do X złotych?
Dobrze by było mieć tarcze. Czy jest gdzieś ogłoszenie tego roweru? Trzeba by się przymierzyć. Tylko dziwne, że przez rok nie sprzedali tego roweru. -
Pierwsza szosa do 10000 zł na treningi i zawody
wino odpowiedział(a) na wino temat w Jaki rower kupić do X złotych?
Wracam do tematu. W zeszłym roku budżet poszedł na fulla. W tym roku chcę jak najszybciej wdrożyć się w szosę. Chcę w okolicach marca-kwietnia pojechać na wyjazd, a jeśli się nie uda, to bliżej lata. Teraz mam bardziej sprecyzowane potrzeby. Docelowo chcę elektronikę, ale na początek może być mechaniczna 105. Fajnie by było mieć kabelki schowane, ale też nie jest to warunek konieczny. Wyścigów szosowych mało. Brak doświadczenia w peletonie. Może pojadę na TDPA. Pozycja aero nie ma sensu. Pozycja race ma sens, gdybym faktycznie więcej jeździł na czas i prędkość niż turystycznie. Pozycja endurance wygodna by tłuc długie dystanse, a czy będzie mi się chciało jeździć dla samych km, to wątpię, ale nie wykluczam. Najważniejsze są koła. Dopuszczam zmianę. Zależy mi na szybkości. Jeśli zima przyciśnie, to ciężko będzie z jazdą na zewnątrz i będzie szkoda sprzętu. Raczej nie obejdzie się bez trenażera. Ale muszę zdobyć doświadczenie na zewnątrz, jeśli chcę jechać na jakiś wyjazd. Wobec tego może dobrym rozwiązaniem jest zakup jakiejś taniej szosy teraz, pewnie używki? Bliżej wiosny pewnie pojawi się coś nowego, a starsze modele stanieją? Napęd ma być niezawodny. Będę jeździł płaskie trasy i po górkach. Opony na początek lepiej szersze. Zależy mi na przyczepności. W miarę współczesny wygląd (ma dobrze wyglądać). Wzrost koło 180 cm, więc rozmiar w przedziale 54-56. Popatrzyłem na ofertę Krossa, ale jest mocno wątpliwa. Wygląd słaby, specyfikacja średnia: https://kross.eu/pl/rowery/szosowe Przegapiłem ten rower. Mechaniczna 105. Możliwość zmiany na elektronikę. Kabelki schowane. Ale karbonowa jest tu tylko rama i nie wiadomo, ile tak naprawdę waży. Koła do zmiany na karbonowe. Przed czarnym piątkiem cena poniżej 10k. Jeśli rower jest w porządku, to pójdę pogadać, czy ściągną. https://velopoint.pl/szosa/4425-5784-rower-szosowy-bianchi-sprint-icr-shimano-105-celestegraphite-full-glossy.html#/33-rozmiar-55 Używki i nówki z OLX. Jest Jaguar 2 i pójdę go obejrzeć na żywo. Ale ta rama wydaje mi się dziwna i trochę odbiega od współczesnych geometrii. Biorę pod uwagę tylko dlatego, że to polski rower. Co do używek, to mało jest sensownych. Ludzie zaczną wystawiać koło wiosny. https://www.olx.pl/sport-hobby/rowery/rowery-szosowe/rzeszow/?search[dist]=10 No i tu kilka rowerów mocniej przecenionych. Gdzie jest haczyk? https://wmbikes.pl/rowery-szosowe,cp151,pl.html Jeśli nie wiem, co kupić, to może warto wcześniej zrobić dokładny fitting? Ewentualnie coś ze Scotta lub Gianta, ale na zamówienie. -
Chodzi mi o długość roweru. Nawet jak się zmieści w uchwycie, to trzeba przypiąć tak, by nie wyskoczył. Jeśli myślimy o generalce, to pociąg niestety jest opcją zawodną. Wiele miejscówek jest oddalonych od stacji, a organizatorzy nie uwzględniają rozkładu jazdy, bo 98% dojeżdża samochodem, a niezmotoryzowani zostali wykluczeni i jeżdżą co najwyżej lokalne wyścigi. Najlepsza opcja to nocleg ze śniadaniem, jeśli w danym miejscu jest hotel przyjazny rowerzystom. Wstajesz później i rano nie męczysz się podróżą. To daje +10-20% więcej mocy. Obecny rozkład jazdy obowiązuje do 8 marca i może się zmienić, więc nie ma sensu teraz sprawdzać. Z poprzedniego sezonu. Na 10 startów tylko na 3 dojechałem pociągiem (w tym godzinę dojazd rowerem już po zapisach, ale daję wcześniej znać), a na 4 udało mi się z kimś zabrać, a z tym jest coraz trudniej. Wiele maratonów odpuściłem, bo nie dało się dojechać na czas. Co do hardtaila, to zmienię tylko koła na aluminiowe XR1700 lub XA25, bo więcej się nie opłaca. Kiedyś podliczyłem koszty: koła - 3000 zł (400 g) widelec - 2000-4000 zł (300-700 g) hamulce - 800 zł (148 g) tarcze - 300 zł kaseta - 600 zł (122 g) korba - 500 zł (136 g) suport - 100 zł (4 g) łańcuch - 100 zł (11 g) Zysk 1-2 kg przy koszcie 7000-10500 zł. To już lepiej kupić nowy HT na mniej wymagający teren. Polować na okazje tak jak były na BMC i Scalpela. A czy to ma sens, kiedy mam lekkiego fulla? Chyba tylko wtedy, gdy zejdę z wagą jeszcze niżej niż full.
-
Nie było serwisu amortyzatora. Rower kupiony pod koniec sierpnia. Wrócę do jazdy nim dopiero wiosną. Co do nieznacznego uginania się zawieszenia podczas podjeżdżania pod górę (przy pełnej blokadzie), to nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, bo pewnie straty energii nie są duże, bo podjeżdżam szybciej niż hardtailem, ale zastanawiałem się, czy tak powinno być. Kazałem im nic nie zmieniać. Co to za power bank? Szukałem takiego rozwiązania, choć wolałbym umieścić power banka pod mostkiem. Ostatecznie torebka na ramę też styknie. Zastanawiam się też nad zmianą kamerki, bo obecna (Hero 7 Black) ostatnio zawiesza się lub zacina w losowych momentach. No i to jest problem. Chciałbym dojść do formy minimalnym nakładem czasu. A nawet wyjście na basen to ok. 2h. Idzie zima, więc albo trenażer, albo poświęcić któryś rower i jeździć na zewnątrz. Na trenażerze raczej nie wytrzymam dłużej niż 45 minut. Dokładnie tak. W zeszłym sezonie brakowało mi formy wyścigowej i chcę się na tym skupić. Nic tak nie daje jak solidny trening z mocną ekipą. Tylko u mnie wciąż technika kuleje i jak są jakieś ustawki, to nie dam rady ich utrzymać. Kiedyś korzystałem z Elevate. Zegarek Garmina warto kupić? Ale to chyba sam czujesz, czy jesteś wypoczęty i jak mocny trening powinieneś wykonać.
-
Naprawa ramy karbonowej - zaczep na hamulec - u kogo?
wino odpowiedział(a) na wino temat w Serwisowe Porady
A gdybyście kupowali używkę, to musi być 12rz, bo 10-42 się nie sprzeda? Trudno ocenić. Jechałem nim tylko lokalny XC, gdzie nie ma stromych górek i nie brakowało biegów, chyba nawet skrajnych nie używałem. Chętnie bym ten rower zostawił dla siebie, ale kończy się miejsce, a dojdzie jeszcze szosa, więc niektórych rowerów muszę się pozbyć. Na pewno muszę zmienić opony i uchwyty. Być może napęd, bo zużyty. Obecnie mam: cross, rower do miasta, hardtail, full, ten rower i dojdzie szosa. Co najmniej 2 muszę się pozbyć. -
Czyli wychodzi na to, że muszę mieć hardtaila na mniej wymagające trasy. Na chwilę obecną Spark jest szybszy od Scale 930, a powinno być na odwrót. Scale 930 to od początku był muł zarówno na płaskim jak i na podjazdach. Jedynie w dół sam się rwie. Są 2 opcje - albo go ulepszyć, albo wymienić na jakiś lekki HT jak wspomniany na poprzedniej stronie BMC (będę polował na okazje). Może to moje subiektywne odczucia. Pierwszy maraton w 2022 tuż po zakupie. Ludzie mi odjeżdżają, pod górę ciężko idzie, męczę długi płaski odcinek po asfalcie. Pod koniec sezonu było lepiej i jestem w stanie pocisnąć mocniej na leśnych płaskich odcinkach, ale to może wynika też z tego, że w lesie jest więcej tlenu, jest chłodniej i dam radę jechać szybciej. Spark po sezonie wyścigowym zaliczył jeszcze kilka treningów i odpoczywa na wiosnę. Może wezmę go na zimowe maratony, ale czy nie szkoda katować takiego sprzętu w zimie? Jestem ciekawy waszego zdania i na czym trenujecie w zimie. Rower, którym dojeżdżam do pracy, po zimie wymagał wymiany całego napędu. Aktualnie w czasie wolnym ujeżdżam crossa i nadal jest to rower, którym jeżdżę najwięcej. Kilka tematów: 1. Byłem na przeglądzie zerowym. Zapytałem ich, czy tył powinien bujać po zablokowaniu, czy coś jest nie tak. Miałem przeczucie, że coś zepsują i kazałem im nic nie zmieniać, bo po zakupie gość mi go dobrze ustawił pod maratony. Jednak grzebali. Powiedzieli, że skręcili, aby było sztywno, ale że to cofną i będzie miękko. Chwyta gość klucz, popuszcza śruby, ugniata, a SAG dalej 0%. Popuszcza więcej, ugniata, a wskazówka ani drgnie. W końcu przychodzi drugi gość i stwierdza, że te śruby nie mają wpływu na pracę zawieszenia, tylko mocują amortyzator do ramy i skręca je z powrotem. Dobija powietrza, bo przez zimę i tak puści i żeby przed sezonem przyjść. Nie wiem, kto ma rację i pewnie okaże się dopiero w górach. Wtedy byli inni mechanicy, a tego, co mi przygotował rower, kiedy dotarł do sklepu, nie było, a zdaje się, że on był najbardziej kumaty z całej ekipy. Muszę sam poczytać o regulacji zawieszenia i co do czego służy. 2. Jeśli wozicie rower pociągiem, to sprawdźcie, jak wygląda skład, którym będziecie go wieźć. Haki w pociągach IC są niedostosowane do kół 2.4" i szerokich ram. Trzeba go dodatkowo zabezpieczyć, bo wyskoczy z haka. W pociągach regionalnych - w jednym 2 miejsca na rower wzdłuż siedzeń z uchwytem na koło, do którego nie wszedł, ale udało się tak oprzeć o siedzenia, że się nie wywrócił. W innym, gdzie rowery się wiesza, opony zmieściły się zarówno w haku jak i w dolnym uchwycie na styk. W IC haki były przy wejściu. Nie mogłem stać i pilnować, bo mnie konduktor wygonił. Na którejś kolejnej stacji jakaś babcia zahaczyła o kierownicę i rower wypadł z haka, kierownica się obróciła, a manetki porysowały ramę. Komentarz konduktora, że co takie duże rowery teraz robią. 3. Czy ktoś ma jeszcze pomysł na kamerkę na kierownicy? Wg mnie najbezpieczniej na mostku. Jest adapter. Tylko wtedy power bank i licznik muszą wylądować gdzie indziej, np. w torebce na ramę. Mam kilka filmów nagranych z klaty i jednak nie. Natomiast na kasku bym nic nie montował. 4. Do drugiego koszyka zmieścił się mały bidon 620 ml bez izolacji termicznej. Przy 18°C to nie ma znaczenia. Przy 30°C zawartość może się szybko nagrzewać i potrzeba więcej wody niż są w stanie pomieścić 2 bidony 620 ml. Ale to dyskusja na inny wątek. 5. Zaczynam trenować pod nowy sezon. Chcę już na poważnie podejść do tematu, aby wypracować formę na maj. Zastanawiam się, czy po prostu jeździć, czy podejść metodycznie, bo próbowałem różnych rzeczy i efekt był średni. W tym sezonie weekendami 3-4h po płaskim, a w tygodniu oprócz dojazdów do pracy, jeśli miałem czas i warunki pogodowe pozwalały, to krótkie treningi po górkach. Efekt to duża wytrzymałość tlenowa, ale brak formy wyścigowej. Dodatkowo złapała mnie choroba, spadła kondycja i pierwszy maraton 90% podjazdów z buta. Co bym chciał wdrożyć: trening siłowy (przynajmniej przez okres podstawowy) basen, bieganie i inne dyscypliny ogólnorozwojowe (budowa kondycji) może trenażer, ale czy wysiedzę dłużej niż 15 minut? szosa (jak się uda, to jeszcze w tym roku zacznę) marzec lub kwiecień - chętnie pojadę na jakiś wyjazd pomiar mocy pewnie się przyda (ktoś poleci jakiś dokładny?) czy odwrotna periodyzacja ma sens (np. katowanie górek w zimie, a zwiększanie dystansu i utrzymanie intensywności wiosną) czy poprawiły się wam wyniki po współpracy z trenerem, który was nigdy na oczy nie widział? jakie strategie treningowe przyniosły wam najlepsze wyniki? no i ta nieszczęsna technika, zjazdy...