Eleglide Mopride 3 Test – spokojna ewolucja

Eleglide to marka, która od kilku dobrych lat produkuje, nie boję się użyć tego słowa – tanie rowery elektryczne. Najtańszy model z serii M, czyli Mopride Plus 1 da się kupić w momencie pisania tego tekstu za 2750 złotych, co jak na elektryka nie jest wygórowaną kwotą. Testowana przeze mnie wersja Mopride 3 co prawda kosztuje więcej – 3569 zł (minus rabat, o którym za chwilę), ale za tą różnicą idzie także lepsze wyposażenie.

Eleglide M3 Test

Tu muszę dodać, że materiał ten powstał przy współpracy ze sklepem Geekbuying, natomiast nie mieli oni żadnego wpływu na to co napiszę o tym rowerze. Dodatkowo jeżeli chodzi o ceny, to gdy przy zakupie dowolnego roweru w tym sklepie wpiszecie kod ROWEROWEPORADY5 otrzymacie 5% zniżki (także na te już przecenione rowery).

Rama

W tekście będę się odnosić do poprzedników modelu Mopride 3, które notabene są jeszcze w sprzedaży. M3 jako pierwszy z tej serii otrzymał przewody częściowo schowane w ramie. Wygląda to schludnie, a na odcinkach, gdzie linka od przerzutki idzie na zewnątrz, jest ona na całej długości zabezpieczona pancerzem, co chroni ją przed zabrudzeniem. Duży plus także za to, że żadne przewody od elektryki nie zwisają luźno od spodu roweru – wszystko jest sensownie rozplanowane.

Rama dostępna jest w jednym rozmiarze – 19 cali. Eleglide podaje, że będzie ona pasować na wzrost 165-200 cm. Niestety jest to moim zdaniem zbyt optymistyczne założenie. Choć górna rurka jest finezyjnie wygięta ku dołowi, to przekrok ramy to ok. 78 centymetrów. Osoby o zauważalnie niższym przekroku mogą po prostu zawisnąć na ramie, stając nad nią np. na światłach. Bezpiecznie przyjąłbym, że ten rozmiar ramy będzie w porządku na wzrost 170-180/185 centymetrów.

M3 dodatkowo dostał dość wysoką główkę ramy – siedzimy na nim w wygodnej, niezbyt sportowej pozycji za kierownicą. Ale to dobrze – to rower do rekreacji, a nie e-sportowych wyczynów.

Niestety po raz kolejny muszę podkreślić, że nie znajdziemy tutaj otworów do mocowania koszyczka na bidon. Musimy sobie w tym zakresie poradzić sami przy pomocy jakiegoś adaptera na gumki.

Silnik i akumulator

Silnik znajdziemy schowany w tylnej piaście, co jest standardem w rowerach z tej półki cenowej. Ma on przepisowe 250 watów mocy i 50 Nm momentu obrotowego czyli (według tego co deklaruje producent) o 5 Nm mniej, niż w modelu Mopride 2. Podczas jazdy w ogóle nie czuć ubytku tych kilku niutonometrów – rower nadal bardzo fajnie przyspiesza na asfalcie i przyzwoicie radzi sobie na większych, leśnych podjazdach.

Docierają do mnie co prawda sygnały, że zastosowany tu silnik potrafi się przegrzać na długich, stromych podjazdach w górach, ale w ogóle mnie to nie dziwi. Pamiętajmy, że mocny silnik elektryczny od jednego z topowych producentów może kosztować tyle, co cały testowany przeze mnie rower. Jeżdżąc po centralnej Polsce (także na konkretnych, ale krótkich podjazdach) nie zdarzyło mi się, aby silnik tracił moc w wyniku przegrzania.

Jeżeli chodzi o głośność silnika, to jest tu podobnie jak w przypadku tańszych Mopride’ów (poza wersją 1 Plus, gdzie hałas był większy). Podczas przyspieszania jego dźwięk jest dość wyraźny i nie da się ukryć, że jedziemy na elektryku. Nie jest to jednak męczące, po prostu go słychać. Po osiągnięciu zadanej prędkości i zmniejszeniu mocy wspomagania, silnik cichnie. Jednocześnie powyżej 20 km/h szum powietrza i tak zaczyna go zagłuszać.

Akumulator o pojemności 576 watogodzin jest półzintegrowany z ramą, tzn. częściowo wpasowuje się w jej kształt, w przeciwieństwie do starszych modeli, gdzie bateria wyraźnie odznaczała się na jej tle. Dodatkowo jej pojemność wzrosła o symboliczne 15 Wh (2,5%) w stosunku do modelu M2. W porównaniu z Mopride 1 Plus jest już wyraźniejszy przeskok o 108 Wh (23% więcej).

Producent chwali się tym, że silnik i akumulator pracują na napięciu 48V, co jest domeną najmocniejszych silników elektrycznych (których moc zazwyczaj znacznie przekracza dopuszczalne przepisami 250W). Szczerze powiedziawszy nie odczułem różnicy w porównaniu z silnikiem z M2, który działał na 36V.

Wyświetlacz i sterownik

Na kierownicy znajdziemy duży, kolorowy wyświetlacz (w poprzednich modelach był czarno-biały) z przyciskami do obsługi wspomagania. Ekran jest wyraźny, z przyjemną dla oka grafiką. Jednocześnie nie jest przeładowany danymi – zobaczymy na nim tylko najpotrzebniejsze informacje (m.in. prędkość/dystans/stan baterii/stopień wspomagania). Nadal brakuje tu wyświetlania zegarka, a szkoda, bo miejsce na ekranie by się znalazło.

Pod ekranem znajdują się przyciski do obsługi:

  • włącznik, który zmienia także wyświetlane na ekranie informacje
  • plus, którym zwiększamy tryb wspomagania, ale też włączamy przednią lampkę
  • minus, którym zmniejszamy tryb wspomagania, a także włączamy tryb prowadzenia roweru

Niezależnie od wybranego trybu – rower przyspiesza z taką samą mocą. Po prostu im wyższy tryb, tym do większej prędkości działa silnik. Moc jest oddawana w dość zdecydowany sposób, choć jeżeli ktoś będzie chętny to da się to w pewnym stopniu ograniczyć w “ukrytym” menu, co jest opisane w polskojęzycznej instrukcji.

Dodatkowo, tak jak w modelu Mopride 2, mamy opcję skorzystania z aplikacji Eleglide, którą łączymy się z rowerem. Daje ona możliwość zmiany części ustawień z ekranu smartfona, a także rejestrowanie naszych przejazdów. Traktowałbym ją jako ciekawostkę, a nie coś niezbędnego. Ale jeżeli ktoś chciałby mieć parametry jazdy na większym ekranie, to jest taka możliwość.

Zasięg

Eleglide deklaruje zasięg na poziomie 120 kilometrów, jednocześnie dodając, że będzie to możliwe do uzyskania dla rowerzysty o wadze 75 kg i jeździe z prędkością 15 km/h, po płaskich drogach i bez wiatru. Cóż – to idealne warunki, rzadko spotykane w realnym życiu. Zresztą elektryka kupuje się po to, aby nas wspomagał właśnie na podjazdach czy podczas jazdy pod wiatr :) W moich testach Mopride 3 przejechał bez ładowania ok. 75 kilometrów, ale muszę zaznaczyć, że przez większość czasu jeździłem z włączonym maksymalnym trybem wspomagania. Jednocześnie starałem się włożyć co nieco siły w pedałowanie (w granicach rozsądku, żeby się przesadnie nie zmęczyć ;) Nie mamy tu czujnika mierzącego siłę nacisku na pedały, tak więc można udawać, że się pedałuje, a rower będzie i tak jechać 25 km/h. Niestety takie obciążenie silnika sprawi, że zasięg drastycznie się skróci.

Amortyzator

Amortyzator nie zmienił się za bardzo w porównaniu do poprzedniej generacji i nadal to sprężynowy uginacz. Po prostu jest i budzi się do życia na większych dziurach, ale nie można od niego wymagać za wiele. Moim zdaniem większą robotę w kwestii amortyzacji robią tu duże koła i szerokie opony, niż sam widelec.

Dodatkowo możemy go zablokować, a osobnym pokrętłem reguluje się wstępne napięcie sprężyny. Obie te funkcje są moim zdaniem zbędne i dużo chętniej widziałbym tutaj tłumienie olejowe, które poprawiłoby jego działanie, ale taki amortyzator wyraźnie podniósłby cenę tego roweru.

Niemniej do rekreacyjnej jazdy taki amortyzator wystarczy, jeżeli tylko nie oczekujemy od niego efektu jazdy jak na latającym dywanie.

Koła i opony

Jak już napisałem kilka akapitów wyżej, mamy tu duże, 29-calowe koła z oponami o słusznej szerokości 2,4 cala. Opony mają wyraźnie zaznaczony bieżnik, choć jak to w przypadku rowerów ze wspomaganiem, nie ma to większego wpływu na odczuwane przez nas opory toczenia :) Na pewno gładszy bieżnik mógłby dodać kilka kilometrów do zasięgu, ale bardziej terenowe opony sprawiają, że niestraszne będzie zjechanie na gruntową drogę czy przejechanie przez cienką warstwę kopnego piasku.

Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to wąskie obręcze w stosunku do tak szerokich opon. Wszystko mieści się w normie (polecam lekturę wpisu o dobieraniu szerokości opon i obręczy w rowerze), ale gdyby były tu trochę szersze obręcze, opony dużo lepiej by się na nich ułożyły i zyskały kila milimetrów szerokości.

Napęd

Nie każdy się ze mną zgodzi, ale cieszę się, że Eleglide zrezygnował z przedniej przerzutki w M-Trójce. Takie rozwiązanie upraszcza zmianę przełożeń, obniża koszty serwisowania, a także zmniejsza ryzyko uszkodzenia napędu np. podczas upadku.

Za zmianę przełożeń na 7-rzędowymi wolnobiegu odpowiada przerzutka Shimano Tourney. Obsługujemy ją za pomocą manetki pochodzącej również od Shimano, choć jest to nietypowy model, który upodobali sobie chińscy producenci. I jeżeli przyzwyczailiście się do cynglowych manetek, będzie potrzebna chwila, aby przestawić się na coś trochę innego. Choć trzeba przyznać, że zmiana przełożeń taką manetką jest wygodniejsza, niż się wydaje na pierwszy rzut oka.

Napęd jak na tę klasę roweru działa wystarczająco dobrze. Trzeba się będzie liczyć z szybszym zużyciem komponentów, ze względu na większe obciążenia generowane przez silnik, ale tak jest w każdym elektryku.

Hamulce

Czekam na moment, gdy we wszystkich rowerach elektrycznych będą montowane hydrauliczne hamulce tarczowe, tak jak ma to miejsce w Mopride 3. Dają one większą siłę hamowania w porównaniu z hamulcami mechanicznymi (na linkę), a także dużo łatwiej się tę siłę dozuje. To powinno być standardem w każdym e-rowerze.

Hamulce w testowanym rowerze nie były oznaczone logiem żadnego producenta, ale widać tu ogromną inspirację zaciskami Shimano. Natomiast klamki hamulcowe przypominają te produkowane przez Tektro. W praktyce działają bardzo dobrze i sprawnie wyhamowują rower.

Siodełko

W tej kwestii nic się nie zmieniło w porównaniu ze starszymi modelami. Nadal znajdziemy tu siodełko, które stara się podpasować każdemu. Czy ta sztuka się uda? To już zależy od naszych indywidualnych odczuć :)

Mi jeździło się na nim przyzwoicie, zwłaszcza na krótszych dystansach. Ale na trasy dłuższe niż 50 kilometrów wymieniłbym je na coś trochę wygodniejszego :)

Oświetlenie

Producent dołącza do roweru komplet oświetlenia. Przednie jest zasilane z akumulatora roweru, natomiast tylna lampka ze zwykłej baterii. Szkoda, że Eleglide nie pokusił się o wyprowadzenie przewodu zasilającego tylną lampkę, moglibyśmy wtedy całkowicie zapomnieć o wymianie baterii w oświetleniu.

Lampki, tak jak i cały rower, nadają się głównie do rekreacyjnego użytku. Tylna nie jest zbyt mocna i choć zaznacza naszą obecność na drodze, to nie nadaje się do regularnego jeżdżenia po zmroku. Tak samo zresztą jest z przednim oświetleniem, które sprawdzi się, gdy zaskoczy nas wieczór, ale na pewno przy częstszej jeździe po ciemku pomyślałbym o wymianie na coś mocniejszego.

Podsumowanie

Eleglide Mopride M3 dzielnie walczy o palmę pierwszeństwa pod kątem wyposażenia do ceny. Za 3390 złotych (po użyciu mojego kodu zniżkowego) można przymknąć oko na pewne cięcia w wyposażeniu, których po prostu nie da się uniknąć w tym budżecie. Jednak biorąc pod uwagę, że cały osprzęt elektryczny (przede wszystkim akumulator) swoje kosztują, to M3 został wyceniony bardzo rozsądnie w stosunku do tego co oferuje.

Jednocześnie w pewnym zakresie będzie się go dało w przyszłości ulepszyć, wymieniając elementy w miarę ich zużywania się – myślę tu przede wszystkim o amortyzatorze czy lampkach.

W momencie publikacji tego tekstu, Eleglide Mopride 3 kosztuje 3569 złotych. Podczas zakupu warto skorzystać z kodu rabatowego – wystarczy wpisać kod ROWEROWEPORADY5 aby otrzymać zniżkę 5%. Aha, rowery są wysyłane z polskiego magazynu, tak więc nie czeka się długo na dostawę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *