Dwa miesiące po zakończeniu diety pudełkowej – moje wrażenia

Nadszedł czas na podsumowanie moich pięciu miesięcy na diecie pudełkowej LightBox. Dla przypomnienia – firma dostarczała mi catering dietetyczny, a moim zadaniem było dzielenie się z Wami efektami tej diety. Na blogu znajdziecie wpis, który napisałem po dwóch miesiącach (Czy warto odchudzać się na diecie pudełkowej), a także rozmowę z dietetyczką (Dieta pudełkowa – co jeść, jak żyć, jak schudnąć). Specjalnie zwlekałem z przygotowaniem tego wpisu – w momencie gdy go piszę, jestem dwa miesiące po powrocie do własnego gotowania. To dobry czas, aby podsumować jak się żyje „po pudełkach”, jak z trzymaniem własnej diety i utrzymaniem wagi do której doszedłem przez te pięć miesięcy.

Dieta pudełkowa Lightbox

Pozytywne efekty diety pudełkowej

Naprawdę schudłem

Największe tempo widoczne było przez pierwsze miesiące, potem zaczęło się stabilizować. Pewnie efekt byłby lepszy, gdybym w 100% trzymał się diety, ale wiadomo – teoria to jedno, życie to drugie – w międzyczasie zaliczyłem wyjazd do Hiszpanii, dwa wesela, Wielkanoc, jakieś imieniny :) Ostatecznie schudłem ok. 7 kilogramów i staram się ten wynik utrzymać, o czym w kolejnym akapicie.

Mniejszy apetyt

Wiele osób straszy „efektem jo-jo”, czyli szybkim powrotem do wyjściowej wagi po zakończeniu diety. No właśnie – zakończeniu, a tak naprawdę bycie na diecie nigdy się nie kończy, nawet po powrocie do własnoręcznego przygotowywania posiłków. Jeżeli wrócimy do poprzednich nawyków żywieniowych (oraz ilości zjadanego pożywienia), waga szybko wróci – nie ma tu żadnej czarnej magii.

Bycie na pudełkach sprawiło, że obkurczył mi się żołądek. Poza różnymi losowymi wyjątkami, starałem się przestrzegać diety i nie podjadać między posiłkami. Dzięki temu oswoiłem organizm z faktem, że do najedzenia się wystarcza mi mniej, niż jadłem kiedyś. W pudełkach już było niemało, co widać na zdjęciach, więc możecie się domyślić, że ja wcześniej potrafiłem zjeść jeszcze więcej (nie jednorazowo, za to częściej, czym też oszukiwałem samego siebie). W każdym razie, teraz jem po prostu mniej.

Mniejsza chęć na słodycze

To było moje największe przekleństwo. Pisałem Wam o trzech pączkach zamiast śniadania czy o wieczornym ssaniu na „coś słodkiego”. Po przejściu na dietę nadal ciągnęło mnie do słodyczy, ale po 2-3 tygodniach mózg (bo to głównie jego sprawka) oswoił się z myślą, że cukier nie jest mu aż tak niezbędny. Zaczęły mi wystarczać desery od LightBoxa + cukier z brzozy lub miód w mojej codziennej kawie z mlekiem. Myślę, że to drastyczne zredukowanie cukru dało spory efekt podczas odchudzania.

Eliminacja niektórych składników z diety

W pudełkach nie dostawałem masła (które uwielbiam na świeżym, jeszcze ciepłym chlebie), zamiast tego pojawiało się masło roślinne. Ten typ tłuszczu nie przypadł mi do gustu, ale od czasu do czasu smarowałem nim kanapki, by ostatecznie… przestać smarować chleb. Kiedyś było to nie do pomyślenia, teraz mi już nie przeszkadza. Czasem użyję hummusu, ale zwykle wystarcza mi, jeżeli na kanapce mam grubszy plaster pomidora czy ogórka i one wystarczają jako „poślizg” ;) Tak samo zrezygnowałem (prawie całkowicie) z pszennego pieczywa na rzecz razowego, żytniego czy z ziaren. Staram się nie smażyć mięsa, a piekę je w piekarniku (przymierzam się też do gotowania go na parze). Nie robię już frytek, zamiast tego gotuję różne kasze. Majonez (który także kochałem wielką miłością) zastąpiłem dobrym keczupem bez konserwantów (tam gdzie się dało).

To drobne zmiany, ale całościowo potrafią zrobić różnicę. Oczywiście – łyżeczka majonezu, trochę masła czy kromka białego chleba jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Ale widzę po sobie, że mi takie „drobiazgi” bardzo pomagają, tak jak swojego czasu rezygnacja ze słodkich, gazowanych napojów, które potrafiłem pić litrami.

Więcej warzyw i owoców w diecie

Zawsze starałem się je jeść, ale teraz robię to częściej. Sałatka z pomidora, ogórka i cebulki (tzw. grillowa) na stałe zagościła w moim menu. Często nie mam czasu (ekhm, no dobra, bardziej ochoty) na robienie czegoś bardziej wyszukanego. A tak – kroi się kilka składników, wrzuca do miski, przyprawia i gotowe. Jako deser wystarcza mi teraz jedno czy dwa jabłka, a i warzywa na parze robię częściej niż kiedyś.

Jem mniej, a częściej

Okej, przyznaję, jedzenie pięciu różnorodnych posiłków dziennie, tak jak na diecie pudełkowej, jest dla mnie zbyt skomplikowane. Innymi słowy – po prostu mi się nie chce. Ale przyzwyczaiłem się do tego, że każdy posiłek ma zaspokoić mój głód, ale nie spowodować, że będę objedzony. Dlatego staram się kombinować nad prostymi w przygotowaniu drugimi śniadaniami i podwieczorkami – a to trochę jogurtu z płatkami, a to właśnie sałatka z pomidora, ogórka, cebulki, a to trochę owoców, jakaś galaretka, resztka zupy z poprzedniego dnia.

Lepiej się czuję

Na pewno mam lepszy humor od samego faktu, że zmniejszył mi się brzuch. Ale także na rowerze jeździ mi się trochę lżej, zwłaszcza pod górkę :) Pozbycie się zbędnego tłuszczyku na pewno pomogło w poprawieniu wyniku w 24-godzinnej jeździe (w zeszłym roku 330 km, w tym 400 km). Oczywiście nadal boję się zbliżającej zimy, gdy jak co roku najbardziej przybierałem na wadze.

Ale mam zamiar spróbować squasha (co zasugerował Marek w komentarzu pod wpisem podsumowującym pierwsze dwa miesiące diety), chcę się zmobilizować i w dni z brzydką pogodą przekonać się do przynajmniej 45. minutowych spacerów, a także wymieniłem mój zwykły trenażer na Tacx’a Flow Smart, który daje możliwość bezprzewodowego połączenia się z komputerem i aplikacją Zwift. Dzięki temu można pojeździć trochę w wirtualnej rzeczywistości, mając na monitorze trasę, a trenażer będzie dopasowywał obciążenie do jej aktualnego profilu. Mam nadzieję, że to mnie zachęci do korzystania z niego, bo oglądanie filmów i seriali podczas jazdy na zwykłym trenażerze, nie za bardzo mnie motywowało.

Lightbox dieta pudełkowa

Pewne minusy wynikające z diety pudełkowej

Brak chęci do własnego gotowania

Nie żebym przed pudełkami był wirtuozem patelni, ale niestety, przynajmniej w moim przypadku – taka dieta trochę mnie rozleniwiła. W końcu codziennie pod drzwiami czekał zestaw posiłków na cały dzień i jedyne co mnie interesowało, to kiedy i gdzie je zjem. Nie zrozumcie mnie źle, potrafię sobie coś ugotować, ale po diecie dość długo wracałem do rytmu przygotowywania posiłków.

I… tyle :) Ja więcej minusów nie znalazłem. Kilka osób w komentarzach pod poprzednimi wpisami, zwracało uwagę na cenę takiej diety i że taniej wychodzi przygotowywanie posiłków samemu. Oczywiście, że wychodzi! Tak samo taniej jest zjeść w domu, niż wyjść do restauracji, czy naprawić rower samemu, zamiast oddawać go do serwisu. Ale tak to działa, że ktoś musi te posiłki dla nas przygotować i przywieźć. I nie zrobi tego za „dziękuję”. A my oprócz tego, że możemy odżywiać się zdrowiej (jeżeli ktoś sam nie umie tego ogarnąć), to jeszcze oszczędzamy czas, który poświęcilibyśmy na zakupy i gotowanie. Każdy musi policzyć, co mu się bardziej opłaca.

LightBox

Czy mogę polecić dietę LightBox? Zdecydowanie tak. Jedzenie było zawsze bardzo dobre (chyba tylko raz nie trafili w moje kulinarne gusta z groszkiem w cieście), dostawa bezproblemowa, ja schudłem i zmieniłem swoje nawyki żywieniowe (choć oczywiście jeszcze sporo pracy przede mną, sama dieta nie zmienia tego w magiczny sposób) i po prostu czuję się lepiej :) Trzymajcie kciuki za utrzymanie obecnej wagi, a docelowo zrzucenie jeszcze kilku kilogramów!

 

Pozostałe wpisy o diecie pudełkowej:

1. Czy warto odchudzać się na diecie pudełkowej?
2. Dwa miesiące po zakończeniu diety – moje wrażenia
3. Dieta pudełkowa – jak schudnąć – rozmowa z dietetykiem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

19 komentarzy

  • Ja długo się wahałem przed zamówieniem diety pudełkowej i jak się szybko okazało, niesłusznie ;) Menu wegetariańskie i jest super, moje jedzenie jest bardziej różnorodne i do tego kapitalne

  • Też sobie bardzo chwaliłam dietę pudełkową, nauczyła mnie systematyczności, regularnego jedzenia 5 razy dziennie i nie podjadania :) Udało mi się zrzucić 8 kg :) Efektu jo-jo się raczej nie boję, bo przyswoiłam sobie zdrowe nawyki :) Przypuszczam, że z opcji pudełek jeszcze skorzystam, bo to bardzo dobra i wygodna sprawa.

    • Hmmm… cóż, nie wróciłem do swojej „wyjściowej” wagi, udało mi się przestawić na trochę zdrowsze jedzenie i jem po prostu mniej niż kiedyś. Ale walka z kilogramami nadal trwa, choć już nie tak łatwo samemu.

    • Czemu? Keczup ma ok. 100 kalorii w 100 gramach, majonez 600 kalorii. Tłuszcz to 0,1 grama vs 68 gramów. Jedynie w węglowodanach majonez wygrywa 2,5 grama vs 23 gramy. Niemniej myślę, że to jednak keczup będzie w dłuższej perspektywie zdrowszy, zwłaszcza jeżeli nie ma się umiaru w dozowaniu majonezu (tak jak w moim przypadku).

      • Faktycznie duża różnica, nie sądziłem, że aż tyle. Z drugiej zaś strony czysty cukier to też dużo mniej kalorii niż majonez w tej samej porcji, jednak cukier zrobi większe spustoszenie niż tłuszcz. Majonez ma go 10x mniej niż keczup, zatem mniejsze będą skoki insuliny, a ponoć jej podwyższony poziomi utrudnia spalanie tkanki tłuszczowej. Np. dieta Atkinsa-Kwaśniewskiego, której nigdy nie chciałbym stosować, daje spektakularne efekty pomimo dużej podaży tłuszczu.
        Nie zrównywałbym kalorii z cukru z tymi z łuszczu. Paradoksalnie kromka chleba z masłem może dać lepsze efekty niż sam chleb ze względu na dłuższe uczucie sytości, czy tam indeks glikemiczny, a to w tym chodzi. Ogólnie polecam kanał Pod Mikroskopem, gość jest na poziomie i wykształcony w dziedzinie, w której się wypowiada.
        Dla mnie keczup jest ogólnie za słodki, no może Heinz jest jeszcze zjadliwy… – taki paradoks, cukroholik i narzeka że za słodkie :-)
        Z czekolady nie trzeba rezygnować – tłuszcz kakaowy to superfood – polecam taką 81% z Lidla – zjadliwa i ma mniej cukru ni keczup – 16g/100

  • Jedz więcej fasoli, typu ciecierzyca, soczewica, fasola czerwona, bob, dają uczucie sytości, a pod względem węglowodan są przyswajane powoli, razem z kaszami które już jadasz będą dobrym źródłem białka. Bilans energetyczny to jedno ale ważny jest też metabolizm i poziom przyswajania wartości odżywczych, dlatego polecam jeszcze zadbanie o florę w jelicie :) Kiszonki i fasole i będzie wybuchowa jazda :) Unikaj wołowiny, wieprzowiny (kwas neu5gc), ziemniaków, gotowanej marchwi i gotowanych buraków i ogólnie produktów przetworzonych – dotyczy to też ciast :). Jajka jak już to głównie na śniadanie (białko jaj długo się trawi), ogólnie śniadania komponuj z produktów o niskim indeksie glkemicznym, tak by nie powodować wyrzutów insuliny z samego rana, co napędzi tylko apetyt na kolejne posiłki. Warto też zainteresować się tematem wyciskania soków. Wiem, że łatwo się pisze takie rady i każdy z nas jest trochę inny, także mam nadzieję że znajdziesz swoją dietę po której będziesz czuł się dobrze i przede wszystkim zdrowo :) Pozdrawiam

  • Ja mam spory problem z tego typu dietami. Po pierwsze i najwazniejsze to rodzina i dzieci. Nalezy dawac dobry przyklad i uczyc zdrowego odzywiania. Nie wyobrazam sobie wszystkich zywic na pudelkach, albo samemu sie odlaczyc. Po drugie nalezy samemu zbudowac odpowiednie nawyki, a nie liczyc na innych ze to zrobia za niego. To najszybszy sposob do powotu do starej wagi. Efekt jojo gwarantowany. Nie ma diety idealnej. Na kazdej mozna schdnac w krotkim kresie czasu, ale jak pisza najlepsza jest taka, ktora utrzyma wysoki poziom zdrowia w dlugim. Dla niktorych to wegetarianizm, dla innych tluszcze. Inni z kolei cale zycie beda liczyc kalorie. Nie tedy droga IMO. Zywienie nalezy dostosowac pod siebie i swoje zycie, aktywnosc fizyczna, rodzine itp. Najwazniejszym nie jest ograniczenie magicznych kalorii, ale uzupelnienie niedoborow przede wszystkim. Brak niedoborow spowoduje automatycznie poprawe w jakosci wybieranych posilkow.
    Pudelka to tez pozbycie sie czynnika edukacyjnego. Dlaczego jemy to co jemy, kiedy jemy i siegamy po co siegamy. Niektorzy swietnie funkcjonuja na kilku malych posilkach inni najlepiej dzialaja jedzac raz lub dwa dziennie i do syta.
    Ostatni problem z tych ktorych szybko widze, to ten ch%^*y plastik. Nawet ten bio degradowalny jest dla mnie nie do zaakceptowania i z cala rodzina ograniczamy ile sie da. Tu kolejne opakowania, ktore na srodowisko i zdrowie fatalnie. Wole isc do sklepu z warzywami i miesem i kupic akurat tyle ile dziennie potrzebuje. Nie zawsze sie to udaje, ale mam swiadomosc swojego wplywu na srodowisko naturalne.
    Niemniej jednak, zycze wszystkim aby jak najdluzej utrzymali zdrowie i odpowiednia wage. Uwazajcie tylko czego sobie zyczycie jezeli chodzi o odchudzanie.

  • Twój artykuł to jak dla mnie najlepszy argument przeciwko dietom pudełkowym. Skoro było tak świetnie to dlaczego już tej diety nie Stosujesz? Powiedzmy sobie szczerze – dwa miesiące (i to do tego wakacyjne) to żadna rewelacja. W tym czasie nawet sporo jeżdżąc dało się oszukać bilans kaloryczny, W tym roku w zasadzie od kwietnia mieliśmy świetną pogodę do rowerowania, która pozwalała spalić w zasadzie dowolną ilość kalorii. Sam jestem tego przykładem. W ciągu ostatniego roku schudłem 20 kg. W sezonie letnim odpuściłem sobie a wagę trzymam na stałym poziomie… A dodam, że nie stosuję żadnych diet pudełkowych a i jestem dobre kilka lat starszy od Ciebie. Problem z dietami pudełkowymi jest dokładnie taki sam jak z odchudzaniem ze wsparciem dietetyka. Przeważnie działa to tak długo jak długo stosujemy te diety czy chodzimy do dietetyka. Później mamy piękny efekt jojo.

  • Pamiętaj wołowiny nie uparujesz bo jest niedobra ale każde inne mięsko jak najbardziej polecam z parowaru (ryby też pyszne )
    Warzywa też pyszne z parowaru wszystko paruje co się da ?

    • Będę musiał spróbować :) Na razie tylko warzywa gotuję na parze (ale bez parowaru, tylko w zwykłym garnku, z sitkiem(?) do gotowania na parze).

  • Wszystko OK.
    Tylko,
    Masło jest zdrowsze od typowych margaryn (nie wiem co za roślinny tłuszcz ci serwowano, ale nie zdziwił bym się, jakby jednym z powodów była cena masła).
    Dieta typu mniej a częściej (5-6 posiłków w ciągu dnia) jest często stosowana bo najłatwiej uzyskać dobre rezultaty. Nawet jakbyś miał jeść to samo co wcześniej tylko podzielić to na więcej porcji w ciągu dnia to też byś schudł. Jak sam napisałeś skurcza się żołądek, łatwiej jest nie podjadać itd.
    Nie oznacza to jednak, że diety typu 3 posiłki w ciągu dnia czy nawet 1 posiłek, są złe, albo gorsze. Diety takie są pod pewnymi względami nawet lesze od wielu posiłków w ciągu dnia, duże znaczenie ma wtedy wartość takiego posiłku i po prostu jest ciężej utrzymać dyscyplinę.

    • „Nawet jakbyś miał jeść to samo co wcześniej tylko podzielić to na więcej porcji w ciągu dnia to też byś schudł”

      Nie wydaje mi się. Bilansu energetycznego się nie oszuka i jeżeli go przekraczam, to nieistotne czy zjem go na 3 czy 6 rat.

      Plusem pudełek jest to, że łatwiej zmotywować się do niejedzenia niczego więcej poza tym, co dostaliśmy. Takie wyzwanie albo udział w zawodach. Przy domowym gotowaniu zawsze łatwiej skusić się na „tylko kawałek… ekhm… pół czekolady” :)

  • Mi też pudełka pomogły schudnąć, ale nie da się na nich być w nieskończoność, trzeba w końcu wrócić do domowego jedzenia (a może nie ;) Cieszę się, że Ci się udało. Ja niestety popuściłem cugle i waga wróciła do wyjściowej. Ale to wyłącznie moja wina a nie tego mitycznego jojo. Po prostu wróciły stare nawyki, kiełbasa z patelni, karkówka, ciasto pochłaniane bez umiaru. To siedzi w głowie i może kiedyś to pokonam.

    • Ja się bardzo pilnuję, aby nie wrócić do tego co i ile jadłem przed przejściem na dietę. I na razie mi się udaje.