Czy warto jeździć na rolkach?

Gdybym miał wymienić sport, który stawiam na drugim miejscu po rowerze, to byłyby to z pewnością rolki. Pływać nie lubię, do biegania nadal nie mogę się przekonać (o czym napiszę więcej za chwilę), gry zespołowe nigdy nie były moją mocną stroną, a siłownia mnie bardzo nudzi. Ale dwa lata temu mój przyjaciel, który po latach przerwy wrócił do jazdy na rolkach i bardzo się w to wkręcił, pożyczył mi je na parkingu i od pierwszego przejazdu bardzo mi się to spodobało. W dzieciństwie pamiętam, że miałem łyżworolki, ale nie było za bardzo gdzie jeździć, więc wtedy zapał szybko mi się wyczerpał. Teraz okazało się, że mam więcej chęci i miejsce do jeżdżenia też znalazłem :)

Choć w całym moim życiu byłem może cztery razy na łyżwach i zawsze trzymałem się blisko bandy, na rolkach nie było już tak źle. Oczywiście jazda wymaga wprawienia się, ale udało mi się całkiem szybko ogarnąć jazdę po prostej i skręcanie. Nadal niestety nie czuję się pewnie podczas jazdy po mieście i dlatego trzymam się prostych, asfaltowych terenów. Może po prostu nie jestem stworzony do jazdy typu urban :)

Ale do sedna – co dała mi jazda na rolkach? Wydawać by się mogło, że na rolkach ćwiczy się tylko nogi. I choć faktycznie najbardziej pracują mięśnie nóg, to nie są one osamotnione. Swój udział podczas jazdy mają także pośladki, brzuch i plecy. Tak, tak, plecy. Po pierwszych jazdach najbardziej czułem nie mięśnie nóg, a właśnie obolałe plecy nad czterema literami. Dodatkowo fajne jest to, że pracują trochę inne mięśnie niż na rowerze. Daje to bardzo, bardzo wiele podczas późniejszych rowerowych przejazdów. I mówię to z perspektywy totalnego amatora, ponieważ nigdy nie trenowałem i trenować nie zamierzam żadnej dyscypliny sportu. Po prostu dzięki rolkom, podczas jazdy na rowerze czuć, że mięśnie pracują lepiej.

W łyżworolkach (tak jak w jeździe na rowerze) fajne też jest to, że jeśli tylko nie przesadzisz na pierwszy raz z jazdą, nie będzie skutków ubocznych. Jeśli już opanuje się utrzymywanie równowagi (co naprawdę nie jest trudne), to jazda jest przyjemna i dopóki nie będziesz się forsował, będziesz mógł przejechać naprawdę spory odcinek bez zniechęcenia. Z tego powodu – niestety – bieganie nie zostało moim ulubionym sportem. Choć miałem kilka podejść i nadal planuję do tego wrócić, to nie jest to taka aktywność jak rower czy rolki. Na nie możesz wrócić nawet po dłuższej przerwie i chociaż nie przejedziesz zbyt wiele, będzie się jechało z przyjemnością. Bez wypluwania płuc i problemów ze złapaniem tchu, a ja tak przy rozpoczynaniu biegania mam, nawet jeżeli robię to wolnym tempem, przeplatając marszem. Z rolkami po prostu o wiele łatwiej zacząć.

Co jest ważne przy jeździe na rolkach – zanim wybierzesz konkretny typ i model, w pierwszej kolejności kup ochraniacze na nadgarstki. Do jazdy agresywnej konieczne są też ochraniacze na kolana, łokcie i kask. Sam kask ogólnie byłby wskazany, m.in. dlatego, że na rolkach o wiele łatwiej stracić równowagę niż na rowerze, zwłaszcza na nierównej nawierzchni. Ale ochraniacze na nadgarstki powinny być pierwszym zakupem – podczas przewrotki leci się na ręce, a ochraniacz zapobiegnie obdrapaniu dłoni i późniejszym problemom z nadgarstkami.

Nad rodzajami i typami rolek nie będę się specjalnie rozwodził. W dużym skrócie mamy rolki fitnessowe z miękkim butem, rolki do slalomu/urban (ale też normalnej jazdy) ze sztywnym butem, rolki do jazdy szybkiej i rolki do jazdy agresywnej. Przed napisaniem tego wpisu zastanawiałem się co napisać o najtańszych rolkach, które można kupić w dużych marketach sportowych za ok. 150-160 złotych. Z jednej strony wiadomo, że to szajs, który nie będzie dawał aż takiej przyjemności z jazdy. Z drugiej strony, nie każdy chce wydawać więcej na coś, co może mu się nie spodobać.

Ze swojej strony polecam każdemu pożyczenie od kogoś przyzwoitych rolek :) Choćby na godzinę. Jak się założy świeże skarpety (najlepiej długie i ciut grubsze, bo w takich lepiej się jeździ), to nie jest to nic niehigienicznego. Taniutkie rolki nie dają takiej przyjemności z jazdy, bo łożyska słabo się kręcą, kółka kiepsko toczą, a but słabo wentyluje stopę. Tak więc jednak lepiej albo kupić coś z trochę wyższej półki, czyli spojrzeć na rolki od 250 złotych, albo po prostu pożyczyć.

Roces Y200 i Rollerblade Twister 80

Ja na pierwsze rolki wybrałem Roces Y200, fajny, rekreacyjny model. Chyba dystrybutor Rocesa wycofał się z ich sprzedaży, zapewne zastępując jakimiś podobnymi. Niestety miały od początku coś nie tak z butem, a zauważyłem to dopiero po jakimś czasie. Przez to nie mogłem ustawiać prosto stopy podczas jazdy. Po ich dwukrotnym reklamowaniu, dostałem zwrot pieniędzy i postanowiłem zainwestować w lepsze, bardziej popularne wśród dużo jeżdżących rolki, czyli Rollerblade Twister. Wyjściowo nie są tanie, ale jeśli się dobrze poszuka promocji lub używanych na Allegro, można kupić je, zwłaszcza po sezonie w naprawdę dobrej cenie.

Na Twistery złego słowa nie powiem. To bardzo porządne i pancerne rolki, z dobrą wentylacją i świetnym trzymaniem stopy. Ja nie wykorzystuję ich możliwości nawet w 30 procentach, bo nadają się idealnie do slalomów czy szybkiej jazdy po mieście, ale doceniam w nich najbardziej to, że doskonale usztywniają stopę, dzięki czemu jeździ się na nich o wiele lżej i szybciej niż w łyżworolkach z miękkim butem. Oprócz Rollerblade’a, z firm, które są obecne w Polsce, mogę polecić rolki marek takich jak: SEBA, PowerSlide, K2, Fila. Znam sporo osób, które jeżdżą na rolkach tych marek i są bardzo zadowolone.

Podsumowując – czy warto jeździć na rolkach? Oczywiście, że warto :) Ja nikogo nie będę przekonywał, że to super sport i lepszy od wszystkich innych. Bo tak nie jest. Każdy lubi co innego. Ale podskórnie czuję, że jeżeli dobrze czujesz się na rowerze, to i rolki mogą Ci się spodobać. Zwłaszcza, że jak dobrze się człowiek rozejrzy, to znajdzie w okolicy rolkowych zapaleńców, którzy potrafią jeździć cały rok – w ciepłe i suche dni na zewnątrz, a zimą gdzieś pod dachem. W swoim życiu testowałem sporo różnych nowych dyscyplin sportowych, ale z większością nie było mi po drodze. Rolki zostały i to zapewne na długo :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

34 komentarze

  • Ja kupiłem kiedyś (1999 rok) rolki renomowanej marki Rollelblade ale takie z tych tańszych modeli. Miały twardą skorupę dookoła i zawsze bolały mnie nogi od nich bo albo sztywno w nich noga była albo po dobrym dociagnięciu 3 zapięć bolały nogi wiec moja rada jest taka NIE SAMA RENOMOWANA marka się liczy a konkretny model.
    To mniej więcej tak samo pisanie o markach jak powiedzmy porównywanie aut.
    I co z tego że Mercedes jest lepsza marką niż Skoda jak powiedzmy ktoś kupi klasę A a ktoś inny Skodę Superb.

    To innej klasy i wielkości i przeznaczenia auta. Podobnie z rolkami.

    Liczy się jakość i mniej znane firmy mogą mieć lepsze materiały i łożyska od wiele droższych markowych.

    Dlatego nie polecam tych markowych a te mniej znane ALE dobrej jakości – doradzi to sprzedawca w dużym sklepie gdzie ma wiele marek a nie tylko jedną jak w hipermarkecie.

  • Odgrzewam kotleta. Łukaszu i pozostali użytkownicy rolek: czy też Was na początku bolały nogi tuż nad kostką? Ja mam strasznie „obtłuczone” i poobcierane. A miejsce gdzie cholewa nakłada się na język to już w ogóle. Przejdzie czy #wyrzućterolkidokosza?

    • 1) Ile mniej więcej kilometrów jeździsz?
      2) Jakie to rolki?
      3) Jeździsz w grubszych i dłuższych skarpetach?

      Jeżeli jeździsz dużo, na kiepskich rolkach i w skarpetkach stopkach to na pewno będzie działo się tak jak piszesz.

  • Cześć wszystkim, mam pytanie – może ktoś z komentujących pomoże. Chcę kupić rolki, niestety
    nie stać mnie na nic droższego, w kolejnym sezonie raczej się to nie zmieni. Planuję jeździć tylko dla czystej przyjemności w wolnym czasie po standardowych uliczkach, mam wiele w okolicy.

    Jakiś czas temu trochę czytałam i tak padło na rolki z Blackwheels, może nie byłyby jakieś okropnie słabe? Cenowo wyglądają dla mnie idealnie, jeszcze dwie miesiące temu kosztowały około 50zł drożej. Ktoś mi doradzi? ;-)

    https://allegro.pl/rolki-damskie-fitness-bw-720w-blackwheels-41-i5446319397.html,

    https://allegro.pl/rolki-fitness-damskie-race-blackwheels-41-i5499507705.html,

    https://allegro.pl/rolki-lyzworolki-damskie-slalom-blackwheels-41-i5540869899.html.

    Z góry dziękuję za jakąkolwiek pomoc i poradę :-)

    • Hej, ja mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że rolki za 150 złotych to nie będzie szczyt techniki. Da się na nich jeździć, ale na pewno nie dadzą tak dużej przyjemności jak rolki z wyższej półki. Ale do jeżdżenia będą się nadawać, przez jakiś czas na pewno Ci posłużą. Jeżeli nie masz kasy i nie będziesz jeździć dzień w dzień po 20 kilometrów, to kup takie rolki, tylko pamiętaj o ich ograniczeniach.

  • Dzięki za wpis!
    Bardzo chciałbym się nauczyć jeździć na rolkach. Może ten wpis mi w tym pomoże?
    A jak oceniasz jazdę po terenie pagórkowatym? Mieszkam w Lublinie, obok mnie jest super ścieżka rowerowa, ale teren trochę w górę, trochę w dół. Jak takim czymś skutecznie hamować? Wiem, że jest hamulec ale moja córka trochę jeździ na rolkach i widzę że ma niejakie problemy z hamowaniem…
    Czy nie bolą Cię nogi (stopy) podczas jazdy. Kiedyś jako nastolatek jeździłem nieco na łyżwach i pamiętam, że bolały mnie wtedy głównie stopy. Ale to może takie łyżwy z lat ’80…

    • Wszystkie te problemy rozwiąże częstsze jeżdżenie :)

      Hamowanie – ja od samego początku mam odkręcony hamulec i hamuję stawiając prawą stopę w poprzek za sobą. Na łyżwach też nie ma się hamulców :) Ale nadal mam spore problemy z hamowaniem z górki, dlatego trzymam się płaskiego :)

      Stopy – to znowu kwestia częstszego jeżdżenia. Poza tym w Twisterach i innych skorupach, stopa jest bardziej utrzymywana w miejscu, dzięki czemu stopa tak bardzo nie pracuje w bucie i ja nie narzekam na ból stóp.

  • A co powiecie o chodzeniu z kijami?Ja tej zimy wziąlem się za małe spacery ,takie po5,6 km ipo kilku takich wędrówkach,zrobiłem 12 km w szybkim tempie,myślałem,że wszystko ok a tu na drugi dzień wyszły nogi,ręce i trochę plecy,a myślałem ,że to popierdułka a tu niespodzianka!dlatego jak odkładam rower to zasuwam z kijami.

  • Sam bym chyba lepiej nie oddał moich wrażeń, jeśli chodzi o rolki. Mam dokłądnie te same odczucia, wrażenia I doświadczenia. Biegać nie lubię, rolki I rower uwielbiam. Tylko jedna uwaga – rolki w cenie poniżej 400 zł to 1/10 przyjemności z jazdy. A na miejskie trasy polecam kółka nie mniejsze niż 82 mm (ja osobiście jeżdżę na „setkach”). O ile bieganie prędzej czy później wykończy kolana, to rolki oraz rower są naprawdę zdrowe.

    • dla początkujących nie ma przeciwskazań by jeździli na wolniejszych rolkach z małymi kołami – niż mają się zniechęcać z powodu braku kontroli nad prędkością

      • Tak, ale i tak trzeba pamiętać, że jeśli kupi się szajskie rolki z szajskimi kółkami i łożyskami, to można się zniechęcić, bo niby się człowiek odpycha, a rolki nie jadą :) Ale to prawda, kupując za szybkie rolki na początek, też można się zniechęcić. Ale wtedy wystarczy dokupić wolniejsze łożyska :)

    • Do bardzo sporadycznej jazdy takie rolki się nadadzą, bo koszmarne już nie są. Ale znam wiele osób, które kupowały takie rolki, łapały bakcyla i po roku sprzęt szedł na śmietnik, bo but się rozwalał od intensywnego używania :) I wtedy przychodził czas na porządny sprzęt.

      Ale na początek, czemu nie. Tylko miej z tyłu głowy, że droższe rolki są lepsze, szybsze i wygodniejsze :) I jak Ci te przestaną wystarczać, to jest na co zmieniać :)

  • Jeździłem kiedyś na rolkach, Nike Schoenen. Bardzo dobrze je wspominam. Teraz leżą w piwnicy bo mają za mały rozmiar. Ogólnie jak kiedyś jeździłem to nie przepadałem za rolkami sztywnymi. Zawsze coś przeszkadzało albo uwierało.

  • Rolki są świetne.
    Jednak polecam zakup dobrych rolek i nie żałowanie kasy, bo oszczędność będzie iluzoryczna. Niestety prawa rynku powodują, że są wersje makrokeszowe i hiperdrogie markowe z tzw. „najwyższej półki”.

    Kupiłem ponad 15 lat temu rolki ROCES dla dziecka z rozsuwaną podeszwą. Kosztowały wtedy ponad 300 zł. Syn nauczył się na nich jazdy migiem, nie miał żadnych dolegliwości i bólu. Teraz jeździ jak szatan. Inne dzieciaki na podwórku hałasowały wówczas tanimi kółeczkami i do dziś żadne z nich nie jeździ.
    Rolki te mam do dziś, wymieniam tylko gumy, bo łożyska sa nietknięte, a maksymalny rozmiar 38 jest akurat dla mojej połowicy…

    Teraz syn ma 22 lata i śmiaga na rolkach typu fitness (większe kółka, wygodniejszy but do dłuższej jazdy) marki ROLLERBLADE. Kosztowały sporo i znów słyszę opinię:
    – ŁOCIEC, WARTO BYŁO!

  • Łukasz, trafiłeś w sedno. Tyle lat już się do rolek przymierzam i chyba w końcu mnie przekonałeś. Bo czasem gdy już rowery śpią z Brzóski (moje)na Juliankę (żony) zamiast iść pieszo wsiadam w auto.Może właśnie rolki to sposób?

  • Ja bardzo chętnie jeździłabym na rolkach, ale zupełnie nie mam gdzie. Ruch na ulicach jest mocno dokuczliwy, szlaki rowerowe z prawdziwego zdarzenia całe 100 m, a po chodniku to wiadomo, żadna przyjemność!

    • A to fakt, że czasem trzeba się naszukać. Ale do lekkiego pojeżdżenia, bez wyjeżdżania na miasto, nadają się boczne drogi albo parking pod marketem, po zamknięciu sklepu.

    • A ja uwielbiam jazdę konną terenową, pływanie oraz ostatnio bieganie właśnie ? jeździectwo i biegi mają tą przewagę nad rolkami, że każda ścieżka i teren są dostępniejsze i bardziej zmienne harccorowe niż uzależnienie przyjemności od idealnie płaskich urbanistycznych zatłoczonych nieraz przestrzeni. Co kto lubi ? ja kocham wiatr w grzywie ?

      • ta tylko że jeździectwo = $$$ a rolki kupujesz raz za kilkaset zł a potem śmigasz za darmo
        chyba że żyjesz na farmie i masz własną stajnię

      • Uwielbiam konie rozwalające leśne ścieżki i robiące gdzie popadnie. Szkoda że jeździec nie poczuwa się żeby to posprzątać.

  • Jak wygląda kwestia jazdy po nawierzchni z prefabrykatów betonowych? Czy przy sprzęcie za wspomniane 250PLN jest to duży dyskomfort? (mógłbym sobie do pracy dojeżdżać, jednak wariant asfaltowy odpada)

    • Na każdych rolkach nierówności są dość mocno odczuwalne. Jazda po kostce z dużymi przerwami to niestety masakra :) Ale pokaż jakąś fotkę takiej nawierzchni betonowej, to Ci dokładnie powiem.

      • Chodzi o „standardową” kostkę, jakże popularną wśród naszych włodarzy do wykorzystywania przy ścieżkach rowerowych.

        • Po takiej kostce śmiało przejedziesz. Nie będzie to może czysta przyjemność, bo na rolkach im bardziej gładko, tym lepiej. Ale to co pokazałeś na zdjęciu, to akurat jeszcze nie taka zła kostka :) Są takie, które mają dużo większe szpary, ale też da się przejechać.

    • Jeśli szukasz czegoś kompaktowego do dojazdów do pracy to zdecydowanie bardziej polecam hulajnogę. Rolki są świetne na gładkiej powierzchni, ale używanie ich jako środka transportu jest dosyć niewygodne i niebezpieczne – trudno szybko wyhamować w razie gdyby coś nagle wypadło na chodnik.

      Ja mam rower górski, rolki i hulajnogę i powiem szczerze, że najczęściej właśnie hulajnogi używam :D Większość dojazdów mam tak do 5 km, więc aż się trochę nie chce roweru z piwnicy wyciągać. Kolejny plus to, że jak się rozpada to po prostu jadę komunikacją z hulajnogą i nie moknę :) Można spokojnie jechać w tych ciuchach i butach co się normalnie chodzi, bo specjalnie się przy tym człowiek nie spoci. A czasowo wychodzi mi wręcz porównywalnie z rowerem – najwięcej czasu i tak na światłach tracę. Sporym plusem dla mnie jest też to, że według prawa jest się traktowanym jako pieszy, więc jeździ się chodnikiem – a to jednak sporo bezpieczniej.

      A wszystkie kostki nie kostki są mniej odczuwalne, bo kółka są większe niż te w rolkach :D

      • Ciekawa sprawa z hulajnogą :) Ja dawno, dawno temu miałem jakąś tanią, marketową hulajnogę i pamiętam, że do dziadków się na niej raz przejechałem (13 km ode mnie). Fajne, ale tamta była chyba dość szajska, bo pamiętam, że trochę się umęczyłem :)

        P.S. Rolkarze też są traktowani jak piesi :)

        • Ja mam hulajnogę Yedoo 4 z pompowanym kołem :)
          jeżdzę rzadziej niż rowerem, bo osiągana prędkość jest niższa a nakład pracy wyższy. Ale oczywiście warto.

      • 13 km to jednak trochę za długa trasa na hulajnogę, wtedy już się opłaca na rower wskoczyć :)
        Wiem, że rolkarze też są traktowani jako piesi, chodziło mi o porównanie z rowerem :)
        Ja od pół roku mam taką za 400zł z Decathlonu i sprawuje się naprawdę nieźle.
        Dla mnie wszystko zależy od tego do czego się sprzętu używa. Jakby się ktoś zastanawiał co sobie kupić to ja mam takie wnioski:

        Rolki
        + przede wszystkim rekreacyjna jazda, najlepiej po asfaltowym chodniku
        + fajne ćwiczenie jeśli można się rozpędzić (choćby na krakowskich błoniach jest świetnie :D) można naprawdę sobie poćwiczyć nogi
        – niewygodne do dojazdów – bo jednak nogi się pocą
        – kiepskie też na jakiekolwiek nierówne powierzchnie – komfort jazdy mały
        – trzeba jeździć już naprawdę nieźle by umieć błyskawicznie zahamować – więc bezpieczeństwo choćby przy przejeździe przez zebrę mniejsze
        – trzeba poświęcić czas na naukę jazdy

        Hulajnoga
        + każdy głupi od razu umie jeździć :D pierwsze kilka razy można mieć lekkie zakwasy, ale przechodzi :)
        + lekka, łatwa w przenoszeniu, zmieści się w każdym domu (w przeciwieństwie do roweru)
        + można bez problemu prawie zawsze z nią przejechać w komunikacji miejskiej – świetna gdy np. z przystanku mamy jeszcze kawał drogi
        + można ją wrzucić do auta, jak małe by ono nie było :D
        + jedzie się dużo szybciej niż idzie, a nie męczy się człowiek jakoś specjalnie
        + absolutnie świetne jako środek samodzielnego transportu dla większego dziecka do szkoły – nie trzeba wybierać między łamaniem prawa gdy jedzie chodnikiem, a niebezpieczeństwem jazdy ulicą
        – kompletnie nie nadaje się gdy nie mamy chodnika – po trawie czy ziemi nie pojedziesz
        – przy większych odległościach jednak jest szybciej rowerem i mniej się człowiek zmęczy – ja jeżdżę na hulajnodze gdy mam do pokonania mniej niż 10 km w dwie strony – powyżej tego przesiadam się na rower
        – można bez problemu jechać po kostce, ale dosyć upierdliwie trzęsie >.<
        – ludzie trochę dziwnie się patrzą gdy dorosła osoba popierdziela na hulajnodze – ale ja to mam po prostu gdzieś :D

        Rower
        + niezastąpiony przy wszelkich wyprawach poza miasto oraz dłuższych trasach
        + również niezastąpiony gdy na jakiś fragmentach trasy nie ma chodnika
        + jak jadę coś kupić to wolę na rowerze, bo można wrzucić na bagażnik
        – dużo więcej miejsca zajmuje – więc często trzeba go trzymać nie w mieszkaniu a w garażu czy piwnicy – w ten sposób gdy się jedzie na krótkie dystanse to czasowo wychodzi jak hulajnogą – bo trzeba zmarnować trochę czasu na jego wyjęcie
        – sporo droższy
        – jak lunie deszcz to w komunikacji często nie ma miejsca by wejść z rowerem, a by włożyć go do auta zazwyczaj trzeba koło zdejmować
        – jeśli na trasie nie ma ścieżek rowerowych to jest jednak dużo mniej bezpieczny niż hulajnoga

        • -ludzie trochę dziwnie się patrzą gdy dorosła osoba popierdziela na hulajnodze

          to powinno być +. Uwielbiam te spojrzenia ciemnoty dla której osoba powyżej 15 roku życia powinna wbić się w szare szaty i wtopić w stado. Choć nie zauważam zbyt często by ktoś tak patrzył, raczej spotykam się z ciekawością i zafascynowaniem. Może dlatego że ja mam hulajnogę dużą, z pompowanymi kołami – rzadko widywana na polskich ulicach więc tym bardziej większa frajda

  • Rolki świetna sprawa, jeśli tylko ma się gdzie jeździć.
    Swoje porzuciłam przez problemy z kolanami, i kurczę tęsknię za tymi kółeczkami. Super sprawa na sport przy którym podobnie jak przy rowerze można poczuć trochę prędkości :)