Od dzisiaj weszły w życie nowe przepisy dotyczące karania kierowców. Za przekroczenie dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym o więcej niż 50 km/h, oprócz mandatu i punktów karnych, takiemu kierowcy zostanie również odebrane prawo jazdy na trzy miesiące. Dodatkowo zaostrzono kary dla pijanych kierowców. W kolejce czekają również podwyżki mandatów za przekroczenie prędkości, które od wielu, wielu lat nie są zmieniane i tak naprawdę są już na naprawdę śmiesznym poziomie. Czytając o tych zmianach, zacząłem się zastanawiać czy one coś zmienią w życiu rowerzystów. I mam nadzieję, że tak będzie.
W nie tak dawno opublikowanym artykule w Metro Warszawa, o 10 grzechach rowerzystów wypowiada się inspektor Straży Miejskiej Jarosław Ryś: „Jeśli rowerzysta ma zakaz jazdy po chodniku, powinien zejść z roweru i kawałek go poprowadzić. Innego wyjścia nie ma. Jeśli czuje się zagrożony, oznacza to, że nie ma umiejętności”.
I absolutnie nie chcę tutaj namawiać do jeżdżenia po chodniku, ale czasami po prostu nie ma innego wyjścia. Są w Polsce drogi, które są bardzo wąskie, nieprzyjazne ani samochodom, ani rowerzystom, ale jednocześnie kierowcy jeżdżą tam dużo szybciej niż dopuszczalne 50 km/h. Zresztą kierowcy wszędzie jeżdżą szybciej niż jest to dozwolone.
Zabieranie prawa jazdy osobom, które pędzą na złamanie karku w terenie zabudowanym, to pierwszy krok w dobrą stronę. Powolny, ale dobry. Chciałbym doczekać czasów, gdy wreszcie piesi będą przepuszczani na pasach (pisałem o tym trochę więcej podczas pobytu na Teneryfie, gdy mogłem obserwować hiszpańskie zwyczaje), a kierowcy będą bali się przekroczyć dopuszczalną prędkość. I będzie tak jak w wielu krajach na Zachodzie – 50 to 50 i wszyscy tak jeżdżą.
Czytając komentarze w internecie można odnieść wrażenie, że dla wielu osób jazda po mieście stówką nie stanowi żadnego problemu. Jeżdżę pewnie, przewiduję sytuacje, znaki są bez sensu poustawiane, to maszynka do łatania budżetu, państwo jest opresyjne, wysokie kary nic nie dadzą, bo liczy się nieuchronność, lepiej postawić na edukację.
Czytając te i inne wątłe argumenty, robi mi się niedobrze. Jasne, zdarzają się durnie ustawione znaki albo policjanci czyhający za krzakiem. Ale w większości sytuacji znaki są ustawione dobrze, a jeżeli się z nimi nie zgadzamy, zawsze można złożyć wniosek do Zarządu Dróg o ich zmianę. Sama edukacja też niewiele da, bo po wyedukowaniu ludzie wracają do szarej rzeczywistości w której czasami nie da się jeździć przepisowo. Nieraz jadąc w mieście 50 km/h mam sytuacje, że praktycznie na zderzaku zaczyna mi jechać inny samochód, nerwowo wychyla się i po chwili wyprzedza. Zaraz i tak spotykamy się na światłach, a jego oszczędność czasu jest pozorna. W takich warunkach niełatwo jest jeździć przepisowo. Ale jeżeli większość zacznie jeździć tak jak trzeba, reszta będzie musiała się dostosować. Sam argument o nabijaniu kasy rządzącym też jest wątły. Wystarczy jeździć wolniej, by nie dostawać mandatów.
No i jak to się ma do bezpieczeństwa rowerzystów? Ano ma się tak, że jeżeli kierowcy będą przepuszczać pieszych i zaczną jeździć wolniej, będą też bardziej zwracać uwagę na rowery. Być może skończy się wyprzedzanie „na gazetę”, a przynajmniej bardzo szybkie wyprzedzanie, być może przestaną wymuszać na nas pierwszeństwo, być może przestaną zajeżdżać nam drogę przy skręcaniu w prawo itd.
W wielu zachodnich krajach mandaty są takie, że potrafi od nich zaboleć głowa. I bardzo dobrze. Jeżeli za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym kierowcy zostanie zabrane prawo jazdy na trzy miesiące, a przy okazji dostanie mandat na 2500 złotych – następnym razem będzie pamiętał, że taka jazda nie jest mile widziana. A przy okazji wyedukuje swoją rodzinę i znajomych, by jeździli wolniej.
Jeszcze raz podkreślę – osoby jeżdżące zgodnie z przepisami nie mają się czego obawiać. Jeździj trzeźwy i nie przekraczaj prędkości, a wtedy oszukasz system.
Miało być o przepisach i bezpieczeństwie rowerzystów a wyszło z „worka” pare innych „szydeł” :D Frustracja społeczeństwa tak zwanego państwa Polskiego jest tak ogromna, że nawet rowerzystom się udziela :) – czemu nie jestem zdziwiony ? :D
Ostatnio w Bydgoszczy była nagłośniona sprawa, w związku z wprowadzeniem do życia Bydgoskiego Roweru Aglomeracyjnego, że rowerzyści nagminnie łamią zakaz jazdy po chodniku. Wypowiedział się w tej sprawie „specjalista” od niczego czyli pan nadkomisarz Maciej Daszkiewicz, rzecznik prasowy komendy miejskiej policji w Bydgoszczy.
Powiedział on bowiem, że „jazda rowerem po chodniku dopuszczona jest wtedy, gdy chodnik ten ma powyżej 2 metrów szerokości a POJAZDY PORUSZAJĄ SIĘ PO DRODZE SZYBCIEJ NIŻ 50 km/h.”
Abstrahując od ocenienia szerokości chodnika metodą „na oko” czy ma 1,9 m czy 2 metry, cytując jego słowa gotów jestem stawić czoło każdemu mandatowi albowiem nie ma takiej drogi w miastach, na których nie ma pojazdu poruszającego się powyżej 50 km/h.
Pan wielmożny rzecznik, którego wielokrotnie cytują w bydgoskich radiach wyraźnie powiedział, że pojazdy PORUSZAJĄ SIĘ a nie, że OBOWIĄZUJE OGRANICZENIE co jest zapewne nieumyślną pomyłką jednak jej znaczenie jest diametralnie różne. W końcu na każdej drodze znajdzie się pojazd, który porusza się powyżej 50 km/h.
Jeżeli małe dziecko rozrabia masakrycznie albo znęca się nad zwierzakiem (sorry za przykład, ale widze, że trzeba ludziom tłumaczyć najprościej) to można zareagować na kilka sposobów
1. olać, 2. tłumaczyć (jeżeli dzieciak należy do grupy tych „energicznych nic to nie da) 3. zabrać ulubione zabawki 4. pokrzyczeć i pomachać paluszkiem 5. sprzedać klapsa siarczystego w dupę …hmmmm ciekawe co zadziała w trybie natychmiastowym i co dziecko zapamięta?
Obecne przepisy i ich „zaostrzenie ” to sięganie do kieszeni podatników, a nie faktyczna próba zwiększenia bezpieczeństwa. Co więcej przepisy te nadal sprzyjają korupcji itd. Chore przepisy bo chory system.
Mentalność fakt do wymiany, ale fakt jest taki że większość krajów sobie poradziła a my opornie robimy inaczej. Jeżeli debil (inaczej go nazwać nie potrafię) jedzie przez miasto 150 i nie zwalnia na światłach to traktowałbym go jak osobę biegającą z bronią po ulicy i strzelająca na oślep. Problem polega na tym, że pozbawiliśmy się selekcji naturalnej i państwo próbuje za nasze pieniądze chronić na siłę debili.
Zamykanie takich ludzi tez mija się z celem, nasze więzienia nie przynoszą o dziwo dochodu dla Kraju, czyli w gruncie rzeczy my mamy za to płacić!!! Nie chcę wbijać w politykę ale to sa naprawę banalne rzeczy do uporządkowania i wprowadzenia w życie.
Natychmiastowa konfiskata mienia, mandaty rodem z UE jak taki buc z Prosiaka czy innej bemki zapłaci (a nie będzie miał mandat którego nie płaci) 20-50k pln to uwierzcie mi po kilku akcjach w kraju w tydzień spadnie ilość wypadków spowodowanych nadmierną prędkością, ale powracam:
Państwo chce mieć jak najwięcej wpływów z mandatów, a nie od dziś wiadomo, że „kraść” najbezpieczniej dużo ale w małych ilościach, to trudniej zauważyć!!!!
Tu nie potrzeba polityków/kłamców i manipulantów, ale zarządców którzy dostają pensje za dobrze wykonaną pracę i sa zwalniani za błędy. Sprzedaż alkoholu na stacjach itp rzeczy to kolejny dowód. Chory system chorzy ludzie. Niestety nie widać światełka w tunelu.
Sam jeżdżę samochodem. Jeżdżę rowerem. Poruszam się pieszo.
Widzę, że zawsze jesteśmy jako naród na nie. Wszyscy chcą nas okraść. Nikt nic nie robi tylko chce naszych pieniędzy. Bo jeździmy szybko ale bezpiecznie. Znaki są nie tam ustawione. Na jezdnię nie wjadę bo jest niebezpiecznie, ale za to na chodniku będę jechał szybko. Bo nie mam DDRów i na światłąch straciłem czas. Że różnica w prędkości i masie razem z rowerem jest znaczna w stosunku do pieszych to nie ma znaczenia. Boję się ulicy, to na chodniku będę zgrywał bohatera
Łukasz pisze bardzo mądrze. Bądź w zgodzie z przepisami a nikt nie da Tobie mandatu. Tak proste i oczywiste, że niemożliwe do zrealizowania.
Sam pochodzę z miasteczka fotoradarów. Z roku na rok (bo średnio do rodziców jeżdżę 2-3 razy w roku) widzę jak ludzie jeżdżą wolniej. Teraz nie boję się, że ktoś mnie potrąci wyjeżdżając za szybko zza zakrętu. Teraz wiem, że 40 km/h to 40 km/h. Praktycznie wszyscy jadą wolniej. Więc widzę, że mandaty przynoszą skutek. Jeśli będą wyższe i więcej będzie policji/fotoradarów/ITD/samochodów z wideorejestratorami to będzie bezpieczniej.
Argument o wąskich drogach jest tak absurdalny, że nie wiem co napisać. Tak jakby takie drogi stąpiły nagle z nieba i nikt o nich nie wie. Ale drogi raczej mamy coraz lepsze. Na pewno średnio rozgarnięty osobnik nie jest w stanie przewidzieć, że nie pokona trasy ze średnią prędkością 90 km/h jadąc zgodnie z przepisami. Wyjeżdżając w jakąkolwiek podróż wie z góry, że będzie jechał zbyt szybko. Później dorabia do tego ideologię.
(…) Łukasz pisze bardzo mądrze. Bądź w zgodzie z przepisami a nikt nie da
Tobie mandatu. Tak proste i oczywiste, że niemożliwe do zrealizowania. (…)
Co do argumentu by jeździć według przepisów to się nie zgodzę z tą tezą.
1 – przepisy często są bzdurne i same w sobie zagrażające życiu i zdrowiu użytkowników dróg.
2 Jako kontr argument – polecam jazdę według tego co się dzieje w danej chwili na drodze tak aby nie być zawalidrogą ani nie stwarzać niebezpiecznych sytuacji.
PS. Trzeba być elastycznym i umieć się „zachować” ale oczywiście to przychodzi
z czasem i trudno wymagać super umiejętności od początkującego.A co do jady NIE według przepisów to miałem wiele takich sytuacji, że gdybym jechał WEDŁUG przepisów a nie na czuja to prawdopodobnie już nigdy nie wsiadłbym na rower albo wąchałbym kwiatki ale od spodu :/ więc polecam mieć oczy na około głowy i pamiętać o zasadzie ograniczonego zaufania. Podstawa to BYĆ WIDOCZNYM zawsze, więc ODBLASKI włóż.
Tak się czasami zastanawiam, co by było, gdyby Polacy z dnia nadzień zaczęli jeździć przepisowo. Mandaty to mnóstwo pieniędzy do budżetu i stanowiska pracy dla wielu policjantów. Być może drogówka zaczęła by się zachowywać jak ITD. Łapanki i masowe kontrole pojazdów. Już widzę te historie: Nie miał płynu do spryskiwaczy – dostał mandat, miał rysę na szybie – zabrali mu dowód. ;)
Jednak póki co nie grozi nam nadgorliwość policji.
Dziś rano (środa 20 maja) w radiowej „trójce” był ten temat wałkowany.
Obywatel, który przez świadome działanie przyczyni się do uszczuplenia przychodów budżetowych Skarbu Państwa , może zostać ukarany podatkiem od przysporzenia, bo nienałożone kary będą jego przychodem.
Czy jakoś tak …. ;-))
W ogólnym rozrachunku wyszłoby to wszystkim na plus. Policja zajęłaby się innymi sprawami, a z budżetu szłoby mniej pieniędzy na leczenie poszkodowanych w wypadkach, o zmarłych już nie wspominając.
Mam nadzieje, że nowe przepisy coś zmienią i wpłyną na kierowców, bo przepisy są po to, aby ich przestrzegać.
Popieram wysokie kary dla bandytów drogowych.Ilu ludzi już zginęło lub zostało kalekami na całe życie przez takich wariatów, którzy w większości przypadków ponieśli do winy znikome konsekwencje. Ci co się tak plują,że to tylko łatanie budżetu ciekaw jestem jak by myśleli, gdyby im taki wariat dziecko przejechał. Macie dzieci w większości,gdyż głównie ludzie dorośli się tu wypowiadają to spójrzcie na swoje pociechy i pomyślcie, że właśnie w tej chwili koło szkoły Waszego dziecka kilka razy w ciągu godziny przejeżdża taki wariat. Co gorsza zapewne tak jest.
Na większość ludzi by zmienili podejście działa głównie wysokość kary i jej nieuchronność a nie edukacja bo na przestrzeni lat ja jako pieszy i rowerzysta widziałem wiele takich akcji i codziennie w wiadomościach oglądam debilne wypadki.Edukować trzeba w szkołach młodzież,a starzy kierowcy jak sami nie zmądrzeją to już się ich nie wyedukuje pomóc może jedynie strach przed wysoką karą.
Dlatego też ja jako rowerzysta (śmieszne mając 36 lat 2 lata temu nauczyłem się jeździć na rowerze)tam gdzie nie ma ścieżki rowerowej będę jeździł głównie chodnikiem a nie jezdnią,gdyż najzwyczajniej w świecie boję się wyjechać na jezdnię.Po jakichś mniejszych uliczkach owszem pojadę,ale tam gdzie wariaci jeżdżą o 50km szybciej niż można to ja dziękuję zostać kaleką.
I takie durne wypowiedzi przedstawicieli prawa,że jak się nie ma umiejętności to się nie jeździ to bym mu w mordę wcisnoł spowrotem. Nie wiem jakie trzeba mieć umiejętności,żeby rowerzysta miał szanse w starciu z kierowcą jak dojdzie do zderzenia. A myślę,że jak się jedzie chodnikiem nie jak wariat pędząc a spokojnie kulturalnie,gdy się dryndnie jak chce się minąć pieszego i grzecznie podziękuje mijając za udostępnienie drogi to nikt się w życiu nie przyczepi do takiego rowerzysty.Dziękuję.
Bardzo fajnie, że nauczyłeś się jeździć na rowerze, nie ma tu nic śmiesznego, to tylko na plus :)
Ale co do dzwonienia (nawet grzecznego) na pieszych na chodniku, mam swoje zdanie:
https://roweroweporady.pl/dzwonienie-na-pieszych-na-chodniku/
Już lepiej poczekać, albo przeprosić niż dzwonić.
Dzwonek za pieszym idącym po ścieżce rowerowej może go zabić. Ściślej echo, w głowie…
Mój sposób na wariatów drogowych, którzy gnają przez miasto ponad przepisową prędkość jest dość prosty. Gdy widzę że z naprzeciwka pędzi auto, które znacznie przekracza dozwoloną prędkość, to po prostu migam mu długimi. Taki delikwent myśli, że stoi policja i praktycznie w 90 % przypadków widzę w lusterku wstecznym, że zaczyna hamować. Pewnie jedzie tak przez dłuższy czas, bo nie wie w którym miejscu stoi patrol i dzięki temu robi się trochę bezpieczniej. Taka dezinformacja z mojej strony nieraz wśród znajomych była
krytykowana, ale argument, że taki pędzący debil może zabić kogoś
zupełnie niewinnego w większości zmienia nastawienie, choć nie zawsze. Nigdy natomiast nie ostrzegam jeżeli faktycznie stoi policja, bo niby czemu mam dbać o fundusze komuś kto przez swoją głupotę może mi zabić kogoś bliskiego.
Ja się zgadzam, jestem za tym wszystkim, ale mnie również ciekawi kiedy rowerzyści łamiący prawo będą karani, przejazd na czerwonym widzę nagminnie nawet przy radiowozie policji (masakra!), jazdę po chodniku również przy ulicach gdzie nawet ruchu nie ma, przejazd przez przejście. Jest tego masa. Czemu, bo generalnie kiepsko prowadzimy pojazdy mechaniczne, spalinowe bądź nie. Przewidywanie zagrożeń to lwia część jazdy, a tego 70% kierującym brakuje, stąd prędkość, jazda na zderzak, przejazd na czerwonym, czy rowerzysta po ciemku w czarnej bluzie bez świateł. Jest sporo ludzi świadomych, oczywiście, z moich jednak obserwacji, są w mniejszości :/
Zgadzam się, zwłaszcza jeżeli chodzi o nocnych batmanów. Jest tylko jedna kwestia. Gdzie lepiej wysłać patrole? Do łapania kierowców pędzących 100 km/h przez miasto, przejeżdżających na czerwonym świetle i wyprzedzających na przejściach dla pieszych czy do łapania rowerzystów na chodnikach? Którzy stwarzają potencjalnie większe zagrożenie?
Nie usprawiedliwiam rowerzystów, ale mimo wszystko to kierowcy samochodów powodują dużo, dużo więcej śmiertelnych wypadków.
Akurat chodnik to był jeden z przykładów ;-) Gorsze przewinienia rowerzystów widziałem na własne oczy co mnie strasznie wkurza bo takie osoby ogromnie psują opinie o nas, całej reszcie :( Wiadomo, też nie jestem święty, niech pierwszy rzuci kamień ten co nigdy przez pasy nie przejechał rowerem czy nie skrócił drogi chodnikiem, ale są pewne granice rozsądku.
Kierowcy samochodów powodują śmiertelne wypadki przez wzgląd na ponad tonową blachę którą się poruszają, ale metal jest neutralny, martwy, problem jest w głupocie, roztargnieniu, braku wyobraźni itd a to niestety widać we wszystkich użytkownikach dróg :/
Należy również rozpatrzyć samą sytuacje, lustrzanym odbiciem cisnącej beemki (tak wiem, stereotyp) na drodze spokojnie mógłbym określić 100 kilowego gościa ciśnącego DDRem wśród innych użytkowników mającego funkcję FastFire na dzwonku rowerowym, to przecisne, tam się zmieszcze, tego wezmę na gazetę. Sporo rowerów nawet nie ma lusterek i takiego byczek jak mignie pare cm od przeciętnej veturilanki może spowodować zakłopotanie kończące się glebą.
Jasne że patrol prędzej powinien gonić kretyna bolidzie, a nie rowerzyste, ale kurcze blade, za często widzę patrole skupione na łapaniu buspasowców niż realnych zagrożeń, strasznie to demotywuje.
Batman szkodzi w zasadzie bardziej sobie, mimo to jednak mam nadzieje że nigdy w życiu nie będzie mi dane skrócić takiej osobie drogi do szpitala, sumienie by mnie zjadło, choć winy w tym nie wiele.
Offtopic: Świetny blog, gratulacje dla Pana, każdy tekst przeglądam od deski do deski. Niestety sam zmniejszyłem ilość jazd rowerem, na rzecz motocykla i czasu przejazdu (do pracy mam 30km w jedną stronę). Tochę ten trend poprawiłem jazdą z psem dzięki artykułowi http://majsterkowo.pl/chcesz-jezdzic-z-psem-na-rowerze-zrob-sobie-springer/
Suma sumarum, świetny blog, bardzo ciekawe tematy :)
„Jeszcze raz podkreślę – osoby jeżdżące zgodnie z przepisami nie mają się
czego obawiać. Jeździj trzeźwy i nie przekraczaj prędkości, a wtedy
oszukasz system.”
Otóż właśnie, ale wytłumacz to debilom, którzy myślą, że wyższe mandaty to zamach na ich wolność. Jakby poszli siedzieć, to by nawet mieli rację.
Tylko żeby policja faktycznie się ruszyła i łapała takich.
Jak mawia stare porzekadło ” Wpuść chama do biura to Ci atrament wypije ” . Tak samo jest w innych dziedzinach i żadne kary nie pomogą gdy nie będzie EDUKACJI społeczeństwa, a na drodze zawsze znajdzie się przysłowiowy debil, który za kółkiem dostaje małpiego rozumu. Myślę, że zaostrzanie przepisów jest tylko sposobem na zbijanie kasy a nie poprawę bezpieczeństwa na drodze. Trudno tu nie wspomnieć o samej „policji”, której edukacja i znajomość prawidłowego zachowania się w stosunku do obywatela jest godna pożałowanie o czym świadczy wiele filmików na YT i głośnych spraw, w których „władza” jest bezkarna mimo łamania elementarnych praw obywatela. Bez zasadniczych zmian w tej instytucji oraz edukacji w szkołach cały kodeks drogowy ( tu przesadzam aby wyrazić ogólny zamysł chorego „tworzenia” przepisów przez „władzę” w nieskończoność) jest psu na budę.
Edukacja jak najbardziej, ale ciekawi mnie bardzo jaki miałbyś pomysł na tych, którzy zdobędą prawo jazdy, ruszą na ulice solidnie wyedukowani, będą jeździć przepisowo, ale nagle się okaże, że 80% kierowców wokół nich już nie do końca na przepisy patrzy?
Do pewnych rzeczy oczywiście trzeba dojść samemu, do niektórych (tfu, tfu) na drastycznych przykładach, ale nieraz widziałem przy drodze koszmarne skutki wypadku. Wszyscy oczywiście zwalniali żeby popatrzeć, pewnie w zadumie kiwali głową myśląc „jechał jak debil”, by po chwili samemu wyprzedzać na trzeciego czy na zakręcie.
Po tym jak ostatnio jechałem w Bieszczady (jakieś 900 km w obie strony) pomyślałem, że kamerki montowane w samochodach to wcale nie jest taki głupi pomysł i sam się zastanawiam jak estetycznie przeciągnąć kabel od zasilania do kamerki.
Nie mówię, że edukacja nic nie da, ale zobacz jak jest chociażby ze śmieciami. Nie wiem czy jest to w całej Polsce, ale w Łodzi praktycznie każdy płaci ryczałt za śmieci i miasto je wywozi. Ale wystarczy pojechać do lasu, by natknąć się na sporo wyrzuconych tam śmieci. Dlaczego ludzie nie podjadą na pierwsze z brzegu osiedle, znajdą duży kontener i tam wyrzucą śmieci? Czy edukacja w ich przypadku coś da? Nie sądzę, bo już kampanii przeciwko wyrzucaniu śmieci do lasu było sporo.
Ja mam mega liberalne podejście do wielu rzeczy. Ale jestem też za myśleniem o tym co się robi. Jeśli ktoś jeździ jak potencjalny morderca, powinien ponieść tego konsekwencje. Nie musimy czekać, aż w końcu komuś stanie się krzywda, by go zamknąć.
„Dlaczego ludzie nie podjadą na pierwsze z brzegu osiedle, znajdą duży kontener i tam wyrzucą śmieci?” Z jednej bardzo prostej przyczyny – są leniwi i wygodni.
W mojej okolicy mieszka gość, który posiada 3 auta, woli pojechać do lasu i tam je zostawić bo po co płacić za pojemniki. Potem leży pełno tego guana i rozpacz ogarnia, gdy widzi się takie obrazki. Jak za rękę trutnia nie złapiesz, nie sfotografujesz lub nagrasz to nic nie wskórasz.
I generalnie dobrym pomysłem jest używanie kamerek w autach a rowerzystom to nawet bym zalecał by w razie czego mieli nagrania jak są traktowani przez kierowców. Sam, gdybym takową posiadał to zapewniam, nie było by dnia w którym coś dla smerfów bym zmontował lub straży leśnej.
K… ale nawet jak nie płaci za pojemniki, to co za problem podrzucić to do dużego kontenera na osiedlu. Lepsze to niż wywalać do lasu.
Zastanawiałem się kiedyś czy miasta nie mogłyby postawić dużych kontenerów przy wjazdach do lasu, do wrzucania takich śmieci, żeby debile, którzy z przyzwyczajenia tam przyjeżdżają, przynajmniej do pudła wyrzucili śmieci. Ale od razu wyobraziłem sobie, że ludzie będą tam zwozić gruz, stare kanapy i inne rzeczy, których za darmo nikt wywozić nie chce.
Jak to nie chce ? U mnie w całej gminie raz w roku jest darmowy wywóz śmierci „gabarytowych” przy okazji, której wiele osób sprząta je na złom opał ( np ja :) ) wiec często gdy „podjeżdża gmina” niewiele jest do zabrania.
W pełni się z Tobą zgadzam SAMA edukacja niewiele da. Miałem na myśli szkołę dom i osiedla to tam się nowe pokolenie wychowało i co z tego wynikło, tragedia bo dzisiejsze pokolenie nawet nie jest łaskawe powiedzieć osobie starszej dzień dobry na klatce schodowej. Mnie nauczono, że osobom starszym należy się szacunek i do dziś pierwszy się ukłonie takiej osobie bo byłoby mi wstyd gdybym nie powiedział dzień dobry.
Taka sama zasadza działa na drodze w sklepie czy gdziekolwiek indziej problem w tym, że dzisiaj nie ma ani edukacji ani nauki kultury osobistej o uprzejmościach nie ma nawet co wspominać i to jest podstawą problemu chamstwa jakie spotykamy na drodze.
Moim zdaniem jest to krok w dobrym kierunku, choć zmiany nie będą natychmiastowe. Zmiana nawyków potrwa pewnie lata. Podam Ci przykład z Łodzi jaki mi się ostatnio zdarzył. Jadę sobie autem ulicą Limanowskiego (na odcinku Włókniarzy – Woronicza) lewym pasem z dopuszczalną prędkością, tam jest prędkość podwyższona do 70 km/h. Za mną gościu dostawczakiem, w pewnym momencie zbliżył się do mnie i zaczął mi mrugać światłami, że chce jechać szybciej. Oczywiście nie zjechałem, bo to nie autostrada. Myślę że gość chyba nawet nie pomyślał czemu tak zrobiłem. Taka właśnie jest mentalność kierowców – prawie każdy przekracza prędkość, jeśli jedziesz przepisowo, to jeszcze będą ci dziwne uwagi robić.
Nagminnie mi się to zdarza na Pabianickiej między Ikeą a Trasą Górną. Też jest tam 70-tka i nieważne którym pasem jadę, zawsze się ktoś przylepi na kilka centymetrów do tyłka i będzie dawał do zrozumienia, że on jedzie szybciej. A ja tam zawsze trzymam się ograniczenia (no maksymalnie 79 km/h jadę), bo mi się nigdzie nie spieszy to raz, a dwa, to tam nagminnie ludzie przebiegają do tramwaju zamiast skorzystać z przejścia podziemnego i trzeba bardzo uważać.
Raz taki kozak się przytulił, sapał, sapał, w końcu przeskoczył kilka razy między pasami i wyrwał do przodu. Aż się cieszyłem, że nie wiedział o fotoradarze.
Napisz dokładnie, jak było, bo „lewym pasem z dopuszczalną” zwykle oznacza „prawy był wolny ale ja lubię lewym”.
Może czas zmienić tytuł bloga? Naiwnie dodałem do RSS licząc na rowerowe porady, a tutaj co drugi artykuł to jakaś propaganda albo pusta treść dla wypełnienia wierszówki.
Bardzo dziękuję za merytoryczną opinię. Nikt, nigdy nie napisał mi bardziej wnikliwej i rzetelnej analizy tego, o czym tu piszę. Boże, 167.000 czytelników, którzy zaglądają tu co miesiąc, muszą się z nią koniecznie zapoznać.
Ja tu zaglądam właśnie dlatego, żeby się wkurzać, że „propaganda albo pusta treść dla wypełnienia wierszówki”. Więc pisz za siebie.
(ironia)
A czy nie jest tak, że osoby tworzące prawo w naszym kraju są ponad tymi zasadami? A przecież bardzo często słyszy się jak to posłowie szarżują służbowymi limuzynami po mieście…
Oczywiście jestem za takim zaostrzeniem przepisów, ale dla WSZYSTKICH.
Krok w dobrą stronę, a statystyka to pokaże.
Zasada Pareto mówi, że 65-85% skutków wywołuje raptem kilka przyczyn, które wystarczy wyeliminować.
Kilka przyczyn, nie kilkadziesiąt.
Tu mamy dwie: prędkość i używki (alkohol, a dodałbym jeszcze narkotyki).
Więc spośród np. 100 tysięcy kierowców wyeliminujmy z ruchu drogowego tylko ten ułamek – 500-1000 matołów, pozytywne odczucie będzie zauważalne od razu.
Dla mnie powinno byc proste prawo. Jestes pod alko. Automatycznie tracisz prawko na np. 5 lat. Plus mega mandat, plus miesiac w pierdlu. ! prawo dla wszystkich bez wyjatku. Proste. Pijesz, do pierdla i zegnaj prawko.
Wytłumacz więc sędziom, prokuratorom, wziętym adwokatom, p-osłom i se-natorom, dyrektorom i urzędakom różnych szczebli od gminnego do centralnego, a także wszelkiej maści funkcjonariuszom Policji, że JUŻ NIE MOGĄ PIĆ przed wsiadaniem do auta, jak do tej pory.
Jak zobaczę, że jeden z drugim już się nie przykryje immunitetem i po prostu dostanie należytą karę, to uwierzę, że COŚ drgnęło.
Eee tam. Wszystko zalezy od kultury jazdy w danym kraju. W Irlandii ludzie jezdza jak sieroty w porownaniu z Polakami ale takie powolne jezdzenie przeklada sie na zwiekszona uwage i kulture jazdy po miescie. Tam kazdy wie, ze i tak bedzie stac w korku wiec po co sie spieszyc? Mandaty sa do 600zl najwyzej. Zaczynaja sie od 300zl. Jest tam malo wypadkow i wszyscy jezdza uwaznie. Nie ma wariatow jak w Polsce. Ciezko wiec powiedziec, czy wysokie ceny mandatow cos dadza. Tam leca non stop spoty reklamowe, zeby zwalniec, jak wyprzedzac, jak uwazac na motorzystow i rowerzystow. Mysle, ze wlasnie taka edukacja najwiecej daje a karanie kwotami z dupy wzietymi aby tylko dziure budrzetowa zapchac mija sie z celem. No ale nie oszukujmy sie. Tu nie chodzi o nasze dobro a o kase do budrzetu.
Problem w tym że typowy Polak jest zawsze najmądrzejszy i wie lepiej, więc reklamy typu „10 mniej” do większości ludzi nie trafiają.
Polak jest negatywnie nastawiony do Policji – cokolwiek zrobią będzie źle i wymierzone przeciw obywatelom (nawet jeśli ich działania są dobre). Podobne nastawienie jest do władzy, więc każde zaostrzenie prawa jest źle przyjmowane. Nawet jeśli prawo jest mądre i ma w zamiarze podnieść bezpieczeństwo to i tak jest to zamach na społeczeństwo.
Polacy lubują się w obchodzeniu prawa, nawet jeśli kontroli będzie dużo to i tak Ci najbardziej „zainteresowani” mają CB, Yanosika, czy navi z mapą fotoradarów, a wszyscy kiedyś migali światłami.
W Polsce jest przyzwolenie na łamanie prawa przez kolegów – nieważne że kogoś pobił/okradł, ważne że złe psy się go czepiają. To przykład bardziej ekstremalny, ale ile z nas potępi kolegę który wpadł na radar a ile mu współczuje? Podobnie z pijakami.
Oczywiście nie każdy Polak taki jest, ale jest takich wielu, za dużo.
Posiłkowanie się przykładami z Zachodu jest bezsensu – tam są inni ludzie, inne zwyczaje, mentalność itp. nie da się tego przeszczepić ot tak sobie.
By zmienić powyższe potrzeba wszystkich środków, zarówno edukacji i restrykcji, ale na to potrzeba wielu, wielu lat i my tego raczej nie dożyjemy:)
Słusznie prawisz. Chodzi o kulturę i wyobraźnię w ujęciu ogólnym. Ilu pasażerów ośmieli się zwrócić uwagę kierowcy że jedzie za szybko?
ZGadza sie ale – Policja sobie zasluguje sama na takie podejscie do niej. Jakos nie widze aby poprawiali znacznie swoj wizerunek. Ja staram sie byc obiektywny tak jak w stosunku do Policjantow z UK czy IE i jak do tej pory jest OK, ale jednak sami sobie sa winni i daleko im do oglady kolegow z wysp. O politykach nie wspomne, bo to juz kazdy wie jaka to szopka. Prawo w Polsce jest na lewo a biurokracja zalewa mnie nawet przy glupim wysylaniu listu poleconego i wypielnianiu 3 druczkow do jednej koperty. W polsce zamiast skupiac sie na upraszczaniu to sie skupia na komplikacji, bo latwiej. I tak jest w kazdej dziedzinie zycia. Bez wyjatku.
Z ciekawości czystej (bo siedzę trochę w tematach pocztowych), kiedy musiałeś wypełniać trzy druczki przy wysyłaniu listu poleconego?
Ja odkąd pamiętam wypełniam jeden.
Priorytet Polecony z Potwierdzeniem odbioru (ZPO). Wystalam takie czesto (bo urzedy potem zgrywaja glupa, ze nie dostaly przesylki – sady zazwyczaj jak im wygodnie, polecony tu nawet nie pomaga) wiec uzywam potwierdzenia odbioru. I tak sa 2 druczki dodatkowe. Plus jak jest ubezpieczenie to jest kolejny (albo inny). W irlandii wypelnia sie jeden i zaznacza co ma byc fajeczkami. Zreszta sama obsluga petenta tutaj na poczcie jest 3x dluzsza, stukania, pukania, sprawdzania. Smieszne i makabryczne. To tez mnie zdziwilo po przyjezdzie. Tam podchodzisz, wypelniasz prosty druczek ze swoim imieniem, pan skanuje kod kreskowy, i wyskakuje mu potwierdzenie nadania na drukareczce, nic nie trzeba wypalniac, podawac adresu nadawcy, odbiorcy i takich bzdur. Podpis, druczek. Tyle. Dowidzenia. My chyba jednak kochamy nasze pieczatki i biurokracje. A jak widze ile pani zza okienka ma zeszytow i druczkow do wypelnienia to mi sie szkoda jej robi. Wam jest wszystko w komputerach. Nawet urzad skarbowy, podatki, rachunki, urzad drogowy (dyski na poruszanie sie po drodze – Road Tax), i wszystko inne jest dostepne online i nie trzeba isc do zadnego urzedu. Wszystko jest dostepne na stronie internetowej. A najlepsze jest to, ze do wszystkiego dziala JEDEN numer (PPS) i ma 8 cyfr. Wszystkie urzedy sa polaczone i wszystkie dane dostepne sa wszystkim urzedom. Ja pierdykam. Polska wygrywa konkursy IT na calymswiecie a glupiej strony dla urzedu nikt nie morze zrobic. A potem wydaja 15 milionow na strone dla bezrobotnych. I jak tu ma byc normalnie?
Tu jest urzad skarbowy a w nim na stronie odnosniki do wszystkich innych urzedow. http://www.revenue.ie/en/index.html Tam mozna zalatwic wszystko nie wychodzac z domu. Kazdy urzad pyta sie tylko o ten sam numer numer PPS (cos jak numer dowodu osobistego) i po sprawie. Dziekuje, do widzenia.
W Polsce są 2 bo my wiele rozwiązań administracyjnych mamy z Francji: drogowe, biurokratyczne, systemowe…
Małe sprostowanie – nie z Francji, a z Rosji carskiej i ZSRR – zwłaszcza biurokratyczne
Z Francji, z Francji. Carska Rosja też z Francji.
Każdy ma inne zdanie :) a ja uważam ze przepisy wniosą zmiany, ale sporo osób musi poczuć to na własne skórze i musi wbić sobie do głowy prawidłową jazdę według przepisow a to potrwa tak jak kultura i życzliwość w naszym kraju .Kiedyś będzie się Milo i spokojnie jeździło jak w krajach skandynawskich .
Przepisy przepisami a życie swoje. Ciągle się słyszy, spowodował wypadek, jechał pomimo zakazu, jechał pijany pomimo braku prawa jazdy, zabił na drodze pomimo odebrania (już po raz kolejny) prawa jazdy. W naszym kraju chyba tylko dwie kary mogą przemówić coś ludziom do głów. Groźba utraty auta i groźba pójścia do wiezienia (bez zawiasów) gdy spowodujemy wypadek po spożyciu alkoholu.
Takie nowe przepisy nic nie dają, a do tego jeszcze społeczeństwo ma wrażenie iż rządzący chcą sobie podreperować budżet. Wczoraj wszedł ten nowy przepis, w mojej miejscowości już jeden kierowca padł jego ofiarą (za przekroczenie prędkości) i na miejscowych forach wszyscy pisali o tym jaka to policja zła i jaki rzad pazerny na nasze pieniądze. Nikt nie napisał o tym, że kierowca przekroczył dozwoloną prędkość o 70 km/h i stwarzał niebezpieczeństwo na drodze.
Jasne, zawsze znajdą się matoły, których nic nie przekona, nawet groźba więzienia. Jak było z popaprańcem, który po pijaku zabił pieszego, a z miejsca wypadku uciekł? Złapali go, posiedział kilka lat (nie pamiętam, może 2, może 4) i wyszedł. I znowu kogoś po pijaku śmiertelnie potrącił i uciekł. Policja złapała go, gdy spokojnie jeździł sobie na nartach za granicą. Dla takich ludzi powinno być dożywocie.
Ale są jednak osoby, którym zmiany przepisów pomogą zmienić trochę tok myślenia, zwolnić, zastanowić się czy warto. To nie jest tak, że po zmianie przepisów wszyscy nadal będą jeździć jak dawniej, bo naprawdę wiele osób nie chciałoby stracić prawa jazdy.
….3 dni później…
Ten sam kierowca , który stracił prawko w poniedziałek dziś został złapany na…jeździe bez prawka i za przejazd na czerwonym . Co policja na to ?? Zatrzymała mu prawko na kolejne 6 miesięcy . To by było na tyle jeśli chodzi o skuteczności prawa . Tylko czekać aż znów wyjedzie na drogi i policja znów go ukarze…zabraniem prawa jazdy na 12 miesięcy :)
Według mnie samo zaostrzenie przepisów nic nie zmieni. W przypadku przepisów drogowych dużo ważniejsze jest egzekwowanie prawa. Jeżdżę samochodem prawie codziennie od 4 lat, a kontrole prędkości widziałem jakieś 3 razy – kontrole trzeźwości zdecydowanie częściej. Kierowcy jeżdżą dużo wolniej jeśli widzą radiowóz, ale kiedy na drodze nie widać żadnego policjanta od razu jeżdżą szybciej. Jak dla mnie dużo większym zagrożeniem od przekraczania prędkości jest permanentna jazda kierowców na lewym lub środkowym pasie (przy drogach kilkupasmowych). Często takie osoby jeżdżą zdecydowanie poniżej dozwolonej prędkości i kierowcy jadący szybciej (nie koniecznie chcący prędkość przekraczać) są zmuszane do wyprzedzania z prawej strony (jest to zgodne z przepisami), gdzie może znajdować się rowerzysta – sam widziałem kilka takich sytuacji, na szczęście obyło się bez żadnych wypadków.
W miastach jazda rowerem po chodniku dla niektórych osób bywa jedynym rozwiązaniem. Drogi w miastach często są wąskie i nierówne. Jeśli w godzinach szczytu rowerzysta przewróci się na takiej drodze ma spore szanse na zostanie przejechanym przez samochód – w przypadku jazdy po chodniku skończyłoby się na paru siniakach i otarciach. Nierzadko zdarzają się też stosunkowo długie podjazdy gdzie większość rowerzystów się męczy i najzwyczajniej w świecie musi się zatrzymać – w takiej sytuacji na chodniku nic im nie grozi, a na drodze może być różnie.
Z egzekwowaniem nie jest wcale tak łatwo, bo policja ma też inne rzeczy do roboty, a nie da się ich ustawić za każdym zakrętem :) Według mnie powinno się dążyć do zmiany mentalności. Żeby kierowcy sami z siebie zmienili swoje przyzwyczajenia.
A co lepiej będzie działać na wyobraźnię? Perspektywa, że być może (ale nie na pewno) za rogiem stoi patrol z suszarką czy perspektywa, że jak mnie złapią jadącego stówką w mieście, to dowalą mandat 5.000 złotych? Znów – nie na wszystkich to podziała, ale na sporą grupę ludzi na pewno.
Edukacja i dobre drogi do podstawa. Reszta to tylko sciema i latwizna. Latwiej dokrecac srube spoleczenstwu i obwiniac je za lamanie prawa niz zadbac o dobra edukacje (zmiane mentalnosci) czy dobre drogi. Tak jest ze wszystkim w tym kraju… latwiej dopierd…ic spoleczenstwu niz sie postarac aby cos poprawic. Licza sie glosy na wyborach i papierowe wyniki.
Uważasz, że po lepszych drogach Polacy będą jeździć wolniej? Dość dziwna teoria. Tylko nie wyjeżdżaj mi tu proszę z hasłami, że lepsze drogi to bezpieczniejsze drogi. W ostatecznym rozrachunku to nadmierna prędkość zabija. I tak, to ci debile za kółkiem są winni, nie państwo „które nie dba o dobra edukację”. Uważasz, że za mało jest w mediach informacji o pijanych kierowcach? Niczego to nie zmienia. Na zachodzie ludzie nie jeżdżą 50 bo są wyedukowani. Jeżdżą bo wiedzą jakim mandatem może skończyć się jazda raptem 10kmh szybsza. No tak, można to nazwać swego rodzaju edukacją :-) Różnica jest jedna – tam zdecydowanie lepiej niż u nas „dopierdalają” jeśli mamy trzymać się Twojej nomenklatury. Ilość kontroli, czy fotoradarów jest zdecydowanie większa, to by był dopiero krzyk w Polsce gdyby i u nas było ich tyle. Jak to ładnie napisał Łukasz: „Jeździj trzeźwy i nie przekraczaj prędkości, a wtedy oszukasz system.”
Tak stan drog wg. mnie ma wplyw na predkosc. Przez zle drogi czesto robia sie tak zwane wąskie gardla na trasie, gdzie nie da sie jechac nawet normalnie i trzeba znacznie zwalniac. Plu nie mozna kogos bezpiecznie wyprzedzic. Narasta wiec zniecierpliwienie i chec nadrobienia straconego czasu na innych odcinkach co wplywa na niebezpieczne akcje wyprzedzania i zwiekszona predkosc na lepszych jakosciowo odcinkach. Dziwne a jednak logiczne. Gdyby drogi byly w lepszym stanie nie istniala by potrzeba ryzykownych akcji wyprzedzania. Wiecej drog ekspresowych przyczyniloby sie do zmniejszenia ilosci wypadkow na odcinkach zabudowanych.
Co wam moge panowie powiedziec? W Irlandii sa piekne drogi i spokojni kierwocy. Jak ktos szaleje to wiadomo, ze polak. Ludzie jezdza spokojnie i sa wyluzowani. Jest mniej wypadkow a piesi w miastach moga chodzic na czerwonym. Dlaczego tak jest? Domyslam sie, ze wlasnie z przyczyn wyzej wymienionych. Jak jest naprawde to nie wiem, ale wiem na pewno, ze po powrocie do polsk9i bylem zszokowany zachowaniem kierowcow do tego stopnia, ze planowalem zakup kamerki i zwyklego kablowania piratow na policie za proby zabojstwa. Nie dosyc, ze drogi to syf i ser szwajcarski to jeszce 8/10 kierowcow to psychopaci. Nie wiem jak to jest, ze w Irlandii (i UK) jest tak odmiennie i spokojnie ( i mandaty sa nizsze niz w Polsce, przy tak kolosalnych zarobkach). I badz tu madry.
Wąskie gardła robią się na jednopasmówkach przy sporym ruchu, zgadza się. Tylko, że stan polskich dróg znacząco się poprawił, zarówno jeśli chodzi o nawierzchnię, jak i przebudowę samych dróg (mam tu na myśli dodawanie lewoskrętów, ronda itp. rozwiązania). Co więcej, autostrad też jakby przybyło… Tyle, że większość zamiast wydać te 30 zł woli pocisnąć 130 po krajówce lub co gorsza wojewódzkiej.
I tu ciekawostka, dla większości Polaków zator oznacza konieczność jechania za ciężarówką, która „ledwo się toczy” 90 km/h. Za punkt honoru stawiają sobie wyprzedzenie takiej, mimo, że ruch jest płynny i wszyscy jadą w okolicach maksymalnej dozwolonej prędkości. Jasne, zawsze znajdzie się jakiś ciągnik lub tym podobny pojazd, ale bez przesady – przeskoczenie takiego to jest chwila. Poza tym na tym, tak wychwalanym pod niebiosa, zachodzie także są jednopasmówki – wystarczy zjechać z dróg ekspresowych/autostrad na drogi lokalne (i także bywają dziurawe!). Zapewne na Wyspach jest jak piszesz, nie wiem, ale generalnie na zachodzie, a szczególnie w Skandynawii mandaty są bardzo wysokie. Ludzie przyzwyczaili się, że przekraczanie prędkości skutkuje poważnymi konsekwencjami to i nie szaleją na drogach. U nas mandaty są relatywnie niskie, konsekwencje, że tak je nazwę „pozaportfelowe”, praktycznie żadne, więc i mistrzów kierownicy nie brakuje. No i przede wszystkim nie ma poczucia nieuchronności kary za popełnione wykroczenie – ilość kontroli śmiesznie mała, fotoradary też poznikały.
Ja to wszytsko rozumie. Boli mnie jedynie fakt, ze ja jezdze naprawde spokojnie ale czasem najzwyczajniej sie zagapie jak wjade w teren zabudowany (co ma 1 dom w polu) albo bede gdzies jechac troche za szybko (no bo nie oszukujmy sie zdarza sie kazdemu) to mi dowala mandat z kosmosu za blache przekroczenie. Przez tych wlasnie idiotow i ciagle zawyzanie mandatow. W Irlandii wystarczylo mi jak dostalem 100 Euro (co bylo moja dniowka) aby uwazac, a tu zaraz mi dopieprza taski mandat, ze przy polskich zarobkach bede jadl chleb do konca miesiaca. Przekroczenia sie zdarzaja i tyle. Kary jednak nie powinny byc przesadne.
Kurczę, połowa, jak nie więcej, kierowców aut i rowerzystów na chama łamie prawo i przepisy. Zwalanie tego na polityków, drogi, religię, czy co tam jeszcze, jest śmieszne.
Czemu tak kierowcy robią się grzeczni po przekroczeniu zachodniej granicy? Przez stan dróg? Nie, tylko z prozaicznej przyczyny: łatwość dostania solidnego mandatu. Polaka widać trzeba trzymać krótko za mordę. W Amsterdamie tylko jeden burak chciał zajechać drogę rowerzystom, rejestracja z Poznania…
Rowerzyści nie lepsi: umiejętność jazdy w mieście (technika i współegzystowanie z innymi uczestnikami) na poziomie holenderskiego dziecka z podstawówki: przy ich tłumie na DDRach i ulicach ani jednej kolizji. Zaczynam rozumieć czemu nie czują potrzeby używania kasków. W Polsce jest to w myśl zasady: po co przyłbica skoro łeb zakuty. Strach pomyśleć co będzie jak ruch rowerowy wzrośnie. W Gdańsku już widać pierwsze efekty.
masz rację w 100 % ,lepsze drogi w moim mieście to natychmiast chuligańska jazda.Powinno się zlikwidować anteny p/radarowe,w Austrii
500 euro mandat i konfiskata urządzenia.
No to fakt. Jak widze kogos z antenka CB to zakladam, ze dupek i zwaniak, i trzeba uciekac. CB powinno byc zakazane dla kierowcow (oprocz TIR)
Wyjdę na złośliwego, ale:
„CB powinno byc zakazane dla kierowcow (oprocz TIR)”
to by na Kaszubach ruch drogowy zamarł. ;-)
Tak, najłatwiej zwalać na kiepski stan dróg a nie na brak rozumu i brak wyobraźni.
Nie to żebym się czepiał… ale jak by podnieśli kary za kradzież lub zabójstwo, to też byś narzekał, że to zły ruch ? Jeśli nie, to dlaczego ?
Zmiana mentalności to jednak proces strasznie długotrwały. Nie pamiętam kto dokładnie (jakiś pracownik naukowy na uniwersytecie) stwierdził, że do zmiany mentalności dojdzie najwcześniej za 30-40 lat, kiedy nadejdzie czas rodzących się dopiero pokoleń (zmiany mentalności w różnych obszarach, nie tylko w zachowaniu na drodze).
Według mnie obie te perspektywy połączone razem dają dopiero sensowny efekt na wyobraźnię. Żeby prawo było przestrzegane, musi być egzekwowane – na przykład, jeśli Urząd Skarbowy nie prowadziłby żadnych kontroli i weryfikacji, większość ludzi nie miała by oporów przez płaceniem mniejszych podatków lub nie płaceniu ich w ogóle.
Przed zmianą przepisów wystarczyło zostać złapanym bodajże 3 razy na takim przekraczaniu prędkości i z racji punktów traciło się prawo jazdy. I mówiąc szczerze mało kto (w stosunku do osób jeżdżących w ten sposób) tracił prawo jazdy – właśnie z braku należytego egzekwowania prawa. Jeśli kontrole prędkości zdarzyły mi się tak rzadko jak napisałem, to albo w moim regionie rzeczywiście jest z tym kiepsko, albo miałem duże szczęście. Niestety podobne wrażenie ma większość kierowców z którymi rozmawiałem na ten temat.
„Jeżdżę samochodem prawie codziennie od 4 lat” Miało być 24 czy 34 lata a tylko zjadło Ci pierwszą cyfrę? Bo jeśli masz tylko 4 lata stażu to bardzo mało, chyba tyle co oranżada gwarancji.
Mam 22 lata więc moje doświadczenie to tylko 4 lata i przejechane ok. 70 tys. km – więc jak na młodego kierowcę całkiem sporo, choć nie umywa się to do kilkuset tysięcy. Niemniej przejechałem wystarczającą ilość kilometrów żeby zauważyć pewne zjawiska. Co więcej, uważam (niekoniecznie słusznie) że moje spostrzeżenia mają nieco większą wartość niż większość mogłaby uważać, z tego względu że dotyczą jedynie stanu tu i teraz, nie mam pojęcia jak jeździło się 10 lat temu i dawniej.
Faktem jest że w Polsce przeciętny samochód jest wstanie osiągnąć wyższą prędkość niż kilkanaście lat temu co jedynie sprzyja szybszej jeździe. Rośnie również różnica w osiąganych przez samochody prędkościach – i tak naprawdę to ta różnica generuje większe niebezpieczeństwo. Dlatego kierowcy muszą się nauczyć radzić z taką sytuacją – a jak w swoim pierwszym poście zauważyłem, idzie im to dosyć opornie.
Wyobraźnia, przewidywanie i odrobina uprzejmości na drodze. Trochę dłużej jeżdzę niż Ty masz lat i to też o niczym nie świadczy.