Zakaz sprzedaży śmieciowego jedzenia w szkołach

Jeżeli regularnie czytasz Rowerowe Porady, to wiesz, że pojawiają się tu co jakiś czas społecznie zaangażowane teksty. Znaleźć je można głównie w dziale Ciekawe. Tematy zazwyczaj dotyczą rowerów, ale zdarza mi się napisać co nieco o zdrowiu. I taki będzie temat dzisiejszego wpisu. Ostatnio rząd wprowadził ustawę zakazującą sprzedaży niezdrowych przekąsek w przedszkolach i szkołach. Od przyszłego roku dzieci mają mieć ograniczony dostęp m.in. do chipsów i słodkich napojów. Gdy usłyszałem o tym zakazie, bardzo się ucieszyłem, ponieważ powinien zostać wprowadzony już 25 lat temu. Ale lepiej późno, niż wcale. Mimo, że sejm przyjął tę ustawę jednogłośnie, co im się chyba rzadko zdarza, od razu pojawiły się głosy sprzeciwu. Że to uderza w wolność handlu, że to rodzice powinni wychowywać dzieci, że taki zakaz niczemu nie służy, bo dziecko i tak kupi chipsy w sklepie koło szkoły.

Niezdrowe jedzenie w szkołach
fot. Rupert Ganzer

Z głosami przeciwników nie mogę się zgodzić. Taką decyzję oczywiście w jakimś stopniu odczują producenci. Sklepiki szkolne to spory rynek zbytu. Ale każdy rozsądny przedsiębiorca, powinien wyczuć w takiej zmianie szansę na rozszerzenie działalności o produkcję zdrowych przekąsek. Ten sektor zapewne dość dynamicznie się rozwinie, właśnie po wprowadzeniu ustawy.

Kolejna kwestia to wychowanie dzieci. Nie ma się co oszukiwać, dzieci (z całym szacunkiem dla nich) są głupie. Nawet jeżeli w domu nie mogą jeść chipsów, w szkole na pewno chętnie z tego skorzystają. Choćby dlatego, by nie odstawać od grupy kolegów i koleżanek. Druga sprawa to rodzice. Nie wszyscy mają cierpliwość lub ochotę, by tłumaczyć dziecku, że nie powinno opychać się słodyczami. Mało tego! Są rodzicie i dziadkowie, którzy tuczą swoje pociechy na potęgę. Pisałem o tym w kwietniu we wpisie: Grube dziecko to twoja wina.

Wielu dorosłych dobrze wie, że gdy co jakiś czas zje się „coś dobrego”, to ziemia się nie zawali. Ale słodkie/tłuste rzeczy przyciągają dzieci jak magnes i podejrzewam, że wiele z nich może codziennie jeść chipsy/batony/ciastka popijając colą. Do tego nie zdając sobie sprawy z faktu, że takie jedzenie uzależnia. Może nie jak narkotyki, ale mimo wszystko żołądek potem się domaga kolejnych porcji.

Nie jestem psychologiem dziecięcym, ale z własnego doświadczenia wiem jak to było, gdy byłem młodszy. Siedząc w domu, nigdy po głowie nie chodziły mi czekolady, chipsy, ciastka. I w sumie mogłem się bez nich obyć. Ale wystarczyło, że w kuchni co jakiś czas pojawiało się coś dobrego, mijało trochę czasu i zostawały tylko okruszki. I tak mam do dzisiaj. Sam zazwyczaj słodyczy nie kupuję, ale gdy skądś się u mnie w domu znajdzie np. czekolada, to choćbym nie wiem co robił, słyszę jak do mnie woła z dna najgłębszej szuflady w kuchni. Pisząc te słowa praktycznie mam ją przed oczami, choć nadal leży w szufladzie.

Ale jestem dorosły i potrafię sobie poradzić z głupim uzależnieniem od czegoś słodkiego. Dzieci nie potrafią. Są takie, które zjedzą wszystko co wpadnie im w rączki. To właśnie w młodym wieku kształtują się nawyki żywieniowe, ulubione smaki, chęć odkrywania ciekawej kuchni. Są rodzice, którzy lubią ugotować fajne i zdrowe potrawy (niekoniecznie wymyślne), dać dziecku do szkoły kanapkę, jabłko i wodę mineralną. A są tacy, którzy po prostu dają codziennie 10 złotych mówiąc: kup sobie coś w sklepiku. A tam wiadomo…

Nadwaga u dzieci
fot. Robin Corps

U dzieci przesadzających ze słodkim i tłustym jedzeniem nadwaga pojawi się bardzo szybko. Nie chcę wyjść na marudę, ale dokładają się do tego rodzice, którzy sadzają dziecko przed telewizorem (by było grzeczne), albo przed komputerem. I pojawia się błędne koło, z którego potem bardzo ciężko się wyrwać. Cóż, gońmy Zachód, ale może niekoniecznie w średniej wadze obywatela.

Czy wycofanie ze sklepików niezdrowych przekąsek, a na ich miejsce wprowadzenie np. większej ilości owoców, warzyw, zdrowych słodyczy cokolwiek zmieni? Przecież nadal pozostaną sklepy poza szkołą i rodzice/dziadkowie, którzy będą kupować śmieciowe jedzenie. Według mnie da to bardzo dużo, ale w połączeniu z edukacją prowadzoną przez nauczycieli, którzy na lekcjach w ciekawy sposób wytłumaczą dzieciom dlaczego została wprowadzona ta zmiana i jakie korzyści przyniesie. Oczywiście podana w przystępny sposób, bo wątpię by 5-letnie dziecko interesowały takie pojęcia jak cholesterol czy miażdżyca. I takie połączenie edukacji z praktyką, powinno dać dobre rezultaty. Bo za nadwagę dzieci, które niebawem dorosną będziemy płacić my wszyscy.

Za jakiś czas planuję start cyklu wpisów o zdrowym odżywianiu, tak by jednocześnie jeść zdrowo i smacznie. To na razie wstępne plany, ale na pewno się o nich dowiecie, gdy tylko zacznę realizować mój pomysł. Chcę to w sprytny sposób połączyć z tematyką rowerową, tak by to co przygotuję, dawało solidnego kopa do jazdy :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

32 komentarze

  • Tak, wprowadzmy zakaz jedzenia slodyczy, chipsow i wszystkiego innego co nie jest gotowanym miesem(bez soli!!!) i zielenina. Czy oan autor nie widzi, jaki to absurd? Prawda nest taka, ze ludzie maja palme na punkcie „niezdrowego” jedzenia. Wszystko jest dla was niezdrowe, WSZYSTKO. Juz praktycznie wszystko wywoluje raka, choroby serca, bole dupy, etc. mam wrazenie ze niedlugo nic nie bedzie mozna jesc, bo od wszystkiego poumieramy. Ja jako dzieciak zylam na chipsach, batonach, czekoladzie i wszystkim co powinno mnie zabic. Zyje i mam sie dobrze. Nadwaga? Oh, pudlo. Akurat mam niedowage, wtedy tez mialam.
    Wedlug was wszystko jest sztuczne, wszedzie chemia, o boze, o matko co to za katastrofa. No, szkoda ze nie wiecie, ze sami jestescie czysta chemia. I ze konserwanty i barwniki sa nawet w owocach i warzywach, ktore przeciez jako jedyne sa taakie zdrowe xD szkoda ze nie wiecie tez, ze gdyby nie ta chemia i syntetyczne skladniki, juz dawno byscie zdechli zglodu, bo nie nadazylibyscie z uprawami „naturalnej” zieleniny”. A wczesniej zdechlibyscie przez choroby, bo przeciez te straszne susbstancje chemiczne w lekach(zawsze syntetyki) by nie istnialy.
    Tak, wiem jakim tonem pisze. Ale smuci mnie ignorancja ludzi, bardzo mnie smuci. Naczytaliscie sie idiotyzmow w gazetach, ze zadaniem firm farmaceutycznych i producentow zywnosci jest pozabijanie was, ze wszedzie taki syf. Nic nie sprawdzicie, zadnych informacji, zadnych wiarygodnych zrodel, NIC. BO skoro napisali w gazecie to tak jest i wierzycie ze wszystko co wam inni debile powiedza.
    Wiecie, jakie badania przechodzi KAZDY skladnik zywnosci? Jak wystubowane sa normy? Nie, nie wiecie. Dla was wszystko co jest w jedzeniu jest tam dodane po, to zeby was zatruc. Jesli jakas nazwa jest chemiczna i nie umiecie jej wymowic, to od razu na pewno wywoluje raka, takie jest wasze myslenie.
    Prawda jest taka, ze jesli jakis skladnik naprawde bylby szkoldiwy, NIGDY nie znalazlby sie w jedzeniu. Jesli jest, to znaczy ze ni ma najmniejszych dowodow na to, ze szkodzi. Badania rosyjskich naukowcow, ktore na 99% nie mialy nigdy miejsca to nie dowod.
    A wiecie cxym sa skladniki oznaczane jako E i numer? Nie wiecie, ale na pewno sa bardzo szkodliwe i sztuczne :D szkoda tylko, ze tak oznacza sie barwniki… naturalne ;)
    Powiem tak, jesli uwazacie ze we wszystkim jest syf, to sami sobie zyjcie na samych salatkach, jesli myslicie ze od tego nie dostaniecie raka. Ale nie zabraniajcie prztnajmniej innym jesc normalnych rzeczy. Jesli kiedys bede miec dzieci, to bede wyrodna matka – bo mie bede im zabraniala slodyczy i chipsow(straszne chipsy i frytki, lo jezu! Kawalek usmazonego ziemniaka na oleju roslinnym, posypany sola i ewentualnie innymi przyprawami!!!!!! Boj sie kto moze!!!!!) ;)
    Wole zyc krocej, ale przynajmniej nie odmawiac sobie przyjemnosci, czyli np. Smacznego jedzenia. Nie, gotowane mieso i ziemniaki bez soli czy jakies tam warzywka nie sa smaczne – sa obrzydliwe. Ale jak wam smakuje to nie mam pytan xD

  • moim zdaniem to po prostu rodzice przestali się przejmować. jak byłam małą miałam trochę kasy, ale w plecaku kanapki, jabłko i wodę. brane z domu. teraz bile gimbol ma po 2 dychy na każdy dzień to wiadomo że kupowali w sklepikach… u nas był sklepik, jeden uczeń (18-letni) zawsze zatrudniony jako pomoc (jakoś na tej zasadzie, wyszukałam z ciekawości: http://www.eporady24.pl/czynnosci_pomocnicze,pytania,2,72,6277.html ) i nikt cyrków nie robił. kupowało isę na równo linijkę ołówek czy batona czasami.

  • Tylko zostaje problem w szkołach średnich… Młodzież w wieku już dorosłym (albo prawie) ma doskonałą wiedzę na temat żywności… A jednak zakaz został wprowadzony do każdych szkol…

    • Wiedzę mają, pytanie tylko czy umieją z niej skorzystać. W szkołach średnich doskonale wiedzą również o szkodliwości picia i palenia, ale… ;)

  • Jest też plusik spożywania chipsów. Uzupełniają one niedobory sodu po solidnym treningu. Oczywiście zdrowiej jest zjeść po prostu ziemniaki :)

  • Dobry wpis !!!
    Wydaje mi się że jednak większość wie, że to śmieciowe żarcie jest niezdrowe.

    Chyba większym problemem jest fakt, że chemia np. ASPARTAM (sztuczny słodzik przez niezależnych naukowców udowodniono że jest wysoce rakotwórczy/trujący) pcha się prawie wszędzie od wędlin po gumy do żucia czy słodycze (ulubiony bo najtańszy koncenu Coli), ale to jeszcze nic bo otóż tą chemie ładuje do odżywek dla sportowców (po gigantycznej aferze i naciskach został chyba wycofany ze składu powerade ale to tez nic ta truciznę dodaje się do LEKÓW!!! nawet tych dla dzieci.

    Jaki to jest problem? proponuje wybrać się do apteki bo głupi syrop od kaszlu dla dzieci czy wapno, spora część aptek choć ma kilkadziesiąt produktów różnych producentów to nie ma w ofercie takich wolnych od trującej chemii. Są na rynku często rodzime ale trzeba czytać!!! Nie pytać bo panie nie wiedza lub okłamują!