Zaczynam na blogu nową serię wpisów – testy czytelników. Jeżeli chcesz podzielić się z innymi swoją opinią o rowerze, lampce, sakwach, trenażerze, siodełku, spodenkach itd. – to serdecznie zapraszam do kontaktu ze mną (mail znajdziesz w zakładce Współpraca). Nie mam dużych wymagań, jeżeli chodzi o taki test. Fajnie byłoby, gdybyś używał(a) dany sprzęt co najmniej pół roku i był on (lub jego następca) nadal w sprzedaży. Do tego kilka-kilkanaście wyraźnych zdjęć, zrobionych w dobrych warunkach oświetleniowych (najlepiej na zewnątrz), przesłane do mnie w pełnej rozdzielczości i tekst na co najmniej 800 słów. Korektą i ewentualnymi podpowiedziami, o czym warto jeszcze wspomnieć w tekście, zajmę się ja. Nie wykluczam także dłuższej współpracy (nie tylko za uścisk dłoni prezesa), jeżeli lubisz tematy rowerowe i wiesz jak ciekawie o nich pisać, to być może będzie z tego coś więcej.
Na pierwszy ogień idzie test roweru Unibike Fusion 27.5 2016, którym jeździ Paweł Janowski. Oddaję głos (mmm… bardziej klawiaturę) Pawłowi.
Do kupna skłoniła mnie sytuacja i potrzeba. Codziennie przez cały rok dojeżdżam do pracy, kawałek przez las, reszta asfaltem. Szosówka była na lato (jeździłem objazdem), zimowy, który sam złożyłem służył… zimą oraz we wszelkie inne okazje. Niespecjalnie nadawał się na dłuższe wyprawy, więc zacząłem przymierzać się do innego roweru. Ponieważ nie stać mnie było na drugi obok szosy, postanowiłem „wyłożyć” jesienią na nowy rower (lepsze ceny), a szosę sprzedać na wiosnę (też lepsze ceny).
Wybór padł na MTB, ponieważ patrząc na crossy, miałem wrażenie, że są za delikatne. No i opony jakie można było do nich założyć, były węższe niż te, które chciałem stosować. Poszukiwania zajęły kilka tygodni. Przeglądałem strony, porównywałem oferty sprzętowe i cenowe – ostatecznie wybór padł na Unibike Fusion.
Rower kupiony 21 listopada 2016. Cena katalogowa 2390 zł w sklepie, ja kupiłem go za 1900 zł. Rozmiar M, koła 27,5 cala, bo 29″ jakoś do mnie nie przemawiają. Ale to wyłącznie moje odczucia.
Specyfikacja:
– rama aluminiowa 6061
– widelec SR Suntour XCM, skok 100 mm
– stery 1-1/8″
– korba Acera FC-M3000 40/30/22
– suport TH/7420ST-S/ łożyska maszynowe
– manetki Altus SL-M370
– przerzutka przód Acera FD-M3000
– przerzutka tył Alivio RD-M4000
– kaseta Acera CS-HG200-9/ 11-34T
– łańcuch KMC X-9
– piasty Shimono RM33/32H
– obręcze RODI FW disc
– opony Schwalbe Smart sam 27,5″ x 2,1″(54-584)
– hamulce Acera BR-M447 (hydrauliczne)
– dźwignie hamulce Altus BL-M370
– waga 14 kg
Odczucia z jazdy jak najbardziej pozytywne. Wszystko pracuje płynnie, cicho, sprawnie. Biegi wchodzą idealnie. Hamulce skuteczne.
Do roweru dołożyłem błotniki, torbę pod siodło, lampkę z zewnętrznym akumulatorem (bateria jest w torbie podsiodłowej, przewód schowany pomiędzy linkami), uchwyt od U-Locka (umocowany na prawej goleni), koszyk na bidon, lusterko lewe.
Pierwszy przegląd wypadł już 30 listopada – koszt 50 zł. Na serwis składała się regulacja i… wpis do karty gwarancyjnej. Mam wrażenie, że przerzutki zaczęły trochę gorzej/inaczej pracować po regulacji. Ale jakoś nie zwracałem na to specjalnej uwagi.
Przebieg ok. 1-1,5 tys. km, 16 stycznia. Pierwsza awaria – skrzywiły się opony. Przednia mocno, tylna tylko trochę. Trudno mi powiedzieć co się dokładnie stało z oponą, ale myślę, że popękała wewnętrzna osnowa co spowodowało, że patrząc z góry opona wykrzywiała się w jednym miejscu w lewo (lub w prawo – nie pamiętam), na odcinku ok. 10-20 cm i zrobił się balon. Zewnętrzna warstwa była cała. Nie mam niestety zdjęć. Serwis wymienił przód w ramach gwarancji, tył sobie podarowałem, bo krzywizna nie wpływała w żaden sposób na odczucia z jazdy.
Przebieg ok. 3-4 tys. km, marzec – kwiecień. Druga awaria – hamulce. Pomimo, że czasem „odpalałem” zimowy rower, żeby w największej brei solno-śniegowej nie jeździć nowym nabytkiem, hamulce zaczęły szwankować. Pojawiły się piski, wycia i spadek skuteczności. Pod koniec hamulce stały się zwalniaczami. Ponieważ lubię sam coś pogrzebać w rowerze, zajrzałem na fora, YouTube i wyczyściłem klocki hamulcowe. Pomogło. Na niecały miesiąc. Potem sytuacja powtarzała się. Kupiłem nowe klocki, ale pomagało na chwilę.
Kwiecień – dokupiłem pedały SPD Shimano PD-M520 + buty Shimano MT3. To był dobry zakup, oprócz tego, że parę razy leżałem.
Przebieg 5-6 tys. km, 6 czerwca. Trzecia awaria. Tylna opona wykrzywiła się w taki sposób, że koło blokowało się w tylnym widelcu. Stało się to w garażu! Serwis wymienił oponę na nową w ramach gwarancji. Przy okazji zgłosiłem problem z hamulcami – wymienione w ramach gwarancji.
Przebieg ok. 9-10 tys. km, połowa listopada. Wymiana napędu ze względu na zużycie. Padło na kasetę – była od nowości, łańcuch – to już drugi (SRAM – okazał się lepszy niż KMC, bo nie rdzewieje tak szybko, ale szybciej się zużywa), pancerze, linki (wymienię przy okazji wymiany manetek), może korba (zobaczę po założeniu nowego łańcucha, czy będzie współpracować), kółka przerzutek (zęby starły się prawie całkowicie).
Przebiegi wpisuję bardzo orientacyjne, gdyż nie używam licznika, a że nie używam również smartfona – nie posiadam żadnego programu do monitorowania kilometrów. Ale wiem, że do pracy mam równe 20 km, jeżdżę codziennie, a jeśli czasem korzystam z samochodu, to „nadrabiam” kilometry jeżdżąc dodatkowo do sklepów w centrum Poznania (co zdarza się bardzo często), w odwiedziny do znajomych itd. Wtedy w drodze do domu robię ok. 30 km. Jeśli przesadziłem z przebiegiem, to tylko ze względu na błędy obliczeniowe i proszę o wybaczenie.
W marcu rower uczestniczył w rajdzie na orientację w Puszczy Zielonce – bez zarzutu. W czerwcu przejechałem jednego dnia pętlę wokół Poznania – żadnych uwag do roweru. Kilka razy wybrałem się na dłuższe wycieczki, w tym dwa razy z sakwami. Bagażnik – nie wiem jakiej firmy, pasuje idealnie, nie trzeba stosować żadnych dystansów przy zaciskach hamulcowych. Sakwy Crosso Twist, pasują również bardzo dobrze. Rower z obciążeniem prowadzi się w miarę normalnie, nie odczuwam jakiego specjalnego spadku manewrowości. Opony są odpowiednio szerokie na bezdroża i lasy. Niedługo trzeba będzie zająć się sterami i piastami. W końcu nic nie jest wieczne.
Wyjaśnię też dlaczego jest taki brudny. To niestety skutek drogi jaką codziennie pokonuję. Jadę przez drogi, które powodują, że rower jest zawsze ubłocony, a nie mam niestety czasu, aby go codziennie myć. Robię to średnio raz na tydzień. Można zatem przyjąć, że wygląda tak zawsze.
Co bym zmienił?
Zmieniam manetki na Deore SL-M590 (porady otrzymałem na forum Rowerowe Porady); zmienię na zimę błotniki na pełne i torbę podsiodłową na inny model, bo ta opada w kierunku sztycy i haczy mi o tylną lampkę. Myślę o amortyzatorze, bo ten nie jest tak czuły na drobnych nierównościach, jakbym sobie tego życzył. Zresztą w wielu opiniach to złom, a nie amor. Może nie jest tak źle, ale szału też nie ma. Napęd jest całkiem wystarczający. Używam głównie dużego blatu z przodu, czasem średniego. Małego nie użyłem nigdy. 3×9 dla moich potrzeb jest idealne.
Poza tym na dłuższe wyjazdy wrzucę kierownicę multifunkcyjną (mają ją fabrycznie niektóre trekkingowe modele Unibike). Dołożę też mapnik, ale to temat na inną recenzję.
Rower posiada tylko jeden uchwyt na bidon, więc jadąc dalej, przyczepiam dodatkowy koszyk na lewą goleń i wrzucam tam 1,5 litrową butelkę.
Lusterko to przyrząd bez którego nie wyobrażam sobie jazdy rowerem – będzie już zawsze.
Czy jestem zadowolony?
Im dłużej jeżdżę, tym bardziej przyzwyczajam się do mojego roweru, tym bardziej jestem zadowolony i tym mniej problematyczny mi się wydaje. Na początku narzekałem na hamulce, ale jakoś się uspokoiły i to do tego stopnia, że ponownie zweryfikowałem swoje poglądy i nie jestem już tak pewny, czy przy kolejnym rowerze wezmę V-ki. Hydrauliki też mają swoje plusy.
Amortyzator mimo wszystko trochę pomaga. Biegi może nie wskakują idealnie, ale myślę, że to ze względu na zużycie całego napędu. Serwis jak na razie spisuje się znakomicie, choć pytałem o ogólny przegląd z wymianą niektórych części i usłyszawszy ceny spadłem z krzesła.
Mogę polecić ten rower jako wół roboczy, który przejeżdża ze mną wiele kilometrów i po prostu jest. Wiem na co go stać.
Zadowolony jesteś z błotników SIMPLA?
I tak i nie.
Są lekkie, niby pewnie trzymają się w rowerze ale… przedni ostatnio zgubiłem. Parę razy wysuwałem go z mocowania, aż w końcu mocowanie wypadło razem ze śrubą. Być może to mój błąd, bo poluzowała się śruba a ja nie zwróciłem na to uwagi.
Tylny całkiem nieźle chroni przed błotem natomiast przedni chroni twarz :) Rower i buty są zawsze usyfione. W okresach przejściowych lepiej jednak mieć pełne błotniki.
Tylny nie jest niestety kompatybilny z bagażnikiem ale to chyba wada każdego z tego typu błotników.
Są też trochę podatne na odkształcenia. Jak oprę rower i wykrzywię błotnik to przez jakiś czas zachowuje „pozycję skrzywioną”. Czasem muszę go dogiąć w drugą stronę żeby go naprostować.
„Używam głównie dużego blatu z przodu, czasem średniego. Małego nie użyłem nigdy. 3×9 dla moich potrzeb jest idealne.”
Hm, skoro wykorzystuje się około połowę dostępnych biegów (pewnie mniej), to chyba nie jest idealnie? ;)
Właśnie miałem napisać, że to oksymoron jakiś.
Ej, to jest recenzja użytkownika, który po prostu jeździ rowerem, a nie testuje ich po kilka-kilkanaście rocznie. Faktycznie wyszło trochę koślawo, ale pamiętajmy po pierwsze, że w tym budżecie napędów 2x jeszcze nie ma, po drugie najmniejsza tarcza zawsze może się przydać :)
Test jest spoko, nie narzekam :) Zębatka faktycznie może się przydać:
https://www.karatemart.com/images/products/large/kids-ninja-hood-and-throwing-stars-kit.jpg
;)
Dobre :)
Fakt – wyszło koślawo. Ale jest się z czego pośmiać :)
Chodziło mi o to, że 2*10 jest droższe w zakupie i obsłudze. Pewnie miało być „9 przełożeńz tyłu jest ok” :) Faktycznie najmniejszy blat mógłbym wyrzucić.
Mój poprzedni rower do dojazdów do pracy miał fabrycznie „bieda-prawie-1×10”, czyli „1×9” na Altusie :)
I to był zadziwiająco dobry pomysł. Napęd tani jak barszcz, lekki, nieskomplikowany i po prostu działał. Pewnie nie w góry, ale na Warszawę i okolice nigdy mi biegów nie zabrakło.
Mnie zaciekawiała wymiana serwisowa opon na wskutek jakiejś nazwijmy to „nabytej koślawości”?
Pieszy raz słyszę by SmartSamy padły od stania w garażu.. Jeżeli dostały jakiejś guli z boku to najczęściej na wskutek działania rowerzysty, który przycina krawężniki lub dziury w asfalcie na zbyt niskim ciśnieniu, za wysokiej prędkości i uszkadza strukturę włókien w oponie. Po napompowaniu do nominalnego ciśnienia opony maja takie właśnie nierówność i biją we wszystkie strony chociaż koło w centrownicy jest proste. Mnie te opony (w ogóle Schwalbe) zawsze kojarzyły się z pancernością, do tego stopnia że wymieniało się je wtedy gdy zamiast bieżnika wyzierało z nich płótno…
Druga sprawa to mycie i czystość, nie jestem pedantem ale jak nie myjemy roweru to chociaż go opłuczmy zanim na nim błoto zaschnie. Ostrzegam zrazu, wszelkie myjki ciśnieniowe odpadają bo tylko się błoto wbija w łożyska i miesza ze smarami, z zewnątrz wszystko błyszczy ale środek mamy już załatwiony takim myciem, co z tego że udało się to zrobić szybko? A dlaczego tak ważne jest mycie? Otóż zaschnięty brud na powierzchni tłoczków, lag amortyzatora i innych powierzchniach pracujących suwliwie (w tm gwinty) przedostaje się za uszczelnienia bardzo łatwo i już stamtąd nie wychodzi. Rower uszczelniony jest jedynie (najczęściej) uszczelkami labiryntowymi i jakoś tak jest że łatwo tam coś wprowadzić do środka niż to potem wypłukać bez rozbierania.
Kłopoty z hamulcami dotyczące pisków często wydające taki jąkający się dźwięk wynikają z nieszczelności uszczelki tłoczków i zaolejenia tarczy a wcześniej klocków. Czyszczenie i wymiana samych klocków niewiele daje bo za chwilę klocek ponownie jest tłusty. Nie usunęliśmy przyczyny a jedynie skutek. Przyczyna to wytarta lub poniszczona piaskiem uszczelka tłoczka. No można upierać się że może wada w montażu produkcyjnym ale to wyszło by na początku używania bike`a.
Zwracanie uwagi na technikę jazdy i względna dbałość o czystość(wystarczy opłukać rower z węża ogrodowego jak pod prysznicem) spowodowałoby ze twój muł roboczy chorowałby mniej i czekałby go tylko zabieg wymiany napędu.
Gdybym miał utrzymywać czystość jak Ty piszesz, to musiałbym czyścić rower codziennie (a w zasadzie dwa razy dziennie). W zimę, jak sypią solą, to w zasadzie woziłbym z sobą jakąś polewaczkę. Nie przesadzajmy, rower jest naprawdę wytrzymałym urządzeniem.
Pierwsza padła dość szybko druga wytrzymała dłużej. Osnowa pewnie dostała „sztycha” na jakiejś dziurze. Natomiast rano wyciągałem rower z garażu i okazało się, że opona (już ta druga) jest do… bani. Rower do samochodu i do serwisu. Tam wymiana w ramach gwarancji. Ponieważ padły dwie opony stąd wniosek, że to nie był przypadek a „prawo serii”. Obecne Smart Samy są bez zarzutu.
Co do mycia. Jeżdżę rowerem codziennie. Po asfalcie ale i po błocie. Rower wygląda tak niezależnie od tego czy myję go co miesiąc, co tydzień czy nawet co dwa dni. Po prostu takie warunki. Nie mam czasu myć go codziennie, bo wracając czasem po godz. 20 wolę zwyczajnie odpocząć i położyć się spać. Tym bardziej, że rano znowu czeka go błoto. Ale mogę Cię zapewnić, że jest regularnie czyszczony. Poza tym, że napęd czeka w najbliższych dniach wymiana, to łańcuch, kasetę i korbę staram się czyścić i smarować co tydzień.
Czytałem sporo opinii na temat hamulców, ponoć niższe grupy mają problem z przeżyciem zimy. Zakładam, że uszczelki padły właśnie po tym jak rower jeździł w ujemnych temperaturach. Zobaczymy jak będzie w tym sezonie.
Skoro rower jest tak intensywnie eksploatowany i nadal żyje – i to w całkiem dobrej kondycji – to znaczy, że jednak o niego dbam. :)
pozr.
Myślę, że każdy ma swoją własną kalkulację zysków i strat jeśli chodzi o mycie. Jest oczywiste, że częste mycie i pielęgnacja przedłużą żywot każdego roweru i mechanizmu. Jednak mycie to także koszty jeśli chodzi o czas i wysiłek. Jedni mają łatwo gdy mają domek i mogą umyć rower na podjeździe itp. Ja mieszkam w bloku i takie mycie jest kłopotliwe. Raz na jakiś czas jadę na myjkę samochodową i szprycą umyję rower, przetrę szmatką i tyle. Przewidywany krótszy żywot wliczam w koszty. Rower był tani i części zamienne też nie są drogie. W mojej kalkulacji bardziej mi się opłaca raz na jakiś czas wymienić jakąś cześć niż codziennie pucować rower. Pewnie jakbym miał jakiś super rower za X tysięcy to bym na niego chuchał i dmuchał :-)
Co to znaczy, że skrzywiły się opony? Może to głupie pytanie ale pierwszy raz słyszę o skrzywieniu się opon i nawet nie wiem jak to wygląda.
Grube opony, puściło coś w ich konstrukcji, tak to rozumiem
Paweł wysłał mi uzupełnienie o oponach, które wstawiłem w tekście.
Aaa – ok, teraz jest jasne co się stało. Dzięki.
Jeszcze dwa słowa do tego, co napisał Paweł, „Dokupiłem pedały SPD. To był dobry zakup, oprócz tego, że parę razy leżałem.”
Przygotuję materiał wideo, w którym pokażę, jak nauczyć się jeździć z SPD, tak aby się nie wywalać :) Da się to zrobić, sam jestem tego przykładem. Nie straszmy tych, którzy chcą kupić SPD-ki, że one wiążą się z niemiłymi przygodami na początku.
Powodzenia ;) Na samym początku łatwo uniknąć wywrotki – kiedy jeszcze świadomie się o tym myśli. Pierwsza gleba najczęściej przychodzi wtedy, kiedy wydaje Ci się, że już wszystko umiesz i żaden poradnik nie jest Ci potrzebny ;)
To wychodzi na to, że ja przez długi czas nie dochodziłem do wniosku, że wszystko umiem :)
Jeżeli ktoś zakłada SPD, „uczy” się jeździć przez kilka godzin, a potem rusza w teren, to fakt – gleba murowana :D
No, mi się właśnie wydawało, że doskonale daję sobie radę, dopóki nie zaliczyłem gleby :) Wtedy nabyłem pokory.
Ale człowiek uczy się na błędach, więc teraz jest lepiej. :)
Uibike fusion 29r.
Warto dodać że pierwsze upadki z SPD zdarzają się przeważnie przy zerowej prędkości, np zatrzymanie się i wypięcie nie tego buta.
Co do mojego Unibike przy podobnym przebiegu to muszę powiedzieć że wymieniłem dużo części. Na początku niemiał lekko ponieważ gdy zaczynałem z nim przygodę to ważyłam 140,więc kilka razy łańcuch się zerwał, często centrowane tylne koło później już nowe.Przerzutki tylne się tak obkręcily na haku że tylko nowe kupić.przy drugiej wymianie kasety wymieniona korba na mniejszą bo nie mieli już takiej jak fabryczna i V max jest mniejsza.Sztyca pękła zaraz po gwarancji . Klocki hamulcowe niewytrzymaly 1.5 roku.Gripy fabryczne twarde ale na początku jakoś mi nie przeszkadzały a po wymianie na piankowe dłonie i tak drętwieją.Generalnie od kierownicy w tył to wymieniłem 2x wszystko oprócz siodełka z którego ciężko zsiąść po około 200 km? Po roku od ostatniej wymiany klocków wyraźny spadek skuteczności.
Pozdrower.
Ja bym się czegoś więcej dowiedział o kierownicy multifunkcyjnej.
Też mnie ciekawi, jak się sprawdza taka kierownica. Unibike montuje je w swoich trekkingach od wielu lat, więc coś w tym musi być :) https://uploads.disquscdn.com/images/c879b48401c7b7f03e66f27fee6a5804e5d2622078414cb932ea51abcc94a558.jpg
Mam taką w starym Peugeot”cie ,dla mnie taka kierownica jest znakomita i uniwersalna na 3 sposoby prowadzona.
Sorry, ale jest przede wszystkim bardzo brzydka :(
To już rzecz gustu :)
Dokładnie. Nie co ładne ale co się komu podoba. Mi się podoba Multipla :)
A ta kierownica ma być przede wszystkim wygodna i praktyczna.
Korzystam z takiej kierownicy od ok. 10 tyś km – rewelacja! Codzienne dojazdy do pracy (całym rokiem) + wyprawy rowerowe!
Zimą dokupię mapnik i kierownicę, test w przyszłym roku. Jeśli ktoś mnie „nie wyprzedzi” to nie omieszkam napisać paru słów.
Myślałem że zajeździłem mój poprzedni rower czyli Unibike Evolution 26″ 2012 prawie na śmierć… a on nadal jedzie i gdy teraz jeżdżę nim (teraz już tylko z fotelikiem z córką) okazuje się że on nada jest sprawny i zawsze „ready2go” :-) wół roboczy to bardzo dobre określenie. Solidnie dobrane komponenty dla kogoś kto chce po prostu czerpać radość z jazdy. Fajny opis, czekam na opis mapnika, bo osobiście walczę z tym od lat i nie znalazłem jeszcze odpowiedniego dla mnie… :(
Ja mam evolution z 2009, poza wymiana napedu przy 8kkm i dolozeniu tarczy z przodu (fabrycznie mial vbrakei) niewiele robilem przy nim. Zajebista maszyna na wyprawy.