Rowerowy Rajd AZS po Szwecji – relacja z wyjazdu

Ostatni raz w Szwecji byłem dobre kilkanaście lat temu, gdy jeszcze jako student, zbierałem tam jagody :) I od tamtej pory, gdzieś w głowie kiełkował pomysł, aby wrócić do kraju kiszonych śledzi, tym razem na rowerze. I w końcu się udało! Gdy z Moniką dostaliśmy zaproszenie na Rowerowy Rajd AZS po Szwecji, zapadła szybka decyzja – pakujemy się i jedziemy :) Zresztą każdy z Was może wybrać się na taki wyjazd jak my – będą kolejne turnusy (a do tego odbywają się także krótsze wersje tej wycieczki, czyli Rowerowy Potop).

Zapraszam do obejrzenia relacji wideo z tego wyjazdu – jest to uzupełnienie tego wpisu, tak więc warto zobaczyć :) Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał :)

 

Rowerowy Rajd AZS Stena Line

Rowerowy Rajd AZS

Rajd zaczęliśmy od pojawienia się w porcie w Gdyni, skąd odpływają promy do Szwecji. Przed terminalem dostępny jest duży, bezpłatny parking. Można tu też bez problemu dojechać z dworca Gdynia Główna (ok. 4 km). Na parkingu czekały podstawione autokary, do których można było wrzucić bagaże, których nie potrzebowaliśmy na promie, potem szybka odprawa biletowa i można ustawić się w kolejce po odbiór pakietu startowego :)

Stena Line

Jak widzicie na zdjęciach powyżej, przekrój rowerów, którymi uczestnicy planowali przemierzać szwedzkie drogi, był spory – górale, trekkingi, szosy, crossy, gravele, tandemy (w zasadzie jeden), a do tego młodzieżowe rowerki, doczepki oraz przyczepki z dzieciakami w środku. Tak naprawdę wystarczy aby rower był sprawny, łańcuch nasmarowany, a opony napompowane i już można ruszać na taki wyjazd, nie jest potrzebny żaden specjalistyczny czy kosztowny rower.

Rowerowy Rajd AZS

Po kilkunastu minutach oczekiwania, obsługa promu zaczęła wpuszczać nas na pokład. Miejsca na rowery jest sporo, ale trzeba liczyć się z malutkim rozgardiaszem :)

Na promie dostępne są różne typy kabin, uczestnicy Rowerowego Rajdu domyślnie dostają dwuosobową bez okna. Ale dostępne są także jedynki, czwórki, piątki, do tego kabiny dla osób niepełnosprawnych, a także wersje z oknem (płynie się nocą, więc szczerze mówiąc okno do niczego i tak się Wam nie przyda).

Rowerowy Rajd AZS

Wieczorem na pokładzie zorganizowane zostało spotkanie, gdzie piloci przygotowali mały stand-up ;) Okej, tak naprawdę w żartobliwy sposób przekazali nam najważniejsze informacje dotyczące wyjazdu. Warto na takie spotkanie się wybrać, można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, które przydadzą się w czasie kolejnych dni.

Na pokładzie znajdziecie też dwie restauracje, gdzie można wykupić śniadania i kolacje. W pakiecie, który otrzymujemy na Rowerowym Rajdzie, znajduje się śniadanie w drodze do Karlskrony.

Fajnym akcentem jest piosenka, którą można usłyszeć na pobudkę z radiowęzła – Rod Stewart śpiewa o tym jak żegluje przez wichry i burze. Po powrocie do domu, ustawiłem tę piosenkę na budzik :)

Rowerowy Rajd AZS

Po śniadaniu schodzi się do rowerów i następnie zjeżdża po rampie do portu w Karlskronie. Tam czeka bus, do którego można jeszcze wrzucić rzeczy, które były nam potrzebne na promie. Osobiście polecam nie wozić ze sobą całego majdanu na rowerze, chyba, że bardzo lubicie :) W każdym razie jest autokar, więc spokojnie można się odciążyć.

Rowerowy Rajd AZS

Przyznam się Wam szczerze – ostatni raz na zorganizowanej wycieczce byłem dobre piętnaście lat temu. Wspomnienia z tamtego wyjazdu (bardzo dobre zresztą) wróciły do mnie tuż przed zjechaniem z promu. Myślałem, że teraz wszyscy grzecznie, gęsiego ruszymy za pilotami, którzy jak pasterze, będą prowadzić swoje owieczki. A teraz ruszamy, potem piętnaście minut czasu wolnego, następnie zwiedzanie fabryki śledzi w puszce i powrót na kemping. Nie wiem czy przyzwyczajony do jazdy solo, byłbym gotowy na taką jazdę.

A co się okazało? Każdy w pakiecie startowym dostał kolorową mapkę, dodatkowo bardzo dobrze opisaną (+ możliwość ściągnięcia plików GPX z trasą ze strony rajdu). I… hulaj dusza, piekła nie ma :) Można było nawet olać przygotowane trasy (choć warto się nimi przejechać) i od razu ruszać swoimi ścieżkami.

Rowerowy Rajd AZS Szwecja

Można było też (co zrobiliśmy pierwszego dnia) pojechać z jedną z grup, pod przewodnictwem pilota jadącego w charakterystycznej, odblaskowej kamizelce. To też fajna opcja, ponieważ ci ludzie dobrze wiedzieli gdzie są dobrze zaopatrzone sklepy spożywcze, a także potrafili powiedzieć coś ciekawego o mijanych po drodze miejscach.

Rowerowy Rajd AZS

Rowerowy Rajd AZS

Rowerowy Rajd AZS

Jak widzicie, każdy na takim wyjeździe znajdzie coś dla siebie. Można samemu spędzić te kilka dni, widując innych uczestników tylko na kempingu. Można też integrować się w grupie, jadąc swoim tempem (tworzą się grupki jadące z różną prędkością). Na pewno nie musicie obawiać się, że jeździcie za wolno – zawsze znajdzie się ktoś, kto pojedzie razem z wami :)

Jazda samemu ma ten urok, że można przypadkiem odkryć coś, czego nawet nie planowaliśmy zobaczyć :) Pierwszego dnia jechaliśmy z grupą, ale po dłuższym postoju odłączyliśmy się, aby wrócić na kemping. Wymyśliłem jazdę „skrótem”, tak aby zjechać trochę z asfaltu. Niestety okazało się, że choć na mapce w telefonie widnieje droga, w rzeczywistości już jej nie ma. Za to trafiliśmy na kamienny kopiec z epoki brązu – jeżeli kogoś ucieszy kamieni kupa zamiast możliwości przejazdu, to ten „skrót” będzie dla niego (nas ucieszyła).

Fajny patent z figurkami kotów (widziałem ich kilka). Człowiek odruchowo zwalnia :)

Rowerowy Rajd AZS

Wieczorem organizatorzy zafundowali nam pokaz zdjęć robionych przez cały dzień przez praktycznie niewidzialnych fotografów. Każdy w napięciu czekał, kiedy w końcu pojawi się jego facjata i rower na fotce – ja też się doczekałem :)

A późniejszym wieczorem ognisko, pieczenie kiełbasek (czy kto tam sobie co przyniósł), regeneracja i długie rozmowy przy napojach izotonicznych ;)

Rowerowy Rajd AZS

W cenie wyjazdu na Rowerowy Rajd każdy dostał możliwość rozbicia się na polu namiotowym. Dostępne były toalety, prysznice i wspólna, nieźle wyposażona kuchnia. Za dodatkową opłatą można było także wynająć domek. Nad wodę z kempingu było dosłownie kilka kroków, tak więc można było wymoczyć zmęczone jazdą nogi :)

Rowerowy Rajd AZS

Szwedzi kochają stare samochody (zwłaszcza amerykańskie)

Rowerowy Rajd AZS

Przez cały wyjazd świeciło piękne słońce, jedynie przez jedną noc trochę lało, niemniej rano po deszczu nawet nie było śladu.

Rowerowy Rajd AZS do Szwecji

Dwa słowa o rowerowej infrastrukturze – znajdziemy ją tam, gdzie jest potrzebna. Jako że Szwecja to słabo zaludniony kraj (23 osoby/km², dla porównania w Polsce to 123 osoby/km²), to i ruch na drogach jest dużo, dużo spokojniejszy. Wydzielone trasy rowerowe są obecne w miasteczkach oraz przy bardziej ruchliwych trasach. W pozostałych miejscach kierowcy po prostu BARDZO uważają na rowerzystów. Ba! Często gdy wyjeżdżają z podporządkowanej drogi, widząc zbliżającego się rowerzystę, czekają aż przejedzie, choć w Polsce kierowcy zdążyliby wyjechać trzy razy, a jeszcze znalazłby się czwarty baranek, który zajechałby rowerzyście drogę.

Tutaj nic takiego nie miało miejsca, wszyscy, absolutnie wszyscy kierowcy odsuwali się przy wyprzedzaniu na ponad metr i nikt, dosłownie ani razu, nie podniósł mi ciśnienia, wykonując niezrozumiały i niebezpieczny manewr. Nie mówię, że wszyscy Szwedzi jeżdżą utrzymując przepisową prędkość, ale póki zjeżdżają przy wyprzedzaniu na sąsiedni pas, nie stanowiło to dla mnie problemu :) Marzę o tym, żeby i u nas za te kilka, kilkanaście lat, drogi były tak samo równe, a kierowcy rozsądni, jak ci w Szwecji.

Karlskrona

Ostatniego dnia, wracając do portu, warto zajrzeć do Karlskrony i odwiedzić Muzeum Morskie. Sam nie jestem wielkim miłośnikiem jednostek pływających, ale muszę przyznać, że te wystawione do zwiedzania (na każdy można wejść, dotknąć i połazić nad, a czasem i pod pokładem) robią duże wrażenie. I tę zewnętrzną ekspozycję można obejrzeć za darmoszkę :)

Rowerowy Rajd AZS

Rowerowy Rajd AZS
Tandem pary uczestników – pan z tyłu był niewidomy, a skubany szybciej wymieniał dętkę niż niejeden z nas :)

Rowerowy Rajd AZS

Po kilku dniach nadszedł czas zapakowania się z powrotem na prom i powrót do domu. Tu procedura wyglądała równie bezproblemowo. Odbierało się bilet w kasie (podając numer rezerwacji), zabierało bagaż podręczny z autokaru (jeżeli ktoś miał tam zapakowany majdan na prom), ładowało się na pokład, a potem zwiedzanie statku, picie piw… napojów izotonicznych, powyjazdowe spotkanie organizacyjne na pokładzie, nocleg w kajucie i powrót do Gdyni.

Te kilka dni Rowerowego Rajdu minęło nam naprawdę szybko. Kontakt z piękną, szwedzką przyrodą, równiutki asfalt (i jakby równiejsze bezdroża), miłe towarzystwo i dowolność odnośnie planów na każdy dzień. Całość niesamowicie urzeka i już zastanawiamy się z Moniką, czy nie wybrać się na kolejny taki wyjazd :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

12 komentarzy

  • Cześć.

    Ciekawy wpis! Podobają mi się Twoje zdjęcia.

    Sam miałem okazję wziąć udział w Rowerowym Potopie w 2021 roku. Było wspaniale, a pogoda była rewelacyjna, czego nie mogli doświadczyć uczestnicy imprezy, która odbyła się tydzień wcześniej.

    Wraz z kolegą wybraliśmy wschodnie trasy, które połączyliśmy. Odkryliśmy masę ciekawych miejsc: rzeźby naskalne, wysokie mosty łączące urocze wysepki i ten skalny krajobraz.

    Chciałbym kiedyś zwiedzić resztę tras: na północy oraz zachodzie.

    Do zobaczenia na szlaku ;-)

  • Szwecja wygląda bajecznie, a cena wyjazdu nie wydaje się wysoka. Ile trzeba szykować pieniędzy oprócz tego co płaci się na starcie?

    • W zasadzie możesz nie wydać ani zlotówki/korony, jeżeli zabierzesz ze sobą jedzenie, co bardzo polecam. Można kupić sobie posiłki na promie (w cenie jest śniadanie w tamtą stronę), mają nawet niezłe jedzenie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby bazować na swoich kanapkach. Na miejscu, na którejś trasie można było przepłynąć promem na wysepkę, za co trzeba było zapłacić, ale nie jechałem nią. No i (dla miłośników takich tematów) można zajrzeć do Muzeum Morskiego w Karlskronie, ale zewnętrzna ekspozycja była dostępna za darmo.

  • W przyszłym roku też się wybieram. Jedno tylko chciałbym wiedzieć póki co:
    Czym robiłeś takie super zdjęcia?

        • Grunt to cierpliwie cykać fotki i potem wybrać najciekawsze. Można się trochę pobawić obrobieniem w jakimś programie typu Lightroom. Ja sam nie uważam moich zdjęć za jakieś super, ot, reportażowe fotki z wyjazdu.