Rowerowe powiedzonka, od których rdzewieje mi łańcuch

Ponad 100 lat temu (w 1902), Henri Desgrange (pomysłodawca i organizator Tour de France), napisał w artykule dla L’Equipe: „Nadal uważam, że zmienne przełożenie jest tylko dla ludzi powyżej 45. Czyż nie lepiej jest wygrywać siłą własnych mięśni, niż przerzutką? Stajemy się słabi… Dajcie mi ostre koło!„. Warto wiedzieć, że pierwsze przerzutki dopuszczono do Le Tour dopiero w 1937 roku (więcej ciekawostek o TdF), mimo, że były już w powszechnym użyciu. Cóż, pan Desgrange był wyznawcą samowystarczalności i braku pomocy z zewnątrz (z tej drugiej zasady zrezygnował kilka lat wcześniej).

Okej, ale wyścigi sportowców to jedno, codzienne życie to drugie. Henri jednym zdaniem skreślił wszystkich, którzy nie mieli tyle siły, aby jeździć pod górę na tym samym przełożeniu co z górki. I generalnie każdy, kto używa przerzutek, ten lamus i leser. Jak się potoczyła historia z przerzutkami, dobrze wiemy – dziś przełożeń nie mają ostre koła, dziecięce rowerki, niektóre rowery miejskie, BMY-y, rowery do dirtu oraz rowery torowe – generalnie pewna nisza. Zdecydowana większość jednak jakieś przełożenia posiada, od dwóch (piasty automatyczne SRAM Automatix i Sturmey Archer Duomatic) do trzydziestu trzech (chociażby górski napęd Shimano XT M8000).

I zaryzykuję stwierdzenie, że to między innymi przerzutki sprawiły, że ludzie pokochali rowery, zwłaszcza na terenach, gdzie drogi nie są płaskie. Tak czy siak, Desgrange się mylił i to okrutnie.

No właśnie, w tym wpisie chciałbym pokazać Wam jeszcze trzy stwierdzenia, związane z rowerami, z którymi nie do końca się zgadzam. Oczywiście, jak wiele powiedzonek, także i te zawierają w sobie ziarnko prawdy. Malutkie ziarnko.

Nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani rowerzyści

Dostaję rowerowego raka, za każdym razem gdy to słyszę. To w takim razie, gdzie są ci wszyscy rowerzyści, gdy pojawia się czarna chmura i leje deszcz? Nie powiem, widuję czasami takich, ale w większości po prostu nie mają się gdzie schować i pędzą w poszukiwaniu dobrego schronienia. Sam dziesiątki razy jeździłem w deszczu, ostatnimi czasy nawet uzbrojony w kurtkę z przeciwdeszczową membraną (Monika u siebie na blogu pisała o damskiej wersji tej kurtki). I może gdyby to były krótkie dojazdy do pracy, powiedziałbym, że było spoko, ale na wyjeździe rowerowym także jechałem w kierunku najbliższego dachu. Nie wiem, może są miłośnicy mokrych majtek (od wody z zewnątrz lub od potu z wewnątrz) i oburzą się na to co napisałem :)

To nie XTRy napędzają rowery

Ten slogan pojawia się zawsze, gdy tylko ktoś wspomni o topowej grupie górskiej od Shimano. A ten kto zakłada XTR-y do roweru (i nie jest Mają Włoszczowską czy Nino Schurterem), to lansiarz, piździpączek, nadziany masters z brzuszkiem. Fajnie o tym zjawisku napisał u siebie na blogu Szymon Bike: „Chwała mu za to, że swoje pieniądze przeznaczył na kolarstwo. Przecież równie dobrze mógł je przeznaczyć na nowe felgi do swojej audicy albo wycieczkę do Hurgandy ze swoją 20 lat młodszą i 60 kilo lżejszą żonką. Ale nie, on biedny kupił sobie piękny rower i jeszcze w dodatku ma czelność wychodzić na nim pojeździć. Nie do pomyślenia!”

Ja sam co nieco na ten temat mówiłem w jednym z odcinków na YouTube. Przy okazji, będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał :)

Ludzie mają w sobie pęd do oceniania, robimy to często bezwiednie, automatycznie. Tylko niektórzy te swoje oceny upubliczniają, chyba z zazdrości i zawiści. Cóż, takie mają prawo, ale jak nie podoba mi się lans na drogie rzeczy, tak samo działa to w drugą stronę – lans na biedę też wygląda słabo. Póki ktoś kupuje te mityczne XTR-y, a później się tym nie przechwala, to wszystko jest w porządku, nikomu krzywda się nie dzieje, można się rozejść.

Jedzie jakaś babcia na rowerze 10 km/h i ciężko ją wyprzedzić.

Takie słowa można akurat usłyszeć z ust (a najczęściej klawiatur) kierowców, którzy nigdy nie jeździli rowerem (a szkoda). Zwykle pojawiają się w czasie dyskusji o tym, jak to straszni rowerzyści nie znają przepisów, wjeżdżają pod koła, mają za duże przywileje, żądają dróg rowerowych, no i trzeba ich wyprzedzać, pedałów i cyklistów.

Tylko, że w tym cytowanym przeze mnie zdaniu tkwią dwa błędy – jeden techniczny, drugi logiczny. Po pierwsze – jazda rowerem 10 km/h nie jest taka prosta, przy tej prędkości naprawdę łatwo stracić równowagę (próbowałem).

Mała aktualizacja – okej, kilka osób udowodniło mi, że jednak da się jeździć 10 km/h przez więcej niż kilka kilometrów po płaskim, nadal się nie przewracając. Wystarczy mieć dziecko, albo pieszego obok siebie. Niemniej podziwiam. Może tylko mnie tak swędzi, że nie umiem tyle jechać przez dłuższy czas :)

Po drugie – wydaje mi się dość logiczne, że im wolniej ktoś jedzie, tym łatwiej go wyprzedzić. Gdyby nasza starsza pani jechała dajmy na to 50 km/h, byłoby trudniej.

 

A Wy macie jakieś swoje ulubione rowerowe „złote myśli”? Ja już kiedyś pisałem o różnych rowerowych „mądrościach”, ale tamte wynikały bardziej z niewiedzy, niż z poczucia (złudnej) wyższości, jak te cztery powyżej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

37 komentarzy

  • „To nie XTRy napędzają rowery” – z całą pewnością, tak jak „pieniądze szczęścia nie dają” – ale bez nich trudniej żyć.

    „Nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani rowerzyści” – o tym już tu sporo było i zgadzam się z tym co już napisaliście.

    „Jedzie jakaś babcia na rowerze 10 km/h i ciężko ją wyprzedzić.” – to Łukaszu trafnie skomentowałeś.
    Dodam tylko że wielu kierowców boi się i/lub nie potrafi wyprzedzić nawet rowerzysty (o innym samochodzie nie wspomniałem).
    Kiedy najłatwiej/szybciej wyprzedzić tzw. TIRa? Po przejechaniu skrzyżowania, przejazdu kolejowego i innych podobnych elementów drogowych, które go wyhamują.
    Taka Babcia cały czas jedzie wolniej, od samochodu na pierwszym biegu, nawet jeśli Babcia „wyciąga” 20km/h. W czym problem?

  • „Zima to tylko pretekst dla leniwych (rowerzystów)”

    – Czemu w takim razie od kwietnia do listopada nie jestem leniwy?

    – Czemu zawodowi kolarze z PL w okresie zimowym trenują na południu Europy?

    • Rowerzystą stajesz się w momencie wsiądnięcia na rower Nie trzeba jezdzic cały rok żeby nazywac się rowerzystą Czyli jak nazwac kogoś kto jeździ samochodem tylko do pracy? To nadal kierowca

  • Łukasz, na bazie tego powiedzonka o pogodzie i na bazie znanej myśli, że „nie ma brzydkich kobiet, tylko wina czasem brak” wymyśliłem swoje.
    NIE MA ZŁEJ ROBOTY, SA TYLKO ZŁE NARZĘDZIA. Jak majstrujesz przy swoich rowerach, to chyba się ze mną zgodzisz. Pozdrawiam!

    • To pierwsze powiedzonko jest szowinistyczne i nie powinno wychodzić poza pijackie wieczory kawalerskie.

      Natomiast co do złych narzędzi, absolutnie się zgadzam. Sam przerobiłem trochę kiepskich zestawów „za jedyne 50 złotych”, które nie nadawały się do niczego. A odkąd kupiłem kilka lat temu porządną skrzyneczkę z narzędziami – to mam ją do dziś, a używam ich regularnie.

  • Nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani rowerzyści

    Jak jeździ się cały rok to to powiedzenie ma sens… wychodząc na rower przy -10 lub -16 stopniach spróbuj się źle ubrać, to szybko wrócisz do domu z odmrożeniem… albo przejedź 100 km w temperaturze 35stopni w zwykłych ciuchach – pot i łzy… jak pada i mam ochotę na jazdę – kurtka i w drogę – też się da jechać… nie ma złej pogody

    To nie XTRy napędzają rowery
    Nie mam na pokładzie XTRów i nie walczę o każdy gram na rowerze, ale po przejechaniu 40 km na maratonie MTB, gdy okazuje się że podjazd jest zbyt ciężki i trzeba wprowadzić lub wnieść rower – to naprawdę każdy gram ma znaczenie… o tym, że gdybym miał Tourneya to pewnie musiałbym go wymieniać co 1000 km nie wspomnę… trochę wszystko zależy od tegoo do czego używa się roweru i od stylu jazdy… to że się da przejechać w błotnistych warunkach na najniższej grupie jest bezsprzecznym faktem, pytanie o komfort jazdy i ile razy niższa grupa przeżyje takich odcinków

    a do powiedzeń z netu dorzuciłbym jeszcze jedno – „GPS, Endo i Srava zabija MTB”… MTB zabija siedzenie na kanapie i pokonanie Tour de France na PS4, a nie prowadzenie dziennika rowerowego w dowolnym programie czy aplikacji…

  • Ostatnio wybrałem się w trasę około 80km za oknem dosyć pochmurnie ale taką chcice miałem na rower że sobie powiedziałem jade nawet jak będzie ulewa i wykrakalem po około 15km deszcz dawał przez całą trasę tak ze po chwili chlupalo
    mi w butach Miałem juz zawracać ale przypomnialem sobie jaki był upał parę minut temu i spodobało mi się Nie powiem na poczatku trochę było zimno jak zawialo ale jak już przemoklem na wylot było mi wszystko jedno i szczerze powiem nie żałuję Telefon wodoodporny słuchawki też więc nic nie szkodzi sobie pocisnąć Powiem tak Nie ma złej pogody czy złego ubioru wszystko zależy od chęci i podejscia Patrzylem jak ludzie uciekają przed deszczem i cieszylem się z jazdy jak małe dziecko

  • a co sądzicie o rodzicach którzy swoje pociechy uczą na zatłoczonych ścieżkach rowerowych,mając pod oknem czy też w pobliżu utwardzone place zabaw,boiska,tudzież inne polany,i te ich pojebane wrzaski,UWAŻAJ!!!

    • Januszy i Halyn u nas dostatek Ciekawe czy za kilkanaście lat będa uczyć jazdy autem swoje dzieci na autostradzie .

  • Moje ulubione: „powinno być obowiązkowe OC i karta rowerowa dla rowerzystów” i „rowerzyści to święte krowy nie znający przepisów” zwykle wypowiadane przez Januszy kierownicy :)

    • to samo działa także w drugą stronę i jest wypowiadane przez Januszy rowerowych. Wyobraź sobie, że nikt nie posiada OC, prawa jazdy ale jeździ pojazdem po drogach :)
      Znam pewnego rowerzyste, który z własnej winy uszkodził auto przejeżdżając na „wczesnym” czerwonym przez przejście dla pieszych. Była policja, protokół itd. Po jakimś czasie otrzymał wezwanie od ubezpieczyciela kierowcy do zapłaty w wysokości naprawy auta. Gdyby rowerzysta miał OC nie było by sprawy.

      • Nie neguję sensowności OC na rowerze w szeregu różnych przypadków – nawet sam mam. Chodzi mi bardziej o wypowiedzi niektórych osób, które z góry zakładają, że rowerzysta nie zna przepisów i jeździ nieodpowiedzialnie, a antidotum na to miałyby być OC i karta rowerowa. A tak się składa, że ani większość rowerzystów nie jeździ nieodpowiedzialnie – większość zna przepisy i nawet zwykle ma prawo jazdy jakiejś kategorii (dorośli), ani obowiązek OC i karty rowerowej nie zmieniłby stanu rzeczy na lepszy. O OC się nawet Łukasz wypowiadał w jednym z odcinków, a co do karty rowerowej – od lat to jest śmieszny dokument z egzaminem praktycznym sprawdzającym głównie, czy ktoś potrafi się nie wywalić na rowerze wykonując najprostsze manewry. Problem leży gdzie indziej – wychowanie komunikacyjne w szkołach jest prowadzone w sposób skandaliczny merytorycznie i zdecydowanie niewystarczający jeżeli chodzi o zakres. I tu powinno zacząć się zmiany. Tak naprawdę to karta rowerowa nie powinna mieć racji istnienia – powinno być oczywiste, że każdy absolwent szkoły podstawowej ma wiedzę i umiejętności, żeby bezpiecznie poruszać się w ruchu drogowym jako pieszy czy rowerzysta.

        • Temat OC sobie daruję, bo każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. A jeśli chodzi o rowerzystów, to tutaj sytuacja wygląda tak jak napisałeś. Nie każdy musi wiedzieć, jaki powinien być bieżnik w oponie samochodowej, ale podstawowe przepisy dotyczące chociażby pierwszeństwa na drodze powinien znać każdy i to szkoła powinna tego uczyć. Co do tego, że rowerzyści nie znają przepisów, to nie wzięło się to znikąd. Według mnie nie chodzi tu nawet o znajomość przepisów, ale o umiejętność ich zastosowania i zachowania się na drodze. Jest parę idiotycznych rzeczy, typu dojeżdżasz do skrzyżowania, nie ma znaków poziomych i nie masz żadnego znaku pionowego – co robisz? W szkole o tym się nawet nie mówi, dopiero na kursie prawa jazdy dowiadujesz się o co chodzi – i masz 30 godzin, żeby w praktyce się tego nauczyć, na przykładach z własnej okolicy. Tymczasem rowerzyści (jeśli nie robią kursu prawa jazdy) są straconej pozycji. Ba, czasami problem stanowi nawet możliwość zastosowania się do przepisów – co z tego, że obok jezdni jest ścieżka rowerowa, jeśli rowerzysta nie miał możliwości na nią wjechać? Infrastruktura rowerowa w Polsce (o ile w ogóle jest) jest w większości przypadków godna pożałowania. Natomiast nic nie może wytłumaczyć rowerzysty jadącego po zmroku poza terenem zabudowanym, na nieoświetlonej drodze bez żadnych świateł, nawet odblaskowych. A trzeba przyznać, że na terenach wiejskich zdarza się to nagminnie.

  • Mnie drażni że wszyscy środkiem ścieżki/drogi chodzą/jeżdzą. Żyjemy w kraju w którym ruch jest prawo strony. Jeśli większość osób by tego przestrzegała było by o wiele mniej niebezpiecznych sytuacji i pretensji.

      • Słuchaj, spokojnie potrafię jechać obok osoby idącej na pieszo i swobodnie rozmawiać. Ani się nie przewracam, ani pieszy nie musi za mną podbiegać. 4-6 km/h. Zarówno na mtb jak i na szosie. Kwestia wprawy i zmysłu równowagi.

        • Po pierwsze to nie każdy ma taki super hiper zmysł równowagi a po drugie…mowa o babci wiec o osobie starszej która tym bardziej nie ma już takiego zmysłu tak samo jak i dzieci które przecież też jezdżą rowerami po drogach bo nie wszędzie są DDR . Trochę realizmy .

        • Popróbowałem dziś jazdy 10 km/h i zrobiłem małą aktualizację wpisu. Jazdy 4 km/h nie próbowałem, może następnym razem :) Ale nie wiem czy jestem gotowy na takie poświęcenie, żeby przejechać 4 kilometry przez godzinę.

  • Mnie osobiście drażnią niekiedy osoby, które wypowiadają się lub patrzą z przymrożeniem oka na rowerzystów, którzy nie są „profesjonalnie” ubrani, czy też nie mają „specjalistycznego” sprzętu. Już zaczynając od tego, że Ci co się tak wypowiadają, to często tylko lans, moda… wybierają jakiś drogi rower (czasem wcale nie taki dobry, tylko drogi i ładny), ciuchy jak by mieli zamiar brać udział w „Tour de France” i dochodzimy do meritum -nie mogą przejechać 40 km, bo już im nogi wysiadają. Spotkałem takich, więc to nie wymysł. Poznałem wielu rowerzystów, niektórzy na jakimś wysłużonym rowerze, choćby składaku i to bez przełożeń pokonują bez problemu setkę dziennie. Większość tych „profesjonalistów” to by się pewnie nawet nie skapowała, że jakaś zwyczajnie ubrana kobieta i to mówiąc delikatnie dojrzała, spokojnie by ich wyprzedziła i to bez żadnej zadyszki. Brałem udział w rajdach mających po 40 km, gdzie jechało około tysiąca takich zwyczajnych rowerzystów, na wysłużonym rowerze i bez wdzianka najlepszego sortu. Zwyczajne ocenianie po okładce.

    Druga kwestia jest inna, „jak ktoś nie przejedzie setki, to co z niego za rowerzysta?”, to też trochę drażni, choćby dlatego że nie wszyscy jeżdżą dla treningu. Wiele osób jeździ całe życie na rowerze, a nie nagle odkryli, że to modne… jadą po prostu bo lubią przejażdżki, albo chcą coś zwiedzać.

    Osobiście staram się ludzi nie oceniać, ale widzę jak łatwo to niektórym przychodzi i sam ten fakt mnie drażni.

  • Jestem zarówno pieszym, rowerzystą (od ładnych paru lat) jak i kierowcą (od około 4) i z przykrością stwierdzam, że większość rowerzystów „nie zna przepisów i wjeżdża pod koła”. Na prawdę, rower to mój ulubiony środek transportu, ale krew mnie zalewa jak widzę co Ci ludzie na rowerach – bo rowerzystami wstyd ich nazwać- wyczyniają: i na drogach, i na chodnikach i na drogach rowerowych.
    Żeby nie było, że „może u Ciebie tak jest, tutaj jest inaczej”, pozdrawiam z Łodzi :P

    • Problem w tym że tak samo zachowują się i piesi i kierowcy . Dla mnie zawsze lekką traumą jest przejazd przez miasto rowerem po drodze czy po DDR bo nie wiadomo skąd i kiedy wyskoczy „zapatrzony” w telefon pieszy lub kierowca auta . Rowerzystom też bardzo daleko do świętości i tu nie ma co zaprzeczać i zakłamywać rzeczywistości bo statystyki wypadków mówią same za siebie .

    • Kierowcy nie jeżdżą notorycznie po chodnikach, trawnikach, gdzie popadnie.
      W przeciwieństwie do większości rowerzystów. To podejście do sprawy, przecież to tylko rower.

      • Za to rowerzyści nie przekraczają notorycznie prędkości i nie wpychają się na skrzyżowanie na zielonej strzałce, bez upewnienia się, czy mogą na nie wjechać.

        Tak można się przepychać argumentami do jutra :) Ale co by się nie mówiło, to samochodem mamy większą szansę kogoś zabić. Tak jak napisał Marqo – wielu rowerzystów też nie jest świętych, jazda bez lampek, wjeżdżanie na przejazdy z nadmierną prędkością, wyprzedzanie bez upewnienia się czy można, niesygnalizowanie skrętu itd. itd. Pisałem o tym nie raz:

        https://roweroweporady.pl/najwieksze-bledy-rowerzystow/

        https://roweroweporady.pl/najczestsze-bledy-kierowcow-i-rowerzystow/

        Tylko to błędy kierowców mają większą szansę na zrobienie większej krzywdy.

        • Błędy rowerzystów mogą spowodować śmiertelne wypadki, w których mogą zginąć osoby postronne. Ja jestem przeciwny wszelkim nakazom państwowym, ale skoro drąży się temat bezpieczeństwa i zwala się głównie odpowiedzialność na kierowców to rowerzyści też mają przechodzić egzamin z wiedzy o ruchu drogowym.

          • Tak, oczywiście, że mogą. Tyle, że… jest to jakiś promil promila w ogólnej liczbie wypadków. Statystycznie rzecz biorąc, największa szansa, że ktoś zginie w wypadku z udziałem rowerzysty, jest sam rowerzysta.

            W Polsce do 18. roku życia jest obowiązkowa karta rowerowa, potem każdy powinien pamiętać przynajmniej o podstawowych zasadach ruchu drogowego. Tak samo z prawem jazdy, przecież ktoś mógł je zrobić, potem nie jeździć przez 10 lat i znów wyjechać na ulicę. I nikt tego przecież nie zweryfikuje.

            Rowerzyści robią całą masę błędów, ale jeżeli chcesz robić dodatkowy egzamin, poza tym na kartę rowerową (okej, one zwykle słabo wyglądają), to będzie tylko pompowanie niepotrzebnych kosztów.

  • To ja odniosę się do przytoczonych powiedzonek .

    „Nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani rowerzyści”
    Święta racja w tym co napisałeś, ja dodałbym jeszcze do tego że są rowerzyści którzy uważają iz na rower to TYLKO w ubraniach rowerowych a na rowerzystów którzy jadą w powiedzmy ciuchach cywilnych patrzą z politowaniem ..Ja no zupełnie nie potrzebuję ani spodenek kolarskich ani koszulki kolarskiej a już napewno nie butów SPD a pokonuje rocznie zapewne więcej km od nie jednego takiego co ma kilka zestawów rowerowych ubrań w szafie .

    „To nie XTRy napędzają rowery”
    To akurat widzę ciut inaczej, moze dlatego że mam troszkę inne doświadczenia w tym temacie . Ja co prawda nie startuję w zawodach MTB ale czasami zdarzało się że pojawiałem sie na takich ze znajomymi którzy startowali i wiele razy byłem świadkiem zachowan typu że jeden czy drugi zawodnik pytał innego na czym jeżdzi ( na jakim osprzęcie ) i ile waży jego rower, następnie zaczął się przechwalać na czym on jeżdzi ( głownie XTR ) i jak mało waży jego rower… a potem tylko widział siwy dym za tymi którzy mijali go na osprzęcie Deore czy Alivio :)

    „Jedzie jakaś babcia na rowerze 10 km/h i ciężko ją wyprzedzić.”
    Dla mnie najgorsze jest to że takie słowa często wypowiada tez osoba która jeździ na rowerze . Mam często wrażenie że ludzie maja rozdwojenie jaźni . Jedzie rowerem, złorzeczy autem i pieszym . Jedzie autem złorzeczy rowerzystom i pieszym .

    • ” a na rowerzystów którzy jadą w powiedzmy ciuchach cywilnych patrzą z politowaniem”

      To działa też w drugą stronę, niektóre cywilniaki szydzą z lajkry i golinóg :)

      „następnie zaczął się przechwalać na czym on jeździ ”

      O tym właśnie pisałem. Póki ktoś nie robi z siebie fifa-rafa, to niech jeździ nawet na stuningowanym do granic możliwości XTR-rze Di2 :)

      „Mam często wrażenie że ludzie maja rozdwojenie jaźni”

      Niektórzy tak po prostu mają, że marudzą na wszystko, co nie jest w danej chwili dla NICH korzystne.

      • Najlepiej to widać w kwestii pogody :P
        Zimą: Jezuuu, ale ja bym chciał już lato… Przychodzi lato: Ja pierdzielę, niech już będzie zima, mam dość tych upałów… Mam takich znajomych

        • W życiu nie powiedziałem że chcę zimy i nigdy tego nie powiem :) . To chyba jacyś rowerowi ekstremiści tak mówią :)