Mam w sobie sporą dozę sceptycyzmu do wielu rzeczy. Otrzymując do testów smar do roweru w sprayu, nie byłem do końca przekonany czy to ma szansę się udać. Wiecie z jakim produktem od razu kojarzy się taki spray – WD-40. Niby do wszystkiego, ale do porządnego smarowania, zwłaszcza łańcuchów niezbyt się nadaje. Mimo wszystko postanowiłem dać szansę firmie NanoProtech i ich smarowi antykorozyjnemu do rowerów. Jak sami przekonują, skład WD-40 został opracowany 50 lat temu, a technologia NanoProtech to najnowsza zdobycz techniki, korzystająca z osiągnięć nanotechnologii.
Jak deklaruje producent, smar tworzy na pokrytej nim powierzchni nanopowłokę. Dzięki temu smar nie zostanie usunięty ani przez wodę, ani przez brud. Do tego minimalizuje osadzanie i przylepianie brudu oraz błota. Co ciekawe, nawet przejazdy przez kałuże czy strumyki, ma nie powodować wypłukiwania się smaru. Na opakowaniu możemy również przeczytać, że smar zabezpiecza wszelkie metalowe elementy przed korozją i wypiera wodę. Te właściwości będę bacznie testował przez najbliższy czas, bo na takie obserwacje potrzeba długoterminowego testu. NanoProtech został również przetestowany w ekstremalnych, syberyjskich warunkach, przez dwóch rowerzystów. Według nich, nawet w temperaturach dochodzących do -55 stopni Celsjusza smar sprawdzał się bardzo dobrze.
Cóż, takie są zapewnienia producenta. A jak było w rzeczywistości podczas moich testów? O tym napiszę za chwilę.
Test zacząłem od naniesienia smaru w kilka miejsc na rowerze. Spryskałem linki hamulcowe w miejscach gdzie wchodzą do pancerzy, klamki hamulcowe, mechanizmy przerzutek, mechanizmy hamulców oraz łańcuch. Smar można nanosić na wiele innych elementów, generalnie na wszystko co wymaga smarowania, może oprócz tych miejsc gdzie wymagany jest smar stały. Oczywiście przed nałożeniem smaru, trzeba dobrze wyczyścić powierzchnię, żeby nie psikać na błoto. Szczególnie dotyczy to łańcucha, musi być on czysty przed smarowaniem. Nakładanie smaru na brudny, zabłocony czy zapiaszczony łańcuch, przyniesie więcej szkód, niż pożytku. Więcej na temat czyszczenia łańcucha w rowerze przeczytasz w podlinkowanym wpisie.
Łańcuch do czyszczenia najlepiej byłoby zdjąć (koniecznie pamiętając o zakupie spinki do łańcucha, jeśli pierwszy raz zdejmujesz łańcuch) i dokładnie „wyszejkować” w butelce z niedużą ilością benzyny ekstrakcyjnej. W ten sposób dostaniemy najlepiej wyczyszczony łańcuch. Od razu dodam – zapomnij o ciśnieniowych myjkach. Choć znam wielu zwolenników takiego mycia roweru, to mimo wszystko trzeba niezwykle uważać, by nie wypłukać smaru z piast, suportu, sterów itd. Niby wszystko jest szczelnie zamknięte, ale przy wysokim ciśnieniu wody, szybko może się okazać, że nie tak do końca szczelne.
W przypadku NanoProtech, zrobiłem trochę inaczej. Naniosłem go równomiernie na cały łańcuch, głównie by sprawdzić czy będzie łapać brud. Producent deklaruje, że po dziesięciu minutach od nałożenia, na powierzchni łańcucha utworzy się wodoodporna warstwa, do której nie będzie przywierał brud. Fakt, faktem, ten smar ma zupełnie inną strukturę niż olej do łańcucha, tak więc brzmi to całkiem wiarygodnie. Taka warstwa powinna dodatkowo zabezpieczyć łańcuch przed kurzem. Nie pozostało mi w takim razie nic innego, jak sprawdzić jego działanie w praktyce. Warto po naniesieniu smaru i odczekaniu kilkunastu minut, przetrzeć jeszcze łańcuch delikatnie szmatką, jeśli nałożyliśmy go za dużo.
Wreszcie mogłem spróbować wrócić na rower, po moim ostatnim wypadku. Nie będę ukrywał, że nie jestem jeszcze w stanie wybrać się na przykład na jednodniową trasę liczącą 200 kilometrów. Ale przecież nikt nie powiedział, że nie mogę sobie rozłożyć dłuższych dystansów na raty :) Test przeprowadziłem na rowerze mojej Moniki, ponieważ góralem było mi łatwiej wjechać do lasu i w wodę. Dodatkowo Monika jeździ rowerem do pracy, więc od siebie dołożyła kilkaset kilometrów miejskich przejazdów testowych.
Do pracy świeżo posmarowanego łańcucha nie mam żadnych obiekcji. Pracuje cicho, między zębatkami przeskakuje płynnie, w sumie działa tak samo, jak posmarowany produktami konkurencji. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów, sprawdziłem wygląd łańcucha. Przyczepiły się do niego nieduże ilości pyłu, ale mniej niż podczas smarowania olejem. Napęd nie wydawał żadnych niepokojących dźwięków i nadal działał poprawnie.
Jeżdżąc w słoneczny, suchy dzień, nie miałem możliwości sprawdzenia, jak będzie się zachowywał po delikatnym zamoczeniu. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, okazja pojawiła się dość szybko. Dwa dni później, wyjechałem z domu gdy świeciło słońce, niestety pogoda dość szybko się zmieniła i przyszedł deszcz. W deszczu przejechałem kilka kilometrów, a potem przestało padać, więc miałem „przyjemność” zaliczyć jedynie kilka kałuż. Po takim przejeździe łańcuch zrobił się oczywiście dość brudny, ale postanowiłem dać mu najpierw trochę odpocząć i wyschnąć. Gdy wysechł, przetarłem go czystą szmatką – brud z powierzchni schodził bardzo łatwo, czyli faktycznie smar pozostał na powierzchni łańcucha.
Nieraz pisałem, że nie jestem totalnym pedantem rowerowym. Po przejeździe w błocie, gdy możemy je zdrapywać szpachelką z czoła, oczywiście należy dokładnie wyczyścić cały rower. Ale w lżejszych warunkach, nie oszukujmy się – mało kto będzie za każdym razem z nabożnością czyścił łańcuch w benzynie ekstrakcyjnej. W każdym razie ja przetarłem go tylko z grubsza suchą szmatką i tak oddałem rower Monice. Poprosiłem, by zasygnalizowała, gdy z pracą łańcucha zacznie się dziać coś niedobrego.
Okazało się, że w suchych warunkach mogła przejechać jeszcze kilkadziesiąt kilometrów, zanim łańcuch zaczął sygnalizować, że już nie jest idealnie. Wtedy wyczyściłem go dokładnie i naniosłem smar jeszcze raz. Znów zaczęła jeździć do pracy (i jeszcze w kilka innych miejsc przy okazji) rowerem i tym razem obyło się bez deszczu. Do tego doszła dalsza wycieczka i smar nadal spełniał swoje zadanie. Nie można powiedzieć – po jakichś 200 kilometrach zebrał już więcej brudu na łańcuchu, ale nadal nie było tak źle.
Werdykt – ciężko jest porównać wydajność smarów. Nie jeździmy w laboratoryjnych warunkach, jeździmy z różną częstotliwością, przy różnej pogodzie. Ale ja nie zauważyłem potrzeby częstszego smarowania, czy gorszej pracy łańcucha w porównaniu z tradycyjnymi olejami. Tu byłem miło zaskoczony – spray, a działa dobrze. Spokojnie nadaje się do rowerowego użytku. I sam chętnie do końca wykorzystam opakowanie, które otrzymałem.
Jeszcze odnośnie laboratoryjnych badań, producent przeprowadził test na smarowność. Z tego co się dowiedziałem, w takim badaniu sprawdza się jakie duże skazy pojawią się na kulkach, które są posmarowane smarem i poddane obciążeniu. Z badania wynika, że ten bardzo dobrze chroni smarowane powierzchnie. Smar kosztuje ok. 30 złotych i to rozsądna cena.
Tak się składa, że powróciłem jakiś miesiąc temu do moich 2 kółek napędzanych siłą mięśni wymarłego już gatunku Cadex HCM-3. To już 10 letni weteran pamiętający czasy osprzętu serii STX-RC.
Ostatnie 6 „sezonów” spędziłem przy motocyklach sportowych, najróżniejszych, jednak zawsze „szosowych”. Dzieliły mój czas zarówno na trasach krótkich jak i bardzo wyczynowych takich jak tor w Przeźmierowie…
Lubię gdy sprzęt jest czysty, opowiadać by o tym można godzinami, więc skupię się na tym co jest niemal identyczne w moto i „rowero” – łańcuch.
Pierwsze co mnie uderzyło po powrocie to…. ależ ten łańcuch cieniutki! (6 lat temu przy starcie przygody motocyklowej było na odwrót – „ależ ten łańcuch grubaśny!”). W motocyklach sportowych czyszczenie łańcucha jest istotną kwestią jego żywotności. Rytuał był następujący: czyszczenie kerozyną, osuszanie a następnie smar – zawsze w sprayu aplikowany przez słomkę (nakładany na ciepły łańcuch!), dla zastosowań cywilnych zawsze biały i klejący. Nie tak klejący ale jak oliwki na „mokre” dla świata rowerowego – po wyschnięciu taki smar motocyklowy pozostawia bardzo lepki film niczym klejąca strona żółtych karteczek. Sam proces smarowania łańcucha odbywał się następująco: nakładanie od wewnętrznej strony mającej styk z zębami, na dolnej stronie tak, ażeby grawitacja działała na naszą korzyść i smar wnikał do wewnątrz ogniw, po kolei na każdej stronie łączących ogniwa sworzni, a wszystko w kierunku takim jak napęd obraca się podczas podczas jazdy. Myślę, że w rowerze aż tak daleko idąca maniera przy smarowaniu jest zbyteczna, jednakże sądzę, że gdyby ktoś chciał zrobić to teoretycznie „idealnie”, tak jak robi się to w łańcuchach przenoszących większe obciążenia to byłby to dobry sposób. Zdziwiło mnie po „powrocie” że tak niepopularne w świecie rowerowym są środki smarujące w sprayach, bez których w moto nie można się po prostu obejść.
Przyznam się szczerze, że zanim miałem styk z motocyklami, z rowerowym łańcuchem obchodziłem się po macoszemu. Jednakże moje podejście po tych doświadczeniach mocno się zmieniło.
Zawsze sprawnie działającego, lśniącego i bezgłośnego łańcucha życząc Wam i sobie ;)
– AKwasigroch
Ja swojego bike’a czyszczę kiedy uważam że to już czas. Jeśli pogoda nie dopisuje to nawet codziennie (szczególnie w zimie). Jak jest ładnie to średnio co 200km. Zasada jest taka że kiedy słyszę że coś już tam trzeszczy to zabieram się za serwis. Czyszczę głównie napęd. Rower odwracam do góry kołami, zdejmuje łańcuch (god bless spinki do łańcuchów) i wrzucam do butelki po nestea (duży otwór wylotowy), troche benzyny ekstrakcyjnej i bawię się w barmana. Później czysta ścierka i wycieramy do sucha. Koronki kasety,kółeczka wózka przerzutki i tarcze korby czyszczę szczoteczką do zębów maczaną w benzynie i przecieram szmatką.
Przerzutki przecieram i od razu smaruje po kropelce we wszystkie ruchome części FinishLine zielonym. Zakładam łańcuch i znów po kropelce FinishLine czerwonym (na dobrą pogodę) lub zielonym (na kiepską). Obracam kilka razy korbą i nadmiar smaru wycieram. Jeszcze tylko troszkę oleju do środka pancerzy linek i serwis uważamy za skończony :D
ok 20min roboty, a wszystko chodzi jak w zegarku
Witam, jeśli chodzi o mojego Gianta, to średnio raz w tygodniu spryskuje elementy lakierowane środkiem do nabłyszczania deski rozdzielczej samochodu (nie będę reklamował, ale chyba każdy właściciel samochodu wie o jaki produkt konkretnie chodzi ;]), przecieram szmatką i rowerek błyszczy jak yyyy… wiadomo co :D
Ale to na koniec, a zaczynam od wyczyszczenia wszystkich części ruchomych (zębatki, łańcuch itp.), następnie smarując co trzeba produktem w sprayu innej firmy więc z chęcią sprawdzę czy będzie jakaś widoczna różnica :) a raz w roku (najczęściej zimą), rozbieram rowerek na części pierwsze, czyszczę każdą część osobno, wymieniam co trzeba, poleruje ramę i rower jak z salonu :)
Pozdrawiam,
Paweł.
Musze przyznać, że dbanie o moją meridę mam ułatwione, gdyż mój ojciec prowadzi serwis rowerowy ;) Choć nawet oddanie roweru w „spokrewnione” ręce, gdy jest ubłocony po mojej czasem dość niespokojnej jeździe, byłoby wstydem, więc od czasu do czasu urządzam gruntowne szorowanie na podwórku za blokiem – sąsiedzi mają chyba wtedy ubaw: ubłocony rower, ja i wiaderko z gąbką – rezultat: prawie miss mokrego podkoszulka ;)
Niektórym osobom dbanie o rower kojarzy się z czymś nieprzyjemnym, a ja szczerze mówiąc świetnie się przy tym bawię. Jestem posiadaczem roweru KROSS Level A6. Niektóre rzeczy robię w domu, np. czyszczenie łańcucha szmatką po każdej jeździe a niektóre u mojego kumpla w garażu. Ma odpowiedni stojak, narzędzia, smary itp. Dużo jeżdżę po lasach, ścieżkach szutrowych, w deszczu i w słońcu, więc mój rower pod koniec tygodnia naprawdę wymaga solidnego czyszczenia. Przeważnie to sobota jest dniem przeznaczonym na tego typu rzeczy.
Ja osobiście zawsze zaczynam od czyszczenia ramy, amortyzatora, obręczy kół i kierownicy. Często muszę wydłubywać błoto z pod siodełka, bo rzadko używam błotników :) Najwięcej zabawy jest z korbą i kasetą. Nie używam WD-40 tylko benzyny ekstrakcyjnej. Wychodzi mi to taniej. Pędzelkiem staram się wyczyścić wszystko bardzo dokładnie a na koniec jeszcze wszystko przecieram szmatką. Czasami zdarzy mi się nawet użyć sprężonego powietrza, aby wydmuchać jakieś zabrudzenia. Na sam koniec zostawiam łańcuch. Nie mam go odpinanego, więc również czyszczę go za pomocą pędzelka. Po wyczyszczeniu oraz osuszeniu wszystkiego biorę się za smarowanie łańcucha i pozostałych elementów, które tego wymagają. Generalnie rower wygląda jak nowy :), ale przyznam, że lubię go takiego obłoconego. Fajnie też się prezentuje :) Pozdrawiam
Hej Łukasz,
o swój rower dbam bez większych odchyleń od normy, czyli raz na 1-2miesiące wycieram go z całego kurzu i błota, smarowanie łańcucha i przerzutki oraz testowa próbna jazda dla „rozgrzania” sprzętu. Na zimniejsze dni go dodatkowo chronię, bo „garażuję” rumaka na klatce.
Jestem ninja i mój rower też jest ninja. Ninja musi być cichy. Robię tak żeby mój rower był cichy. Im cichszy tym lepszy. Ninja czasem się ubrudzi. Wtedy się myje. Nic więcej, nic mniej, a-ku-ra-tnie.
Za moją hybrydą nikt się nie ogląda – I DOBRZE, więc również specjalnie nie staram się, by świeciła przykładem, bo służy do jazdy, a nie na wystawę rasowych psów. Jak w powieściach Nienackiego „Pan Samochodzik” – szybka i brzydka, za to zawsze jest 100% sprawna.
Ze smarowaniem nie przesadzam, ale hamulce, linki, cały napęd i wszelkie łożyska zawsze uczciwie wyczyszczone, nasmarowane i w razie bólu – wymienione.
Bo z rowerem jak z kobitą – też potrzebuje dużo miłości i szacunku, a pieniądze na konserwację i regenerację to INWESTYCJA, a nie koszt. I byle wytrzymała do Złotych Godów.
Zawsze na noc chowam rower pod kołdrą. Po każdej jeździe prysznic i smarowanie, do tego żelik i jest super ;)
Ja swojego poprostu staram się nie zaniedbywać, czyli jeżdzę na nim co najmniej kilka razy w miesiącu – wtedy jest zadowolony!
Siemanko :) o swój sprzęt dbam przede wszystkim zapewniając mu regularne wypady „w nieznane”, zawsze w dobrym towarzystwie z wesołymi postojami w ciekawych miejscówkach. W trakcie wypadów raz na jakiś czas daję mu się napić deszczówki (odstanej w kałuży albo prosto z chmury), czasem posmakuje błota, schrupie świeżej trawy albo suchych gałęzi, a raz na jakiś czas rozkładamy się wygodnie nad rzeką, rozpalamy ognisko i relaksujemy. Zauważyłem że bardzo dobrze mu to robi na psychikę temu „roweru” :)
Jeśli zapytacie jak dbam o stronę fizyczną, odpowiedź jest prosta: tak jak umiem. Robię co trzeba, żeby na następnym wypadzie nie piszczał i nie rzęził ze zgryzoty, tylko szumiał oponami z zadowolenia. Może nie zawsze jest piękny i pachnący, ale zawsze zadowolony z wypadu niezależnie od dystansu :)
I takie to dbanie, o szczegółach technicznych nie piszę, jest tu od tego wielu lepszych fachowców.
Pozdrower!
Ja jako kompletny rowerowy laik oddaje swojego ukochanego Unibike Voyagera regularnie do serwisu. Znalazłem taki w którym pracują pasjonaci biorący udział w rajdach i wyprawach rowerowych.
Po wyregulowaniu i nasmarowaniu przez nich rower zawsze jest „lepszy niż nowy” :)
Choć nie ukrywam że łańcuch i linki staram się smarować regularnie samemu :)
Mycie, smary, serwis…wszystko się zgadza, ale przede wszystkim dużo z moim rowerem rozmawiam :)
Witam!
O swój rower dbam dosyć często i szczegółowo go analizuję. Począwszy od kierownicy a skończywszy na korbie :). Sprawdzam czy łańcuch jest dobrze naoliwiony, czy wszystkie podzespoły są dobrze poskręcane, czy nie ma luzów, czy koła nie piszczą podczas kręcenia, czy klocki hamulcowe nie są już bardzo zużyte, czy linki hamulcowe dobrze naprężone, powietrze w oponach, staram się też o czystość „ogólną”.
A w przypadkach gdy nie jestem czegoś pewien, jeżeli nie chcę zepsuć, to oddaję rower do zaufanego serwisu i jako stały klient zawsze mam zniżkę! :) Do czyszczenia zawsze używam takiej starej szczotki, która dobrze usuwa brud.
P.S. Również nie ukrywam, że takowy spray przydałby mi się bardzo i chętnie bym z niego skorzystał bo jeszcze nie miałem okazji.
Kuba
No to tak;)
Ramę przecieram miękką szmatką, a opony szczotką(bike trzymam w domu). Trudno dostępne miejsca czyszczę sprężonym powietrzem. Czasami nakładam jakiś wosk na części lakierowane.
Więcej czasu poświęcam na czyszczenie napędu. Zdejmuje łańcuch i szejkuje go w butelce(z otworem o dużej średnicy) z benzyną ekstrakcyjną. Po szejkowaniu łańcuch wywieszam do odparowania benzyny. Zębatki czyszczę odtłuszczaczem w sprayu i szmatką(najszybsza metoda), przecierając szpary pomiędzy nimi. Przerzutki małą szczoteczką i odtłuszczaczem.
Po założeniu czystego łańcucha zabieram się za smarowanie. Używam olejów teflonowych FinishLine lub Shimano. Olej Shimano wydaje się być bardziej odporny na lekki deszcz i wytrzymuje trochę dłużej.
Po nasmarowaniu łańcucha, ustawiam skrajne przełożenia biegów(1 i 8, później 3-1) i kręcę pedałami, tak aby dobrze rozprowadzić olej(rower ustawiony na stojaku, obroty bez obciążenia). Tak nasmarowany łańcuch zostawiam na noc, a rano wycieram nadmiar oleju.
Element, który też wymaga większej uwagi to przedni amortyzator. Systematycznie przecieram golenie miękką szmatką i smaruje je BRUNOXEM. Po aplikacji środka na golenie, kilkukrotnie naciskam na kierownicę, w celu rozprowadzenie go po całości. Nadmiar wycieram miękką szmatką.
Od czasu do czasu odtłuszczam obręcze kół i klocki hamulcowe.
Ja do mycia roweru nie podchodzę aż tak pedantycznie jak sporo osób opisuje to powyżej. Moim zdaniem błotny kamuflaż dodaje rowerowi sporo wdzięku! Nie zbieram jednak próbek gleby z „zaliczonych” ścieżek na takich miejscach jak napęd czy amortyzator! No dobra – przyznam się bez bicia: nie zawsze tak było. Raz wróciłem z niedzielnej błotnistej wyprawy bardzo późno, a rano czekał mnie wyjazd na studia, więc rower wylądował w garażu bez żadnej kąpieli. Gdy po dwóch tygodniach zobaczyłem mój rower powiedziałem sobie – nigdy więcej!
Teraz, gdy mam czas to uskuteczniam szejkowanie, a w razie jego braku całkiem nieźle sprawdza się środek w sprayu do czyszczenia łańcucha, który usuwa smar i brud. Potem oczywiście smarowanie. Do tego przetarcie goleni amortyzatora + brunox lub smar. To jest moim zdaniem niezbędne minimum – tak jak szybki prysznic po rowerze. Ale gdy ma się więcej czasu można pomyśleć o długiej kąpieli z pielęgnacją detali – zarówno ciała jak i roweru ;)
O rower dbam w sposób opisany przez Ciebie w jednym z wcześniejszych wpisów: https://roweroweporady.pl/jak-umyc-rower/ :)
Dbanie, od nowości nie zdejmowany. Przebieg poniżej kilku tysięcy.
Gdy łańcuch pracował „sucho” używam(łem) tego co się nawinęło… Olej maszynowy 8, trochę starszy od roweru, z pewnością więcej niż pełnoletni
W czasie trasy wybrzeżem Bałtyku (587 km kilka razy obficie padało, naoliwiłem łańcuch przed całym wyjazdem, a w trakcie po i przed deszczem, łańcuch i tylnia przerzutka bez rdzy.
Witam ,
mam 16 lat i jeżdżę już naprawdę długo, bo z upływem lat pasja ciągle rośnie. Mam Krossa Level A2 (2013), to mój pierwszy rower, nie jest zbyt drogi jak na rower górski i tak dobry jaki bym chciał mieć, choć wymieniam najgorsze części na lepsze, ale męczę go ile można :) :)
Myję go po każdej jeździe, zwykle ma na sobie kilka kilo błota i traw. Mam taki wieszak pod sufitem w garażu, gdzie wkładam siodełko i cały rower trzyma się w powietrzu. Mam zasadę dotyczącą mycia: nie używać szlaufa, mojego krossika myję rękami i schodzi trochę czasu.
A więc do rzeczy: najpierw rekami zdzieram brud, który jest najwidoczniejszy, następnie ściągam łańcuch i wkładam go do butelki z benzyna, ( zwykle daje tą robotę siostrze, żeby trochę poszejkowała nim :d ) zdejmuje koła i je czyszczę, jakąś mokra ściereczką obręcze i piasty, wyciągam brud, trawę z kasety, następne idą Vbrejki, myje klocki i same hamulce.
Potem przerzutki, mam taka stara i sprawdzona metodę czyszczenia, czyli stara szczoteczka do zębów, bardzo pomaga, z zewnątrz wyszczotkowuje piasek, i czyszczę tak żeby się świeciła, oczywiście wszystko na sucho. W tylnej przerzutce, zdejmuje po kolei kołeczka i je myje ze starego smaru i błota, na koncu dopiero myje rame, najpierw mokra a potem sucha sciereczka. Cały rower składam w całość (zakładam koła, łancuch, zaciskam vbrejki).
Kiedy łancuch obeschnie, nasmarowywuje go smarem CHAIN WATERPROOF OIL WET, który strasznie polecam :d , potem innym smarem (nie pamiętam nazwy -,-) idą sprężyny od przerzutek i hamulców, następnie idą amortyzatory, czyszce golenie i smaruje Brunoxem, chodza przepięknie po tym smarze, chociaż amortyzatory nie są za rewelacyjne, na końcu patrze czy wszystko ładnie chodzi: Napęd, hamulce, amortyzacja itp.
Rower po kąpaniu dziękuje i idzie grzecznie spać :)
Pozdrawiam, Hubert
Serwisowaniem mojego roweru zajmuje się mój mąż. Głupio przyznać, ale ja się na tym kompletnie nie znam i szczególnie za tym nie przepadam. Ale dla niego czas spędzony w garażu, na dłubaniu przy rowerach to wielka przyjemność. Piszę to szczerze, nie siedzi tam z przymusu :) No i taki smar z pewnością by mu się przydał.
Zaś ten Wasz cały WD – 40 w zasadzie przy rowerze jest całkowicie zbędny. A już na pewno nie jest stricte smarem. Na Odyna!
Jako amator ostrej jazdy po lesie często zdarza mi się babrać w błocie :) dlatego często rozbieram rower na części pierwsze, osobno koła, amortyzator, korbę, kasetę itd. jako że mam ramę typu full rozkręcam ją na zawiasach, później ramę dokładnie myję w wannie i suszę. Podczas skręcania dokładnie czyszczę szmatką każdy zakątek ramy i reszty roweru i smaruje odpowiednimi smarami.
Czyszczenie pod ciśnieniem niszczy nie tylko łożyska, ale lubi też zrywać lakier z ramy, dlatego nie myję ciśnieniówką ;) Gąbka, szmatka, woda i trochę benzyny ekstrakcyjnej raz w miesiącu wystarczy, żeby rower był czysty jak nowy ze sklepu :)
Jak dbam o swój rower?? To proste, od czasu do czasu, jak już rower jest dość zabrudzony biorę wiaderko z wodą i płynem do mycia naczyń oraz gąbkę i czyszczę ramę. Później zabieram się za napęd i do tego wtedy zużywam dużo szmatek, jednego słoika 3 butelek z rozpuszczalnikiem bądź benzyną ekstrakcyjną i smar firmy Rohloff. Oczywiście na początku zabieram się za ściągnięcie łańcucha i wyszejkowaniem go w słoiku z rozpuszczalnikiem, potem go sobie wieszam w odpowiednim miejscu żeby ciecz odparowała.
W międzyczasie szmatkami nasączonymi rozpuszczalnikiem czyszczę wszystkie zębatki i w kasecie i w korbie oraz w przerzutce. Później zakładam łańcuch i smaruję olejem po jednej kropelce na ogniwo. Po jakimś czasie jak olej spenetruje ogniwa łańcucha, przecieram łańcuch czystą szmatką z nadmiaru oleju i można śmigać :P
Oczywiście dwa razy do roku rowerek idzie na serwis, do profesjonalnego mechanika rowerowego na przegląd lub ewentualną wymianą części na nowe, jeśli się jakieś zużyją :D
Hehe, chętnych widać dużo, firma zbankrutuje. :)
Więc tak: o rower nie dbam jakoś specjalnie, myję kiedy jest brudny i tyle. Choć może nie do końca. Regularnie sprawdzam ciśnienie w oponach, wymieniam klocki i raz na kilkanaście dni przyglądam się łańcuchowi. Jeśli złapie dużo brudu, wtedy do akcji przystępuje skuwacz i słoik z benzyną. Choć ostatnio umyłem w rozpuszczalniku uniwersalnym i też było dobrze. Do czyszczenia zawsze zdejmuję łańcuch, bo to zajmuje chwilę a efekt gwarantowany.
Nie mam szczotki do kaset ani innych dziwolągów, więc zębatki czyszczę wąskim kawałeczkiem szmatki namoczonej w benzynie. Szmatkę wprowadzam między tryby i poruszam tam i z powrotem. Efekt też bardzo dobry. Do tego dochodzą wszelkie niezbędne regulacje, w zasadzie zawsze załatwiane w trasie. Natomiast, jako że nie posiadam kluczy do suportów, do kaset, bacika, ściągacza do korb itd. więc z poważniejszymi rzeczami zmuszony jestem wizytować serwis.
Aha, od czasu do czasu wpuszczam kropelkę oliwki do pancerzy linek i do fajek. Znakomicie poprawia to ich działanie. Na koniec: łańcuch smaruję zwykłą oliwką maszynową za 5 złotych i jestem zadowolony. Ale oczywiście chętnie sprawdzę nano spray z inteligentnymi molekułami i na bajerze z wypasem. :)
Serdecznie pozdrawiam producenta oraz oczywiście autora bloga.
U mnie ten problem wygląda tak, że nie dbam za bardzo o rower, a pownienem. Nie stać mnie na profesjonalny przegląd, a moje zajmowanie się rowerem, sprowadza się do przetarcia ściereczką i pryśnięcie WD-40. Ale myślę, że powinienem zmienić nawyki ;)