Najczęstsze błędy kierowców i rowerzystów

O błędach albo rowerzystów, albo kierowców, napisano już wiele artykułów. Ale nie każdy potrafi stanąć i obiektywnie spojrzeć na obie grupy jednocześnie. Zazwyczaj jedni napuszczają się nawzajem na drugich, a racja każdej grupy jest najmojsza. Dlatego bardzo się cieszę, że wspólnie z Waldemarem Florkowskim, który prowadzi kanał Moto Doradca, stworzyliśmy projekt w którym pokazujemy i komentujemy najczęstsze błędy zarówno rowerzystów, jak i kierowców. Partnerem naszego projektu została marka TESCO, która bardzo aktywnie włącza się w kampanię na rzecz poprawy bezpieczeństwa.

W nagraniu, które przygotowaliśmy, pokazujemy osiem scenek, które następnie krótko komentujemy. Nie chcieliśmy aby materiał trwał godzinę, bo pewnie tyle zajęłoby nam dogłębne przeanalizowanie tych sytuacji. Pomyślałem, że na blogu bardziej rozwinę to co mówiliśmy. A w komentarzach będzie udzielał się również Waldek, którego bardzo szanuję za zrównoważone podejście, do wszelkich form przemieszczania się.

Nieustąpienie pierwszeństwa na przejeździe dla rowerów

Wjazd rowerem na przejazd z dużą prędkością i bez zachowania ostrożności

Nieustąpienie pierwszeństwa rowerzyście

Te dwa błędy są ze sobą bardzo mocno związane. Przejazdy dla rowerzystów bywają kiepsko oznaczone, a kwestie pierwszeństwa bywają dyskusyjne. Dlatego zarówno kierowca, jak i rowerzysta muszą oprócz przepisów, stosować się także do zasady ograniczonego zaufania. Dojeżdżając do przejazdu dla rowerów, zwłaszcza gdy ten prowadzi równolegle do drogi, kierowca musi się tak naprawdę zatrzymać i upewnić, że nie nadjeżdża rowerzysta zarówno z lewej, jak i z prawej strony.

Tak samo rowerzysta – nawet jeżeli ma pierwszeństwo – musi pamiętać o tym, że kierowca może być zamyślony, zagapi się, czy nie zauważy przejazdu dla rowerzystów (w wielu miejscach, nawet tych bardzo ruchliwych, przejazdy nie są pomalowane czerwoną farbą, nad czym bardzo ubolewam). Nie powinno się wjeżdżać na przejazd z dużą prędkością, nawet jeżeli mamy zielone światło. Tak jak powiedział w materiale Waldek – gdy trafi się do szpitala, nie ma znaczenia kto miał pierwszeństwo, a kto go nie miał. Ja już wiele razy miałem taką sytuację, że wjeżdżałem na zielonym świetle na przejazd, a rozjechać chciał mnie kierowca, który nie zatrzymał się na poprzecznej drodze, na zielonej strzałce (traktując ją po prostu jako zielone światło).

Dlatego warto pamiętać, że na skrzyżowaniach, nawet jeżeli mamy pierwszeństwo, warto zachować szczególną ostrożność.

Parkowanie na drogach dla rowerów

Parkowanie na drodze rowerowej

Liczba samochodów na drogach rośnie, ale nie przybywa miejsc parkingowych. Kierowcy od zawsze parkowali na chodnikach, bardzo często zapominając, że należy zostawić pieszym 1,5 metra wolnego miejsca. Gdy pojawiły się drogi dla rowerów, zwłaszcza te pierwsze, z kostki, które były często fatalnie oznakowane – wielu kierowców naturalnie zaczęło na nich parkować, traktując jako przedłużenie chodnika. A na DDR-ach się po prostu nie parkuje. Utrudnia to lub uniemożliwia przejazd rowerem, a także zmusza do zjechania rowerem na chodnik. A skoro o jeżdżeniu po chodniku mowa…

Jazda po chodniku

Jazda rowerem po chodniku

Jest to chyba najczęściej wymieniany (obok przejeżdżania przez przejście dla pieszych) błąd rowerzystów. Częściowo wynika ze strach przed poruszaniem się ulicą, częściowo z wygody, częściowo z braku empatii i przewidzenia konsekwencji swoich czynów. Rowerem po chodniku można jechać tylko wtedy, gdy na drodze dopuszczalna prędkość przekracza 50 km/h i nie ma drogi rowerowej lub pobocza, a także w sytuacji załamania pogody (ulewa, intensywne opady śniegu) oraz w przypadku, gdy opiekujemy się rowerzystą do 10 roku życia.

Niestety, na niektórych drogach aż się prosi, aby jechać po chodniku (mimo, że nie wolno). Głównie dlatego, że jezdnia jest bardzo wąska i jednocześnie bardzo ruchliwa. Tak jest np. na drodze z Łodzi do Konstantynowa, gdzie w godzinach szczytu jadą tysiące samochodów i ciężarówek, droga jest wąska, a dodatkowo jest tam bardzo wysoki krawężnik. Jeden fałszywy ruch i lecisz albo pod koła samochodu, albo na krawężnik. Jednocześnie ruch na chodniku jest minimalny i szanując pierwszeństwo pieszych, można tamtędy pojechać. Są to miejsca, w których włodarze miasta powinni postawić znak C-13/16, czyli stworzyć ciąg pieszo-rowerowy. Oczywiście jeszcze lepszym rozwiązaniem byłoby przebudowanie drogi tak, aby dla rowerzystów znalazło się miejsce na drodze. Ale dobrze wiemy, że to nie takie proste.

Poza takimi, wyjątkowymi sytuacjami, miejsce rowerzysty jest na drodze. Tak jak powiedział w nagraniu Waldek, m.in. po to jest tworzona infrastruktura rowerowa, by zachęcić wszystkich do jazdy po ulicach (o tym pisałem niedawno na blogu), czyli tam gdzie jest ich miejsce.

Wyprzedzanie „na gazetę”

Wyprzedzanie na gazetę

To bardzo niebezpieczny i brzydki manewr, uskuteczniany przez pewną część kierowców. Według przepisów, odległość w jakiej należy wyprzedzać rowerzystę to co najmniej jeden metr. Często zdarza się, że ciężko jest ten metr zachować i kierowcy wciskają się między rower, a jadących z naprzeciwka. Łatwo zahaczyć rowerzystę lusterkiem i tragedia gotowa. Ale jest jeszcze gorszy typ kierowców – to ci, którzy mają wolny pas obok i zamiast na niego zjechać, podczas wyprzedzania, i tak mijają rowerzystę w bliskiej odległości. Oni na pewno nie jeżdżą na rowerach, a jeżeli jeżdżą, to pewnie tylko po chodnikach.

Warto również pamiętać o kulturze, siedząc na siodełku. Ostatnio jechałem trasą, na której odcinkami jechało się tylko po jednym pasie, a ruchem sterował sygnalizator. Zupełnie bez sensu było wpychać się jako pierwszy na zielonym świetle, ponieważ kierowcy za każdym razem (a były trzy takie odcinki) musieliby mnie wyprzedzać, a ja uważać na pachołki i samochody. Lepiej poczekać i wjechać jako ostatni. Potrwa to chwilę dłużej, ale ułatwimy przejazd wielu osobom.

Jazda bez oświetlenia

Z „batmanami” walczę na blogu od dawna. Czasem nawet na ulicy za kimś krzyknę (oczywiście aby zachęcić, a nie obrazić). Jazda bez najprostszych nawet lampek powoduje, że nie tylko samochód może nas potrącić. Także my możemy wpaść na kogoś, kto nas nie zauważy i nie zdąży uciec. I tutaj nie ma żadnego tłumaczenia: baterie mi się wyczerpały, ja tylko kawałeczek, ja tak mało jeżdżę i (najlepsze) przecież ja widzę, gdzie jadę. Nie, nie, nie. Zresztą zobaczcie sami materiał, który jakiś czas temu przygotowałem. Czy jedziemy przez oświetlone miasto, czy przez nieoświetlone wiejskie drogi, batmanów widać tyle co nic.

Cofanie bez upewnienia się, że można

Cofanie na parkingu Tesco

Do tego punktu, dopisałbym jeszcze wysiadanie z samochodu, bez upewnienia się, że obok nie przejeżdża rowerzysta. Tak to niestety jest, że wielu osobom za kierownicą (także rowerową), włącza się tryb pana i władcy. Uwaga, jadę! Zjeżdżać z drogi. Na całe szczęście, nie dotyczy to zbyt dużej grupy osób. Ale warto mimo wszystko, jadąc rowerem, trzymać się na dystans od zaparkowanych, zwłaszcza tyłem lub bokiem, samochodów.

Wrócę jeszcze na chwilę do poprzedniego punktu. Przepisy nakazują jazdę rowerem z włączonym oświetleniem, jedynie po zmroku (oraz w tunelu). Natomiast ja zachęcam do włączania lampek przez całą dobę – głównie po to, by dać się zauważyć innym uczestnikom ruchu w problematycznych sytuacjach. Takich jak właśnie cofanie, gdzie mamy ograniczoną widoczność i błysk światła może pomóc w zauważeniu rowerzysty. Także wjeżdżając do zacienionego lasu czy podczas opadów deszczu, stajemy się częściowo niewidoczni dla kierowców.

Rozmawianie przez telefon podczas jazdy

Telefon Tesco

Ten podpunkt dotyczy oczywiście obu stron, ale my pokazaliśmy go na przykładzie rowerzystów. W przypadku jazdy na rowerze, używanie telefonu jest jeszcze bardziej niebezpiecznie niż w samochodzie. Jadąc ze słuchawką przy uchu, nie kontrolujemy tak dobrze ruchów kierownicą i może się pojawić problem z sygnalizacją skrętu. Dlatego jeżeli chcemy pogadać, lepiej stanąć (na chodniku, nie na drodze rowerowej!) i wrócić do jazdy po skończonej rozmowie.

 

Jak widzicie, do listy błędów przygotowanych przeze mnie i Waldka, w naturalny sposób dołożyłem jeszcze kilka innych. Zapraszam do dyskusji w komentarzach, na temat kultury jazdy zarówno rowerzystów, jak i kierowców. Zachęcam do merytorycznych wypowiedzi. Nie chodzi o to, aby kogokolwiek mieszać z błotem, ale abyśmy wypracowali wspólnie rozwiązania, które poprawią bezpieczeństwo na drodze.

Dziękuję TESCO za zostanie partnerem naszej akcji. Mam nadzieję, że wspólnie przygotujemy kolejne odcinki na YT i wpisy na blogu, w których razem z Moto Doradcą przekażemy Wam więcej wiedzy, przydatnej by poprawiać bezpieczeństwo na naszych drogach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

277 komentarzy

  • Mam pytanie co do ulic jednokierunkowych (np. o dwóch pasach ruchu), o normalnej dopuszczalnej prędkości, bez kontrapasu dla rowerzystów. Jak mam się nimi poruszać? Pod prąd nie pojadę, chodnikiem mi nie wolno. Czyli trzeba nadrabiać drogi wybierając trasę , po której można jechać przepisowo?

    • Trzeba nadrabiać drogi.

      Albo zebrać się w grupę zainteresowanych i lobbować za kontrapasem w urzędzie. W miastach gdzie je wprowadzono się sprawdzają. Jeśli w Twojej okolicy są aktywne stowarzyszenia rowerowe, albo oficer rowerowy w urzędzie, to warto uderzyć.

      • Dzięki za odpowiedź. Tak właśnie myślałam. Akurat w miejsce, o którym myślę wybieram się dość rzadko i nie trzeba by nadrabiać dużo drogi, ale nie sądzę żeby w ogóle był możliwy kontrapas w tym miejscu. Przy lewej krawędzi jezdni są wyznaczone miejsca parkingowe, które są tam bardzo potrzebne, bo np. jest tam dość popularny wydział uczelni, więc przez cały tydzień parkingi wzdłuż ulicy są zastawione.

        • Miejsca parkingowe nie muszą być przeszkodą. Często jest układ: parking-kontrapas-pas jezdni. Pytanie na ile jest obecnie szeroki pas jezdni i aktualne ograniczenie prędkości. Jedyny zgrzyt widzę gdy kierowcy parkują jak popadnie i zaczną blokować kontrapas.

          • Ograniczenie do 50km/h, dwa dość wąskie moim zdaniem pasy ruchu i niestety właśnie to że przez to że każdy by chciał zaparkować zaraz pod uczelnią to w tym jednym miejscu różne rzeczy się widuje. Na szczęście przecznicę dalej jest analogiczna ulica jednokierunkowa z przeciwnym kierunkiem ruchu. Jednak miasto mogłoby coś w tej kwestii pomyśleć, bo jest to ścisłe centrum, a w dodatku sami zachęcają do jazdy rowerowej w tych okolicach, bo jest tam spore stężenie stacji roweru miejskiego. Niestety same ulice w tej okolicy niezbyt zachęcają by się po nich poruszać, ze względu na duże natężenie ruchu i brak udogodnień (np. skandalicznie mała ilość stojaków rowerowych).

  • Jazda po chodniku, V max >50km/h i rownoczesnie chodnik min 2m i brak ddr.
    Samo > 50 i brak ddr to za malo, musi byc min 2m szerokosci chodnik.
    Art.33 ust 5 pkt 2

    • Żadne namawianie niestety nic nie da. Zobacz co jest potrzebne, aby kierowcy odsuwali się od krawężnika: https://www.youtube.com/watch?v=SAO_f_v3jvw&ab_channel=RowerowePorady

      Od 1:30. W Łodzi zadziałało to perfekcyjnie i teraz spokojnie wszyscy się mieszczą na ulicy.

      • Łukasz,
        jestem z Wrocławia i widzę tu mnóstwo opisywanych przez Ciebie rozwiązań jednak CODZIENNIE spotykam się z miejscami gdzie tych rozwiązań nie ma i dopiero gdy kierowca lekko się odsunie od krawężnika rowerzysta może sobie podjechać. Uważam, że zawsze warto ze sobą rozmawiać (między poszczególnymi grupami użytkowników dróg).

  • ad. 1 Niestety, ale kierowcy bardzo często wymuszają pierwszeństwo. Z resztą w zeszłym tygodniu miałem taki przypadek. Kraków, skrzyżowanie Półłanki i Ch. Botewa. Jadę z Półłanki, przed światłami zjeżdżam na DDR. W międzyczasie kierowcy dostali czerwone światło i zapaliła się strzałka do skrętu w prawo (w T. Śliwaka). Nawiązując do ad. 2 zwolniłem przed samymi pasami (jest wydzielony przejazd dla rowerów), i mam już intensywniej ruszyć, gdy tuż przed kołem wyjechał mi pojazd. Kierowca mimo, że widział, że pali się zielone światło da przechodniów i rowerów, olał sprawę i sobie przejechał, patrząc się na mnie jak na nie wiadomo kogo. Gdyby nie to, że żal mi roweru, strach przed jakimiś uszczerbkami na zdrowi oraz ogólnie całą problematyką wypadku, chętnie bym takiemu wjechał pod koła.
    ad. 4 Problemem jazdy po chodniku bardzo często jest „wyganianie” przez kierowców. Średnio raz, na jakieś 50km jazdy, na rowerze jakiemuś kierowcy nie podoba się fakt, że musi wyprzedzić rowerzystę i trąbi. Do tego dochodzą liczne wyprzedzania (ad. 5), ledwo co. Kilka razy miałem sytuacje, że lusterko musnęło mi kant koszulki. Do tego skrajnie niebezpieczne są manewry, gdy wyprzedzają się na wąskiej drodze samochodów jadące z nad przeciwka – raz zjazd na pobocze uratował mi życie, gdyż jakiś, mówiąc kolokwialnie wieśniak w BMW, na wsi, jadąc przeszło 100km/h, wyprzedził inny samochód aja jadąc swoją drogą, nagle byłem na wysokości kierowcy.
    Jeszcze jedną rzeczą, którą można by dodać, a we wpisie nie było, jest wymuszanie pierwszeństwa na rowerzyście, samochodem, który włącza się do ruchu. Bardzo często kierowcy widząc nadjeżdżającego rowerzystę olewają fakt, że ma pierwszeństwo i wyjeżdżają tuż przed przednim kołem, wymuszając ostre hamowanie. Gdyby jechał inny samochód zapewne nikt by nie ryzykował zatopienia się samochodu w drzwi kierowcy.
    Osobiście uważam, że podczas robienia prawa jazdy, powinna być minimum 2 godzinna edukacja, że rowerzysta to taki sam uczestnik ruchu jak inny samochód, motor, ciężarówka, itd. W tym mogłoby się zawrzeć teoria, jak poruszać się po drodze, jako rowerzysta. Dodatkowo podczas egzaminu, powinny być sytuacje: wyprzedź rowerzystę, ustąp pierwszeństwa, itp.

  • Dodam kilka własnych:
    1) wyprzedzanie samochodem na/przed przejazdem dla rowerów
    2) jazda samochodem poboczem (poza miastem)
    3) brak oświetlenia rowerzystów lub niewłaściwie ustawione (oślepia innych, zwłaszcza poza miastem)
    4) jazda całą szerokością drogi/ddr niezważając na innych uczestników ruchu
    5) jazda po ddr dzieci poniżej 10 roku życia – nieprzewidywalne
    6) przejeżdżanie rowerem przez przejście dla pieszych – przeprowadzenie roweru uratowało mi kilka razy życie

  • Bardzo dobry filmik. Jeżdżąc rowerem bardzo często spotykam się z tym, że kierowcy wymuszają pierwszeństwo, czasem zdarza się też wyprzedzanie „na gazetę”.

  • Ja jak jadę rowerem do babci to jadę w niezłym strachu.Babcia mieszka na wsi-dwie miejscowości ode mnie.Główne drogi na wsiach przez ktore muszę przejechać są bardzo wąskie na domiar złego nie ma chodnika ani pobocza gdzie mógł bym w wazie czego „uciec” .Zamiast tego tuż przy drodze są barierki.Dodajmy do tego fakt,że w wiosce gdzie mieszka babcia jest zjazd z autostrady… .Że by było gorzej,jakiś urzędnik wpadł na genialny pomysł,by na skrzyżowaniu zlikwidować sygnalizację świetlną,bo oszczędność… .Drogi w wiosce są że się tak wyrażę „przeciążone” .Najbardziej przeraża mnie,gdy słyszę w lokalnym radiu we wiadomościach że zginął pieszy,że zginął rowerzysta,że zginą motocyklista,a o potrąconych dzieciach które idą/wracają ze szkoły już nie wspominam.Na prawdę ciężko to opisać.Po prostu tragedia.Gdy by był chodnik to jechał bym nim,po mimo że niewolno.Jeszcze parę lat temu,tj.gdy nie było autostrady to ruchu na drogach praktycznie nie było.Na drogach byli piesi,jeździli rowerzyści i ogólnie było bezpieczniej.

    • Ano, to jest duży problem, że brakuje na większości dróg sensownego pobocza, choćby o szerokości metra. I bardzo współczuję, że musisz jeździć taką drogą, a domyślam się, że alternatywy nie ma.

  • DDR wiadomo, stworzony został z myślą o cyklistach. Tylko nie wiedzieć czemu jacyś „ynteligenci” z tytułem mgr. przed nazwiskiem decydują o tym by ścieżka była wykonana z kostki. Wysuwam zatem tezę, iż posiadają oni dwu cyfrowy iloraz IQ i nigdy w życiu nie poruszali się na dwóch kółkach. Najwyżej na czterech, w wózku dziecięcym. Dlatego zdecydowanie wolę poruszać się szosą, poboczem oczywiście, niż jeździć zygzakiem po takiej ścieżce co chwilę w dodatku zaliczając slalom pomiędzy mało kumatymi / nie wiem, nie potrafią interpretować znaków, mają problem z odróżnianiem kolorów ????/ mieszkańcami pewnego miasta, którzy to lubią sobie spacerować z pociechami tudzież pieskami zamiast ruszyć się parę metrów dalej na deptak dla pieszych blisko dwu i pół metrowej szerokości. Co do rozmawiania przez telefon to osiołków nie brakuje z każdej ze stron. Plaga. I oczywiście jazda „rojem” bez ustąpienia osobie nadjeżdżającej z naprzeciwka miejsca w moich okolicach to już standard. Co niektórym kierowcom zalecałbym ponowne udanie się na egzamin z prawa jazdy z uprzednią wizytą u lekarza specjalisty psychiatry – w Polsce wciąż obowiązuje ruch prawostronny! Nie tak dawno miałem tę „przyjemność” przekonać się na własnej skórze jak to jest mieć śmierć w oczach. Takie przypadki prowadzenia auta powinny być piętnowane i po za karą utraty dożywotniego prowadzenia auta taki kierowca na co najmniej 5 lat czapy w izolatce winien spędzić. Pociesza mnie fakt, że nieraz zdarzają się nad wyraz kulturalni co potrafią do łez swoją uprzejmością doprowadzić. Najlepsza zabawa jest, kiedy obie strony są tak kulturalne, iż żadna nie chce ustąpić. :))

    • W Łodzi na całe szczęście, nowe DDR-y robione są już z asfaltu. Ale jak się pojeździ po Polsce, to można niezłe cuda infrastrukturalne zobaczyć. Często niestety projektowane przez ludzi, który na rowerze nie jeździli od pierwszej komunii.

          • Z płyt to jeszcze pół biedy.Na leśnej DDR łączącej Pawłowice ze Strumieniem(woj.śląskie) można spotkać…motory typu enduro/cross(chodzi mi o te typowo terenowe motory )a czasem,głównie w niedzielę na tej DDR pojawiają się również quady.Nie wiem jak sprawa ma się tam obecnie,bo od jakiś 3mies. nie jeżdżę tą ścieżką-powód jest oczywisty.Z tego co spostrzegam,to na leśnych/polnych DDR’ach pojawia się co raz to więcej motomaniaków oraz quadowców.Szkoda że nikt z tym nic nie robi.
            Bezpiecznej jazdy.

          • Z calym szacunkiem, ale wedlug Ciebie, co maja zrobic – wygonic ich z lesnych drog, bo ktos oznaczyl je jako trasa rowerowa? o_O Odrozniasz w ogole miejska droge rowerowa, od sciezyn przez lasy, czy to ja jestem w bledzie i nie dotarlo jeszcze do mnie, ze w lasach buduje sie drogi przeznaczone tylko dla rowerow? Jak mozna w ogole traktowac w taki sposob ludzi, ktorzy badz co badz tak jak rowerzysci, maja swoja pasje, ktora chca w jakis sposob realizowac… Sam spotykam takich ludzi i konczy sie to zazwyczaj na pozdrowieniach, czasem na wspolnej przerwie i krotkiej rozmowie. Wiecej empatii i zyczliwosci dla innych…

          • No cóż niektórym rowerzystom pomylił się las z miastem, i w lesie chcieliby mieć asfalt. Czy to wynik lenistwa – wygody ?

          • No to może wyobraź sobie teraz wąską leśną drogę zrobioną na nasypie.Na tak wąskiej dróżce ledwie co miną się dwa rowery,a co dopiero motor i rower,albo nie daj boże,quad i rower.Rowerzysta z reguły nie ma wyjścia i musi usunąć się jakiemuś d’ebilowi.
            A tak na zdrowy rozum,to drogi dla rowerów są przeznaczone dla rowerów,nie dla motocyklistów.Gdy by na DDR’ach mogli jeździć motocykliści to porzucił tym już dawno tę rowerową pasję.

          • Tak tez uczynilem – wyobrazilem ja sobie, jednak wciaz mi to do konca nie wyjasnia, ze drogi rowerowe przez las i pole z przeznaczeniem wylacznie dla rowerow, jako takie istnieja. Wspomnialem o tym wczesnie, zadajac pytanie:

            Odrozniasz w ogole miejska droge rowerowa, od sciezyn przez lasy, czy to ja jestem w bledzie i nie dotarlo jeszcze do mnie, ze w lasach buduje sie drogi przeznaczone tylko dla rowerow

            ale najwyrazniej sibie tego nie wyobraziles. ? Chcialbym miec orient, czy masz faktycznie podstawy nazywac tych motocyklistow debilami, tym bardziej, ze osobiscie z DDR’ami przez las i pole jeszcze sie nie spotkalem. Owszem spotykam szlaki rowerowe przebiegajace przez parki krajobrazowe, lasy, pola i rowniez drogi asfaltowe, ale takie ich oznaczenie nie wyklucza uzytkowania ich przez motocyklistow, zwlaszcza na cross’ach i enduro, jak rowniez przez inne pojazdy w przypadku drog asfaltowych, co dla kazdego z wymienionych reguluja odrebne przepisy, stosowne do kategorii pojazdu. No i tak jak napisales – z reguly kiedy jade rowerem przez jakis las, park krajobrazowy i temu podobne, usuwam sie z drogi tym, ktorzy moga szybciej, dalej i wiecej, i poki co zadna zylka mi od tego w dupie nie pekla, wrecz przeciwnie, milo jest wymienic z kims w lesie gesty przyjazni. ?
            Moze masz jakies zdjecie tej drogi, o ktorej pisales i moglbys je tu udostepnic? Chetnie osobiscie zobacze, czy faktycznie slusznie nazywasz tych ludzi debilami.

      • Lukasz, trzeba wziac poprawke na fakt, ze wiele takich wynalazkow pochodzi z odzysku i rozwazyc, czy lepszym jest dla nas, ze sa jakie sa, czy lepiej, zeby nie bylo ich wcale. Osobiscie znam kilka takich miejsc, w ktorych zastosowane adaptacje nie powinny zaistniec, co w efekcie koncowym zwiekszyloby bezpieczenstwo, niestety wciaz jest tak, ze jedni chetnie biora, a drudzy jeszcze chetniej daja, by wspolnie osiagnac korzysci na jakiejs tandetnej inwestycji. Jednym z takich ewenementow, ktorych nie potrafie ogarnac rozumem, jest wymalowana w kolorze krwistej czerwieni sciezka szerokosci srednio ~1.2m, ktora nagle zwezana jest kwadratowa wysepka umieszczona na tej sciezce do ~40cm, na okolicznosc ustawienia na niej znaku C-10, plus tabliczka, ze nie dotyczy rowerow. Moja kierownica w Walecznej ma 66cm, lokcie wychodza poza nia z pewnoscia okolo 10cm, wiec, zeby pokonac ten wynalazek bez uszkodzenia lokcia badz wdzianka, ktore mam na tym lokciu, musze zdecydowanie zwolnic, a przynajmniej mocno zblizyc sie do krawedzi jezdni i wciagnac lokiec, albo pochylic sie w kierunku rowu, co uatrakcyjnia mi fakt, ze mam lekko pod gorke. Jakis czas temu zatrzymywalem sie i obracalem ten znak razem z tabliczka, ale kilka kolejnych przejazdow w przyszlosci utwierdzilo mnie w przekonaniu, ze tak ma byc, a ja najwyrazniej sie nie znam. ?

    • Kostka wbrew pozorom kest spoko, ale musi to byc kostka o odpowiedniej fakturze i jakosci. Zdecydowanie do dupy jest popularna kostka chodnikowa typu prostokaty, z mocno fazowanymi krawedziami, ulozona wzdluz drogi. Efekt jest taki, ze niezbyt przyjemnie jedzie mi sie po tym na MTB, rzuca mi kolo na lewo i prawo, a co dopiero kiedy ktos porusza sie po niej na szosie, czy chocby wezszej od MTB oponie cross’owej. Jakis czas temu mialem przyjemnosc podrozowania okolo 4km po kostce ulozonej wzdluz walu przy Wisle, na odcinku Stezyca – Deblin, gdzie kostka byla zupelnie plaska, a cala ta sciezka byla rowna jak stol. Z doswiadczenia wiem, ze taka kostka po deszczu schnie szybciej niz asfalt, wiec tu zastosowanie kostki akurat na plus. Niestety tanie badziewie stosowane nagminnie w miastach, istotnie moze powodowac lekkie wkurw… lekka irytacje. W sumie nie dziwne, ze ci cokolwiek ograniczeni piesi, wciaz lgna do tych sciezek rozniacych sie od chodnika wlasciwie tylko kolorem. Ostatnio jakis koles lecial sobie rowerkiem pod prad, dzierzac w dloni sznureczek, na koncu ktorego przywiazanego mial pieska. Rzecz jasna koles w prawo, piesek w lewo, a Waleczna gora, nad sznurkiem. Zawracam do kolesia, mowie, ze ta sciezka jest tylko w jednym kierunku, ze jedzie z tym wiernym kompanem na sznurku pod prad, a on mi ma to, ze jedzie sobie chodnikiem… o_O
      Z reszta Twoich doswiadczen sie zgaszam, nie mam wlasciwie nic do dodania, poza tym, ze wczoraj na trasie Gora Kalwaria – Kolbiel, doswiadczylem wszelkich zjawisk, jakich mozna doswiadczyc za sprawa kierowcow. Standardowo niekonczacy sie sznur TIR’ow i cala masa poirytowanych idiotow, ktorym ich obecnosc tak bardzo przeszkadza, plus wyscig kto pierwszy do ronda w Kolbieli. Efekt gazety poczulem dziesiatki razy, spotkalem rowniez co najmniej jednego idiote, ktory wyprzedzal z przeciwka, bo to tylko rower, jakby co, to sobie zjedzie do rowu, ucieknie i takie tam. Oczywiscie nie zabraklo rowniez tych, co to mimo przerywanej lini na osi jezdni, nie widza potrzeby przekraczac jej na okolicznosc wyprzedzania rowerzysty. Generalnie najmiejsze zagrozenie odczuwam na trasie ze strony kierowcow TIR’ow, ktorzy ewidentnie pogodzeni sa z obecnoscia rowerzystow na drodze i nie maja problemow tak z zachowaniem bezpiecznej odleglosci, zostawieniem miejsca po prawej dla rowerzysty nadciagajacego z tylu, nawet jesli widziany byl setki metrow przed skrzyzowaniem, jak rowniez stosownym dochamowaniem tudziez zwolnieniem, kiedy z braku miejsca musza przeciskac sie w bliskiej odleglosci od rowerzysty. To tylko takie podstawowe kwestie na plus, ktore zupelnie odwrotnie wygladala w wykonaniu wiecznie na wszystkich wk’rwionych kierownikow osobowych klatek. Rzecz jasna nie twierdze, ze tak jest wszedzie, nie wszedzie mialem okazje pojezdzic rowerem, ale tu na Mazowszu tak to wlasnie wyglada – kierowcy TIR’ow w zdecydowanej wiekszosci moga byc wzorem dla innych, tak jak warszawscy kierowcy wzorem sa w kwestii swiadomosci istnienia posrod nich motocyklistow. Najbardziej niebezpieczni sa dla nas ludzie wiecznie majacy pretensje do swiata, nieprzystosowani do zycia wsrod innych, gleboko wierzacy, ze to jest wlasnie ich czas, ze teraz oni sa centrum wszechswiata i tylko oni teraz moga rzadac od innych wszystkiego co dla nich najlepsze, nie dajac od siebie nic w zamian.

  • Dużo komentarzy a nie mam czasu czytać. Chciałbym dorzucić 3 grosze.

    Grzeszki rowerzystów.
    1) Bezmyślne wyprzedzanie z prawej strony „bo mogę”. Nawet gdy dojeżdżamy do skrzyżowania, nawet gdy pojazd ma włączony prawy kierunek. Nawet inne rowery.

    2) Źle ustawione silne światła i nie ma znaczenia czy stałe czy strobo. Notorycznie widuje gwiazdorów z latarkami na diody XM-L ustawiony żeby oświetlać znaki nad pasami a nie drogę przed rowerem.

      • A jak to się ma do przepisów? ;-)
        Jak dobrze wiesz, nie wolno mieć mrugającego światła w rowerze. Poza tym przyjęło się, że mrugające światło to sygnał wzywania pomocy. Inna sprawa, że mrugające światło może wywołać napad padaczki u kierowcy (o której może nie wiedzieć, że ma) i wtedy będzie problem…

        • „Jak dobrze wiesz, nie wolno mieć mrugającego światła w rowerze.”

          ?!

          Zdaje się, że przepisy jak najbardziej na to pozwalają.

          Co do tej padaczki: prędzej się wkurzy i mu ciśnienie podskoczy, a nie będzie miał padaczkę (nie te częstotliwości).

          Nie jestem fanem migających lampek, ale opierajmy się na faktach.

          • Ja się opieram na badaniach naukowych. Wystarczy zobaczyć wyniki badań Austriackich. Świecenie nie jest dobrym rozwiązaniem. W USA i Japonii doszli do podobnych wniosków

        • Niestety przespałeś nowelizację przepisów, która była cztery lata temu.

          PoRD, Art. 56, ust. 1, punkt 1. W przypadku roweru i wózka rowerowego dopuszcza się migające światła pozycyjne.

          Nie wiem niestety w jakim kraju przyjęło się, że migające światło to sygnał wzywania pomocy, ale w takim razie chyba wszyscy kierowcy sygnalizując manewr skrętu, proszą się o pomoc :)

          Nie wypowiadam się o osobach z padaczką, ponieważ nie znam dokładnie tej choroby. Ale z tego co wiem, nie jest zalecane, aby takie osoby prowadziły samochód. I nie chodzi o lampki rowerowe.

        • Przespałeś przepisy, sugerujesz jakieś farmazony tyczące przyjętych norm i zachowań w sytuacjach awaryjnych oraz możliwych skutków stosowania migaczy u kierowców? – nie trolujesz aby przypadkiem zbyt mało skutecznie? – jeśli chcesz aby Twoje domniemane „prawdy” miały rację bytu znajdź argumenty na czasie wraz z cytatem który uprawomocni Twoje wymysły.
          Dawno nie czytałem takich głupot n/t mrygającyh latarek i ic wpływu na zdrowie kierowców …
          masakra

          • Nie ma żadnego powodu aby rowerzyści używali migających lamp. Wszyscy inni są w nocy widoczni a nie migają

          • Moim zdaniem lepiej widać rowerzystę z większego dystansu, jak ma migające światełko z tyłu niż stale świecące. Wiem z własnego doświadczenia, że niejednokrotnie widziałem takowego wcześniej, niż mając stale świecące.

            Z resztą nawet w F1 mają tylne światło migające na czerwono, by podczas deszczu, neutralizacji, itp. było widać bolid.

          • Jeździsz podczas deszczu. Po drugie gdyby to było dobre rozwiązanie wprowadzono by je w samochodach. Migające światło ma za zadanie skupić uwagę kierującego na tym migającym obiekcie, co powoduje ze kierowca nie zwraca uwagi na nie migające obiekty, albo niedoświetlone jak pieszy. Co robi kierowca widzący uprzywilejowany pojazd z włączonymi migającymi światłami ? zwalnia i ustępuje miejsca, rower nie jest uprzywilejowanym pojazdem. Skutery nie posiadają migających świateł a są widoczne. Przepisy prawa nie zabraniają ci posiadać dwa tylne czerwone światła. Autor bloga na filmie nie ma włączonych lamp w dzień, a film w warunkach nocnych przedstawia to wyraźnie ze migające światło utrudnia kierowcy ocenienie pozycji i prędkość rowerzysty.

          • Na co dzień jeżdżę z włączonym, migającym oświetleniem roweru. Także w dzień.

            Jeżeli chodzi o porównanie widoczności samochodu z rowerzystą czy skuterem, to jest ono bardzo nietrafione. Rowerzysta jest dużo, dużo mniej widoczny, bo jest po prostu mniejszy. I zazwyczaj nie jeździ środkiem pasa.

          • Na filmie nie świecisz, po drugie po co świecić jak jest jasno, to jest bez sensu. Latarnia w dzień nie świeci a jej obwód jest mniejszy niż ty masz w pasie. Piesi nie chodzą z latarkami a są widoczni na przejściach po pieszych w dzień

          • Na filmie nie świecisz, świecenie w dzień jest bez sensu. Latarnie w dzień nie świecą a ich obwód jest mniejszy niż obwód twojego pasa. Jeżdżenie środkiem pasa 20km/h utrudnia ruch drogowy. Piesi przechodzący przez jezdnię nie chodzą z latarkami w dzień a są widoczni.

          • Widzę, że nie jeździsz samochodem, albo jeździsz bardzo mało. Są sytuacje, gdzie rowerzysta ginie w cieniu i oświetlenie pomaga w jego szybszym dostrzeżeniu.

          • Kula w płot, jestem zawodowym kierowcą
            Jak dla mnie, wyjasnia to ostatecznie Twoja beznadziejna, pozbawiona logiki postawe, jaka z rozmachem i uporem, bedac przekonanym o swojej racji, zaprezentowales w swoich komentarzach w temacie, za nic majac konkretne i rzetelne argumenty innych, ktorzy zdecydowanie maja w kwestii oswietlenia wieksze od Twojego pojecie, wynikajace nie tylko z ogolnie przyjetych przepisow, ale rowniez wlasnych doswiadczen za kierownica roweru i samochodu, na podstawie ktorych owe przepisy dla nas wszystkich powstaly. Generalnie nagadales sie, wlozyles w to duzo niepotrzebnych emocji, ale nic prawdziwego, a tym bardziej pouczajacego w tych wypowiedziach nie zawarles. Zebys mial jasnosc, odpowiedzi do Twoich postow pojawily sie, by Twoje dalekie od rzeczywistosci teorie nie zaszkodzily innym, zwlaszcza mlodszym rowerzystom, ktorzy sila rzeczy trafia tu na nie, kiedy zajrza tu po kolejne porady doswiadczonego cyklisty – nie dlatego, ze ktos mial ochote sie z Toba spierac, uzerac, czy jakkolwiek to zwal, bo Ty masz jakies tam swoje skrzywione wyobrazenie, ktorego uparcie, wbrew wszystkiemu sie trzymasz. Ode mnie tyle – nie mam absolutnie przyjemnosci debatowac z kims takim, wole to juz przemilczec i zaoszczedzic nerwow sobie i Lukaszowi. Szerokiej i bezpiecznej drogi Ci zycze i wbrew Twojej postawie, jak najwiecej rowerzystow z migajacym oswietleniem w rowerach, ktore pozwoli Ci na czas ich zauwazyc, odroznic od innych uzytkownikow ruchu i zjawisk panujacych na drodze i zareagowac adekwatnie do zarejestrowanej sytuacji. Z pozdrowieniami.

          • No właśnie, jak brak naukowych argumentów to potem kończ się to jakaś personalną dyskusja. Podaj mi wyniki badań potwierdzające twoją teorię.

          • Łukasz, jeśli tobie piesi lub rowerzyści giną w cieniu to zapraszam do okulisty. Piesi latem wolą iść w cieniu drzew , bo w pełnym słońcu taki spacer w upalny dzień nie należy do zbyt przyjemnych. W cieniu stoją często znaki, a znaki widać, znaki maja powłokę odblaskową , ale żadna latarka w letni dzień nie doświetli znaku. Samochody z dziennymi światłami nie mają włączonych tylnych świateł a widać je z daleka . Ile pokonuję? Służbowo 1200- 1300 km tygodniowo. I co to zmienia ?

          • A gdzie ci rowerzyści idą w cieniu? Rozumiem, że masowo ulicą, szczególnie po pasie drogowym tak jak rowerzyści? I pewnie z tą samą prędkością?

            „Samochody z dziennymi światłami nie mają włączonych tylnych świateł a widać je z daleka .”

            Jako osoba z takimi „dużymi” przebiegami tygodniowymi pewnie wiesz czemu światła dzienne z przodu są ważniejsze niż z tyłu (przy okazji może wyjaśnisz mniej doświadczonym kierowcom).

          • Skoro widać tyl bez świateł na 300m , to i przód na 300m. W Polsce panuje masowa hipnoza-halucynacja, rowerzysta wjeżdża w cień i robi się przezroczystym ?

          • 300 metrów w każdą stronę? Zgoda, nie sprawdzałem. Tylko w którą stronę zazwyczaj porusza się samochód i z jakiej strony wolałbyś go zobaczyć wcześniej?

            (taka mała podpowiedź do mojej ostatniej prośby).

          • Samochód mnie wyprzedza, więc i tak go nie widzę do póki mnie nie wyprzedzi, a lusterka na kierownicy nie mam. Moje MTB do czegoś innego służy, w miejskim to bym sobie zamontował, bo w takim mi na zwrotność i szybkości nie zależy, zresztą miejski służy do wygodnego przemieszczenia się po mieście, no i pozycja bardziej wygodna.

          • Podpowiedź druga: pojazd A (dla ułatwienia samochód) zbliża się do skrzyżowania. Pojazd B (rower) jedzie też w kierunku skrzyżowania, ale z prawej strony (skrzyżowanie równorzedne, albo to przejazd rowerowy, A wyjeżdża z bocznej uliczki itd.), co gorsza w słoneczny dzień w cieniu. O ile wcześniej pojazd A zobaczy B i ile będzie miał czasu na podjęcie decyzji (jechać, zatrzymać się itd.) gdy B jednak będzie miał włączone przednie światło?

            Żaden z pojazdów (szczególnie rower) nie jedzie do tyłu.

            Więcej podpowiedzi nie będzie. To nie Familiada. :D

          • 1.Z zasady gdy mamy do czynienia ze skrzyżowaniem równorzędnym, to przed skrzyżowaniem trzeba się zatrzymać lub zwolnić do takiej prędkości aby móc się upewnić czy ma się pierwszeństwo :)

            2. Skoro pojazd lub rower jest z prawej strony, to i tak widzę go z boku a nie z przodu (na wprost) , ściślej lewy róg.

            3. W mieście przez ścianę nic nie zobaczysz więc i tak pozostaje się zatrzymać aby się upewnić.
            4. Pojazdy duże tzn ciężarówki, dostawcze duże o max DMC mniejszej lub równej 3,5 tony i tak mają mocno ograniczoną widoczność w prawo. Patrz pkt 1.

            5. Skrzyżowanie równorzędnie, na którym ulice nie wszystkie krzyżują się pod kątem prostym mają duże ograniczenie widoczności. Patrz pkt 1.
            6. Na „wsi” , na krzyżowaniu gdzie nie ma drzew czy innych barier architektonicznych utrudniających widoczność, zobaczę dojeżdżający pojazd do krzyżowania, zanim dojadę do skrzyżowania.
            7. Jak nie widzisz pojazdu czy roweru z odległości 50 metrów, to czas odwiedzić okulistę.

            Skoro widzę pojazd z przodu, jadącego w moim kierunku, i widzę pojazd jadący przede mną, bo mnie wyprzedził, to tym bardziej zobaczę bok samochodu , w końcu powierzchnia boku jest większa niż przodu czy tyłu.

            Tak samo z rowerem, ba rower nie raz mnie wyprzedzi w mieście z prawej strony, widzę go w lusterku.

          • I Ty pisałeś, że przejeżdżasz jakieś tysiąc kilometrów tygodniowo… Punkt 6 mnie osłabił całkowicie. Gdzie widziałeś wieś bez drzew i „barier architektonicznych”? Na Kamczatce?

            Ja odpadam… :D

          • Sieraków Śląski , Wola Krzysztoporska, Jeżowa pow Ciasna, Wędzina pow. Sieraków, mam więcej wymieniać ?

          • Rety!. Wycieli wszystkie drzewa! Budynków i płotów też nie ma? Skandal!

            Wolę Krzysztoporską znam. Mają drzewa, domy, ogrodzenia. Nawet skrzyżowania przy nich. Nie mieszkają w ziemiankach.

          • Kurcze, rowerzyści chowają się za drzewami, (a kuku tu jestem ), a latarki swoim mega mocnymi ledami prześwietlają drzewa na wylot.

          • Zwracam uwagę, że pisałem o widoczności pojazdów w cieniu, a nie świeceniu przez drzewa na wylot. To Twoja wypowiedź. Nie wmawiaj mi ponownie czegoś, co nie napisałem. Nie trolluj, inaczej pisząc.

            W zamian wynajdujesz miejscowości, gdzie nie ma drzew i barier architektonicznych. Miałeś pecha, bo jedną znam doskonale i skłamałeś. Po co? Naprawdę myślisz, że to nie wyjdzie?

          • Skoro jest cień to musi być jakaś przeszkoda dla padającego światła: drzewo, dom, budka z hamburgerami, cokolwiek.
            Co ma do tego latarka, prześwietli te obiekty na wylot ?
            Dalej nie odp. na pytanie. Jak można nie widzieć pojazdu czy roweru dojeżdżającego do skrzyżowania równorzędnego ? Dystans 50m.

          • Drzewa wycieli, https://www.google.pl/maps/@51.3422529,19.5648197,3a,75y,235.11h,69.79t/data=!3m6!1e1!3m4!1soZsgQMj1N-UVH_BeoE3VNA!2e0!7i13312!8i6656!6m1!1e1

          • Przestraszyłeś mnie. Na szczęście nie wszystkie i nie te ze skrzyżowania: https://www.google.pl/maps/@51.3407039,19.5831575,3a,75y,299.75h,80.11t/data=!3m7!1e1!3m5!1s_NmDpPSzfHRxRBgHpHQ8NA!2e0!6s%2F%2Fgeo2.ggpht.com%2Fcbk%3Fpanoid%3D_NmDpPSzfHRxRBgHpHQ8NA%26output%3Dthumbnail%26cb_client%3Dmaps_sv.tactile.gps%26thumb%3D2%26w%3D203%26h%3D100%26yaw%3D77.357559%26pitch%3D0!7i13312!8i6656

            Mówiłem przecież, że znam tą miejscowość…

            Kończ Waść… :D

          • Świecenie w dzień mimo pewnych kontrowersji związanych głównie z przypisaniem „świecenia” do samochodu i motocykla ma sens – poza miastem głównie, gdzie łatwiej „wyhaczyć” wzrokiem szybkie kontrastujące z otoczeniem światełko na drodze niźli poruszająca się szarawą plamę. W przypadku roweru znowu rozsądek podpowiada że będąc wąskim niekoniecznie plamisto-oczo.bnym stworem na kolarce RACZEJ jestes niezauważonym uczestnikiem ruchu – moim zdaniem warto w miejscach o gęstej przeplatance słońce-cień-słońce zapalić mrygające światełko.
            Udowodniono że impulsy elektryczne w ciele wysportowanego i przygotowanego na zdarzenie/stres człowieka osiągają ok.120 m/s (dotyczy to głównie kierowców rajdowych, pilotów i … graczy ;) ). Skutkuje to reakcją na poziomie 0,30-0,40 s.
            Dla przeciętnego którego zaskakuje się nieoczekiwanym zdarzeniem jest to ułamek wartości – jego reakcje są na poziomie 15-30 m/s czyli około 1 sekundy i więcej.
            Oznacza to jedno – im szybciej mnie zauważą, tym nawet powolna jakakolwiek reakcja typu „o coś jedzie trzeba uważać” odniesie skutek w postaci ruchu obronnego osoby która mnie dostrzeże.
            A mryganie za dnia pełni taka rolę.
            Więcej o dziwo mam problemów z batmanami za dnia niż wieczorem gdy szarawo robi się wkoło – za dnia już z daleka słyszę reakcje dziwne „że jakiś głupol, że idiota, bo świeci” ale reakcje obronne typu zejście ze ścieżki rowerowej czy odsunięcie się bądź komentarz osoby stojąc toru mojej jazdy, a nie w ruchu znacząco podnoszą bezpieczeństwo.
            Jeżdżę rekreacyjnie głównie w weekendy tasy długie miejskie i podmiejskie – widzę poprawę ale wciąż i wciąż dostrzegam te same błędy co roku i u młodych i starych – stosując metodę dziennego walenia po oczach światłem jako argument o swojej obecności widzę pozytywne reakcje na powyższe – moim zdaniem warto tak niźli pięścią czy nogą.
            Metody siłowe obarczone są ryzykiem różnym a poza tym są „niemoralne” ;)

          • http://dadrl.pl/docs/fema.pdf

            http://dadrl.pl/docs/epigus.pdf

            http://dadrl.pl/docs/NHTSA.pdf

            http://dadrl.pl/docs/dadrl_med.pdf

          • Dziękuję.

            Pierwszy link (http://dadrl.pl/docs/fema.pdf)

            „A study conducted in 1975 by[…]”

            Najświeższe to:
            „The Japanese Government commissioned its
            own motorcycle masking studies, Morita
            et al 2001 and JASIC 2003. JASIC 2003, ”

            A może jednak jakieś opracowanie bazujące na świeższych obserwacjach?

            Etyka badań naukowych polega na sformułowaniu tezy, pomiarach (czy fizycznych, czy choćby badanie opinii publicznej itp.) i przedstawieniu dowodu. Teza jest, pomiary mało aktualne, dowód siłą rzeczy traci swoją siłę.

            Może jestem trochę zboczony po kilku latach pracy naukowej, ale ten dokument nic nie udowadnia. 40 lat to w motoryzacji przepaść. Czynników wpływających jest już tak dużo, że nie wiesz co jest przyczyną: może to natężenie ruchu, stan aut, a może nawet warunki pogodowe i kryzys paliwowy (choćby ten słynny z lat 70-tych).

            Dokument nic nie udowadnia, ani nie obala.

            Drugi link:
            http://dadrl.pl/docs/epigus.pdf

            Podsumowanie jest ciekawe. Niby nie ma zalet, ale też nie ma jednoznacznie negatywnej opinii (w zasadzie poza idealną pogodą, gdzie i bez badań wiadomo, że to niewiele daje). No i bazuje na bardzo prostym modelu ludzkiego wzroku, ciekawe na ile poprawnym, bo nie odniesiono się do tego w tekście.

            Trzeci link (http://dadrl.pl/docs/NHTSA.pdf) po przeczytaniu „Data Sources” sobie odpuściłem, z tego samego powodu co pierwszy.

            Ostatni artykuł był dla „The Association of Drivers against Daytime Running Lights” więc wiadomo jaki będzie wynik, z resztą to nie artykuł naukowy i nikt nawet się na to nie silił.

            Jak mam być szczery to tylko pierwszy miał cechy poważnego badania. Szkoda, że tak nieaktualnego.

          • Od tego czasu prawa fizyki się nie zmieniły. Ewolucja człowieka, mogę śmiało stwierdzić nic się nie zmieniło. Badania, 1975, w tamtych latach w tym Państwie, infrastruktura drogową była rozwinięta na poziomie obecnej Polski. Gdyby to świecenie bylo takie dobre już by to wprowadzili w EU, w Brukseli mają chopla na punkcie nadmiernego bezpieczeństwa. Przez ponad 100 lat jeździli bez i nikomu krzywda się nie działa.

          • Prawa fizyki nie, ale ruch samochodowy, jakość świateł (były wtedy chociaż H4?) itd.

            Bruksela/UE nie ma *nic* do prawa drogowego w krajach członkowskich. Traktat dotyczy swobodnego przepływu towaru i usług.

            „Przez ponad 100 lat jeździli bez i nikomu krzywda się nie działa.”

            Szczególnie, że te 100 lat temu były trochę inne warunki na drogach. :D

          • Akurat ma EU, komisja eu chciała wprowadzić te przepis na terenie całej eu

          • Co mają warunki do widoczności, nic ! Na wsi czy w mieście w dobrych warunkach meteorologicznych z tej samej odległości zobaczę znak, słup, pieszego czy rowerzystę.

          • Zasadnicza różnica jest taka, że rowerzysta zazwyczaj (pomijam efekty relatywistyczne i silny wiatr) porusza się szybciej od słupa, co zdecydowanie skraca czas przeznaczony na reakcję, np. po dostrzeżeniu takiego obiektu wyłaniającego się zza cienia itp.

            Jak Boga kocham. Onet się tutaj robi. :D

          • Rowerzysta który porusza się w tym samym kierunku co ty ?
            Co ty piszesz , latarnia stoi, pojazd jedzie 50km/h, jak jest różnica w prędkości między latarnią z pojazdem ? 50km/h
            Rowerzysta jedzie w tym samym kierunku co pojazd, rower 20km/h, pojazd 50km/h, jaka różnica ? 30km/h

            Wniosek, zawsze szybciej dojadę do obiektu stojącego niż do obiektu „oddalającego się”

            Wyłaniającego się z za cienia w moim kierunku ? Jedzie moim pasem ruchu ? :) pod prąd ? hehe :) W Polsce obowiązuje ruch prawostronny. Każdy jedzie swoim pasem :)

          • „Rowerzysta który porusza się w tym samym kierunku co ty ?”

            Nie. Przeczytaj jeszcze raz co napisałem.

            „Wyłaniającego się z za cienia w moim kierunku ? Jedzie moim pasem ruchu ?
            :) pod prąd ? hehe :) W Polsce obowiązuje ruch prawostronny. Każdy
            jedzie swoim pasem :)”

            I ich drogi nigdy się nie przecinają… nie ma kolizji, wypadków, bo przecież każdy jedzie swoim pasem. Wiesz, coraz mniej wierzę w Twoje 1000km miesięcznie. I nie tylko ja. Z takimi tekstami zapraszam na Onet. Tutaj to nie przejdzie.

          • Tak, masz rację, światła niwelują, a dokładnie uniemożliwiają wymuszanie pierwszeństwa hehe :) Skoro jedzie w moim kierunku to porusza się po swoim pasie, a ja po swoim.
            No chyba że nastąpiła nowelizacja prawa, gdzie rower jedzie pod prąd ?

          • „Tak, masz rację, światła niwelują, a dokładnie uniemożliwiają wymuszanie pierwszeństwa”

            Prośba: nie wmawiaj mi opinii, których nie napisałem. Nie rób tego.

          • No to skoro jedzie w kierunku pojazdu swoim pasem, to niby w jaki sposób pojazd ma go przejechać jadący też swoim pasem ruchu ? I co ma do tego widoczność ?
            Miną się bez względu czy ma włączone światła czy ich nie ma, z cieniem czy bez cienia, w słoneczny dzień.

          • Jest taki element infrastruktury drogowej, co się nazywa „skrzyżowanie”. Widoczność na skrzyżowaniu, to bardzo pożądana rzecz (a gdzie nie).

            BTW. bo teraz to zauważyłem:

            „No chyba że nastąpiła nowelizacja prawa, gdzie rower jedzie pod prąd ?”

            I kolejny element infrastruktury drogowej: „kontrapas”.

            EOT. Wypociny zgłoszone do Łukasza, bo śmietnik się zrobił.

          • Samochody, jadą po kontra pasie ? Nie.
            Samochody jadą po chodniku ? Nie.
            Co do tego mają światła ? Zresztą w mieście gdzie są kontrapasy , obowiązują ograniczenia prędkości <50km/h
            Jak nie widzisz rowerzysty stojącego przy skrzyżowaniu czy jadącego przez skrzyżowanie to problem dotyczy oczu a nie braku świateł.

          • Świecenie w dzień jest bez sensu. Latarnie maja mniejszy obwód niż rowerzyści w pasie, a piesi nie chodzą z latarkami a widać ich dobrze na przejściach.
            Świecenie 24h, upał żar się leję z nieba, a ludzie podświetlają asfalt.

          • Świecenie w dzień jest bez sensu. Latarnie maja mniejszy obwód niż rowerzyści w pasie, a piesi nie chodzą z latarkami a widać ich dobrze na przejściach.
            Świecenie 24h, upał żar się leję z nieba, a ludzie podświetlają asfalt.

          • Ma sens:
            — wystarczy że wjedziesz w cień drzewa, budynku w słoneczny dzień
            — słabo być na ulicy jedynym uczestnikiem bez światła z przodu
            — pieszy, patrząc z przodu, jest tak samo widoczny jak rowerzysta, ale to rowerzysta porusza się kilkukrotnie szybciej, o porównaniu z latarnią nie wspomnę
            — od kiedy (2 lata) zawsze mam włączone przednie światło, sytuacje, gdy kierowca mi zajechał drogę należą do rzadkości, przypadek bądź nie, ale czuję się lepiej widoczny i bezpieczniejszy.

          • Bardzo slusznie, rowniez jezdze na okraglo z wlaczonym oswietleniem i mam nadzieje, ze bedzie tak postepowac coraz wiecej rowerzystow. Poprawa bezpieczenstwa jest ewidentna, kontakt z innymi uzytkownikami ruchu zdecydowanie lepszy i przede wszystkim zauwazalny. BTW Wczoraj mialem bardzo przyjemna sytuacje pokonujac asfaltowa jezdnie wiodaca przez las, kiedy to jakas mila pani nadjezdzajaca z przeciwka z dzieckiem w foteliku zamontowanym na bagazniku, widzac z daleka moje pulsujace swiatlo kopnela bardzo sprawnie w dynamo, uruchamiajac oswietlenie w swoim rowerze. Najwyrazniej wyciagnela blyskawicznie wnioski z tego co zobaczyla przed soba i postanowila jeszcze bardziej chronic siebie i swoje dziecko. Nastroila mnie tym tak pozytywnie, ze z krotkiego wypadu na rower odwalilem spontanicznie kolejny objazd Mazowsza. ?
            Odnosnie tej widocznosci skuterow i wspomnianych gdzies jeszcze motocykli – pomijajac juz srednice/rozmiar reflektorow – skutery i motocykle sa przede wszystkim glosne, podczas kiedy rowery sa niemal bezszelestne, przy czym w przypadku szosowek, poruszaja sie one czesto z predkoscia skutera, co nie mniej jest istotne majac na uwadze kwestie widocznosci.

          • Zauważyłem że migające światło bardzo męczy wzrok i kierowca który przez dłuższy czas jedzie za mną może źle się czuć. Ten przepis powinien być zmieniony. Lampki mogą migać bardzo szybko i to jest naprawdę uciążliwe.

          • Hej, w jakich sytuacjach kierowca będzie jechał za Tobą dłuższy czas? Bo jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić :) Dajmy spokój z tym męczeniem wzroku. Kierunkowskazy w samochodach też migają i zazwyczaj są większe – i wszyscy żyją.

          • Choćby w mieście. W mieście rower co nie jest rzadkością jest często szybszy od samochodu. Jak migające są takie dobre, to wprowadźmy migające postoje dla wszystkich pojazdów. Dyskoteka

          • Tak sobie pomyślałem, co by było jakby Holendrzy przerzucili się na migające światełka, nie wiem czy by się dało wytrzymać. Na szczęście oni rzadko kiedy mają sprawne oświetlenie. ;-)

            Z resztą z naszego podwórka: w Gdyni są organizowane nocne przejazdy rowerowe. Proponuję jechać w końcu peletonu, gdy kilkaset, a czasem więcej, rowerów jest w grupie i część z nich ma migające tylne lampki — nie jest to zbytnio komfortowa sytuacja. Szczególnie że zauważyłem taką zależność, że migające lampki zwykle mają gorszy rozkład światła (czymś muszą nadrobić widoczność).

            Ale wątpię żebym dożył takiego ruchu rowerowego jaki jest w Holandii, więc problemu nie ma.

          • Dlatego ja jeżdżąc w dzień, mam ustawione miganie z przodu i z tyłu. Taki tryb jest o wiele lepiej widoczny w słońcu, a nikogo nie irytuje. Natomiast w nocy przełączam się na światło stałe. Z przodu, żeby coś widzieć przed sobą i przy okazji innych nie denerwować. A z tyłu na ciągłe, jeżeli jadę po DDR-ach. Na ulicy zostawiam miganie. Nie mam lampki, która wypala oczy, na pewno jest dobrze widoczna, ale nikogo (poza kilkoma marudami z komentarzy) na pewno nie irytuje jej światło.

          • Wolność słowa. Ps. Nie przemawia do mnie niewolnictwo technologii.

          • No faktycznie, niewolnictwo od lampek rowerowych jak się patrzy :)

          • Nie rozumiem pytania? Równie dobrze można byłoby powiedzieć, że jesteśmy uzależnieni od odzieży, bo nie wychodzimy z domu bez majtek.

          • Wyczuwam trolla. :D

            Żeś się uczepił tego migającego światła. Też go nie lubię, ale nie róbmy z tego tragedii narodowej. Jak wspomniałem za mało jest w Polsce rowerzystów, aby uznać to za uciążliwe.

            I nie szukałbym w oświetleniu „niewolnictwa technologii”. Lada chwila pojawią się osoby z teoriami spiskowymi. :-)

          • Pytanie jest proste.
            Odzież jako technologia (szeroko rozumiana elektronika) ? Nie widzę związku.

            PS. DISQUS szwankuje? Odpowiedzi raz są a raz ich nie ma.

          • Dla tego nie jestem za miganiem , na wszelki wypadek (popularne przysłowie w Rzymie).

          • Po deszczu nie jeżdżę, chyba, że mnie zastanie po drodze. Zwróć uwagę na rozmiar samochodu i roweru. Rower będąc uczestnikiem ruchu, jest znacznie mniejszy od samochodu. Jak ktoś nie widzi normalnej wielkości samochodu, nie powinien być kierowcą. Wracając do roweru, skoro jest mniejszy, ciężej go zobaczyć, element wyróżniający się znacznie pomaga. Pojazd uprzywilejowany ma konkretny kolor światła (niebieski)oraz emituje dźwięk. Jeżeli w rowerach byłyby niebieskie migające światła, wtedy ok, coś est nie tak. Z resztą, jeśli komuś przeszkadza migająca lampeczka, nie powinien być kierowcą – bo czy to słońce, czy naprzemienne cienie z drzew też mogą drażnić.

          • Ludzkie oko nie jest przystosowane do migającego światła bo takie w naturze nie występuje.
            Migające światło męczy oczy np: migający obraz monitorów, mijane pojazdy z przeciwka, migające światła bilbordów.
            Latarnie też są węższe od samochodów, krawężniki nie są podświetlane, barierki przy chodnikach itd. Jest mnóstwo rzeczy przy jezdni węższych od roweru a są widoczne. Jak ktoś nie widzi roweru bez migającego światła, to nie powinien prowadzić pojazdów mechanicznych, bo pieszy nie ma obowiązku nosić świateł, a widoczny jest. Poza obszarem zabudowanym zobowiązany jest nosić po zachodzie słońca elementy odblaskowe a nie migające światełka. Od czego są światła mijania i drogowe w samochodzie ?
            Rower nie jest pojazdem uprzywilejowanym więc nie powinien używać migających świateł, pojazdy uprzywilejowane używają migających świateł aby wyróżnić się na drodze w „szczególnych sytuacjach na drodze”, rower na drodze nie jest szczególną sytuacją.
            Motorowery nie posiadają migających świateł a osiągają większe prędkości niż przeciętny rowerzysta.

          • Motorower czy skuter nie ma migającego światła bo ma wyposazenie w postaci stałych świateł rozmiarowo dużo większych od tych rowerowych (jak i sam jest większy od roweru).
            Ty mi zaraz rzucisz paragraf a ja powiem że kpina. mając do wyboru argumenty stricte prawnicze a argumenty zdrowo rozsądkowe zawsze wybiorę te drugie. Całe szczęście że rwerzyści mają o tyle jeszcze swobody że nie muszą kurczowo trzymać się wytycznych co do rodzaju świateł.

            Trzy, skoro już ktoś poruszył temat sytuacji szczególnych zastanówmy się z jaką szczególną sytuacją spotyka się glina który jadąc radiowózem z normalną prędkością po linii prostej przejeżdżając przez zwykłe skrzyżowanie włącza syreny a zaraz po jego przekroczeniu zwalnia i je wyłącza.

          • Cebulactwo to taka Polska specjalność, zamiast kupić dobrą lampę koloru czerwonego to kupują podróbki migające.
            Grunt że miga ! Czyż nie mam racji ?

          • Zgadzam się z pierwszą częścią pierwszego zdania ale nie widzę związku lampy migającej z cebulactwem. Na początku to raczej szpanerstwo było (pamiętam jak się pojawiły) a teraz to już się na tyle przyjęły, że powszechnie więcej jest dostępnych tych o wielu trybach pracy niż stałych.

          • ja nie wiem co oznacza migająca podróbka, wszystkie migające lampy mają tryb stałej

          • Trudniejsze jest określenie pozycji i prędkość rowerzysty który ma migające światło.

          • Nie ma żadnych powodów aby podważać możliwość ich używania skoro zezwalają na to przepisy.
            Nadrzędnym czynnikiem służącym do identyfikacji dobrego czy złego powinien być rozsadek, rozum i moralność – niestety część z korzystających nie ma któregoś z powyższych lub wszystkich na raz – wtedy formułka z kodeksu powinna stanowić nakaz wykonywania pewnych czynności. Niestety nawet i tu część kierujących pojazdami łamie bądź lekceważy powyższe – co robić aby ich nauczyć? zgłosić komu trzeba licząc na sukces poznawczy po wyroku sądowym bądź pouczeniu policyjnym?
            Pozostawię to w gesti odpowiednich służb.
            Przepis dający możliwość migania został wprowadzony za wyraźnym życzeniem lobbujących za tym rowerzystów – nie wziął się znikąd – mrygający punkt łatwiej zauważyć niż stały – szczególnie za dnia w cieniu – zwraca uwagę.
            Po zmroku zaś lepszym rozwiązaniem oczywista rzecz jest strumień światła skierowany na drogę bo mrygający nie oświetla tylko poraża raczej zmysł wzroku w ciemności.
            Rozsądek więc podpowiada – jeśli mrygasz to rób to w zgodzie z przepisami ale i z głową czyli mocno za dnia a w ciemności słabiej a najlepiej ciągłym pod nogi.
            Przykład od czapy ale pouczający – stań w korku na światłach za kimś kto wciska hamulec na równym – trzecie stopu na wysokości oczu wkurza niemiłosiernie ale nic z tym nie da się zrobić bo przepisy tego nie zabraniają – rozsądek podpowiada, że nie powinno się a jednak kierowcy świadomie bądź nie wkurzają siebie nawzajem.
            Krótko skoro można to czemu nie …

          • Po to podważa się przepisy aby wprowadzić nowelizację. Nie wszystkie przepisy są mądre. Jak wprowadza nakaz wychodzenia przez okno ? Jest juz kilka set przepisów bez sensu, choćby zakaz wędzenia wędlin czy sprzedaży żarówek klasycznych czy bezsensownego swiecenia 24h nawet stojąc w korku gdy leje się żar z nieba. Argumenty bo przepis, to słaby argument.

  • Mnie intryguje temat ścieżek. Jadąc do pracy mijam nowo wyremontowane skrzyżowanie- są tam ścieżki rowerowe połączone z chodnikiem. Jednak dojeżdżając do niego muszę jechać zwyczajnie jezdnią, a ścieżka rowerowa zaczyna się za rowem melioracyjnym i ekranem dźwiękochłonnymi, więc nawet jakbym chciała na niego zjechać- nie mam fizycznie takiej możliwości, musiałabym kombinować wiele metrów wcześniej i jechać koszmarnym chodnikiem. Sama ścieżka też kończy się zaraz za tym nieszczęsnym skrzyżowaniem, i jeszcze nie ma jak się włączyć z powrotem do ruchu. Czy w takiej sytuacji mogę jechać jezdnią? Przyznaję, że zdarzyło się, że kierowcy na mnie trąbili, pukali się w głowy i pokazywali na ścieżkę rowerową. Nie przeszkadza mi to, o ile racja jest po mojej stronie. Czy ktoś jest w stanie mi z tym pomóc?

    • To jest problem braku planowania infrastruktury. W wielu miejscach jest tak jak piszesz, choćby się chciało, to się na DDR-kę nie wjedzie. W każdym razie, obowiązek jazdy jest wtedy, gdy droga prowadzi w kierunku w którym zmierzamy i ten obowiązek musi być zgodny z logicznym myśleniem. Jeżeli na drodze stoi nam ekran dźwiękochłonny, to nie ma szans, żeby nią jechać :)

    • Można rozmawiać, używając słuchawki, bądź trybu głośnomówiącego, tak aby obie ręce mieć wolne. Ale i tak polecałbym stanąć (na chodniku) i spokojnie porozmawiać stojąc.

        • Dlatego, że lepiej skupić się na drodze podczas jazdy. Na rowerze czyha na nas o wiele więcej niebezpieczeństw, niż w samochodzie. A wiem sam po sobie, że gdy gadam przez telefon, tracę czujność.

          • Skoro w innych środkach komunikacji drogowej można być skupionym to czemu nie na rowerze ?

          • Moim zdaniem, skupienie uwagi na rowerze jest w większe niż podczas prowadzenia samochodu.

  • Pracuję tuż poza miastem, więc jeżdżę pustym chodnikiem (w ciągu ostatniego tygodnia 2 pieszych i 2 biegaczy), żeby nie walczyć z wszystkimi kierowcami na wylotówce, którzy muszą już teraz zaraz mnie wyprzedzić i dojechać tam gdzie zmierzają.

  • Jak mówił jeden znajomy cmentarze są pełne tych którzy mieli pierwszeństwo. Dlatego zalecam PRZEDE WSZYSTKIM kierować się własnym bezpieczeństwem i intuicją a nie często idiotycznymi przepisami. Jak jest droga jednopasmowa i bardzo dużym natężeniu ruchu to prawie nigdy nie jadę nią tylko jadę chodnikiem. Swojemu dziecku, które jeździ na trening szosówką zakazuję jechać jakąkolwiek jezdnią i poruszać się wyłącznie po ścieżkach i chodnikach. Przejeżdżając skrzyżowanie zawsze zwalniam upewniając się czy jakiemuś idiocie nie zechce się łapać świateł i zmieść mnie z powierzchni ziemi. W Warszawie kierowcy nagminnie przejeżdżają po zapaleniu się czerwonego. Co któraś, zapewne gdzieś co czwarta osoba nie wie kto ma pierwszeństwo na skrzyżowaniu równorzędnym. Nagminne jest też wyprzedanie a następnie zajeżdżanie drogi rowerzystom tuż przed zakrętem. No i ci którzy jeżdżą samochodami o dużym tonażu mają często gdzieś innych. Wczoraj po domem wjechałem na rondo włączając lewoskręt. Z naprzeciwka dojeżdżał do skrzyżowania autobus. Jak już byłem w połowie ronda i skręcałem w lewo wjechał przede mnie celowo bo nie sposób było mnie nie widzieć. Ma bardzo duży samochód. Kierowcy autobusów w Warszawie, którzy są wyjątkowymi chamami i kierowcy półciężarówek, jadący bardzo szybko, są największym zagrożeniem.

    • O, tu się muszę nie zgodzić – kierowcy autobusów w Warszawie zdecydowanie częściej zaskakują mnie pozytywnie, niż negatywnie. Często zapomina się o tym, że autobus wyjeżdżający z zatoki przystankowej ma wedle przepisów pierwszeństwo. Inna sprawa, że czasami kierowca autobusu najpierw ruszy, a potem włączy kierunkowskaz… No, ale to tylko moje osobiste odczucia :)
      Zupełnie inna sprawa to kierowcy taksówek. Lekceważą zarówno przepisy, jak i innych użytkowników drogi, na najbardziej chamskie sposoby jak tylko się da. Raz mi się nawet zdarzyła taka sytuacja: stoję na czerwonym świetle przed przejazdem rowerowym. Tuż za mną, tyłem do mnie, zaparkowana taksówka z kierowcą w środku (na ścieżce rowerowej). No i w pewnej chwili kierowca postanowił po prostu ruszyć do tyłu. Gdybym nie stał lekko z boku (tylko przerysowałem mu auto) to by mi po prostu zmiażdżył rower. Nie spojrzał w lusterka przed ruszeniem.
      Zgadzam się, że ktoś kto jeździ zarówno samochodem, jak i rowerem (a jeszcze do tego czasem chodzi), ma dużo szerszy pogląd na sprawy bezpieczeństwa i kultury. Prowadząc tylko jeden rodzaj pojazdu o pewnych rzeczach się po prostu nie myśli (nawet nie złośliwie), innych nawet się nie wie. Ja teraz widzę jeszcze więcej, odkąd mam pod opieką 5-letniego cyklistę na swoim własnym rowerze. Musze przewidywać sytuacje o wiele wcześniej, niż jadąc samemu. Na szczęście przepisy pozwalają nam w takiej sytuacji na jazdę chodnikiem, bo rowerzyści pomykający wzdłuż Czerniakowskiej (nasza droga do przedszkola) jadą z taką prędkością, że strach się w ogóle zbliżyć do ścieżki… To pozycja, którą bym dorzucił do błędów rowerzystów. Niedostosowanie prędkości do warunków. Nawet pusta ścieżka rowerowa, biegnąca wzdłuż zatłoczonego chodnika – to naprawdę nie są warunki do rozwijania prędkości 40+…

    • „zakazuję jechać jakąkolwiek jezdnią i poruszać się wyłącznie po ścieżkach i chodnikach” Serio jakąkolwiek? Jeśli dziecko renuje, to już chyba nastolatek, prędzej czy później będzie musiał się nauczyć jeździć w jezdnią. Zawsze można wybierać boczne drogi z mniejszym ruchem, tam jest wręcz bezpieczniej niż na chodniku. Jazda szosówką po chodniku to proszenie się o wypadek – jednak kierowcy sa bardziej przewidywalni niż piesi (którzy mają prawo chodzić po chodniku jak im się podoba).

      • Ma 12 lat. Na treningu oczywiście jeździ na szosie ale pod okiem trenera. W wyścigach oczywiście też się ściga na szosie ale w zabezpieczonym, ograniczonym ruchu. Ze mną też jeździ na szosie. Dojazd przez Warszawę, na trening, w wielkim ruchu miejskim po południu, nie jest jednak czymś co chciałbym żeby robił.

        • W pełni rozumiem, tylko jest różnica między „jakąkolwiek jezdnią”, a „w wielkim ruchu miejskim”. Bo zdarzają się rowerzyści, którzy pomykają chodnikiem nawet na osiedlowej uliczce (takiej naprawdę lokalnej, z progami zwalniającymi itp), czego kompletnie nie jestem w stanie pojąć.

  • Prawda jest taka, jak ktoś jeździ i rowerem, i samochodem (regularnie), to nie odwala takich błędów jak w wpisie. Z resztą łatwo poznać że kierowca jest rowerzystą: nie wyprzedzi na gazetę, uważa w pobliżu DDR itp.

    Podobnie rowerzysta, który zna problemy kierowców, w życiu nie wpakuję się na drogę, gdzie mam pierwszeństwo, jeśli widzę, że kierowca mnie nie widzi — jednak rowerzysta ma o niebo lepszą widoczność niż człowiek zza szyby samochodu i trzeba o tym pamiętać.

    No i jeden oraz drugi może się najzwyczajniej w świecie pomylić. Chyba wszystko rozbija się o wzajemną empatię i nie prowokowanie głupich zachowań. Przepisy robią się drugorzędne.

    BTW jeśli ktoś myśli, że w bardziej rowerowych krajach rowerzyści jeżdżą zdecydowanie lepiej, to się może zdziwić. Z drugiej strony w Holandii też widziałem samochody, które zajeżdżały drogę rowerzystom. Ale nie zauważyłem, żeby ktoś z tego powodu robił krucjatę i napuszczał jednych na drugich. Odnoszę wrażenie, że w takich krajach to jednak pieszy jest święty i nietykalny.

    • Ale mimo wszystko w Holandii jest milion razy bardziej rozwinięta infrastruktura rowerowa. Wystarczy, że poza miastami każda droga ma wzdłuż poprowadzoną drogę rowerową. A głupich ludzi nie brakuje na całym świecie, to inna sprawa :)

  • Może nie jest to błąd aż tak nagminny, ale za to taki który zawsze doprowadza mnie do wściekłości, bo rowerzyści sami sobie są winni że kierowcy ich nie szanują czasami – wjeżdżanie na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Nie rozumiem w ogóle jaki proces myślowy w rowerzyście się odbywa że stwierdził że „to jest ok, bo ja nie jestem samochodem tylko rowerem”? Jadąc jezdnią ma się stosować do przepisów ruchu a nie na zasadzie jak na przejściu dla pieszych lewa wolna prawa wolna to cisnę. Takie przebieranie w przepisach do których się zastosują. Wiadomo że to pojedyncze przypadki ale potrafią mocno wkurzyć.

    • O tak, przejeżdżanie na czerwonym. Np. stoi sobie grupka rowerzystów i grzecznie czeka, to zawsze znajdzie się jakiś niepełnosprytny, co myśli, że nie będzie frajerem i pojedzie. Rozumiem, że czasem długo się czeka na zielone (np. w Sopocie w jednym miejscu zielone dla rowerzystów i pieszych trwa 9 sekund, a czerwone 90) oraz jest dużo świateł (ja mam ponad 35 na całej trasie), ale jak ktoś nie lubi czekać, to tylko kwestia odpowiedniego tempa jazdy i wyczucia kiedy się zbliża zielone (przy codziennej jeździe to nie problem). Raz że bezpieczniej, dwa, mniejsze zmęczenie.

      I to jest nagminne, przynajmniej w Trójmieście. Ale to nie problem znajomości przepisów, tylko ich świadomego olewactwa. Dlatego też nie wierzę, że np. obowiązkowe karty rowerowe dla pełnoletnich (nie posiadających prawa jazdy) coś zmienia.

    • Z niektórymi inteligentnymi światłami jest problem, że nie wykrywają rowerów (co generalnie nie jest usprawiedliwieniem do przejeżdżania na czerwonym).

    • Dlatego od pewnego czasu mam zainstalowaną w samochodzie kamerkę na przedniej szybie. Zmotywowało mnie do tego nagranie, przysłane przez czytelniczkę, gdzie starszy pan zajechał jej rowerem drogę. Prawie wjechał jej pod koła.

      Na rowerze też przydałaby mi się taka kamerka, ale miałbym problem z zasilaniem.

  • Jest pewna nieścisłość: po chodniku wolno jechać, gdy dopuszczalna prędkość przekracza 50km/h i jednocześnie chodnik ma minimum 2m. A odnośnie drogi do Konstantynowa, to lepszym rozwiązaniem byłaby kombinacja C16+T22 dająca rowerzyście wybór (bo dla szosowca taki obowiązkowy CPR sprawiałby tylko kłopoty). Pisałem nawet w tej sprawie do zarządu dróg wojewódzkich – odpisali, że takie rozwiązanie jest niemożliwe bo chodnik za wąski, twierdzą że musiałby spełniać takie warunki jak CPR (pomimo podesłanej im opinii GDDKiA mówiącej, że w tym przypadku wystarczą parametry chodnika)

    • Faktycznie C16+T22 też mogłoby się tam pojawić. A najlepiej gdyby po prostu było tam jeszcze po metrze pobocza z każdej strony :)

    • Jest taka możliwość, żeby rowerzysta miał wybór ? wydaje mi się, że jeśli jest droga wspólna dla rowerów i dla pieszych, z prawej str drogi, to rowerzysta ma obowiązek nią jechać, nieważne, czy na kolarzówce i jaka tam jest nawierzchnia.

  • Migające-stroboskopowe oświetlenie, oślepia i rozprasza uwagę kierowcy.
    Osoby siedzące przez 8 godzin przed komputerem lub spędzające cały dzień za kierownicą, mają wystarczająco zmęczone oczy, a to stroboskopowe
    oświetlenie jeszcze pogarsza sytuację.

    • Ale byles choc przez jakis czas tymi wszystkimi osobami? Moze czas najwyzszy udac sie do okulisty i zbadac te zmeczone oczy, albo chociaz pozwalac im czesciej odpoczac, zamiast wypowiadac sie za innych, jak dziala na nich migajace oswietlenie rowerowe… To migajace swiatlo nie rozprasza, tylko przyciaga wzrok, zwraca skuteczniej uwage na rowerzystow, ktorzy bez niego sa olewani, tak przez kierowcow, jak i pieszych badz niewidoczni na tle innych pojazdow z wlaczonymi swiatlami. Pomijam juz kwestie, ze gapienie sie bezposrednio w pulsujace swiatlo roweru, czy reflektory samochodu nadjezdzajacego z przeciwka, to ten sam rodzaj madrosci, ktora faktycznie moze skutecznie oslepiac…

      • Też jestem przeciwnikiem takich wynalazków. Raz że męczy, a dwa żadne badanie nie udowodniło, że migające światło jest lepiej widoczne. Jedynie lepiej oszczędza baterie. Więc nie wiem czemu jest tylu zwolenników tego oświetlenia, wolę dopłacić i mieć coś porządniejszego. Masz jakieś badania (nie zlecane przez producentów tychże lampek), potwierdzające że są lepsze?

        „Pomijam juz kwestie, ze gapienie sie bezposrednio w pulsujace swiatlo
        roweru, czy reflektory samochodu nadjezdzajacego z przeciwka, to ten sam
        rodzaj madrosci, ktora faktycznie moze skutecznie oslepiac…”

        To jest ten sam problem jak przy mocnym świetle: oko ludzkie nie ma aż tak dobrej dynamiki, aby poradzić sobie z obserwacją sąsiedniego pasa drogowego (ok 3 metrów obok źródła światła) i nie bycia oślepionym przez takiego agenta z lampką (jeszcze jak migającą, to w ogóle). A jak to ścieżka 1,5 metra, to robi się wesoło. Praw fizyki nie oszukasz.

        BTW. Punktowe migające światło jest najgorsze z punktu widzenia oceny odległości.

        • Migające – jestem zdecydowanie na tak. Stroboskop – nie bardzo.

          Nie chodzi o ocenę odległości, a właśnie o zwrócenie na siebie uwagi. I migające lepiej działa. Byleby nie oślepiało, bo jeżeli ktoś puści na wprost 1000 migających lumenów, to nie będzie to dobre dla nikogo.

          • Właśnie, zwrócenie wagi. Ludzkie oko ewoluowało, dostosowane jest do świata świecącego odbitego. Nigdzie w naturze nie ma migających źródeł światła.
            Kierowca zwraca uwagę na migające światło jednocześnie tracąc poznawczość obiektów mniej oświetlonych. Rowerzysta nie jest jedynym uczestnikiem drogi, wystarczy dobre oświetlenie a nie „dyskoteka”.
            Zwracam jeszcze uwagę że te migające a zwłaszcza przednie skierowane są na wprost, migają prosto w oczy kierowcy. Nikt nie lubi być oślepiony przez źle ustawione światła samochodu, nie ma powodu aby rowerzyści mieli przyzwolenie na oślepianie.

          • Zbyt mocne i źle ustawione światło jest równie dużym grzechem rowerzystów jak ich brak. Ostatnio staniały lampki mające wyraźne odcięcie światła. Czemu ludzie nie chcą ich kupować to nie wiem. Rozumiem w lesie, gdzie latarka taktyczna jest idealna. Ale w mieście część światła po prostu idzie w kosmos.

          • Robert, tak samo możesz powiedzieć o kierunkowskazach w samochodzie. Też migają i też mogą irytować niektórych. Nie przesadzajmy, lampki rowerowe zazwyczaj nie mają aż takiej mocy, by kogokolwiek oślepić z odległości kilku metrów. Ale jeszcze raz napiszę – 1000 lumenowym lampkom w mieście mówię zdecydowane nie.

          • I dlatego z powodu tych mocnych, jestem przeciwny jakimikolwiek migającym. Żadne inne pojazdy nie stosują migających świateł przednich i tylnych, za wyjątkiem pojazdów uprzywilejowanych i ponadgabarytowych. Rower nie spełnia żadnych z tych warunków.

        • Blah, blah, blah… Duzo gadania bez sensu, byle wbrew opinii innych. Chcesz ode mnie badania, ale wynikow tych rzekomych badan, ktore nie stwierdzily, ze migajace swiatlo jest lepiej widoczne, nie przedstawiles i nie jestes mi w stanie przedstawic… o_O
          Mam za soba tysiace kilometrow bez oswietlenia, z oswietleniem jako takim i z oswietleniem o regulowanej mocy migajacym pulsujacym w sensowny sposob, zaleznie od pory dnia i biezacych warunkow na drodze. Na tej podstawie ponad wszelka watpliwosc stwierdzam, ze migajace oswietlenie stosowane z uzyciem mozgu, przynosi zdecydowane korzysci w kwestii bezpieczenstwa nie tylko samych rowerzystow, ale rowniez innych kierujacych i pieszych. Malo tego, stosowane przeze mnie oswietlenie sprawilo, ze jestem traktowany przez kierowcow z nalezytym szacunkiem, sa oni dla mnie znacznie bardziej uprzejmi, chetnie ustepuja mi pierwszenstwa, jak rowniez wielokrotnie dotarly do mnie sygnaly, jakobym posiadal oswietlenie ulatwiajace im dostrzezenie mnie w czesto trudnych sytuacjach na drodze, ktore nie jest jednoczesnie oslepiajace, czy jakkolwiek onaczej uciazliwe. Jeszcze jedna istotna kwestia – parametry oswietlenia jakie obecnie stosuje, dostroilem na podstawie krotkich opinii pieszych i kierowcow, z ktorymi mialem przyjemnosc zamienic slow kilka w miescie i poza miastem o roznych porach dnia oraz na podstawie wlasnych doswiadczen wynikajacych z obserwacji zachowan innych uczestnikow ruchu. Generalnie odkad uzywam pulsujacego oswietlenia sensownej mocy, spotykam wiecej zadowolonych spojrzen i gestow przyjazni, ktore dodatkowo wplywaja korzystnie na bezpieczenstwo. A Ty dalej sobie teoretyzuj na temat co ma ludzkie oko i czego nie ma, kiedy jest wesolo i co ma do tego wszystkiego fizyka. ? Dziekuje za uwage.

          • Panowie :) My mamy swoje racje, Robert ma swoje racje i tak to zostawmy. Przecież wg Roberta większość nigdy nie ma racji (heh).

            Nie ma co strzępić dalej klawiatur, bo się nawzajem nie przekonamy, a takie dyskusje dążą ostatecznie do jednego, czego tutaj nie chcę :)

          • Większość nie musi miec racji. Patrz wybory, patrz większość parlamentarna, patrz większość w radzie miasta. Z jednej strony narzekasz na złą infrastrukturę i przepisy a to większość zdecydowała o tym jak jest. @SIMON Z tym szacunkiem to mnie rozbawiłeś :D to jak będę miał 4 migające to będą mi się kłaniać w pas ? :)
            Widać okuliści się mylą, wysle ich do ciebie na korepetycje. Podaj badania na potwierdzenie twojej tezy, bo twoje argumenty są oparte na „wszyscy (a dokladnie mniejszość) miga to ja też będę migać” , a dla czego migają,nie istotne.

          • Lukasz, a czy moglbys ze swojej strony zrobic cos z tym ograniczonym deb… trollem, zeby nie wypisywal tu wiecej tych idiotyzmow? o_O Ja
            chetnie zachowuje milczenie, ale krew mimo wszystko czlowieka zalewa, kiedy gosc ewidentnie wyzywa sie na niewinnych ludziach, ciagnac swoj wlasny temat i olewajac totalnie fakty, jakie przedstawiaja tu inni. Pisze o cieniach, drzewach i swiatlach w dzien, o ktorych totalnie nie ma pojecia, kpi z ludzi dbajacych o bezpieczenstwo wlasne i innych, ale to my mamy sie zamknac i dalej przyjmowac na siebie te farmazony, ktore tutaj odprawia. Pomijam juz totalny brak czytania ze zrozumieniem, tym bardziej, ze jego laurki sugeruja, ze wszystko mu jedno co czyta, wazne dla niego jedynie, co sam tu napisze. Chyba nie temu sluzy ten serwis i nie tego typu porad poszukuja tu inni. Nie lubisz takich sytuacji – my rowniez, moze warto wiec zajac sie tymi, ktorzy bedac tu gosciem, nie potrafia sie dostosowac i wciskaja te niedorzeczne glupoty w sensowne, konstruktywne dyskusje. To jest blog Rowerowe Porady, a nie jakis przytul dla sfrustrowanych zawodowych kierowcow, pokrzywdzonych przez niezrozumiale dla nich zasady i sytuacje panujace na drodze… :/

          • Zgłosiłem na maila. Generalnie mnie poniosło, bo powinienem olać dyskusję z Robertem — ostatnie kilka godzin IMO jest do kasacji.

            W każdym bądź razie obiecuje siedzieć cicho. :-)

          • Nie wiem Panowie nawet o czym tu gadacie, bo nie mam już czasu się wczytywać. I Wam też radzę już dać sobie spokój, nawzajem się nie przekonacie, to szkoda już strzępić klawiaturę. Dla własnego zdrowia :)

          • Czym ty się przejmujesz?
            Zwykła dyskusja.
            Dyskusje o historii Górnego Śląska, bo akurat stąd jestem, to są dopiero dyskusje :)

          • Simon, bardzo proszę… Będę musiał znowu Cię utemperować. Sam podkręcasz niepotrzebnie atmosferę. Cieszę się, że dyskutujecie i każdy może mieć swoje zdanie. Ale jeśli nie można się dogadać, to warto w pewnym momencie dać sobie spokój. I mówię to właśnie do Ciebie :)

          • Lukasz, napisalem przeciez, ze sobie odpuszczam dyskusje, zgodzilem sie rowniez z Toba, ze nie ma sensu kontynuowac debaty z paniczem kierowca, milcze od wielu godzin, a ten ponownie zawraca mi dupe, proszac mnie o badania i robiac sobie jaja z moich konkretow, jakie ze spokojem i sensem rozpisalem na temat stosowanego przeze mnie pulsujacego oswietlenia. Dobrze wiesz, ze nie zalezy mi na robieniu tu zamieszania, ale ciezko mi przejsc obojetnie obok tak niedorzecznych postow, ktore pojawiaja sie pomiedzy wartosciowymi wypowiedziami innych. Nie musisz mnie temperowac, sam wiem kiedy przestac – lubie ten blog, lubie pisac i czytac tu na temat, nie lubie trolli, ktore nie rozumiejaa badz rozumiec nie chca. To wszystko. Przepraszam za zamieszanie, jesli jakkolwiek sie do niego przyczynilem. Mam nadzieje, ze mimo wszystko inne moje tresci, ktore spisalem tu wczesniej, rekompensuja ewentualne straty Tobie i temu wartosciowemu miejscu. Spadam milczec. ?

    • Zgadzam się, że ciężko ocenić odległość małego migającego światełka. Małego stałego także. Migające światła pamiętam od bardzo wczesnych lat 90. i od początku widać było, że są rewelacyjne, bo o razu widać, że jedzie rower a nie … cokolwiek. Z dala czasem nie widać, czy to (stałe) światło rowerzysty czy odblask na słupku hektometrycznym. W deszczu, kręta droga itp migające czerwone światło pozwalało się przygotować.

      • Nie trzeba patrzeć w światło stroboskopowe aby zostać oślepionym. Co się tyczy okulisty, proszę się spytać okulisty po ilu godzinach męczy się oko kierowcy lub pracownika biurowego przy komputerze.

        Ludzkie oko oślepione stroboskopowym światłem zwęża źrenice, co skutkuje gorszą poznawczość niedoświetlonych obszarów drogi, chodnika pieszych,a osoby nie posiadające oświetlenia są jeszcze gorzej widoczne.
        Sytuacja jest taka sama jak przechodzi się z jasnego pomieszczenia do ciemnego.

        • Ciężko nazwać migającą lampkę „męczącym stroboskopem”. Przecież większość to 1-3 diody o stosunkowo niewielkiej mocy a stroboskop to już palnik ksenonowy, na przykład.

          Pomijam oczywiście światła z Cree ustawione tak, aby dawały po oczach nadjeżdżającym pojazdom zamiast świecić na drogę przed rowerem. Te pewnie mają pokazać, że użytkownik jest właścicielem drogi, po której jedzie.

          • Większość czy mniejszość nie istotne. Światło ma być zbliżone do światła dziennego. Żółte selektywne jest bardzo dobre, daje lepsze odwzorowanie kształtów.
            Ludzkie oko nie jest przystosowane do takiego światła, ewoluowało aby przystosować się do światła dziennego.
            Motocykle i skutery nie osiadają migającego światła a widać je dobrze w nocy i dzień a poruszają się szybciej niż rowerzyści.

          • Na szczęście większość (istotne) ma swoje zdanie nt migających lamp rowerowych: używa ich nagminnie. I dobrze.

          • Większość najczęściej jak życie pokazuje podejmuje błędne decyzje. Więc to nie żaden argument. Migacze, po pierwsze mają rozproszone światło w kloszu, po drugie migają z mniejszą częstotliwością. I nie bez przypadku migacze są takiego koloru a nie innego.

  • SPrawa jazdy po chodniku – tu bym polemizował…. Na pewno dzika czy nieostrożna jazda chodnikiem jest naganna – ale jeżeli ktoś jedzie wolno, ostrożniezdecydowanie USTĘPUJĄC BEZWZGLEDNEGO PIERSZEŃSTWA pieszym – to dlaczego być aż tak przeciwnym ? Szczególnie, że piesi też łażą nagminnie po ścieżkach rowerowych – częśto bezczelnie, całą szerokością – i są przekonani, że jest ok, a na zwróconą uwagę reagują agresywnie…. Niestety, dopuki nie ma infrastruktury rowerowej z prawdziwego zdarzenia – lub nawet namiastki – to miejscami po prostu nie ma innego wyjścia ( a jazda jezdnia – w dużym ruchu – nie jest dla nikogo bezpieczna… A często pieszych na chodniku po prostu nie ma …. Skąd więc taka wrogość do tego – naturalnego w sumie – postępowania ? Podkreślam, nie chodzi mi tu o szaleństwo tylko zwykłe, rozsądne współistnienie w warunkach takich, jakie one są w rzeczuywistości…

    • Nie przesadzałbym z tą wrogością. W tekście pisałem, że w wielu miejscach aż się prosi o stworzenie ciągów pieszo-rowerowych.

      • Brakowało mi słowa – ale stawianie jazdy po chodniku w rzędzie „największych grzechów” jak nazwać ? ;-) Nie ukrywam, że relatywnie często od wielu lat korzystam czasami z chodnika i prosze sobie wyobrazić – ANI RAZU nie spotkałem sie z agresją pieszych !!!! Niesamowite, zresztą dla mnie też…. Natomiast wielokrotnie taką agresję okazują piesi, łażący jak owieczki po DDR-ach…. Zaapelowałbym chyba przede wszsytkim o MYŚLENIE i TOLERANCJĘ -dla innych uczestników ruchu… Pzdr

    • ” Skąd więc taka wrogość do tego – naturalnego w sumie – postępowania ? ”
      Nie zgodzę się. Naturalne jest , że pojazd znajduje się na jezdni ( jak sama nazwa wskazuje), a nie na chodniku po którym się chodzi, a nie jeździ. A rower jest pojazdem. No chyba że coś się pozmieniało i o czymś nie wiem.

      • Ja też się nie zgadzam z takim stawianiem sprawy – jest to krótkowzroczne i formalne – bez uwzględnienia np. sprawy bezpieczeństwa… Jak już jesteś takim formalistą, to co z pieszymi na ddr-ach ? Rozstrzelać ? Trochę pomyślenia – i kultury – i wszsytko może być ok, z korzyścią dla wszsytkich zainteresowanych, a co najważniejsze – BEZPIECZNIE !!!! Tak np. powiem, że jeżdżąc rowerem naprawdę wieeele lat – w tym po chodniku TEŻ – ani razu !!! nie spotkałem się z agresją czy jakąś napaścią ze strony pieszych – natomiast – wielokrotnie – – ze strony pieszych łażących jak te owieczki niezaganiane po ddr-ach….

        • Mnie rowerzyści na chodnikach nie przeszkadzają, przepisy swoje a życie swoje. Nikt na siłę dzieci nie będzie zmuszał do jazdy po ulicy jak się boi ruchu ulicznego. Jak się komuś nie śpieszy to po co utrudniać ruch na drodze, skoro bezpieczniej można przejechać chodnikiem.
          W Siemianowicach Śląskich jest ścieżka rowerowa na ul. Michałowickiej, ścieżka ma długość ~ 70metrow

    • Zgadzam się. Jazda rowerem po ulicach dużych miast (np Warszawa) to moim zdaniem nieodpowiedzialność i narażanie siebie i innych na niebezpieczeństwo. Mówię tu o ulicach z wieloma pasami ruchu ale nie tylko. Na szczęście w stolicy większość rowerzystów jeździ po chodnikach a na ulicach można przeważnie spotkać tych na kolarzówkach. Zresztą Ci ostatni jeżdżą po ulicy nawet wtedy gdy jest dostępna ścieżka rowerowa. I to uważam, że jest największym błędem rowerzystów.

      • DOKŁADNIE TAK ! Też zdecydowanie uważam, że jazda po jezdni gdy obok jest ddr jest dużo większym błeędem, jak też decydowanie bardziej niebezpieczna – od rozsądnej jazdy po chodniku !

    • Może po prostu należy dorosnąć do myśli, że jak nie ma po czym jechać, to się nie jedzie. :)

      Jak nie ma jezdni ani chodnika, to co? Pojedziesz „ostrożnie” po trawniku?

      Albo się jest za dopuszczeniem rowerzystów na chodniki (np. ja jestem za) albo się jest przeciwnym. Takie relatywizowanie prowadzi tylko do problemów.
      Bo skoro zgodzilibyśmy się na wpuszczenie na chodnik rowerzystów „w wyjątkowych sytuacjach, ostrożnie jadących”, to czemu nie wpuścić samochodów? Czasem chodnik jest tak szeroki, że samochody się nie tylko mieszczą, ale mogłyby się bez problemu wyminąć. To może pozwólmy im jeździć po chodnikach te 5km/h? :)

      • Nie tak – fakt, że używanie szarych komórek nie wszsytkim wychodzi, ale to jest podstawa – nie wszsytko da się – i jest sens – żeby było regulowane przepisami… Czy na skorzystanie z toalety też masz ustawe? Nie dajmy się zwariować – przepisy są jakie są – jest wiele debilnych – idąc twoim tokiem rozumowania mogę pokazać wiele miejsc, gdzie jadąc samochodem powinieneś go zostawić i pójść dalej na piechote – bo z powrotem nie pojedziesz, do przodu wykluczające się zakazy. Trzeba pamiętać o naczelnej zasadzie – tj. BEZPIECZEŃSTWA. No i ew. realności przepisów – jeżeli ustawicz debilne przepisy ( np. ograniczenie do 10 km/h) to z definicji nikt ich nie będzie przestrzegał ! PS. Karetka czy policja regularnie jeżdżą po chodnikach…. A problmy są zawsze – i jak się będzie tylko sztywno trzymać uregulowań bez używania szarych komórek – to zginiemy wszyscy… Zdecydowanie nie zgadzam się z takimi poglądami – chyba jesteś kierowcą goniącym rowerzystów albo pieszym chodzącym po ddr (a propos – a co z nimi , tj pieszymi na ddr – rozjeżdżać ? Pomyśl lepiej…. bez myślenia a opierając się tylko na uregulowaniach, daleko nie zajedziesz….) Pzdr

        • Niepotrzebnie długi i boleśnie nieskładny tekst. Może jakieś akapity czy cokolwiek?
          W ogóle nie wiem, po co się tu znalazły niektóre wtrącenia – np. to o 10km/h.

          Bardzo się podnieciłeś i oczywiście nie mogło zabraknąć
          standardowego „na pewno jesteś kierowcą goniącym rowerzystów”, które
          widzę regularnie, gdy tylko na jakimś forum rowerowym próbuję
          zasugerować zdrowy rozsądek. Niestety okazuje się, że nie mam w ogóle
          samochodu.

          Przede wszystkim jestem za przestrzeganiem prawa, bo to jest fundament życia w społeczeństwie (polecam…). Dla mnie to jest dyskusja o tym, czy przepisy są dobre czy złe. Dla Ciebie, najwyraźniej, czy należy ich przestrzegać czy nie… :/

          Wiele przepisów jest głupich i niepotrzebnych, ale akurat to, jakim pojazdem wolno się poruszać po danej części drogi, jest jednym z fundamentów zorganizowanego ruchu publicznego.

          Kwestia jazdy po chodniku jest dość prosta. Rowerzyści sami domagają się specjalnych przywilejów: DDRów, śluz itp. Skoro budujemy rowerom wydzieloną infrastrukturę (do tego w wydaniu polskim zajmującą dużo miejsca), to niech rowerzyści z niej korzystają, a chodnik zostawią pieszym.
          A z drugiej strony jest podejście zachowujące wypracowane status quo (które ja popieram). Rowerzyści i tak jeżdżą po chodnikach, więc pozwólmy im tam zostać. Tyle że za tym powinno pójść ograniczenie wydatków na infrastrukturę (liczonych w koszcie tejże, ale też zajętej przestrzeni). Dziś mamy taką sytuację, że w mieszkalnej okolicy maluje się szerokie chodniki do połowy czerwoną farbą i stawia tysiące znaków tylko dlatego, że z jednej strony rowerzysta nie może jeździć po chodniku, a z drugiej: nie umie / boi się jechać po totalnie opustoszałeś jezdni obok.

          Po trawie jeżdżę tam, gdzie wolno. Po pasach zieleni w ramach dróg publicznych nie wolno. Po parkach zazwyczaj też nie.
          Samochodem też wjedziesz na trawnik, jeśli tak Ci wyjdzie z „myślenia”?

          • No tak – też niepotrzebnie długi i zagmatwany tekst, bo nie wiadomo o co ci chodzi…. ;-) Ale jak ma być uporządkowane – to proszę:
            1. Jeżeli było długie i zagmatwane – to przepraszam ! Rzeczywiście denerwuje mnie, jak próbuje się pokrywać brak rozsądku „przepisami”… Dodam jednak – że ani razu nie odniosłeś się do problemu symetrycznego – tj. łażenia pieszych po ddr-ach. Jak prawo- to prawo…
            2. Ja właśnie sugeruję zdrowy rozsądek a nie przepisy – bo raczej takie odniosłem wrażenie z twojego tekstu…
            3. Akurat mam samochód, korzystam z niego często – chociaż nie ukrywam, że jak tylko pogoda – przede wszystkim – na to pozwala jeżdżę jednośladem – zwykle rowerem , czasem – motorem. Oczywiście chodzę też – jak każdy – pieszo. pozwala mi to na w miarę obiektywne podejście do tematu – widząc go z każdej strony… Oczywiście są zasady ogólne – które są do przestrzegania, co nie znaczy, że nie ma od nich wyjątków w uzasadnionych przypadkach. Np dawno temu na kursie prawa jazdy na próbnym zresztą egzaminie – zestresowany – stanąłem jako drugie auto przed światłami. Zmieniło się na zielone – auto przede mną nie rusza… mija chwila, druga, ja stoję między dwoma liniami ciągłymi – egzamin! A tu mnie jak nie op…li instruktor-egzaminator” Jak długo zamierza pan stać ? Ja; linie ciągłe! On: to co, a jak by się zepsuł to by pan czekał aż go naprawią ? Proszę jechać … (Polecam !….)
            3. Gdzieś ty widział te totalnie opustoszałę jezdnie po których się boją jeździć rowerzyści ? poproszę adres… ;-)
            4. Co do wytyczania ddr w Polsce – to też mam uwagi, ale innego rodzaju – wytyczają je chyba ludzie którzy nigdy nie jechali rowerem (nie mówię już o częstym jeżdżeniu ….) DDR są często fragmentaryczne – np. co ci po 50 m ddr-ki ? lub prowadzone jak „w stanie wskazującym…” po 100 m z przerzucaniem na drugą stronę ruchliwej arterii… Trudno tu się dziwić, jak ktoś taki łącznik przejedzie po swojej stronie…
            5. Niezależnie od tego – zgadzam się z tobą, że jak jest DDR to powinno się z tego korzystać !!! Tyle, że nie o tym mówimy/piszemy… Mówiąc szczerze , to takiego przypadku jeszcze nie widziałem, żeby rowerzysta jechał po chodniku obok ddr… NAtomiast odwrotne – piesi łażący po ddr-ach – wiele, wiele razy…
            6. 10 km/h – brzmi jak – kiepski zresztą – dowcip czy złośliwość… Zgadzam się !!! Tyle, że nie mój !!!! Parę lat temu, Jaśnie Pan Prezydent miasta Sopot wlazł jak ślepa owca pod koła rowerzyście na DDR-ce… Straaaasznie się zdenerwował, no bo jak to – jak idzie JWM Pan Prezydent to wszyscy muszą na niego uważać a nie on na nich ! I w odwecie – na odcinku miasta Sopot na nadmorskiej – pięknej zresztą, wydzielonej – DDR-ce OBOWIĄZUJE ZNAK OGRANICZENIA PRĘDKOŚCI 10 km/h !!! Całe szczęście, że absolutnie nikt tego nie przestrzega ani nie egzekwuje, ale znak – jak najbardziej – jest !
            7. No i na zakończenie – Rozsądku nic – żadne przepisy – nie zastąpią !!! I jeżeli będę miał do wyboru – bezpieczeństwo czy przepis, to zawsze wybiorę to pierwsze – i tyle!!! Chyba się zgodzisz, że rower dla samochodów , szczególnie na zatłoczonych wielkomiejskich ulicach JEST zawalidrogą !!! I dlatego – zwróć uwagę na tematykę całej dyskusji – uważam, że dużo większym – poważniejszym – grzechem rowerzystów jest jazda w wielkomiejskim ruchu po jezdni OBOK DDR !!!!Bo zagraża bezpieczeństwu wszystkich – samego rowerzysty, samochodów, a nawet pieszych – zdarzały się wypadki, że kierowca ratując się w sytuacji zauważonego w ostatniej chwili rowerzysty czy jego manewru (nieistotne w tym momencie – zgodnego czy nie z przepisami) wjeżdżał na chodnik demolując wszystko po drodze…. Tak że – w takich sytuacjach – zresztą w części swojej wypowiedzi też się z tym zgodziłeś – uważam rozsądną jazdę po chodniku nie tylko za poprawną ale i wskazaną – dla dobra i bezpieczeństwa wszystkich użytkowników ruchu…
            Pozdrawiam

          • No i jeszcze jedno – przepisy mądre czy głupie, czy też przestrzegać czy nie. Akurat – dyskusja nie jest o tym a o „grzechach rowerzystów ” – patrz tytuł… Ale skoro już to poruszyłeś – przepisy są jakie są … Z jednej strony, mamy niejednokrotnie dużo do nich zastrzeżeń, z drugiej zaś – zbytnia szczegółowość też nie jest nikomu potrzebna: raz- nikt wtedy nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego, dwa- dezorientacja jak się pojawia sytuacja 2329 na 2328 opisanych… Akurat moim zdaniem – im mniej przepisów regulujących każdą pierdo..ę tym lepiej… Tyle, że dyskutować to sobie możemy do u …(śmiechniętej) śmierci, a i tak niewiele z tego wyniknie… Ja akurat jestem pragmatykiem i mówię/piszę o tym co ja czy każdy inny uczestnik ruchu robi/nie robi, dostrzega czy nie dostrzega – bo to jest nasz poziom, na którym funkcjonujemy !

  • Mnie osobiście denerwują (poza oczywiście wymienionymi) dwa inne błędy rowerzystów 1. Jazda jezdnią między samochodami OBOK wygodnej ścieżki rowerowej !!! Po drugie – jazda całą szerokością ścieżki rowerowej „olewając” innych rowerzystów, jadących z przeciwka lub próbujących wyprzedzać…. Jest to wyjątkowo denerwujące – staram się „przytulać” do skraju DDR a jadące z przeciwka „towarzystwo” jedzie sobie całą szerokością nawet nie zbliżając się do siebie (nie mówię nawet o zjechaniu do pozycji jednego za drugim…

    • Tu typowe zachowanie, także u miejscowych animatorów masy k. To „ich” ścieżka, na której inni są gośćmi. .

      • Masa krytyczna to najgłupsza inicjatywa rowerowa jaką widziałem i największa antyreklama dla rowerzystów w Warszawie powodująca agresję kierowców przeciwko nim.

        • Odkąd jest, agresja kierowców wobec rowerzystów wzrosła. Efekt odwrotny od oczekiwanego ale chyba zamierzony, skoro lokalna nie raz ustami swoich organizatorów wspominała, że celem jest „wkurzanie kierowców”. W końcu jakoś trzeba sobie wroga wyhodować, żeby było z kim walczyć. ;-)

        • W Łodzi Masa Krytyczna przyczyniła się do zmiany myślenia u władz miasta. I poprawiło się wszystko na tyle, że od ponad pół roku Masa jest zawieszona. I liczę na to, że nie będzie potrzeby aby wracała.

          Ale jak przypomnę sobie, jak wyglądało jeżdżenie po mieście te 12 lat temu, gdy jeździłem na jeszcze nielegalne Masy, to w porównaniu z tym, co jest teraz, to jest dzień a noc na plus.

    • Niestety, a to zjawisko nasila się w weekendy, kiedy na drogi rowerowe wyjeżdżają całe „rodzinki”. Mają wszystko gdzieś i są wielce zdziwieni, że z naprzeciwka może ktoś jechać. Ja w weekendy staram się unikać DDR-ek.

      • Nie do końca o to mi chodzi – „rodzinki” to osobna bajka… Naprawdę, nie mam nic przeciwko jadącym spokojnie dzieciakom z Rodzicami – naprawdę, aż ogarnia mnie szczery podziw i radość, że rośnie nam kolejne pokolenie rowerzystów… Niestety, jak wszędzie – zdarzają się rodzice zupełnie nie panujacy nad jadącymi zygzakami zupełnie nieprzewidywalnie maluchami – takie zachowanie to dopiero zagrożenie – dla wszystkich, a także dla nich ! Dlaczego oni tego nie rozumieją !?!? Druga sprawa z hasła „rodzinka” to brak wyobraźni dorosłych z przyczepkami: osobiste doświadczenie – w tłumie (zresztą „masa krytyczna”2 lata temu) jadącym ślamazarnie, fakt, ale cóż… urok imprez masowych… radosny tatuś z przyczepką dostrzegł w przodzie lukę – i „na chama” sprint między innymi… Tyle, że na ogonie miał przyczepkę z wysokim pałąkiem – skutecznie zaczepił mnie tym pałąkiem za kierownicę i „wyglebił” z hukiem na asfalt..Sąsiedni rowerzyści pomogli mi się pozbierać – poobijany, podrapany, ze względu na mała szybkość nic specjalnego mi się nie stało – a winowajca ? Zatrzymał się, spojrzał, stwierdził, że nic się nie stało i pojechał jak gdyby nigdy nic…

          • tu chodzi nie o dramatyzowanie, ale o zwykły rozsądek i odrobinę kultury – ja nie uznaję zachowania typu – dać komuś w dziób i stwierdzić, że przecież nic się nie stało bo zęby nie wyleciały…. pO PIERWSZE – DEBILIZM W PRZEPYCHANIU SIĘ NA SIŁĘ BEZ WYOBRAŹNI – A JAKBY SIĘ STAŁO – TAKIE „ZAGARNIECIE” PAŁĄKIEM KOGOŚ SŁĄBSZEGO – NP. JAKIEGOŚ DZIECIAKA MOGŁOBY SIĘ ZDECYDOWANIE GORZEJ SKOŃCZYĆ, po drugie – wypada przynajmniej powiedzieć „przepraszam” ? No ale skoro masz takie poglądy, trudno… Mam nadzieję, że nie spotkamy się w „realu” … ;-)

          • „zwykły rozsądek”
            rozsądek podpowiada że nic się nie stało – i nie należy wyolbrzymiać

            „TAKIE „ZAGARNIECIE” PAŁĄKIEM KOGOŚ SŁĄBSZEGO – NP. JAKIEGOŚ DZIECIAKA MOGŁOBY SIĘ ZDECYDOWANIE GORZEJ SKOŃCZYĆ”
            no widzisz, sam tworzysz czarne historie, a zapewniam że również gorzej skończyłoby się gdyby na twój pas wjechała rozpędzona ciężarówka. I co z tego? Nie jechała to po co tworzyć scenariusze? Chyba, że to ćwiczenia przed zostaniem scenarzystą

          • no cóż – dla mnie chamstwo i bezczelność pozostaje chamstwem i bezczelnością – jeżeli ci to nie przeszkadza – droga wolna – ja się tak nie zachowuję i nie akceptuję takiego zachowania, wystawiającego zresztą jak najgorszą opinię takim debilom na rowerach…. Jak widać nawet bezczelność i chamstwo, nie mówiąc już o kulturze ( araczej jej braku) ma swoich obrońców „na forum”…

          • i tak przy okazji – takie prymitywne rozumowanie np. fajnie usprawiedliwia np. pijanych kierowców – zatrzymywanych za jazdę zygzakiem – „no bo nic sie nie stało” itp itd… Wybacz, ale nie trawię głupoty, bezmyślności, braku wyobraźni i odpowiedzialności – bo tak to trzeba nazwać !!!! I nie chodzi o to, czy akurat w danym wypadku coś się poważnego stało – podobnie jak w 80% wypadków drogowych – to nie zwalnia bezmózgowców z odpowiedzialności za debilne zachowania !

          • coś ci powiem… osobiście nienawidzę szczerze tych którzy sadzają swoje wypierdki mamuta na rowerki i od razu uważają się za panów – panie dróg – to samo tyczy się mamusiek z wozami wjeżdżającymi wszędzie gdzie nie są mile widziane i mającymi pretensje że nikt nie podziwia „pociech” tylko się wkurza.
            Ale przeprosiny w tym wypadku – zwłaszcza wymuszone bo ta nakazuje kultura, naprawdę niewiele dałyby. Czasem lepiej puścić płazem co się stało i iść do przodu zamiast wylewać się na prawo i lewo udawaną skruchą. Za to ty jako poszkodowany mógłbyś ostro zareagować i dać nauczkę jeśli ktoś poczuł się panem szos.

          • Agresja rodzi agresję. Ja królów szos omijam, tak samo szeryfów na drodze, szeryf zawsze jedzie środkowym pasem nawet jak dwa pozostałe są wolne.

    • Pytanie tylko czy ta „wygodna” ścieżka obok to ddr czy ddrip. W tym drugim przypadku mowy o wygodzie nie ma, szczególnie gdy jedziesz rowerem szosowym. Co 15 metrów wjazd na posesję obniżony do poziomu jezdni i piesi, którym bezwzględnie musisz ustąpić pierwszeństwa. Co najgorsze obecnie praktycznie każda wioska buduje taki twór, który wygodny jest tylko dla kierowców, bo mniej rowerów im się po ulicy pałęta.

      I tu pojawia się kolejna sprawa, która denerwuje mnie u kierowców, a mianowicie szeryfostwo. Zrówna się taki z tobą i krzyczy przez okno: „Tam jest ścieżka!!” tłumaczysz takiemu, że to ddrip, a ten jak z zaciętej płyty „tam jest ścieżka!”, tłumaczysz dalej, a ten swoje:”tam jest ścieżka!”

      • Według interpretacji ministra transportu, rowerzysta musi jechać drogą dla rowerów i pieszych. Tak w ogóle burdello w przepisach to my mamy niezły.

        • Na szczęście minister nie jest ostatecznym decyzyjnym. Jeśli art.2 ust. 5 definiuje jak ma być zbudowana ddr, a art 33 obliguje nas do jazdy ddr(ip), to nie widziałem jeszcze w pl ddrip, która spełnia wymagania art. 2

      • Ja akurat mówię/myślę o konkretneych przypadkach – w Trójmieście, gdzie naprawdę – pomimo wielu problematycznych rozwiązań – jest też sporo zupełnie przyzwoitych rozwiązań… Nie bardzo rozumiem rozróżnienie – jak drip to można jechać jeżdnią ???? Żeby być jeszcze bardziej konkretnym – ścieżka wzdłuż ul. Wielkopolskiej – łączna długość ładnych parę km, rzeczywiście – jest tam pas dla pieszych (dla rowerów – szerokość ponad 2 m, dla pieszych – ponad 3… Na całej trasie zwykle jest ponad setka rowerzystów – co wcale nie jjest dużo ani nie ma tłoku, – i najwyżej 10-20 pieszych – czyli ich wogóle nie widać praktycznie… Na jezdni – jest na ogól meksyk samochodowy – korki, dosć szybko jadace samochody. I do tego pojedynczy „ambitni” rowerzyści” pachający się między jadące >60 km różnicy prędkości (nie oszukujmy się…) – pytam – po jaką ch…ę ?!?!? Pasy ścieżek są wyraźnie oddzielone – tak że nie jest to drip…. Podobnie w wielu miejscach – np. wzdłuż wybrzeża (plaży). Naprawdę – NIE ROZUMIEM ZUPEŁNIE TEGO !!!! Ani to przyjemne, ani miłe, ani bezpieczne – zarówno dla ruchu jak i dla samego ROWERZYSTY !!!!! I tu – zdarzało mi się – jak rzadko co prawda – jadę samochodem (jeden pas ruchu, pomiedzy kierunkami – podwójna ciągła ) zwrócić uwagę rowerzyście – TAM JEST BARDZO WYGODNA I BEZPIECZNA ŚCIEŻKA !. Odpowiedź: „A co – przeszkadzam panu ?!?”Nie podejmuję dyskusji, bo szkoda mi nerwów, ale tu powiem TAK !!!! PRZESZKADZASZ ! Bo muszę dodtakowo na ciebie uważać, albo łamiać przepisy – omijać cię ” na gazetę” lub przekraczać podwójną ciągła…. A ty – jaki masz powód takiego postępowania ????

        • W centrach miast, zgodzę się, że nie ma co się pchać na ulice(jak i nie ma sensu pchać się na rowerach szosowych w ogóle).
          Ale z kolei dam przykład z przedproża trójmiasta. Wjazd do Straszyna od Arciszewa. Lekko z górki, jak tylko zaczyna się Straszyn zaczyna się ddrip (oczywiście tak zrobiona, że bezpiecznie i łatwo z ulicy na nią nie wjedziesz) , bardzo wyraźnie oddzielone pasy (kolorem kostki), co kawałek wjazd na posesję obniżony do poziomu jezdni. Ograniczenie do 60km/h, patrzę na liczni i widzę nie wiele mniej. I zaraz szeryf dogania mnie na światłach przez szybę swoje żale o ścieżkach głosi . To teraz ja się zapytam, dlaczego ja mam jechać niewygodnie, zwolnić do 20, omijać pieszych, uważać aby który mnie na przejeździe nie rozjechał na prawo skręcie, walczyć z krawężnikami? Po to aby szeryf mógł bez problemu jechać 90 przy ograniczeniu do 60? Jeśli prawo mi na to pozwala, to wybieram rozwiązanie wygodniejsze dla siebie (o ile faktycznie jakoś drastycznie nie uprzykrza to życia innym, wtedy mogę chwilę się pomęczyć).

          • Też się zgodzę, że niestety często wytyczanie ddr czy ddrip pozostawia wieeeele do życzenia… Smutne to… I z tym należy walczyć – ale uważam też – jak napisałem już w innym poście – że bezpieczeństwo jest naprawdę najważniejsze… Co udowodnisz, jak cie jakiś „szeryf” potrąci i wylądujesz w szpitalu ? Że miałeś prawo i rację ? Uwierz mi, niewielka to pociecha…. Pominę już fakt, że czasami oni (tj kierowcy) naprawdę nas nie widzą ! Pzdr. :-)

          • Z tym bezpieczeństwem to też nie tak do końca. Mało mnie przekonuje, że jak w miejscu z ograniczeniem do 50/40 km/h zjadę na ddrip, to moje bezpieczeństwo drastycznie wzrasta, skoro przez ostatnie 95 km na przebyte 100km wyprzedzały mnie samochody z prędkością 120km/h a ddr nie było. Nagle jak ograniczenie spada z 90 do 50, to dla mojego bezpieczeństwa usuwa mnie się na ddr? Chyba inny zamysł jednak ktoś tu miał.

          • Każdy ma prawo do własnego zdania… Co byś jednak nie mówił, na ddr bezpieczeństwo JEST większe, chociażby dlatego, że nie ma tam samochodów… ;-) Jak nie ma innej możliwości – trudno, ja też jadę jezdnią ale zdecydowanie bez zachwytu i męczy mnie wzmożona czujność – żeby przeżyć…Co do ograniczeń – no cóż, chyba obaj wiemy jak te 50/40 wygląda w praktyce… Na koniec – trochę o czym innym mówimy/piszemy- ja jeżdzę ciężkim trekingiem, ty – jak widzę – lekką szosówką, dużo szybciej zel za to wąskie opony cierpią straszliwie na krawężnikach, itp. Szosowcy – szczególnioe poza miastem – to osobna bajka i korzystanie „na siłe” z debilnie wytyczonych 200 m ddrna wiele kilometrów przejeżdżanej trasy istotnie nie ma specjalnego uzasadnienia (choś puryści przepisowi mogą tu mieć inne zdanie…) Natomiast podtrzymuję opinię, że w centrach miast pchanie się ciężkim, w sumie powolnym rowerem trekingowym pomiędzy intensywnym ruchem samochodowym to proszenie się o najgorsze… Czyżbyś uważał inaczej ? Nieodmiennie pozdrawiam… ;-)

          • Co do zakorkowanych miast już napisałem, że jak jest ddr w jakiejkolwiek postaci to nie warto pchać się na ulicę. Dlatego też szosowym nigdy nie zapuszczam się do centrum.

          • Uważam dokładnie to samo co ty, a samemu jeżdżę albo DDR albo chodnikiem. Zabranianie rowerzystom jazdy chodnikiem to chyba największy kretynizm jaki można wymyślić. Rowerzysta jest dużo mniejszym zagrożeniem dla pieszego, niż samochód dla rowerzysty. Poza tym rowerzysta na wąskiej drodze bardzo często tamuje ruch samochodowy. Prowadzi to do frustracji kierowców i jeszcze większego zagrożenia.

        • Z DDRiP-ami jest jeszcze jeden problem. Wg przepisów oba ich rodzaje ( z rozdzielonymi, i ze wspólnym, potokiem ruchu) są równo traktowane.
          Ja jak widzę DDRiP przy jedni z małym lub średnim ruchem, na dodatek pozbawionym lub minimalnym ruchem ciężkich pojazdów, to nie wjeżdżam na niego.
          Jak już w dyskusji wspomnieliście DDRiP często są poprzecinane wyjazdami z posesji, z krawężnikami i obniżeniem nawierzchni. Na dodatek w mniejszych miejscowościach są często wąskie lub bardzo wąskie. Tak po za tematem, co to za dziwna praktyka, aby przerywać potok ruchu z pierwszeństwem potokiem podporządkowanym- falowani, zmiana nawierzcni i jej układu, krawężniki, na chodnikach, DDR-kach, i DDRiP-ach wynikające z wyjazdów z posesji. Rozumiem, że takie rzeczy stosuje się przy wyjazdach ze stacji , parkingów, osiedli. Ale prywatne posesje? Chroe, jakieś chore stare przyzwyczajenie, czy głupie przepisy wykonawcze?

          Co do obowiązku jazdy DDRiP-em. Jeżeli taki jest, to dlaczego w wielu miejscach przy jezdni obok której biegnie DDRiP, stoi B-9? A nie widziałem jeszcze takiego znaku przy jezdni obok której biegnie DDR-ka.

  • Przyznam szczerze, że nie używam żadnego oświetlenia w rowerze. Oczywiście jeżdżę tylko w dzień. Od przepisowych odblaskowych lampeczek wyżej cenię sobie jaskrawe ubrania. Poproszę mandat ;)

    PS Widziałem kiedyś „artystę” z ciężarówki, który w jednej ręce miał telefon a w drugiej papierosa. Kierował łokciami. Tragikomedia.

    • No to czekam aż dostaniesz :)
      Akurat same odblaski za 10zł by w niczym nie przeszkadzały, a jeśli dorwie cię burza czy zmrok, to zawsze odrobina widoczności więcej. A jaskrawe ubrania nie wiele dają, jeśli nie są typowo odblaskowe.

      • Oj, dają, dają. Jest zupełnie inna widoczność (w dzień) rowerzysty ubranego w czarną koszulkę, a inna gdy założy pomarańczową. Oczywiście w nocy nie ma to większego znaczenia.

      • Mandat a niby za co ? Za brak światła w dzień ? :D Jak jest burza to się nie jedzie.
        Jak się zrobi ciemno w każdym sklepie wielkopowierzchniowym kupi oświetlenie . Ja też nie mam oświetlenia w dzień i mandatu nigdy nie dostałem

          • Z rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia:

            § 53. 1. Rower oraz wózek rowerowy powinny być wyposażone:
            1) z przodu – co najmniej w jedno światło pozycyjne barwy białej lub żółtej selektywnej;
            2) z tyłu – co najmniej w jedno światło odblaskowe barwy czerwonej o kształcie innym niż trójkąt oraz co najmniej
            w jedno światło pozycyjne barwy czerwonej;
            3) w światła, o których mowa w ust. 3 pkt 3, jeżeli konstrukcja roweru lub wózka rowerowego uniemożliwia kierującemu
            sygnalizowanie przez wyciągnięcie ręki zamiaru zmiany kierunku jazdy lub pasa ruchu;
            4) co najmniej w jeden skutecznie działający hamulec;
            5) w dzwonek lub inny sygnał ostrzegawczy o nieprzeraźliwym dźwięku.
            1a. Dopuszcza się, aby światła pozycyjne roweru i wózka rowerowego, o których mowa w ust. 1 pkt 1 i 2, były zdemontowane,
            jeżeli kierujący tym pojazdem nie jest zobowiązany do ich używania podczas jazdy.

          • Odblask nie jest źródłem światła, tak samo jak księżyc.
            „powinny” , interpretacja tego słowa w srodowiskach prawniczych jest jak nie kończąca się historia :)

          • Wiem, źródłem światła są fotony i/lub fale elektromagnetyczne o określonej częstotliwości. Czy w „świetle” przytoczonych przeze mnie przepisów wystarczy zatem odblask, który nie emituje światła? ;]

  • Batmanów nie trawię, bo i dla rowerzystów są niebezpieczni.

    Co do jazdy po chodniku, to jestem przeciw, ale jestem też trochę niekonsekwentny, bo mi się zdarza na krótkim odcinku po nim jechać (nie dokończona DDR — aż prosi się o sierżanty na ulicy, która jest mocno ruchliwa, a chodnik pusty). Ale pchać się na ruchliwy chodnik i, co gorsza, poganiać pieszych (a są tacy zdolni), to coś się we mnie gotuje.

    Z błędów kierowców dwa mnie bardzo stresują: wyjazdy z bocznych dróg i przecinanie DDR oraz zielona strzałka, która u nas się traktuje jak zielone (wręcz jeden z kierowców twierdził że ma pierwszeństwo, bo ma zielone).

    Z wyprzedzaniem na gazetę się nauczyłem, że jak kierowcy zaczynają tak robić, to czas odsunąć się od krawężnika (tak że jadę po koleinie zrobionej przez prawe koła samochodu); wymusza to zjeżdżanie na sąsiedni pas i ostrożniejsze wyprzedzanie. Co pewien czas znowu się „przytulam” do krawężnika i mocno zwalniam, aby co większe pojazdy (np. autobusy) miały prościej przy wyprzedzaniu.

    Z ważnych grzechów rowerzystów: brak sygnalizowania zmiany kierunku ruchu, co najmniej jakby to był jakiś obciach.

    „Cofanie bez upewnienia się, że można” — to raczej głównie powód głupich stłuczek na parkingach pomiędzy autami.

    I ogólnie wyluzować. Większość kierowców jest w porządku, a rzadko kiedy trafia się zwykły cham, tyle że łatwiej takiego się pamięta.

    • Wielu osobom, zarówno pieszym, kierowcom i rowerzystom, przydałby się edukacyjny wyjazd za granicę. Niech zobaczą jak jeżdżą i zachowują się wobec siebie w innych krajach. Ale póki u nas ministrami są osoby pokroju pana Waszczykowskiego, to słabo to widzę. Choć i tak z roku na rok, jest coraz lepiej :)

      • Lepiej nie. W Amsterdamie (jako pieszy) byłem wręcz sterroryzowany przez rowerzystów (przez przejście dla pieszych trzeba wręcz przebiegać). Kierowcy też mają tam ciężko. W Norwegii, w Trondheim, rowerzyści jeżdżą jak chcą (nawet w poprzek skrzyżowania). Ale to kraje, gdzie czuję się bezpiecznie na drodze, kierowcy jednak z dystansem podchodzą do błędów innych i jakoś mniej też ich popełniają — są też spokojniejsi.

        A co do naszego pana ministra: odnoszę wrażenie, że najpierw coś powie, a potem pomyśli i nawet niekoniecznie w złej intencji. Kiepski dyplomata jak na szefa MSZ. :-)

        • Rasowy amerykański republikanin :) Bocian się pomylił. Pewnie miał urodzić się w Teksasie lub Oklahomie. Prawdziwy facet jeździ pick-upem, co weekend griluje, pije 40% i nabija się z lewaków z New York ;)

        • Mam te same wspomnienia jako pieszy w Amsterdamie: że nie szanują kierowców, rozumiem – konkurencja ale pieszych?

          • Mam na to teorię, większość rowerów w Amsterdamie ma niesprawne hamulce, pewnie nawet nie są w stanie się zatrzymać. Ile to razy widziałem hamowanie za pomocą buta o ziemię albo oponę.

            Ale na „prowincji” i z dala od centrum już tego nie widziałem. Może to kwestia większego pośpiechu w samym centrum stolicy?

            No i zauważ jedno: tam *wszyscy* jeżdżą rowerami, tylko turyści nie. Swoich nie rozjeżdżają. :-)

      • Najprostszym z rozwiązań, które każdego nauczy sporo szacunku to zmusić się i choć raz pokonać zwyczajową drogę do pracy czy szkoły zupełnie innym środkiem transportu. Patrzenie na świat z zupełnie innej perspektywy daje nieporównywalnie więcej niż nawet najlepsze przepisy, najszersze ścieżki rowerowe czy inne udogodnienia. Mówię to jako kierowca samochodu, roweru oraz motocykla. Sam nauczyłem się wielu nowych zachowań od kiedy kieruję motocyklem – od tej pory jeżdżę samochodem w zupełnie inny sposób a ciągłe spoglądanie w boczne lusterka szybko weszło w nawyk; podobne wnioski wyciągnie każdy kierowa, gdy choć raz pojedzie do pracy na rowerze ta samą drogą, którą codziennie porusza się samochodem.
        Najważniejsze co chciałbym przekazać kierowcom samochodów to fakt, że płynność jazdy naprawdę nie jest warta zdrowia czy życia osoby poruszającej się rowerem, tudzież motocyklem. Zwolnij, zachowaj odstęp, wymiń dopiero, gdy zrobi się bezpiecznie.

    • Co do sygnalizowanie ręką:
      Też kilkukrotnie widziałem taki ruch ręką, że ledwo co widoczny. Sam jak jeżdżę rowerem to wystawiam rękę wyprostowaną.

      Co do wyprzedania na gazetę staram się robić podobnie jak Ty.

      Sam, na trasie praca – dom mam z 50m jazdy chodnikiem.

      • A czy sygnalizowanie skrętu ręką „nad głową” jeszcze jest dopuszczalne ?
        Było to propagowane za Komuny – mówiono że skręcanie wówczas jest bezpieczniejsze bo skręcając w lewo sygnalizujemy prawą ręką, dzięki czemu pewniej trzymamy kierownicę.

        • A tego nie wiem, za młody jestem ;)
          Wole pewniejsze metody tj. normalne wyciąganie ręki.
          Poza tym ostatnio z racji skracania się dnia myślę nad odblaskami na ręce.

      • Dodatkowo pomocne są odblaskowe opaski na rękach. Trudno nie dostrzec sygnalizacji manewru skręcania u osoby z odblaskiem na nadgarstku. Polecam!

          • Marian Musiatowicz .Ja też stosuję szczególnie na lewym przed ramieniu lub rękawie odzieży , aby kierujący za mną widzieli mój zamiar skręcenia w lewo.Szczególnie o zmroku i w nocy powinien być obowiązek zapinek (opasek żółtych odblaskowych )na lewym przed ramieniu. Ja się czuję pewniej ,że kierujący za mną mnie zauważy.!!

            Szukam odpowiedzi na pytanie.Jaka powinna być zachowana” bezpieczna odległość” pomiędzy rowerami(jazda jeden za drugim).Jazda po terenie płaskim z prędkością ok .15- 20 km/h. Minimalna odległość jadących dorosłych rowerzystów jeden za drugim?Jest to bardzo ważne podczas jazdy na jezdni i w kolumnie rowerowej,gdzie dopuszczalna ilość 15 -tu rowerzystów .!!!

  • Jako rowerzysta poruszający się niemal wyłącznie po ulicach (w mojej okolicy ścieżek jest jak na lekarstwo) najczęściej spotykam się z wymuszaniem pierwszeństwa. Chyba nie każdy kierowca zdaje sobie sprawę, że rowerzyści nie jeżdżą 10 km/h i dojadą do skrzyżowania zanim oni wyjadą z podporządkowanej. Był taki jeden, co widząc mnie, świadomie wyjechał i machnął ręką „sorry”, gdy ja dusiłem klamki do oporu. Oberwałem też lusterkiem od gościa wyprzedającego z naprzeciwka. Stracił lusterko, a nawet się nie zatrzymał…

    Natomiast jako kierowca najbardziej irytują mnie Ci, co jeżdżą całą szerokością i/lub obok siebie, gdy nie ma nawet pobocza. Jedynie jestem wyrozumiały w sytuacji, kiedy asfalt po bokach jest mocno dziurawy, bo sam jeżdżę wtedy środkiem, jeśli nikogo nie blokuję.

    Coraz częściej trafiam też na rowerzystów i pieszych wjeżdżających lub wchodzących na jezdnię nie rozglądając się. Sami proszą się o nieszczęście, ale pretensje mają do innych.

    Na plus mogę natomiast przytoczyć sytuację, gdy kierowca mający pierwszeństwo przepuścił mnie, gdy dojeżdżałem rowerem do skrzyżowania.

    • Ano właśnie, „walka” nadal trwa :) Błędy ludzie zawsze robili i robić będą, ale myślę, że z roku na rok będzie ich coraz mniej.

      • drobnymi krokami, pokazując takie zachowania (często znajome dla wielu), będzie łatwiej je naprawiać :)

    • Jeśli chodzi o jazdę obok siebie. Gdy sytuacja jest taka, że jednego rowerzysty nie wyprzedzisz jak jedzie coś z naprzeciwka (metr od roweru do krawężnika i metr od roweru do pojazdu) to w takiej sytuacji nie ma znaczenia, czy jadą dwa rowery obok siebie. I tak trzeba poczekać aż będzie pusto z naprzeciwka, a wtedy spokojnie wyprzedzisz dwóch. Chyba że jesteś januszem lubiącym gazety.

      • Nie jestem. Jednak kiedy rowerzysta jest w porządku, to może zjechać maksymalnie na prawo i wtedy bezpieczniej jest go wyprzedzić jadąc 20-30 km/h zachowując przyzwoitą odległość.

      • Droga i czas wyprzedzania rowerów jadących obok siebie jest zwykle dłuższy niż dla rowerów jadących za sobą. Zatem w niektórych przypadkach jazda obok siebie uniemożliwia wyprzedzanie, które byłoby możliwe gdyby janusze na rowerach miały wyobraźnię.

        • „Droga i czas wyprzedzania rowerów jadących obok siebie jest zwykle dłuższy niż dla rowerów jadących za sobą.”

          Możesz mi to wytłumaczyć jakim cudem wyprzedzanie dwóch rowerów jadących obok siebie (czyli jakieś 2,5 metra) jest dłuższe niż jadących gęsiego (2×2,5metra + jakiś odstęp)?

  • Dobry tekst, sam niedawno wyjeżdżając z osiedla na nocną przejażdżkę prawie wpadłem na dwójkę ninja, którzy ledwo wyjechali z bramy. Zdarzyło mi się również dostać kiedyś drzwiami, nie polecam. :(
    Co do jazdy po chodniku i przejść dla pieszych – czasem ciąg rowerowo-pieszy ma przed przejściem znak końca drogi rowerowej, bo miastu nie chciało/opłacało/cokolwiek* się przebudowywać przejścia – po czym po drugiej stronie wspólna droga jest przywrócona. Prawnie wygląda ślicznie, a praktycznie trochę głupio. By nie mówić o ścieżkach (nie ciągach łączonych) bez chodnika, ścieżkach kończących się „nigdzie” czy właśnie parkujących na ścieżkach. Kiedyś widziałem filmik na ten temat od gościa z NY, polecam poszukać.
    U mnie wyjazd z aktualnego mieszkania to wąska, ok. kilometrowa, wyboista ulica. Rano są na niej kilkusetmetrowe korki a w ciągu dnia kursują ciężarówki do składów budowlanych. Jeden rowerzysta potrafi przyblokować ruch w jedną stronę, stąd większość jeździ chodnikiem – szerokim i mało uczęszczanym przez pieszych. Chciałoby się, ale ciężko.

    • Zapewne chodzi Ci o to nagranie. Casey rewelacyjnie pokazał, jak traktowani są w wielu miejscach rowerzyści. Trochę to przerysował, ale wyszło mu to rewelacyjnie.

      https://www.youtube.com/watch?v=bzE-IMaegzQ&ab_channel=CaseyNeistat

          • no filmu. Jest tam jedna dłuższa wypowiedź w radiu, której treść nie jest oczywista z kontekstu. Ja trochę znam angielski, więc nie miałam problemu

          • Casey dostał mandat na 50$ za to, że nie jechał po pasie dla rowerów. Postanowił pokazać, że jazda po „bike lane” nie zawsze jest taka bezpieczna. A policjant powiedział, że to nie ma znaczenia i że on ZAWSZE musi jechać po pasie dla rowerów.

            I na końcu apel, aby policja dawała mandaty tym, którzy blokują pasy dla rowerów.

            Ale wszystko szło zrozumieć z kontekstu, nawet bez znajomości jednego słowa po angielsku.

  • Oczywiście to tylko wybrane przez nas błędy, ale w naszym przekonaniu najczęściej powtarzające się na drodze.