Mój sposób na jazdę bez plecaka

Jazda na rowerze daje duże poczucie wolności i niezależności. Można wszędzie pojechać, ciesząc się kontaktem z przyrodą i otaczającym nas światem. Ale nie zmienia to faktu, że przydałoby się przygotować na niespodzianki, które mogą nas po drodze spotkać. Przebita dętka, ulewa, odkręcona śruba czy poluzowana szprycha – to wszystko może sprawić, że fajna wycieczka zamieni się w mało ekscytującą próbę powrotu do domu. Dlatego za każdym razem, gdy wychodziłem pojeździć, brałem ze sobą plecak. Ładowałem do niego pompkę, dętkę, łatki, łyżki do opon, kurtkę przeciwdeszczową, zestaw kluczy i kilka innych drobiazgów. Plecak ma ten plus, że można do niego w razie czego włożyć coś więcej (U-Locka, kanapki, ciepłą bluzę, książkę itd.). Dodatkowo nie musiałem się obawiać o to, że ktoś go ukradnie, w końcu mam go cały czas na plecach.

Niestety plecak to nie są same plusy. Obciąża plecy, zwłaszcza gdy się do niego sporo naładuje, a dodatkowo nie pozwala skórze dobrze oddychać. Nawet jeżeli ma super system wentylujący, podczas intensywniejszej jazdy lub gdy są upały, plecy będą mokre.

Zacząłem się zastanawiać jak przenieść najpotrzebniejsze rzeczy z plecaka w inne miejsce, tak by pozbyć się problemu nie do końca suchych pleców. Pierwsze do głowy przyszły mi sakwy. I jak uważam je za genialne rozwiązanie podczas wypraw rowerowych, gdy trzeba zabrać ze sobą więcej rzeczy, tak do przewożenia kilku drobiazgów to byłoby jak strzelanie z armaty do wróbla. Poza tym sakwy wymagają bagażnika i wiele osób może się śmiać, ale dla mnie psuje to całkowicie wygląd roweru. Do sprzętu przygotowanego na wyprawę – jest okej, ale pod kątem jednodniowych przejażdżek, nie pasowało mi to w ogóle.

Torebki podsiodłowe odpadły, ponieważ praw fizyki się nie przeskoczy i aby schować do nich coś więcej niż tylko paczkę gum do żucia, musiałbym wozić tam wypchaną „bombę”. A tego też chciałem uniknąć. Z tego samego względu odrzuciłem wszystkie torby na kierownicę czy torby montowane między rurkami ramy. Doceniam ich funkcjonalność, ale na krótkie wypady nie chciałem niczym obwieszać roweru.

Topeak Dynapack

Ciekawą alternatywą, nad którą chwilę dłużej przystanąłem, był patent Dynapack z firmy Topeak. Torba rowerowa montowana do wspornika siodełka, bez dodatkowego bagażnika. Być może inni producenci też mają takie kuferki w ofercie. Zaciekawiło mnie to, głównie ze względu na fajny, nienachalny wygląd i „coś innego”. Ale potem doszedłem do wniosku, że to też za duży kaliber jak na moje potrzeby.

Myślałem już, że będę musiał zostać przy plecaku lub kupić małą torbę, gdy trafiłem na patent prosty i genialny jednocześnie. Coś takiego, na widok czego myśli się „kurczę, to takie proste, dlaczego na to wcześniej nie wpadłem”. Chodzi o pojemnik, który wkłada się do koszyczka na bidon. Wiem, że Ameryki nie odkryłem, ale żyję już tyle lat, a wcześniej nie wpadłem na tak proste rozwiązanie.

SKS Cagebox

Tak naprawdę nie musi to być żaden specjalny pojemnik, można wykorzystać po prostu duży bidon. Ja używam pojemnika CageBox o pojemności 0,9 litra, wiem, że jeszcze Elite oraz Decathlon mają w swojej ofercie takie kuferki (ale niestety mniej pojemne, co mi nie pasowało).

Zapraszam do obejrzenia wideo, w którym pokazuję, co przewożę w takim pojemniku. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.

Co udało mi się schować do pojemnika? Weszła cienka kurtka przeciwdeszczowa, mała i bardzo lekka pompka Lezyne Tech Drive (opowiadałem o niej w jednym z odcinków na YT), łatki, łyżki do opon, rowerowy zestaw narzędzi Crank Brothers, torebki na żyłkę do schowania telefonu podczas deszczu (telefon się już nie mieści, wożę go w kieszonce koszulki). Wchodzą też klucze do mieszkania i pieniądze.

Co się zmieści do Cagebox

Jedyne co byłoby mi jeszcze potrzebne do szczęścia to dętka. Niestety aż tak wielki ten pojemnik nie jest i uznałem, że łatki (odpukać) powinny wystarczyć, a wolę mieć ze sobą przeciwdeszczówkę. Myślałem jeszcze o zakupie pompki na naboje CO2, która zajmowałaby trochę mniej miejsca niż i tak kompaktowa Lezyne. Jednak zrezygnowałem z tego pomysłu, ze względu na małą praktyczność takiej pompki. To super rozwiązanie na zawody, gdy liczy się każda sekunda. W codziennym użytkowaniu, aż tak przekonany do niej nie jestem.

Na wymianie plecaka na pojemnik na pewno skorzystała waga. Mój plecak, Deuter Race X (na blogu przeczytasz jego test), waży ok. 620 gramów, natomiast pojemnik jedynie 85 gramów. I jak za mój plecak dałbym się pokroić, bo jest świetny, tak jednak dużo niższa waga daje kolejny mocny argument na rzecz pojemnika.

Minusem tego rozwiązania jest pozbycie się jednego miejsca na bidon. Ale ja i tak bardzo rzadko woziłem dwie butelki, najczęściej brałem jedną i stawałem po drodze, by ją uzupełnić.

Mimo, że nigdy na plecak nie narzekałem, teraz okazało się, że bez niego jeździ się jeszcze lepiej. Przez kilka dni musiałem się przyzwyczaić, ponieważ miałem dziwne uczucie, że czegoś mi brakuje. Teraz do plecaka wracam sporadycznie, tylko wtedy gdy jest mi bardzo potrzebny do przewiezienia czegoś większego. Wiem, że taki pojemnik to nie jest idealne rozwiązanie dla każdego i na wszelkie sytuacje. Ale jeśli dla spokoju ducha, lubisz mieć przy sobie kilka takich akcesoriów i nie potrzebujesz przewozić niczego więcej, jest to opcja do rozważenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

104 komentarze

  • Mnie zniechęcał plecak, po jednej wycieczce miałem dość jazdy z nim na plecach. Obecnie mam torbę przerobioną i dostosowaną za grosze do roweru, montowaną na bagażnik -umieściłem tam zarówno elementy do naprawy roweru, apteczkę i kilka innych potrzebnych rzeczy. Często zabieram również torbę przednią, z którą miałem trochę problemów mimo, że oryginalnie skonstruowana do tego celu -trzymam tam drobnostki, które wolę mieć pod ręką jak telefon, czy okulary.

  • Strasznie zamożni ci rowerzyści. Ja juz drugi rok mam polski Sprick, kupiony w Auchan za 700 zł, przejechałem na nim ponad 5 tys. km i poza dzwonkiem, który mi się odkrecił i go zgubiłem, nie miałem z nim żadnych kłopotów.
    Naprawdę nie każdego stać na takie wydatki, jak proponuje Łukasz.

    • Hej, o jakich wydatkach mówisz? :)

      A jeśli chodzi o Spricka, to zerknij tutaj przy okazji, bo wrzuciłem test ich rowerów:

      https://roweroweporady.pl/test-roweru-gorskiego-trekkingowego-miejskiego-do-1500-zlotych/

      • porównaj np. cenę bidonu z Elite’a a z Auchan’a, plecak z Deutera w cenie zestawu walizek z Auchan’a, itp itp.

        • I są tacy, którym taki bidon czy zestaw walizek wystarczy. Osobiście bardzo lubię dobre jakościowo rzeczy, ale nie zawsze trzeba strzelać z armaty do wróbla :)

          • problem w tym, że niektórzy znowu nie potrafią zrozumieć, że czasem wiatrówka nie wystarczy na słonia:)

  • Od kilku lat używam torby mocowanej na kierownicę. Mieści się w niej
    wszystko co niezbędne i co nieco więcej. Używam jej praktycznie cały
    czas, na dojazdy do pracy, czyli 15km i na dłuższe wycieczki ponad
    200km. Wcześniej używałem plecaka, ale właśnie ze względu na wiecznie
    spocone plecy, przestałem go używać na rzecz tej torby. Kupiłem ją za o
    ile pamiętam coś koło 100zł i są to jedne z lepiej wydanych pieniędzy na
    rower. Zakłada się ją na zatrzask, który jest na stałe przymocowany do
    kierownicy, natomiast po zdjęciu można jej używać jak zwykłą torbę, gdyż
    posiada pasek na ramię. Co do paska, to niestety z początku kilka razy
    się zapomniałem i zaczął mi ocierać o szprychy. Teraz już za każdym
    razem pamiętam o tym, aby go włożyć do środka torby, lub w przeźroczyste
    miejsce na mapę, gdyż takie miejsce ta torba też posiada.

  • Sakwy, sakwy, sakwy. Jezdze z nimi od lat. Mega lekkie i mega pakowne. Malej sakwy z tylu nawet nie widac a sam wyglad roweru to pikus. To nie pokaz mody. Jak ktos jezdzi codziennie to bez nich nie da sie obejsc. Pozdrawiam.

  • A jeżeli plecak to jaki ? Macie jakieś swoje ulubione plecaki , tak mimo wszystko zapytam czy to będą miejskie plecaki do wszystkiego czyli dzisiaj na rower jutro do pracy ? A może jakieś typowo turystyczne i ilu litrowe ? Myślę że mógłby to być fajny temat do oddzielnej dyskusji :-) Pozdrawiam Misiek

    • Temat plecaków jest niezły i dopisuję go do listy. Ja polecam markę Deuter, robią prześwietne plecaki i nie do zajechania.

      • Ja używam mały 10-litrowy plecaczek Quencha z Decathlonu. Jest super lekki, fajnie leży na plecach, przylega luźno, więc jest dobra wentylacja. Na razie tylko raz, kilka dni temu, spociły mi się z nim plecy, ale duchota teraz, więc wszystko w sumie miałam mokre :) Fajne jest też to, że wszystko, co potrzebne się zmieści, nawet paczka Lays’ów :D Jest taki w sam raz, ani za mały, ani za duży. Co ciekawe kosztował mnie tylko 10 zł. Kupiłam go w kolorze żarówiastym różowym, bo podobał mi się, a kierowcy widzą mnie z daleka. Potem na Gwiazdkę dostałam taki sam, ale zielony i używam go jak mi się różowy z kolorami ciuchów bardzo kłóci :D

        Mam też sakwę podsiodłową m-wave, która dobrze wygląda. Zmieszczę w niej linkę (nie wożę u-locka, jeśli wiem, że będę zostawiać rower najwyżej na kilka minut, by coś kupić w sklepie) i wszelkie potrzebne drobiazgi. Niestety przysłano mi mniejszy rozmiar niż chciałam. Zależałoby mi na możliwości spakowania małego ręcznika na plażę i prowiant i o ile ręcznik można doczepić pod sakwą (ma specjalne paski), o tyle prowiant już się nie zmieści. Zostawiłam jak jest, bo nie opłacało mi się odsyłać (dałam tylko 14 zł). Najwyżej potem dokupię większą i będę korzystać z dwóch w zależności od potrzeb.

        Mam też sakwę na kierownicę, ale słabo wyszłam na tym biznesie. Średnio mi wygodnie z czymś z przodu, a na dodatek kupiłam za małą, by sensownie pomieścić swoje rzeczy.

        Co do bidonu – fajny patent, nie wpadłabym na to, ale niestety tylko dla tych, co nie mają damki :) Przy damkach odpadają wszelkie sakwy na ramę i własnie dodatkowy bidon.

    • Mój ostatni zakup to plecak Dakine Drafter,pojemność 12 litrów,w komplecie bukłak na wodę.Polecam,naprawdę doskonale zrobiony plecak.

    • http://www.fjordnansen.pl/site/?mod=offers&kat=34&prod=426
      większy na jednodniowe wypady w góry i na rower gdy gratów jest więcej – zaleta nie leży bezpośrednio na plecach, mimo że marka do snobistycznych nie należy, to nic mi się jeszcze w nim nie urwało pomimo że mam go 3 lata.
      a z małych to coś o takim kroju http://velo.pl/akcesoria/plecaki/author/cyclone-i często są od razu z bukłakiem

  • Ja od kilku lat używam wynalazku Authora montowanego na bagażniku. Wprawdzie laptop tam nie wejdzie, ale ciuchy na zmianę, dodatkowa butelka 1.5 z wodą, prowiant i klucze z „częściami zapasowymi” mieszczą się bez problemu. Torba nie jest mocowana z boku jak sakwy, więc nie obciąża jednej ze stron a montaż „na górze” zabezpiecza ładunek w momencie ewentualnych upadków na boki. Minusem jest konieczność montażu bagażnika ale coś za coś. Dodatkowo w deszczu mamy w gratisie tylni błotnik :P. Więcej info tutaj: http://goo.gl/Duj4eE

    • Fajny patent :)

      P.S. Taka moja drobna uwaga, pisanie o tym, że tekst nie jest sponsorowany, to na poważnej stronie lekki obciach. Rzetelne strony oznaczają, bądź piszą w tekście, że jest on sponsorowany, bądź powstał przy współpracy z kimś. Przy testach swoich produktów nie trzeba tego dodatkowo podkreślać, bo to wygląda jak usprawiedliwianie się.

      Takie jest moje zdanie, ale jeśli na stronie/blogu ma się jasne zasady współpracy z firmami, to czytelnik sam się zorientuje jak jest.

  • I znów pojawia się wątpliwość: nos dla tabakiery czy tabakiera dla nosa? Człowiek dla roweru czy rower dla człowieka? Funkcjonalność czy wygląd (nie mylić z estetyką)?

    Czy nie przesada z tą troską o pseudo profesjonalizm? Wszystko be – oświetlenie be, błotniki be, bagażnik be, sakwy be, torebka na ramę be, torba na kierownicę be…

    To wszystko słuszne i celowe w wydaniu profesjonalnym, bo istotna jest jak najmniejsza waga roweru, przeważnie trasa zamknięta, wszelka pomoc techniczna i transport bagażu należy do serwisu i obsługi zawodów, a to czy się jest ochlastany błotem z przodu iż tyłu po czubek głowy nie ma znaczenia, bo liczy się tylko wynik.

    Ale w życiu – jest się zdanym na samego siebie, jest się współuczestnikiem ogólnego ruchu i nie ma najmniejszego znaczenia czy pojedzie się 0.5 lub 1 km/godz. szybciej. A w dłuższej trasie wiele rzeczy może się przydać, które warto zabrać ze sobą. Ja używam stale miękkich (nie takich miejskich, sztywnych jak walizka) sakw, które niezaładowane niewiele odstają od roweru, a odblaskowe pasy na ich tylnych bokach zwiększają widoczność. Gdy trzeba, bez problemu i gimnastykowania się można do sakw załadować potrzebne rzeczy.

    Nie rozumiem tej wzgardy czy pogardy, że ten czy inny dodatek szpeci rower. Chyba, że roweru używa się do szpanowania na promenadzie. A to wtedy należy jeszcze nie zapomnieć o „profesjonalnej” odzieży zadrukowanej we wszelkie możliwe reklamy i logo zawodowych teamów, że nikt nie zwątpił w pełen profesjonalizm modela.

    • Są rowery do których nie doczepisz sakwy ani torebki a jak już to zrobisz to nie da rady na nich jeździć, a już napewno nie zgodnie z przenaczeniem.

      • Bez przesady. Na prawie każdą kierownicę można zawiesić torbę. Podobnie trójkątne torebki na „pionowej” rurze podsiodłowej czy większe torby na poziomej rurze.
        Ogólnie, moja uwaga odnosiła się nie do kwestii technicznych (nie da się), ale ideologicznych (wizerunkowych) – źle wygląda, psuje widok…

        • No bo psuje widok :) wyobraź sobie torby na takich rowerach:
          http://www.mondraker.com/15/eng/bikes/crafty-xr/400
          http://www.specialized.com/us/en/bikes/mountain/enduro/sworks-enduro-29
          http://www.santacruzbicycles.com/en/us/bronson
          A jakby nie patrzeć są to rowery do turystyki górskiej.

          • Wedle stawu grobla. Podane powyżej przykłady, to (dla mnie) przerost formy nad treścią czyli designerskie cudaczenie, w którym nie ma miejsca na funkcjonalność. Jak na czymś takim jechać na kilkudniowa trasę? Ale degustibus non disputandum est.
            Tak, jak trudno sobie wyobrazić „okulbaczenie” czegoś takiego, tak trudno mi wyobrazić siebie dosiadającego takie cudactwa. I nie wydziwiajmy – pierwszą funkcją roweru jest jego użyteczność.

          • „I nie wydziwiajmy – pierwszą funkcją roweru jest jego użyteczność.”

            Nie. :-) Poczytaj sobie o historii roweru, nie ma czegoś takiego jak pierwsze zastosowanie/funkcja roweru: był i jest używany jako środek transportu, sport i manifestacja poglądów (vide: surfażystki).

          • Właśnie – środek transportu. Ale czy sam wygląd może wypełnić funkcję transportu?
            Daruj sobie wszelkie ideologizmy, bo przeważnie prowadzą na manowce.

          • Ja w tych rowerach widzę czystą funkcjonalność/użytecznosć.
            Sakwa nie jest remedium na całe zło, w pewne miejsca z sakwą nie wjedziesz, pozostaje tylko plecak.

          • Zgoda – tylko jaki jest temat? Sposób na jazdę bez plecaka. Nie upieram się ani przy plecaku, ani przy sakwach – co komu bardziej służy. Ale dziwi mnie wydziwianie estetów.

          • Ja tam estetów rozumiem, a jeśli chodzi o stopniowanie zła koniecznego to(im mniejsza lp. tym zło mniejsze)
            0. nic
            1. tylko bidon z napojem
            2. coś nieciekłego w bidonie
            3. biodrówka
            4. plecak
            5. sakwy

    • Jestem wielkim fanem sakw i nie wrócę do plecaka, ale to zależy od roweru. Nie widzę ich (sakw) np. na szosówce. To profanacja i już. Co najwyżej torba na kierownicę, ale długo bym wybierał pasujący model.

      Na co dzień używam mieszczucha, gdzie sakwy są jego praktycznym uzupełnieniem. Ale to „wół roboczy”, choć też akcesoria wybierałem pod względem i wyglądu, i użyteczności. Należę do tych, którzy zwracają uwagę na całościowy wygląd roweru — musi być harmonijny: wszystko musi do siebie pasować i nie zwracać uwagi. Czyli klasyka. :-)

      • Klasyka? No, to wróćmy do klasyki – sztywno wyprostowany jeździec, w tweedowej sportowej marynarce, w pumpkach, dystyngowanie pedałujący. :-) :-) :-)

        Co to jest klasyka? Puste słowo – wytrych. Czy klasyką jest mtbowiec na mecie zawodów – ochlastany błockiem wzdłuż grzbietu i twarzą pokrytą skorupą błota? Widziałem taką migawkę w telewizji.

        Bez sensu są różne modowe stygmatyzujące kanony. Dziwne, że to działa tylko w jedną stronę. Jak ktoś wybiera się do teatru obszarpanych, pomiętych spodniach i w rozchełstanej koszuli to jest „cool”. Ale jak ktoś sobie zawiesi bodaj torebkę na rower lub użyje jakiś detal, który nie jest zgodny z obowiązującymi „tryndami”, to OBCIACH.

        Wołając za Cyceronem: „o czasy, o obyczaje”. Potwierdza się prawo Kopernika-Greshama: http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_Kopernika-Greshama

        • „Klasyka? No, to wróćmy do klasyki – sztywno wyprostowany jeździec, w
          tweedowej sportowej marynarce, w pumpkach, dystyngowanie pedałujący. :-)
          :-) :-)”

          To klasyka brytyjska, i już niezbyt aktualna, chyba że mówimy o specjalnym ubieraniu się na rower, ale to jak zakładanie fraku idąc po bułki.

          „Bez sensu są różne modowe stygmatyzujące kanony. Dziwne, że to działa
          tylko w jedną stronę. Jak ktoś wybiera się do teatru obszarpanych,
          pomiętych spodniach i w rozchełstanej koszuli to jest „cool”. Ale jak
          ktoś sobie zawiesi bodaj torebkę na rower lub użyje jakiś detal, który
          nie jest zgodny z obowiązującymi „tryndami”, to OBCIACH.”

          Strasznie to uprościłeś: ja mówię o klasyce, a Ty o „potworkach modowych”, względnie o pomysłach niespełnionych projektantów mody.

          Generalnie zeszliśmy na temat gustów, a nie dość, że to nie na temat, to o gustach średnio się dyskutuje.

          BTW myślę, że w tym „stroju” co jeżdżę na rowerze mógłbym spokojnie wybrać się do teatru na bardziej „rozrywkową” sztukę.

          „Czy klasyką jest mtbowiec na mecie zawodów – ochlastany błockiem wzdłuż
          grzbietu i twarzą pokrytą skorupą błota? Widziałem taką migawkę w
          telewizji.”

          A myślę że — jak najbardziej — tak. Sytuacja (sport mtb) jak najbardziej usprawiedliwia wygląd zawodnika. Patologią by było co innego: jakbyś sobie specjalnie umazał twarz błotem robiąc sobie wycieczkę po leśnych ścieżkach. Dlatego rozbrajają mnie zawsze pseudo sportowcy jeżdżący po przysłowiową bułkę lub do pracy. :-)

          • Czyli nie ma jednej klasyki – są różne klasyki.
            A mnie powalają pseudo profesjonaliści, którzy na wycudowanych rowerach zgrywają się na zawodowców, nie odpuszczający żadnej kałuży czy błocku mimo, że pół metra obok można przejechać suchą „nogą”. Ale potem wracają do domu jako herosi. I taki też jest (bywa) kanon estetyki rowerowej i taka też bywa „klasyka” rowerowa. Przecież jak się władowało kupę szmalu, to trzeba to uwidocznić. I dla mnie – powtarzam dla mnie – taki widok bardziej zaburza moje poczucie estetyki niż sakwa lub torba doczepiona do niewłaściwego roweru.

          • Oj nie kumasz czaczy, ktoś kto umie jeździć, omija wszelkie przeszkody, które mogą spowolnić, nawet mając(lub szczególnie) rower za 30k – bo tak jest szybciej. A przeszkody można ominąć prawą lub lewą lub przelatując ponad lub w dowolnej kombinacji wcześniejszych – tak! można kontrolować rower w locie. Chyba, że ma się skawy – wtedy ciężko oderwać takiego tira od ziemi ;)

            PS. tak, czasami jednym z tych podlinkowanych, wyfisiowanych rowerów jadę do pracy, ubrany tak samo jakbym jechał zmasakrować się do lasu(bo i w sumie po drodze tego dokonuje) a na szmatach mam loga firm, które je wyprodukowały(mocno oczoj…ne, kolorystyka także), bo w takich szmatach jest mi najwygodniej, w tyrce biorę prysznic i ubieram koszulę itd. W dżinsach, czy innym oficjalnym stroju szkoda by mi było i ubioru i czasu aby jechać rowerem.

            Odejście od tematu spore, ale podkreśla, że sakwy do rowerów nie mulących pasują jak przyczepa na drewno do ferrari.

          • Cały czas w temacie i zaraz przygotuję szerszy komentarz w tej sprawie.

            Radziu, rada ode mnie. Jeśli na swoją pracę mówisz „tyrka” (blech, nie znoszę tego słowa), to może pomyśl o jej zmianie :)

          • to tak pieszczotliwie, zamiennie dla: fabryka, buda – ale o zmianie myślę usilnie ;)

    • Drogi oldtimerze, odniosę się po kolei do wszystkich myśli zawartych w Twoim komentarzu.

      Zastanawia mnie czy pijesz do mnie, czy pijesz ogólnie. Ale:

      1) Jestem zwolennikiem jazdy rowerem ze światłami włączonymi przez całą dobę. Dla własnego bezpieczeństwa.

      2) Błotników każdy może używać według uznania. Czy be? Jak świeci słońce, to tak :)

      3) Czy bagażnik be? Jeśli się nic na nim nie wozi, to jest zbędny. Jeśli chcemy założyć sakwy, to jest niezbędny :)

      4) Torba na ramę, torba na kierownicę – nie wydaje mi się niczym dziwnym, że są osoby, które nie chcą obwieszać swojego roweru dodatkami. Czy chodzi o szpan? Niekoniecznie, ludzi i tak nie interesuje Twój czy mój rower, no chyba, że jedziesz na rowerze poziomym. Odwracając Twój zarzut, można zapytać czy każdy teraz musi wieszać na kierownicy i ramie torbę, bo jeśli nie to będzie zły? Ano nie. Każdemu według potrzeb. Jeśli idę sobie ot po prostu pojeździć, to przecież nie muszę brać ze sobą specjalnie wiele rzeczy.

      5) „W dłuższej trasie wiele rzeczy może się przydać”. Oczywista sprawa! Tak naprawdę w dłuższej trasie wiele rzeczy jest po prostu niezbędnych. Zresztą pisałem o tym w tekście, że sakwy w rowerze przygotowanym na wyprawę są jak najbardziej okej. I jeszcze raz podkreślę – one są tak naprawdę NIEZBĘDNE.

      Ale nie uważam, by do przewiezienia pompki, łatek, kurtki przeciwdeszczowej lub dętki, zestawu kluczy i kluczy do mieszkania były potrzebne sakwy lub torba na kierownicę. Można tak jeździć, czemu nie, ale nie jest to niezbędne.

      6) W żadnym wypadku nie propaguję tutaj wzgardy i pogardy. Tak jak napisałem w tytule wpisu, jest to mój sposób na jazdę bez plecaka (czy bez toreb, sakiewek itd). Komu pasuje, ten skorzysta. Kto woli mieć torbę na kierownicy, ten i tak wybierze torbę.

      Niepotrzebnie depczesz czyjeś chęci posiadania dokładnie takiego roweru, jaki ta osoba chce. Nie jest tak, że Twoja wersja jest najtwojsza. Z jednej strony zarzucasz tutaj komuś pogardę, sam ją wyrażając. Są różni ludzie, różne potrzeby, różne podejścia do różnych spraw. I niech tak zostanie. Niech będzie różnorodność, niech będą jakieś możliwości wyboru.

      • Panie Łukaszu!

        Totalne nieporozumienie i niezrozumienie moich intencji.

        Chyba zawodzi czytanie ze zrozumieniem. Tematem tego odcinka jest alternatywa dla plecaka, więc jeśli nie plecak, to coś innego czyli jakiś dodatek do roweru lub człowieka. A tu pojawiają się argumenty, że te wszelkie alternatywy psują wrażenia estetyczne.

        Proszę się lepiej wczytać w moje wpisy – niczego nie narzucam, niczego nie zakazuję, przedstawiam mój punkt widzenia. Raczej niektóre odpowiedzi na moje wpisy bywały zaczepne.

        „6) W żadnym wypadku nie propaguję tutaj wzgardy i pogardy.” Czy ja gdziekolwiek zarzuciłem Panu pogardę? Uważam Pana za starającego się być obiektywnym.

        „Z jednej strony zarzucasz tutaj komuś pogardę, sam ją wyrażając.” Dlaczego mój punkt widzenia różny od innych ma być od razu uważany za pogardę? To, że mam inną filozofię użytkowania i wykorzystywania roweru, nie oznacza pogardy dla 'estetów’. Wedle stawu grobla; każdemu wedle potrzeb.
        Wydaje mi się, że swoje argumenty przestawiam kulturalnie, poprawnym językiem polskim, więc nikt nie powinien się czuć obrażony ani urażony. (A niektórzy popadają, tu, w bełkot, który słusznie Pan tępi.) Niech więc i moi adwersarze zechcą uszanować, zaakceptować moje argumenty czy punkt widzenia. Skrót myślowy, że sakwy do roweru pasują, jak przyczepa na drewno do Ferrari, może być też traktowany jako pewien wyraz pogardy czy braku akceptacji dla innej opcji. Jeden powiezie swój wspaniały rower samochodem do jakiegoś miejsca piknikowego, zrobi sobie tam pętelkę 5 km i to mu wystarczy, bo wszyscy go widzieli – drugi „nieestetycznie” obładowanym rowerem przez dwa, trzy dni (z dala od „kibiców”) przemierza kilometry i syci oczy cudami natury. I jeden, i drugi czuje się usatysfakcjonowany. Każdy ma swój Everest.
        Nawiasem mówiąc, nie każdemu potrzebne jest Ferrari, a czasem i przyczepę z drewnem trzeba czym przewieźć – choćby, i obciachową, Syreną.

  • No prosze jaki mi się wpis ukazał! :) Myślę od paru dni nad pojemnikiem, ktory zmiesci: małą pompkę, dętkę, łatki, łyżki, klucze, telefon no i wiadomo banknot/ plastik. Mam torebkę na ramę – szpeci rower i zabiera miejsce na drugi bidon, którego juz mi zdążyło zabraknąć mimo, że temp. ledwo przekroczyla 20st. Ja raczej nie mam innego wyboru jak podsiodłowka.

  • Naprawdę prościej wozić sakwę lub dwie. Nie musisz martwic się o przestrzeń a i zakupy po drodze do domu zrobisz. Z mniejszych rzeczy mam tylko podsiodełkowy futerał na okulary i „trójkącik” na klucze, gaz czy zapasowe baterie.

  • Ja stosuję torbę na ramę, wchodzi do niej raczej porównywalnie co do bidonu. I nie jest to „bomba”. A moim zdaniem torebka w kolorze ramy roweru nie psuje wyglądu.
    Ta torebka + koszulka/bluza z kieszeniami z tyłu spokojnie wystarcza mi na najpotrzebniejsze rzeczy typu dodatkowe picie (prócz bidonu), batony, telefony, power bank, klucze, portfel.
    Mam też zawsze w torebce jakieś imbusy, ale nie zabieram dętki/łatek, pompki itp…
    Wychodzę z założenia, że gumę łapę i tak po wjeździe do miasta więc nie ma sensu wozić tego ze sobą. A w mieście w razie gumy zawsze można wsiąść w tramwaj. W razie awarii gdzieś dalej żona podjedzie autem :d. Ale jeszcze się to nie zdarzyło.
    Kurtki przeciwdeszczowej tez nie wożę. Po prostu oglądam prognozy pogody, a dłuższe wycieczki robię w weekendy z rana, a wiadomo rano jest zwykle mniej burz.

  • Fajny patent, chyba z niego skorzystam bo mam strasznie sterany bidon. Zastanowiła mnie jedna rzecz – masz czarną kurtkę na deszcz? Są tam jakieś odblaski? Unikam jak mogę czarnych/burych/ciemnych ubrań na rower, widoczność to podstawa – zwłaszcza w deszczu!
    A co do torby Topeak – ma moim zdaniem jedną wadę – sztywność. To bardzo sztywny pojemnik i trudno go dopasować pod siebie. Podobne rozwiązanie ma Author, ale bardziej miękkie.

    • Gdybym teraz kupował przeciwdeszczówkę, najchętniej wziąłbym w pomarańczowym kolorze. Ale tę mam od jakichś 10 lat i z racji tego, że używam jej tylko kilka razy w roku, nie zmieniam jej na inną.

      Ale masz rację, jak kiedyś będę kupował nową, na pewno wezmę coś w żywszym kolorze :)

    • Przy częstym używaniu takiej kurtki sztuka w jasnym kolorze robi sie brudna bardzo szybko, czasami włącznie z trwałym niedopraniem. Jednym to przeszkadza drugim nie.

  • Mała torebka podsiodłowa specjalnie roweru nie oszpeca a dętka, łatki, łyżki są tam zawsze niezapomniane:), bardzo praktyczne są wersje o zmiennej objętości. Trójkątna torebka na ramę (między górną a podsiodłową) też mi nie przeszkadza, jej zaleta to podręczność, chusteczki mogę wyciągać w czasie jazdy, ponadto jest na rzepach więc jej demontaż to moment, jedyne co to koliduje z drugim większym bidonem. A plecak mam na pałąku/siatce więc między nim a mną jest … przeciąg:) PS. w Twoim bidonie brakuje świateł:) ja wiem że to na krótki wypad ale.. przy wyjeździe na styk, może ich zabraknąć:)

      • Z jakim efektem? bo moich starych lampek na 5mm diodach w dzień nie widać:)
        no i masz temat na nju artykuł, w słoneczny dzień wydaje mi się że lepszy efekt daje oczojebna kamizelka:)

        • Z kamizelką w kolorze „oczoj**ch” potwierdzam, widać z 2 kilometrów nawet do zmierzchu.
          Faktem jest, że od jesieni do wiosny daję na lampie 2xPowerLED na dynamo, bo jak nie walniesz blaskiem przez zamglone szybki i zaspane oczęta, to kierowca nie przerwie rozmowy przez komórkę i nie zauwazy czegokolwiek dojeżdżającego do skrzyżowania.

          • zareklamuj mi swoją lampę, jeśli nie kosztuje krocie i efekt oki to sobie sprawię:) bo żarówka halogenowa droga i za często się przepala:(, a zwykła żarnikowa 2.4W jest słabawa, szczególnie na mokrym asfalcie:(

        • Jestem alergicznym przeciwnikiem kamizelek do jazdy w dzień, nawet tych ładnie skrojonych.

          Jak najbardziej się zgadzam, że widać je lepiej. Poza tym mózg człowieka traktuje taką kamizelkę jako zagrożenie: policja lub roboty drogowe, to zwolnię.

          Ale… taka kamizelka to dodatkowa warstwa na sobie. Może być nie wiem jak przewiewna, to nadal dodatkowa warstwa. I jadąc w piękny, słoneczny dzień, gdy na termometrze jest powyżej 20 stopni, ja wolę się jednak nie ubierać w dodatkowe warstwy.

          Poza tym takie kamizelki to stygmatyzowanie rowerzystów. Można tak przyzwyczaić kierowców, że rower=kamizelka. I potem przestaną widzieć tych, którzy jeżdżą bez. To tak jak z jazdą z włączonymi światłami u kierowców (co absolutnie popieram), gdy jedzie ktoś bez świateł, mam wrażenie, że mózg reaguje na niego ułamek sekundy dłużej.

          A lampki mam zapalone głównie dlatego, by było mnie widać gdy wjadę w cień. Kiedyś muszę zrobić test i sprawdzić ich widoczność w dzień, ale przednią widać na pewno wyraźnie z kilkunastu metrów.

          Jeszcze co do kamizelki – jestem jej bardzo gorącym zwolennikiem w nocy, podczas jazdy poza terenem zabudowanym.

          • Owszem kamizelka grzeje, dlatego często zakładam ją tylko na plecak.
            Z moich doświadczeń wynika (czego nie umiem wytłumaczyć), że kierowcy przeważnie zachowują większą odległość przy wyprzedzaniu.
            Ponawiam propozycję nju artykułu o światłach w dzień, gdzie będziemy mogli się podzielić doświadczeniami co świeci w dzień a co nie i czy stosujący to widzą jakąś różnicę w zachowaniu kierowców. Drugi o kamizelkach, w Londynie bardzo wielu rowerzystów w ich jeździ, ponadto opaski, odblaski, kilka lampek – niektórzy wyglądają jak jeżdżące choinki:). O ile 9 lat temu byłem pionierem kamizelki na moim terenie, to teraz często spotyka się pedałującego w niej ludzika, przy czym co ciekawe najczęściej emeryta:) Myślę że zwyczaj ten warto rozpropagować.

          • Powiedz mi czy widzisz na tym filmie kogoś w kamizelce? Wiem, inna kultura rowerowa, u nas kierowcy niosą śmierć. Ale mimo wszystko wolę rozpropagować kupowanie ubrań w jaskrawych kolorach (wiem, moja przeciwdeszczówka mówi co innego, ale ona ma już 10 lat), niż zakładanie kolejnej warstwy na siebie. Zwłaszcza, że gdy teraz za oknem w słońcu jest 30-kilka stopni.

            https://www.youtube.com/watch?v=n-AbPav5E5M

          • Łatwo było poznać w holendersko języcznej Belgii i Holandii obcokrajowca z wschodniej części Europy: kask, oczojebna kamizelka i czasem rower mtb. Autentycznie ani razu się nie pomyliłem. :D

            ” u nas kierowcy niosą śmierć”

            Bez przesady, aż tak źle nie jest.

          • Jedź szybciej to wiatr Cię ochłodzi:):)
            https://www.tfl.gov.uk/travel-information/safety/road-safety-advice/driving-and-cycling-safety#on-this-page-2 – rozdział safety tips – to w odpowiedzi na holenderski filmik,
            koszulki w kolorach fluoro są rzadko spotykane,
            po drugie moja wiatrówka po zimie i praniu już nie jest tak jaskrawa jak nowa – koszt >70zeta (w okazji), a kamizelka kosztuje 5zł. Biorąc pod uwagę, że dłuższe trasy robię z plecakiem po przelotowych krajówkach, to wolę mieć na nim kamizelkę – nie grzeje a widać.

          • Niedawno sąsiad z działki zaczepił mnie po co mam włączone światła w rowerze w dzień, skoro tego nie wymagają przepisy. Odpowiedziałem mu, żeby być lepiej widocznym, bo to jest w moim interesie.
            On odpowiedział, że bez przesady i że wyglądam jak choinka. Nie chciało mi się z nim dłużej dyskutować, że właśnie o to mi chodzi, żeby być zauważonym na drodze, bo i tak on wiedział swoje i miał za dużo promili, aby przyswoić to co do niego mówię ;)

  • Ja zamiast plecaka zacząłem używać sakw. Dokładnie CITY 2X9L B’TWIN https://www.decathlon.pl/sakwy-na-rower-city-2x9l–id_2404523.html). Nie są duże jednak w zupełności zastępują mi plecak. W jednej sakwie wożę wszystkie rzeczy niezbędne do roweru (narzędzia, dętka, ulock) a druga zostaje na inne rzeczy – ubrania, książki czy laptop. Wszystko bez problemu się mieści, plecy w ogóle nie są obciążone :) Plus tych sakiew jest taki, że bez problemu można je ściągnąć z bagażnika, mają uchwyt do przenoszenia, a nawet można sobie do nich przyczepić pasek (paska nie ma w zestawie, i producent raczej takiego rozwiązania nie przewidział – jednak pod pasem łączącym obie sakwy z obu stron są takie „paski zaciskowe” do których przypinam pasek). Wszystko można wygodnie przewieźć i przenieść, a wyglądem nie różnią się za bardzo od zwykłych toreb na ramię.

  • Niestety zostanę przy plecaku (ze wszystkimi jego minusami). Jadąc na kilkugodzinny wypad, przy przejściu ranek/dzień, dzień/wieczór często dopycham coś długim rękawem i do tego nieszczęsny aparat. Uroiłem sobie pomysł fotobloga rowerowego (tak wiem – innowacyjny pomysł) i jakoś poczciwa lustrzanka do nerki nie chce wejść, a jakość zdjęć z komórki… nie cieszy (mimo, że łatwo ją wyciągnąć z kieszeni nerkowca). Pozostaje kupić nowy aparat, nie robić zdjęć lub nie narzekać na garba ;)

      • Na konieczność plecaka tak, ja do mojego Deutera Race X też nic nie mam, chociaż EXP Air ma dołożony stelaż, który odsuwa plecak od pleców (niestety kosztem wagi samego plecaka). Ale nadal nie będzie to dawać tak dobrego efektu jak puste plecy :)

  • Hmm dzięki, chyba sobie coś takiego kupię :-)
    Tylko czy mógłbyś wyjaśnić 1 rzecz. -„W skład zestawu wchodzi nylonowa torebka.”
    Czyli w skład zestawu NIE WCHODZI to plastikowe mocowanie do ramy i trzeba dokupić osobno?

  • Hmm ja się zastanawiam nad jakimś patentem na laptopa bo chciał bym dojeżdżać do uczelni jednak nie zrobić z mojego roweru wielbłąda turystycznego… Macie jakiś patent?

  • Łukasz, ja wożę laptopa do tego jeszcze 13″ codziennie w plecaku i też szukam czegoś. Zaciekawiłem się tym bagażnikiem Topeak. Rozpoczynam dalsze poszukiwania bo rower po godzinach lata po lesie, korzeniach i małych hopkach, więc bagażnika czy sakw tym bardziej nie chcę zakładać. Szukam czegoś co jednym pyknięciem można zdjąć z roweru. Może masz coś do polecenia na szybko z głowy?

    • No to właśnie taki Topeak. Albo jakiś tradycyjny bagażnik mocowany na wspornik siodełka z możliwością szybkiego montażu, jak np. ten: https://www.ceneo.pl/Rowery_i_akcesoria;0112-0;szukaj-acr-160;0192.htm#crid=27414&pid=7269

      Tylko lepiej poszukać czegoś co ma boczki, bo na ten będzie problem z zawieszeniem bocznych sakw, a nadaje się bardziej na małe kuferki do montażu na górze.

      • w Topeak Office nie wejdzie mi żarcie ;) a w te DX EX czy tym podobne MacBook 13-calowy raczej nie wejdzie do głównej kieszeni, a w boczne nie będę pakował delikatnego sprzętu :/

        • weź jeszcze pod uwagę temat: przewożenie sprzętu elektronicznego (aparaty, notebooki itp) vs wstrząsy. W plecaku wstrząsy są niwelowane przez Twoje ciało. natomiast w takim „bagażniku” wytrzepie ci cały sprzęt, tym bardziej, że jak sam piszesz, latasz po lesie.

          • „weź jeszcze pod uwagę temat: przewożenie sprzętu elektronicznego
            (aparaty, notebooki itp) vs wstrząsy. W plecaku wstrząsy są niwelowane
            przez Twoje ciało. natomiast w takim „bagażniku” wytrzepie ci cały
            sprzęt, tym bardziej, że jak sam piszesz, latasz po lesie.”

            Dużo w tym mitu. Zgodziłbym się w przypadku jakbyś jeździł wyczynowo i trzymał delikatny sprzęt w sakwie, ale nie w przypadku codziennej jazdy np. do pracy (dziury w drodze, krawężniki itp.), czy wycieczek turystycznych.

            Uwierz mi, ale w sakwie sprzęt jest bezpieczny: laptop w piankowym etui, tablet luzem, kompakt też, jedynie lustrzanki tak nie wiozłem i tak już od kilku lat, i tylko w sakwach miejskich. Jedynie, w zimę trzeba odczekać aż sprzęt się nagrzeje, przed włączeniem, a w deszcz dobrze go ochronić przed wilgocią — polecam pochłaniacze wilgoci. Często można je znaleźć w opakowaniach po butach czy elektronice.

            Uważam wręcz, że jest tam bezpieczniejszy niż w plecaku czy kurierce: wywrotka i masz dużą szansę obić sprzęt swoim ciężarem, albo on poobija Ciebie (zależy kto na kogo spadnie). W sakwie tylko jak potrąci Ciebie samochód i to z boku. W zimę, ciężar na plecach tylko niepotrzebnie podnosi środek ciężkości, zamiast dociążyć tylne koło.

          • A ja do tej pory myślałem, że jeżdżę na lekko…:)))))
            Sakwy mam zawsze i wszędzie. W dodatku jeszcze na bagażnik zarzucam plecak ze sprzętem foto – lustro + długa lufa + masa akcesoriów, statyw, maczeta, pianka zmodyfikowana, krzesełko wędkarskie, ponczo by zrobić szybki namiocik, maskałata ewentualnie czasami wodery. Zdarzy się jeszcze nerka na biodra i

            voilà. Oczywiście tylko do lasu. Do miasta oraz z moje sakwy raczej powietrza też nie przewożą.

          • Wielkie dzięki za głos w dyskusji. W plecaku wożę laptopa w filcowym etui. Tak samo bym go wrzucał do bocznej sakwy.

            Z sakw spodobały mi się jednak te modele: http://www.topeak.com/products/bags/MTXTrunkBagEXP

            i nie do końca jestem pewien czy ta boczna kieszeń się nie zerwie od podskakującego tam laptopa.

          • Po lesie latam już bez sprzętu, treningowo :) Mimo wszystko bardzo dobra uwaga. Co prawda w dobie dysków SSD kompy są bardziej wytrzymałe ale jednak zawsze coś może się poluzować.

  • Ja używam podsiodłówkę Topeak Aero Wedge Pack Large, pojemna i fajnie wygląda:

    http://www.topeak.com/mediafiles/products/86/

  • Czemu jesteś przeciwnikiem toreb na kierownicę? Wydaje się to wg mnie bardzo przydatne, tylko niestety ceny są straszne :C

    Jeśli chodzi o mnie, to jak na razie sprawa wygląda tak. mam niedużą pompke (mini jet zefal) która ma uchwyt montowany pod koszyczek bidonu, dalej nieduża podsiodłówka, wchodzi do niej paczka imbusów, klucz do szprych, i dętka lub łatki. Kluczy nie trzeba, bo praktycznie wszędzie qr’y lub imbusy, 2x koszyk na bidon rozwiązuje sprawę picia, a tzw nerka na pas, idzie na rzeczy osobiste, typu telefon dokumenty itd. Podejrzewam, że gdybym miał ultralekką kurtkę to też by tam weszła. Wiadomo trochu brakuje, ale ogólnie rozwiązanie nie jest złe

    • Tak jak napisałem w tekście „Doceniam ich funkcjonalność, ale na krótkie wypady nie chciałbym niczym obwieszać roweru”.

      Chodzi tylko i wyłącznie o kwestię dobrego samopoczucia za kierownicą. A mam lepsze gdy jadę „na lekko” :)

      • Popieram, „na lekko” czyli bez obwieszania się czymkolwiek. W zasadzie na dystanse nawet ponad 200km wystarczy.

        • Jednak fakt faktem, że mamy najlepszy dostęp do dokumentów, telefonu itd, zwłaszcza w przypadku braku kieszeni. Ja ostatnio zrezygnowałem zabrania na miasto nerki, to szło dostać nie powiem czego, gdy za każdym razem musiałem sięgać po telefon do plecaka.

          a co sądzisz o patencie stosowanym przez niektórych sakwiarzy, gdy nie są w trasie, to zdejmują sakwy, i zakładają tylko małą przednią do tyłu, na drobny bagaż. Jestem na etapie kombinowania, jak jeździć na uczelnie, żeby było najwygodniej. Bo dochodzą zeszyty itd, więc już się nie da na lekko tutaj.

          • To jest jak najbardziej fajna opcja. Zakładasz taki kuferek, który montuje się na górze bagażnika i nie zajmuje wiele miejsca, a trochę tam można włożyć.

            Chociaż wiele osób jeździ też z jedną sakwą, a po prostu drugą zostawia w domu.

  • Możesz zyskać miejsce „wyprowadzając” pompkę z pudła. Mam decathlonową pompkę, której mocowanie przykręca się pod bidonem. Pompka kompaktowa na prestę i shradea chyba 14 zł.

    • Ta Lezyne ma możliwość zamocowania jej przy bidonie, ale jest na tyle niewielka, że jej wyjęcie niewiele zmieni. Jakiś baton może by wszedł zamiast niej :)

    • Miałem to samo mocowanie, jednak kilka razy pompka mi wypadła (poluzował się uchwyt?) i już nie ma dodatkowych elementów pod bidonem. Jak mam jechać po wertepach i pilnować, czy coś mi nie odpadło, to wolę jednak dorzucić te kilka gram do plecaka.

  • istnieje jeszcze cos takiego jak saszetka nerka dobre rozwiazanie do noszenia w niej kluczy,telefon,$$$ :)

    • No właśnie, tak jak napisał @disqus_vcHyvO9TMT:disqus do wożenia telefonu kluczy wystarczy koszulka rowerowa z kieszeniami z tyłu, w ostateczności spodenki, choć to mniej wygodne do wożenia telefonu podczas jazdy.

      Ale nerka jest spoko jak się chce pokręcić po mieście w „cywilnych” ciuchach i wrzucić tam coś więcej niż tylko telefon :)

    • Nerka jest super, od lat jeżdżę ze swoją – była kiedyś w gratisie do piwa :) Mieści telefon, klucze, kasę, mały aparat, czyli dla mnie wszystko czego trzeba na lekki wypad.

  • Widziałem parokrotnie rowerzystów, którzy ze zwykłej butelki po wodzie mineralnej porobili sobie też podobny schowek na narzędzia. Z jednej strony zawartość jest „na wierzchu”, ale przynajmniej złodziej nie będzie się dobierał do niej jak widzi, że nie warto. No i właściciel od razu widzi, czy czegoś nie brakuje. :-)

    „Teraz do plecaka wracam sporadycznie, tylko wtedy gdy jest mi bardzo potrzebny do przewiezienia czegoś większego. ”

    Od kiedy używam sakw jeżdżąc do pracy, to nigdy raczej do niego nie wrócę. W ostateczności kurierka, ale nie plecak. Grzeje i nie jest tak pojemny i wytrzymały jak nawet zwykła sakwa miejska.

  • Stówka w jednym kawałku? Grzeszysz Waść.
    A jak Ci przyjdzie wypchać bok pękniętej opony? … a potem a za picie w lokalnym sklepie GS czym zapłacisz, kartą?

    Co do dętki … jakbyś się poczuł gdyby ktoś zaproponował nawinięcie dętki na ten bidon i zabezpieczenie czarną taśmą izolacyjną?
    To był żart.

    • W szosce stosuje podobny patent, z tą różnicą, że zamiast deszczówki mam dętkę a pompka siedzi w kieszonce koszulki razem z batonami.
      Na upartego weszłaby jeszcze do 0.5l pojemnika decathlonowego wiatrówka.
      Co do paczki to faktycznie ekstrawagancja :)