Skocz do zawartości

szy

Użytkownicy
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez szy

  1. Hej! Po Beskidzie Śląskim kolejna odsłona rowerowego Śląskiego - Subregion Zachodni. Czyli Jastrzębie-Zdrój, Żory, Rybnik, Racibórz i to, co pomiędzy nimi, podczas trzydniowej pętli. Dużo do oglądania na trasie. I park krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich, i największy rezerwat przyrody w województwie śląskim - Łężczok, i rowerowe drogi na wałach Odry, za Raciborzem. Do tego architektura: śląska Saint-Chapelle w Raciborzu, drewniane kościółki Szlaku Architektury Drewnianej w całym regionie, czy obiekty górnicze, które dla mnie znad morza stanowią nie lada gratkę. I wiele innych ciekawych miejsc, jak Zaczarowana Chata w Rudach (polecam, naprawdę), Śląskie Smaki w knajpach (też polecam :P), przesympatyczny kowal w Bieńkowicach. Pięknie rozkwiecone miasta, coś, czego naprawdę nie zauważam w takiej skali, jak zawsze na Śląsku... Wszystko na naszej znajkrajowej stronie, więcej zdjęć i szczegółowa mapa - bardzo zapraszam: Śląskie na rowerze: Subregion Zachodni - Znajkraj A tu fotopiguła :) Start w wiosennym Jastrzębiu - park zdrojowy: Szlak rowerowy nad stawem Gichta za Żorami: Drewniany kościół w Palowicach, przeniesiony z Leszczyn: Oryginalne - każdy inny! - familoki w Czerwionce: Dużo kwiatów - tu Rybnik: Zabytkowa stacja w Rudach: Zaczarowana Chata w Rudach - mega miejsce i prowadzące: Łężczok - fajny szlak przy pięknej pogodzie, najlepsze miejsce wyjazdu: Efektowna Sainte-Chapelle w Raciborzu: Ruiny pałacu w Tworkowie: Sympatyczna trasa po wałach Odry: Bardzo polecam - nieoczywista okolica na fajny rowerowy weekend. Szy.
  2. Racja z kosztami, Niemcy niestety tanie nie są. Można ratować się kempingami :] Fajny pomysł, to jeszcze wspomnę o szykowanej nowej drodze rowerowej dookoła Tatr, może nie wszyscy wiedzą. Gotowy jest odcinek z Nowego Targu do słowackiej Trsteny - łącznie koło 40 km, akurat na pierwszy dzień z dzieciakami, trasa w Liptowskim Mikułaszu, fragmenty koło Popradu. Na polskim odcinku na razie wygląda to tak: Trochę więcej wrażeń na temat nowej drogi na mojej stronie, link - wyżej, zapraszam. Szy.
  3. Myślę, że mógłbyś pomyśleć o szlakach rowerowych w Niemczech. Tam każdej grupie społecznej przygotowuje się ofertę wypoczynku, a rowerowego - szczególnie. Na pewno są szlaki pomyślane właśnie dla rodziców z dziećmi. Z drugiej strony, 13 i 15 lat to już prawie nie dzieci ;), to kolesie, których mogą interesować np. zamki czy zabytki techniki, muzea motoryzacyjne? Takich miejsc na szlakach, w miastach Niemiec masz do oporu, na pewno wiesz. Mogę podsunąć Dolną Saksonię - szlak nad Wezerą? Może Wolfsburg - siedzibę i muzeum VW? Niemcy rowerem: Dolna Saksonia Jedyny kompletny szlak w Polsce na takie rodzinne jeżdżenie to Kaszubska Marszruta. I miejmy nadzieję, że Green Velo, ale tego jeszcze nie miałem okazji sprawdzić. Polska rowerem: Bory Tucholskie Szy.
  4. Kilka tygodni temu jechałem dookoła Beskidu Śląskiego, cztery dni spokojnego kręcenia na pętli z i do Bielska-Białej. Świetna propozycja na przedłużony weekend, także rodzinna. Takich idealnych odcinków trasy (turystycznych) było przynajmniej kilka - wąski asfalt od Kubalonki w stronę masywu Baraniej Góry, podobne trasy na południu prawie pod słowacką granicą, fajna Wiślana Trasa Rowerowa - tą chętnie kiedyś zabrałbym się na dłuższym odcinku. Oprócz jeżdżenia jest mnóstwo do oglądania, pewnie dla każdego, możliwości noclegowe - wszystkie. Szczegółowy track, więcej wrażeń na mojej stronie: Dookoła Beskidu Śląskiego. Śląskie na rowerze - Znajkraj Kilka zdjęć z dróg: Wiślana Trasa Rowerowa między Ustroniem a Wisłą: Pod Szarculą: Wspomniany asfalt od Kubalonki: Dolina Krężelki: Koło Węgierskiej Górki: Fajne kręcenie. Szy.
  5. Wszystko fajnie, ale już wyobrażam sobie reakcje na taki wiszący na kierze pistolet: jeśli nie policja, której w sumie niepotrzebnie będziesz zawracał głowę, to między wsiami zatrzyma Cię czarne bmw i dalej pojedziesz z pustą kaburą... ;> A w temacie, przedprzedwczoraj, kilka kilometrów od Uniejowa, podczas tego wyjazdu po Łódzkiem. Wioska, kilka chałup przed Niewieszem. Za płotem zaczyna szczekać pies, biegnie w moją stronę. Zero stresu, bo płot. Ale okazuje się, że oprócz płotu, jest i dziura w płocie. Pies wybiega przez nią i widzę... chyba z 15-metrowy łańcuch za nim. I w pościg za mną. Od razu przypomniałem sobie ten wątek... ;) Szy.
  6. Pewnie! Zapraszam: http://www.znajkraj.pl/islandia-poludniowa-na-rowerze I też do znajomych od razu: http://nagniatamy.pl/przez-srodek-islandii-rowerem-wiatr-deszcz-i-przygoda-zycia/ :] Szy.
  7. No tak, ale spakuj się w ten sposób na kilka dni wyjazdu, z namiotem i śpiworami, ciepłymi ciuchami, jakimiś częściami zapasowymi, sprawami jak obiektywy, ładowarki, kable... :) O, na przykład na Islandii miałem regularny, normalnych rozmiarów klucz do pedałów, który świetnie służył za młotek do szpilek w kamienistym islandzkim podłożu :) Ale też, uczciwie mówiąc, ja lubię dużo wozić. Wysiłek sprawia mi przyjemność, po to też jadę na rowery, by się trochę posiłować, pomęczyć, także zrzucić parę kilo. Z zaledwie 10 dni jazdy po Islandii, dwóch tygodni na Norwegii, czy w Alpach, zawsze wracałem 7-9 kilo lżejszy. Dla mnie te bagaże to bardzo zdrowy deal. I zawsze się dziwię, że czasem bardziej przeszkadzają komuś spotkanemu, czy oglądającego nasze zdjęcia, niż mi ;) Szy.
  8. Shimano w tym sezonie pokazało jeszcze jeden nowy model ze średniego poziomu cenowego - MT54, turystyczne buty w których ma się wygodniej chodzić. Mają nawet Vibram w podeszwie. Jestem po 8-9 dniach jazdy i poza odrobinę rozluzowującym się sznurowaniem jestem bardzo zadowolony. Podoba mi się powłoka z której zostały zrobione - wygląda na plastikową skorupę, ale mimo to noga nie pociła się, nie było gorąco. Fajne. Szy.
  9. Próbuję wyobrazić sobie porównanie do sztywnych kartonów... :] Zaletą tych większych jest brak konieczności odkręcania tylnego koła - przerzutka i hak lecą dużo bezpieczniej :) Szy.
  10. Bo są fajną rzeczą :). Gdy lecieliśmy na Islandię w tym roku, to udało mi się nawet ładnie zapakować przyczepkę (dodatkowe koło i niewielki stelaż) do kartonów, razem z pozostałym sprzętem. Udowodniłem sobie i sceptykom, że to naprawdę wcale nie musi być żaden problem. Koło w lewym kartonie, stelaż wystaje na końcu prawego. Szy.
  11. Przyczepka wcale nie musi być ekstrawagancją ani przerostem formy nad treścią :). Jak w naszym przypadku - może być przemyślanym zabiegiem, który zrówna możliwości fizyczne podróżującej pary. Facet zwykle może więcej, więc wiozę więcej od mojej żony i dzięki temu chociażby przy wielokilometrowych podjazdach nasze siły się zrównują. Znika dysproporcja w wysiłkach, mogę wydłużać nasze rowerowe trasy. I przede wszystkim - nie zniechęcam do rowerowych wyjazdów. No i czy nie wyglądamy oryginalniej? ;] Tutaj akurat pod największym drewnianym kościołem w Europie, w czerwcu w Dolnej Saksonii. Szy.
  12. A jak ta torba Evoka wypada na sztywność, gdy leży, poziomo, np. w samolocie, a na niej kilka walizek? A upadek z wózka bagażowego na lotnisku? Jest na tyle odporna, że rama nie zostanie uszkodzona? Widziałem ją w tym roku na kempingu na Islandii, teraz się okazuje że to całkiem popularna sprawa? Szy.
  13. Cześć! Jakieś 20 lat temu mieliśmy z kumplami na kierownicach przyklejone draski z pudełka od zapałek, a w kieszeni, albo torbie na kierownicy, małe petardy. Były takie regiony, do których wjeżdżaliśmy już z petardami w palcach, gotowi do obrony. Psy wtedy potrafiły nawet sakwę (materiałową) rozerwać zębami. Dzisiaj w krajach jak Rumunia, czy Gruzja, podróżnicy rowerowi w liczbie większej od 1 bronią się przed psami pasterskimi w górach osłaniając się rowerami - stają obok siebie, a rowery stanowią zasłonę do momentu odwołania psa przez pasterza. Podobnie jak ktoś z Was pisał wcześniej. Ale takie kraje jak Rumunia nie są z góry do skreślenia, jeśli obawiacie się o psy. Przez dwa tygodnie jazdy po północnej Rumunii psy zaatakowały nas (mnie) w zasadzie raz, dosłownie ostatniego dnia jazdy, po zmroku, w dwie hordy, jakiś kilometr, może dwa przed hotelem, gdzie kończyliśmy wyprawę. Ale za to tak, że nie zapomnę nigdy. Jechałem ciemną ulicą w Suczawie, już na lajcie, żona czekała z kolacją w hotelu, aż tu nagle najpierw jedna psia banda, za chwilę druga. Pamiętam tylko kilkaset metrów walki o życie, przeskakujący łańcuch i samochód, który wyjeżdżając z bocznej ulicy rozgonił psy. Szy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...